Król Lew PBF
Wodopój - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Sawanna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=39)
+--- Wątek: Wodopój (/showthread.php?tid=1695)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49


RE: Wodopój - Mistrz Gry - 08-11-2013

Szurgot liści udowodnił, że Derionowi nie przywidział się mały intruz. Na krótką chwilę znów wychynęła małpia mordka, tym razem obok przestrachu ukazując także oburzenie.
- Nie jestem Koleszko!
Pisnęła, by pokazać Derionowi język i wdrapać się jeszcze wyżej. Ona, być Koleszkiem?! Nawet jego siostrą nie była! Co za skandal!

Gorzej, jeśli ten lew zacznie się wspinać. A nuż umie? Właśnie próbuje, kto wie, jak szybko się nauczy? Lepiej się ukryć!



RE: Wodopój - Derion - 08-11-2013

- Hej, hej, hej! - pisnął za nim Derion, balansując na gałęzi resztką sił. Trudno było mu się opierać tylnymi nogami, nie mogąc wyciągnąć pazurów... Spróbował się podciągnąć. Albo powróci do poprzedniej pozycji "na leniwca", albo uda mu się przenieść cielsko na gałąź. Wtedy byłby w domu, nie potrzebowałby pomocy małpiatki. - Tak - zaczął, w międzyczasie podejmując próbę wspinaczki - nie jesteś koleszko. Jesteś bystra, mądra małpka i masz długie łapki, którymi można sięgnąć do liści. Widzisz - jeszcze mocniej zaparł się nogami. - ja ich naprawdę bardzo potrzebuję - powiedział, po czym uśmiechnął się do małpki wymuszenie.


RE: Wodopój - Mistrz Gry - 08-11-2013

Ten lew był nadspodziewanie miły jak na coś, co tylko czyha, żeby ją zeżreć. Młoda samiczka makaka wyjrzała więc po raz trzeci, jednak wyżej, niż ostatnio. Odległość dodała jej pewności siebie - pozostała na widoku dłużej.
- Jak ci ich trochę strząsnę, to sobie pójdziesz?
Zapytała, mrugając wielkimi oczami. Bo może skoro chciał tylko liści, to sobie pójdzie, kiedy je dostanie, a ona potem zdąży uciec...
- Ale najpierw musisz zejść na ziemię!



RE: Wodopój - Derion - 08-11-2013

- Tak, tak, tak! - raptownie potrząsnął łbem, wyłupiając oczy na makakę, starając się nie stracić jej z pola widzenia. A nuż ucieknie, przestraszy się, cokolwiek... - Pójdę w diabły - dodał, ostatni raz podciągając się do gałęzi. Mięśnie zaczęły mu drżeć z wysiłku. W końcu się puścił. Instynktownie, po kociemu, odwrócił się w locie by upaść na cztery łapy. Potrząsnął łbem i szybko zwrócił pysk w stronę gałęzi, na której przed chwilą wisiał. - Muszą być młode; świeże i delikatne... Możesz je zerwać i zrzucić na ziemię?


RE: Wodopój - Mistrz Gry - 08-11-2013

- Nie taka była umowa, strząsam i sobie idziesz!
Pisk był naprawdę oburzony. I gdyby nie to, że przecież kryła się przed nim jak mogła, dałby słowo, że przez moment między liśćmi mignął różowy tyłek.
Nieistotne - za chwilę gałęzie zaczęły się trząść. Najpierw te na samej górze, co nie dało najlepszego efektu, ale małpka była słowna; zaryzykowała zejście trochę niżej, żeby pościągać to, co samo się obluzowało, i strącić je niżej na ziemię. W końcu na Deriona zaczęły spływać upragnione liście. Szybka kontrola smaku wykazała, że faktycznie był to miłorząb. I choć młode liście nie odpadają tak szybko, jak stare i podeschnięte, wystarczyło ich na tyle, by uzyskał jedną porcję leku.
Czas stąd iść albo mierzyć się z oskarżeniem o bezczelne kłamstwo.

//+1 porcja miłorzębu, zgodnie z zasadami wypraw po medykamenty.



RE: Wodopój - Derion - 08-11-2013

Lew szybko pozbierał z ziemi opadłe liście. Po spróbowaniu pierwszego jego serce podskoczyło w niemej euforii. Nie wierzył w ten sukces. Staroone musiała jednak o nim pamiętać... Pewnie wieki temu zasadziła to drzewo, aby właśnie dzisiaj, późnego popołudnia on mógł znaleźć je i skorzystać z jego dobrodziejstw. Podziękował jej w duchu, po czym szczerząc zębiska jak dzieciak, kiwnął głową do małpy i mruknął coś pod nosem, co przez liście zlało się w niezrozumiały bełkot. Zawinął ogonem i odszedł na wschód, stawiając sprężyste, acz nieco chwiejne, kroki.


zt
//dzięki za akcję :)


RE: Wodopój - Kalani - 23-11-2013

Prażące z nieba słońce wyciskało z Maneshy ostatnie krople poty, a co za tym idzie - wody. Niestety, od wielu dni był zmuszony posilać się wodą z błotnistych kałuż, które pozostały po dżdżystych nocach, co nie bardzo odpowiadało jego gustom. Ruszył więc w kierunku najbliższego wodopoju. Młody przechodził już raz obok niego i zapamiętał to miejsce jako wolne od niechcianych towarzyszy i plujących się o jego obecność właścicieli (bo nie wierzył, by tak żyzne i przyjazne dla oka miejsce nie było pod czyimkolwiek zwierzchnictwem).
Woda, którą językiem wlewał do swojego pyska była jak balsam dla spragnionego gardła. Chłeptał ją łapczywie, jakby nie wierzył, że kiedykolwiek jeszcze uda mu się zaznać dobroci oferowanej mu przez wodopój. Nie wiedział, ile jeszcze będzie wędrował i kiedy napotka na kolejne czyste źródło.


RE: Wodopój - Tosa - 23-11-2013

Gdzie znajduje się najlepsze miejsce do odpoczynku? Oczywiście, że nad wodą! Prędzej czy później czujne ucho Tosy musiało wychwycić charakterystyczny chlupot. Podążając równym, spokojnym tempem w końcu dotarł na miejsce. Zbliżając się do brzegu w pewnym momencie wyczuł woń obcego samca. Zmarszczył nieco brwi i rozejrzał się dookoła. Widać nie tylko on wpadł a ten jakże genialny pomysł...
Stąpając ostrożnie zbliżył się na odległość kilkunastu kroków do lwa, uważnie mu się przyglądając. Był młodszy od niego, ale na pewno nie więcej jak kilka miesięcy. Widoczne było jego zmęczenie...
Szarooki rozluźnił się widząc, że nie ma czego się obawiać. Umyślnie szurnął trawą, ujawniając swoją obecność. Z cichym parsknięciem odezwał się do rudawego.
- Nie tak szybko, bo się zachłyśniesz...


RE: Wodopój - Kalani - 23-11-2013

Manesha tak skupił się na upragnionej czynności, że wyłączył wszelkie czujniki bezpieczeństwa. Nic więc dziwnego, że gdy Tosa umiejętnie niczym wyćwiczony assasyn* zaszedł go od tyłu. W przestrachu zakrztusił się cieczą, która niemal odebrała młodemu lwu oddech. Kichnął potężnie, by wyrzucić jej krople z nozdrzy, po czym podniósł łeb i spojrzał na przeszkadzającego gościa zabójczym wzrokiem.
- Dzięki, właśnie do tego doprowadziłeś - rzekł kwaśno i wypluł z pyska resztki wody, która wleciała mu do tchawicy. Odszedł od brzegu i wyminął stalowookiego. Najwyraźniej ten pan lubił bawić się cudzym kosztem. Tym razem wybrał sobie złą ofiarę. Czerwone ślepia rdzawego błysnęły gniewnie.

//*lub snajper, lol (if you know what I mean xD) nie mogłam sobie tego odpuścić, sorry


RE: Wodopój - Tosa - 23-11-2013

Mruknął cicho, starając się opanować narastający w jego piersiach śmiech.
O ile złotogrzywy przy lwicach był niczym aniołek i zupełnie nie wiedział jak sobie przy nich radzić, o tyle z samcami budził się w nim diabełek. Wychował się wśród nich i to z nimi najlepiej się dogadywał.
Nie sądził, że to niewinne zagranie miałoby zbytnio rozwścieczyć rudego. No bo czemu? Jego wina, że nieuważny.
- Widzisz? Jakbyś się tak nie śpieszył, to by się nic nie stało.
Kącik pyska uniósł się w uśmiechu.
Nie umknęły jego uwadze iskierki złości w ślepiach takiego. Rany, już nic nie można zrobić?
- Skoro znajdujesz się na terenach stada, to powinieneś się liczyć z tym, że ktoś pojawi się za twoimi plecami. Także nie masz co się tak na mnie obruszać, młody.


RE: Wodopój - Kalani - 23-11-2013

- Jakbym wiedział, że to tereny stada, to by mnie tutaj nie było - odbąknął oschle, ignorując kompletnie rzeczownik, którym obdarował go Tosa. Pysk Maneshy wygiął się w cierpkim uśmiechu, a ślepia wykonały teatralny gest poirytowania.
- Huh. Rozumiem, że nie masz nic innego do roboty? Pilnowanie lwic, wychowywanie młodych... W końcu to fucha dla takiego dziecinnego gostka jak ty. Mi daj spokój, nie mam ochoty na żarty. Uprzejmie proszę.
Odwrócił łeb od jasnogrzywego i spoczął pod jednym z tutejszych drzew. Miał wrażenie, jakoby bezlitośnie smażące dzisiaj słońce wysuszało już nawet jego gałki oczne. Był tak zmęczony ciągłym brakiem stabilności i stałą niepewnością co do następnych dni, że nie chciał już nawet czyjegokolwiek towarzystwa.


RE: Wodopój - Tosa - 23-11-2013

- No to wychodzi na to, że nie jest ze mnie taki dzieciak. Ani jedno ani drugie mnie nie obowiązuje. Bo z jakiej racji? Jestem tu na takich samych prawach jak i ty.
Wzrokiem odprowadził poddenerwowanego intruza. No cóż, jak masz zamiar być tak spięty, to długo brachu nie pożyjesz. Chcesz spokoju? Proszę bardzo. Jednak ciekawe od kogo dowiesz się co i jak. Nie sądził, by ten mruk miał okazję zamienić z kimś choćby kilku słów w ciągu ostatnich kilkunastu dni. Jeśli nie nie lepiej.
Przez chwilę jeszcze popatrzył na rudego, po czym zwrócił się do wody. W końcu to do niej tu przyszedł. Zanurzył pysk, po czym wciągnął kilka łyków. Zdawał się kompletnie teraz ignorować tamtego.
Po prostu położył się i szare ślepia skupił na śledzeniu listka.
Nie to nie.


RE: Wodopój - Kalani - 23-11-2013

Oparł łeb na skrzyżowanych łapach. Przez chwilę obserwował niebo, które zaczynało się gdzieś za widnokręgiem. Jego kolor był taki uspokajający i...
Jęknął cicho i skrzywił się, jakby ktoś właśnie dźgnął go czymś ostrym w serce. Samira miała takie oczy. Takie błękitne jak to niebo przed nim. Smutny wzrok Maneshy powędrował gdzieś w bok. Nie mógł normalnie patrzeć na sklepienie, skoro nawet ono przypomniało mu o tym, co stracił miesiąc temu. Co teraz będzie? Za każdym razem, gdy spojrzy na zieloną trawę, przypomni sobie ich dziecięce zabawy wśród źdźbeł porastających ich wspólną ojczyznę, a śpiewające ptaki moment, kiedy był z nią po raz pierwszy. Życie przed nią było trudne. Jak więc sobie poradzi z tym po niej?
Ciche westchnięcie wymsknęło się spomiędzy jego warg.


RE: Wodopój - Tosa - 23-11-2013

Minęło już dobre półgodziny, o ile nie lepiej, w tej ciszy. Żaden nie zdecydował się na nawiązanie kontaktu. Tosa długo tak naprawdę nie zwracał uwagi na obcego. Z czasem jednak to jego przeciągłe westchnięcie zaczęło go zastanawiać. Co to miało znaczyć?
Nie chciał naciskać na tamtego. W końcu... na co? A może jednak powinien? W końcu prychnął cicho i podniósł się na łapy.
Zwrócił ku niemu szare ślepia, a pysk pozbawiony był wesołości. Żarty się skończyły.
- Co się stało, że tu przybyłeś? Z twojego zmęczenia wnoszę, że nie była to łatwa podróż.


RE: Wodopój - Kalani - 23-11-2013

Niemrawo uniósł wzrok w górę, gdy pojawił się nad nim cień jasnogrzywego. Był wyraźnie zainteresowany zmartwieniem Maneshy. Pytał z czystej ciekawości, która jest pierwszym stopniem do piekła czy też ukryta gdzieś głęboko empatia wypełzła spod pokładów zdziecinnienia i dawała teraz o sobie znać?
- Heh, szkoda gadać - odparł nim jeszcze raz wypuścił z siebie westchnienie - Nie wiem, czy jestem gotowy, by o tym mówić. Szczególnie komuś kompletnie nieznajomemu. Tak, nie było łatwo. Droga wprawdzie była przyjemna, ale myśli jej towarzyszące wcale nie były takie słoneczne. Musiałem uciec z domu, tak to nazwę. I wcale tego nie chciałem robić. Ale musiałem, dla własnego dobra, inaczej bym zwariował.
Wyprostował w końcu szyję i potrząsnął nią delikatnie, by ułożyć grzywę w dobrze wyglądający sposób.
- Jestem Manesha, a ty?