Król Lew PBF
Wodopój - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Cesarstwo Doliny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=171)
+--- Dział: Sawanna (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=39)
+--- Wątek: Wodopój (/showthread.php?tid=1695)



RE: Wodopój - Shyeiro - 09-10-2012

Shey nie miał gdzie się za bardzo oddalić. Dużym dzieckiem jeszcze nie był, terenów nie znał, więc najbezpieczniejszym i najlepszym wyjściem było pobiec w jakieś charakterystyczne miejsce, jakim niewątpliwie był wodopój.
Tak więc czerwono grzywy skierował się właśnie tu, początkowo bacznie pilnując drogi, jednak i tego działania po jakimś czasie zaprzestał, skupiając się bardziej na celu.
I w końcu dotarł, nie przestając maszerować do momentu, kiedy opuszki jego palców napotkały wodę, a stało się to z momentem, kiedy Sheiro zatrzymał się tuż nad krawędzią wodopoju, jednak i ta czynność nie trwała długo, bo po chwili lwiak wskoczył z impetem do wody, ochlapując pobliski nagrzany od słońca głaz.


RE: Wodopój - Saika - 09-10-2012

Zaś Saika od dawna już nie natchnęła się na żadnego młodzika spacerującego sobie od tak, bez opieki. Co prawda seryjnym zabójcą to ona nie była, ale posiadała specyficzną ideologię, a te tą jeszcze groźniejsze od najostrzejszych pazurów w łapach najdzielniejszego z lwów. Potrafiła zepsuć wszystko czego tylko się dotknęła. To naprawdę ciekawy dar który można bardzo ciekawie wykorzystać. Wracając do samej akcji dodam że młodzieniec był śledzony przez nią od minuty, może dwóch. Nie skradała się ani nie ukrywała specjalnie swojej obecności. Po prostu szła pod wiatr zachowując dość duży odstęp od rudego lewka. Gdy ten tylko zatrzymał się przy zbiorniku wody młoda podeszła do niego pewna, że chce nawiązać kontakt werbalny. Zatrzymała się gdy ten wskoczył na ''bombę''. Szczerze nie chciała mieć styczności z wodą. To jest raczej normalne jeśli chodzi o lwy. Dała jeszcze kilka kroków podczas gdy on się wynurzał. Jej cień padł na zmąconą taflę wody.
- Uważaj, bo jeszcze się utopisz. Albo ktoś cię utopi. - zachichotała niczym najgorsza z wiedźm po czym uśmiechnęła się szelmowsko do młodszego. Oj, to tylko takie dręczenie. Ona jeszcze nigdy nie zniżyła się do takiego poziomu żeby kogokolwiek topić. Nie, no, dobra. Raz, tylko raz. Ale to już była inna historia i z równym sobie, nie kilkumiesięcznym brzdącem. Taka akcja byłaby już poniżej pasa. To wcale nie jest tak że takie bandyckie nasienia nie stosują się czasami do zasad moralnych.


RE: Wodopój - Shyeiro - 09-10-2012

Morskooki przed skokiem do wody nabrał porządnie powietrza do płuc, tak, by starczyło na trochę, a dokładniej, na popływanie z rybkami. Co więcej, nawet jedną udało mu się zobaczyć, nim się wynurzył.
Tu rybka, a tu kot. A co ciekawe, starszy od niego i przeciwnej płci.
Lwisko wynurzyło się dość gwałtownie, odskakując od nieznajomej na parę metrów tak, by móc się spokojnie pozbyć wody z futra, a ta, zniknęła zeń w śladowych ilościach. Czyli pozostanie wylegiwanie się na słońcu.
Odchrząknął nerwowo, rzucając przelotne spojrzenie na czerwonooką, słuchając ją w znacznej odległości.
- Ale tak nie wolno robić.- mruknął nieśmiało, babrając mokrą łapą dziurę w ziemi.


RE: Wodopój - Saika - 09-10-2012

Saika uśmiechnęła się przebiegle, niczym szczwana lisica.
- Naprawdę? - odparła ironicznie. - Wybacz młody, ale ja pochodzę ze świata gdzie nie ma absolutnie żadnych reguł, gdzie prawem są kły i pazury, a każdy jest panem swojego losu.
W jej głosie było słychać wyraźną przechwałkę. Tak, poczuwała się na lepszą wiedząc, że wychowała się sama w bandzie rówieśników w iście spartańskich warunkach. To było jej życie, a ona nie wstydzi się tego, czego przeżyła. No cóż, chyba... może. Zresztą, wczesna niezależność to według niej coś, czym powinno się szczycić. Była zuchwała i pewna siebie. W przyszłości to może się obrócić przeciwko niej, ale obecnie? Obecnie może jedynie zyskać przychylność młodzieży albo zrazić do siebie innych. W tej fazie wcześniej wymienione cechy aż tak bardzo nie szkodzą. W późniejszej - owszem. Żyjmy chwilą.

[Tak skromnie, nie będę tu nic pchać na siłę.]


RE: Wodopój - Shyeiro - 10-10-2012

Przychylność? A i owszem. Swymi słowami samica zainteresowała młodzika, który z zaciekawieniem wyposanym na mordzie zbliżył się do saiki spoglądając nań, a właściwie przeszywając ją wzrokiem wilkich, morskich oczu.
W sumie jakby się dobrze zastanowić, Shyeiro dopiero co wkraczał w życie, poznając jego dobre, jak i złe strony. Tak naprawdę to już od narodzin poznał czym jest strata blsikich, ból zarówno psychiczny, jak i fizyczny, czego śladem są blizny głównie na nosie. Ale nie szczędzo mu też przychylnych wrażeń, takich jak chociażby odnalezienie siostry, czy zapewnienie schronienia jak i dalszego bytu, który byłby niemożlwiy gdyby nie taka Naomi czy Hewa.
- też tego doświadczyłem.- burknął przechwałką, na przechwałkę. Mimo, iż wprawdzie nie lubił swoich blizn, w takowym momencie mógł się nimi poszczycić, choć sam tak naprawde nie wiedział, kto je mu zrobił.
Lwiak wskazał jeszcze łapką na swój nos, by ta mogła bardziej się zoriętować, jaki "bój" stoczył Shyeiro.


RE: Wodopój - Saika - 10-10-2012

Lwica wyszczerzyła swoje kły.
- Biedny, mały noseczek. Oh, chyba mamusia już zdążyła go pocałować, prawda? - zakpiła sobie wrednie - Siadaj i słuchaj, bo nie będę powtarzać. Ja z moją bandą... ha! Słyszałeś o migracji kopytnych? Wielkie stada gnu wymieszanych z zebrami przemierzają równinę zostawiając za sobą spustoszenie. My mieliśmy to szczęście że natrafiliśmy na mniejszą grupę. Liczyła... a bo ja wiem? Może dwadzieścia sztuk. I wtedy ruszyliśmy. Cztery lwice przyczajone w krzakach, oczywiście we wcześniej wybranych punktach strategicznych i trzech napastników mających za zadanie oddzielić zwierzynę od reszty stada, a następnie naprowadzić w stronę lwic. Sami rzuciliśmy sobie pod łapy wyzwanie. Bestia była wielka, miała aż dwa metry w kłębie o porożu które mogłoby bez trudu przebić na wylot dorosłego lwa. Żadne z nas nie miało w oczach strachu. Liczyło się tylko zwycięstwo...
Saika zaczęła się czaić chcąc dodać tej opowieści jakiś efekt wizualny. Oblizała się łapczywie i zaczęła zbliżać się do malca krokiem prawdziwego łowcy. Jej świdrujące spojrzenie przeszyło go na wylot. Niech sam poczuje się jak ofiara.
- Ja rozpoczęłam pościg. Byłam wtedy trochę młodsza niż obecnie. Wpierw podeszłam na dostateczną odległość, napięłam się do skoku. Ruszyłam. Po sekundzie dołączyły do mnie dwa pozostałe samce. Kopytne rozbiegły się w popłochu, były szybkie. Ale nie tak szybkie jak my. Spragnieni krwi, głodni, zmotywowani wizją pysznego, świeżego mięska o które nie trzeba będzie się bić.
Doskoczyła do lwiątka nawet nie przerywając relacji.
- I wtedy nasz cel nagle zatrzymał się i odwrócił do nas rogami. Pach, mój towarzysz skoczył. Tyle brakowało, dosłownie MINIMETRÓW od zgonu na miejscu. Wbił się szczękami i pazurami. Ja w tym czasie zdążyłam dobiec i ustawić się do skoku na bark. Wybiłam się, po czym wylądowałam na jego grzbiecie. Moje maleństwa...
... i tu zaprezentowała swoje pazury.
- ... zahaczyły się tak głęboko, że zwierz jęknął, mimo to nie poddał się bez walki. Wsparcie nadeszło po kilku chwilach. Lwice rzuciły się na zad. Gnu na którym uwiesiły się cztery lwy nie mogło stać długo. I nie stało. Ostatni cios zadał drugi samiec. Prosto w miękką, delikatną szyję.
Uniosła łapę i przejechała łapą pod szyją w wymownym geście podrzynania gardła.


RE: Wodopój - Shyeiro - 10-10-2012

Shyeiro zmarszczył brwi, gładząc się łapą po nosie.
- Ja nie mam mamy.- rzekł, smutno spoglądając przed siebie.
Prawda, ma siostrę i dom i opiekę, ale to i tak nie zastąpi mu matki. Czy ojca. Jeden ch... A zresztą, wiadomo o co chodzi.
Uszy, jeszcze przed momentem płasko położone do łba, postawiły się na sztroc w chwili, w której Saika zaczęła swą opowieść.
Wtedy on niezrażony, siadł prosto, wlepiając w lwicę wzrok, a łeb przechylił się lekko tak, by lwiak mógł wszystko dokładnie usłyszeć.

Ani nie drgnął, póki Saika nie skoczyła w jego stronę,w tedy, poleciał na plecy, nadal nie spuszczając zaciekawionego wzorku z brązowej.
- Daliście radę? Ojej ale fajnie!- najpierw pytanie, a potem szybki wyraz zachwytu opowiedzianą historią.
Właśnie w tym momencie Shyeiro poznał nowy autorytet, a była nim ta lwica, stojąca tutaj przed nim.
Nie wiedział co jeszcze dodatkowo rzec, po prostu wpatrywał się w lwicę, a na jego pysku nadal malował się zachwyt, podziw i ekscytacja.
Zobaczycie, on kiedyś też tak zrobi!


RE: Wodopój - Saika - 10-10-2012

- Ma się rozumieć. - puściła do niego oczko w szelmowskim geście - Mów mi Saika, młody. A ty, masz w ogóle jakieś tam imię? - dodała i klapnęła dupą na ziemi. Rozejrzała się w okolicy. Ładne nawet są tutejsze tereny. Takie... przyjemne. Soł, skoro mamy tutaj kilkumiesięczne lwiątko to zapewne gdzieś tam są jego opiekunowie. Może nie matka, ale ojciec, może rodzeństwo? Lwiątka rzadko rodzą się w miotach mniejszych niż dwie czy trzy sztuki. Zatem albo będzie mieć do czynienia z rodzinką, albo z całym stadem. Kurcze, zapewne ją stąd przepędzą jak tylko ktoś zobaczy że ''napastuje'' młode. No cóż poradzić, takie życie.
- Mieszkasz tu? - rzuciła w zamyśleniu nadal rozglądając się po okolicy. Jak ona lubi takie leniwe popołudnia... To znaczy, lubiła. Teraz jest samotniczką, z wyboru, ot co. Huh, lepiej nie przypominać sobie znów powodów dla których porzuciła życie w tej zapchlonej bandzie.


RE: Wodopój - Shyeiro - 10-10-2012

-Ja się zwę Shyeiro.- rzekł z dumą, wypinając przy tym pierś, jednak nie był na tyle zuchwały, by jeszcze nań położyć łapę.
Szlachcicem to on nie był.
- Tak! Razem z moją siostrą, to są Lwie Ziemie.- rzucił pośpiesznie, nie wiedząc samemu w sumie od czego zacząć.
Od rodziny, nazwy terenów czy w ogóle potwierdzenia przypuszczeń Saiki?
Najlepiej to tylko kłapać jęzorem, nie?
- A ty tu mieszkasz?- zapytał po chwili, spoglądając na brązową.


RE: Wodopój - Saika - 10-10-2012

Lwie ziemie? Aż tak ambitnie to nazwali?
- Nie, mam za sobą kilka dni drogi od miejsca, skąd podchodzę. Naprawdę kilka długich dni drogi... - westchnęła poświęcając całą swoją uwagę kamykowi którego to tak zawzięcie popychała swoją rudą łapą. - Wiesz, zmierzam wybrać się na zwiad po tutejszych terenach, ale tak trochę głupio mi latać bez towarzysza... broni, o. Może zechcesz udać się ze mną na małą przechadzkę? Taka ekspedycja. Aż wstyd nie znać terenów na którym przyszło nam żyć. No, nam, tobie, w gwoli ścisłości.
Ty zua kusząca istoto. Zaraz wyprowadzisz jakiegoś lewka i będziesz patrzeć jak ci ginie chociażby utopiwszy się w rzece bo go nie upilnowałaś. Ale z drugiej strony warto się ruszyć, czyż nie? No właśnie.


RE: Wodopój - Shyeiro - 10-10-2012

Ano warto. Shyeiro podzielał w pełni jej zdanie.
- Jestem najlepszym towarzyszem! Drugiego takiego nie znajdziesz!- krzyknął rozradowany, podnosząc brązowy zadek z ziemi, pokazując Saice swą gotowość.
- To kiedy idziemy?- zapytał po chwili, przestępując z łapy na łapę.
Po raz pierwszy morskooki zwiedzi tereny inne, niż Lwia Ziemia i to go właśnie tak nakręcało. Ah ten dreszczyk emocji! To takie straszne, że opuszcze swe ziemie i wraz z towarzyszem idzie w nieznane, w drogę pełną niebezpieczeństw, przygód i dwugłowych kreatur, wybiegających daleko poza granice wyobraźni zwykłej jednostki.


RE: Wodopój - Zaj - 10-10-2012

Zaj spacerowała sobie po terenach Lwiej Ziemi w poszukiwaniu jakiejkolwiek rozrywki. Na razie w duchu miała wielki ubaw z małego geparda, który wchłonął grzyby pod wdzięczną nazwą " Halucynogenów". Sama by kilka zjadła, ale bieganie za przywidzeniami mogłoby nieco zniszczyć jej psychę..
Gdyby była sama z tym kurduplem zapewne pozwoliłaby mu skoczyć w dół wąwozu. Zabawnie by to wyglądało. Jednak coś wtedy ją tknęło by podpowiedzieć Hatimie co ma robić..
Czyżby Zaj miała uczucia?
Rozmyślając nad tym wydarzeniem doszła do wodopoju. Ehsz.. nic się tutaj nie zmieniło. Tak samo przyjemnie jak wcześniej.
Przy wodzie ujrzała lwicę. Była dość znajoma, ale niee..na pewno jej się coś pomyliło. Dopiero po kilku chwilach zobaczyła następne lwiątko. Matko! CO to za jakaś mania na rozmnażanie się. Normalnie rzygam tęczą.
Postanowiła podejść bliżej i przyjrzeć się całej akcji. Szła bardzo powoli. Miała nadzieję, że jej nie zauważą. Im bliżej była tym bardziej wydawało się, że skądś zna samice. Po mimo tego nie miała zamiaru ryzykować..
W końcu przysiadła sobie niedaleko nich.
-"Eee..kogo my tu mamy?"-mówiła cwaniackim głosem. W zasadzie to Zaj mogłaby startować w plebiscycie na najbardziej denerwującą cwaniarę roku. Nagrodę zgarnęłaby w łapą w zadzie.
Dręczyła ją jedna rzecz..czy to jest Sai?


RE: Wodopój - Saika - 11-10-2012

Kim rzesz ty jesteś, kobito? Saika przez dłuższy czas perfidnie gapiła się na Zaj. Zmrużyła oczy próbując się bardziej skoncentrować. Znamy się czy jak? Po chwili jednak ocknęła się z letargu.
- No jak to kogo, huh? Mamy tutaj kwiat lwiej młodzieży, szanownego pana Szyerio oraz młodą i jakże utalentowaną łowczynię Saikę. Młodą, utalentowaną i skromną. Możesz mówić Sai, byle nie Ika, proszę. - odparła szelmowskim tonem siadając na ziemi i kładąc sobie łapę na piersi aby zaprezentować jaka to ona dumna ze swych umiejętności. I pyszna. Wyszczerzyła się szelmowsko do Zaj. Nie no, kobietko, skąd ja cię kutfa znam? Bez jaj, urwałaś się jakby z choinki, a wyglądasz na znajomą. Dobrą znajomą, co najmniej. A może się po prostu mylisz, głupia cipo i bierzesz pierwszego lepszego lwa za znajomego sprzed lat? No, może miesięcy, bo aż taka stara nie jesteś.
Lwica zastrzygła uchem dość speszona. Niby nic, niby obca osoba, a tyle emocji może wywrzeć swoim przybyciem. Opuściła łapę i wciąż wlepiała swoje rubinowe ślipia w Zaj. Dafaq? To zaczyna już ją lekko irytować. No powiedz mi wreszcie kim jesteś o zła, niecna kobieto! Utwierdź mnie w tym przekonaniu że jednak się mylę i w rzeczywistości widzimy się pierwszy raz w naszym krótkim życiu!


RE: Wodopój - Shyeiro - 12-10-2012

Mimo wszystko Shyeiro był zbyt podekscytowany ich wyprawą, że nie potrafił skupić się na niczym innym.
Cały szas stał w gotowości do drogi, oczekując, aż Saika go polrowadzi, a tu zamiast niej, inna samica.
Burknął niezadowolony siadając na zadku, aż uszka mu oklapły.
No proszę, przychodzi tu ktoś i wszytsko psuje... Ale zaraz! Może nie koniecznie?
Uszy młodzika postawione teraz już na sztroc, słuchały wymiany zdań między lwicami, czekając na odpowiedni moment, by się wtrącić, a gdy według niego, taki nastał, po prostu podszedł do Zaj, wyprzedzając przy tym Saikę.
- Hej! A może chcesz iść z nami?- zapytał śmiało, uśmiechając się przy tym od ucha do ucha.
Nie ma to jak spontaniczność, nie Shyeiro?


RE: Wodopój - Zaj - 12-10-2012

Podeszła jeszcze bliżej i tym razem była pewna, że to ta osoba, o której myślała. Tylko czemu ona przybyła akurat tutaj? Zbieg okoliczności czy co?
Nie ważne..
Zaj na reszcie spotkała kogoś z jej towarzystwa. Może i nie przyjaźniły się, ale na pewno się znały. Gdy usłyszała jej odpowiedź zdziwiła się robiąc skrzywioną minę.
JAK MOGŁA JEJ NIE PAMIĘTAĆ !? PRZECIEŻ TO ZAJ! TA ZAJ!!!
Gdy była już praktycznie obok niej to trzepnęła ogonem, który trafił samice w zad. O nie nie nie koleżanko.. Ja ci tutaj zaraz pokażę kim jestem.
Uśmiechnęła się zadziornie i stanęła naprzeciw niej.
-"A to widzę, że pamięć już nie ta moja droga.."- uśmieszek nadal pozostawał na jej jasnym pysku.
-"Kto był najbardziej zadziorną lwicą..NO KTO?"- pod koniec krzyknęła i położyła rękę na swojej klatce. Nie czekając na jej odpowiedź zaczęła mówić.
-"Zaj, ta sławna ZAJ!"-zrobiła dumną minę i zaczęła krążyć wokół Sai. Wtedy zobaczyła, że kurdupel podchodzi do niej. Spojrzała na niego lekceważącym wzrokiem. Jednak musiał coś w sobie mieć, że rubinowooka się z nim zadawała. Może kiedyś co z niego będzie. Uśmiechnęła się sama do siebie.
-"No pewnie, że idę z wami.."-jak zwykle towarzyszył jej ten cwaniacki ton. Myślała nad tym co by teraz robić. Miała niby szukać Morana, ale nie za bardzo chciała latać po tych terenach w nadziei, że może kiedyś jej się uda go znaleźć..