Baobab u stóp Złotej Skały - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49) +--- Dział: Złota Skała (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=50) +--- Wątek: Baobab u stóp Złotej Skały (/showthread.php?tid=70) |
RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ariusz - 17-07-2013 Malec na widok uniesionej, gotowej do zdzielenia go łapy przeraził się tylko jeszcze bardziej, rozszerzył ze strachu oczy, po czym je zamknął i odwrócił łebek. Jednak uderzenie nie nastąpiło, za to padło pytanie, tuż po tąpnięciu łapy samca o ziemię. Goryl? O dziwo maluch wiedział co to za zwierzę, jego rodzina dużo się przemieszczała, a liczni jej członkowie dzielili się swymi przeżyciami z innymi, a akurat jakiś przybrany wuj opowiadał coś kiedyś o gorylu. Goryl. Ponoć wielkie to, czarne i dla kogoś takiego jak on-szalenie niebezpieczne. Otwarł oczy i znów zwrócił wzrok na lwa, cofając się z pół kroku. - Y-ym -zaprzeczył kiwając nieco łepkiem przecząco. Potem to on zadał pytanie- G,goryl? P,panoszy się tu jakiś?- Spytał z niemal rozpaczą w głosie. Jakby mu nie wystarczyło to co się dotąd zdarzyło. Jeszcze musiał tu być jakiś goryl. Gdy samiec podszedł do niego, czarnulek znów przywarł do gruntu ze strachu, a gdy szorstki jęzor przejechał boleśnie po jego ranie, ten zacisnął ślepia, zmarszczył nos i skulił uszy, jednak wydał z siebie tylko cichy dźwięk będący czymś pomiędzy syknięciem a jęknięciem. Otwarł jedno oko, potem drugie, nieznacznie uniósł uszka. W jego spojrzeniu skierowanym na lwa już nie było tyle przestrachu co jeszcze przed chwilą. Oczywiście, bał się, ale szary stał się na ten moment czymś w rodzaju jego autorytetu. I może teraz jako autorytet się spełnić albo zawieść. Gdy usłyszał słowa samicy jego uszka uniosły się nieco bardziej, zerknął na nią, uniósł nieznacznie łebek. Na ostatnie postawione mu pytanie nie potrafił odpowiedzieć, ale wyglądał jakby się po nim na powrót zmartwił i posmutniał. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Nkiruma - 17-07-2013 - Przewodzimy. Tak. Nkiruma odparł Neali na jej ostatnie pytanie, zresztą nie do końca wypowiedziane, patrząc z namysłem na młodego. Wiedział, co ma zrobić. Co musi zrobić. W końcu przewodzi tym ziemiom, tak jak właśnie jej powiedział - a dopóki nie pozna woli Księżyca, musi zatrzymać młodego przy sobie. Nie wolno ignorować boskiej woli Srebrzystości. Zielone oczy wpatrywały się w niego z oczekiwaniem, zerkając także na towarzyszącą mu samicę. Młody milczał, pozostawiając wszystko ciężarowi dziecięcego spojrzenia. - Umyj mu ranę do końca. Dziękuję. Lew wstrząsnął grzywą, wydając lwicy polecenie w sposób naturalny, jakby przynależała do jego stada lub podlegała mu w jakikolwiek sposób. Z drugiej strony sama zaoferowała pomoc, a nic innego nie mogła teraz zrobić dla malca. Sama była jeszcze niedorosła i na tyle, na ile znał lwice, pewnie jeszcze nie miała własnego miotu. A on miał komu powierzyć lwiątko. - Masz jakieś imię, synu? Przysiadł na zadzie, oplatając ogonem łapy. Końcówka ogona kiwała się jednak leniwie w takt myśli przepływających przez jasny łeb. Odezwał się dopiero po dłuższej chwili. - Panoszy się tu goryl, który rani młodszych i słabszych od siebie. Dlatego od tej chwili jesteś pod moją opieką i ochroną, dopóki nie znajdziemy twojego stada lub do momentu, w którym nie ukończysz roku. Jeśli pozostaniesz tu aż tak długo, sam zadecydujesz, czego chcesz później. A to, że opieka Nkirumy nie oznaczała bynajmniej frajdy i zabaw, miało zostać dopiero przed Ariuszem odkryte. Lew nie zadawał mu pytania, nie dał w ogóle cienia szansy na sprzeciw - od tego był dorosły i odpowiedzialny, by podejmować słuszne decyzje za tych, którzy nie byli jeszcze do tego zdolni. Poza tym wyraźnie zaznaczył, że rodzice mają do lewka pierwszeństwo. Jeśli się po niego nie pojawią, to znaczy, że słusznie odebrał im potomka. Przeniósł wzrok na Nealę, gdy skończył mówić. Jakby się spodziewał, że komentarz padnie właśnie z jej strony. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Naema - 18-07-2013 Z jej zaś strony nie była cienia sprzeciwu, jakby i ona rozumiała znaczenie słów kierowane do młodego, ale także w pewnym stopniu zgadzała się z nimi,a czego oznaką miało być skiniecie głową. Nie zamierzała się także wycofać z wykonania polecenia. W końcu jak sam zauważył zaoferowała pomoc, nawet jeżeli jej doświadczenie z postępowaniem z lwiatkami było znikome. Wychowana w stadzie w jakim jedynym młodym była ona, zaś całą resztę stanowiły podstarzałe lwy, powoli chylące się już ku śmierci. Może choć tyle zrobić dla malca jak wyczyszczenie rany. -Będzie trochę szczypało-uprzedziła Ariusz'a, pochylając się nad nim, ale i ostrożnie zgarnąć go bliżej siebie łapą- Postaram się delikatnie obmyć ranę ale jeśli będzie bolało, nie bój się powiedzieć, wtedy przestane-dodała ciepło, lekko trącając go nosem w policzek. No to najwyższa pora zabrać się za oczyszczenie rany, co Neala uczyniła z niezwykłą ostrożnością,kątem oka zerkając na pyszczek lwiątka, by sprawdzić jego reakcje. Nie chciała zadawać mu większego bólu niż było to koniecznie, zważając na to ze i tak malec był wystarczająco przestraszony. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ariusz - 18-07-2013 -Ariusz. Mówiono mi też Ari - odrzekł posłusznie, podnosząc się do pozycji siedzącej. Gdy podeszła do niego samica, posłusznie dał się przyciągnąć łapą, a potem wylizać, nie okazując po sobie oznak bólu, czasem tylko lekko zmarszczył nos. Gdy skończyła, uśmiechnął się do niej nieznacznie, spojrzeniem chcąc przekazać swą wdzięczność. Gdy samiec ponownie się odezwał malec na powrót usiadł wyprostowany i patrzył na niego, słuchając każdego słowa bardzo uważnie. Uczono go, by szanować starszych od siebie, co weszło mu w krew. -Ja... ja bardzo dziękuję-rzekł szczerze gdy lew skończył mówić. Nie spodziewał się, że ktoś się nim zajmie, szczególnie ktoś w kogo plecy przyfasolił jeszcze przed chwilą. Jego spojrzenie zwrócone na Nkirumę było przepełnione szacunkiem, wdzięcznością i całkowitym oddaniem. Uśmiechnął się nieco bardziej, wciąż siedząc niemal na baczność, po czym spuścił wzrok na moment -jednak mojego stada chyba nie warto szukać -zwrócił wzrok na lwa- moja mama zginęła na polowaniu, a reszta stada nie uznała nigdy mojego ojca, więc i mnie jako członka. Po jej śmierci zostałem wygnany. Myślałem, że na pewną śmierć-uśmiechnął się do lwa. Nie obchodziło go jak trudno teraz będzie, prawdopodobnie zawdzięczał mu życie. Czuł się przeszczęśliwy, mimo, że go wszystko bolało, po ataku hien, biegu i nadmiarze emocji. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Nkiruma - 20-07-2013 Nkiruma z zadowoleniem obserwował, jak Neala bierze się do pracy; starała się o delikatność, na co on nie potrafił się zdobyć wobec obcego lwiątka, i była przy tym uważna i dokładna. Napięcie wytwarzane przez niego opadło, gdy podjął ostatecznie decyzję, co myśli o tej dwójce. Nie byli rywalami - ani w sensie dosłownym, ani bardziej metaforycznym, jako ukryte zagrożenie czekające na wybuch - więc nie musiał zachowywać wobec nich postawy obronnej. W jego sylwetce znalazło to ujście w rozluźnieniu niektórych mięśni, zwłaszcza grzbietu, choć pozostał wyprostowany. Uśmiechnął się nagle do jakiejś myśli. - Chyba i ja powinienem się przedstawić, prawda? Jestem Nkiruma. A twoją sprawę, Ariuszu, uważam za zawieszoną. Skoro nie masz dokąd wracać, zostajesz z nami. Przebywasz teraz na terenie stada Srebrnego Księżyca; jeśli zechcesz się oddalić, pamiętaj, by powołać się na mnie. Owszem, posługiwał się językiem dość krępującym, uroczystym, jednak robił to płynnie i lekko, jakby używał go na co dzień. Przechylił łeb w momencie, gdy wspomniał o odchodzeniu teraz - niby dokąd, niby gdzie; dlatego był jakoś dziwnie pewien, że póki co Ariusz pozostanie z nimi. Tam, gdzie miał iluzję bezpieczeństwa. - Czy macie jeszcze jakieś pytania? RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ariusz - 20-07-2013 Mały uśmiechnął się do lwa, szczególnie iż zauważył, że początkowe napięcie zniknęło. -tak jest- odrzekł spokojnie na słowa Nkirumy, dając też znać, że zrozumiał. I samiec mial całkowitą rację, Ari nie miał najmniejszego zamiaru nigdzie odchodzić, czuł się przy nim bezpiecznie. Był też zmęczony, najchętniej by się położył spać, ale tak przecież nie wypada, szczególnie jakby lew miałby w związku z nim w najbliższym czasie jakieś plany. Hm, czy ma jakieś pytania? W zasadzie to... -Ja... może... w jaki sposób mam się do pana zwracać?- spytał niewinnie. Per pan, po imieniu, czy może po tytule? Wolał wiedzieć, by nie urazić niczyjej dumy. Powieki mu nieznacznie opadły, lecz zaraz przywołał się do porządku. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Naema - 23-07-2013 Gdy tylko zakończyło zabieg, lwica zadowolona ostrożnie trąciła nosem tył główki Ariusza, po czym podniosła łeb, posyłając i odrobinę owego ciepła w kierunku Nkirumy, jaki i w tym wypadku wiązał się z jakże szczęśliwego zakończenia. A ona mająca skłonności do optymizmu, rozpogodziła się. Pokręciła tez głową, z jej strony nie będzie już pytań, uznała także ze skoro wszyscy przedstawili się najwyższa pora aby i ona nie pozostała anonimowa -Neala-wypowiedziała swe imię -Wydaje mi się ze i ja jeszcze się nie przedstawiłam, a nie wypadało skoro i ja już poznałam pana jak i Aruisza imię -dodała, w międzyczasie podnosząc się. Chyba najwyższa pora aby zbierała się. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Nkiruma - 25-07-2013 - Nkiruma, po prostu. Tego pytania się nie spodziewał, choć mógł. Lekkie zaskoczenie zmąciło przez chwilę oblicze lwa, które za chwilę rozjaśniło się w tym samym uprzejmym uśmiechu. - Jak rozumiem, możesz chodzić pomimo tej rany. Pójdziemy teraz do innych Srebrnych, poszukamy medyka, Ariuszu. Należy cię opatrzyć, nim wdadzą się choroby. Wyrażał się wprost, co chyba nie powinno nikogo dziwić, nie mając na względzie tego, że czteromiesięczne lwiątko może się przestraszyć. Mówił ktoś już, że Nkiruma jest trenerem i przewodnikiem, ale nie opiekunem? Miał pełną rację. - Nealo, jeśli zechcesz nam towarzyszyć, jesteś mile widziana. W przeciwnym wypadku bądź zdrowa i uważaj na goryla. Wstał, pozdrowił samicę skinieniem łba i zachęcił Ariusza do uczynienia tego samego. Im szybciej przesiąknie dobrym wychowaniem, tym lepiej dla niego. Potem ruszył, czekając z uprzejmości tylko tyle, by usłyszeć odpowiedź Neali. Ich kierunkiem była Złota Skała - tam spodziewał się zastać któregoś z medyków. z/t RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Ariusz - 26-07-2013 Ariusz ponownie skinął łepkiem dając znać, że rozumie i zamierza się podporządkować. Absolutnie nie przeszkadzał mu sposób wyrażania się Nkirumy. Jak mogło mu przeszkadzać cokolwiek w osobie, która wzięła go pod swe skrzydła? Gdy lew wstał, mały zrobił to samo i naśladując go skinął łepkiem w stronę Neali z uśmiechem. Gdy Nkiruruma ruszył lwiątko ruszyło za nim, idąc na wysokości jego łopatki. Musiał nadganiać tempo na swoich krótkich kocich łapciach, ale nie wyglądał na zmartwionego tym faktem. Obawiał się nieco spotkania z resztą stada, bał się, że i tu nie będzie zaakceptowany. Ale ma Nkirumę. Tu ma czyjeś wstawiennictwo. z/t RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Zaraza - 29-07-2013 Nad Baobabem u z sto Złotej skały zawędrowały 3 postacie. Lwa, samca i malutkiego lwiątka niesionego przez matkę w pysku. Położyli małą Zarazę właśnie pod nim by słońce ją nie zabiło. I odeszli cicho odchodząc w jakimś nieznanym kierunku nie żegnając się z córką. Mała miała 2 miesiące. Zaczęła się śmiać jak małe dziecko i łapką trącała trawę. Uradowana zamknęła powieki nasłuchując szelestu traw. Na pewno mama i tata zaraz się pojawią. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Naema - 30-07-2013 Nie zdążyła odjeść, skorzystać z zaproszenia Nkirumy, gdy była świadkiem nie codziennego widowiska. Rozłamu rodziny...Czy może lwiątko które zostało przed chwilą położone zostanie przez nich zabrane. Zabawne że zignorowali ją, a ona przecież wyjątkowo stała się ukryć swej obecności,para mogła spokojnie dostrzec że przy baobabie znajdowała się obca lwica. Czy w takim razie byli świadomi konsekwencji? To ze mogła zabić ich dziecko. Świat bywa okrutny, nie każdy jest na tyle miłosierny by sierocie pozwolić żyć. Przeżyją najsilniejsi, prosta zasada o której i Neala miała pojecie. -Hej! Zaczekajcie!-zawołała za obcymi, czyniąc kilka kroków za oddalająca się dwójką lwów, ale nie odeszła za daleko od drzewa. Słysząc dziecięcy śmiech zatrzymała się,zerknęła za siebie, odczuwając niepokój. Cholera Wciąż pamiętała i ostrzeżenia kapłana, czy w takim razie powinna zabrać lwiątko? Problem w tym, że ona nie jest wstanie zając się takim malcem. Może powinna odejść? Jedna myśl jaką szybko odegnała, nie była by wstanie zostawić na pewną śmierć dziecka, wprawdzie dalej czarno widzi zamiar jakiejkolwiek opieki, ale nie porzuci jej. Puki co zostanie, poczeka chwilę, jeśli rodzice malca nie wrócą, wtedy zadecyduje co uczyni. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Zaraza - 30-07-2013 Będąc małym szkrabem potrafiła jedynie odczuwać zapachy, widzieć i wydawać pojedyncze dźwięki. Na widok nadchodzącego lwa pomyślała że to mama i radośnie zapiszczała. Ale gdy sylwetka zjawiła się mała nie poznała. To nie mama jakaś pani. Przyglądała się jej zaciekawionymi oczami ssąc łapę jak smoczka. Pachniała inaczej jak mama, oraz inaczej wyglądała. /Przepraszam w tym momencie wena mi padła <3/ RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Naema - 30-07-2013 -Poczekamy jeszcze chwilę, może wrócą-mruknęła mało przekonująco, zdając sobie sprawę że są marne szanse aby i mała zrozumiała znaczenie słów, żeby była świadoma że jej rodzice właśnie ją porzucili, za opiekunkę dostając młodą niedoświadczoną w opiece nad dziećmi samice, całkiem jej obcą. A Neala dalej miała co do lwiczki mieszane uczucia, w prawdzie została, w prawdzie siedziała teraz przy niej , z początku podchodząc ostrożnie do miejsca gdzie znajdowała się Zaraza, jednocześnie starając się przy tym jej nie przestraszyć. Dlatego nie małym zaskoczeniem była dla niej reakcja malucha, radosna nie okazującego cienia lęku. Cichutkie westchnienie opuściło pysk jasnej,a ta spojrzała na samiczkę, obecnie ssącą własną łapę. -I co ja mam z tobą zrobić-powiedziała cicho, długa kita ogona nakrywając łepek Zarazy RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Zaraza - 30-07-2013 Mała nie bała się, głównie chyba na widok lwów i krewnych jakich ją otaczali .Na słowa lwicy nie zareagowała zbytnio bo jak? Nie rozumie co mówią lwy. Zainteresował ją z kolei koniuszek ogona Neali zakrywający jej łepek. Mała spryciara chwyciła go łapkami i ssała go niczym smoczek. Powoli uspokajała się wpatrując się w lwicę zaciekawionymi oczami. RE: Baobab u stóp Złotej Skały - Naema - 30-07-2013 Czas mijał, a dla niej stawało się coraz jaśniejsze że rodzice lwiątka nie powrócą, gasząc tlącą się ostatkiem sił iskierkę nadziei że może jednak instynkt rodzicielski wystarczy aby zmienili decyzje. A jednak nikt się nie zjawił,a Neala coraz mocniej zaczynała odczuwać ciężar jaki może spocząć na niej a na który poczynała się godzić. Tyle że jeden problem zacznie rodzić kolejny. Nie karmiła mlekiem, nie wiedziała czy Zaraza może już spożywać mięso, co raczej zdawało się mało prawdopodobne. W takim razie skąd wytrzaśnie mleko? Czy jest tutaj jakaś matka która była by skłonna wykarmić jeszcze jedno dziecko? Na dodatek całkiem obce? Nie. Powinna przestać. Im dłużej zaczynała nad tym myśleć, tym coraz mocniej poczynała żałować że siłą nie zatrzymała rodziców malucha. Miała także za miękkie serce aby pozostawić lwiątko samo sobie. Lwica kolejny raz zerknęła na malca, poruszając tez kita ogona -Jesteś głodna? -mruknęła spodziewając się że tak, malec od dłuższego czasu ssał własne place, by przenieść zainteresowanie na jej kitę ogona jaką zresztą sama podsunęła pod sam jej nosek. |