Król Lew PBF
Skraj sawanny - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Skraj sawanny (/showthread.php?tid=1522)

Strony: 1 2


Skraj sawanny - Myr - 07-12-2015

Przybyłem na skraj sawanny powolnym krokiem. Wyruszyłem w te tereny zaraz po patrolu. Czas poświęcałem między patrolem a trenowaniem. Chciałem się samodoskonalić aby móc lepiej wykonywać swoje obowiązki. Niestety traciły na tym moje kontakty personalne z innymi ale czy to w gruncie rzeczy tak źle? Tak i nie ale nie miałem na to czasu. Całe stado to jak rodzina, nie zależnie do tego jakie z nimi mam kontakty. Do tego zainteresowanie lwicami mogłoby mnie za bardzo dociągać od obowiązków. Było kilak które mnie w pewien sposób interesowały tylko.. No jedna ma adoratora, druga to jest i jej nie ma a trzecia nie miałem dużo czasu an rozmowę, eh. Szedłem rozglądając się dookoła. Tutaj słyszałem, że władca trenował. Bardzo fajnie by było spróbować swych sił i czegoś może nauczyć. Zawsze byłem otwarty na nową wiedzę, w szczególności od starszych. Ci zawsze mili jakieś mądrości z życia, które warto przynajmniej wysłuchać.


RE: Skraj sawanny - Kahawian - 08-12-2015

Myr miał szczęście... po kolejnych kilkunastu krokach mógł dostrzec w oddali sylwetkę rudego samca, stojącego na szczycie jednego ze stojących tutaj wyższych głazów. Było to jedno z ulubionych miejsc Kahawiana na treningi, tuż obok Cmentarzyska. Struktura terenu, kilka skał, suchych drzew... wszystko, co było mu w tej chwili potrzebne do szybkiego treningu.
Dostrzegłszy kątem oka zbliżającą się w jego stronę postać, Dwugrzywy odwrócił się w stronę zielonookiego. Uspokoił się błyskawicznie i powitał młodszego lwa krótkim rykiem.
Moment potem zeskoczył na ziemię i równym truchtem ruszył w stronę strażnika.


RE: Skraj sawanny - Myr - 09-12-2015

Przemierzając dalej ten teren dostrzegłem sylwetkę lwa. Nie mogłem się pomylić. W okolicy jak w stadzie nie widziałem żadnego lwa, z którym mógłbym Kahawiana pomylić. Kiedy ten ryknął, byłem już pewny, że to właśnie on. Sam również lekko przyspieszyłem i po nie długim czasem mogłem już dobrze widzieć oblicze władcy. Skłoniłem się lekko z szacunkiem.
-Witaj władco, cieszę się, że pana widzę- Rzekłem w pierwszych swych słowach.
-Mam nadzieję, że nie przeszkadzam- Prawie do razu dodałem, nie miałem pewności czy przypadkiem w czymś nie przeszkodziłem. Takowego zamiaru nie miałem.


RE: Skraj sawanny - Kahawian - 10-12-2015

- Salve, Myr.
Kącik pyska samca uniósł się w lekkim uśmiechu. Młody samiec zdążył sobie zarobić na zaufanie rudzielca. Swoją odpowiedzialnością i sumiennością w wykonywaniu obowiązków przerastał niejednego młodego lwa. Trochę niepokoiły go jedynie bardzo luźne relacje ciemnogrzywego z resztą stada... ale może to jedynie wynik charakteru młodzika? Nie znali się jeszcze za dobrze, ciężko mu było przewidzieć inne powody.
Słysząc skrytopytanie, pokręcił krótko łbem i parsknął śmiechem.
- Skąd... w sumie, nawet dobrze, że się zjawiłeś.
No bo czemu nie? Dawno nie ćwiczył z kimś... nie licząc synów Dey i Tyrvelse. Saix i Otieno obecnie byli zajęci. Pierwszy głównie rodziną, a Otieno... zdaje się, że również patrolami. A co najważniejsze w tym wszystkim, powinien wiedzieć co umieją samce, które mają za zadanie chronić stado.
- Co powiesz na mały sparring? Bez zbędnych obrażeń, obaj musimy być w formie.


RE: Skraj sawanny - Myr - 10-12-2015

Słysząc słowa władcy, ze nie przeszkodziłem mu w niczym, ucieszyłem się. Tak raczej wewnętrznie, na zewnątrz raczej tak bardzo to nie było widoczne. Kiedy Kahawian zaproponował trening aż zastrzygłem uchem i skierowałem oba w stronę rozmówcy. Czułem się w pewien sposób zaszczycony tą propozycją. Skinąłem mu łbem.
-Z Wielka chęcią, panie- Rzekłem spoglądając się na niego. Do tej pory trenowałem zazwyczaj sam, zawsze to jest coś jednak, nie to samo jak z prawdziwa osobą.
-Zgadzam się z tym również- Nie zwykłem do rozmawiania z wieloma osoba, jakoś tak dialogi mi nie szły zbytnio. Mowa ciała więcej czasem wyrażałem. Stanąłem przybierając pozę, mówiącą, ze jestem gotowy. Czułem jakoś taka tremę trochę. Chciałem pokazać się z dobrej strony i to mnie trochę rozkojarzało. Nie chciałem popełnić jakiegoś głupiego o błahego błędu.


RE: Skraj sawanny - Kahawian - 14-12-2015

- No to zaczynajmy.
Pomruk zadowolenia wydobył się z gardła samca. Dawno nie miał okazji ćwiczyć z innym, dorosłym samcem... brakowało mu tego. Ćwiczenia z dzieciakami i Busarą miały z lekka inny przebieg. Musiał miarkować siłę, starać się im pokazać jak najwięcej i wszystko tłumaczyć. Tutaj liczył, że będzie miał okazję na spokojnie przećwiczyć to wszystko, na co nie mógł sobie na razie pozwolić.
Wycofał się te kilka kroków, dając Myrowi chwilę na przygotowanie się i rozpoznanie terenu. Spodziewał się stresu i poddenerwowania zielonookiego i miał zamiar to wykorzystać.
W walce nie ma miejsca na takie emocje.
Gdy dostał sygnał, gwałtownie ruszył w stronę młodzika z gniewnym warkotem bulgoczącym w piersi. Tuż przed nim wspiął się na tylne łapy.
Nie uderzył tak, jak mógł się spodziewać strażnik - w pysk. Wprost przeciwnie.
Wygiął ciało tak, by opaść bark w bark z Myrem. Miał zamiar teraz uderzyć bokiem i wybić go z równowagi.


RE: Skraj sawanny - Myr - 21-12-2015

Słysząc i widząc jak samiec szarżuje w moja stronę mocniej spiąłem mięśnie i wystawiłem pazury, a uszy postawiłem po sobie. Chciałem mieć pozycje mocno i pewną w razie skoku. Ten się podniósł widziałem co chciał zrobić, tak mi się wydawało. Nie spodziewałem się ataku barkiem na bark. Samiec był większy i przy tym masywniejszy ode mnie. Chciałem szybko doskoczyć w bok, po to by potem odbić się od ziemi i skoczyć ku niemu. Nie miałem pewności czy mi się ten manewr uda, w razie czego, spróbuje przeturlać się na bok i wtedy spróbować uskoczyć na niego.
Nie chciałem tracić z niego wzroku i mieć zawsze go z przodu bądź z boku. Nie pozwolić jednak na zajście od tyłu.


RE: Skraj sawanny - Kahawian - 22-12-2015

Kąciki pyska rudego wygięły się w uśmiechu. Reakcja Myra była w zupełności taka, jak się spodziewał... prawidłowo, że nie zdecydował się na uderzenie łapą albo kłami - uderzyłyby w pustkę. Decydując się na próbę uniku, zniwelował część siły odepchnięcia. Nie stracił równowagi w zupełności, nie znalazł się na grzbiecie. Po prostu odrzuciło go na kilka kroków i wybiło z rytmu.
Kahawian opierający się już mocno na czterech łapach nie czekał na dalszy rozwój wypadków. Miał zamiar sprawdzić zdolności obrony młodego strażnika, trochę go zmęczyć i dopiero wtedy dopuścić do ataku. Cel? Sprawdzenie wytrzymałości i opanowania. Jeśli zielonooki nie będzie w stanie wyczuć odpowiedniego momentu na kontrę, znaczy że czerwonooki przytłoczył Myra, bądź ten nie potrafi wyrwać się z chęci obrony.
Ponownie ruszył, starając się uderzyć łapą w przednią łapę czarnego, starając się ją podciąć. Miał wybór - cofnąć się i liczyć się z tym, że ruszy w jego stronę rdzawy taran, czy też straci równowagę w jeszcze większym stopniu.


RE: Skraj sawanny - Myr - 25-12-2015

Na razie nie miałem zamiaru atakować. chciałem zobaczyć an co stać przeciwnika i poznać trochę jego ruchy. Wątpiłem abym nauczył się dużo ale zawsze będzie łatwiej przewidzieć potencjalny jego ruch po napięciu mięśni czy też jego skupieniu wzroku. No i przede wszystkim trochę samiec się zmęczy i będzie to lepszy moment na kontratak. Kiedy czerwonooki wykonał swój ruch ja się cofnąłem. chciałem mocniej i pewniej się na łapach utrzymać. Nie mogłem sobie pozwolić na utratę równowagi, we walce, to może być końcowy ruch. Tak łatwo nie mogę się dać przeciwnikowi. Zastrzygłem lekko uchem i ułożyłem łeb na prostej linii z plecami obserwując ruchy rudego. nie mogłem zapominać, że ten na pewno przebija mnie doświadczeniem ale nie mogę zapominać, ze nawet jak wróg tez miałby taka przewagę, to nie mogę się tak łatwo poddać. Pokonać lub zatrzymać przeciwnika tka długo jak się da. Byłem skoncentrowany na przeciwniku.


RE: Skraj sawanny - Kahawian - 26-12-2015

- Dobrze. Szybciej przesuwaj łapy.
Rudy znieruchomiał na drobną chwilę. Może to był sparring, ale miał zamiar przekazać młodemu to co zauważył od razu tak, by ten już w trakcie walki mógł wnieść jakieś poprawki i samemu się przekonać, jakie dają efekty.
- Nie możesz też ciągle uciekać. Spójrz, kawałek za tobą są skały. Gdybym chciał, mógłbym cię zamknąć między nimi. Przeciwnik to nie jedyna rzecz, która w trakcie walki musi przykuwać twoją uwagę. Chodź.
Dwugrzywy cofnął się kilkanaście kroków w stronę większego pole suchej trawy, dając młodemu szansę na uniknięcie tego błędu.
- Staraj się też atakować, nie licz jedynie na moje zmęczenie. Może być tak, że przeciwnik będzie w znacznie lepszej formie i czas będzie twoim wrogiem. Korzystaj z chwili. Tym razem ty zaczynasz.


RE: Skraj sawanny - Myr - 02-01-2016

Kiedy się odezwał lekko zastrzygłem uchem.
-Dobrze panie- Rzekłem po jego radach. Faktycznie za bardzo się na niem skupiłem. Byłem blisko skał. Mimo to jednak uważałem, ze z każdej sytuacji da się jakoś wyjść. Czasem jednak trudniejsze to może być. Słowa Kahawiana nie siły mimo uszył. Dokładnie je sobie zapamiętałem i zakodowałem we łbie. Chciał abym teraz ja zaatakował. Niech tak tez będzie. Samiec jest większy. Lekko poruszyłem ogonem. Stanęłam pewniej i postawiłem uszy ku tyłowi.. Szybko zlustrowałem otoczenie, aby sprawdzić czy nie ma tu czegoś co mógłbym wykorzystać w potyczce. Omiotłem przestrzeń szybko. Nie chciałem tracić uwagi z władcy. Skierowałem swe łapy w jego stronę. Nie szarżowałem. Mógł wtedy prościej skontrować mnie, w rozpędzie nie raz ciężej na wycofanie i krótszy czas na korektę. Samiec miał także przewagę, staż i doświadczenie. Nie mogłem jednak sobie pozwolić aby ten fakt mnie wytrącił. Truchtem zacząłem się zbliżać jednak nie biegłem prosto lecz po lekkim łuku w jego stronę. Nie odsłaniając swego boku. W pewnym monecie odbiłem się mocniej łapami w bok w kierunku samca. Moim celem nie było jednak pochwycenie go za bok czy tez jakby mogło się wydawać przewrócenie. Chciałem wylądować blisko aby następne spróbować zaatakować z bliska i pod katem tak aby podhaczyć łapy. Manewr wydawał się prosty ale wykonanie to inna sprawa.


RE: Skraj sawanny - Kahawian - 05-01-2016

Pomysł był nawet niezły... brakowało mu jednak tej dynamiki. Wiedział, że tamten chciał jak najdokładniej wykonać swój manewr, jednak... mógł szybciej.
Zdążył przesunąć ciężar cielska na stronę, którą atakował Myr. Nie zaatakował, ładna zmyłka, rudy musiał przyznać. Miał zamiar jednak wykorzystać ten rozpęd, który zyskał, by nie dać się wybić z rytmu - zwinął się gwałtownie i zaatakował łapą zadnie łapy Myra.
Faktem było, że nadstawiał kark, jednak kudłata grzywa skutecznie zapchałaby nos i pysk przeciwnika. Dwugrzywemu zależało na sprawdzeniu teraz szybkości i płynności ruchów młodego samca.


RE: Skraj sawanny - Myr - 17-01-2016

Samiec zaskoczył sie ale lekko i szybko sam skorygował swoje zamiary. Za wolno, warknąłem pod nosem. Musze nabrać większej zwinności. Zahaczył mi tyknął łapę. Koślawo ale miałam zamiar przeskoczyć go i szybko skontrować atak atakiem an jego bok i przynieść go do ziemi. Nie jestem mistrzem zwinności i musiałem brać poprawkę, że mogę nie wyrobić odpowiednio skoku lub po prostu zaryć, przez to oberwanie w łapę, w ziemię. Nawet jeśli bym tak skończył nie miałam zamiaru sie poddać tylko pozbierać i od razu an niego doskoczyć.


RE: Skraj sawanny - Kahawian - 17-01-2016

Z nieco zmarszczonym pyskiem obserwował niezgrabny przeskok nad swoim grzbietem. Po co to... traci energię i element zaskoczenia. Daje czas na reakcję...
Rudy pozwolił mu na ten manewr, jednak nie dopuścił do ewentualnego ataku od siebie - po prostu ruszył prosto na na samca, starając się zaskoczyć go w obrocie, zanim jeszcze zdąży przesunąć odpowiednio ciężar ciała.
Prawdopodobne, że bark uderzy o bark i zacznie się siłowanie.


RE: Skraj sawanny - Myr - 17-01-2016

Ja i mój niezbyt zgrabny tyłek. Położyłem uszy po sobie i nie miałem zamiaru teraz uciekać acz zareagować na czyn samca. Siłowaliśmy się, zdawałem sobie sprawę, że przeciwnik ma większa niż ja masę i nią sama będzie w stanie dużo zrobić. Starałem się najpierw złapać pewniejsza pozycje łapami. W innym wypadku polecę na ziemię. Musiałem coś wymyślić inaczej polegnę. Postanowiłem zaryzykować i zaatakować. Lekko się odsunąłem aby mieć miejsce an ruch łapą i chciałem go pochwycić łapami i powalić na ziemie wystukując moment, ze ten powinien pchać jeszcze na bark. Nie miałem pewności czy ten ruch mi wyjdzie. Jednak przepychając się szans nie miałem za długo.