Król Lew PBF
Droga w świetle Księżyca - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Droga w świetle Księżyca (/showthread.php?tid=1223)

Strony: 1 2


Droga w świetle Księżyca - Völundr - 12-06-2015

Chłód nocy przeszył na wskroś przemoknięte deszczem ciało lwa. Burza minęła już jakiś czas temu, ale księżyc na niebie nie sprzyjał wyparowaniu kropli wody z futra nieszczęśnika. On zaś nie miał wcześniej czasu, żeby skryć się w jaskini lub pod jakimś drzewem. Zresztą, nadal nie miał czasu. Musiał iść.
Chociaż zgubił ich już dawno, jego wycieńczony pragnieniem i głodem umysł przedstawiał mu piekielne wizje jego przyszłości. Podświadomie czuł ich zapach, ich szpony na swoich kończynach, ich szczęki na swoim karku... Instynktownie przyspieszył, grzęznąc po łokcie w rozluźnionym niedawną ulewą błocie.
Sam już nie wiedział, czy to deszcz, czy to łzy zraszały jego lico. Jesteś stary, mógłby ktoś powiedzieć, dlaczego mażesz się jak dzieciak? Bo miał taki sam powód do płaczu, jak dziecko, któremu odebrano zabawkę, które się przewróciło, które nie dostało, czego chciało. Dla takiego maleństwa takie zdarzenie to tragedia i najgorsza rzecz, która się wydarzyła w jego krótkim życiu. Przyczyną żałosnej rozpaczy Völundra również było coś, co zapamięta jako szczyt zła tego paskudnego, niewdzięcznego świata.
Zatrzymał się na moment i spojrzał na jasną tarczę księżyca, który odbijał światło okolicznych gwiazd. Wątły był jego blask tej nocy - a może to już jego oczy odmawiały posłuszeństwa? Po tym, co zobaczyły parę miesięcy temu wolał, żeby już na zawsze przestały widzieć.
Nagle padł. Albo jego strudzone kończyny rozjechały się na zdradzieckim gruncie, albo same zbuntowały się wobec swojego upartego właściciela. Błoto osiadło na jego nosie i grzywie. Nie miał siły wstać. W sumie... w sumie i tak nie miał już po co wstawać. Zamknął błękitne oczy i odpłynął w krainę nieświadomości, pokryty żałosną kołdrą łez, krwi i brudu.


RE: Droga w świetle Księżyca - Shaka - 17-06-2015

Jako, że tak niedawno przecież został mianowany strażnikiem przez Ines, postanowił poświęcić swój czas na patrolowanie terenów. Tym bardziej uważał, że jest to niezbędne dla stada, gdyż na jego terenach prawie zawsze przebywali jacyś obcy, często chcący do niego dołączyć.
Już od dawna nie spędzał czasu podobnie, jak kiedyś, łażąc po wszystkich terenach, często oddalając się znacznie od Księżycowych. A odkąd został tym strażnikiem, nie był poza nimi ani razu. Chciał wywrzeć dobre wrażenie na Kapłance, bo zdawało mu się, że pomimo jego tak długiego stażu w stadzie, wciąż nie jest do niego do końca przekonana.
Teraz zaś przemierzał te tereny, a jedynie część swojej uwagi tak naprawdę poświęcał na patrolowanie. Rozmyślał o niedawnych wydarzeniach, o zebraniu oraz totemie, jakim obdarowała go Kapłanka. Nosorożec... Jako wyraz mądrości i siły. Wobec innych totemów, ten jego wydał mu się... najmocniejszy. Wydawało mu się, że Białowłosa czegoś od niego oczekiwała, a on oczywiście nie chciał jej zawieść. Tym bardziej, że te dwa lata temu, kiedy dołączał do stada, nie wywarł na niej dobrego wrażnia. Był pewny, że ona to wciąż pamięta i ocenia go za to mimo, że teraz zachowywał się kompletnie inaczej.
Shaka natychmiast przerwał swoje rozmyślania, kiedy tylko dostrzegł leżącą sylwetkę tuż przed nim. Lew nie poruszał się. Łapy białogrzywego zatrzymały się, przez głowę przebiegła jedna myśl. Czy on nie żyje? Z początku niepewny, co powinien zrobić w podobnej sytuacji, w końcu się ruszył i podszedł do leżącego niepewnie. Nie, z pewnością żyje, oddycha. Pomyślał zaraz, kiedy dostrzegł podnoszącą się i opadającą klatkę piersiową nieznajomego. Mimo to, nie wyglądał zbyt dobrze.
- Halo, wszystko w porządku? - zapytał głośno. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę, jak bardzo głupie to było pytanie. No jasne, że nie jest w porządku, przecież wyraźnie to widział. Z drugiej strony, to było takie bardzo standardowe pytanie, jakoś nie mógł w tej sytuacji zdobyć się na coś bardziej oryginalnego.
Lew przełknął ślinę, nawet nie oczekując odpowiedzi.


RE: Droga w świetle Księżyca - Völundr - 01-07-2015

//Jestem dopiero w fazie opracowywania wyglądu Volundra i nie jestem jeszcze niczego pewna, więc zostawmy opis jego wyglądu, okej? Będzie miał jasne oczyska jeszcze niezidentyfikowanej barwy.

Białogrzywy z pewnością nie mógł oczekiwać słownej odpowiedzi ze strony umazanego błotem nieszczęśnika, jednak niewyraźne mamrotanie dochodzące z pokaleczonego pyska dało mu znak, iż jest on żyw. Z trudem widział spod ciężkich powiek - zdołał jednak ujrzeć nad sobą obcą sylwetkę i usłyszeć przyjazny ton głosu. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek usłyszy słowa nieprzesiąknięte jadem i nienawiścią.
Umorusaną łapą dotknął przedniej kończyny samca, niemo błagając go o pomoc. Teraz, kiedy stracił wiarę w świat, nie wierzył w miłosierdzie nieznajomego. Rodzina obróciła się przeciwko niemu, dlaczego więc obcy mieliby ratować jego życie? Winni być jeszcze bardziej bezwzględni niż ci, którzy mieli być mu bliscy.
A może było już za późno na pomoc i Ci, Którzy Tkwili w Szczęśliwości przysłali anioła, który zabierał go do nich? Te jasne włosy na jego szyi równie dobrze mogły być księżycową poświatą...


RE: Droga w świetle Księżyca - Shaka - 02-07-2015

//Okej, jasne, mi pasuje ;)

Szczerze wolałby, aby nieznajomy lew okazał się martwy. Nie miał zielonego pojęcia, co powinien zrobić w obecnej sytuacji. Potrzebował pomocy medyka, a nie jakiegoś nieznajomego, nieznającego się na niczym.
Skrzywił się nieco, zastanawiając się, co powinien zrobić. Napotkanie obcego było dla niego jak taki prztyczek w nos. Może powinien się wtedy zgłosić, gdy Kapłanka poszukiwała chętnych na medyków?
Widział wyraźnie, że ten próbował mu coś powiedzieć, jednak nie zrozumiał z tego mamrotania ani słowa. A do tego, gdy go dotknął, po jego ciele przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Co on ma teraz zrobić?
Spojrzał na niego przestraszonym wzrokiem.
- Nie znam się na leczeniu. - wydusił z siebie, kiedy przyszła mu do głowy pierwsza, w miarę sensowna myśl. Woda! Mógłby od tego zacząć, lew zapewne był spragniony, a i będzie można mu przemyć te rany czy coś. Nie miał teraz głowy do szukania medyków, nie sądził, aby był na to czas.
- Poczekaj. - rzucił szybko, acz bardziej już pewnym głosem, po czym prędko pobiegł w stronę rzeki. Miał przy okazji nadzieję, że po drodze natrafi na kogoś, kto potrafiłby pomóc. Oczywiście, tak się nie stało.
Białogrzywy zaraz też wrócił, niosąc jakąś skorupę napełnioną wodą. Podstawił ją nieznajomemu pod pysk, uchylając lekko, aby ten mógł się napić.
- Pij. - nakazał krótko, bardziej nachylając prowizoryczną miskę.


RE: Droga w świetle Księżyca - Völundr - 02-07-2015

Nie wiedział, jak bardzo pragnął wody, dopóki jej strumień nie spłynął mu do gardła, nawilżając je swoimi bezbarwnymi kroplami. To chyba było to, czego było mu potrzeba. Wprawdzie trochę czasu minęło nim otworzył piekące od braku snu oczy, ale gdy je już otworzył, to wysilił się nawet na niewielki uśmiech.
- Dzi-dziękuję - wymamrotał już wyraźniej niż ostatnim razem. Wkrótce głośny charkot zmazał uśmiech z rozwalonego pyska, który skrzywił się w wyrazie bólu. Nie pociągnie tak zbyt długo. Nie miał odwagi prosić nieznajomego o jakąkolwiek większą pomoc. To byłoby jak wydanie na siebie wyroku - przecież musiałby się odwdzięczyć, a świat pokazał mu ostatnio, jak bardzo bezwzględny może być zwykły, szary lew. Już wolał tutaj sczeznąć niż ofiarować swój los w czyjeś łapy.
Skoro już mowa o kończynach - poruszył nieznacznie chudymi nogami, aż zadrżały niemrawym ruchem. Z pewnością nie stanie na nich sam, a kiedy już się to stanie, to z pewnością od razu osunie się na ziemię. Aż dziw, że doszedł na tych szkapach tak daleko.


RE: Droga w świetle Księżyca - Shaka - 02-07-2015

Nawet nie wiedział, czy dobrze robi. Czy przypadkiem nie zrobi obcemu krzywdy. Tym bardziej, że skoro jednak znalazł go żywego i postanowił mu pomóc, nie chciał, by się okazało, że jego działania są kompletnie daremne.
Dlatego też tym bardziej odetchnął z ulgą, kiedy usłyszał słowo podziękowania płynące z jego pyska. Uśmiechnął się lekko, choć nieco krzywo. Teraz ponownie nie wiedział, co ma z nim zrobić. Był pewien, że najlepiej by było, gdyby go stąd gdzieś przenieść, jednak przynajmniej póki co bał się go dotykać, jakby był z porcelany i miał się zaraz rozpaść. Odetchnął głęboko.
- Nie wiem, co mogę jeszcze dla Ciebie zrobić. Może jesteś głodny albo potrzebujesz czegoś? - zapytał, mając nadzieję, że lew odpowie mu w jakikolwiek sposób. Jeśli chodziło o jedzenie to miał schowane pozostałe po ostatnim polowaniu mięso.


RE: Droga w świetle Księżyca - Völundr - 03-07-2015

Zjedzenie nawet najlepszego mięsa w jego stanie mogłoby skończyć się parszywymi wymiotami. Głodny nie był, i chociaż brakowało mu sił, to wolał je uzupełnić przez kamienny, całonocny sen. Wycharczał coś niewyraźnie i splunął siarczyście w bok.
- Ghhrottt... grota - odważył się poprosić, wzrokiem zbitego psa spoglądając na Shakę. Już wystarczająco dużo od niego wyciągnął i białogrzywy miał pełne prawo mu odmówić.

//Sorry, nie mam motywacji to pisania długich postów.


RE: Droga w świetle Księżyca - Shaka - 04-07-2015

Patrzył wyczekująco na lwa, przy okazji zastanawiając się gorączkowo, co ma teraz zrobić, jeśli ten wciąż będzie milczał. Na szczęście ten zaczął mówić. Shaka zbliżył łeb do jego pyska, aby lepiej go usłyszeć.
- Grota, jasne! Dasz radę iść? - powiedział natychmiast, z nadzieją w oczach - A raczej najpierw w ogóle wstać. - poprawił się, zdobywając się na nerwowy uśmiech. Przecież go nie poniesie. Może mu pomóc iść, czy coś, jedynie go wspomóc. Ustawił się w taki sposób, aby w razie czego móc nieco wesprzeć samca barkiem, aby łatwiej mu było wstać, mając nadzieję, że będzie w stanie to zrobić. Później już pójdzie gładko.

//Spoko, ja tam wolę krótkie posty, aby tylko fabuła szła do przodu.


RE: Droga w świetle Księżyca - Völundr - 04-07-2015

Szczędził siły na mówieniu - miał je zużyć do wstania, co wymagało ogromnego ich nakładu. Wziął głęboki oddech. Najpierw spróbował dźwignąć szyję, żeby móc przewrócić się na brzuch. O ile to bardzo wielkiego trudu nie stanowiło, to zachęcenie zesztywniałych, wynędzniałych i potwornie słabych łap do wykonywania przez nie ich funkcji graniczyło z cudem. Ilekroć prostował przednie kończyny, te rozjeżdżały się, a kiedy w końcu też te tylne się podniosły, to poczuł nagły strzał w kolanach i uderzył kościstym zadem o ziemię. Völundr zwiesił łeb. Był marny, słaby, beznadziejny. Dokładnie takim chcieli go zobaczyć jego oprawcy. Postanowił nie dać im satysfakcji i pod wpływem impulsu dźwignął się na równe łapy. Oparłszy się o brązowy bok nieznajomego, począł robić wolne, drobne kroki w wyznaczonym przez niego kierunku.

//Może zrób jakiś czasowy przeskok w następnym poście, co? "Ratunek" już w sumie załatwiliśmy.


RE: Droga w świetle Księżyca - Shaka - 05-07-2015

Nie zaprowadził obcego do Groty Medyka, gdzie byłoby mu najlepiej. Znajdowała się zbyt daleko, obawiał się, że nie dotrwa, aż tam dojdą. Za to wiedział o istnieniu małej jaskini nieopodal. Sam często korzystał z niej, aby zaznać chwili samotności.
Przez te wszystkie dni zapewniał lwu wszystko, czego by potrzebował. Wodę, pożywienie, również i towarzystwo. Nie zapewnił mu jedynie medyka, mimo że chodził do Groty parę razy, jakoś nie mógł na niego natrafić. I mimo, że sam się na tym kompletnie nie znał, robił wszystko, co w jego mocy, aby zapewnić lwu jak najlepsze warunki. Być może uważał to za pewnego rodzaju "odkupienie" po utracie rodziny, może działał z innych pobudek. Zapytany zapewne sam by nie wiedział.
Któregoś dnia wszedł do Groty, jak zawsze wcześnie rano, trzymając w pysku upolowaną niewielką impalę. Położył ją przed nim, po czym odchrząknął.
- Jak się dzisiaj czujesz? - zapytał, poruszając lekko końcówką ogona.

//Może tak być? Nie jestem w tym zbyt dobra XD


RE: Droga w świetle Księżyca - Völundr - 05-07-2015

//Jest git, o to mi chodziło.

Völundr każdego dnia mężnie znosił swoje katusze - zarówno fizyczne, jak i psychiczne. Działania medyka wspomogłyby go w walce z tymi pierwszymi, nie były jednak niezbędne, by jasnooki z nimi zwyciężył. Co do duchowych cierpień, które od wielu miesięcy targały delikatnym sercem mizernego lwa - potrzebował jeszcze wiele czasu i wiele ciepła, by złagodzić ich skutki. Niemniej jednak dzięki obecności białogrzywego nieznajomego, który uratował go przed utonięciem w zwałach błota, udało mu się w minimalnym stopniu odzyskać wiarę w dobro.
- Dzień dobry, Shako - rzekł już swoim zwykłym głosem i uśmiechnął się do młodego. - Lepiej niż ostatnio, już nie potrzebuję pomocy w chodzeniu. Ale zanim będę biegał jak młoda gazela, będzie musiało jeszcze wiele wody przepłynąć.
Lew skinął głową w ramach podziękowania i sięgnął zębami po truchło impali. Przyciągnął maleństwo do siebie, po czym rozdarł za pomocą szczęk jej wrażliwy brzuch, żeby dostać się do apetycznych wnętrzności.


RE: Droga w świetle Księżyca - Shaka - 15-07-2015

Kiedy Volundr się ostatecznie obudził, on usiadł obok niego, uśmiechając się lekko. Na jego wypowiedź skinął lekko głową, przyjmując słowa lwa do wiadomości.
- To dobrze. Wiesz już, co teraz zrobisz? - spytał go, odczekując przed tym chwilę, by zdążył się nieco posilić. Chyba nie było najlepszym pomysłem, aby lew cały czas przebywał na terenach Srebrnych, a w szczególności bez wiedzy Kapłanki i innych członków stada. Bo oczywiście Shaka nikomu o nim nie powiedział, uważał że lepiej będzie, jeśli brązowego nikt nie będzie w tym czasie niepokoił, chociaż nie sądził też, aby Srebrni go stąd przegonili.
Nie chciał go też jednak pośpieszać. Był już znacznie silniejszy, w porównaniu do stanu, w którym go znalazł była ogromna poprawa. Jednak czułby się z tym też strasznie nieswojo. W końcu Völundr był co najmniej dwa razy od niego starszy. Sam wiek samotnika wzbudzał w Shace szacunek.


RE: Droga w świetle Księżyca - Völundr - 18-07-2015

Potrząsnął przecząco głową. Miał co prawda jakiś plan w głowie, ale do tego potrzebował zgody lwicy, która panowała nad tymi terenami. Z chęcią by tutaj został - w końcu nie gonili go już wysłannicy Endkuuda, ponadto zakładał, że skoro pojedynczy osobnik obdarzył go wielkim ciepłem, to może i całe jego stado ma w sercu dobro.
- Czy twoja przywódczyni wie o mojej obecności? Z chęcią porozmawiałbym z nią o przystąpieniu do stada. Chciałbym się jakoś odwdzięczyć.
Shaka co nieco opowiadał mu o Srebrnym Księżycu, a słowo "Kapłanka" nie mogło mu po prostu przejść przez gardło. Do wiary w księżyc podchodził z dystansem, ale przecież jeszcze wiele musi doświadczyć, żeby w pełni mu zaufać. Kto wie, może świadectwa innych o jego działaniu przekonają go o słuszności tego wierzenia?


RE: Droga w świetle Księżyca - Shaka - 19-07-2015

Z zaciekawieniem przyglądał się lwu. Białogrzywy od dawna już się zastanawiał, czy Völundr ma zamiar starać się o przyjęcie do stada. Gdyby tak było, to bardzo by się ucieszył. Przez to, że spędził z nim już trochę czasu, zdążył go polubić. Poza tym pewnie zdołałby się od niego sporo nauczyć.
Na jego pytanie pokręcił krótko łbem.
- Jeszcze nie. Widziałem ją przez ten czas kilka razy, zawsze jednak była zajęta. - odparł, zresztą zgodnie z prawdą. Tym bardziej, że nie wiedział, jakby zareagowała na oświadczenie, że przez pewien czas jakiś lew kuruje się na ich terytorium. Do tego nie miał serca przeszkadzać jej w wykonywaniu obowiązków. Wiedział, a przynajmniej podejrzewał, że ma bardzo wiele na głowie.
Poruszył końcówką ogona, a jeśli Vol lepiej się przyjrzał, zauważyłby, że Shaka nieco się ożywił, kiedy wspomniał o dołączeniu do stada. Uśmiechnął się lekko.
- Jeśli chciałbyś dołączyć do stada, Kapłanka z pewnością spyta Cię o to, co jest w Tobie wyjątkowego. Nasze stado zrzesza osoby różnych gatunków, które wykazują się wyobraźnią i inteligencją. Siła nie gra tak naprawdę wielkiej roli. - powiedział, dalej z zaciekawieniem obserwując jego reakcje. Nie miał oczywiście na myśli, że czekoladowy nie posiada pożądanych cech, Shaka był pewien, że przez te wszystkie lata posiadł wiele, co mógłby Księżycowi zaoferować.


RE: Droga w świetle Księżyca - Völundr - 20-07-2015

- Mam nadzieję, że moje przybycie nie sprawi ci kłopotów - powiedział z troską. - Nie wszyscy przywódcy dobrze by zareagowali wiedząc, że na ich terenach bez ich wiedzy mieszkał ktoś obcy.
Podniósł się dość żwawo z ziemi i stanął na chyboczących łapach.
- To dobra wiadomość i wcale mnie nie dziwi postępowanie Kapłanki. Wielu jest darmozjadów, którzy liczą na ciepły kąt, a sami przyczyniają się tylko do strat... Prowadź, Shako. Im wcześniej odbędę tę rozmowę, tym szybciej będę wiedział, jaki czeka mnie los.

//Zrobisz podwójne zt?