Król Lew PBF
Lodowe jezioro - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Śnieżny Las (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=78)
+--- Wątek: Lodowe jezioro (/showthread.php?tid=93)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14


RE: Lodowe jezioro - Eclair - 06-11-2012

Skinął łbem Kaidi dziękując tym gestem za komplement. Może nawet na jego pysku pojawił się cień uśmiechu, ale to mógł być tylko jakiś tik czy co innego. Szybko jednak skierował swoją uwagę w stronę czarnej lwicy. Swoim iście lodowatym, obojętnym spojrzeniem z uwagą lustrował jej sylwetkę. Kimkolwiek była nie wydała się niebezpieczna, niepoczytalna ani nawet nieprzewidywalna, aczkolwiek, Ekler, pamiętaj że pozory mogą mylić. Zastrzygł uchem. Momentami mogło się wydawać że patrzy dość pogardliwie, ale to chyba bardziej zależy od tego jak kto odczytuje emocje.
- Nie miałem zamiaru. - odparł beznamiętnie. Jakby to było jego celem z pewnością od razu skoczyłby jej do gardła albo... on nawet nie wie po co miałby nawiązywać jakikolwiek kontakt fizyczny z drugą istotą. To go w zasadzie odpychało. - Czekasz tu na kogoś? Chyba nie przeszkadzamy, prawda?
Może tutaj chwileczkę dłużej zatrzymam się nad tonem tej wypowiedzi. To nie było pytanie wbrew temu, że na jego końcu powinien i znalazł się taki, a nie inny znak interpunkcyjny. To była perswazja. Eklera nie obchodziło to, czy on jej wadzi w jakikolwiek sposób, czy jest tu tylko intruzem - on raczej pragnął wyjaśnienia z jakiego powodu ona się tu znalazła. Tak jest, bądź panem sytuacji. Ale niech ci się przy tej okazji łapa nie powinie, stary. Bo może się okazać że wkroczyłeś na nie swój teren. Uniósł lekko brew w oczekiwaniu na odpowiedź.


RE: Lodowe jezioro - Kaidi - 07-11-2012

Kaidi oparła się przednimi łapami o pień drzewa i leniwie się przeciągnęła, wbijając w ten sposób pazury w głąb kory. Nie była to tablica, a więc i dźwięk nie był aż tak okropny. Brązowa wywaliła jęzor na wierzch i pogardliwie uśmiechnęła się w stronę czarnej. Nie obchodziło jej wcale jak niekulturalnie zachowała się w tej sytuacji i czy miała w ogóle jakiś powód, żeby zachować się tak czy inaczej. Może i czarna samotniczka mogła być jakąś krwawą zbrodniarką, ale raczej na taką nie wyglądała. Czasami Skalna swoim zachowaniem zaprzeczała własnym myślom, ale taki właśnie był to typ lwa. Po kilku chwilach odsunęła się od pnia drzewa i zaczęła krążyć w pobliżu mieszańca i niebieskookiej. Po kilku minutach znudziło jej się takie "śledzenie" każdego ich ruchu więc postanowiła odejść, odpocząć chociaż przez moment.
-Do zobaczenia. Skinęła łbem i z zadziornym uśmieszkiem namalowanym na pysku wybyła ze Śnieżnego Lasu. Temperatura tutaj panująca nie zachęcała brązowej do zostania w tym miejscu o kilka minut dłużej.

[z.t]


RE: Lodowe jezioro - Nani - 09-11-2012

//przepraszam ostatnio nie mam weny, zboirę się i napiszę. Potrzebuje trochę czasu.//


RE: Lodowe jezioro - Miles - 04-02-2013

Okropne uczucie... Takie dręczące... Wrócić na ziemie, które niegdyś były Twoje. Znikasz i po powrocie zauważasz, że został tylko jeden wielki bajzel, jeden wielki chlew. I to praktycznie z twojej winy.
Długogrzywy samiec lwa kroczył po jasnym puchu, znanym pod nazwą "śnieg". Kroki stawiał ostrożnie i jakby z jakąś odrazą, a zarazem bojaźnią. Wstyd było mu tu wracać... Na tereny własnego stada... Znaczy już nie stada... Bo przecież te upadło. Nie pachniałoby tymi typami, których jednak słusznie podejrzewał. Co go naszło by tak po prostu zostawić to wszystko... Było parę istnień, które polegało na nim... I Oxena... Mała, czekoladowa hybryda...
Biało-pomarańczowy nos zmarszczył się na to wspomnienie, a z pyska ukazały się lśniące kły, gotowe rozszarpać teraz każdego, kto stanąłby na jego drodze. I nagle jakby ktoś stanął parę metrów przed nim - rzucił się do przodu, zamachnąwszy się łapami, chcąc zaatakować niewidzialnego przeciwnika. Z gardła samca wydobył się ryk, a zaraz po tym żałosny, pełen skruchy krzyk osoby przeżywającej wewnętrzne katusze. Powtórzyło się to parę razy, niszcząc harmonijne leżący śnieg, spoczywający i dający urok całemu tutejszemu widokowi. Po chwili panował tu już tylko bałagan. Obserwator mógłby teraz stwierdzić, że stoczyła się tu jakaś walka, tyle że niekrwawa...
Samiec pochylał się teraz nad lodowym lustrem, odbijającym jego przepełniony gniewem pysk. Dyszał głośno przez zęby, spuszczając niżej łeb, nie mogąc dłużej na siebie patrzeć. Trwał tak tylko chwilkę, ponieważ raz jeszcze wybuchnął krzykiem, traktując agresywnie pazurami zamarzniętą wodę. I to by było na tyle, ponieważ zaczął kaszleć paskudnie jakby to się czymś zakrztusił. Tak wykaszlawszy duszę, przysiadł na zadzie i spuścił na powrót pysk, pozwalając swojej grzywie przysłonić na tą chwilę wszystko i wszystkich.


RE: Lodowe jezioro - Kovasa - 04-02-2013

Czy tu przyszła? Nie. Ona nigdy tego miejsca nie opuściła. Naturalnie polowała na drobną zwierzynę w pobliżu, ale zawsze wracała właśnie tutaj.. Nocowała w grocie, w której kiedyś leżała z Miles'em. Lodowaty chłód, brak odpowiedniego pożywienia oraz ciągłe patrolowanie tych terenów w nadziei, że spotka kogoś kogo zna.. fakt to może oznaka ogromnej lojalności i oddania... może nawet miłości, którą żywiła do tego wesołka... Ale źle odbiło się to na jej zdrowiu. Była wychudzona... widać było kości... skóra wisiała mimo tak umięśnionego ciała.. Nie miała za wiele siły.. naturalnie z braku porządnej diety. Pogorszył się jej także wzrok.. ślepła.. z powodu ciągłego lodowatego wiatru smagającego jej oczy. Lwy nie były stworzone do mieszkania w takim miejscu na tak długo...
Właśnie wracała z polowania.. Ledwo udało jej się złapać małego zająca.. Szła z nim powłócząc łapami z nieprzytomnym wyrazem pyska. W oczach nie było widać tych iskierek życia i radości. Kulała lekko na tylną łapę. Mróz sprawiał, że stara rana się przypominała.
Nie zauważyła Miles'a.. ba.. nawet nie wyczuła.. ale w obecnym stadium ciężko by jej było...


RE: Lodowe jezioro - Miles - 04-02-2013

Nie wiedział ile tak trwał. 10 minut? Może godzinę? Nie miało to znaczenia... Nie miał ochoty żyć. Po prostu zero motywacji. Bo co miał ze sobą począć. Miał tułać się po wolnych terenach bez celu? Może nawet natknąć się na jakiegoś byłego członka tego upadłego stada? Co wtedy miałby powiedzieć? "Sorry, tak wyszło"? To nie wchodzi w grę... Nie zniósłby tego. Dla niego już tu i teraz nie miało znaczenia. Może sobie tu zamarznąć. Pozwoli na to. Co mu tam... Bo co mu jeszcze zostało...
I nagle do jego okrytych rudawym puszkiem uszu dotarły dźwięki jakiegoś nadchodzącego osobnika. Przez chwilę było mu to obojętne. Niech se idzie, co to, raczej do niego interesu nie będzie miał. Bo co można by było chcieć od króla, który porzucił własne stado i jego członków.
I choć Miles próbował ignorować dźwięki wydawane przez przechodnia, ten począł kłaść uszy bardziej, coraz bardziej... aż do jego łba zaświtał pewien niewinny pomysł. Zamiast zamarznąć sobie tu wolno na kość, sprowokuje tego kogoś, by go zdjął z tego świata. W zaświatach dołączy do Shahaza, może tam będzie mu lepiej...
Głupi pomysł, będzie musiał jeszcze trochę się namęczyć, by zostać zaatakowanym, no ale za chwilę będzie tylko lepiej, nie? Tak więc samiec westchnął cicho, podniósł beznamiętny wzrok ku gorze i powstał na równe łapy. Przyjrzał się - jak sądził - raz ostatni na niebo, by po chwili odwrócić się i rzucić biegiem na wędrowca... którym okazała się--
- Ko-- Kovasa--!? - stanął w połowie zmierzonego dystansu, by zatrzymać się i z głównie przerażeniem patrzeć na wychudzone oblicze lwicy. To jedno słowo wypowiedział prawie szeptem, ale chyba wystarczyło to by to imię rozbrzmiało echem po białym terytorium Archanioła imieniem Shun. Stał jak wryty. Jakby już zamarzł... Patrzył na nią... Ale czy ona patrzyła na niego? Zmieniła się... strasznie... Co się z nią stało..?


RE: Lodowe jezioro - Kovasa - 04-02-2013

Czy patrzyła? Oczywiście, że nie. Martwy wzrok miała utkwiony w śniegu, który skrzypiał pod jej łapami. Zając.. chociaż maleńkie chucherko.. ciążył jej.. Nagle wypadł jej z psyka, a ona potknęła się i upadła ciężko na śnieg. Uniosła się jednak ponownie. Łopatki i biodra sterczały boleśnie, a z gardła wydobył się atak kaszlu.
Uszy jej drgnęły, gdy usłyszała swe imię. Chwilę myślała, jakby zastanawiając się czy to wiatr. Przodem stojąc a tyłem bezwładnie siedząc na śniegu uniosła zamglony lekko wzrok w stronę, z której mógł wydobyć się głos.
Ujrzała kogoś kogo widywała codziennie. Miles.. jakby nic się nie zmienił. Jej umysł od dawna płatał jej figle i robił nadzieję, że znów go ujrzy. Dlatego i teraz potraktowała to jak iluzję.
- Mimo, że jesteś iluzją to i tak dobrze cię było zobaczyć - powiedziała takim głosem, jakby odwykła od mówienie, a struny jej nieco przymarzły.
Próbowała się dźwignąć, ale tylne nogi ociągały się przed podjęciem tej decyzji. Znów schyliła się po zająca. Chwyciła go w słabe szczęki i uniosła się z jęknięciem bólu, gdy obolała łapa wreszcie stała znów prosto na śniegu.


RE: Lodowe jezioro - Miles - 04-02-2013

Ledwo mógł na nią patrzeć... Przychodziło mu to z niezmiernym trudem... No bo patrzcie co z niej zostało! Kto był za to odpowiedzialny..? Przecież to co on miał teraz przed sobą to nawet nie lwica... To jakieś widmo... Widmo które za może parę dni nie zdzierży dłużej, mając zamiar być w tym ciele.
Miles obserwując samicę i jej żałosny w podwójnym znaczeniu upadek, zmarszczył mocniej niż dotychczas brwi, chcąc jeszcze raz spróbować zwrócić na siebie jej uwagę. Chciał nawet podbiec jej pomóc, ale ta już zdążyła obdarować go tym przerażającym spojrzeniem. Nie wierząc w to co mówi, pokręcił przecząco pyskiem.
- Kovasa... Słońce... - zaczął, podchodząc ostrożnie coraz bliżej do niej, nie przestając się dziwić temu wszystkiemu co go do tej pory spotkało. Albo raczej co spotkało ją. Chciał otrzeć się o jej bark czule jak małe kocię, ale... bał się, że mógłby jej wyrządzić krzywdę. Wygląda tak krucho... Nie sposób jej teraz nie uszkodzić.
- Żadna iluzja... Z tego co wiem, jeszcze żyję... I czy iluzja przemawiała wcześniej do ciebie? Hej... spójrz na mnie... - ciągnął, próbując utrzymać z nią jakiś kontakt. Wskoczył nawet przed nią, zagradzając jej dalszą drogę.
- Hej... Spójrz-- spójrz na mnie... - rzekł, biorąc w miarę delikatnie w łapę jej pysk.


RE: Lodowe jezioro - Kovasa - 04-02-2013

Jego słowa.. brzmiały tak czule.. tak troskliwie... To prawda, że iluzje były nieme i tylko czasem powtarzały jej imię. Ponowne uniosła łeb wypuszczając zająca z pyska.
W oczach zaszkliły się łzy gdy poczuła dotyk jego łapy.
- Miles? - wydobyła z siebie z trudem głos i z nie lada wysiłkiem podeszła do niego i wtuliła w jego grzywę. Tylne nogi znów odmówiły posłuszeństwa więc siedziała.
- Miles... to ty... Miles... - powtarzała przez łzy.
Po raz pierwszy poczuła ulgę.. i radość... miała dla kogo żyć, jednak... Nie miała, jednak siły na nic więcej.
- Tęskniłam.. tak bardzo tęskniłam - ochrypły głos jej drżał.


RE: Lodowe jezioro - Miles - 05-02-2013

Odetchnął głęboko, gdy zdał sobie w końcu sprawę, że do Kovasy dotarło to co do niej mówił... Opuścił łapę i także przysiadł na zadzie, pozwalając się tulić lwicy w jego bujną grzywę. Trochę nie mógł uwierzyć, że ktoś mógł za nim tęsknić lub po prostu cieszyć się, że go widzi. Czy ta nie wiedziała co on najlepszego uczynił..? Uh, najwyraźniej nie... W ogóle od kiedy ona tu jest? Wróciła taka, czy załatwiła się do takiego stopnia tutaj? Nie dowie się jeśli jej nie zapyta... Ale nie chciał teraz tego czynić. Nie zada ani jednego pytania aż nie stwierdzi, że brązowa jest bezpieczna, że nie będzie jej groziło cokolwiek, co mogłoby jeszcze bardziej pogorszyć jej stan.
- Już... - szepnął jeszcze kojącym głosem, przytulając ją mocniej, używając łapy, którą oparł na jej barku. - Teraz już tylko będzie lepiej... - dodał, postanowiwszy jeszcze otrzeć się pyskiem o polik lwicy. Najwidoczniej będzie musiał na trochę odstawić ucieczkę od życia... Nie zostawi drugi raz czegoś, za co stał się odpowiedzialny... I--... zaraz. Jak to się w ogóle stało że oni obdarowują się takim uczuciem..? Ostatni raz jak się widzieli, byli co najwyżej w sobie zauroczeni, nieprawdaż..? Uh, Miles nie sądził, że ta mogła aż w takim stopniu za nim zatęsknić. W sumie on też zaczął, już kiedy brązowa zniknęła... prawie zupełnie jak on.
- Chodź... Znajdziemy jakieś lepsze miejsce na odpoczynek... Nie ma mowy byś pozostała tu minutę dłużej... - dodał po chwili, po czym ostrożnie wstał i raz jeszcze otarł się łbem o samicę. Następnie sam schylił się po zajęczaka, by po chwili kiwnąć w stronę, instruując różowooką, w którą ta ma iść...

[zt]


RE: Lodowe jezioro - Einar - 24-02-2013

Małe, białe łapki z trudem przedzierały się przez bezkres białego puchu, którego błękitnie ślepka nie mogły ogarnąć w całości wzrokiem. Kolejny skok, a potem jeszcze jeden stały się już stałą rutyną malca, która pomagała mu w zabiciu czasu i złośliwych wspomnień, które próbowały przez cały czas przebić jego barierę, którą je odgrodził. Odkąd znalazł się w tym dziwnym miejscu, nie mógł jakoś pozbyć się skojarzeń z jego starym domem, mimo że tam drzewa nie stały tak gęsto i blisko siebie oraz ziemi nie pokrywała, aż taka ilość białego puchu, którego Rajah nie potrafił nazwać. Był przyjemny w dotyku, cicho skrzypiał po każdym jego kolejnym skoku, będąc jakby jego jedynym towarzyszem w tym cichym miejscu. Łapki miał obolałe, pokrywało je również kilka małych ran, z których sączyła się cienkimi strużkami krew. Niektóre były świeże, niektóre już zasklepione, ale dzięki zimnu, które panowało w tym lesie udało się sprawić jakimś cudem, że posoka nie lała się już z nich tak gęsto, jak to czyniła ostatnio. Samczyk zatrzymał się przy lodowym jeziorze, zauważając je dopiero wtedy, kiedy jego łapa zaczęła się po nim ślizgać. Parsknął zdziwiony i cofnął się, wlepiając wzrok w ten dziwny krajobraz, niepodobny zupełnie do tego, do którego przyzwyczaił się ostatnimi czasy. Rozejrzał się bacznie, jakby chciał się upewnić, że jest tu zupełnie sam i legnął przy brzegu ogromnego jeziora, opierając pyszczek na poranionych łapach. Krótki odpoczynek i potem znowu ruszy dalej, a potem jeszcze dalej. Może wtedy wreszcie znajdzie jakieś miejsce, które będzie mógł nazwać domem... Kto wie?


RE: Lodowe jezioro - Corin - 27-02-2013

Corin szedł raźnym krokiem. Było mu lekko na duszy i jakoś cieszył go ten świat. Drzewa szumiały, jakieś małe stworzonka ćwierkały, świstały i jednym słowem robiły to, co zwykle. Słońce odbijało się od białego puchu, który błyszczał piękniej niż wszystko, co lew widział w swoim życiu, a przypadkowemu obserwatorowi mogło się wydawać, że kotowaty uśmiecha się do swoich własnych łap. Corin przewrócił się na bok i przyturlał. Dotknął pyskiem białego puchu. Był przyjemnie zimny. Co prawda wkrótce pewnie będzie mu zbyt zimno i mokro, ale póki co się tym nie przejmował. Biały puch tak przyjemnie chłodził łapy. Wstał, przeszedł kilka kroków, po czym nagle zesztywniał. Przed nim widział ślady dwóch lwów lub innych dużych kotów. Trop nie wyglądał mu na bardzo świeży. Już prawie nie czuł ich zapachu i zostały w sporej części zasypane przez śnieg. Mimo to Corin zatrzymał się i rozejrzał wkoło. Pustka, biała pustka. Poszedł dalej, tym razem prawie się skradając, czujnie rozglądając się na boki. Nagle zdębiał. Drzewami osłonięte przed nim rozciągało się jezioro. Wiatr tańczył z płatkami śniegu na tafli błękitnego lodu, wygrywając także melodie między liśćmi drzew. Corin tak się zachwycił pięknem jeziora, że nie zauważył małej postaci leżącej przy brzegu. - No, no. - mruknął do siebie.


RE: Lodowe jezioro - Einar - 09-03-2013

Otoczony beznadzieją i samotnością lew jakoś nie potrafił sobie wyobrazić, by móc ruszyć dalej. Nie miał już sił by wstać ani też motywacji, aby iść dalej. Nikt tam na niego nie czekał wszędzie był przepędzany, niechciany i obrzucany obelgami. Z jego oczu powoli popłynęły łzy, gdy uświadomił sobie w jak beznadziejnym znalazł się położeniu. Kremowa kita pacnęła kilka razy o ziemię, żeby w końcu się zatrzymać i znieruchomieć, poruszana jedynie drobnymi podmuchami wiatru. Ciszę tego miejsca przerwało jednak skrzypienie śniegu, a później do uszu małego doszedł głos samca. Zamrugał powoli i obrócił brązowy łeb, wpatrując się w postać, która znajdowała się dobry kawałek od niego. Nawet nie próbował się schować, uciec ani choćby wstać. Jeśli lew chce go przepędzić albo zabić niech to zrobi. Błysk, który wcześniej towarzyszył jego morskim ślepkom nagle znikł, a ciało zamieniło się w nieruchomy kamień. On już się poddał.


RE: Lodowe jezioro - Miyuki - 09-03-2013

Oni jednak nie byli jedynymi postaciami, które znajdowały się nad jeziorem. Przybyła tutaj również pewna samica. Nie przepadała za Śnieżnym Lasem. Był taki... Zimny. Zimny, głuchy, obcy i nieskazitelnie biały. W jakimś stopniu przerażało to duszę samicy. Instynkt krzyczał: "Uciekaj, to nie twój dom! Uciekaj!". Położyła nieco uszy po sobie, szła jednak dalej. Przez swoje życie nauczyła się jednej, niezwykle przydatnej cechy - opanowania. To ono pozwalało jej po prostu iść, nie oglądając się za siebie. Nie podkulić ogona. Nie uciec. Dawno już opadła w niej złość i żal na Hewę. Pozostał jedynie ból. Poczucie samotności i... Chęć bycia samą. Była po prostu smutna. Jeśli przyjrzeć się uważnie, w niebieskich oczętach błysnęłoby i zagubienie. To nie była Lwia Kraina. To była obca ziemia, wydarta pazurami i kłami hienom i zamieniona na krainę pogrzebanych wspomnień. Cmentarz pamięci, pochówek tysiąca chwil, które nie wrócą. Nic dziwnego, że nawet nie zauważyła, jak niebezpiecznie blisko zbliżyła się jeziora. Oprzytomniała dopiero wtedy, gdy poczuła, jak łapa zapada się jej w lodowatej wodzie, na co samica odskoczyła jak oparzona, prychając. Zjeżyła się, strosząc swe biszkoptowe futro. Nic złego się jednak nie stało, to jedynie woda. Lwica cofnęła się i już chciała zawrócić, gdy... Poczuła zapach krwi. Przez myśl przeszło jej, że może jakaś zwierzyna wpadła do wody i cudem się z niej wydostała. Będąc osłabiona, daleko nie zajdzie. Dlatego też lwica wzniosła łeb do góry i zaczęła węszyć, krzywiąc się przy tym. Mroźne powietrze drażniło jej nos. W dodatku zaczynała odczuwać zimno, stojąc w bezruchu. Nie czekała za wiele - po prostu ruszyła w kierunku, w którym woń zdawała się dochodzić. Przebyła niewielki pagórek, po czym jej oczom ukazał się widok jakiejś brązowej zakrwawionej kuleczki, która chyba nie żyła oraz obcego samca. Podeszła odrobinę bliżej, wciąż jednak nie mogła zidentyfikować, czym dokładnie jest brązowe stworzenie. Tym lepiej dla Corina.


RE: Lodowe jezioro - Einar - 09-03-2013

Lew nadal nie zaatakował. Cud? Szczęście? A może po prostu, zupełnie go nie obchodził? Einar nie miał co do tego żadnej pewności, ale nadal nie zamierzał podnieść się z podłoża, mimo że było one nieprzyjemnie zimne. Chłód przenikał jego wychudzone głodem i zmęczeniem ciałko, sycąc się nim i zabierając resztki ciepło. Zaczął niemal niezauważalnie drżeć, co było jedyną oznaką, że jeszcze żyje. Kolejne skrzypienie śniegu zwiastowało nadejście następnego osobnika. Sapnął i ciężko obrócił łeb w stronę dźwięku, a jego wzrok napatoczył się na sylwetkę beżowej. Jednak jego ślepia na tym nie spoczęły, a wręcz przeciwnie powędrowały wyżej, ku pysku, a potem lazurowym tęczówkom wędrowczyni. Mimo, że nie mógł wyrazić swojej prośby słowami, miał ukrytą nadzieję, że tamta go zrozumie. Pomóż mi.