Wypad - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Wypad (/showthread.php?tid=1061) |
Wypad - Mako - 26-07-2014 Cisza tego miejsca była jedynie zaburzana przez miarowy odgłos kroków dwóch osobników. Szli w milczeniu, najpewniej nawet na siebie nie spoglądając. Z każdą kolejną godziną spędzoną z Vasanti Vei, samca coraz częściej nachodziły myśli w stylu: "co ja tu robię?", "co ja sobie myślałem?", "chyba nic dobrego z tego nie wyniknie", a mimo tego parł naprzód. Fakt, zdawał się być nieco zamroczony, znaczy, wiedział z kim jest, gdzie się znajduję, ale gdy próbował wrócić pamięciom do momentu zagadania do Królowej o wspólne wyjście odnajdywał jedynie białą plamę, tak jakby zdarzenie to nigdy nie miało miejsca, a mimo to szła u jego boku. Kolejna próba polepszenia kontaktów z Vasanti, oby nie była daremna. Niektórzy mogli nie zauważać problemu, inni myśleć że różnice dzielące władców nie przeszkadzają w rządzeniu. Mako chyba zwyczajnie chciał znaleźć wspólny język z Vei, nie zmieniając przy tym hierarchii wartości, która w jego mniemaniu była właściwa. Pierwszy raz od dłuższego czasu rzucił przelotnym spojrzeniem na Królową. Ona też pewnie miała jakiś powód, na pewno. Młody pragnął jedynie, by trud, który włożył w przekonanie się do tego wyjścia nie spowodował pogorszenia sytuacji. Długo zastanawiał się nad sposobem prowadzenia konwersacji i czy w ogóle podejmować tematy trudniejsze, skoro nie było bazy złożonej z codzienności, jednak dla Vei pewnie nie miało to znaczenia - nie chciała dopuścić do siebie nikogo, ale Mako widział w tym pancerzu złożonego z zimnego jak lód serca Vasanti pewną lukę. - To chyba pierwszy raz za naszej rządzenia jak oboje władców opuszcza Lwią, ze świadomością że i drugi współwładca nie znajduje się w Jej granicach. Swoją drogą, minęło trochę czasu od wyboru nas na te jakże zaszczytne stanowiska i wszystko się ustabilizowało, nastał pokój i stabilizacja, nie sądzisz? Zagadnął, chcąc przy tym wybadać w jakim nastroju jest jego rozmówczyni, o ile nie odpowie w stylu "czego chcesz?" to będzie całkiem dobrze. Według Mako taki dobór słów był o wiele trafniejszy aniżeli stwierdzić "od wybrania mnie, podczas którego przepchnąłem jeszcze Ciebie". RE: Wypad - Vasanti Vei - 26-07-2014 Diabelnie uparty i anielsko cierpliwy - tak można by opisać Mako w oczach Vei po tym, jak ten zapragnął udać się z nią na spacer w oczywistym celu. Bo jaki inny powód miałby mieć, jeśli nie kolejną próbę rozwinięcia znajomości? Lwica nawet nie próbowała pojąć toku jego rozumowania, przestała szukać w nim sensu. Król Lwiej Ziemi to oryginał jakich mało, a Królowa kierowała się chłodną kalkulacją i logiką, próżno więc dążyć do odkrycia punktów wspólnych. Szła dość energicznym krokiem, mimo że przecież nigdzie jej nie było spieszno. Dopiero co powróciła z jednego spotkania, po którym wciąż odczuwała pewne roztrzęsienie. Nietrudno się domyślić, że w żaden sposób nie dawała tego po sobie poznać. Łeb trzymała, jak zawsze, lekko zadarty, a chłodnym spojrzeniem, pomimo iście ognistej barwy tęczówek, mogłaby przeciąć zebrzą (i nie tylko) tętnicę. Słowa czarnogrzywego tylko utwierdziły lwicę w jej przekonaniach. Czcza gadanina. I na cholerę...? Zerknęła na niego z ukosa. - Taaak, rzeczywiście - odparła Lwioziemka, przypominając sobie ragnarowe plany podbicia ich stada z pomocą samej władczyni. - I to jest powód, dla którego muszę iść koło ciebie. W deszczu. Zamachała ogonem. Mogłaby zadać mu tyle pytań, poruszyć całe mnóstwo różnych kwestii, lecz dziwnym trafem nie miała na to ochoty. - Czy może chciałbyś poruszyć jakiś konkretny temat? - mruknęła bez cienia nadziei. RE: Wypad - Mako - 27-07-2014 // Zapomniałaś dodać, że zabójczo przystojny xP Otóż miał inny powód, nie jakoś bardzo odbiegający, może nawet zakrawający na to, ale jednak odmienny. W przeciwieństwie do Vei, on właśnie tego poszukiwał. Nie można powiedzieć, żeby we wszystkich tematach każdy z władców miał odmienne zdanie. Po prawdzie w wielu kwestiach byli zgodni, w przeciwnym razie już dawno skoczyli by sobie do gardeł, ale kość niezgody między nimi zdawała się stawać coraz to większa. Może właśnie taka była strategia Vei, wykazywać obojętność dopóki sam nie rzuci tym wszystkim w diabły zostawiając Jej wolną rękę? Niedoczekanie! Mógł nie pałać sympatią do tej fuchy, ale pozostawienie Lwich na pastwę Jej królewskiej mości nie wchodziło w grę. Chłodne spojrzenie? Jest. Pogarda w wymowie? Jest. No, czyli wszystko w normie. - Ale się zgodziłaś. I nawet nie musiałem ciągnąć Cię za ogon. Widać że jakoś chcesz mnie zrozumieć – powiedział tak swawolnym tonem, jakby mówił o pogodzie. „O czym on bredzi” tak pewnie myślała w tej chwili, pewnie też uraczyła go jakimś szyderczym spojrzeniem, a Mako mimo to wciąż utrzymywał kontakt wzrokowy, zupełnie nie speszony kontynuował. - Nie? No trudno. Wiedział że śmiechu nie wywoła, ba, nawet kąciki warg pewnie nie drgnęły, mógł wywołać irytację, ale bardziej chodziło mu o zainteresowanie. - Bardzo dobre pytanie... Nie myśl że chce zmarnować Twój czas, doskonale wiesz że wszystko ma jakiś tam cel. Jesteśmy uparci, każdy z nas twierdzi, iż jego racja jest właściwa. Z początku sądziłem, że odcinasz się od wszystkich, żeby mieć obiektywne spojrzenie i rezerwę. Pomyliłem się. Istnieją tacy, którym o wiele prościej dajesz cząstkę siebie, zwłaszcza jeżeli podzielają Twe poglądy. Ale zostawmy to, Twoje życia – Twoja rzecz. Poznałem też motory Twoich działań, i o ile przy wspólnej odbudowie stada były takie same jak moje – kiedy się dogadywaliśmy, żeby wręcz nie powiedzieć, że byliśmy towarzyszami, o tyle później jakoś się to rozjechało. Rozumiem szacunek do władcy, ale nie przestrach. Rozumiem pokazanie statusu, ale nie wymagaj ode mnie, że komuś z kim wychowywałem się od początku, mam kazać nazywać mnie królem, czy też panem. Sama władza nie daje możliwości powiedzieć komuś „idź”, a idzie. Bez przeświadczenia poddanych, że jest się ich władcą, dla nich – nie pójdą za tobą, niezależnie kim by się nie było. Czasem dostrzegam moje słabostki, czasem nie, dlatego właśnie Cię potrzebuje. Nie jestem ideałem, dlatego chce zrozumieć, a i sam być zrozumiany w pewnych kwestiach. Może jeśli naświetlisz pewne rzeczy, będę w stanie Cię zrozumieć, a tym samym zmienić nastawienie, wszak na zmianę nigdy nie jest za późno. Się normalnie zrobił z niego retoryk, ale jeżeli to w ogóle nie wzruszy sposobu patrzenia Vasanti na Mako, to chyba już nic. RE: Wypad - Vasanti Vei - 01-08-2014 // A czy ja Ci wyglądam na Rozę? // Zmarszczyła brwi. Cóż za brak powagi w jej obecności! Niebywałe! Czuł się swobodnie, zanadto swobodnie. Niezwykle rzadko spotykała się z podobnym podejściem... Ale Mako to król. Jego jedynego nie mogła zupełnie lekceważyć, nawet jeśli jego wypowiedzi stały na tak żenująco niskim poziomie. Spoglądała nań niby to beznamiętnie, lecz prawda była taka, że nie podobały jej się wysnuwane przez niego wnioski - przede wszystkim dlatego, iż miały w sobie nieco więcej niż ziarno prawdy. Ruda była teraz w takim stanie, że może sama zdecyduje się mu wyjawić kilka mało znaczących faktów. - Sam sobie odpowiedziałeś - oznajmiła, zdobywszy się na krzywy uśmiech. - Wychowywałeś się z nimi. Znasz ich, więc wiesz, jak się z nimi porozumieć na ich płaszczyźnie. Ja nie jestem stąd. Jeśli chcę zyskać ich szacunek, muszę na to zapracować w inny sposób. Nagle zaszła mu drogę. Zmrużyła ślepia, niespokojnie machając naderwanym ogonem. - Bądź ich przyjacielem, jeśli to dla ciebie wygodne - wycedziła niespiesznie. - Ja nie dotrę do nikogo, na każdym kroku udając sympatyczną lwiczkę. To zbyt wiele, nawet jak na mnie. Przede mną mają czuć... Respekt. Cofnęła się, dumnie unosząc łeb. Wydawało jej się, że wyjaśniła wszystko dostatecznie jasno, klarownie, a przy tym unikając wgłębiania się w niepotrzebne szczegóły czy informacje, których czarnogrzywy żadną miarą nie powinien posiąść. - Ty kierujesz się uczuciami, a ja rozsądkiem. Dlaczego na siłę próbujesz przeciągnąć mnie na swoją stronę, skoro teraz doskonale się uzupełniamy? Uśmiechnęła się, acz uśmiech ten prędzej przysporzyłby kogoś o dreszcze niż radość. Zapewne dlatego, że bursztynowe ślepia pozostały takie jak wcześniej - zimne i nieprzeniknione. RE: Wypad - Mako - 01-08-2014 // Vei nie, ale Ty byś mogła zarzucić coś dobrego o Mako Miał świadomość, że Vei jest od niego zależna, wiedział również, że i ona zdawała sobie z tego sprawę. Nie chełpił się tym, ale niekiedy korciło skorzystać z nadarzającej się sposobności, tak jak teraz. Wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby Jej wtedy nie wybrał, bo nikt inni nie obdarzyłby Jej takim kredytem zaufania, ale czy lepiej? Nie, w takim wypadku albo kleiłaby się do niego jak do Ray'a, albo starała się zdobyć władzę w inny sposób. Właśnie, to dość zaskakujące, że Ray, który nie kwapił się do dzielenia się władzą, umarł tak nagle na „nieznaną chorobę”, jakże wygodne. A czyżby Vasanti Vei maczała w tym palce? Raczej nie, bo i Hewa nic nie wiedział, jak zaradzić temu szaleństwu. Choć, skoro Vei pochodziła z daleka... Nie może tak myśleć! Ale ta rozmowa po wizycie Ragnara. Tyle rzeczy, które przekaże, jeśli tylko pozbędzie się Feliji... W Jej mniemaniu to nic nie znaczyło (lub wręcz przeciwnie, byłby to wyraźny znak zmiany frontu), ale dla niego było to zbyt wiele. Ona nie chciała zrozumieć Lwich, w mniemaniu Młodego, zachowywała się zupełnie tak jakby władza się Jej należała. - Tym bardziej dziwnym wydaje mi się chęć zmiany bezpośrednio pod siebie. - Zwykły egoizm, ot co – Rozumiem. - uśmiechnął się ciepło - To nas łączy, też chciałem zyskać ich szacunek, gdy tylko zostałem wojowni... Ale Ciebie i tak to nie obchodzi. Trafny argument, ale Vei nie lubi prawdy, gdy Jej nie pasuje. Mako spostrzegł ruchy ogona, gdy zagrodziła mu drogę, czyżby czuła się niepewnie(?), czy raczej się zdenerwowała? - Nie robię tego dla własnej korzyści – odparł równie spokojnie. - Nie dotrzesz? Zwyczajnie nie chcesz. Zgadzam się, tak również idzie zdobyć respekt, ale czy któregokolwiek z Lwich? Nie jest w stanie zagrać? Pf, niemożliwe! Zasiadł na ziemi i ściągnął wargi. Teraz czas na trudne pytania: - Uważasz, że władza należała Ci się ze względu na wysokie urodzenie? I czy gdybym rządził sam, to też byś... zabiegała o moje względy? Zamilkł, zastanawiając się nad pewną kwestią. - Myślę, że nie kieruję się tylko uczuciami, ale przemyślę to – gdyby tak było, to Vei już dawno wyleciałaby z hukiem ze Stada za oczernianie Felki i za tą akcję po epidemii (o tak, od tego czasu już tak Jej nie ufał). - Nie próbuję. Próbowałem, ale zrozumiałem, że nie tędy droga. Uzupełnianie – uzupełnianiem, ale nigdzie nie zajdziemy, gdy jedno chce iść w lewo, a drugie w prawo. Spoglądając w te zimne, pozbawione lwich odczuć ślepia, czuł się dziwnie, były one jakby zaprzeczeniem jego własnych, w których przeważnie tliła się choć iskierka zrozumienia. RE: Wypad - Vasanti Vei - 08-08-2014 // Mako jest 100 razy milszy od Ciebie. <3 // - Nie, nie rozumiesz - odrzekła, kręcąc łbem z pewnym rozbawieniem. - Ja nie chcę być taka jak oni. Gdyby tak było, nie nadawałabym się na królową. Zresztą, czy uważasz, że teraz mnie nie szanują? Odwróciła się i powoli ruszyła przed siebie, wszak byli na spacerze, czyż nie? - Mimo to, podziwiam cię, że potrafisz z nimi rozmawiać. Naprawdę. Z niezmiennego tonu głosu ciężko byłoby wnioskować, na ile słowa te są szczerze, a w jakim stopniu trącą fałszem. Postawiła uszy i zamarła w pół kroku. Odwróciła się do lwa, ściągając brwi. Wysunęła pazury i zatopiła je w ziemię. Nie spodobały jej się jego "trudne pytania". - Mniemam, iż w krwi naszej szanownej koleżanki Inn płynie więcej błękitu niż w mojej i nie wydaje mi się, by miało to bezpośrednie przełożenie na kompetencje do sprawowania władzy - odparła ze względnym spokojem, choć wewnątrz aż się gotowała. Jeśli chodzi o drugą wątpliwość samca, Vei miała co najmniej cztery możliwości - kłamstwo, szczerość, półprawda lub zwyczajne "nie wiem, o czym mówisz". Normalnie skorzystałaby z ostatniej, najwygodniejszej opcji, lecz w tym przypadku pozwoliła sobie na odrobinę humoru. Uniosła brew i połowę wargi. Lekko przechyliła łeb, tak że grzywka fikuśnie przykryła jedno oko. Drugie, dla odmiany, błyszczało ogniem. - Co do drugiej kwestii - nie zrozum mnie źle, Mako, niczego ci nie brakuje, ale... Nie jesteś w moim typie. Usiadła. Rozszerzyła uśmiech na cały pysk, złączyła przednie łapy i ułożyła ogon wzdłuż przedniej łapy. Sprawiała teraz niemal sympatyczne wrażenie. - Czyżbyś sugerował, że działam wbrew tobie? - zdziwiła się. RE: Wypad - Mako - 12-08-2014 // W rzeczy samej Czy tylko dla niego słowa „ja nie chcę być taka jak oni” zabrzmiały groteskowo i jakoś tak złowieszczo? Gdy teraz Mako zastanowił się nad poczuciem szacunku poddanych do nich, poczuł niemiły skurcz w żołądku. Respekt, strach, szacunek, dla Vei te słowa nie miały chyba wielkiego znaczenia, liczyło się jedynie by inni mieli dystans – i chyba dlatego Vasanti nie lubiła Mako, bo ten nigdy nie musiał mieć takiej rezerwy, pewnie żywiła doń o to urazę. W każdym razie czuli dystans do Królowej, tylko to się liczyło, a do niego? Starał się, powtarzając za każdym razem, żeby się tak do niego nie zwracali... I dopiął swego. Nie czuł się lepszy od reszty. Czy darzą go szacunkiem? Czyżby się mylił, czyżby władza polegała właśnie na wywyższeniu się i podkreśleniu swojej wyjątkowości, na kierowaniem innymi bez fatygowania poddanych do myślenia? Przygryzł wargę, dając poznać światu, że jego tok rozumowania bynajmniej nie przypadł mu do gustu. - Mają dystans, to wystarczy, prawda? Burzliwa reakcje współwładczyni, jedynie utwierdziła go w przekonaniu, że trafił w sedno. W tym momencie poczuł chłodną satysfakcję, lecz po chwili uczucie to zmieniło się w obawę. Nie potrafił pojąć, jak władza może rozpalać takie emocje, wróć, nie tyle władza, co możliwość utraty lub nie dostania się na piedestał. A jemu nie spodobała się odpowiedz. Łapa lwa z łoskotem uderzyła o ziemię, tu i ówdzie rozpryskując błoto. - Nie mów tak o niej! Nie uważasz Jej za koleżankę, nikogo z nas nie uważasz za towarzysza. Inn jest, jaka jest, to prawda. Nie obchodzi mnie ile w niej płynie szlachetnej krwi – choć ciężko uwierzyć, że mój Mentor doczekał się takiego potomka - bo w gruncie rzeczy wszyscy przynależymy do tego samego gatunku, jesteśmy równi. Minięcie się z odpowiedzią, jakże sprytnie i typowo dla Vei. Już miał rzucić, że to nie była odpowiedz, ale i on stwierdził, że może warto spróbować czegoś innego. - Nie masz pojęcia jak często to słyszę... Choć powiem Ci szczerze, że nigdy nie proponowałem lwicy Twojego miejsca, jako dodatek do mnie, a przyznasz sama, że to łakomy kąsek – zaczął spokojnie, by po chwili dodać. - Ray też nie był w Twoim typie? Ruszył z miejsca, i choć nie zawiesił wzroku na Vei, to bacznie ją obserwował - Nie, oczywiście, że nie. RE: Wypad - Vasanti Vei - 13-08-2014 // Pozdrowienia dla tych, którzy to czytają (poza Mako)! // Chyba po raz pierwszy ruda była świadkiem tak gwałtownego wybuchu czarnogrzywego, acz nie dała po sobie poznać, że jego śmiały czyn wywarł na niej jakiekolwiek wrażenie. - Spokojnie. - Uniosła brew, z niezmiennym uśmiechem na pysku. - Myślisz, że uraziłoby ją to określenie...? Odgarnęła grzywkę z oczu, po czym skrzyżowała łapy i utkwiła bystre spojrzenie w Mako. Lekko wyszczerzyła zęby. - Ta, jesteśmy równi. Na tym polega istota Lwiej Ziemi, prawda? Uniosła łeb, mrużąc swe ślepia. Powoli poruszała końcówką ogona. Ruch ten wyglądał elegancko, jakby był wykonywany z pełną świadomością, a może nawet w rytm jakiejś łagodnej melodii. - Ale mówisz o lwach - zauważyła. - W ten sposób godzisz w mojego podopiecznego... A ja uważam, że Kifo ma... Potencjał. Podniosła się z miejsca zaraz za samcem. Szła obok niego, ale utrzymywała nieco większy odstęp niż ten, który był zwykle uznawany za wystarczający, jakby dystansem fizycznym chciała podkreślić dzielącą ich barierę mentalną, którą Mako tak usilnie próbował zburzyć. - Honorowe lwy z Lwiej Ziemi zdobywają serca swych wybranek za pomocą swego krystalicznego wnętrza, a nie przynętą w postaci wysokiej pozycji w stadzie, czyż tak? - odparła, nawet nie starając się ukryć rozbawienia. - Zaiste, jakże to szlachetne z twojej strony! Zamyśliła się, nie zerkając na towarzysza przechadzki częściej niż raz na kilkanaście sekund. Stawiała łapy bez pośpiechu, a ogon swobodnie wędrował z boku na bok. Zielonooki poruszał coraz to bardziej drażliwe tematy, co jednak nie wydawało się wyprowadzać rudej z równowagi. - A Ray... Ray był w porządku - uznała bez większego przejęcia. - Nie wyróżniał się, nie wychylał. Wydaje mi się, że nie wszczynałby zbędnych dyskusji ze współwładczynią, lecz pozwoliłby sytuacji rozwijać się na swój sposób. |