Król Lew PBF
Łąka za wzgórzem - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Szare Ziemie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=73)
+---- Dział: Rzeka Fuego (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=74)
+---- Wątek: Łąka za wzgórzem (/showthread.php?tid=1313)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9


RE: Łąka za wzgórzem - Belial - 30-09-2015

Belial czuł że nie jest to wszystko po jego myśli... Ale cóż, niech się dzieje co chce. Usiadł więc grzeczniue i skinął łbem że dziwna łasica może zaczynać.
- Zostanie blizna? - Zapytał jeszcze przed wszystkim. Chociaż nie było innej mozliwości bo na wardze Beliala nie tylko było rozcięcie ale też spory brak mięsa. Takie coś może się zabliźnić ale raczej nie zrosnąć.


RE: Łąka za wzgórzem - Kahawa - 30-09-2015

Wzięła jeszcze kilka głębokich oddechów na uspokojenie i przystąpiła do przyrządzania smarowidła. Uprzednio odwiązując lianę i kładąc liście obok.
- Tak. - Odparła na jego pytanie a gdy zauważyła w jego oczach jakby ulgę, dodała.
- Tak ci zależy na niej? - Wyciągnęła ze swojej sakiewki rumianek, wsadziła w pysk. przeżuła i wypluła do łupiny kokosa, w której był miód. Mieszała zawartość patyczkiem by przybrało jednolitą masę.


RE: Łąka za wzgórzem - Belial - 01-10-2015

- to jedyne co mi pozostało po mojej przeszłości. - odparł spokojnie, przyglądając się poczynanią ratelki. Nie wyglądało to zbyt przyjemnie, ale też nie był marudzić i nie miał zamiaru grymasic.


RE: Łąka za wzgórzem - Kahawa - 01-10-2015

Pokiwała łbem uważnie go słuchając.
- Odbicie w tafli wody będzie ci o tym przypominało. - Skończyła mieszać i zbliżyła się z tym lekarstwem do młodzika.
- Zrobiłam tego więcej, jednorazowy opatrunek na niewiele się zda. Twój opiekun będzie mógł pomóc ci przy zakładaniu kolejnych. - Chyba, że Belial będzie na tyle sprytny, że sam da rade się opatrzyć. Specjalnie wymieszała rumianek z miodem, maź zrobiła się gęsta i klejąca. Pomoże ona zasklepić ranę, z kolei rumianek przyśpieszy gojenie, załagodzi ból i sprawi by nie wdało się zakażenie. Rozsmarowała mu delikatnie lekarstwo na pysku. Uchyliła mu mordkę by mogła liść nawinąć dookoła pyska. Kły przebiły liść, wiedziała, że będzie mu to trochę uwierać. Jednakże trzeba było usztywnić by rana się nie otwierała. Na koniec dla pewności przewiązała kawałkiem liany, żeby się nie usunął.
- Przez jakiś czas nie nadwyrężaj się, najlepiej będzie jeśli tylko podczas jedzenia delikatnych kawałków mięsa będziesz ruszał pyskiem. Co trzy dni zmieniaj opatrunek, aż do wygojenia. - Podsunęła mu łupinę kokosa i resztę sztywnych liści. Ona zrobiła co mogła, reszta zależy od niego samego czy się dostosuje do jej zaleceń.


RE: Łąka za wzgórzem - Belial - 01-10-2015

Belial spojrzał na sekundę w stronę Ghaliba po czym znów na ratelkę.
- Dzięki, postaram się zastosować do twoich zaleceń. Nie wiem jednak dlaczego mi pomagasz. - Dla Beliala było to dziwne szczególnie że się nie znają i widzą się właściwie poraz pierwszy.


RE: Łąka za wzgórzem - Kahawa - 02-10-2015

Dlaczego mi pomagasz. Tak proste pytanie a tak ciężko znaleźć dobrą odpowiedź by wszystko wyjaśniła. Jej myśli powędrowały w odległe czasy, w większości zamazane przez czas i zniekształcone przez pamięć. Mała czarna kulka pozostawiona na pastwę losu. Pamiętała jak z przestrachu ugryzła dłonie dwunożnej istoty. Te same, które się nią zajęły, pozwoliły przeżyć. Kawa spędziła ze swoja panią mnóstwo czasu, nie rozumiejąc wszystkiego co mówiła. tylko pojedyncze słowa gdy jeszcze potrafiła wskazać ręką o co chodzi. Żałowała, że nie mogła jej przekazać jak bardzo jest wdzięczna za uratowanie jej za młodu. Starała się jej odwdzięczyć pilnując szałasu. Z ciekawością obserwowała jak szamanka przyjmowała inne dwunożne istoty, lecząc je rożnymi medykamentami. To wtedy narodziła się pasja do tak maleńkich roślin, które potrafiły zdziałać cuda. Towarzyszyła swojej pani do czasu aż ją zmogła śmierć.
Powróciła myślami do obecnej rzeczywistości. Szczególnie, że zielone ślepia lwa wpatrywały się w nią uważnie oczekując odpowiedzi.
- Uratowano mi kiedyś bezinteresownie życie, dano dom i karmiono. Sprawia mi to radość, móc ulżyć komuś w cierpieniu. Pomóc. - Nieleczone choroby, złamania i inne uszkodzenia prowadziły często do kalectwa lub śmierci. Miała nadzieję, że zda sobie sprawę do czego mogło dojść gdy chodził z otwartą raną.
- Życie ma dużą wartość, Belialu.


RE: Łąka za wzgórzem - Belial - 02-10-2015

Belial zastanawiał się nad jej słowami, zgadzał się z nią. Ghalib i Mirra potraktowali właśnie w taki sposób Beliala, za co był bardzo wdzięczny.
- Nie każdy okaże ci wdzięczność, nie każdy tak ceni czyjeś życie... - urwał nagle myśląc o czymś po czym dodał
- Ale ja jestem Ci wdzięczny. - skinął łbem wolno w miłym geście wdzięczności


RE: Łąka za wzgórzem - Kiburi - 02-10-2015

- Jak to zastąpisz? - Kiburi nie za bardzo rozumiał fakt, że tata chciał zastąpić się Kiburim. Ale po co? W jakim celu? Przecież to było bez sensu. Jak pójdzie na długie polowanie to przecież i tak wróci. Młody zmarszczył nos.
Bezceremonialnie i bezczelnie w zasadzie przypatrywał się temu co tamta... to coś, robi z Belialem. Fajnie to nawet wyglądało, ale ni w ząb nie rozumiał o czym jest to gadanie. I pachniało ciekawie.


RE: Łąka za wzgórzem - Kahawa - 03-10-2015

Uśmiechnęła się lekko na słowa lwiątka.
- Takich wypada żałować, są na tyle zgorzkniali, że nie potrafią dostrzec odrobiny radości. - Pogładziła go łapą po policzku. - Dbaj o siebie...i o rodzinę. - Dodała po czym odwróciła się i odeszła zostawiając ich samych.
Sama musiała jeszcze kogoś odnaleźć.
z/t


RE: Łąka za wzgórzem - Ghalib - 07-10-2015

- Mogę ci obiecać Belialu, że zostanie blizna - oświadczył Ghalib.
Przez cały proces nie odzywał się słowem. Pozwalał działać znachorce. Nie znał się wcale na medycynie, dlatego uważał, że jakakolwiek jego ingerencja nie byłaby potrzebna.
Kątem oka zerknął na swojego syna. Sapnął głęboko słysząc jego pytanie. Rzeczywiście, młody nie musiał na razie tego rozumieć. Sam był przecież kiedyś takim smarkaczem i wiedział jak to jest. Dorośli gadają masę niezrozumiałych rzeczy i jeszcze nie tłumaczą swoich słów.
Chociaż... może to i lepiej? Dzięki temu dzieci dużo rzadziej się martwią.
- Zrozumiesz to jak podrośniesz. - Odparł maluchowi, który, gdyby nie ta gwiazdka na czole, byłby odbiciem swojego ojca.
- Kiedyś, w przyszłości. W końcu jesteś księciem, nie?
Niedługo po tym jątrząca się rana na pysku Beliala została już oczyszczona i opatrzona. Teraz Ghalib miał nadzieję, że młodzieniec dzięki temu nabierze nieco więcej sił, jak już mu się to zabliźni.
Kahawę odprowadził wzrokiem.

// co powiecie na kolejny timeskip, żebyście nie musieli już pisać takimi smarkaczami, Kiburi zwłaszcza? ;p


RE: Łąka za wzgórzem - Belial - 07-10-2015

/ No problem czekam aż Kiburi to zrobi, napisze posta i jedziemy z koksem :D /


RE: Łąka za wzgórzem - Kiburi - 07-10-2015

/pisanie smarkaczem jest fajne, pod warunkiem, że ma się z kim ;_;

- Ale tato... - jęknął niezadowolony. Dlaczego nie mógł mu normalnie odpowiedzieć? Przecież nie jest już tak mały, żeby nie zrozumieć. Normalnie się komunikował, tylko właśnie, nikt mu nigdy niczego nie tłumaczył, od razu więc musiał brać wszystko na pewnik, bo nie powiadał argumentów. Zmarszczył brwi. Ta. Księciem. Martwego królestwa.

/ To ja tutaj robię oficjalnie timeskip. Dam Kiburiemu te 10 miesięcy.

Przyszły książę rósł jak na drożdżach, całe dnie spędzając praktycznie na milczeniu. Z całego stadka, jakie pamiętał będąc brzdącem, została się ich ledwie trójka. Bo ani matki nie widział, ani siostry, a jakoś nie chciał pytać o powód ich nieobecności Ojca. Może się podświadomie obawiał odpowiedzi. Tam samo nie widział lwic, a pamiętał, że było ich całkiem sporo. Czas powoli nawet wypierał mu ich imiona, bo też trudno było oczekiwać od młodzieńca, żeby pamiętał z dzieciństwa dosłownie wszystko.
Teraz to Kiburi siedział i zbijał bąki w trawie. Myślał o tym, co by tutaj porobić, może pójść tym razem poza tereny stada? Tak się ich kurczowo trzymał do tej pory, że w zasadzie, wędrówka mogłaby być ciekawa.


RE: Łąka za wzgórzem - Ghalib - 08-10-2015

I wiadomo. Czas mijał nieubłaganie. Minęło kilka miesięcy a Mirry ani Zuri nie było widać. Może jego partnerka odeszła i zabrała ze sobą córkę? Mogło tak być. Jednak nikt nie wiedział co stało się z jego rodziną ani z pozostałymi lwicami. Zostały uznane za zbiegłe i o ile by wróciły, musiałyby się liczyć z przetrąconymi karkami.
Bo przecież poza Ghalibem, żyją tu jeszcze dwaj dorastający młodzieńcy. Ich liderowi mocno zależało na tym by obaj wyrośli na silne lwy, dlatego wcześnie uczył ich polować i nie dawał obu spokoju w treningach. Musieli być dobrze przygotowani do życia. Bez stada, albo raczej bez lwic, musieli zadbać o to.
Pewnego ranka Ghalib właśnie wracał z polowania ciągnąc za sobą ubitą antylopę. Nie była jakoś szczególnie wielka więc mogła nie wystarczyć dla całej trójki. Widząc Kiburiego na swojej drodze zatrzymał się na chwilę a potem podszedł do niego. Wypuścił z pyska antylopę.
- Pójdziemy dziś na patrol - powiedział. - Belial już właściwie sam szwenda się po naszym terytorium a ty musisz zacząć.
Położył łapę na antylopie i mocno zacisnął pazury na jej skórze.


RE: Łąka za wzgórzem - Belial - 08-10-2015

Dokładnie... Czas był nieubłagany i już prawie dorosły lew jakim był Belial instynktownie czuł że powinien zadbać sam o siebie i poszukać kłopotów. Zobaczyć co się kryje za znanym mu terytorium. Wielkie przestrzenie wołały go, zapraszały na przygodę. Ruszył więc bez słowa przed siebie znikając w oddali. Miał nadzieję że wróci z czymś co może się przydać nie tylko mu ale i Ghalibowi.

z.t


RE: Łąka za wzgórzem - Kiu - 08-10-2015

Opuściłam "swoje" ziemie jakiś czas temu i wędrowałam przez ten czas. Słuchałam różnych plotek. Mniej czy bardziej prawdziwych. Westchnąłem wkraczając na te tereny. Czułam woń lwów. Nie podobało mi się to ale musiałam się przyzwyczaić, że tutaj ich pełno. Zastrzygłam uchem krocząc powoli i ostrożnie. Tutaj ponoć żyło nie duże stadko, chciałam spróbować dołączyć do nich. W mniejszej grupie jest łatwiej się jakoś przyzwyczaić i ogólnie lepsza wieź się tworzy. Szłam powolnym krokiem obserwując wszystko z uwagą.