Król Lew PBF
Wnętrze wulkanu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Klan Ognia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=178)
+--- Dział: Wulkan Burgess Shale (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=63)
+--- Wątek: Wnętrze wulkanu (/showthread.php?tid=1712)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12


RE: Wnętrze wulkanu - Anubis - 28-03-2016

Odwrócił się pomału w stronę przybysza, kiedy ten już wszedł na półkę skalną. Nie zbliżał się by to mu pomóc się na nią wdrapać bo mógł zostać źle odebrany. Zresztą jeśli nie byłby w stanie na nią sam wejść, oznaczało by to, że nie warta jest z nim rozmowa.
Uznał więc, że wejście tutaj będzie pierwszym testem jakiemu ten zostanie poddany.
- Witam na Płonącej Ziemi - odezwał się w końcu przyglądając nieznajomemu.
- Trudziłeś się by pokonać tą drogę z jakiegoś konkretnego powodu, czy chciałeś jedynie zobaczyć wulkan od środka? - dodał unosząc kąciki czarnych warg. Cały czas nie ściągał z niego swojego spojrzenia nie wiedząc z kim tak na prawdę miał do czynienia. Tylko czy on miał jakiś wrogów, których powinien się obawiać? Nie, na razie nie.


RE: Wnętrze wulkanu - Eden Sandjon - 28-03-2016

Ucho mu drgnęło na dźwięk wypowiedzianych doń słów. Uniósł tylko brew i ponownie rozkoszował się panoramą. Stąd miał jak na widelcu całą poniższą krainę. Widział nawet w oddali pustynię, z której tu przybył. Nie zerkał już na nieznajomego, gdyby nie chciał go tu to na pewno nie pozwoliłby mu wejść aż tutaj, a skoro sam zaczął rozmowę to widocznie musi mieć w tym jakiś głębszy cel.
- Chciałem tylko zobaczyć wulkan, no i ten ładny widok. - skinął tylko głową w dół. - A ty? Czekasz tu na jakąś okazję czy lubisz być w takich odludnych miejscach?
Jego wzrok znów skrzyżował się z czerwonogrzywym. Zmrużył lekko oczy i czekał tylko na ewentualny kolejny ruch.


RE: Wnętrze wulkanu - Anubis - 28-03-2016

W pewnym sensie prowadzenie w ten sposób rozmowy miało ogromny cel. Bardzo dobrze znany był mu sposób w jaki to Srebrny Księżyc witał nowych na swoich ziemiach i ostatnią rzeczą jaką chciał, to popełnić ten sam błąd co oni. Otóż to, Srebrni byli dla niego już tylko przeszłością, już dawno przestał się z nimi utożsamiać. A ich fanatyzm odnośnie "świętości" ich ziem był wręcz śmieszny jak i nie żałosny. Przecież w większości ich tereny przez pokolenia były niczym innym jak kawałkiem gruntu, a teraz zwie się je świętymi. Niby dlaczego? Co takiego w nich wyjątkowego? Nawet jeśli już miałby się przyczepić ich wiary to księżyc świeci tak samo nad każdym innym skrawkiem Nieświętych ziem.
Dlatego nie chciał aby w taki sposób witano tutaj obcych, co będzie się starał wymusić, wpoić i praktykować z przyszłymi płonącoziemcami.
- Jak najbardziej cię rozumiem, już teraz robi ogromne wrażenie. Ech... Ale jakbyś go zobaczył kilka lat temu! Kiedy to był jeszcze aktywny. - Odpowiedział i uśmiechnął się szeroko przenosząc wzrok z niego na krajobraz ich otaczający.
- Co prawda tereny te nie wyglądały tak gościnnie jak teraz... - Tia, bo teraz niby wyglądają... - Ale miały zupełnie inny, niepowtarzalny klimat. Surowy, niegościnny, jedynie dla tych którzy to nie boją się ubrudzić sobie łap popiołem, maszerować przez długi czas w palącym słońcu nie licząc nawet na to, że przez najbliższe godziny natknie się na choćby kroplę wody. - Dokończył i z czasem wypowiadania kolejnych słów uśmiech znikał z jego pyska. Ponownie spojrzał się na rozmówcę.
- W zasadzie to mieszkam tutaj. Wychowałem się na tych ziemiach, więc nie wyobrażam sobie mieszkać gdzieś indziej. I choć stado mych przodków podupadło po wojnie jaka miała miejsce na tych ziemiach, to kilku z dawnych płonącoziemców przetrwało najtrudniejsze chwile i już wkrótce znów odbierzemy to co było nasze. To co tutaj widzisz. - Wytłumaczył powód dla którego tutaj przebywa.
- Jestem Anubis, książę Płonącej Ziemi, jej mroczny morderca, zastępca wielkich władców i przyszły władca tych terenów - przedstawił się. Co prawda nie miał w zwyczaju używać tych wszelkich tytułów, jednakże tym razem chciał również przedstawić swój rodowód królewski.


RE: Wnętrze wulkanu - Eden Sandjon - 28-03-2016

Przysiadł sobie plecami do ściany, wpatrywał się w oddalone miejsca i wysłuchiwał tylko monologu towarzysza. Owinął ogon wokół swoich łap. Pokręcił tylko głową słysząc wywód o nieprzyjaznych terenach.
- To mi nie pierwszyzna. Prawie całe życie wędrowałem samotnie przez sawannę. Jedynie na początku żyłem w stadzie, ale po roku musiałem odejść, przywódca uznał mnie za zagrożenie. Nie chciałem rozlewu krwi i odszedłem. Przezwyciężyłem już niejedną przeszkodę, gęste dżungle, szerokie koryta rzek, ostatnio nawet dużą pustynię na południe stąd, więc wejście na taki wulkan to wcale nie taki wielki wyczyn.
Podniósł ucho i ponownie odwrócił głowę w kierunku Anubisa. Nastawił uszy i przytaknął mu.
- Upadek stada to nie lada tragedia, ale chwali się, że próbujesz je odbudować. Tym bardziej, że pewnie wielu cennych członków przepadło.
Na jego pysku stopniowo pojawiał się coraz większy uśmieszek słysząc jak ów nieznajomy mu się przedstawia. Bardzo oficjalnie i bardzo sztywnie.
- Książę? A czemu nie król? - rzucił lwu takie zawadiackie spojrzenie - Mnie zwą Eden Sandjon. Jak już wspomniałem jestem nomadą. Znikąd przybywam i donikąd idę. Właściwie, gdyby nie moja ciekawość, pewnie nie byłoby mnie teraz tutaj.


RE: Wnętrze wulkanu - Anubis - 03-04-2016

- Rozumiem - odpowiedział po tym jak wysłuchał słów tamtego. - Chociaż nie rozumiem takiego postępowania. U nas zawsze ceniliśmy to, że młode wyrosły na silne osobniki i choć zawsze mogło dojść do walki o władzę, to każdy szanował i obawiał się na tyle obecnych władców, że nie pomyślał nawet o takim czynie. Więc zrobił ci przysługę, skoro był na tyle strachliwy by zachować cię w swoim stadzie to marnowałbyś tam się jedynie. - Dokończył i podniósł swe cielsko na łapy, okręcił się wokół własnej osi i ruszył pomału ku jaskini.
- Podróże zawsze kształciły, poznajemy nowe tereny, przeszkody o których wspominałeś, więc i z czasem potrafimy je pokonywać coraz to sprawniej. A to niezwykle cenna umiejętność jeśli chce się żyć na tych ziemiach. - rzekł ponownie tuż przed jego kolejnymi słowami o upadku stada.
Przez te zapadł w lekką zadumę, trwała ona krótko, bowiem choć działo się to tak dawno, ostatnio te myśli towarzyszyły mu nieustannie, więc wszelkie pyski swych bliskim miał na zawołanie.
- Niestety to prawda, ale ku mojemu zaskoczeniu odkryłem, że kilku z nas nadal żyje i są tutaj, nadal w Lwiej Krainie dzięki czemu mogłem zacząć odbudowę starego stada - odpowiedział, a na jego pysku pojawił się drobny uśmiech.
- Dalej, wejdź do środka, choć jak wspominałem wcześniej. Płynny ogień zastygł w tej górze, ale nadal jest i w środku na co popatrzeć - rzucił to tamtego po czym wszedł do środka i ruszył ku krawędzi robiąc jednak miejsce by bez problemu mógł Eden się zbliżyć nie bojąc się, że Anubis popchnie go. No ale jaki sens w tym by był? Jeśli chciałby się go pozbyć to zrobiłby to już dawno kiedy to tylko zbliżył się do krawędzi półki skalnej.
Na kolejne pytanie nomady roześmiał się nisko, co wnętrze wulkanu jeszcze jedynie spotęgowało.
- Sam się często nad tym zastanawiałem i chyba jedyną odpowiedzią na to jest fakt, że kiedy stado przeżywało największy kryzys władzę znów zdobył mój pradziad, za którego czasów to stado było najsilniejsze. Jednak był to już ostatni władca. - odpowiedział i westchnął przyglądając się brązowemu samcowi.
- Zmierzasz donikąd? Hmmm, wiedz jednak, że ja cenię silnych samców. Tak samo jak cienili ich moi przodkowie. Więc jesteś tutaj mile widziany Edenie Sandjonie, czy Edenie Sandjon? Nie wiem zbytnio czy odmienia się twe imię w twych stronach, więc będę wdzięczny za poprawienie mnie jeśli je źle wymawiam. - Faktycznie na końcu zdawał się być nieco zmieszany i zaciekawiony jego imieniem. Rzadko kiedy miał okazję usłyszeć dwuczłonowe imiona.


RE: Wnętrze wulkanu - Eden Sandjon - 03-04-2016

Z wyraźną uwagą wsłuchiwał się w słowa lwa. Nie myślał o swoim dawnym stadzie w taki sposób.Ale nawet podobało mu się, że został pośrednio pochwalony, chociaż wojownik z niego był raczej przeciętny, talent objawiał w innym kierunku.
Zerknął tylko kątem oka na czerwonogrzywego słysząc o jeszcze żywych, choć rozbitych w małe grupki członkach jego dawnego stada. To byłby na pewno atut dla niego, odnalezienie zaufanych towarzyszy, z którymi przeżył pewnie już niejedno. Uniósł głowę i spojrzał w błękitne niebo nad sobą
- Nowe, odbudowane stado, z wiedzą i doświadczeniem starszych i siłą i świeżością młodych. To brzmi jak dobry plan.,,
Z jego rozważań wybiło go jednak zaproszenie do środka wulkanu. Ruszył ze swojego miejsca w kierunku przejścia w głąb wulkanu. Faktycznie robił niemałe wrażenie. Gdyby pluł żywym ogniem na pewno byłoby to efektowniejsze, ale i tak nie było powodu do narzekania.
Wsłuchiwał się w kolejne słowa samozwańczego księcia. Jednak miał w sobie jakieś szlachecki rodowód. Nie każdy jest potomkiem władcy. Trochę zaskoczyła go sugestia, by przyłączył się do jego powstającego stada, ale nie dał po sobie tego poznać. Anubis nie powiedział tego wprost, ale raczej nie pozwoliłby obcemu pałętać się po swojej ziemi, tym bardziej uznając go za zagrożenie dla siebie. Na jego pysku ponownie zagościł mały uśmiech.
- Wszystko ma swój koniec... Jesteśmy niczym więcej, niż postaciami z opowieści, a nasze życie łatwo może przerwać cios łapą lub uderzenie kamieniem. I dotyczy to każdego, a nawet więcej, wszystkiego dookoła. Każdego lwa, rośliny, antylopy, a także każdego stada. Wcześniej czy później musi upaść, ale nie przepadnie póki pamięć o nim nie zaginie. I to właśnie Ty jesteś tą pamięcią, Anubisie. Twoi przodkowie odeszli, teraz czas na Ciebie, by stać się... nieśmiertelnym. Kiedyś opuścisz ten świat, ale być może Twoi wnukowie będą opowiadać o tych dniach, w których odrodziło się ich stado. I będziesz stawiany tam jako wzór, jako ten najlepszy, jak sam teraz mówisz o swoim pradziadzie. Teraz sam musisz napisać resztę tej historii, swoją łapą.
Powoli obrócił głowę w kierunku lwa, na jego pysku było widać powagę i niemalże doniosłość.
- A wszystko ma swój początek...
Zmarszczył brwi i z lekka uśmiechnął się do lwa.
- Moje imię nie jest tutaj ważne, gdyż historia nie pamięta o lwach takich jak ja. W moich stronach mówiono Edenie Sandjonie, ale nie przykładam jakiejś większej wagi do odmiany mojego imienia.


RE: Wnętrze wulkanu - Eden Sandjon - 11-05-2016

Jego rozmówca jakoś stracił ochotę na rozmowę. Opuścił więc wulkan i udał się na kolejną wędrówkę.


RE: Wnętrze wulkanu - Belial - 13-01-2017

Wnętrze wulkanu było cichym i spokojnym miejscem, można było spokojnie porozmawiać. Wszedł więc do środka i położył małą na ziemi. 
- tutaj jesteśmy bezpieczni... Wybacz mi że tak wyszło. Ale tamten lew nie był wporzo. - uśmiechnął się lekko do lwiczki. 
- powiedz mi o jaką żałobę ci chodzi? Co się stało? - był ciekawy, co też młodej się przydarzyło... Choć mógł się domyślać.


RE: Wnętrze wulkanu - Karati - 17-01-2017

Przez całą drogę wisiała spokojnie w pysku Beliala. Zdawała się nie zauważać obrazów, które się wokół niej przewijały. Zachowywała się, jakby to było zupełnie normalne, że obcy lew ni z tego ni z owego postanawia zanieść cię do wnętrza wulkanu. Gdy byli już ja miejscu, usiadła bokiem do dwuokiego i wbiła melancholijny wzrok w swoje łapy. Na słowa Beliala nie zareagowała w żaden sposób. Także z jej oczu nie dało się wyczytać, czy słowa do niej dotarły. Po kilku chwilach siedzenia bez ruchu, zacisnęła zęby i spóściła lekko głowę, przez co na ziemię upadło kilka mawałków zaschnętego już błota.


RE: Wnętrze wulkanu - Belial - 17-01-2017

No tak... Życie bywa ciężkie. Kto ma takiemu lwiątku pomóc i wytłumaczyć że nigdy nie jest łatwo. 
- jestem Belial.  Kiedyś, gdy byłem w twoim wieku, przybylem tu i ktoś mnie uratował. Byłem sam a zapewniono mi schronienie i bezpieczeństwo. Dziś i ja chciałbym Ci pomóc. - zrobił krok ku niej i położył się by być na równo z nią. Przyglądał siebie jej, pierwszy raz czuł że może boleć serce... 
- jak masz na imię? - zapytał po chwili.


RE: Wnętrze wulkanu - Karati - 17-01-2017

Lwiczka skinęła głową, na znak, że usłyszała i zrozumiała jego słowa.
- Nie mogę powiedzieć. Moja babcia zmarła jedenaście księżycy temu - odpowiedziała na prośbę o przedstawienie się. Uniosła wzrok i skierowała go na lwa. Przyglądała mu się dłuższą chwilę.
- Z jakiego jesteś klanu? - zapytała w końcu.


RE: Wnętrze wulkanu - Belial - 18-01-2017

Więc chodziło o babcię... Belial nawet nigdy się nie zastanawiał jak to było z jego babcią. Ale to chyba nic dziwnego, skoro nie znał własnych rodziców. 
- Nie należę do żadnego stada ani klanu... I nie martw się, nie zrobię Ci krzywdy. - uśmiechnął się mało do małej. Nie miał doświadczenia w kontaktach z lwiątkami, ale starał się być delikatny i rozważny. Źle dobrane słowo mogło skrzywdzić małą. 
- powiedz mi co się stało z babcią... I co z twoimi rodzicami? Chciałbym Ci jakoś pomóc.


RE: Wnętrze wulkanu - Karati - 20-01-2017

Na wieść o nienależności Beliala do stada, na pyszczku lwiczki odbiło się przerażenie.
- Bez klanu? Jak to bez klanu? Tak powiedziała twoja mama, gdy się urodziłeś? Już wtedy byłeś bez klanu? - wypytywała lekko przestraszonym głosem. Resztę jego słów zupełnie zignorowała, jakby ich w ogóle nie sływała.


RE: Wnętrze wulkanu - Belial - 20-01-2017

Zdziwił się gdy usłyszał małą, dziwnie się zachowywała. 
- urodziłem się w stadzie, ale stado zostało zaatakowane, ja przeżyłem... Później przygarnęła mnie lwica i znów należałem do stada... To stado jednak też upadło. Teraz jestem sam... - wytłumaczył młodej. 
- ty chyba też nie masz swojego stada co? - zapytał.


RE: Wnętrze wulkanu - Karati - 20-01-2017

Lwiczka uspokoiła się. Przekrzywiła lekko głowę, patrząc na Beliala. W jej oczach można było dostrzec smutek.
- Jakie to było stado? - zapytała cicho.