Król Lew PBF
Jaskinia we wnętrzu góry - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Kilimandżaro (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=80)
+--- Wątek: Jaskinia we wnętrzu góry (/showthread.php?tid=1693)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Koho - 23-02-2015

Trudno by było zbudzić ze snu śpiącego Koho. Tosa starał się go nie obudzić, ale w sumie i nie udałoby mu się tego zrobić nawet gdyby głośno ziewnął albo ryknął mu nad uchem. Złotogrzywy lewek spał brzuchem do góry i dość mocno chrapał.
Obudził się dopiero, gdy do jaskini wdarły się pierwsze promienie słońca i wcisnęły mu się między powieki. Co prawda Koho próbował jeszcze jakiś czas zasłaniać oczy łapami i odwracać się puchatym tyłkiem do słońca, ale nic to nie dawało. Nie dało się już spać. No trudno. Młody wstał czując jak kiszki grają mu marsza. Wrzuciłby coś na ząb, jednak niczego zdatnego do jedzenia nie znalazł w zasięgu wzroku. Dostrzegł tylko małą mysz kręcącą się w kącie jaskini, która to najwyraźniej zmierzała w stronę wyjścia. Koho postanowił zapolować na nią. Wymierzył się, zakradł i skoczył na myszkę, która szybko się zorientowała i zaczęła uciekać wgłąb jaskini do dziury. Młody skoczył i zagrodził jej drogę i chwycił za ogon. Mysz pobiegła w stronę wyjścia tracąc ogon. Teraz skoczył prosto na nią i udało mu się w końcu złapać ją w pysk. Akurat złapał ją w wyjściu z jaskini. Dostrzegł więc Tosę zmierzającego do ich "domu" z warchlakiem wrzeszczącym wniebogłosy.


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Tosa - 23-02-2015

Lew złożył warchlaka kilka kroków od Koho, po czym błyskawicznie przycisnął go do ziemi uniemożliwiając ucieczkę. Łbem skinął w jego kierunku, bezgłośnie pochwalając polowanie na mysz.
-Niezła rozgrzewka. Ale teraz czeka cię coś trudniejszego.
Zamilkł na chwilę i przez moment skupił się na wierzgającym i szamoczącym się guźcu. Ten chyba nawet w całej panice nie zauważył, że pazury samca zostawiły w jego ciele długie szramy, które teraz ociekały krwią. Szare ślepia bacznie spoglądnęły na fioletowookiego młodzika.
- Sam z resztą widzisz. Nie dam ci wskazówek, bo takie otrzymałeś wcześniej. Pokaż, czego się nauczyłeś.
W jednym momencie gdy samiec wypuścił ofiarę, pogonił ją nieco, kierując ją w stronę jaskini. Stamtąd nie było ucieczki. A więc...do boju.


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Koho - 23-02-2015

Młody szybko zrozumiał, że ten warchlak to obiecana przez Tosę próba polowania. Teraz czuł, że musi dać z siebie wszystko. Wypuścił i tak martwą mysz na ziemię i przygotował się zniżając najpierw łeb do małego guźca. Obwąchał go dokładnie a potem odskoczył przyjmując bojową postawę.
- Jestem gotów - powiedział krótko a jego fiołkowe oczka bacznie śledziły każdy ruch spanikowanego warchlaczka. Głód chyba potęgował uczucie, które kłębiło się w młodym na widok niedoszłej ofiary.
I ruszył! Warchlak pogonił przed siebie a potem został zawrócony przez Tosę. Wymierzył się i skoczył na zwierzynę, gdy była dostatecznie blisko. Rzucił się na niego wysuwając pazury i wbijając w niego. Chwycił go zębami za kark, ale nie umiał się jeszcze dobrze utrzymać i spadł z pędzącego, małego guźca. Podniósł się i otrzepał z pyłu. Mruknął pod nosem coś niezadowolony po czym znów puścił się pędem za warchlakiem. Początkowo nie mógł za nim zbytnio nadążyć, więc zaczął robić większe susy dzięki czemu doskoczył do niego na tyle, by chwycić szczękami za ogon i szarpnąć. Spanikowane zwierzę zakwiczało i upadło, wtedy Koho postanowił wykorzystać sytuację. Skoczył na warchlaka chcąc go przygwoździć do ziemi. Z guźcem było trochę inaczej niż z myszą, nie wił się między łapkami. Wbił kły w gardło ofiary i pazurki w ciało. Teraz dusił zwierzę tak silnie jak potrafił.


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Tosa - 23-02-2015

Krążył przy wejściu, bacznie obserwując poczynania zwierzyny i młodego drapieżnika. Raz tylko musiał prosiakowi zagradzać drogę do wyjścia. I bardzo dobrze Pomysł młodego na atak uznawał za jak najbardziej poprawny, ale wykonanie już było gorsze. W zasadzie nie spodziewał się, że pierwszy skok zakończony będzie sukcesem. Toteż nie przejmował się samym upadkiem, a tym, jak młody podejdzie do całej sytuacji. Prawidłowo, że nie zatrzymał się, tylko jak najszybciej ruszył w pościg. Co prawda na otwartym terenie musiałby się już najpewniej obejść smakiem, ale w tej chwili było jak najbardziej wskazane. Z cieniem rozbawienia (acz z kamienną maską na pysku) obserwował dłuższą chwilę zabawy w kotka i... myszkę. Musieli stanowczo popracować nad szybkością i zwinnością Koho. Siłę odzyskał, ale tylko to do przeżycia mu nie wystarczy.
Minimalnym skinieniem łba zaakcentował moment, w którym złotogrzywe lwiątko wydłużyło krok. To właśnie powinien zrobić już dawno. Jednak w momencie, gdy ten chwycił warchlaka za ogon, skrzywił się minimalnie. O ile w tej chwili nie stanowiło to zagrożenia, o tyle w przyszłości będzie musiał się liczyć z potężnym kopniakiem od zebry lub innego roślinożercy. Musiał więc wiedzieć, kiedy to zagranie odpuścić.
Niemniej jednak, atak opłacił się i pozostało mu teraz tylko czekać.
Z lekkim uśmiechem na pysku.


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Koho - 25-02-2015

Dusił mocno, od tego całego naparzania łapami w skały i zajadania się gotowym posiłkiem od papci Tosy, przybrał na masie i nabrał siły. Problem był nadal z jego szybkością i zwinnością. W końcu czasem i tak bolało go wszystko, teraz musiał przezwyciężać swoje słabości i choć ten warchlak wierzgał nogami i kopnął Koho parę razy, ten nie puszczał aż wreszcie oberwał dość mocno w podbródek od od ofiary. Wtedy puścił a młody guziec pobiegł bardziej wgłąb jaskini. Nieco zdyszany młody lewek nie zamierzał się poddawać. Skoczył ku młodemu wszystkożercy ponownie wbijając pazury i kły w ciałko warchlaka. Teraz nie dał się zrobić w konia... ugryzł mocno i zadusił. Tym razem skutecznie. Puścił dopiero, gdy był pewien, że zwierzę nie żyje. Spojrzał teraz w stronę dorosłego samca.
- I jak? - Zapytał dysząc ze zmęczenia. Teraz wiedział co musi potrenować. Już teraz wiedział, że będzie musiał zacząć biegać. Musiał stać się szybszy. Niemniej miał nadzieję, że nie był taki beznadziejny w tym polowaniu.


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Tosa - 25-02-2015

Warknął krótko, widząc, że zwierzyna wyrwała się po raz kolejny. Tak nie powinno być. Jeden pewny chwyt, ewentualnie poprawiony. Ale to już lekka przesada. W ciszy przeczekał kilka minut duszenia, nawet nie mrugając. Dopiero mając pewność, że tym razem zwierzak nie wymknie się kłom młodzika, wolno podszedł do Koho. Kącik pyska podskoczył minimalnie.
- Nieźle. Ale sam widzisz, że jest sporo rzeczy, nad którymi będziemy musieli popracować.
Poczekał jeszcze kilka sekund, dając młodemu czas na oddech. Potem uśmiechnął się nieco szerzej i leniwym ruchem nieco potargał mu łapą grzywkę.
-Całkiem całkiem. A teraz smacznego. Nic nie smakuje lepiej, niż pierwsza zwierzyna większa od myszy czy surykatki.
Musnął jeszcze jego nosek kitą, po czym wskoczył na znajdującą się kawałek dalej półkę skalną. Może by tak drzemka...?


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Koho - 28-02-2015

- Wiem... - mruknął pod nosem. Wiedział, że musi jeszcze sporo poprawić, że musi dać z siebie więcej. Nie mógł cały czas usprawiedliwiać swoich braków tym, że jakiś czas temu był poważnie ranny, że miał traumę, z którą się borykał. Musiał wziąć się ostro do roboty. Musiał poświęcać więcej czasu na trening, niż zwykle.
- Ale dzięki - skinął głową Tosie. Miał jednak rację w jednym. Mięso zwierzęcia upolowanego przez niego smakowało lepiej niż cokolwiek innego. Wgryzł się w martwego już warchlaka i wyrwał potężny kawał mięsa. Był głodny, więc jadł sporymi kawałkami, starannie gryzł i przełykał.


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Tosa - 08-03-2015

Tępo wpatrywał się w pożerającego warchlaka podopiecznego, podczas gdy jego myśli krążyły gdzieś daleko, daleko od ponurej jaskini. Część wokół niebieskookiej lwicy, część wokół rdzawego samca, który niegdyś się nim zajął. Niemniej jednak myślał, że czas, by obaj wyruszyli w teren. Nie znał lepszego sposobu na naukę tego, co było niezbędne do przeżycia, niż wędrówka. Życie i jego przeżywanie... to było to. Nie był w stanie wymyślić lepszego sposobu na poprawę stanu lewka. W kółko te same bodźce, widoki i dźwięki. Nie, nie tego potrzebowali obaj. No i też to, że Koho w zasadzie tylko jego widział od kilku miesięcy. Decyzja zapadła szybko. Ale mimo to, że to on był starszy i bardziej doświadczony, nie chciał zmuszać do niczego młodego kompana.
- Chyba nudzi ci się tutaj, co?
Przez chwilę milczał, w duchu też zastanawiał się nad sposobem, w jakim mógł podsunąć fioletowookiemu swoją propozycję. W końcu jednak zdecydował się powiedzieć wszystko jasno.
- Jutro chciałbym wrócić w teren... nie wrócilibyśmy tutaj ani jutro, ani pojutrze. Góra raz na jakiś czas. Chciałbym, byśmy razem podróżowali. Co ty na to?


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Koho - 08-03-2015

Gdzieś między kolejnymi kęsami Tobo przestał jeść i zerknął na Tosę, gdy ten do niego mówił. Pokiwał łepkiem żując kawałek mięsa w paszczy. Przełknął głośno kawałek.
- W domu jest dobrze - powiedział. - Ale nudno tak bardzo, że już nawet treningi nie są interesujące, papciu. Ganianie za myszami też mi się powoli nudzi.
Ogryzł obie tylne nogi warchlaka aż do kości, ale to było już dużo dla lwiątka, nawet już dorastającego. Bowiem już niedługo miał wyjść z jako takiego szczenięctwa i wejść w wiek taki... nastoletni. Czas chyba najwyższy wyjść poza bezpieczną jaskinię. Przerwał jedzenie słysząc propozycję Tosy. Pozostawił młodego guźca, zresztą i tak był już pełny. Podszedł do dorosłego nieco bliżej.
- Na prawdę? Mogę iść z tobą? A to nie będzie zbyt niebezpieczne? A co jak spotkamy Ragnara i Frigg? O! Ale może spotkamy Deriona? Chętnie podrapałbym mu nos za to, że był taki niedelikatny jak mnie opatrywał. - Wpadł w taki słowotok, że aż zaczął kręcić się w kółko. - Ale w sumie to bym mu też podziękował. Do Kahawiana dalej mam mieszane uczucia... O tak! Chodźmy na zewnątrz.
Podszedł w końcu do lwa i pchnął jego wielką łapą swoimi oboma małymi


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Tosa - 08-03-2015

Uśmiechnął się lekko.
-Tak właśnie myślałem.
W duchu cicho odetchnął z ulgą. Przez ostatni rok właśnie tak żył... wolny i zawsze w ruchu. Nie, nie żeby mu opieka nad Koho przeszkadzała, ale po prostu czuł wewnętrzny niepokój siedząc tyle czasu w jednym miejscu. Im dłużej tu siedzieli, tym większe były szanse, że ktoś ich znajdzie. Tak więc...
Z radosnym błyskiem w oczach przyglądał się złotogrzywemu lwiątku, przeczekał jego słowotok i dał chwilę na skupienie się na tym, co miał do powiedzenia.
- Możesz. W końcu trzymamy się razem, nie, synek?
Wyciągnął łapę i poczochrał mu grzywkę. Uśmiechnął się szerzej i roześmiał się.
- Jak będziemy uważać i nie pakować się w problemy, to będzie wszystko w porządku. Co do tamtej dwójki, do ich ziem nie mam zamiaru się zbliżać. Chyba że sam, żeby złapać Kahawiana. Co do Deriona, być może. Zobaczymy.
Przerwał na chwilę.
- Wiesz, może niedelikatnie, ale skutecznie. A Dwugrzywy, musiałbyś spędzić z nim trochę czasu. I w skrócie... ruszamy jutro.
Czując pacnięcie, błyskawicznie chwycił lwiaka i uwięził z radosnymi parsknięciami między swoimi łapami. Po kilku minutach krótkiej bójki w końcu wypuścił lewka.
- Dobra. W każdym razie, ruszamy rano, więc masz być gotowy.


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Koho - 08-03-2015

- Dobra - kiwnął łebkiem w stronę Tosy. Dobrze, że nie będą łazić blisko Zachodnich Ziem, dobrze, że będą szli razem i w ogóle! To mu przypominało tak bardzo o wędrówkach z rodzicami i bratem. Na pewno będzie wspaniale.
Nie znał tak dobrze ani Kahawiana ani Deriona, żeby wziąć słowa złotego lwa za pewnik.
- Może i tak, ale obaj i tak zasługują na jedną czy dwie łapy po nosie. - O tak, nie zapominał jeszcze im ich win, choć wiedział, że było w tym więcej droczenia się niż prawdziwej złości.
Oddał mu, a jakże! To znaczy, próbował. Bo Tosa uwięził go i nie dawał mu swobody przez chwilę, ale za to Koho walił łapkami w wielkie łapska lwiska z warkotem. Dla Tosy była to tylko zwykła zabawa, a dla młodego prawdziwa bójka, a co! A niech ma ten wielki, stary kot. Potem jednak się uspokoił i w ogóle.
- Rano dopiero? - Wyjrzał w stronę wyjścia z jaskini. - Nie jest jeszcze aż tak późno.


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Tosa - 09-03-2015

Wzruszył delikatnie barkami. W jego mniemaniu leczenie póki było skutecznie, to nie było miejsca na narzekanie i jęczenie. Z drugiej strony również nie znał Deriona, a przynajmniej nie kojarzył lwa o takim imieniu. Słysząc jego pytanie, delikatnie pokręcił łbem.
- Tak, młody. Późno nie jest, ale za późno, żeby się stąd ruszać.
Powód był też jeszcze jeden. Nie lubił przyznawać się do swojej słabości, ale skoro obaj byli wobec siebie szczerzy, to młodemu należało się wyjaśnienie.
- Dwa, że jestem zmęczony. A jeśli mam upilnować nas obu, to muszę myśleć jasno. A dziś trochę na łbie miałem... i chcę parę rzeczy przemyśleć.
Położył ciężką głowę na łapach, milcząc przez dłuższą chwilę, dopiero po kilku minutach zdając sobie z tego sprawę. Uśmiechnął się do fioletowookiego przepraszająco.
- No i też muszę pomyśleć nad tym, co wiem o tej krainie i czego mogę się spodziewać. Nie chcę nas narażać na zbytnie niebezpieczeństwo. A teraz - klepnął łapą puste miejsce obok siebie - pora spać.


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Koho - 09-03-2015

- No dobra - pokiwał głową - niech ci będzie.
Postanowił przyjąć do wiadomości obawy Tosy, nie zamierzał się kłócić ze starszym lwem, bo nie było ku temu powodów. Dlatego, choć wciąż z niecierpliwością, postanowił zaczekać do rana. Podszedł więc do dorosłego samca i położył się obok niego zwijając w kłębek, swoją puchatą kitą zakrywając nos, żeby nie zmarznąć. Ziewnął mocno i poprawił ogonek.
- Nie mogę się doczekać rana - powiedział między sapnięciami i ziewnięciami. Potem zmrużył oczka i starał się zasnąć, choć pełne ekscytacji myśli odpędzały od niego morfeuszowe ramiona długo i skutecznie. W końcu jednak dały za wygraną a Koho wyruszył w krainę marzeń sennych.


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Tosa - 10-03-2015

Spod już przymkniętych ślepi na krótką chwilę błysnęły szare oczy, a w jaskini echem znów rozległ się cichy głos jasnogrzywego samca.
- Ja też.
Przesunął się delikatnie, osłaniając w efekcie młodego przed chłodnym wiaterkiem wnikającym do wnętrza groty. Przez kilkanaście minut jeszcze Tosa rozmyślał, czując jak stopniowo jego umysł odpręża się, a całe ciało przenikają ciepłe, przyjemne fale. Zasnął.

Obudził się kilka godzin później. Atramentowe niebo zaczęły przecinać pierwsze, nieśmiałe pasma czerwieni, różu i złota. Szarooki ziewnął potężnie, po czym liznął młodego podopiecznego w łebek i musnął jego kark nosem.
- Pora na nas.
Poczekał chwilę, aż wzrok Koho oprzytomnieje, po czym zeskoczył z półki. Przez chwilę stał w wejściu, w ciszy i z uśmiechem obserwując pierwsze tego dnia promienie słońca. Mogli już ruszać.
Pazury zachrzęściły nieprzyjemnie po skale. Nie śpieszył się. Nie miał już po co.

z.t


RE: Jaskinia we wnętrzu góry - Koho - 10-03-2015

Gdy usnął, dręczyły go różne senne mary. Niezbyt przyjemne, głównie dotyczące nie tak dawnej przeszłości. Jednak gdy tylko zbudził go Tosa a promienie słońca wdarły się przez młode powieki do oczu, Koho natychmiast zapomniał o tym, co mu się śniło. Rozjaśniał jak poranek na pyszczku i spojrzał na dorosłego. Przeciągnął się po czym zgrabnie zeskoczył z półki.
- Idę!
Spojrzał jeszcze na resztki wczorajszego warchlaka, którego ubił zupełnie sam. Wziął kilka kęsów z truchła, które pozostały jeszcze na wczoraj jeszcze żywym ciałku. Przełknął je głośno a potem pobiegł za Tosą. Zakręcił się wokół jego łap a potem czmychnął przed siebie zatrzymując się parę metrów przed jaskinią. Świat był dziś taki piękny!

zt