[R] "Dziękuję." - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: [R] "Dziękuję." (/showthread.php?tid=1014) |
[R] "Dziękuję." - Maya - 25-05-2014 Zachód słońca. Sawanna. Okolice samotnego drzewka, ulubionego miejsca Mai. Lwica mija swoje ukochane miejsce, prąc niestrudzenie przed siebie. Nie zwracała uwagi nawet na piękną plamę różu i czerwieni, która rozlała się po niebie. Nie zwracała uwagi na białe niegdyś obłoczki, które teraz przesiąkły barwą kończącego się dnia. Nie spojrzała nawet, ze zdeterminowanymi, nieco zagubionymi ślepiami wpatrzonymi tylko przed siebie. Grota Medyka była już blisko, a im bardziej dystans się skracał, tym szybszy był jej krok, tym cięższy był jej oddech. Nie zwracała nawet uwagi na cieknącą w dół kłów ślinę, kiedy przerodził się on w równomierny warkot. Złapała jego zapach. Zboczyła z kursu, idąc prosto w jego kierunku. W końcu Ragnar pojawił się w zasięgu jej wzroku. RE: [R] "Dziękuję." - Skanda - 25-05-2014 Błękitne ślepia zabłysnęły żywiej, gdy ich źrenice skierowały się na sylwetce lwicy. Samiec przez chwilę wpatrywał się w nią w bezruchu, jakby badając sytuację, aby po chwili ruszyć w jej stronę wyjątkowo niepewnym krokiem. Ich ostatnie spotkanie nie zaowocowało najlepiej, a nie było ono znowu tak dawno by mieć pewność, że wszystkie negatywne emocje związane z nim wyblakły doszczętnie. Będąc już obok, bez słowa otarł bokiem pyska o jej szyję, zupełnie jakby ten sam manewr, ale z beżowym łbem byłby już spoufalaniem się. -Wybacz, nie sądziłem, że to..um. Zresztą, to była tylko głupia gra.-sapnął cicho, spoglądając badawczo w chłodne, zielone ślepia. RE: [R] "Dziękuję." - Maya - 25-05-2014 Była spięta. Była twarda. I choć pozwoliła mu się do siebie zbliżyć, dała mu odczuć, że tej zgody udzieliła mu wbrew swojej woli. Choć stali tak blisko siebie, w jednym momencie Maya zbudowała między nimi mur tak wysoki, że nie był w stanie go przeskoczyć. Zwieńczyła swoje dzieło stanowczym fuknięciem. - S...KOŃCZ. Choć było to ledwie jedno słowo, niemal widział, jak lwica przygryza sobie język. To warknięcie zabrzmiało tak niepewnie, że nie ulegało wątpliwości, że nie to miała zamiar mu powiedzieć. Prawdziwą wypowiedź do niego skierowaną znalazł w jej ślepiach. Bez cenzury. Lwica na powrót stała się niepojętą tajemnicą na czterech łapach. Tak, jak tajemnicą było, kiedy wybuchnie bomba zegarowa. - Spotkałam Akirę. - Lwica ledwie panowała nad swoim głosem. Brzmiało to tak, jakby jednocześnie próbowała przegryźć sobie język i natychmiast go połknąć, w międzyczasie nabierając oddech. - Gadałeś z nim. Co ci mówił, co ty mówiłeś? Opowiadaj. Od początku. TERAZ. Spotkała Akirę? Sądząc po stanie, w jakim się znajdowała spotkanie to musiało wyjątkowo nie iść po jej myśli. RE: [R] "Dziękuję." - Skanda - 25-05-2014 Nie zaskoczyła go reakcja samicy, tym razem ani trochę. W końcu zawsze tak reagowała, na wszelkiego rodzaju przyznanie się do błędu w jej obecności czy przeprosiny kierowane, do jej osoby. Szary zdawał się do tego przywyknąć, dlatego złowrogie syknięcie przyjął z grobową powagą, starając się najzwyczajniej przeczekać apogeum złości tamtej. Pysk Ragnara nie pozostał jednak bez wyrazu, nie w momencie, w którym do rozmowy wkroczył zapomniany już przez niego Akira. -To było bardzo dawno..-wychrypiał, marszcząc nos i próbując odtworzyć w myślach owe spotkanie. Widział je, jak przez mgłę. -Nie widziałem go przez długi czas po Twoim odejściu-jak sam powiedział, był na Lwiej Ziemi. Szukał cię. Powiedziałem, że odeszłaś, bo i sam tak myślałem, na co on spytał czy tak właśnie wygląda rodzina.-tu urwał na chwilę, ukradkowo spoglądając w świdrujące go ślepia samicy. -Zdawało się, że miał do ciebie o to żal. Wytłumaczyłem mu, że nie chciałaś być częścią Świtu, a zależało ci tylko na nim.-kontynuował czując, jak wstępuje na bardzo grząski grunt, którym była interpretacja stylu bycia Mai. Zawahał się-to było trudne zarówno od strony treści jego słów, jak i samego przypomnienia ich. -Pytał również o swoją matkę, o której nie omieszkałem mu opowiedzieć, bo miałem z nią do czynienia w momencie, w którym zostawiła swoje młode w jaskini i już nie wróciła. Stwierdził, że mi nie wierzy. Potem mówił coś, że nienawidzimy samice, że wykorzystujemy je i przepędzamy. Przypuszczam, że podobnie miało wyglądać Twoje zniknięcie w jego oczach. Oczywiście naprostowałem tę brednię.-dodał, z uwagą spoglądając na Mayę i wyczekując jej reakcji. -Zapewniłem go, że zawsze będzie tu mieć swoje swoje miejsce, o ile sam się od nas nie odwróci. Odpowiedział, że już nikomu nie zaufa i że jest w stanie przeżyć samotnie. To wszystko.-wychrypiał, wspominając ten nieprzyjemny akcent. -Od tego czasu nie widziałem go ani razu. RE: [R] "Dziękuję." - Maya - 26-05-2014 - A ty po prostu pozwoliłeś mu odejść? - Warknęła na niego Maya. Ledwie uciekł jej rozwścieczony oddech, a już zdała sobie sprawę z tego, że Ragnar postąpił słusznie. Nie można niańczyć lwiątek w nieskończoność, w końcu będą musiały się nauczyć odpowiedzialności, zdolności podejmowania własnych decyzji i ponoszenia ich konsekwencji. Akira dokonał wyboru, a ona nie miała prawa obwiniać za to Ragnara, po prostu nie miała. Ale była tak wściekła, że musiała się na kimś wyżyć. Ona wyboru nie miała. Westchnęła z rezygnacją, przesączoną jednak złością, niby kwasem. Spotkanie z Akirą naprawdę musiało ją wkurzyć. - Dobrze zrobiłeś. - Przyznała z niechęcią. Po czym nagle wybuchła znowu. - Uratowałam tego gówniarza. Wychowałam go. Nauczyłam myśleć. A on co? Nie dość, że wparowuje na ziemie stada, z którego odszedł i spotyka mnie, to jeszcze stwierdza, że "NIE INTERESUJE GO NIC, CO MAM DO POWIEDZENIA", ROZUMIESZ?! - Wrzeszczała dalej Maya. A potem wydała z siebie taką serię dźwięków, jakby jednocześnie próbowała wypowiedzieć piętnaście zdań, co skończyło się potężnym jąkaniem i ostatecznie pełnym wściekłości i rezygnacji westchnieniem. - I oto, co dostałam w zamian za uratowanie gówniarza. Była tym mocniej wściekła, że choć nigdy tego nie okazała, zależało jej na Akirze. Przywiązała się do niego, do tej małej kulki brązowego futra, trzęsącej się jej między łapami. A teraz, w jednej chwili zanegował wszystko, co razem udało im się osiągnąć, wszystko, co dla niego zrobiła. A dała mu szansę na życie. A nawet więcej. - To ze względu na niego dołączyłam do tego stada. Tylko dla niego. Żebym mogła się nim opiekować, żebym miała na niego oko. Nie mogłam przewidzieć, że będę potrzebna w swoim stadzie. Nie spodziewałam się, że w ogóle stamtąd wrócę. Że w ogóle przeżyję. A on robi COŚ TAKIEGO. Maya była rozgoryczona, zła, czuła się oszukana, ale nade wszystko miała żal. Miała jeszcze jakieś serce i właśnie wbiła się w nie następna drzazga. I jeśli faktycznie to był jedyny powód, dla którego dołączyła do stada - on po prostu odszedł. Odwrócił się od niej i poszedł. Niewdzięczny śmieć. RE: [R] "Dziękuję." - Ganror - 28-05-2014 Podobny zarzut był dla niego do przewidzenia, dlatego tylko utwierdził się w swoim przekonaniu, gdy Maya wypowiedziała go na głos. Już miał tłumaczyć jej swoje stanowisko, gdy tamta nie tyle, co zmieniła zdanie, a przyznała mu racje, co było jeszcze bardziej nieoczekiwane. Lwisko zamrugało kilkukrotnie w niedowierzeniu, oddając się w pełni wysłuchaniu jej wywodu, pełnego żalu i czystej wściekłości-mieszanki wybuchowej. Niemałym szokiem było dla niego dowiedzenie się o spotkaniu musztardowego z zielonooką, którego przebieg zdawał się przelać szalę goryczy. -Byłbym w stanie zrozumieć jego brak zaufania do członków Świtu..-myślał na głos-..ale odwrócenie się od kogoś, komu zawdzięcza praktycznie wszystko.. I nie skoczyłaś mu za to do gardła?-spytał mimowolnie, stwierdzając, że było to prawdopodobne, zarówno adekwatne do sytuacji, jak i w guście samicy. On sam zresztą nie zastanawiałby się na jej miejscu. -Domyślam się, że Akira dużo dla Ciebie znaczy, ale o ile mimo tego, co powiedział kiedy ostatnio się widzieliśmy, starałem się go nie przekreślać, to teraz nie będę w stanie go tolerować. Ani na naszych ziemiach, ani nigdzie indziej.-oświadczył niepewnie, widząc jak wielkim ciosem było dla niej aroganckie zachowanie musztardowego. -Przykro mi, Maya.-dodał ciszej, ocierając lekko pyskiem o jej policzek. RE: [R] "Dziękuję." - Maya - 28-05-2014 Jak to już wiele razy z nią było, znów nie mógł liczyć na bezpośrednią odpowiedź. Zasieki, którymi otoczyła się Maya były dla niego i dla wszystkich innych nie do przejścia, a jednak Akirze udało się uderzyć w sam środek. Tam, gdzie bolało najmocniej. Mało było rzeczy, które były w stanie tak Mayę zaboleć, ale to ostatnie spotkanie z Akirą zdecydowanie się do nich zaliczało. Na samo wspomnienie tego dziwacznego ciepła, jakie odczuwała gdzieś w duchu, jak się nim zajmowała teraz robiło się jej jeszcze bardziej przykro. Miała żal do Akiry, żal do Ragnara, żal do całego stada i całego świata. I w tej jednej chwili miała również żal do siebie samej. W tej jednej chwili powróciła dzika lwica, którą nigdy nie przestała być. Kiedy Rag spróbował się do niej przysunąć i otrzeć o nią, pomimo tego, że odczytała jego intencje, odtrąciła go w momencie. Cofnęła się o krok, po czym z głośnym sykiem obnażyła kły. Nie było wyraźniejszej formy przekazania "nie chcę". A potem znów zachowywała się, jakby nigdy nic. Przekazała Ragnarowi ostrzeżenie, po czym wróciła do swoich smutnych rozmyślań. Potrzebowała czasu, żeby to wszystko zaakceptować - i choć łapa już wisiała nad ostateczną decyzją, jeszcze nie postawiła nad Akirą krzyżyka. Skrzywiła się, kiedy przypomniała sobie słowa Ragnara, że miał zamiar przestać go tolerować. Tak, to było słuszne, logiczne, ale coś wewnątrz niej nie pozwalało jej tak po prostu pozwolić na to. Z całej siły chciała zaprzeczyć, że Akira znaczył dla niej cokolwiek i wcale nie potrzebowała do tego takiej chwili, jak teraz. Ale, paradoksalnie, teraz było jej jedynie ciężej zaprzeczyć, że zależało jej na nim. Na swój sposób. Choć pojawiła się na moment ta myśl, ostatecznie odrzuciła ją - a myślą tą były te wszystkie miesiące treningów, ucieczek, polowań, nauki. Zwieńczonych teraz czymś takim. Może miał zły dzień? Nie, to głupia myśl. Tak głupia, jak ona sama. Kiedy zdała sobie sprawę z tego, że skończyły się jej już jakiekolwiek argumenty na obronę Akiry, a zaczynały się jej własne fanaberie, pokręciła tylko głową, położyła uszy po sobie, a następnie legła na ziemi, kładąc łeb na łapach. - I bądź tu dobra. Żal i wściekłość pulsowała w niej w rytm bicia serca. Ale to żal przeważał. Im więcej upływało czasu, tym bliżej było jej jednak do uspokojenia się na tyle, by móc przynajmniej jakoś poukładać sobie te myśli w głowie. - Olać go. - Powiedziała, ale głosem tak sztucznym, że było oczywiste, iż mówiła to wbrew sobie. Chciała olać Akirę, zapomnieć o nim jak najszybciej. Ale nawet siebie nie potrafiła oszukać, że była w stanie to zrobić. "Olać" i "Akirę"... nie potrafiła użyć tych dwóch słów w jednym zdaniu. RE: [R] "Dziękuję." - Ganror - 28-05-2014 Szary zacisnął wargi, gdy ta odsunęła się, posłusznie robiąc krok w tył. Trudno było mu zrozumieć, co czuła. Co prawda starał się zatrzymać Akirę w stadzie, jednak prawda była taka, że nigdy mu na nim nie zależało, co pogłębiała jeszcze sama osoba musztardowego, wymagająca uwagi i pracy nad sobą, a w dodatku w opozycji do reszty stada. Samiec nie miał ochoty walczyć o rozchwianego emocjonalnie Akirę, który poniekąd byłby jego konkurentem-jako ojciec i władca miał zresztą własne zmartwienia. Błękitne ślepia z troską spoglądały na Mayę, której los zapewne już nie pierwszy raz zgotował tak bolesny obrót spraw. Tak bardzo chciał wczuć się w jej sytuację, doświadczyć podobnych emocji i zrozumieć to, co właśnie przeżywa. Ale nie mógł, nie mógł tego zrobić, myśląc o Akirze, tym niewdzięcznym gówniarzu, negującym cały, otaczający go świat. W pewnym momencie lwisko wstrzymało oddech, zaciskając szczęki. W umyśle szarego łba stanął obraz Frigg, odwracającej się od niego tak samo, jak uprzednio zrobił musztardowy. Śnieżnobiałe kły zgrzytnęły o siebie, oddech lwiska stał się cięższy, a on sam czuł, jakby coś stanęło mu kołkiem w gardle. Niedowierzenie, szok, żal, zawiść, gorycz, zawód, wściekłość. Ta myśl przeszyła go doszczętnie i sprawiła, że zamarł w bezruchu na dłuższą chwilę, czując, jak sprzeczne myśli i emocje obierają sobie jego umysł za pole bitwy. Wypuścił ze świstem powietrze z płuc, czując jak spięte dotychczas były jego mięśnie. Powtórnie spoglądnął na zielonooką, po czym w milczeniu położył się obok, w takiej odległości aby znów się jej nie narazić. Nie odezwał się słowem, spoglądając niepewnie w zielone ślepia. RE: [R] "Dziękuję." - Maya - 03-06-2014 Akira zdecydowanie nie był najważniejszą figurą w jej życiu - nigdy nie był nawet blisko tego tytułu. A jednak, kiedy obszedł się z nią w taki sposób, niemal natychmiast zaczęła zastanawiać się, na co jej było to wszystko. Związała swoją przyszłość z nim, a przez to i ze stadem, które reprezentowało idealne przeciwieństwo jej przekonań. Pracowała dla tutejszych lwów, dla samców i samic, na siłę i wbrew sobie próbowała stać się częścią tej dziwacznej grupy kotów - nigdy do końca nie odważyła się użyć określenia "stado" na tą bandę. Pod jednym względem brakowało jej Morana, praktycznie pierwszej szychy, którą przyszło jej spotkać na tych ziemiach. Brakowało jej kogoś, kto był w stanie odczytać granice, tak wyraźnie przez nią zaznaczone, a którymi odgrodziła Akirę od niebezpieczeństwa. Nie widziała już kogoś takiego w Ragnarze - miała wrażenie, że spowszednienie, na którym tak jej niegdyś zależało jednocześnie stawało się irracjonalnie odległą, a jednocześnie tak bliską perspektywą. I tak, jak blisko był Ragnar, jeden z niewielu lwów, z którym w ogóle potrafiła rozmawiać, tak daleko jednocześnie była jego zdolność do rozumienia jej. W tej jednej chwili znów zaczęła widzieć to w jego oczach. Była tutaj obca. Czuła się obca. Rozgoryczona, nie mogąc poskładać myśli do kupy, szybko postanowiła stąd odejść. Bez słowa dźwignęła się z ziemi i ruszyła w sobie tylko znanym kierunku. O dziwo, tym kierunkiem było samo serce stadnych ziem - Skała Skazy. - Nie idź za mną. - Powiedziała tylko na odchodnym, po czym zaczęła oddalać się powolnym, ciężkim krokiem, który tak strasznie do niej nie pasował. RE: [R] "Dziękuję." - Skanda - 03-06-2014 Został więc, tak jak chciała. Z żalem odprowadził ją spojrzeniem błękitnych ślepi, kładąc ciężki łeb na ziemi. Był zły na siebie, na swoją bezsilność wobec straty Mai. Chciał zaoferować swoje wsparcie, zrobić cokolwiek, co mogło by ją jakoś podnieść na duchu, ale ona najwyraźniej tego nie chciała. Tylko czy zawsze to czego chcemy jest dla nas dobre? Samiec markotnie rozważał możliwe kroki, jakie mógłby podjąć w tej sytuacji, ostatecznie zostając na swoim miejscu. Może Maya naprawdę potrzebowała chwili samotności, zostania na chwilę z własnymi myślami i uporządkowania ich bez niczyjej pomocy? Z nadzieją na właśnie taki scenariusz nie podążył za nią. RE: [R] "Dziękuję." - Maya - 03-06-2014 O Skale Skazy nikt już nie pamiętał. To, co miała reprezentować przeminęło z wiatrem, a kości lwa, który dawno temu tutaj przebywał dawno już wybielały. Budziła respekt jedynie dla tych, którzy by o tym pamiętali - ale nie było już ich, od dawna. Dla Mai to był po prostu element krajobrazu, taki, jak każdy inny. Położyła się u jego szczytu, nie kryjąc zmęczenia. I leżąc tak na krawędzi, wpatrywała się w ponure, jałowe ziemie, z którymi identyfikowało się to stado. Grupa lwów, jak to ujmowała. Była zadowolona, że Ragnar nie poszedł za nią, że nie zatrzymywał jej w drodze, że nie przeszkadzał. Ale prawda była taka, że niewiele potrzebowała czasu, by zdać sobie sprawę z własnej ślepoty. Potrzebowała go. Bardziej, niż kiedykolwiek indziej. Ale zaprzeczyła znów sobie samej. Nie byłaby w stanie otworzyć przy nim pyska. Prędzej zjadłaby własny język, niż wypaplała wszystko jeszcze raz. Zasępiona podniosła wzrok w górę - tak po prostu wpatrując się w niebo. Bez powodu. Mijała spojrzeniem leniwie sunące po nim obłoczki, dościgała wzrokiem niknący w oddali horyzont. Leżała tak u góry, na skale, jedynie wiatr mając za towarzysza. Uciekła myślami do wszystkich lwów, które sama zostawiła w życiu za sobą. Wróciła też do ukochanej matki. Spojrzała w niebo raz jeszcze, krzywiąc się z goryczy. Jedyne pocieszenie miała takie, że była choć odrobinę bliżej spłacenia długu, jaki miała wobec życia. Pozwoliła mu raz jeszcze dać sobie po łbie. Poczuła się, jak w domu, kiedy zaczęła gubić się znów wśród swoich myśli - jedne nakazywały jej odejść, inne zaś pozostać. Przyjęła bolesną rozterkę ze spokojem, może nawet ulgą. Przynajmniej jeszcze cokolwiek czuła. I w tej dziwnej chwili doceniła to, że miała trochę czasu dla siebie. Nawet tak smutnego czasu. RE: [R] "Dziękuję." - Skanda - 11-06-2014 Minęło sporo czasu, przepełnionego markotnymi myślami i bezsilnymi westchnięciami. Samiec chciał być konsekwentny w swoim postanowieniu, a zarazem posłuszny życzeniu, jakie wyraziła Maya. Od chwili gdy odeszła, zbierała się w nim jednak wątpliwość, która w końcu przelała szalę goryczy. Szare cielsko zerwało się na cztery łapy, aby żwawym, zdecydowanym krokiem i niepewnością w ślepiach ruszyć w stronę Groty Medyka. Kolejno przeszukał tereny nad rzeką, oazę oraz sawannę, ku swojemu zdziwieniu nigdzie nie znajdując swojej zguby. Tętno samca przyspieszyło, a mętlik we łbie wzbogaciła fala czarnych myśli. Czy mogła tak po prostu odejść? Po tym wszystkim zniknąć najzwyczajniej, bez słowa? Nigdy nie wiedział, co siedziało w jej łbie, a to, co mówiła wcale nie musiało znaczyć tego, co miała na myśli. Czując nieprzyjemny ścisk w gardle, lwisko ruszyło w samo centrum ziem. Tracąc resztki nadziei, z każdym kolejnym krokiem zbliżał się ku szczytowi, z niepewnością wypatrując zielonookiej. Zatrzymał się, a chłodne błękity oparły swe spojrzenie o kremową sylwetkę, spoczywającą na twardej skale. Trwał chwilę w bezruchu, jakby jeszcze przyswajając sobie informację o swoim błędnym osądzie, by zaraz potem podejść ostrożnie do samicy. -Myślałem, że już Cię nie zobaczę.-wyznał cicho, nie bez wahania kładąc się obok niej, w stosunkowo bezpiecznej odległości. -Możesz nazwać mnie kretynem i mi przywalić, ale nigdzie się stąd nie ruszam.-dodał już nieco głośniej, spoglądając śmiało w zielone ślepia. RE: [R] "Dziękuję." - Maya - 12-06-2014 Jedynie przez pierwszych kilka długich chwil Maya faktycznie zmagała się ze swoimi myślami. Jak niezdarny pająk plątała się w pajęczynie wspomnień i gniewnych postanowień. Była prostą lwicą, nie dla niej były pokrętne filozofie wyznawane przez tutejsze lwy, nie dla niej ich poglądy i problemy. Czuła się żałośnie ze świadomością tego, jak podobna do nich stała się w przeciągu tych kilku godzin, które spędziła w samotności, w milczeniu gapiąc się w jeden punkt. Nawet nie śpiąc, rozmyślając, roztrząsając - po prostu gapiąc się w jeden punkt, jak martwa skała, po której stąpał kiedyś Skaza. Potrzebowała tego. Tu było cicho. Spokojnie. Inaczej. Ponad wszystkim. Dlatego też nie od razu zauważyła zbliżającego się Ragnara. Nawet, gdy jedyny towarzysz pojawił się przy niej jakby nie zwróciła na niego uwagi, nie odrywając wzroku od linii horyzontu. Mimo to, poruszyły się wolne tryby maszyny, uruchomił się skomplikowany jak na nią proces myślowy. Dlaczego tu przyszedł? Odpowiedź wydała się jej tyleż oczywista, co absurdalna. Uśmiechnęła się pod nosem. - A nie mogę ci po prostu przywalić? - Odpowiedziała, jak to miała w zwyczaju. I umilkła znów, na kilka tak długich chwil, jakby Ragnar stał się niczym więcej, niż powietrzem. Nie poruszyła się, nie zareagowała, nic. Do czasu. - Naprawdę ci zależy? - Dodała tylko po chwili. |