Na morza dnie - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Na morza dnie (/showthread.php?tid=1785) |
Na morza dnie - Venety - 30-03-2016 Rzadko się zapuszczała na oceaniczny pas. Teraz tym bardziej umyślnie, ze względu na to, że rezydowała tu jej siostra z rodziną. A na spotkanie małych kulek, piszczących i oblepiających ją ze wszystkich stron najzwyczajniej w świecie nie była jeszcze gotowa. Nie była pewna, czy kiedykolwiek będzie. Może... Kiedyś. Czas pokaże. To właściwie czemu tu zawędrowała? Nie była do końca pewna. Chyba po prostu miała ochotę posiedzieć sobie na oceanicznym brzegu i powdychać bryzę. Powietrze tu było zupełnie inne, świeże, wilgotne. Nie to, co na większości terenów. RE: Na morza dnie - Skanda - 30-03-2016 Kręcił się w pobliżu, powoli zbliżając się do linii brzegowej. Chłodny i rześki wiatr znad oceanu nieraz ulżył katowanemu przez nieubłagane słońce ciału, toteż nieświadomie kierował się w jego stronę. Choć spędził już kilka miesięcy na tych ziemiach-ani on, ani stado zamieszkujące tu nie nawiązali bliższego kontaktu, niż wymienienie niejednoznacznych spojrzeń. Nie było mu dobrze z tą myślą. Zatrzymał się, dostrzegając beżową sylwetkę przy brzegu. Przygryzł ciemną wargę, czując jakby los rzucił mu wyzwanie. Był tchórzliwym kaleką, ale starał się stwarzać pozory na tyle, na ile inni byli w stanie spojrzeć na niego z przymrużeniem oka. Ruszył przed siebie, czując ciepły piasek pod opuszkami ciężko stąpających po nim łap. Szedł powoli, a przez to zbliżał się do lwicy swobodnym i płynnym jak na niego krokiem. Miała czas, by obejrzeć się za siebie i lustrując jego sylwetkę poczekać, aż znajdzie się bliżej. Spokojny wyraz pyska nie zdobył się na uśmiech, jednak przyjazna nuta w głosie wynagrodziła ten brak. -Venety, tak?-spytał, choć pozorna wątpliwość była tylko śmiesznym pretekstem do rozpoczęcia rozmowy. Nie pomyliłby jej z nikim innym. -Jeśli nie masz nic przeciwko, to dotrzymałbym ci towarzystwa.-jak sucho, sztywno i nienaturalnie to zabrzmiało. A może to tylko jego wrażenie? RE: Na morza dnie - Venety - 04-06-2016 Słyszała czyjeś kroki. Było to o tyle dziwne, że brzmiały jakoś tak ciężko i... Inaczej. Jakby zwierzę, które było za nią, poruszało się z trudem. Wystarczyło, by się odwróciła, aby wszystko zrozumieć. Powoli, nieco niezgrabnie, człapał się tu lew. Co więcej, szedł w jej kierunku. Przygryzła nieco wargę, niepewna tego, co powinna zrobić. Wiedziała, kim był ten dziwny szary kaleka. Nie mogła się mylić. Wręcz, nie sposób było. Pysk cały w bliznach, brak ogona. Szara sierść. Zimne oczy - o zgrozo, w tej kwestii pasowali do siebie idealnie! Znała to spojrzenie. Skanda. Partner jej siostry a zarazem ojciec jej dzieci. Siostrzeńców Venety. Przez tego samca legło w gryzach jakiekolwiek ciepło, które istniało między siostrami. Teraz został tam tylko chłód i ogromna przepaść, której żadna ze stron nie chciała przekroczyć. Ale jednocześnie... To był lew, którego królowa obdarzyła szczerym, potężnym uczuciem. Miała z nim młode. I wyraźnie go kochała. Ale chyba nie to było najważniejsze. Wyglądał strasznie. Nie fizycznie - choć aparycją to on pochwalić się nie mógł - a... Po prostu czuła, że coś było mocno nie tak. Wyglądał tak... Samotnie. Ta myśl sprawiła, że uśmiechnęła się przyjaźnie do Skandy. Coby nie było, nie powinna go oceniać miarą tego, co jej osobiście nie zrobił. Nawet go nie znała per se. W tej chwili był samotnym lwem, który szukał towarzystwa. Odrobiny ciepła. A to mogła mu dać. - Zastanawiało cię kiedyś, co jest tam daleko, za horyzontem? Być może tam też są lwy. Takie, jak my. A może nie, może tam są zupełnie inne stworzenia. Które zupełnie nas nie przypominają - zwróciła oczy ponownie ku oceanowi. Usiądź. Możemy razem poszukać tego, co jest za horyzontem. RE: Na morza dnie - Skanda - 14-07-2016 Przez chwilę słyszał tylko dudniące w swoich uszach, niespokojne bicie serca. Dopiero głos Venety sprawił, że z powrotem zaczęło docierać do nich szum morza, śpiew ptaków i jej własne słowa. Przełknął ślinę i zamrugał. To chyba mniej lub więcej była odpowiedź na jego pytanie. Pozytywna. Samiec usiadł powoli obok lwicy, z początku nieco zbity z tropu jej pytaniem, jak zawstydzony smarkacz, wpatrujący się we własne łapy, przeniósł w końcu spojrzenie na linię horyzontu. Wziął głębszy oddech i patrzył na granice dwóch błękitów: chmurnego nieba i świetlistej wody. -Albo ziemia się kończy. Urywa się dno oceanu, a woda spada z jego krawędzi w czarną otchłań.-odezwał się, czując, że jego serce znów zabiło szybciej. Sam nie wiedział, czy za sprawą tego mrożącego krew w żyłach wyobrażenia, czy z samego faktu, że wpadł na coś takiego. Poczuł się niezręcznie z własnymi słowami. Odchrząknął. -Popłynąłbym sprawdzić, ale nawet jeśli to prawda, to i tak się nie dowie.-spróbował zażartować i uśmiechnął się słabo, nie patrząc na nią. RE: Na morza dnie - Venety - 29-07-2016 Zaśmiała się na jego myśl. To brzmiało tak absurdalnie, że aż nierealnie - W sumie. Nie wiadomo, co tam jest. Może masz rację, że ziemia tam się kończy a dalej nic nie ma. Choć to... Trochę śmieszne. Ale na pewno byłby z tego całkiem ładny i duży wodospad - stwierdziła wspaniałomyślnie, kiwając głową w myśl swoich słów - Tylko skąd taka myśl? Większość osób powiedziałoby, że tam na pewno jest ląd i sobie żyją zwierzęta, rosną rośliny i jest podobnie, jak u nas. I tak samo gorąco - westchnęła. Upał dokuczał wszystkim. Niby często padało, aczkolwiek... Teraz nie. Chociażby dlatego siedziała tutaj. Było trochę chłodniej. |