Król Lew PBF
Wodopój - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Sawanna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=39)
+--- Wątek: Wodopój (/showthread.php?tid=1695)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49


RE: Wodopój - Vantre - 22-08-2014

Z wyszczerzem na pysku obserwowała, jak reszta idzie w jej ślady. Już miała zaproponować jakąś zabawę, gdy wtem coś odwróciło uwagę dwójki hien. Nie ukrywając swego zainteresowania, pomarańczowe ślepia podążały za nimi, dopiero teraz dostrzegając leżącą nieopodal hienę.
-Ej patrz Kamyk, wygląda trochę, jak ty. Ma takie paskiiii.-przeciągnęła, wodząc wzrokiem po pręgach na ciele tamtej. Nie czekając dłużej potruchtała do reszty, by obadać sytuację.
-Okolicznej?-skrzywiła się Van na słowa Eris.-Przecież dopiero, co przybyliśmy do tej krainy, jak niby miała o nas słyszeć? Rusz trochę łbem.-szczeknęła z upomnieniem, kręcąc grzywiastą głową.
-Hej, jestem Vantre, ale możesz mi mówić Van.-mruknęła od niechcenia, chichocząc cicho na widok strachu, który wymalował się na pysku tamtej.
-Opanuj te drgawki i wyluzuj trochę.-parsknęła, siadając na zadku.


RE: Wodopój - Kamyk - 22-08-2014

- Faktycznie - powoli zgodził się Kamyk, przyglądając się uważnie obcej samicy.
Tym samym nieświadomie i nieśmiało przyznał się do długo ukrywanej, acz burzliwej znajomości z niedawno poznanym słowem - jednym z nielicznych, które było w stanie znieść jego raczej kiepskie panowanie nad własnym językiem. Wydawało mu się, że rozumiał jego znaczenie i było czymś w rodzaju prostego "tak", tylko, że było mniej proste.
Doceniając ciężką pracę własnego jęzora Kamyk zamknął pysk i raz jeszcze otrzepał się z wody, zauważając, że został sam - Vantre siadała już przy pozostałych, otaczających teraz nową hienę. Przyglądał się jej uważnie i długo, jakby licząc pręgi na jej ślicznym ciele - ale widocznie się zmęczył, bo po chwili po prostu (i bez słowa) dołączył do reszty. Wyglądał jednak dziwnie poważnie jak na siebie, nie uśmiechając się, nie wydurniając i nie gadając głupot. Po prostu stanął obok wszystkich, górując nad nimi, jak Kilimandżaro. Miał nawet odrobinę z tego statecznego, skalnego majestatu. Przynajmniej teraz, kiedy język nie zdradzał grzecznego, mądrego "faktycznie" z pospolitym pospólstwem wśród słów.
Z bliznami na swoim ciele i czujnym spojrzeniem bursztynowych ślepi wyglądał nawet dość dumnie, góra pośród hien, i to pomimo futra wilgotnego po kąpieli. To jedynie podkreślało niezwykłą, silną budowę jego wielkiego cielska. Mało tego, wojownik przyglądał się teraz uważnie nowej, spełniając swoją rolę nie gorzej od Feliksa. Z oczywistych względów nie widział w niej żadnego zagrożenia, jednak zaczynały działać już jego instynkty. Nieufność, podejrzliwość i czujność zastąpiły głupawkę, odrobina powagi musiała wrócić z długich - żeby nie powiedzieć 'wieloletnich' - wakacji. Miał jeszcze na tyle rozumu, by w takich sytuacjach pozostawić gadanie innym - lekko mówiąc, nie było ono jego najmocniejszą stroną, a pozostali radzili sobie z tym doskonale.


RE: Wodopój - Eris - 22-08-2014

-Niby tak, od razu lepiej. Wydławiła z podobnym tonem do tonu wypowiedzi Kicheko.
Na słowa Vantre jakimś cudem położyła łapę na łbie, robiąc typowy gest "zakłopotanego zamyślenia", jednocześnie patrząc gdzieś w górę, jakby chciała sobie coś przypomnieć. Gdy jej łapa czochrała jasną grzywkę, w jej mózgu trwała walka, aż z rozpoczęciem w nim pokoju i powieszeniem białej flagi łapa Eris w świecie zewnętrznym trafiła znów na ziemię. Można to sobie wyobrazić w zwolnionym tempie, lecz w rzeczywistości trwało to nie więcej jak 2-3 minuty.
-No racja. Przyznała lekko się podśmiewając z własnej głupoty. To był jedyny sposób, aby nie strzelić tak wielkiej gafy. Hiena nie lubiła polemizować.
Spostrzegła nadchodzące monstrum. Czy to góra? Nie. Czy to drzewo? Nie, to Kamyk!
Eris nagle poczęła odwracać łeb to w stronę Kamyka, to w stronę Kuru, i zadziwiała się ich podobieństwem. A może są z tego samego gatunku hieny? Na to wygląda, bo jak inaczej to wytłumaczyć? Po wpadnięciu tej informacji do główki hieny cętkowanej przestała się kręcić.
Jej wzrok zatrzymał się na Kuru. Może ją zbyt wystraszyli? Poczęła radośnie machać w jej stronę ogonkiem, próbując ją w ten sposób uspokoić. Uśmiechnęła się w jej stronę, co miało w tym pomóc.



RE: Wodopój - Kuru - 23-08-2014

No cóż, szybko zauważyła, że nikt tu nie miał wrogiego nastawienia. Zresztą zaraz zbiegło się więcej hien brunatnych. Może faktycznie nie miały złych zamiarów? Ale nadal zamierzała być ostrożna i tak też jej różnokolorowe oczy obiegły każdego, kto się tu znalazł. Była osaczona i jeszcze nie wiedziała co o tym myśleć.
- No bo ja nie ufam cętkom - powiedziała z pretensją w głosie posyłając tym samym zielono-czerwone spojrzenie.- Zabiły moich braci - fuknęła.
Szybko zauważyła też kogoś zupełnie nowego, kto wyglądał całkiem podobnie do niej. Zamachała parę razy ogonem na widok tego kogoś, właściwie tylko dlatego, że ten ktoś też miał paski. Wyglądał na samca, ale jakiegoś strasznie wyrośniętego.
- Ja jestem Kuru - odparła Vantre. - Ale nie wiem czy to się skraca. Nikt nigdy tego nie robił.
Pokiwała głową rozumiejąc, że to jakiś nowy klan. Obejrzała sobie wszystkich tutaj, a potem jej oczy spoczęły na Vantre.
- I ty jesteś szefową? - Zapytała. - A macie więcej pręgowanych?
Zastrzygła nagle uchem z ciekawością.
- A tak w ogóle to tutaj jest pełno wrednych lwów. - Dodała za chwilę. - Chciałam jednego utłuc, ale byłam sama.


RE: Wodopój - Eris - 24-08-2014

-Ale... dlaczego? Wymamrotała do siebie, jak hieny mogły zabić pobratyńca? Dla rodziny Eris zamordowanie innej hieny, a przynajmniej bez powodu, nieważne czy miała cętki, paski czy inne takie.
Kiedy usłyszała resztę wypowiedzi Kuru trochę trwała w milczeniu, zwiesiła łeb chcąc to przemyśleć. Albo ona kłamie, albo te hieny nie były z jej rodziny. Coś jej to przypominało... Podobnie cętkowana nie ufała... Chwila! Dopiero teraz dotarło do niej to słowo, imię tego "paskudnego" gatunku.
-LWÓW?! Nagle temperament hieny się zmienił. Już była gotowa do walki z tymi dużymi kotami, alee... Po co?
-Gdzie są lwy? Trzeba powybijać je wszystkie! Uniosła łeb, i poczęła w napływie negatywnych, trochę bezsensownych emocji rozglądać się, szukając choć jednego. Agresja nie była skierowana do jej towarzyszy, a tym bardziej nie do Kuru, o której momentalnie zapomniała. Myślę, iż wszystkie hieny z watahy znały już dobrze jej podejście do lwów, tak samo jak jego przyczynę.
-Te parszywe koty... Nie zasługują aby żyć. Hiena oddaliła się pare kroków, by nie zostało uznane, że szykuje się na jakikolwiek atak.


RE: Wodopój - Kicheko - 25-08-2014

Łeb samca zwrócił się w stronę Vantre, a potem w stronę Kamyka. Rzeczywiście! Spojrzenie brązowookiego wróciło do pręgowanej samicy. Odetchnął z ulgą, słysząc jej imię. Miał dosyć bójek na dziś. A co do skrótu....
-Może po prostu się nie da. I tak jest krótkie.
Łatwiejsze to niż stwierdzenie "nie mam zielonego pomysłu".
-U nas nie ma szefa.
Uśmiechnął się leciutko.
- Po prostu trzymamy się razem. I chyba tylko Kamyk ma takie paski. Vantre?
A może jemu ktoś wypadł z głowy? Wolał się upewnić.
Wrzask Eris przy jego uchu spowodował, że odskoczył kawałek i spojrzał na nią z wyrzutem. Rozejrzał się nerwowo, gdy wiatr zawiał w jego kierunku. Znał ten zapach...
Szturchnął bark zielonookiej nosem.
-Fajnie, ale to my jesteśmy teraz na ich terenie.
Nie to, żeby był tchórzem, czy coś!


RE: Wodopój - Vantre - 30-08-2014

-Właśnie. Nie mamy przywódcy, wszyscy są sobie równi-bez durnego rozstawiania się po kątach i wywyższania się.-parsknęła, uśmiechając się szelmowsko. Nie przyznałaby się do tego, ale właściwie to schlebiało jej odebranie jej osoby jako liderki-jakby nie było, niegdyś aspirowała do tego stanowiska.
Przekrzywiła łeb, wysłuchując wymiany zdań pomiędzy nową, a resztą, by poruszyć wyraźnie uszyskami na wzmiankę o lwach.
Kilka kolejnych słów, które padły, wyjątkowo zwróciły jej uwagę.
-"Nie zasługują żeby żyć"? Ty się w ogóle słyszysz?-warknęła krótko w stronę Eris.-Może i zadzierają nosa i wydaje im się, że są fajne, ale mają takie samo prawo do życia, co i my.-obruszyła się, marszcząc kinol z niesmakiem.
-"Na ich terenie"?-tym razem zwróciła się do samca..-No dobra, żyć sobie mogą, ale jakim prawem niby mogą sobie przywłaszczać ziemie? Te tereny są tak samo ich, jak i nasze, i niech tylko spróbują to zakwestionować, to im pokażę, gdzie raki zimują-ponownie uniosła się, przejęta ową wizją. W jej ślepiach zatańczyły iskry podniecenia, a ich wzrok ostatecznie padł na przybyszkę.
-Kuru, tak?-szczeknęła, nie czekając jednak na odpowiedź.-To jak to właściwie było z tymi całymi lwami, hę?


RE: Wodopój - Kuru - 01-09-2014

- Oj, lwy są po prostu wredne i byłoby miło gdyby ktoś im w końcu dał po mordzie, żeby się nauczyły szacunku - powiedziała. Trochę nie rozumiała tego systemu, że nie było wśród nich szefowej klanu. Zawsze gdzieś taka była, dzięki temu stado wiedziało co ma robić. A może tak też jest dobrze? Skąd ma wiedzieć?
- I co? Tak sobie łazicie gdzie chcecie? - Przyjrzała się każdemu osobnikowi. - I tak każdego przyjmujecie?
Przekręciła łeb nieco w bok zastanawiając się nad tym może nieco głębiej. Może się nie znała, ale chyba nie wyglądało na to, by te osobniki były jakimiś wyjątkowymi. Albo tak się tylko zdaje na pierwszy rzut oka?
- No nie? Roszczą sobie prawa do każdego ździebełka trawy na terenie, który uważają za swój a i tak na cudzym panoszą się jak... jak paniska. - Fuknęła. - Spotkałam takiego lwa, który sobie spał obok zabitej zebry i nawet nie zamierzał jej jeść i nie pozwolił mi się nią poczęstować. Sam nie zje a nikomu nie da! A takie chucherko, że sama dałabym mu radę, ale dałam sobie spokój.
Postawiła mocno łapę a ziemi podnosząc nieco kurz ku górze.
- To jest tak zwana Lwia Ziemia, mieszka sobie tu stado. Lwy tutaj, pewnie jak w wielu innych miejscach uważają, że tylko one mogą tu polować - powiedziała.


RE: Wodopój - Kamyk - 07-09-2014

Bezpieczeństwo innych hien było jedną z niewielu rzeczy, które Kamyk zawsze traktował poważnie. Ze względu zaś na to, że czuł się za nie odpowiedzialny, coraz mniej podobała mu się ta rozmowa. Jeszcze mniej jednak podobał mu się kierunek, który powoli zaczynała obierać. Może i kluczył niepewnie obok tematu, nie rozumiejąc części sięgających go słów, jednak na swój sposób szedł razem z nim, obok niego - i był w stanie przewidzieć, do czego zmierza. I byłby w stanie wkroczyć do akcji, jeśli tylko dostrzegłby, że hieny, których strzegł zamierzają temu bezpieczeństwu własną głupotą zagrozić.
Ciężko było mu się powstrzymać od okazania dezaprobaty, jednak, jak zawsze, był wierny pozostałym. Rozumiał, że wszyscy są od niego mądrzejsi i ufał im, że poprowadzą całą tę rozmowę lepiej, niż on kiedykolwiek byłby w stanie sklecić nawet jedno zdanie. Tym niemniej, nawet zaufanie, jakie do nich miał nie powstrzymało go od nastroszenia brwi. Zbyt mocno skupiony był na słuchaniu pozostałych hien i dialogu, który się między nimi nawiązywał, żeby zabierać głos - zresztą, i tak nie potrafił znaleźć odpowiednich, mądrych słów, dlatego milczał wciąż. Rachunek był jednak dla niego bardzo prosty. Zarówno hieny mogły posiadać ziemię, jak i lwy mogły posiadać ziemię. A skoro tak, to jak mogli czuć się bezpieczni na terenach nienależących do nich? Przecież inne hieny również zareagowałyby na nich wrogo, zdążył się już o tym przekonać na własnej skórze, a skóra to zapamiętała. Na pamiątkę dla tych, którzy zwrócili kiedyś uwagę na jego blizny.
Mimo wszystko, czuł się trochę zagubiony w tej rozmowie, choć nie okazał tego - to było zbyt głęboko ukryte w nim, żeby udało się temu wydostać na wierzch. Jakby nikt go teraz nie zauważał, jakby nikt nie zwracał na niego uwagi. Może i nie miał nic do powiedzenia, ale i tak było mu odrobinę z tą myślą przykro. Tym bardziej, że miał przecież odrobinę doświadczenia w niejednej kwestii, o której z nim nie rozmawiano. Zajął sobie więc głowę czym innym - bo część blizn, które nosił nie pochodziła od innych hien. Znacznie większa część była rezultatem spotkań z gepardami, lampartami, ale także właśnie z lwami. Nikt nigdy Kamyka o to nie pytał, ale raz walczył z dorosłym, dużym lwem i pamiętał tę walkę dobrze. Miał szczęście po swojej stronie i udało mu się dotkliwie tego lwa pogryźć, choć ostatecznie kot nie pozostał mu dłużny i równie dotkliwie go obił. Ostatecznie walka sprowadziła się do prostego rachunku, kto pierwszy wymięknie - bo obojgu przestało się opłacać walczyć o byle antylopę, doprowadziwszy siebie do kiepskiego stanu. Ostatecznie to Kamyk zrezygnował pierwszy i uciekł z podkulonym ogonem, nie odwracając się już za siebie. Nie wiedział, że lew zrobił to samo i ostatecznie wyniósł z tej walki w pamięci dokładnie ten sam obraz, co on. Że został pokonany i musiał ratować się haniebną, godną największego wstydu ucieczką, aby nie przyszło mu zginąć od ran.
Na to wspomnienie Kamyk zawiesił spojrzenie na jakimś ździebku trawy pod łapami Kuru, przez chwilę nie słuchając rozmowy - w końcu jednak odwrócił gwałtownie spojrzenie, powracając do niej.


RE: Wodopój - Vantre - 07-09-2014

-A weź, nawet mi tego nie musisz mówić. Samozwańczy władcy zwierząt, phi!-parsknęła z niesmakiem, przestępując z łapy na łapę.
-Niech mnie pocałują w nos, nie mam najmniejszego zamiaru płaszczyć się przed nimi.-fuknęła, uderzając łapą o ziemię, z lśniącą w bursztynach zawziętością.
Jej pysk jednak szybko złagodniał, a ona sama przekrzywiła łeb na pytania Kuru.
-A co, jakiś problem?-spytała, lustrując tamtą spod na wpół przymkniętych powiek.-Łazimy, gdzie chcemy, robimy, co chcemy.-dodała zaraz.-Czego chcieć więcej?-wzruszyła barkami, a na jej pysku zamajaczył nikły uśmiech.
-Przyjmujemy? -zdziwiła się.-Em, my nie prowadzimy tutaj żadnej rekrutacji ani niczego takiego.-pociągnęła niepewnie.
W końcu każda hiena miała swoją watahę-tę, w której się urodziła. Oni wszyscy byli oczywiście wyrzutkami, wyjątkami od tej reguły. Jednostkami, które złączył przypadek.
-Wieeeeesz, praktycznie każdy tutaj, z jakiegoś powodu urwał się ze swojej rodzinnej watahy. Widać, coś tam na górze chciało, że wpadliśmy na siebie, a wiadomo-w kupie raźniej, no nie?-wzruszyła barkami, zamiatając podłoże kitą.
-Aaaa, co z Twoją watahą? Nie chcemy sobie nawzajem z waszymi poobgryzać tyłków także spoko.-dodała, choć i tak zdawało się jej, że Kuru nie była zbyt terytorialnym osobnikiem-może podobnie było więc i z jej pobratymcami.


RE: Wodopój - Kuru - 08-09-2014

Ochoczo przytakiwała Vantre i jej przekonaniom odnośnie lwów. Kuru uważała, że w stu procentach podzielała jej zdanie. Jednak pokręciła głową, gdy brunatna samica zapytała o to, czy Kuru ma jakiś problem w związku z tą swobodą działania ich... grupki. Nie miała nic przeciw, w końcu co kraj to obyczaj. Była zwyczajnie zaintrygowana.
- Brzmi ekstra - powiedziała. Niemniej nie odzywała się już wcale podczas gdy Vantre mówiła. Nie przyjmują? Trochę szkoda. Kuru miałaby większą szansę przeżycia...!
- Nie widziałam swojego klanu już dawno - odparła w końcu. - Opuściłam go razem z braćmi dwa lata temu. Mieliśmy razem założyć własny, ale jak już mówiłam wcześniej hieny cętkowane ich zabiły.
Wlepiła swoje różnokolorowe oczy w Kamyka, który zdawał się odpłynąć gdzieś myślami. Przyglądała mu się również dlatego, że jako jedyny tutaj miał paski tak samo jak ona. Chociaż, teraz tylko Eris była tak na prawdę w mniejszości.
Powróciła spojrzeniem na Vantre.


RE: Wodopój - Kicheko - 09-09-2014

Gdy reszta radośnie sobie plotkowała, on uważnie, ale z cieniem strachu w oczach rozglądał się dookoła. Nie lubił lwów... uznawał ich siłę, więc takie gadanie w tak niebezpiecznym terytorium nie było według niego najlepszym pomysłem. Nie widząc żadnego w pobliżu, mógł skupić się na tym, co mówiła Kuru. Zwłaszcza, że się zorientował, że nie tylko on czujnie sprawdził okolicę. Uśmiechnął się krótko do Kamyka, po czym zwrócił pysk do Vantre.
-I co o tym myślisz?


RE: Wodopój - Vantre - 09-09-2014

-Ou, no to kiepsko.-burknęła, krzywiąc się nieznacznie na niezbyt przyjemne doświadczenia paskowanej. Nie pozwoliła jednak, aby owe zaabsorbowały ją zbytnio-praktycznie każdy tutaj miał nieciekawą przeszłość i nie było w tym nic wyjątkowego. Nie było się zresztą po co obnosić z problemami, na które nie miało się już wpływu. Liczyło się to, co było tu i teraz.
-E?-mruknęła niemrawo na pytanie Kicha. Nie zrozumiała z początku, co tamten miała właściwie na myśli. Dopiero po chwili coś zaświtało jej we łbie i dotarło, że najwyraźniej to ona miała mieć tu decydujący głos.
Jak alfa.
Nie znosiła wszelkich podziałów, nie chciała hierarchii, jednak gdzieś głęboko we własnej podświadomości naprawdę lubiła rządzić, być tą, za którą szła reszta.
-Wiesz, jak nie masz co ze sobą zrobić, to chodź z nami.-uśmiechnęła się cwaniacko, spoglądając na tamtą spod przymrużonych powiek. Wzruszyła barkami, spojrzawszy szybko na całą resztę i wróciwszy bursztynami do Kuru.


RE: Wodopój - Eris - 09-09-2014

Pręgowana zamyśliła się przez chwilę po wypowiedzi Kicheko. Miała gdzieś to, że lwy ustaliły sobie tutaj terytorium. Równie dobrze hieny mogą je uważać za swoje, no ba, dawno, dawno temu to one tutaj rządziły. I co im po lwach zostało? Może jedynie nic więcej niż suchy badyl. Słyszała rozmowę tutaj i tam, i gdyby była myślami przy nich, pewnie poparłaby wypowiedź Vantre. Niestety dopiero potem się rozbudziła, uświadamiając sobie o fakcie, że reszta chce wziąć ze sobą Kuru. Typowa Eris, którą miała zamiar być teraz, miała bardzo dziwne zachowanie. Nagle mogła zmienić swoją opinię, jak i humor w jednej chwili. Tak też się stało. Hiena wcześniej nieświadomie cofnęła się do tyłu, za inne hieny, lecz teraz z radosną miną, która niczym cud została "zrobiona z niczego", przepchała się między innych ustając tuż przed Kuru.
-Niech idzie z nami, będzie fajnie! Spojrzała na wszystkich serdecznie po kolei. Jak widać Eris bardziej nieświadomie trwała w przekonaniu o braku przywódcy, a wspólnych racjach. Chwile się pomartwiła, by teraz wyprzeć wszystko co złe z siebie o tym zapomnieć. To była technika której używała od dawna, choć nie działająca w przypadku spotkań z lwami, to skuteczna. Skąd to znała? A kij wie, być może uzbierało się w niej tyle rozumu, by na to samej wpaść.


RE: Wodopój - Kuru - 10-09-2014

Nastawiła wyżej uszy i popatrzyła na wszystkie zebrane tutaj hieny. Machnęła parę razy ogonem zadowolona słysząc propozycję przystania do nich. Może i był to dobry pomysł? Zwłaszcza dla niej? To zdecydowanie będzie bezpieczniejsza opcja niż życie na własną łapę, nie?
- Na prawdę mogę się z wami zabrać?
Byłoby super, a przynajmniej dla niej. Samotna hiena może liczyć jedynie na ochłapy, ale grupa oznacza polowania, wspólne wyprawy! Zresztą to prawie jak klan, może to nawet lepsze niż klan? Skoro nikt nie rządzi? Ale z drugiej strony zastanawiała się jak to funkcjonuje skoro nie ma nikogo na górze. Nawet jeśli od początku wydawało jej się, że to Vantre jest tu najbardziej dominującym osobnikiem.