[R] Zawsze przychodzi ten "zły" czas - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: [R] Zawsze przychodzi ten "zły" czas (/showthread.php?tid=1652) |
[R] Zawsze przychodzi ten "zły" czas - Kalani - 08-02-2016 Burzowe chmury kłębiły się na horyzoncie. Całe niebo spowite były ciemnymi obłokami, które mknęły i mieszały się, targane porywczym wiatrem. Burza była nieunikniona. Tymczasem kawowa lwica siedziała u progu jaskini na Skale Skazy, przy jednej ze ścian, zaraz przy wejściu. Bursztynowe ślepia pilnie badały każdy ruch nawet najmniejszej chmury, czekając na deszcz, który miał zaraz lunąć. Tylko czy będzie to oczyszczający deszcz? Długo odwlekała tą chwilę i dopiero teraz postanowiła zmierzyć się z nią. Długimi tygodniami walczyła z myślami, starała przekonać się, że wcale nie jest źle. W końcu doszła do wniosku, że po rozmowie z Tosą wszystko się zmieniło. Nie była w stanie przebywać w towarzystwie Dwugrzywego bez żadnego "oficjalnego" powodu. Za każdym razem, kiedy mieli spędzić razem czas, znajdowała sobie jakieś inne, ważniejsze zajęcie. Argumentów miała w bród - po śmierci Gizy grupa łowiecka potrzebowała większej mobilizacji i wychodziła częściej na łowy, żeby zwiększyć swoje szanse na schwytanie wystarczającej ilości zwierzyny. Dodatkowo chodziła na swoje własne, małe patrole - w celu uporządkowania myśli i upewnienia się, że jej własne bezpieczeństwo nie jest zagrożone. W końcu dojrzała do tej decyzji, żeby spojrzeć w ogniste oczy Kahawiana i powiedzieć mu, co o tym wszystkim myśli. Jak podle się czuje, że tak wiele przed nią ukrywa. Że czuje się oszukiwana, kiedy chowa emocje i przeszłość w sobie, zamiast zlać to wszystko na nią. Była przecież jego partnerką. Zapewniał ją, że jest miłością jego życia. Dlaczego więc zachowywał się, jakby była jedynie matką jego córki? Ciemne powieki spowiły bursztynowe ślepia, a szyja ugięła się pod niewidzialnym naporem ciężaru problemów, który spoczął na jej barkach. RE: [R] Zawsze przychodzi ten "zły" czas - Kahawian - 08-02-2016 Cieszył się, że zdążył z patrolem, nim zaczęło lać. Nie żeby modlił się o słońce... ziemiom Zachodu od dawna należała się ulewa, która pozwoliłaby na odrodzenie się bujnej trawy i pojawienie się większej liczby zwierzyny. Wolałby jednak schronić się przed burzą, której zapowiedzi wysłuchiwał od pewnego czasu. Wiedział też, gdzie chciał spędzić najbliższe kilka godzin tak, by móc obserwować potęgę natury. Wielka Skała i grota, która się tam znajdowała. Potrzebował tej chwili spokoju, by przemyśleć ostatnie wydarzenia. Giza, Megara, Busara, testy, wyprawa, szpiedzy... jednak co innego podszczypywało teraz jego świadomość. Kalani. Zajęty wszystkimi obowiązkami początkowo nie zauważał momentu , gdy ukochana zaczęła się od niego odsuwać. Rozumiał jej argumenty, nie dziwiło go to zupełnie... Jednak teraz wszystko zaczęło się uspokajać, a ona jeszcze zwiększyła dystans. Czuł, że coś było nie tak... a jednak nie potrafił domyślić się, o co mogło chodzić. Znał ją przecież doskonale... a nie znalazł wytłumaczenia dla jej zachowania. Tylko raz coś podobnego stało się między nimi. I nie skończyło się to dobrze. Dlatego gdy ujrzał ją, siedzącą przy wejściu, zawahał się przez chwilę. Nie wiedział, jak ona zareaguje na jego obecność. Czy znów odejdzie, wykręcając się czymś? Cichy, pytający pomruk przeciął ciszę. RE: [R] Zawsze przychodzi ten "zły" czas - Kalani - 08-02-2016 Odwróciła spojrzenie w jego kierunku i natychmiast tego pożałowała. Cała pewność słuszności jej decyzji gdzieś odpłynęła, a ona miała zamiar zapaść się pod ziemię... albo znowu się czymś wymigać od tej rozmowy. Musiała wziąć głęboki oddech zanim zdecydowała się podjąć ten pierwszy krok ku Kahawianowi. Wstała i wyprostowała się. Zazwyczaj przyjaźnie uśmiechnięty pysk miał teraz poważny wyraz, a w oczach brakowało tańczących, radosnych iskierek. - Musimy porozmawiać, Kahawianie. Stanęła naprzeciw niego, czekając na jakąkolwiek reakcję. Może tym razem to on ucieknie? RE: [R] Zawsze przychodzi ten "zły" czas - Kahawian - 08-02-2016 Ogniste ślepia patrzyły łagodnie i uważnie w bursztynowe oczy samicy. Z samego ich wyrazu domyślał się, a raczej był pewien, że nie czekała ich kolejna przyjemna rozmowa, czy po prostu wspólnie spędzony czas. Coś się zmieniło... i to bardzo. Widział sztywność jej zazwyczaj miękkich kroków, chwile wahania i ten dziwny stres i niepewność w jej zachowaniu. Nie pomagało mu to zupełnie. Ciężki oddech umknął z jego pyska, gdy skinął lekko okoloną dwukolorową grzywą głową. - Powinniśmy. W jego sposobie poruszania się i mowie również coś się zmieniło. Był... zmęczony. Jakby obolały. I z pewnością nieszczęśliwy z takiego obrotu spraw. Nie wiedział, co go czeka... i to go bolało najbardziej. Niewiedza tego, co doprowadziło do tej obojętności ze strony ukochanej. RE: [R] Zawsze przychodzi ten "zły" czas - Kalani - 08-02-2016 Wzięła głęboki oddech tak, żeby on tego nie widział. Dzięki temu w jego oczach dalej będzie wyglądała na pewną siebie - tak powinno być, skoro jej wypowiedź miała zrobić na nim jakiekolwiek wrażenie. Postąpiła krok do przodu i zniżyła nieco łeb. Początkowo mówiła nie patrząc w ogniste ślepia, które intensywnie badały każdy jej ruch. - Jakiś czas temu rozmawiałam z Tosą - zaczęła tak, jakby to była normalna rozmowa. - Tak, poznałam go kiedy Busara była jeszcze lwiątkiem i miała być pod twoją opieką. Jakieś parę miesięcy temu znów na niego trafiłam, tym razem tuż przy naszej granicy. Szukał ciebie. Mówił, że jesteście przyjaciółmi. W końcu wysiliła się na spojrzenie, acz było ono krótkie i przelotne. Jeśli Dwugrzywy był spostrzegawczym obserwatorem, z pewnością zauważył w nich pierwszy błysk niepokoju. Po tym znów oddaliła wzrok. - Nie pogardziłam rozmową i bardzo dobrze, że się na nią zgodziłam. Bo, wiesz, dowiedziałam się mnóstwa ciekawych rzeczy, które by mi nigdy nie przeszły przez myśl. Nareszcie postawiła się dumnie przed samcem w całej swojej pewności siebie. Nie da za wygraną, póki nie dowie się prawdziwych motywów jego zachowań. A jeśli okaże się, że wszystkie jego wieloletnie zapewnienia o dozgonnej miłości są skrzętnie planowanymi kłamstwami, przyjmie porażkę z godnością. - Dlaczego tak długo nie mówiłeś mi, co naprawdę przytrafiło się twojej dawnej rodzinie? Dlaczego zawsze muszę wszystko z siebie wyciągać? Dlaczego nie rzekłeś słowa o zemście? Dlaczego nic nie powiedziałeś o Tosie? Jak to możliwe, że obcy lew wie o tobie tak wiele, podczas gdy ja spędzam u twego boku każdą noc? Bursztynowe oczy wycelowane były w poorany bliznami pysk. Napięcie wisiało w powietrzu. Czuła, jak łapy zaczynały drżeć w niepewności. - Dlaczego nie traktujesz mnie jako swojej powierniczki? Przecież jesteśmy razem, zawsze mieliśmy być. Chyba, że wcale nie masz tego w planach... i nigdy nie miałeś. Głośno wypuściła przez usta nerwowe westchnięcie. Ostre zarzuty zostały wypowiedziane. RE: [R] Zawsze przychodzi ten "zły" czas - Kahawian - 08-02-2016 Myślałeś że nie może być gorzej, co stary druhu? Taki stary a naiwny, powinieneś już nauczyć się, jak świat działa... Niemniej jednak Kalani mogła dostrzec błysk zaskoczenia a nawet... żalu w oczach swego partnera. Słuchał w ciszy, powoli składając kawałki układanki, którą mu podarowała. Powoli domyślał się, o co mogło jej chodzić... co jednak miał zrobić? Z jednej strony był w tej chwili wściekły na Tosę i najchętniej urządziłby mu pogawędkę o nie wtrącaniu się w życie innych... ale skąd miał wiedzieć...? Wiedział to, że oboje są ze sobą mocno związani. Zapewne był przekonany, że bursztynowooka zna całą przeszłość rudego przywódcy... Nie przerywał jej w tym monologu. Po prostu stał, jakby jakaś niewidzialna siła spętała w go w miejscu, nie pozwalając na najmniejszy ruch i oddech. Nie chciał być tutaj w tej chwili i o tym rozmawiać. Nie chciał wspominać tego, co już niemal wyparł z pamięci... Mogła to zauważyć. Tą wielką chęć odwrócenia wzroku, jak pękają kolejne bariery spokoju i opanowania, zastąpione cierpieniem. Przełknięcie tej odrobiny śliny która znalazła się w jego pysku chyba nigdy nie było jeszcze tak bolesne. Jednak... wiedział, że musi jej to powiedzieć. Inaczej ją również straci. Tym razem z jego winy... - Bo nie chcę pamiętać o tym, co się wtedy stało, Kal.- odpowiedział cicho. Prawy mięsień żuchwy zadrgał boleśnie. - Nie tak chciałem zapamiętać swojego syna. Nie w kałuży krwi, rozerwanego na strzępy, leżącego kilkadziesiąt kroków od matki, która chciała go chronić. Nie... Przerwał na chwilę czując, jak coś ciężkiego spada w dół jego gardła. Mógł sobie w tej chwili przypomnieć wszystko. Ciężki, kwaśny zapach krwi, jej lepkość pod swoimi łapami. Przymknął ślepia. - Wiele darowałem bratu, jego... przyjaciołom... i ojcu. To jednak przekroczyło wszelkie granice. Tropiłem, ścigałem. Zabiłem. Wszystkich cholernych drani, którzy nie mieli na tyle odwagi by najpierw zabić mnie. Czerwone ślepia błysnęły spod powiek, wyprane z uczuć. - Myślisz, że jestem z tego dumny...? Że jest to coś, o czym chciałbym mówić? Kalani... wspomnienia tamtych dni ścigają mnie do tej pory. Chciałem zemsty nie za swoje cierpienie... ale za każdą chwilę bólu i strachu tych których kochałem i nie byłem w stanie ochronić. Ciężki łeb zawisł nisko nad podłożem. Nie sądził, że zrozumie... że zechce zrozumieć. - Tosy nigdy więcej nie miałem spotkać... miał wrócić do siebie, do Zakonu. Brat próbował namówić go do powrotu. A czemu nie chciałem powiedzieć prawdy jednej z dwóch najdroższych w moim życiu samicy? Niskie, smutne parsknięcie wyrwało się z pokrytych bliznami ust. - Nazwij mnie jak chcesz... ale się bałem. Bałem się... że nie zrozumiesz. Że nie jestem... nie byłem wart. Chciałem cię chronić. RE: [R] Zawsze przychodzi ten "zły" czas - Kalani - 09-02-2016 Ściągnęła brwi na jego ostatnie słowa. O czym on bredził...? - Ochronić przed czym? - rzekła z agresywnym warknięciem na końcu. W jej mniemaniu to wszystko nie trzymało się kupy. - Bałeś się, że odejdę, gdy dowiem się prawdy? Doskonale rozumiem, co tobą wtedy kierowało i jeśli te czyny przyniosły ci ulgę, nie mam nic przeciwko nim. Dobrze wiesz, że sprawiedliwość jest jedną z najważniejszych wartości w moim życiu. Owszem, obok nich znajduje się jeszcze miłość do drugiej istoty, ale jeśli ktoś tak bezlitośnie odebrał czyjeś szczęście, nie zasługuje ani na litość, ani na przebaczenie. Westchnęła głośno i odchrząknęła. Zakończony ciemnym pędzlem ogon nadal wił się koło jej nóg jak rozeźlony wąż. - Byłam całkowicie pewna, że to, co mnie boli, to twoja skrytość. Mówiłam ci o wszystkim, co mnie trapiło, a w zamian nie otrzymywałam nic. Związek polega na wzajemnym wspieraniu się, tymczasem odnoszę wrażenie, że to tylko jednostronna relacja. A najgorsze z tego wszystkiego jest to, że mówisz, jakbyś wcale mnie nie znał. Nie przekonują mnie twoje słowa. RE: [R] Zawsze przychodzi ten "zły" czas - Kahawian - 09-02-2016 Mruknął nisko. Wiedział, że nie zrozumie. - Imani miała urodzić kolejne młode. Znasz zasady. Doskonale wiedział, jak rozwścieczyła Dhorubę śmierć Mvuy, jego uwielbionego, idealnego po czubek ogona syna. Zawsze wiedział, że ojciec dąży do władzy... po śmierci Machozi i Fedhy dowiedział się, na ile go stać w jego dążeniu do tej doskonałości. A świadomość tego, że jego matka nosi jeszcze jeden miot... Stary zrobiłby wszystko, by odzyskać panowanie nad stadem. A póki Kahawian żył, tylko on i jego potomek mógł przejąć władzę w stadzie. Jeśli wszystko miało wrócić do porządku, musieli odciąć chorą gałąź wraz ze wszystkimi pączkami. Miała go przed sobą jak otwartą księgę, której sklejone okładki rozdarto siłą. Nie chciał o tym mówić, denerwowało go grzebanie w bolesnej przeszłości. - Minęło kilka lat, Kalani... oboje się zmieniliśmy. Oboje przeżyliśmy coś, o czym wolelibyśmy nie rozmawiać. Czemu ja nie mówiłem o tym? Bo jestem samcem i taki byłem od zawsze, pamiętasz? Podniósł się z siadu i zmniejszył odległość między nimi do zaledwie kroku. Ogniste ślepia szukały bursztynowych z cieniem nadziei. - To, że nie powiedziałem ci o tamtych dniach, nie znaczy, że ci nie ufam i że cię odtrąciłem. Nie mówię o tym, bo jest to zbyt... bolesne. Mówienie o tym mi nie pomaga... i przede wszystkim nic nie zmienia. Oni wszyscy nie żyją. Chcę się skupić na tym, co się dzieje teraz. |