A co robi to takie zielone? - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: A co robi to takie zielone? (/showthread.php?tid=1810) Strony:
1
2
|
A co robi to takie zielone? - Makari - 15-04-2016 ------------ Grota Medyka----------- Makari z samego rana udał się do groty Lai, niecierpliwie czekał na dzień, w którym ta udzieli mu nauk. Medycyna bardzo go interesowała i bardzo chciał się uczyć leczyć. Chciał pomagać innym. Wszedł uradowany do ciemnej groty i zauważył, że lwicy nie było w środku, postanowił na nią poczekać. Zaczął rozglądać się po ścianach jaskini, widniały na nich różnorakie rysunki i malunki, nie wiedział co znaczą, ale widział tam kilka lwów i jeszcze jakieś inne obrazki. RE: A co robi to takie zielone? - Laja - 16-04-2016 Niestety, pech chciał, że musiał na mnie poczekać długą chwilę. Powrót z okolic Złotej Rzeki zajął mi mnóstwo czasu, głównie ze względu na błoto, którym zaległy wygodniejsze z przejść. Musiałam szukać innej drogi, ta zaś okazała się ostatecznie niezbyt warta trudu, który włożyłam w jej odszukanie. Siłą rzeczy i tak musiałam wrócić na błotnisty trakt. Przynajmniej deszcz odrobinę zelżał, a potem ustał zupełnie, ułatwiając mi drogę. Do swojej groty wróciłam dopiero po krótkiej kąpieli, niosąc w pysku swój kij. Przekroczyłam jej próg pewnie, jak gdyby nigdy nic, dopiero po chwili zauważając, że miałam gościa. - Makari! - Zawołałam, oparłszy laskę o swój bark. Nie spodziewałam się zupełnie tych odwiedzin, przywitałam się z nim uśmiechem. - Co cię do mnie sprowadza tego pochmurnego dnia? - Zapytałam lewka. RE: A co robi to takie zielone? - Makari - 22-04-2016 Lew niemal natychmiast (no może nie) wyczuł obecność lwicy. - Ładne malunki. To jakaś historia czy tak tylko? - zapytał, był ciekaw co przedstawiają te różnokolorowe kropki i kreski złączone w jedną całość. Obrócił się w stronę Lai i zauważył na jej pysku zdziwienie. Jego mina nieco zrzedła. - No nie! Nie mów, że zapomniałaś? - powiedział zrezygnowany. Czekał na tęchwilę chyba z tydzień, podczas gdy jego nauczycielka, mentorka i wzór do naśladowania zapomniała, że miała udzielić mu takowych nauk. - Miałaś mi przekazać tajniki leczenia. - powiedzial nieco tajemniczo ot co by było fajnie. RE: A co robi to takie zielone? - Laja - 22-04-2016 Szczerze mówiąc, nie byłam zdziwiona, że Makari zainteresował się moimi malowidłami - każdy przynajmniej zwracał na nie uwagę. Rozpromieniłam się jednak widząc, że domyślił się o co w nich tak naprawdę chodziło. - To opowieść o tym, w jaki sposób narodziło się to stado: od jego Świtu. - Wyjaśniłam z szerokim uśmiechem. Zdziwiłam się jednak niezmiernie, gdy na jego pysku zobaczyłam zaskoczenie, a później rezygnację. Czy powiedziałam coś nie tak? Przyjrzałam mu się nieco uważniej, samej odrobinę poważniejąc. Dopiero gdy skończył mówić zrozumiałam, o co mu chodziło. Miałam problem przypomnieć sobie o chwili, którą lew wspominał. Nie przypominałam sobie, bym powiedziała coś takiego. Mimo to jednak poczułam przyjemną falę gorąca, gdy lewek mi o tym wspomniał. - To cudownie! - Ucieszyłam się prawdziwie, choć po momencie i moja mina nieco skwaśniała. - Oczywiście, że podzielę się z tobą moją wiedzą, mój drogi! Obawiam się jednak, że nie przypominam sobie chwili, w której dałam ci tę obietnicę. Przepraszam cię za to, jeśli o niej zapomniałam; mnóstwo ostatnio się dzieje. Nawet teraz wracałam z poszukiwań ziół. Nie mogłam jednak nie zadać mu już teraz jednego pytania. Powoli spoważniałam, przysiadając naprzeciw niego. - Jeśli tylko masz takie życzenie, możemy zacząć nawet teraz. Zanim jednak zaczniemy, wybacz mi, ale będziesz musiał udzielić mi odpowiedzi na pewne pytanie, Makari. - Poczułam się źle ze swoimi słowami. Nie potrafiłam zdobyć się na aż taką bezpośredniość, jak niegdyś Rafiki wobec mnie. - Nie zrozum mnie źle, nie jest moim celem cię zniechęcić, jednak i mnie mój mistrz zadał to pytanie. Spojrzałam mu prosto w oczy. - Dlaczego chcesz posiąść tę wiedzę? Zadawszy mu to pytanie, uśmiechnęłam się do niego delikatnie, na dodanie otuchy. Nie było to pytanie łatwe. Ale najtrudniejsza była szczera odpowiedź. Dlatego też dodałam po chwili: - Proszę, nie spiesz się z odpowiedzią i zastanów się dobrze. Ale przede wszystkim, odpowiedz zgodnie ze swoim sercem. - Delikatnie oparłam łapę o jego pierś, a później odsunęłam się od niego, dając mu chwilę czasu, by się zastanowił. W duchu uśmiechałam się do swoich wspomnień. Rafiki ostrzegał mnie, że kiedyś znajdę się na jego miejscu. Stary małpiszon miał jednak rację. RE: A co robi to takie zielone? - Makari - 22-04-2016 Ucieszył się, że trafił. Jednak to była historia, historia jej stada. Ich stada. - Są piękne - dorzucił tylko zajął się sprawą nauki. To zrozumiałe, że nie pamiętała. Gdy mu obiecała nauki, była smutna, przybita. On sam nigdy nie dowiedział się dlaczego tak się stało, ale postanowił nie wnikać. Kolejne pytanie nie zaskoczyło lwa, gdzieś z tyłu kosmatego łba miał, że może ono paść. Wcześniej zadał je sobie sam i nie zastanawiał się długo nim odpowiedział. - Bo chciałbym pomagac innym, tak jak ty niegdyś pomogłaś mi. RE: A co robi to takie zielone? - Laja - 23-04-2016 W odpowiedzi na jego słowa uśmiechnęłam się do niego podobnie, lecz nie odpowiedziałam. Piękno nigdy nie miało być cechą tych malowideł. Najważniejszy był zapis historii, dzięki któremu przeszłość - raz świetlista, a raz mroczna - nie przepadała w niepamięci. Znałam całą historię Ziemi Czterech Stad i przeczuwałam, że po śmierci Rafikiego byłam już jedyną istotą, która posiadała tę wiedzę. Moim obowiązkiem było więc ją przechowywać, dzielić się nią, niezależnie od formy: czy to malunku, czy też opowieści. Usłyszałam od niego w końcu dokładnie taką odpowiedź, jakiej się spodziewałam. Sama użyłam kiedyś dokładnie tych słów, by odpowiedzieć na dokładnie to samo pytanie, zadane z innych ust. - To wielki i szlachetny cel sam w sobie, mój drogi. Cieszę się, że zagościł on w twoim sercu - odpowiedziałam - obawiam się jednak, że muszę zadać ci jeszcze jedno trudne pytanie, Makari. Tak, jak niegdyś mój mistrz nade mną, tak i ja nachyliłam się teraz nad nim. - Proszę, opowiedz mi, dlaczego chcesz pomagać innym. Czy to dlatego, że pragniesz nieść pomoc tam, gdzie jest ona potrzebna, czy też chcesz pomóc sobie samej? Pamiętam, jak Rafiki zadał mi to pytanie. Długo zwlekałam z odpowiedzią. Czekałam więc teraz cierpliwie, przyglądając się Makariemu. RE: A co robi to takie zielone? - Makari - 23-04-2016 Nad kolejnym pytaniem zaczął już się zastanawiać. Zaskoczyło go. Siedział jakiś czas zastanawiając się i po dłużej chwili powiedział. - Czuję, że tak trzeba. Na swoje oczy widziałem już wiele, przeżyłem wiele jak na mój młody wiek i gdy trafiłem tutaj i otrzymałem pomoc poczułem się jakbym trafił do raju. Byłem szczęśliwy i chciałbym przekazać to innym. Chciałbym żeby każdy komu pomogę czuł się chociaż w połowie tak jak ja kiedy tu trafiłem. Rany wojenne są dużym ciężarem dla niektórych, a lecząc je chciałbym im ulżyć. Pomóc wyrzucić te wspomnienia gdzieś w dal. Tak jak ty niegdyś wyrzuciłaś moje koszmary. Dzięki tobie śpię spokojnie. - powiedział spokojnym tonem. - I chciałbym aby kiedyś dzięki mnie inny mały lew mógł sapć tak spokojnie jak ja teraz. - dorzucił po chwili namysłu. Makari miał otwarte serce na świat i pomimo, że tak szybko kazano mu dorosnąć chciałby pomóc zachować dzieciństwo innych. RE: A co robi to takie zielone? - Laja - 23-04-2016 Makari miał w sobie coś wyjątkowego. Z perspektywy czasu wydawało mi się, że widziałam to w jego oczkach jeszcze wtedy, gdy był małym, zagubionym lwiątkiem, trzęsącym się w moich objęciach. Opatulony skrawkiem skóry - jedyną pamiątką po jego matce. Pamiętałam też łzy w jego oczach, gdy dzielił się ze mną swoimi koszmarami. I ten uśmiech, gdy w końcu, po wielu długich chwilach, zasypiał spokojnie. Teraz, z każdym wypowiadanym przez niego słowem uśmiechałam się coraz szerzej. Nie myliły się moje oczy, choć przez tak długi czas były ślepe. Zbliżyłam się do niego, trącając go nosem w policzek, a później oparłam łapę na jego piersi. Zdecydowanie, lecz wciąż łagodnie, tak, by odczuł na niej mój dotyk. Przysunęłam pysk do jego ucha i wyszeptałam: - Masz dobre serce, Makari. Jestem z ciebie dumna. I jestem pewna, że nie ja jedna. Objęłam go łapą, przytulając go do siebie, a potem odsunęłam się na kilka kroków. Cieszyłam się z całego serca, że mogłam skierować do niego z pełnym przekonaniem właśnie takie słowa. Wyrośnie na wspaniałego lwa - teraz byłam tego pewna. Moim zadaniem było dopilnować, żeby nie zboczył z tej ścieżki. Ale zacząć należało od podstaw. - Makari, powiedz mi, kiedy ostatnio bolał cię brzuch? - Zapytałam, z wszelką intencją, by to pytanie zbiło go z tropu. - I jak myślisz, dlaczego? RE: A co robi to takie zielone? - Makari - 25-04-2016 Makari od zawsze czuł, że został stworzony do czegoś wielkiego. I skoro został wygnany ze swojego stada to znaczy, że wszechświat tak chciał. Dopiero na przestrzeni czasu jakim było ostatnie półtora roku zrozumiał, że najwyraźniej tak musiało być, ile razy zasypiał, tyle razy układał sobie w głowie zmyślone dialogi ze swoim rodzeńśtwem "w razie gdyby ich spotkał" pewnie zapytaliby się go co się stało z ich matką i jakby go obwiniali za jej śmierć. Wiedział jednak, że tylko jedno z rodzeństwa nie obwiniałaby go o coś tak strasznego. Malutka Tobica, była od nich młodsza o 5 miesięcy, jej mama umarła w boju a Asumari i Fenumisar postanowali ją adoptować. Łączyły ich niezwykłe więzy i to ona płakała najbardziej gdy jej starszy braciszek musiał odejść. Tylko ona i matka popierały jego filozoficzne zdolności, jego ojciec nie był mistrzem strategii, a Makari całe życie zastanawiał się po kim to ma. Po ucieczce poprzysiągł sobie, że znajdzie ją i zabierze ze sobą. - Po mamie - odpowiedział usłyszawszy słowa mentorki. To prawda, jego mama miała miękkie i dobre serce, nie umiała przejść obojętnie obok krzywdy, dlatego adoptowała Tobicę. Uśmiechnął się na myśl o rodzicielce i jej aprobatycznym uśmiechu. - Hmm... Nie wiem jakiś miesiąc temu? - odpowedział niepewnie. - Chyba zjadłem jakąś nieświeżą padlinę, nie miałem czasu zjeść razem z wami, bo wyruszyłem na trening. Znalazłem jakąś antylopę czy coś i leżałą tam już chyba kilka dni. - dorzucił, czuł się wtedy jak zwłoki. Do czasu aż nie zwymiotował. RE: A co robi to takie zielone? - Laja - 26-04-2016 Uśmiechnęłam się do niego, chcąc dodać mu otuchy. Dobre miałam oko - zaiste długą Makari przeszedł drogę, skoro myśl o ukochanej matce teraz sprowadzała uśmiech na jego młody pyszczek. Cóż, w tej sytuacji mogłam jedynie rozwinąć swoją myśl. - Czyli poznałeś przyczynę swego stanu. Odczuwałeś ból brzucha, ponieważ przyszło ci posilić się starym, psującym się mięsem. To bardzo logiczne i rozsądne skojarzenie skutku z jego przyczyną. Zgnilizna nie jest dla nas zdrowa, dlatego nasze ciało na nią reaguje. Chce się jej pozbyć. Zrobiłam krótką przerwę. - Podsumujmy: wiesz już, że skoro zjadłeś coś zepsutego, bolał cię potem brzuch. To bardzo ważna i cenna lekcja. Obawiam się jednak, że nie jedyna. Wyobraź sobie jednak taką sytuację: przychodzę do ciebie, Makari. Opowiadam ci, że bardzo boli mnie brzuch i proszę cię o pomoc. Jestem pewna, że zapytałbyś mnie od razu o to, co jadłam, od kiedy dokucza mi ten ból i jakim czynnościom oddawałam się w ostatnim czasie. To bardzo mądre pytania, Makari. Obawiam się jednak, że są to również pytania, na które rzadko dostaniesz odpowiedź. Wzięłam głębszy oddech, dając mu czas na oswojenie się z tymi słowami. - Przyczyn bólu brzucha może być znacznie więcej. Zjedzenie czegoś nieświeżego to tylko jedna z nich. Możemy rozmawiać również o bólu z głodu, a zarazem z przejedzenia. Możemy rozmawiać o bólu wynikającym ze stresu, czy też z nieprzyjemnego upadku. My, lwice, możemy również mówić co jakiś czas o innym, specjalnym rodzaju bólu. Nie mając odpowiedzi na pewne pytania, domyślenie się z którym masz do czynienia nie będzie łatwe. W zależności od przyczyny, ból leczy się różnymi lekarstwami i zabiegami, wymaga też innych czynności i ziół. - Podobna sytuacja jest z bólem głowy, Makari, a także praktycznie z każdym objawem, z którym zwrócą się do ciebie lwy. Bycie medykiem oznacza przede wszystkim podejmowanie decyzji, a te nie zawsze będą łatwe, zwłaszcza, jeśli nie będziesz wiedzieć, z czym masz do czynienia. - To dlatego zaczniemy od ran, Makari. To z nimi będziesz mieć do czynienia najczęściej. Jak myślisz: od czego powinniśmy zacząć? RE: A co robi to takie zielone? - Makari - 28-04-2016 Makari uważnie słuchał co ma do powiedzenia jego nauczycielka. Przyswajał wszystko, musiał to widzieć jeśli chciał być dobrym medykiem. Każdy może być medykiem, ale żeby być dobrym medykiem trzeba mieć do tego pasję, a nie każdy ją ma. - Jeśli uda mi się poznać przyczynę będę wiedział czego użyć, by ulżyć w bólu - powiedział, to było logiczne. Jednak nie tylko to wywnioskował, ale obserwował niegdyś Laję gdy przychodzili do niej z różnorakimi dolegliwościami. Lubił też w dzieciństwie patrzeć jak medyk stada jego ojca leczył jego współplemieńców. Pytanie było proste i Makari odpowiedział na nie niemal bez zastanowienia. - Od oczyszczania ich oczywiście - czekał na odpowiedź ze strony lwicy. RE: A co robi to takie zielone? - Laja - 29-04-2016 - Oczywiście. - Pokiwałam głową, usłyszawszy jego odpowiedź na to poniekąd infantylne i niedorzeczne pytanie. Sęk w tym, że kryła się pod nim rzecz trudna. Nawet z pozoru prosta, zawierająca się w jednym słowie czynność może się składać z aspektów tak wielu, iż niejedna puchła od niej głowa. Makariemu musiało wejść to w krew, jeśli mieliśmy przejść do konkretniejszych rzeczy - a i nawet w tym wypadku najlepiej było zacząć od teorii. Cóż, pozostało mi tylko mieć nadzieję, że uszy mu od tego nie zwiędną. Mój mistrz wystawił mnie jednak na podobną próbę, a ja nie zamierzałam rezygnować z jego metod nauki. - Nie wszystkie rany da się oczyścić językiem. - Wyjaśniłam od razu. - Jeżeli są to rany po pazurach lub skaleczenia, to na ogół wystarczy. Niestety, czasami jednak możemy mówić o ranach zadanych przez rogi, upadki z wysokości. Spojrzałam na niego. - Czy znasz Nuru? - Zapytałam. - To młody lew, w twoim wieku, syn Deyne Nyoty. Trzyma się raczej na uboczu, ale być może go kiedyś spotkałeś; ma złote oczy, jasną sierść i płową grzywę, jaśniejszą od twojej. Nie tak dawno temu przyszedł do mnie po tym, jak kamień przebił mu łapę. Na wylot. Przyjrzałam się Makariemu uważnie, ciekawa bowiem byłam jego reakcji. Prawdopodobnie nie miał jeszcze do czynienia z czymś takim. - W takiej sytuacji sam język nie wystarczy. Głębsze, trudno dostępne rany czyści się już okładami z mieszanki odpowiednich ziół. Należy również pamiętać, żeby często te okłady zmieniać, a ranę przemywać wodą, najlepiej tą znad Cmentarzyska Słoni. - Tłumaczyłam lewkowi. - Jak widzisz, w zależności od tego, z czym mamy do czynienia, oczyszczenie rany może być zarówno najprostszym, jak i najtrudniejszym zadaniem, którego się podejmiemy. - A co z krwawieniem? Co zrobiłbyś w takiej sytuacji, w której z rany wciąż sączy się krew? - Zapytałam. To pytanie było już nieco trudniejsze, ale wciąż było dla mnie jedynie furtką do dalszej nauki. RE: A co robi to takie zielone? - Makari - 30-04-2016 Z zaciekawieniem słuchał tego o czym mówiła mu Laja, raz na jakiś czas pokiwał łbem na znak, że rozumie i wszystko do niego dotarło. Tyle tego było, że można było się pogubić i to właśnie w nauce Makari uwielbiał najbardziej, można się w niej zagłębiać i zagłębiać, ale to jest jak otchłań bez dna, tylko o ile po jakimś czasie ciągłe spadanie w otchłani może się znudzić to zagłębianie się w wiedzę nie. Cały czas odkrywa się coś nowego i nowego i nowego i nowego i tak bez końca. - Chyba miałem z nim trening - odpowiedział na pytanie. Nie rozmawiali razem zbyt dużo, ale jeśli był mniej więcej w jego wieku to raczej spotkał go na treningu. Kolejne pytanie przypomniało mu o jego ranach na łapach, a raczej pod nimi. Nie miał czasu zbytnio ostatnio, aby udać się do Mentorki z tym problemem, więc zdał się na los. - Takie jak te? -zapytał pokazując jedną z uszkodzonych poduszeczek. - Przemyłem, ale nie miałem czasu nic z tym zrobić. Jak dla mnie trzeba to by czymś owinąć i dać jakiś okład czy coś... - odpowiedział na pytanie podczas gdy mała kropelka szkarłatnej cieczy sprytnie przemykała przez kanaliki uformowane na pękniętych strupkach. RE: A co robi to takie zielone? - Laja - 06-05-2016 Aż poczułam, jak pysk tężeje mi na widok jego rany. Nie była ona co prawda zbyt głęboka, bez wątpienia jednak zaliczyłabym ją w poczet tych najbardziej uciążliwych. Westchnęłam - nie spodziewałam się, że Makari przyjdzie do mnie z przykładem skaleczenia. - Tak, takie jak te. - Skrzywiłam się. - To jest jeden z gorszych rodzajów ran, z którymi będziesz mieć do czynienia. Nie dlatego, że leczenie jest skomplikowane, nie, lecz dlatego, że niektórym ciężko jest wytłumaczyć, co powinni robić, a czego unikać z taką raną. - Przede wszystkim, rana musi być czysta. Wyczyść ją teraz, najdokładniej jak potrafisz. - Zaczęłam. - Zasada jest jedna: najlepiej, aby zraniona część ciała pozostała w miarę możliwości usztywniona i nieruchoma. Dzięki temu nie będzie się już ponownie otwierać. Przekonasz się jednak, że dla niektórych będzie to nie do pomyślenia. - Westchnęłam ciężko, przypominając sobie upór Nuru. - Dla takich właśnie lwów najlepszy jest sztywny, mocno związany okład ze zwierzęcej skóry. Bardzo ciężko jednak znaleźć odpowiednią, dlatego w najgorszym razie możesz użyć wiązki długich liści. - Ale żeby okład miał w ogóle jakikolwiek sens, będziesz musiał najpierw przygotować odpowiednią maź: jednolitą breję z wody i różnych składników, o których kiedyś ci opowiem. Teraz weź tę tykwę i kamień - podsunęłam mu połówkę owocu wraz z gładkim kamykiem - żeby przygotować maź, najpierw będziesz musiał zetrzeć dokładnie wszystkie składniki. Opowiem ci o nich innym razem, teraz musisz mi uwierzyć na słowo, że to właściwy lek. Zetrzyj teraz te liście - przyniosłam mu kilka liści aloesu - możliwie jak najdrobniej, a później zalej je małą ilością wody. Jak skończysz, dodaj do tego odrobinę miąższu i bardzo dokładnie wygnieć to łapą, aż breja zrobi się lepka w dotyku. Zatopiłam pazury w ostatniej tykwie, po czym rozłupałam ją. Położyłam przed nim pełną czerwonawego miąższu połówkę owocu. - Śmiało, spróbuj. - Zachęciłam młodego lwa. RE: A co robi to takie zielone? - Makari - 06-05-2016 Rana była uciążliwa i cały czas pękała co skutkowało tym, że Makariemu leciała krew. Ta zaś zasychała i strup robił grubszy. - Z moją to chyba najlepiej unikać chodzenia - powiedział półżartem. Ostatnio ostro trenował, a kości leżące na Cmentarzysku nie miały miękkich końców i wbijały się w łapy co sprawiło, że pojawiły się takie a nie inne rany. Zaczął wylizywać strup z krwii i piasku, nie były to za przyjemne smaki, ale musiał. Musiał się przyzwyczaić to takich wytwornych połączeń. Jako medyk nie będzie to rzadkością. Skończył dopiero gdy byl pewny, że rana jest tak czysta, że można by z niej jeść. W między czasie słuchał porad Lai, nawet dobrze, że pierwsza lekcja lwa opierała się na nim samym, lepiej żeby w razie czego zranił siebie niż kogoś innego. Lew robił wszystko zgodnie z poleceniami nauczycielki. Wziął kamyk w łapę i wsadził liście w połówkę. To połączenie tworzyło swego rodzaju prowizoryczny moździeż, sprytne. Tarł liście zdrową łapą, a "miskę" przytrzymywał tylnymi łapami. Ztarł aloes na papkę i zalał ją małą ilością życiodajnej wody. Dodał odrobinę miąszu zgodnie z instrukcją. POtem zaczął ugniatać na papkę. Po chwili zrobiła się klejąca. - I co dalej? - zapytał. Cały czas milczał lub pomrukiwał tylko "mhm". |