Król Lew PBF
Wielki Szkielet Słonia - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Cmentarzysko Słoni (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=44)
+--- Wątek: Wielki Szkielet Słonia (/showthread.php?tid=95)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18


RE: Wielki Szkielet Słonia - Shyeiro - 28-02-2014

Widząc zastój Aresa i brak zainteresowania z jego strony, opuścił to miejsce.



/zt


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 30-06-2014

Wielki Szkielet Słonia był naprawdę wielki. Jeśli spoglądało się nań z wysokości, na jakiej znajdowała się główka zafrapowanej jego ogromem Frigg wydawał się być kolosem pochłaniającym przestrzeń nieba i horyzontu łapczywymi kęsami. Błękitnooka, mimo, iż przebywała na oznaczonych zapachem ojca terenach, nie czuła się w obecności wspomnień o żywych zbyt komfortowo. Puste oczodoły największego z umarłych spoglądały na nią złowrogo, ciosy, po których wartkimi nitkami spływała teraz deszczówka błyszczały dawnym blaskiem, a porośnięty trawą czerep wydawał się odpowiadać poruszeniem na każdy brany przez lwiczkę krok. W tym wszystkim nie chodziło o żadne zgubienie się lub oddalenie od opiekuna w imię szlachetnej dziecięcej przekory, o nie nie. Przyczyną wizyty Frigg na tych mało przyjaznych lwiątkom ziemiach było, najprawdopodobniej, drążące jej serduszko pragnienie zaimponowania tacie, a co za tym idzie, zrobienie czegoś, co robił on. Bo skoro wszystkie szkarłatne kocięta zajęte były własnymi sprawami, uniemożliwiając przeprowadzenie błękitnookiej poleconego przez Ragnara ro-ze-zna-nia, należało czym prędzej znaleźć zajęcie zastępcze; równie pożyteczne i równie odpowiedzialne. Ob-chód wydawał się być idealnym planem "B".
Więc drobniutkie łapki zaprowadziły ją aż tutaj - pomiędzy dwa kilkumetrowe, poskręcane wiekiem ciosy. Marszcząc nosek i wodząc nim nisko przy ziemi, nie bacząc na zacinający deszcz, Frigg starała się rozeznać w strukturze zapachowej okrywającej Wielki Szkielet Słonia niewidzialnym płaszczem. W momencie największego skupienia szła wzdłuż jego kręgosłupa.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 30-06-2014

Motylek był uparty i nie chciał dać się złapać. Podobnie jak żaba, jaszczurka i ptaszek, który to doprowadził lewka aż poza granice stada Vasanti. Właściwie leciał na tyle nisko, że Tobo wciąż wydawało się, że mógłby go dopaść, więc biegł za nim. Pokonywał drogę szerokimi susami, aż trafił nad przepaść i nie zdążył wyhamować. Tym sposobem samczyk sturlał się na samo dno i gdyby nie deszcz, zapewne wznieciłby przy tym tumany kurzu.
Szary lewek najpierw syknął, a potem sapnął z wielkim bólem podnosząc się. Prawa przednia łapka trochę go bolała, ale to nic, powinno samo przejść. Otrzepał się, ale to niewiele dało, bo mokra gleba oblepiła jego jasne futerko i w rezultacie cały był ubłocony.
Rozejrzał się, a gdy jego oczy zarejestrowały całą tutejszą scenerię pyszczek otworzył się lekko w niemym podziwie mieszającym się z lekkim strachem. Ruszył powoli przed siebie, wysoko podnosząc łapki, łepek miał lekko spuszczony a zmoczone zaczątki grzywy opadały mu na niebieskie oczy. Ostrożnie stąpając powoli zbliżył się do szkieletu wielkiego słonia. Chyba jeszcze nigdy w życiu nie widział niczego tak wielkiego. Stał patrząc wprost martwe oczodoły wielkoluda, czując przy tym roztaczający się wokół odór śmierci. Znów postąpił parę kroków do przodu by w końcu dostrzec, że nie jest tu sam. Właśnie zauważył inne samotne lwiątko. Może też się tutaj zagubiło? Warto się przekonać.
- Hej - powiedział ostrożnym tonem podchodząc bliżej. - Co to za dziwne miejsce?


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 30-06-2014

Zachłysnęła się powietrzem, gdy uniosła gwałtownie główkę w próbie szybkiej lokalizacji źródła hałasu. Z pobliskiego wzniesienia sturlał się srebrzysto-złoty kształt. Poruszone przez niego kości wywołały małą lawinę i gdyby nie głośno zacinający deszcz, wylegujące się na Skale Skazy lwice bez wytężania słuchu usłyszałyby, że ktoś zakłóca spokój cmentarnych duchów. Oh, na szczęście padało. Na szczęście...? Krople wody uderzały z łoskotem o czerepy słoniowatych i wypuszczały z ich oczodołów nagromadzone tam echa. Frigg wyciągnęła szyjkę, lecz podkuliła ogonek. Ciekawość względem obcego mieszała się z niepewnością wobec niespotykanych nigdzie indziej poza Cmentarzyskiem Słoni odgłosów... Lecz poza niezbyt przyjemnym dla uszu koncertem dawanym przez wydrążone czaszki nic, co tutaj się znajdowało, nie mogło zbić błekitnookiej księżniczki z pantałyku. Była u siebie. W dodatku była na ob-cho-dzie!
- To moje terytorium - powtórzyła usłyszane wcześniej od ojca określenie. Dobrze brzmiało. - Kim jesteś? - warknął wysoki głosik na dokładkę.
Wyprostowane łapki i łepek ustawiony na wysokości linii grzbietu nie prezentowały przyjaznej sylwetki. Tnący powietrze niespokojnie ogonek i obrócone w tył uszka tylko podkreślały stosunek Frigg do obcego samczyka. Cóż z tego, że była od niego o wiele mniejsza, kiedy wewnątrz jej maleńkiej duszyczki płonął płomień ojcowskiego polecenia?


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 30-06-2014

- Terytorium? - Otworzył szerzej oczy. Zatrzymał się, choć o wiele bardziej wolałby znaleźć się pod jakimś daszkiem. Na razie nie zamierzał ruszać się z miejsca. - Kto by chciał takie terytorium?
Ponownie się rozejrzał i nadal nie rozumiał, jak ktoś może mieszkać w takich warunkach. Poza tym na pewno nie było tu żadnej zwierzyny poza owadami, jaszczurkami i gryzoniami. Niemniej zastanawiał się też od kiedy to takie lwiątko może być właścicielem jakiejś ziemi. Oczywiście poddawał wątpliwości możliwość iż niebieskooka jest panią tego terytorium. W każdym razie nie w tym wieku.
- Nie widzę dorosłych - zauważył przenosząc spojrzenie na Frigg. Widział jej postawę, ale przyglądał się lwiczce uważnie przekręcając łepek raz w prawo, raz w lewo. Ocenił, że była młodsza, mniejsza od niego. Zresztą Tobo miał już nawet zaczątki grzywy! Jeszcze trzy miesiące i nie będzie już takim maleńkim lwiątkiem.
- Jestem Tobo - przedstawił się skoro samiczka już o to zapytała. Liczył oczywiście, że zrewanżuje mu się tym samym, a jeśli nie to i tak ją zapyta.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 01-07-2014

Przyjazne nastawienie lwiątka zupełnie nie przystawało do tonu, w jaki wpadła roszcząca sobie prawo do własności nad Cmentarzyskiem Frigg. Pierwsze pytanie, jakie usłyszała zupełnie zbiło ją z tropu. Oczywiście, że ten konkretny kawałek włości Ragnara do najpiękniejszych nie należał, jednak nawet sawanny leżące po tej stronie granicy cieszyły się mniej urodzajną glebą i mniejszą obfitością roślinności niż te należące do Lwioziemskich sąsiadów. Lecz o tym Frigg nie miała pojęcia. Nie znała innej ziemi poza tą, po której wydreptywała swoje dzieciństwo. Dlatego pytanie Tobo wzięła sobie głęboko do serca i przetworzywszy ją przez przedstawione wyżej dane, wypluła oschłą, podkreśloną ściągnięciem brwi odpowiedź:
- Moja rodzina by chciała. I ja bym chciała. To najlepsze terytorium.
Fuknęła i potrząsnęła główką. Strącone z noska krople wylądowały na pyszczku Tobo, w którego stronę błękitnooka postąpiła teraz cztery kroczki. Dopiero teraz poczuła, że jej łapki są bardzo miękkie i zmniejszają odległość od złotogrzywego bardzo, bardzo niepewnie. Rozpoczęcie wewnętrznej debaty nad tym, czy intencje Tobo były raczej przyjazne, czy nie, wpędziło Frigg w niemałe zakłopotanie. Jego odzwierciedlenie po części zdołała zawrzeć w niepewnej i niezachęcającej propozycji:
- Możesz wrócić do siebie, jeśli tu ci się nie podoba... No bo nie ma tu dorosłych, faktycznie - potwierdziła tę, w jej mniemaniu, kluczową kwestię rozstrzygającą, czy dane terytorium jest "dobre", czy "złe". Jej wypowiedź zaczęła nabierać tempa i swobody, ale nie straciła z przemądrzałego tonu, jakby celem kremowej kluski stało się przedstawienie Tobo Cmentarzyska Słoni w samych superlatywach: - ale to chyba lepiej, prawda? JA tak myślę. Bardzo lubię moją mamę, ale jak ciągle patrzy, to nie mogę na przykład wspinać się zbyt wysoko. A tutaj jest dużo miejsc do wspinania. No i można się tam schować, w tym oku. No bo pada.
Nie zmieniła pozycji i zapomniała, że wypadałoby wskazać złotogrzywemu rzeczone oko. Patrząc na niego spode łebka, dodała:
- Jestem Frigg.
Błękitne oczka zdawały się powiększać i powiększać i przewiercać w wyczekiwaniu duszyczkę stojącego naprzeciwko Tobo na wylot.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 01-07-2014

Dostrzegł to jej niezadowolenie, ale on zdecydowanie bardziej jednak wolał zielone sawanny no i zwykle to właśnie w ich otoczeniu przebywał. Tutaj było mrocznie i ponuro, atmosfera zdecydowanie nie pasowała samczykowi do dobrej zabawy.
- Tu nawet nie ma na co polować - wzruszył swoimi lwimi ramionkami. - Tam gdzie obecnie mieszkam jest dużo ładniej.
Oczywiście musiał zakwestionować to, że te tereny były niby najlepsze. Tobo należy do szczerych szczyli, no i miał porównanie w przeciwieństwie do Frigg.
Pomijając, że czuł się tutaj nieswojo, to jego postawa raczej nie zdradzała złych zamiarów. Przeciwnie, był pozytywnie nastawiony, może i nie zupełnie przyjaźnie, coby od razu rzucać się w wir zabaw, ale jednak pozytywnie!
- Może nawet i chciałbym wrócić - odparł małej księżniczce na natłok jej słów. - Ale spadłem z urwiska i chyba stłukłem sobie łapę.
Na dowód, że tak się stało wystawił prawą przednią łapkę do przodu. Faktycznie cały czas bolała, może nawet za bardzo? Może nie powinien ignorować tego? Na razie jednak nie było tu żadnego dorosłego lwa, który mógłby mu w tym pomóc.
- Dobrze? Trochę tak - przytaknął. - Zwłaszcza, że są tacy dorośli, którzy chętnie by cię zjedli! Ja spotkałem takiego. Groźny był i wielki, ale ja się go tam nie boję. Ale myślę, że powinnaś słuchać mamy, wiesz? Wspinanie wysoko może być niebezpieczne.
Nie musiała wskazywać, Tobo rozejrzał się sam i dostrzegł, jak mniemał, rzeczone oko.
- Tam?


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 01-07-2014

Nie za bardzo wiedziała (właśnie z racji braku porównania), że gdzieś może być ładniej. Spierzchnięte słońcem, brunatne ziemie Szkarłatnych dla Lwioziemca musiały wydawać się mało atrakcyjne, lecz dla niej były wszystkim, co poznała.
- Tak? A gdzie ty mieszkasz?
Przykrzywiła główkę i usiadła. Lekko ściągnięte brwi jeszcze przed chwilą będące świadectwem wrogiego nastawienia teraz zaczęły wyrażać przemieszane z niedowiarstwem zainteresowanie. No bo jak to tak... żeby gdzieś mogło być... ładniej?
Popatrzyła w dół, na wyciągniętą ku niej łapkę. Nie za bardzo wiedziała jak należy się w takiej sytuacji zachować; czy bardzo-bardzo współczuć i podmuchać, czy polizać opuchliznę tak, jak robiła to zawsze mama, czy może powiedzieć, że to nic takiego i uśmiechnąć się na pocieszenie. Dlatego milczała przez chwilkę, badając srebrną łapkę wzrokiem i intensywnie myśląc nad tym, czego Tobo od niej oczekuje.
- O tak! - podniosła głosik w reakcji na słowa złotogrzywego o słuchaniu się mamy i zadarła główkę, w momencie zapominając o snutych przed sekundą rozważaniach. - Oczywiście, że trzeba jej słuchać. Taty też. Właśnie go słucham dzisiaj. Teraz - umknęła spojrzeniem gdzieś w bok, zastanawiając się, czy faktycznie wykonuje jego polecenie, czy przypadkiem nie posunęła się o kilka kroczków za daleko z tą całą swoją wyprawą na obchód. - Ale dorośli nie są groźni! Znaczy... może nie TYLKO dorośli. No bo dla mnie - nachyliła się i przeszła do konspiracyjnego szeptu - to najgorsze są Trochę-Starsze-Lwiątka. Bo dorośli są fajni, oni przed nimi chronią. Mój tata jest groźny i wielki, a moja mama umie ryczeć, wiesz? Taaak, czasem zabraniają różnych rzeczy, no ale w sumie najgorzej, jeśli ich nie ma, a są ze mną Trochę-Starsze-Lwiątka. One sobie myślą nie wiadomo co, no i są silniejsze. Wtedy dobrze, żeby był ktoś dorosły w pobliżu. No ale skoro nie ma teraz tutaj żadnych Trochę-Starszych-Lwiątek ani dorosłych, to jest ideal... hej! Ty jesteś starszy ode mnie! - wstała raptownie i cofnęła się kilka kroczków, mierząc Tobo wzrokiem od stóp do głów.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 01-07-2014

- Ja mieszkam na Lwiej Ziemi - powiedział z dumą. - Jej królowa jest taka miła! Pozwoliła mi zostać. Bo wcześniej to się tylko włóczyłem i widziałem na prawdę różne miejsca.
Usiadł sobie, no bo nie będzie przecież przemęczał łapek od stania. I tak już był cały ubrudzony, jak jeszcze ubrudzi sobie trochę tyłek to nic się nie stanie. Owinął ogonem łapki i tak siedział lekko pochylony patrząc na Frigg. Fiołkowe ślepka skupione były na postaci lwiczki a pyszczek lekko się uśmiechał. Przyjaźnie, tak właśnie chciał wyglądać Tobo.
- Słuchasz się taty siedząc w takim miejscu? Kazał ci tutaj być? No nie wiem, czy to dobre miejsce dla lwiątka - rozważał na głos to, co przyszło mu do głowy za sprawą słów małej Frigg. Kolejne jej słowa też trochę go zastanowiły, ale w sumie miał na nie odpowiedź.
- Znasz dorosłych tylko ze swojego stada, to dlatego nie znasz złych dorosłych. Mogę się założyć, że nigdy nie wyszłaś poza teren swojego stada - powiedział z pełnym przekonaniem. Oczywiście nie miał na myśli tego, by nagle namawiać młodsze lwiątko do opuszczania rzekomo bezpiecznego miejsca, no i nie przewidział też, że jego słowa mogłyby nakłonić Frigg do tego, by jednak spróbowała opuścić terytorium. Lwiątka już tak mają, pakują się w kłopoty.
- Trochę-starsze-lwiątka? A co one takiego robią? Spotkałem różne lwiątka, ale w sumie to bardziej w moim wieku. Chyba nie znam żadnych trochę-starszych-lwiątek. Hm... trzeba by jakieś poznać - pokiwał głową sam sobie przyznając rację.
- No tak, jestem starszy. Dopiero teraz to zauważyłaś? Ale ja nie jestem groźny!


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 01-07-2014

- Nie jesteś groźny, bo starsi nie są groźni - sprostowała lekko urażonym tonem. - Starsi są po prostu we wszystkim lepsi.
Posadziła swój tyłeczek z powrotem na ziemi i zamyśliła się nad wcześniejszym wtrąceniem rozmówcy.
- Mój tata jest przywódcą, więc pozwala mi robić takie rzeczy, których inne lwiątka nie muszą robić. Mam swoje obowiązki - uniosła dumnie główkę i z powstrzymywanym uśmiechem, starając się nadać swojemu puchatemu, dziecięcemu pyszczkowi nieco powagi, popatrzyła na Tobo z góry - które chcę wykonywać jak najlepiej. Biorąc to pod uwagę nie wiem, czy powinnam ci pozwolić dalej się tu wałęsać.
Zamilkła na chwilę i przyjrzała się bacznie złotogrzywemu, jakby za moment miała zdecydować o jego dalszym losie. W ostatniej chwili, zaraz przed tym, jak miała otworzyć pyszczek i oznajmić, że najlepiej będzie, jeśli jej nowy, jeszcze w gruncie rzeczy niepoznany kolega opuści Cmentarzysko, uświadomiła sobie, że stoi przed nią niepowtarzalna okazja do przeprowadzenia rozeznania. I to jakiego rozeznania! Od razu się ożywiła i gestykulując żywo prawą łapką, rozpoczęła rzeczowy instruktarz:
- Em... no dobra. Ale musisz być przy mnie, nie możesz się oddalać, rozumiesz? Podczas obchodu wyczułam w powietrzu jakiś dziwny zapach... to był duży samiec, nigdy wcześniej nie spotkałam jego zapachu, więc pewnie jest obcy. Nie chciałabym go spotkać. Nie chciałabym, żebyś ty go spotkał, jeśli byś chciał wrócić na emmm... powiedziałeś, że mieszkasz na Lwiej Ziemi? To daleko stąd? Kiedy musisz wracać? Bo ja bym poszła w stronę tamtego wzgórza, tam jeszcze dzisiaj nie byłam, mógłbyś pójść ze mną.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 02-07-2014

- Skoro tak uważasz Frigg, to pewnie w jakimś stopniu jest to prawdą - odparł. - Ale ja wiem swoje. Tylko dorośli z twojego stada są dla ciebie niegroźni, ale wszyscy inni mogą tacy być. Tata kiedyś mnie ostrzegał i miał rację. Lwiątko nie ma szans z dużym lwem.
Uśmiechnął się nieco szerzej widząc jej nadęty pyszczek, oczka przepełnione dumą i ta potrzeba grania poważnej osoby. Tobo w przeciwieństwie do Frigg był rozluźniony i otwarty. Może dlatego, że nie miał być z czego dumnym? Nie był chyba synem króla ani przywódcy, tak przynajmniej mu się wydawało, chociaż jego rodzice, on i jego brat stanowili jedynych członków stada. Był synem podróżnika, włóczykija i jego ukochanej, która postanowiła porzucić dla niego rodzinę. Najwspanialsza istota jaką pamiętał. Nie był więc księciem, jedynie kimś zwykłym, prostym i zwyczajnym. Po ojcu jednak odziedziczył charakter powsinogi.
- Daj spokój. Nie wolałabyś się pobawić? - Zapytał podnosząc się z siadu na cztery łapy. Może i był starszy, ale zdecydowanie nie wyrósł jeszcze z zabaw. Może samczyki wolniej dorastają? A może to zwyczajnie normalne w tym wieku?
- Nie, to nie tak daleko. Byłem na Lwiej Ziemi jeszcze jakiś czas zanim spadłem z urwiska. Gdyby się tam wdrapać? Pewnie byłoby niedaleko. No a co do obchodu. To jak chcesz mogę ci towarzyszyć. Księżniczka chyba nie powinna chodzić sama, prawda? Nie w niebezpieczne miejsca? Bo jesteś, księżniczką, prawda?


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 02-07-2014

- No tak - przytaknęła i zachwycona użytą przez Tobo frazą, powtórzyła ją cichutko pod noskiem: - lwiątka nie mają szans z dużymi lwami... ach! Pobawić się? - skrzywiła mordkę. - Nie masz żadnych obowiązków, tam, na tej Lwiej Ziemi?
I ona się podniosła, po prawdzie zupełnie nad tym nie panując, ot tak, po prostu naśladując ruch złotogrzywego. Przekrzywiła główkę i zapatrzyła się w jego fiołkowe ślepka z zainteresowaniem. Był zupełnie inny niż Szyszki. Szyszki patrzyły na swoje nakrapiane noski i zawsze szeptały coś między sobą. Może każda z osobna byłaby dobrym kompanem do zabaw, lecz zespolone w duecie tworzyły ciężką do sforsowania twierdzę. Tymczasem Tobo, mimo, iż był Trochę-Starszym-Lwiątkiem, nie wyglądał na kogoś, kto chciałby udowodnić Frigg jej dziecięcą niezdarność. (Oj, a jak dobrze wiemy, na tym punkcie to nadmuchane powagą lwiątko było bardzo przewrażliwione.)
- Oh, w ogóle nie rozumiesz - oznajmiła pełnym wyrozumiałości tonem, potrząsając łebkiem i zaciskając wargi. - Mój tata jest przywódcą i chodzi wszędzie ZUPEŁNIE sam. Nawet w niebezpieczne miejsca! Tak właśnie robią silne i odważne lwy. Inne zostają z Ni i się bawią...
Obróciła się i postąpiła kroczek naprzód. Zastrzygła uchem w tył, w stronę Tobo. Na jej pyszczku pojawił się wyraz głębokiego zafrasowania.
- Co tutaj robisz tak właściwie?


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 02-07-2014

- Nigdy nie mam żadnych obowiązków - wzruszył lwimi ramionkami. - Nie mam najmniejszej ochoty martwić się o obowiązki. No może poza tym, że powinienem być bardziej uważny i nie uciekać tak daleko, ale co poradzę? Jestem powsinogą tak, jak mój tata był.
Podskoczył lekko i trącił Frigg łapką zachęcając do zabawy i krzycząc "berek". Miał oczywiście nadzieję, że lwiczka zna tę zabawę i zechce się z nim bawić, bo przecież co w tym złego? Lwiątka powinny się bawić i on zamierzał z tego prawa korzystać.
- Ale jak ci się nie podoba, możemy upolować mysz albo jaszczurkę, chcesz?
Słysząc dalsze słowa młodziutkiej lwicy pokiwał głową uśmiechając się. Rozumiał, ale nie chciał przyjmować do wiadomości. Dla niego zabawa wydawała się być o wiele bardziej kusząca. Zresztą dostrzegł lukę w jej rozumowaniu.
- Tylko, że twój tata jest dorosły i na pewno jest duży i silny. My tacy nie jesteśmy, dlatego nie powinniśmy się niepotrzebnie narażać. Zamiast tego można robić coś o wiele bardziej przyjemniejszego! Nikt przecież i tak nie patrzy - machnął beztrosko łapką uśmiechając się przy tym wesoło. Uszka miał postawione wysoko a oczka otwarte szeroko, łapki podrygiwały skore do zabawy. Miał się bawić z Kifo i resztą, ale przecież Frigg też się na pewno do tego nadawała.
- Mówiłem ci, że spadłem z urwiska - wskazał nosem kierunek do miejsca, w którym się znalazł zaraz po upadku. - Goniłem ptaka i nie zauważyłem przepaści. Miałem iść z królową i innymi lwiątkami nad rzekę, żeby się tam bawić, ale się odłączyłem.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Frigg - 02-07-2014

Patrzyła na Tobo z kamiennym wyrazem pyszczka, z ulgą przyjmując do wiadomości, że myśl o berku została przez niego porzucona. Plebejskie rozrywki, pf! Za to propozycja polowania zwróciła jej tułów z powrotem w stronę lwiątka, zmarszczyła jej czółko i kazała odpowiedzieć rzeczowym tonem:
- Trenowałam polowanie sama, ale emmm... nie jestem pewna, czy w tym deszczu potrafiłabym coś złapać... to znaczy wszystkie myszy i jaszczurki na pewno się pochowały, to by było trochę bez sensu ich szukać - umknęła spojrzeniem w bok, nie chcąc się przyznać, że jeszcze nigdy w życiu niczego nie schwytała. Nie liczmy robactwa...
W odpowiedzi na uwagę Tobo postawiła uszka na sztorc i kontynuowała w podobnym co poprzednio, może nieco bardziej urażonym, tonie: - To, że nikt nie patrzy nie ma absolutnie żadnego znaczenia, Tobo. Jeśli mój tata powiedział mi, żebym coś zrobiła, to dla mnie przywilej. Nie zamierzam się od tego wy-mi-gi-wać. I nie wiem, co może być przyjemniejszego od wypełniania jego obowiązków - dodała z nieskrywanym zdziwieniem, nie rozumiejąc stanowiska kolegi. Na powrót odwróciła się we wcześniej obranym kierunku, unosząc główkę do góry, zakręcając ogonek i uśmiechając się subtelnie.


RE: Wielki Szkielet Słonia - Koho - 02-07-2014

- Pff, pewnie po prostu nie umiesz polować - wzruszył ramionami. Żałował, że nie chciała się z nim bawić, no ale mówi się trudno. Wróci na Lwią Ziemię i wtedy pobawi się z resztą. Pozostawał jednak problem taki, że nie za bardzo wiedział którędy najlepiej opuścić te ziemie, żeby trafić prosto na terytorium stada. Z tą stłuczoną łapką nie będzie mógł się wspiąć po skale, żeby się stąd wydostać tak, jak tu wcześniej przyszedł. Będzie musiał poszukać innego wyjścia z tej sytuacji.
- Deszcz to żadna przeszkoda, żeby upolować mysz, tylko musisz umieć ją wywabić.
Kompletnie nie pojmował jej oburzenia względem tego co powiedział. Poza tym, jak to nie ma nic przyjemniejszego niż obowiązki? To nie prawda! On to wiedział i wiele innych lwiątek też to na pewno wie. Tobo prychnął ponownie zasiadając.
- Może właśnie dlatego, że jesteś księżniczką nie masz pojęcia o dobrej zabawie - powiedział z przekąsem i jakby w ogóle wyzbyty już chęci zachęcania małej Frigg do zabawy. Nie zamierzał namawiać do tego kogoś, kto zadziera nosa.
- Posłuszna córeczka tatusia? - Uniósł nieco wzrok z nieco szelmowskim uśmieszkiem i tak patrzył z góry na lwiczkę.