Król Lew PBF
Równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Szare Ziemie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=73)
+---- Dział: Rzeka Fuego (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=74)
+---- Wątek: Równina (/showthread.php?tid=1250)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17


RE: Równina - Diara - 03-07-2015

Z początku wręcz osłupiała. Stała, nie robiła nic, jedynie rejestrowała wzrokiem wszystko co się działo. Tak... ten mały, że jak już się jej myślami nie wyrażę, wręcz obudził w niej swoim zachowaniem, którego powód od razu poznała - podobną podnietę, niezrozumiałe uczucie, za każdym razem czute gdy wściekła dusza martwego przechodziła twoją. Instynkt zabójcy.
Wtem jednak zauważyła niespokojną reakcję Ghaliba, i wtedy jej oczęta błysnęły dziwnego rodzaju zainteresowaniem. Podeszła pare kroków.
Już wysuwała potajemnie pazury, gdy nagle sprawa się rozwikłała i przeszła do rozmowy o walce... i innych tym podobnych, a z tego, jak uważnie słuchała ich rozmowy bez większego namysłu poznała, że ci się już znają.
W jej wnętrzu nagle coś zaczęło dygotać. Niezwykłe odczucie łaskotania, aczkolwiek bardzo specyficznie - które odczuwała chyba pierwszy, ten jedyny raz w życiu. Przyłożyła łapę do pyska, a przed jej oczyma obraz zdawał się bujać. Głupie uczucie nasilało się z każdym spojrzeniem na nieznajomego.
Nie wytrzymała. Wybuchła gromkim śmiechem.
Ale nie był to zwykły śmiech, który miał być jedynie zwykłą prowokacją. Było w nim czuć nadzwyczajne, mroczne acz prawidłowe poczucie wyższości oraz szczery obłęd, który zobaczyć można było w jej oczach.
-Żartujesz sobie, dupku. Powiedziała pomiędzy końcem a początkiem tego wybuchu, i jakby zmęczona, wzięła kilka głębokich wdechów, po czym uniosła głowę do góry i przeczesała jasnoszarą grzywkę do tyłu, na twarzy wciąż mając ten teatralny, tragiczny uśmiech.
-Masz śmiałość grozić lojalnej grupie silnych, rosłych lwów? Wiesz, jak działają zasady pojmania i tolerowania takich pewnych siebie marnotrawców jak TY? Parsknęła.
-Ciemność tych ziem jest od teraz NASZYM sprzymierzeńcem. Nie interesuje cię to, to rwij się za nogi, zanim my ci je z tyłka powyrywamy i oberwiemy ze skóry. Wydarła, patrząc na niego wprost, i z czystym obłędem w oczach, zazwyczaj do niej nie podobnym, przechodząc po nim wzrokiem. Zupełnie tak, jakby chociaż same myśli o tym, jak bardzo jej słowa mogłyby się spełnić napawały ją chorą przyjemnością.
Agh, cóż się jej stało? Czyżby to była ta namiastka jej mrocznej strony?


RE: Równina - Kituko - 03-07-2015

- Oho. Czyli moja odmowa jednak kogoś uraziła. Pozostaje mi się ponownie wycofac. Cieszcie się szczęściem. Nic tu po mnie, Ghalib, chronić się lwicami... żałosne.
Odskoczył z automatu. Wiedział ze tamten zaatakuje. Jesli dobrze podejrzewał, to zdąży zadać cios łapą w pysk Czarnego.
Ruszył biegiem na odwrót.
- Przyjdzie czas! - krzyknął, po czym zaryczał głośno i zwiał.
"Pojedyńczo ich wytłukę." 'Niby jak?" "Coś wymyślę" "Wiesz że gadasz sam do siebie?" "Ale w myślach, to się nie liczy' "Zamknij się" "Aj tam aj tam..."

Tsavo nie wycofują się... On wróci...
Z/T


RE: Równina - Kaaivy - 03-07-2015

Ryk samca poniósł się po okolicy, obwieszczając zwierzętom wokół, że równina należy już do nich. Do Bandy Ghaliba, rzecz jasna. Kaaivy wzięła głęboki wdech, jakby czekała właśnie na ten moment, by zaczerpnąć powietrza nie cudzego, a ich, jej terenu. Gdy lew zarządał od Beliala zamordowania wyrywającego się, bezradnego zwierzęcia, szara uśmiechnęła się szyderczo. Przyglądała się tej jednej, krótkiej chwili, w której to zając skonał w uścisku szczęk lwiątka. Bezcenny widok. Żyje się tak długo, a by stracić życie wystarczy moment.
Nagle na równinie zabrzmiał obcy głos, a oczy Kaaivy spoczęły na brązowym nieznajomym. Napięła wszystkie mięśnie, wysuwając ostre szpony pazurów w gotowości ataku. Mało brakowało by skoczyła na samca, gdy nagle ten zaczął rozmawiać z Ghalibem. A więc się znali. Mimo absurdalności ich rozmowy, lwica zachowała zimną krew. W przeciwieństwie do Diary, która to wybuchnęła nieopanowanym śmiechem. Kaaivy zmierzyła ją zdegustowanym spojrzeniem. I po co ona się w to mieszała? Jedyne, co mogła tymi słowami zrobić, to pogorszyć sytuację. Lwica prychnęła, powtórnie odwracając wzrok na dwóch samców. Wyglądało na to, że Kituko zamierza odejść, a szara odprowadziła go groźnym, nieufnym wzrokiem. Czy wróci? Kto to wie. Lepiej dla niego, by omijał tę bandę szerokim łukiem.


RE: Równina - Ghalib - 04-07-2015

No cóż. Zachowanie brązowego Tsavo na prawdę zadziałało tak, że Ghalib zamierzał zaatakować. W końcu cały czas nie spuszczał gardy i stał cały napięty spodziewając się konfrontacji. Warczał groźnie i zawzięcie, aż wreszcie skoczył ku staremu towarzyszowi z głośnym rykiem i zamachnięciem łapą. Zdołał samca uderzyć i ugryźć, choć zapewne sam też zasmakował pazurów Kituko.
Tu jednak wtrąciła się Diara. Zaskoczony Ghalib początkowo odskoczył od grożącemu mu samca. Był w zasadzie zadowolony, najwyraźniej samica poczuła się już tutaj jak w domu. Uznała to stado za swój dom i zaakceptowała lwy w nim żyjące. Dostrzegł też nieco bardziej powściągliwe zachowanie Kaaivy. Był jednak pewien, że gdyby przyszło co do czego na nią też mógłby liczyć.
- Moje drogie! Możecie go rozszarpać na strzępy! - Zaryczał.
Jednak nie mógł długo cieszyć się pierwszym polowaniem nad rzeką. Bo tak właśnie był gotów potraktować potyczkę z Kituko. Jako polowanie na zwierzynę. Dlatego nie miał problemu z tym, żeby samice się przyłączyły. Chociaż udział Beliala mu się średnio widział. A przynajmniej do póki ich wróg stanowił śmiertelne zagrożenie dla malca.
Kituko jednak zwiał a Ghalib biegł za nim, pilnując żeby opuścił jego terytorium, aż do granicy. Gdy samiec uciekł towarzyszył mu głos Ghaliba. Jego były kompan byłby głupcem, gdyby pojawił się tutaj znów.
Czarny głośno westchnął i obrócił się. Swobodnym truchtem ruszył w stronę samic i lwiątka.
- No cóż - mruknął. - Jego strata.


RE: Równina - Mirra - 14-07-2015

Szła powolnym krokiem z maluchami w pysku na widok stada ucieszyła się trochę. W końcu cały czas siedzi tylko z dziećmi i z nikim nie może porozmawiać ani nic. Podeszła do Ghaliba i położyła dzieci przy nim na ziemi.
- I jak wyprawa? Może jednak się przydamy? - zapytała. Wie, że musi opiekować się dziećmi ale może jednak da radę w czymś pomóc.


RE: Równina - Zuri - 14-07-2015

Mała nie sprawiała tym razem kłopotów. W drodze tutaj zasnęła. Po mimo, że mijała tyle nowych rzeczy jej wcześniejsze wybryki i krótki sen sprawiły, że bardzo szybko się zmęczyła. Leżała spokojnie na ziemi z zamkniętymi oczkami. Gdy już sen pozwolił jej wypocząć powoli zaczęła znowu otwierać oczy spoglądając na wszystko co ją otacza i wszystkich wokół. Mrugała jeszcze co jakiś czas zaspana, a gdy już dokładnie otworzyła oczka wstała i zaczęła sobie podskakiwać z miejsca na miejsce.


RE: Równina - Ghalib - 16-07-2015

Od dłuższego czasu Ghalib i jego lwice panoszyli się po równinie. Czarny samiec był zadowolony, jak na razie wszystko szło jak po maśle.
Zerkał teraz w stronę horyzontu, nadchodził zmierzch. Robiło się powoli szaro, słońce chowało się w oddali a niebo pokryło się fioletami i czerwieniami. Niedługo będzie noc i wtedy jego stado będzie jeszcze bardziej zlewać się z otoczeniem. Bardzo dobrze, ktokolwiek ośmieli się teraz tutaj przyjść zostanie ukarany.
Niedługo później dostrzegł zbliżającą się w stronę stada Mirrę. Teraz mogła już swobodnie tu przyjść razem z maluchami i nie obawiać się obcych. Zrobił parę kroków w stronę lwicy by zatrzymać się obok niej. Zerknął kątem oka na Zuri i Kiburiego, których niosła szara lwica. Postanowił dać im swobodę, niech bawią się swobodnie, muszą w końcu się rozwijać.
- Doskonale - odparł Mirrze. - Te ziemie należą już do nas. Będziemy mogli tu polować.

// może zrobimy timeskip po tej akcji? żeby Zuri i Kiburi już podrośli do paru miesięcy?


RE: Równina - Mirra - 19-07-2015

- To świetnie, że ziemie już należą do nas - powiedziała zachwycona.
W końcu może tutaj spokojnie chodzić z młodymi. Rzeka Fuego nie pamięta czy kiedyś tutaj była więc się rozejrzała po całym terenie aby dobrze zapamiętać gdzie co się znajduje. Musi znać bardzo dokładnie tereny należące do stada.
- To doskonałe miejsce do polowania.


// można tak zrobić. Zależy czy Kiburi się zgodzi.


RE: Równina - Kiburi - 20-07-2015

// Mi to tam wsio.

Kiburi nic konkretnego nie robił. Wędrując z matką obserwował krajobraz, a kiedy już mu się znudziło, narzekał na trudy jego pierwszej podróży w życiu. I miał nadzieję, że nie ostatnia, bo nawet mu się to podobało, ale jak to dzieciak, szybko się nudził. Kiedy był już na ziemi stwierdził, że średnio mu się tutaj podobało. Dlatego też po prostu siedział na dupie, czasem zerkał na rodziców, ale bardziej skupiał się na tym, czy jego kochana siostra nie postanowiła znów zrobić sobie z Kiburiego worka treningowego.


RE: Równina - Shyeiro - 20-07-2015

To już rok minął, czy jeszcze nie? Dużo czasu zabrała mu samotna wędrówka, na którą zdecydował się z dość prostego powodu- znaleźć siostrę, przyprowadzić ją tutaj i wcielić do stada, którego kiedyś sam był członkiem. O bezsensowności swoich poszukiwań zdał sobie sprawę dosyć wcześnie, ale ta piękna młoda dama, która pojawiła się w jego życiu kiedy stracił cel swojej wycieczki i tak nie pozwoliła mu na powrót.
Kobiety.
Samo wspomnienie milady wywoływało u niego teatralne wywrócenie ślepiami. Czerwonogrzywy kroczył dumnie przed siebie, pilnując, by nic czego mógł się spodziewać stało się raptem czymś niespodziewanym. Zajście od strony rzeki Fuego było jedynie środkiem ostrożności. Kto wie, w ilu oczach jego osoba ukazywała się w postaci już nie tak przyjaznej jak wcześniej? Świeżak w stadzie, dezerter i na koniec syn marnotrawny, bez ojca, który by go przyjął.
- Karma, wspaniała karma- burknął pod nosem, wychodząc naprzeciw grupce lwów.


RE: Równina - Ghalib - 21-07-2015

Karma to chyba dobre określenie, albo raczej zwyczajnie pech. Bo chyba trafił najgorzej jak mógł wchodząc na te ziemie. Zmierzch się kończył i zaczynała noc, czarne sylwetki lwów były już ledwo widoczne. Rudzielec nie mógł wiedzieć też, że te czarne koty są raczej nietowarzyskie jeśli idzie o obcych.
Ghalib zanim usłyszał kroki poczuł jakiś zapach. Znów lew. Wiedział, że utrzymanie ziemi jako swojej własności na początku nie będzie łatwe. Wiedział, że musi potrwać zanim wszyscy się dowiedzą, że nie można tutaj sobie ot tak chodzić.
Ghalib podniósł łeb i rozejrzał się po okolicy. Wtedy dostrzegł rudzielca zmierzającego w kierunku jego stada. Nie miał zamiaru tolerować kolejnego samca, który również może zechciałby grozić jemu i jego stadu. Zwłaszcza, że ten, który tu zmierzał kompletnie do nich nie pasował, tak na oko oczywiście. Dla Ghaliba i jego stada nadchodząca noc to najlepsza pora, zwłaszcza do bójki. Warknął a zaraz potem rozległ się jego potężny ryk. Nabrał rozpędu i pobiegł w stronę rudzielca by za chwilę rzucić się na niego z kłami i pazurami. Najpierw uderzył dwa razy łapą w pysk po czym odskoczył, żeby zaatakować zębami grzbiet rówieśnika. Wiedział przecież, że nie ma go jak na razie rzucać się na kark, bo najadłby się tylko kłaków.
Zacisnął szczęki na grzbiecie przeciwnika i pociągnął go za skórę na glebę. Będzie szansa na zamienienie słowa, ale dopiero gdy ten będzie leżał spacyfikowany.


RE: Równina - Diara - 21-07-2015

Ah. Uciekł. Zwiał. To wewnętrznie także by ją rozbawiło, gdyby nie uspokajanie się zajęło jej czas, mimo pewnego rodzaju poczucia chorej satysfakcji. Zignorowała kompletnie pogardliwy wzrok złotookiej. W jednym momencie było jej wszystko jedno. Krwi wokół nie było...
Wtedy pojawiła się Mirra, wraz z tymi dwoma młokosami. Nie, na nich też nie zwróciła szczególnej uwagi, poza zdziwieniem, iż już teraz czuła się tu aż tak bezpiecznie.
Hah...
Nie.
Kolejny zapach.
Przez chwilę, usiłując wrócić do własnych zmysłów, nie widziała wiele wokół. Woń nowo przybyłego kompletnie jednak zburzyła ten błogi stan, niczym niedokończone ładowanie, które spełzło na niczym.
Na jej pysku nie było teraz emocji. Tylko ten nienasycony wzrok zabójcy, który ledwie zabłysł, gdy jej pazury ruszyły w tan. Była tego świadoma, co ciągnęło ją dalej, i dalej. gdy za Ghalibem ruszyła do ataku na lwa. Głuchy nieco, gardłowy warkot uchodził od niej, niczym piorun ruszający i nieunikniony znajdujący się przy swej ofierze w przeciągu sekund. Od razu skoczyła pomóc swemu władcy aby wywrócić samca, choć nie robiła tego z desperacji, a raczej dla zaspokojenia w końcu tego czegoś, co kąsiło jej osobę i dać temu spokój. Wbiła pazury pomiędzy bok a grzbiet jak najgłębiej w jego ciało, usiłując ciągnąć w dół, jako żeby krew miała polecieć jak najbardziej wartkim strumieniem. Czerwonogrzywy raczej nie mógł nawet spodziewać się tego typu przywitania, lecz ciemnoszarej to nie ruszało. Właściwie miała to gdzieś, jej myśli skupiły się na jednym.
Atakowało go już dwoje, co tylko znacznie pomniejszało jego możliwości jakoby miał się im przeciwstawić. A reszta mogła dołączyć się w każdym momencie.


RE: Równina - Shyeiro - 21-07-2015

Shey z racji tego, że również był kotowatym i mimo braku jednego ślepia tym drugim zdążył dojrzeć napastnika i uchylić się od dwóch strzałów, które padły w kierunku jego nienaruszonej mordki. Wiedział, że jest ich więcej, dlatego znając pewną zasadę nie ruszył na smolistego samca z takim samym celem, z jakim on na niego. Mądrzej było skulić uszy i dać się przewrócić, chociaż i tutaj powątpiewał, czy faktycznie musiał mu w tym pomagać, czy to samica bardziej się ku temu przyczyniła.
- Zgaduję, że zajęliście okolice- mruknął niewyraźnie, dusząc powietrze po dość mocnym uderzeniu plecami o ziemie- kiedy byłem tutaj po raz ostatni nie można było zastać żywej duszy- wycedził zmieszany, gryząc się w język, że nie byli sami.


RE: Równina - Ghalib - 22-07-2015

Nie dawał oponentowi szansy i gdy tylko się wymknął mu przed ciosem łapą od razu, bezbłędnie go powalił. Nic dziwnego, w końcu Ghalib mimo iż nie posiadał wielkiej grzywy jak inne samce, był rosłym i silnym przedstawicielem swojej rasy. Jego zręczność, siła i agresja dawały mu niejednokrotnie przewagę nad przeciwnikiem.
Nie puszczał tylko zaciskał kły na ciele rudzielca nie dając mu żadnych forów, przy okazji jeszcze uderzył go prawą łapą w grzbiet a lewą zacisnął z pazurami na brzuchu jaśniejszego lwa. To chyba było więcej niż jasne, że te tereny teraz do kogoś należą, toteż Ghalib nie musiał wcale odpowiadać na pytanie Shyeiro. Postanowił jednak może i się odezwać. Nie puścił jednak ciała czerwonogrzywego tak po prostu. Zrobił to po mocnym szarpnięciu szczęką za skórę. Nie był jednak głupi ani naiwny, dlatego od razu po tym jedną ze swoich szponiastych łap zjechał na gardło przeciwnika i na nim zacisnął, drugą wciąż miał zaciśniętą mocno na ciele Shy.
- Od tego masz nos, oczy i rozum, żeby z nich korzystać - warknął w stronę pyska powalonego samca obnażając przy tym groźne, zakrwawione zębiska, które zresztą były pokryte posoką rudzielca.
- Czego tu? - Zadał kolejne pytanie chrypliwym głosem przecinanym zajadłym warczeniem. - I radzę ważyć słowa.


RE: Równina - Xis - 22-07-2015

Dom można mieć w dżungli, ale zwierzyna na pewno będzie pilnie strzeżona przez Visa. Nie chciała mu wchodzić w drogę - nie miała doświadczenia, ani odpowiedniej siły, by w razie czego wygrać potyczkę. A ten teren przy rzece... na pewno skusi niejednego roślinożercę do zgaszenia pragnienia. Musiało być tu sporo zwierzyny, tylko inna sprawa, iż mogło czaić się stado, albo inny lampart. Cóż, musi zaryzykować, bo nie będzie odstępować ziem w nieskończoność. Coś musi jeść.
I wtedy, wędrując jak najbardziej przy karłowatych krzaczkach zamarła w bezruchu. Jakoś tak dwieście metrów przed nią dało się słyszeć rozmowy, odrobinę woni krwi w powietrzu. Oho, że też nie miała odpowiedniego wyczucia sytuacji. Z daleka sylwetki przypominały kotowate, była wręcz niemal pewna, że dostrzegła lwy. Dwa nad jednym. Jedna samica z mniejszymi u boku. No to przekichane, jak tylko ją dostrzegą - potraktują tak samo albo gorzej niż Płomienistogrzywego. Nie znała nikogo z tej ferajny, lecz zauważyła, iż większość z nich miała ciemne, albo wręcz tak jak Xis czarne umaszczenie. Czy to tylko przypadek? Albo rodzina lwów? Zerknęła kątem oka na swój medalion. No tak, zawsze miał jej przypominać o zagrożeniu czyhającym z każdej strony - i tym razem było za późno. Mogła tylko czekać w zaroślach i nie ruszać się. Przyczaić się nie za bardzo mogła - mogliby to wziąć za akt agresywności. Patowa sytuacja, już druga w ciągu jednego dnia.
Może za wcześnie opuściła rodzinne strony?