Łąka za wzgórzem - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Szare Ziemie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=73) +---- Dział: Rzeka Fuego (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=74) +---- Wątek: Łąka za wzgórzem (/showthread.php?tid=1313) |
RE: Łąka za wzgórzem - Iris - 04-03-2016 Przytaknęła na słowa Kiu, rzeczywiście wypadałoby poznać herszta, w końcu to od niego zależy los stada i samej Iris. Podniosła się z ziemi, ogon lekko poruszył się jej na boki, stresowała się z każdą chwilą coraz bardziej. Ale mimo wszystko była pewna że tego chcę i mimo obaw miała zamiar poznać nowego herszta. Nie wtrącała się, tylko przysłuchiwała się rozmowie, nie podobało jej się podejście Indry do Kiu, nie rozumiała jej niechęci. Zapewne dlatego że akurat Iris o dziwo nie zdążyła poznać lwich poglądów na temat hien. Z resztą teraz i tak by to nie zmieniło jej podejścia, bo wyrobiła sobie inne zdanie odnośnie hien. Zdążyła już polubić Kiu, a ona była w porządku. Poszła za hieną, spoglądając na Indrę, miała nadzieje że pójdzie razem z nimi, z resztą wszystko na to wskazywało. Obecność Indry zapewne sprawi że obie będą się czuły raźniej spotykając się po raz pierwszy z nowym hersztem, choć Iris wątpiła żeby Indra bała się tego tak bardzo jak ona. zt RE: Łąka za wzgórzem - Indra - 05-03-2016 / em ja tylko proszę o nie przekręcanie moich słów-wspomniałam, że Indra odczuwa pewnego rodzaju dyskomfort w związku z Kiu, ale nie było nic o niechęci no come on, poza tym, to wszystko było w narracji, a Wasze postacie, niby czytające w myślach od razu wysnuwają wnioski :d Nie przeciągając dłużej, ruszyła z miejsca, by dopasowując się tempem do hieny podążać za nią do nowego herszta. zt RE: Łąka za wzgórzem - Shyeiro - 12-04-2016 Czerwona grzywa oklapnięta i posklejana, niedbale przysłaniała zdrowe ślepie samotnemu łowcy. Nie dbał o to, nie dbał o nic. Dopóki jeszcze wszystko grało i dopóki jeszcze wszystko miało gdzieś swoje miejsce nie byłoby mowy, żeby błoto i kurz wzięły w swe objęcia chociażby strzępek futra. Ale od kiedy w jego głowie zrodziło się pytanie, tak otwarte i zwykle nie słyszące odpowiedzi, ale tez dzień w dzień wypowiadane przez tysiące istot, po prostu przestał. Bo po co? Po co robić cokolwiek, kiedy w po tylu latach wiecznej tułaczki w końcu potrafisz dostrzec, ze na świecie nie dla każdego jest miejsce, a przeznaczenie w które kiedyś wierzyłeś klasyfikuje się jako bzdura tej samej wagi, co Ci przodkowie na niebie. Wartość wyniesiona z Lwiej Ziemi. Żadna wartość. On był Makbetem, Edyp jako mit. Zero ryzyka w życiu, dbanie o siebie i tylko siebie, a w następstwie samotność za opiekuna, duchowego przewodnika. Stąpając powoli, z łbem nisko osadzonym zagłębiał się w tereny teraz juz zupełnie obce. Za każdym razem kiedy wracał wydawało mu się, ze okolice coraz bardziej blakną, ze powrót i tak niczego nie zmieni. A zmieniał. Pokazywał mu ile tu zostawił siebie samego, a raczej ile przehandlował za uczucie chwilowej beztroski, braku poczucia odpowiedzialności, za łapanie chwili. Tylko ta, w nadmiarze stawała się wiecznością. Za bardzo pogrążył się w tym wszystkim. W końcu usiadł, zgarniając niesforny kosmyk ze zdrowego oka i rozejrzał się wokół, czy aby napewno dotarł tam, gdzie chciał. Nie mylił się, był w d o m u. Jako samotnik zawsze był w domu. Zabawnym było, ze czas w zupełności go oszczędził. Jakby cała rzeczywistość w pewnym momencie odcięła go od czasu i wydarzeń, wsadzając do jakiegoś ciagu myśli, ale tylko tego. Jakby nie uczestniczył w tym kręgu życia, o którym nieraz mu mówili. Tylko wyraz pyska czynił go nieco poważniejszym, juz nie cieszył sie jak kiedyś. Czasami tak bywa, jak po czasie dopiero dostrzeżesz, ze jest juz za późno na zmiany. Ze wszystko czego (nie)doświadczyłeś zabrało ze sobą dawnego Ciebie. To ta świadomość była najbardziej bolesna. Świadomość, ze straciłeś coś, ale sam do końca nie wiesz co. I za każdym razem, kiedy o tym myślisz czujesz tylko jeszcze głębsza pustkę. Sheyiro właśnie tylko jednego był w życiu pewien. Był pewien, ze pustka która odczuwał na każdym kroku nie miała swojego końca. Tak jak wszystko można na świecie powiekszyć, wejść w atom, a nawet głębiej, tak i w tym uczuciu można się pogubić, a wręcz całkowicie się w nim zatracić i z dnia na dzień wchodzić głębiej i głębiej. To nie miało dna. Więc? Po co? RE: Łąka za wzgórzem - Frigg - 12-04-2016 Kremowa zamiast od razu spełnił wolę Beliala postanowiła zwiedzić tereny Cieniowiska. W końcu coś, co, o dziwo, może nazwać domem. Oczywiście, jeśli przypadnie hersztowi do gustu, ale nie oszukujmy się… Czy ktokolwiek odrzuciłby taką lwicę jak ona? Przecież patrząc na opis wypowiedziany zarówno przez Beliala, jak i przez Mogu to ona idealnie wpasowywała się w wymagania dotyczącego członków stada. Dlaczego mieliby ją odrzucić? Kivuli napomniał, że nie ma ich tu zbyt wielu. Po cóż odrzucać kolejnego cienia, który może przywołać tu wiele innych? No właśnie. Stalowe ślepia natrafiły na nową sylwetkę. Lwica zamrugała, lecz po odpowiednim upewnieniu się stwierdziła, że nie rozpoznaje wspomnianej osoby. Od tej chwili łapy stawiała ciszej i ostrożniej. Samiec był do niej odwrócony tyłem co dawało jej przewagę, lecz chwilową. Jeśli ten postanowi się obrócić… Będzie musiała zagrać inną kartą. Brązowe uszy skierowały się w stronę czerwonogrzywego. Znalazłszy się niedaleko postaci beżowego, przystanęła i zmierzyła go wzrokiem. Dość spory samiec, ale… Dałabym mu radę.-podsumowała. Zmrużyła błękitne ślepia, by potem z jej gardła wydobył się ostrzegawczy pomruk. Zapowiedź warknięcia, które niesprowokowane, nie miało prawa wydostać się na światło dzienne. -Co ty tu robisz?-syknęła. Stała pewnie, a jej potężna sylwetka ukazywała teraz wyraźnie zarysowane pod skórą lwicy mięśnie. Strzeliła długim ogonem, by ponaglić odpowiedź samotnika. Gadaj, przybłędo. RE: Łąka za wzgórzem - Shyeiro - 12-04-2016 Przybłęda- niezaprzeczalnie najbardziej trafne i akuratne określenie. Pomruk samicy zbił go z tropu, wprawił uszy w drganie, które natychmiastowo wskazały lwu w którą stronę się odwrócić. Zrobił to powoli, nie mając zamiaru wchodzić w konflikt z kimkolwiek. Los jeden wie, gdzie przyciągnęły go łapy i kogo w ślad za tą tu mogło przywiać. - Przegrzebuje stare śmieci, szukam czegoś wartościowego- podniósł się z siadu, pamiętając o byciu przezornym w pozornie obcym miejscu. Oblizał wargi i wrócił do niej wzrokiem. - A ty lwico? Chyba nie zwykłaś zaczepiać nieznajomych, bynajmniej nie wyglądasz na taką.- Dodał po chwili, decydując się na kilka kroków w jej kierunku, ciekawy, czy ta ostrożnie się wycofa, czy pewnie pozostanie w miejscu. Co prawda nie mogła wyczytać z jego zachowania jakichkolwiek negatywnych czy wrogich ruchów, a co więcej na takie mu się nawet nie zanosiło. Brzydził się agresją do pań, to jakoś nigdy mu się nie zmieniło. - Więc zakładam, że jestem na terenach jednego z kolejnych stad, jakie tu powstało, a Ty podeszłaś z zamiarem przegonienia intruza, mylę się?- rzucił niedbale, wlepiając w ślepia samicy bystre spojrzenie morskiego oka. Drugie zdawałoby się też badać jej lico. RE: Łąka za wzgórzem - Frigg - 14-04-2016 Pogardliwe prychnięcie wydostała się z pokraszonego białą sierścią pyska lwicy. Co on sobie myśli? -Nadszedł, więc koniec twoich poszukiwań. Nic co tu leży nie należy do ciebie.-warknęła. Zmarszczone brwi oraz nos nadały jej osobie agresywny wyraz. -Nie zaczepiam. Ostrzegam.-syknęła, a z jej głosu niemalże można było wyczuć sączący się jad. Stalowe ślepia ze stoickim spokojem obserwowały poczynania samca. Gdy ten zdecydował się na zbliżenie się do kremowej, ta stała nadal w miejscu i lustrowała jego postać. Starała się wyłapać ewentualne słabe punkty w jego aparycji. Brak jednego z oczu zdecydowanie do nich należał. Zmrużyła płonące chłodem ślepia, nadal ani drgając. -Nie mylisz się. Może zdążyłeś również wywnioskować, że nie jesteś tu mile widziany?-rzekła z przekąsem, przewracając błękitnymi tęczówkami. Brązowa kita poruszała się jednostajnie, jakby ukazując irytację samicy. -Więc… Co tu jeszcze robisz?-warknęła ponaglająco, mierząc ponownie Shyeiro nieufnym spojrzeniem. RE: Łąka za wzgórzem - Ravi - 18-04-2016 Młoda od jakiegoś czasu szwendała się nieświadomie po ziemiach Cieniowiska. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak blisko odnalezienia brata była. Te miesiące spędzone bez niego odcisnęły na Ravi silne piętno. Cud cudem, że nic jej jeszcze nie zjadło. W sumie kto chciałby pożywić się workiem skóry pełnym kości? Bo grama tłuszczu na ciele Ravi nie dałoby rady znaleźć, nawet jeśli ktoś zdecydowałby się szukać. Była w strasznym stanie. Zarówno fizycznym jak i psychicznym. Mimo to nie poddawała się w swoich poszukiwaniach. Jej wytrwałość była godną pochwały, a zaangażowanie ogromne. Był okres, kiedy podupadła na duchu tak bardzo, że była pewna, iż nie znajdzie brata. Ten okres jednak nie trwał długo i młoda mogła znów wierzyć, że kiedyś znajdzie Kivuliego. Nie dopuszczała do siebie myśli, że może on nie chcieć jej widzieć. Tak samo jak wiedziała, że żyje, tak samo wierzyła, że ona jest dla niego równie ważna, co on dla niej. A w tym momencie, po śmierci rodziców, był jedynym bliskim jej lwem. W pewnym momencie Frigg mogła dostrzec ruch w wysokiej trawie. Osobnik, który trawą poruszył nie krył się w żaden sposób. Ravi nie próbowała być ani cicha, ani niewidzialna. A powinna, jeśli zamierzała przeżyć kolejne miesiące. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jakie miała szczęście, gdy dostrzegła Frigg. Żadna z lwic jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, że znają tą samą osobę. Dla obu ta informacja będzie bardzo korzystna. W końcu, z poruszających się traw wyłoniła się ona. Stanęła, rozejrzała się i wlepiła puste, zmęczone życiem ślepia we Frigg. Nawet nie miała siły, żeby się odezwać. RE: Łąka za wzgórzem - Frigg - 19-04-2016 Stalowe ślepia wciąż wyczekiwały odpowiedzi ze strony samca. Nie bała się go. Była dobrze odżywioną lwicą o krępej, masywnej budowie. Nonszalancja z jego strony mocno ja irytowała. Głuche warknięcie wydobyło się z jej gardzieli. Kremowa łapa drgnęła, a w mig wysunęły się smolistej barwy pazury. Była gotowa, by przemówić czerwonogrzywemu do rozumu. Chciała pokazać kto tu jest panem lub też panią całej tej sytuacji. Ktoś jej jednak przerwał. Tym kimś była mała, wychudzona kulka. Lwica zamrugała, wyraźnie zdziwiona całą tą sytuacją. Najpierw przez granicę przechodzi niezauważony lew, by nagle potem pojawiła się młodziutka lwiczka. Fuknęła pod nosem z niemocy. Belial najwyraźniej nie przykładał się do zadań strażnika. Kremowy ogon smagnął powietrze, a Frigg przeniosła błękitne ślepia na kruszynę. Oblizała wargi, by potem ściągnąć pytająco brwi. -Hmm… A co ty tu robisz?-mruknęła, wlepiając stalowe tęczówki w te fioletowe. Te jednak były o wiele słabsze. Widziała w nich zmęczenie, strach i nicość, które niegdyś emanowały z niej samej. Do czasu. Przełknęła ślinę. Zerknęła momentalnie na samca, lecz widząc jego ciągłą nonszalancję, westchnęła, by zająć swoją uwagę młodszym osobnikiem. RE: Łąka za wzgórzem - Ravi - 20-04-2016 Kiedy usłyszała czyjś głos, uniosła spojrzenie w górę, wlepiając puste ślepka we Frigg. Ona? Co tutaj robi? Przez chwilę sama zapomniała, ale wystarczyła krótka chwila, by sobie przypomnieć. - Szukam brata - odparła cicho i przeszła jeszcze kilka kroków, by usiąść. Trzeba będzie poszukać niedługo jakichś robaków. Ravi była nieco zbyt duża na to, żeby utrzymywać wagę żywiąc się jedynie insektami. Prawdopodobnie dlatego wyglądała tak, jak wyglądała. Wyłączyła się z rozmowy na dłuższą chwilę i nawet jeśli Frigg coś wtedy mówiła, to młoda nie usłyszała. Za to sama po chwili dodała: - Ma na imię Kivuli. Widziałaś go może? - ponownie spojrzała różanymi ślepkami na starszą samicę. Przypatrywała się jej wciąż osowiała i jakaś nieobecna. Zdawało jej się, że znała odpowiedź. Odpowiedzią zawsze było "nie". Minęło kilka kolejnych chwil, kiedy Ravi rzekła. - Jestem głodna - burknęła do siebie, myśląc o jakiejś jaszczurce na obiad. Oj jak cudownie by było, gdyby udało się jej dzisiaj upolować jakiegoś gada! RE: Łąka za wzgórzem - Kivuli - 28-04-2016 Kakaowy młodzieniec po opuszczeniu terenów nadrzecznych zaczął zwiedzanie ziem Cieniowiska. Co z tego, że znał je już praktycznie jak własną kieszeń, ale mały spacer jeszcze nikomu nie zaszkodził. Poza tym wcale nie oddalił się aż tak bardzo od Fuego, gdyż jego nos przyciągnęły zapachy. Jeden z nich stuprocentowo należał do Frigg natomiast dwóch pozostałych zupełnie nie kojarzył. Niestety nie mógł wiedzieć, że jego zmysł powonienia płatał mu w pewien sposób psikusa. Znalazł się na samym szczycie wzgórza skąd miał odpowiedni widok na kotowate. Był tam jakiś samiec, piaskowa lwica, która niedawno do nich dołączyła, a także samiczka w podobnym wieku do niego. Kivuliemu wydawała się strasznie znajoma jednak to było bardzo mało prawdopodobne, żeby kiedykolwiek na nią wpadł. Lwiątko zbliżyło się więc ostrożnie do zebranych i przysiadł w ich gronie, nie spuszczając błękitnego wzroku z najmłodszej lwicy. Czemu jej pysk był taki znajomy? Cień zamrugał kilkukrotnie i wtedy uświadomił sobie z kim ma do czynienia... To przecież była jego siostra! Był strasznie zdziwiony tym wszystkim, bo przecież do tej pory sądził, że samiczka umarła, a ona jest tutaj, na wprost niego i to całkiem żywa. Mimo wszystko brązowy nie wypowiedział ani jednego słowa w jej stronę. - Frigg, to jacyś nowi? - zapytał trzylatki, chcąc się dowiedzieć kim są zebrani. Postanowił udawać, że wcale nie zna Ravi. RE: Łąka za wzgórzem - Frigg - 01-05-2016 Oznajmujące zdanie, które jeszcze przed chwilą uleciało spomiędzy warg Ravi zaskoczyło kremową. Brązowe powieki kilkakrotnie przykryły błyskające zdziwieniem tęczówki, jakby to miało pomóc skupić się młodej adeptce. Ostatecznie oblizała ponownie wargi. Z jej pyska uleciało ciche westchnięcie, gdy usłyszała imię poszukiwanego samczyka. No tak. Że też życie zawsze musi być takie oczywiste. -Tak się składa, że znam twojego brata.-zaczęła, lecz nie zdążyła dokończyć kiedy jej oczom ukazała się kolejna zbliżająca się do nich sylwetka. Dobrze, może to, któryś z tutejszych samców. Może wreszcie postanowili przywlec tu te swoje leniwe tyłki? A nie, jednak nie. To jedynie młody Kivuli… Który niespecjalnie przejął się pojawieniem się młodej lwiczki. Brązowe uszy poruszyły się niespokojnie, kiedy zauważyła błysk zrozumienia w srebrnych ślepiach kakaowego. A, więc jednak. Gdy Ravi została zignorowana przez samca, Frigg przeniosła swoją uwagę na Cienia. Usłyszawszy jego słowa, prychnęła głośno, a na jej pyska zagościł niezbyt przyjemny grymas. -Nie udawaj, że nie wiesz co tu się święci Kivuli. Zdążyłam już zauważyć, że rozmawiam z twoją zaginioną siostrą.-specjalnie położyła nacisk na przedostatnie słowo, by dobić tym stwierdzeniem lwiątko. Wyczekujące spojrzenie spoczęło na młodym samcu i wyraźnie domagało się odpowiedzi. Co to wszystko ma znaczyć? RE: Łąka za wzgórzem - Ravi - 09-05-2016 //Matury, matury i po maturach. Teraz będę odpisywała regularnie. Jedno zdanie, które tak diametralnie zmieniło młodą samiczkę. Jej zrezygnowanie, wygaszenie i apatyczna postawa zmieniła się nagle w ciekawość. W jej oczach można było dostrzec nutkę szczęścia, a zaskoczenie, jakie czuła, malowało się teraz na jej pyszczku całą gammą barw. To jedno słowo, które zmieniło wszystko. - Znasz? - zapytała, jak gdyby z początku nie wierząc w słowa Frigg. Młoda postawiła uszka, a podkrążone oczka zaczęły skakać niespokojnie po horyzoncie, jak gdyby wspomniany brat miał się zaraz gdzieś tam pojawić. I pojawił! Młoda uśmiechnęła się szeroko i uniosła wewnętrzną część brwi do góry, wyrażając jednocześnie swoje szczęście i smutek. W kilku podskokach zbliżyła się do brata. - Kivuli! To przecież ja! Twoja siostra - podniosła głos zadowolona, a z jej różanych oczu popłynęły łezki szczęścia. - Tyle Cię szukałam. Co się stało? Myślałam, że zginąłeś. Ale potem wiedziałam, że jednak żyjesz - składnia jej się nieco pokręciła, kiedy na jej język wpłynęło tyle słów. Uznała, że nie widzieli się tyle, iż zrozumiałym był fakt nierozpoznania Ravi przez Kivuliego. Co zrobi samczyk? Beżowa miała nadzieję, że rozpozna ją jak najszybciej. Biedna nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo nie chciał jej Kivuli. Na tyle, żeby wyrzec się jej, kiedy była w takim stanie. Z podkrążonymi ślepkami, wychudzonymi bokami i załamującym się od zmęczenia głosem. Wyraźnie nie radziła sobie sama. RE: Łąka za wzgórzem - Mistrz Gry - 09-05-2016 //zostałam poproszona o wyprowadzenie Frigg z tematu. Frigg zastrzygła nagle uszami. Najwyraźniej usłyszała coś, co nie dotarło do uszu lwiątek... Rozejrzała się niespokojnie i z irytacją wypisaną na pysku. -Muszę coś sprawdzić. - mruknęła do rodzeństwa -Zostańcie tutaj. Nie czekając na ich odpowiedź, szybkim krokiem podążyła w tylko sobie znaną stronę. /zt Frigg RE: Łąka za wzgórzem - Kivuli - 11-05-2016 Skąd Frigg wiedziała, że to właśnie ta młoda samica była członkinią jego rodziny? Przecież w gruncie rzeczy nie byli do siebie podobni aż tak bardzo. Jedyna cecha jaka ich łączyła to białe końcówki uszu odziedziczone po ich ojcu oraz wyraźna pręga przechodząca wzdłuż grzbietu. Po pysku Cienia od razu dało się zauważyć, że jest zdezorientowany całym tym zajściem. Jedyne o czym teraz rozmyślał to jak najszybsza ucieczka z tego właśnie miejsca jednak łapy odmawiały mu posłuszeństwa. Mięśnie jakby zdrętwiały, a on sam bardziej przypominał rzeźbę z marmuru niźli żywe zwierzę. Ravi zmniejszyła odległość między ich ciałami. Czy teraz powie mu prosto w pysk jak bardzo go nienawidzi, że zniszczył jej życie do cna? Nic takiego się nie wydarzyło, gdyż samiczka była po prostu wzruszona faktem, że jej brat jest cały i zdrowy. - W nocy nie mogłem spać, chciałem się przejść, ale po drodze nieco się zgubiłem i nie byłem w stanie wrócić do naszego legowiska. - powiedział, naginając nieco prawdę. Takie rozwiązanie uważał po prostu za stosowne. Brązowy samiec podniósł się ostrożnie na wyprostowane łapy i cofnął się o krok do tyłu, gdyż jego przestrzeń osobista została nieco naruszona. W tym właśnie momencie trzyletnia samica odeszła dość niespodziewanie. Kivuli skinął jej łbem na odchodne i powrócił spojrzeniem błękitnych tęczówek na sylwetkę samotniczki. - Potem znalazłem lwy z tych ziem i dołączyłem do ich bandy. - dokończył swoją historię po krótkiej przerwie. Nie chciał przepędzać stąd swojej rodzonej siostry, ale nie miała prawa tutaj być, nie była przecież jedną z nich. Kivuli zacisnął mocniej swój pysk i powiódł wzrokiem na horyzont. Co miał zrobić? Jak miał jej niby powiedzieć, że powinna nauczyć się żyć bez niego? To było okropnie trudne, a on przecież miał zaledwie dziewięć miesięcy i nie mógł myśleć o takich sprawach. RE: Łąka za wzgórzem - Ravi - 12-05-2016 Ravi i Frigg miały chwilę czasu na rozmowę, zanim Kivuli pojawił się w okolicy. To wtedy starsza samica dowiedziała się, że lwiątka są spokrewnione. Ravi jednak była na tyle szczęśliwa z powodu odnalezienia brata, że przestała zwracać uwagę na cokolwiek innego. Nawet na tak bardzo dokuczający jej głód. Nie widziała jego dezorientacji, kłamstwa czy delikatnego poczucia winy, które wydawało się nagle złapać brata Ravi. A miał powód. Spoglądając na samicę, można było dostrzec wszystkie siedem nieszczęść. Była wychudzona, oczka miała podkrążone i nie jadła od wielu dni nic konkretniejszego niż robaki, które w jej wieku przestały być dobrym źródłem pożywienia. Nie potrafiła polować i bez brata przestała sobie radzić. Mimo to jednak żyła, będąc pchana przez nadzieję, że kiedyś znajdzie Kivuliego. I oto stał on przed nią, a słabe serduszko samicy rozpalone było szczęściem. - Nie martw się, w końcu jesteśmy razem! - uśmiechnęła się nikle, na tyle mocno na ile potrafiła, po czym usiadła, nieco już zmęczona. Ekscytacja zabierała jej więcej energii, niż powinna była przeznaczyć na to spotkanie. - Myślisz, że mnie też przyjmą? Czy to nie jest niebezpieczne? A co, jeśli znów skończymy tak, jak... - przerwała nagle i wyraźnie osowiała na wspomnienie rodziców. Zupełnie inaczej radziła sobie na wspomnienie o nich niż jej brat, który wydawał się był zapomnieć o niej i o rodzicach. Mimo to Ravi była zaślepiona przywiązaniem do brązowego i nie zauważała tego. Mogło to być dla niego przytłaczające. Nie dokończyła swej wypowiedzi i opuściła tylko łebek. Nie płakała jednak. To nie była chwila, podczas której powinna się smucić. Poza tym wydawało się, że powoli przyzwyczajał się do tego faktu. |