Król Lew PBF
Wodospad - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Wodospad Szczęścia (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=51)
+--- Wątek: Wodospad (/showthread.php?tid=190)



RE: Wodospad. - Firrael - 13-10-2016

Firrael nie spodziewał się ataku na ucho. Był to jeden z jego bardziej wrażliwych narządów. Dlatego też wzdrygnął się i potrząsnął małżowiną. Dziwne uczucie. Jakby... łaskotki? Przekrzywił głowę, by sięgnąć łapą do ucha i przywrócić je do porządku.
- Mhm. - mruknął w odpowiedzi na jej słowa. - Tylko nie przesadź.
Cieszył się, że gdy byli sami, medyczka była bardziej beztroska. Oczywiście trzeba znać umiar, ale zdecydowanie wolał tę wersję Samiyi od tej poważnej, oficjalnej i rozprawiającej na temat stada, z czego on sam nie wiele był w stanie pomóc. No i oczywiście musiał się przyłapać na tym, że wkurzała go najmniej spośród poznanych dotąd zwierząt. Można się nawet pokusić o stwierdzenie, że wcale go nie irytowała, a to już spore osiągnięcie w obejściu z rudym. To z pewnością ułatwiało współpracę z nią. Choć ciężko nazwać to współpracą, bo miał wrażenie, że czerpie z tego układu znacznie więcej niż ona. Nawet, jeśli nie było pewności, że ten cały korzeń zadziała. I teraz dopadły go małe wyrzuty sumienia. To też coś nowego, bo zazwyczaj jego priorytetem było dbanie o siebie i Jicho, a cel uświęcał środki i nikt inny się nie liczył. Teraz miał wrażenie, że Samiya przedarła się do ich elitarnego kręgu zaufania.
- Jesteś pewna, że masz czas, by zajmować się ślepcem? Wygląda na to, że stado to masa roboty. - Znowu to zrobił. Zmienił atmosferę. Chyba nie mógł wybrać między powagą a beztroską.


RE: Wodospad. - Samiya - 14-10-2016

Wyszczerzyła zęby w uśmiechu, spoglądając na złotokota, i zaśmiała się krótko.
-Nie martw się. Jak widzisz, ciągle ktoś coś ode mnie chce, więc nawet nie mam czasu na chwilę bezmyślności.
Hm, może zabrzmiało to nieco źle, bo jakby nie patrzeć, Firrael też niby czegoś od niej chciał, konkretnie pomocy medycznej. Jednak Sami tak nie uważała, według niej to ona wyciągnęła go na tę wyprawę i to on towarzyszył jej, nie ona pomagała mu. Trochę też przestała w ogóle na to patrzeć na zasadzie przysług, pomocy czy zadania. Przez ten czas, kiedy razem wędrowali, zdążyła nieco poznać rudego i polubić go. Lubiła jego towarzystwo, choć niby nie mieli ze sobą wiele wspólnego. On był mrukliwy, ona wesoła i gadatliwa, otwarta na innych, on uprzedzony wobec lwów i członków stada. A mimo to, czuła się przy Firraelu po prostu dobrze. Była wręcz nieco zauroczona jego towarzystwem.
Skrzywiła się lekko, i na chwilę odwróciła wzrok. Nie odpowiedziała mu też od razu.
-...Właściwie to nie wiem. - poruszyła niespokojnie ogonem -Mam masę roboty, jako medyk, członek stada, a ostatnio Ines wzięła mnie na swoją uczennicę, powinnam się uczyć jak zarządzać stadem czy coś tam... - zaczęła mówić nieco ciszej, już bez tak dużej radości w głosie -Ale! Jakoś w tej chwili nic konkretnego do roboty nie mam, więc czemu nie miałabym się zajać tobą? - uśmiechnęła się na koniec, przenosząc wzrok na niebo, częściowo zasłonięte zielonymi liśćmi drzew i kłębiastymi chmurami.


RE: Wodospad. - Firrael - 16-10-2016

Firrael trącał trawę ogonem, gdy Samiya mówiła o swoich obowiązkach. Raju. Życie w stadzie wydawało mu się coraz bardziej uciążliwe. Gdy polował na małpy, czy dujkery, ich stada nie wydawały mu się takie skomplikowane. Nie miał jeszcze pełnego obrazu, ale nie było jeszcze sytuacji, w której dostrzegłby jakieś korzyści dla medyczki. Dawała wiele od siebie i podziwiał ją za to, ale czy to wszystko było warte jej pracy? Być może była chroniona przez lwy, ale niedawny incydent pokazał, że ta ochrona wcale nie jest taka niezawodna. Stwierdziłby, że Samiya jest wykorzystywana, gdyby nie wzmianka o nauce zarządzania stadem.
- Czyli... Będziesz przywódczynią? Lwiego stada? - Zmarszczył brwi zdziwiony. - To... Zaskakujące. Gratulacje.
Ciężko było mu wyobrazić sobie, żeby lwy mogły służyć komuś mniejszemu. Ale z drugiej strony chętnie by coś takiego "zobaczył".
- Nie wiem, jak ci się za to wszystko odwdzięczę. - westchnął.
Nie mówił o samej próbie ratowania jego oczu. Nawet jeśli to nie wyjdzie, wiele jej zawdzięczał. Wyciągnęła go z dżungli, a był przekonany, że za nic nie opuści gęstwiny. Dzięki temu poznał zupełnie nowy świat. A jeszcze wiele było przed nim.
Usłyszał szelest skrzydeł i po chwili tuż obok wylądowała pustułka, rzucając wcześniej na ziemię jakiś przedmiot. Jego zapach znał od niedawna, ale nie mógłby go pomylić z żadnym innym. Nie wiedział, czy powinien podziękować Jicho, że go wyręczyła, czy mieć jej za złe, że ponagla jedzenie korzenia. Na szczęście nie wymagała jego reakcji.


RE: Wodospad. - Samiya - 21-10-2016

Wciąż wbijała swój wzrok w niebo, z niewzruszonym, lekkim uśmiechem. Choć przed kim tak udawała? Firrael i tak nie mógł dostrzec jej pyska, nie widział czy się śmieje, czy krzywi, czy płacze. Więc po jego słowach przewróciła się na bok, skierowana w stronę rudego, i westchnęła cicho.
- Najwyraźniej - mruknęła, przesuwając lekko łapą po zielonych źdźbłach trawy. Tutaj wody zawsze było pod dostatkiem, rośliny były wiecznie żywe i zielone, ale na sawannach czy stepie trawa zapewne już pożółkła i zaczęła wysychać. Zbliżała się pora sucha. Gdzieś tam, na nieprzyjaznych ziemiach, zwierzęta musiały zacząć walkę o dostęp do wody i pożywienia. Jej to właściwie nie zajmowało, na terenach Księżyca zawsze było pod dostatkiem... Właściwie wszystkiego. Nigdy nie musiała się obawiać głodu czy pragnienia. - ...Boję się, że nie dam rady - powiedziała cicho.
Spojrzała raptownie na rudego, zdziwiona jego słowami.
- Przecież nie musisz - odezwała się natychmiast, wlepiając w Firraela zielone ślepia.
Chyba samiec nie myślał, że naprawdę musi się jej w jakiś sposób odwdzięczyć? Przecież nie robiła tego dla takich korzyści, i myśl, że Firrael tak uważał, wręcz ją zabolała.
Drgnęła, gdy pustułka brutalnie rzuciła cudowną marchewką o ziemię. Huh, właściwie to Firrael powinien ją wreszcie zjeść, bez tego leczenie... No, bez tego leczenie w ogóle nie zajdzie, bo korzeń był ich jedynym tropem. Pytanie było jednak inne... Skoro rudzielec miał jeść kilka takich marchewek dziennie, to skąd oni w ogóle wezmą takie ilości tej rośliny?


RE: Wodospad. - Firrael - 25-10-2016

Firrael nie wyczuwał dumy w głosie Samiyi. Niby się na tym nie znał, ale czy to nie było tak, że w tych wszystkich stadach każdy dąży właśnie do władzy? Ale na szczycie nie mógł stać byle kto. Musiał spełniać szereg warunków, a ich osiągnięcie musiało być wymagające. Dla drobnej kotki wśród lwów był to tym większy wyczyn. Rudy przypomniał sobie ich pierwsze spotkanie, gdy żaliła się, że jest bezużyteczna. A tu proszę...
Z drugiej strony bardzo szanował jej postawę. Prawdopodobnie nie wytrzymałby z nią długo, gdyby zaczęła się chełpić. Bo nawet nie miał zamiaru rozważać, czy by nie zacząć jej traktować z honorami. Nie po to się z nią zaprzyjaźniał, żeby teraz nabierać dystansu. Nie uznawał czegoś takiego jak autorytet.
- Cóż, skoro zostałaś wybrana do tej roli, to znaczy, że ktoś pokłada w tobie nadzieje i wierzy, że sobie poradzisz. Nie znam waszej przywódczyni, ale wydaje mi się, że nie jest głupia. Sądzę, że jej wybór był przemyślany. Bo jak nie ty, to kto? - odpowiedział na rozterki Samiyi. Słysząc, że medyczka się przewraca, na bok, postanowił zrobić to samo. Wyczuwał jej oddech na własnym nosie. Z całego jej stada poznał jak dotąd jedynie Avę, ale jeśli pozostali byli do niej choć trochę podobni, to decyzja kapłanki wcale go nie dziwiła.
Uśmiechnął się przekornie na odpowiedź kotki.
- Normalnie byłbym zadowolony z takiej odpowiedzi. Ale strzępki mojego sumienia nie pozwalają mi zostawić cię z niczym po tym wszystkim - powiedział szczerze. Lubił wykorzystywać bezinteresowność. Ale nie tym razem. Były jakieś granice.
Świadomy, że Samiya jest teraz bardzo blisko, zdobył się na to, co męczyło go już od dłuższego czasu. Choć nie przychodziło mu to łatwo. O tyle dobrze, że nie musiał patrzeć jej w oczy zadając to pytanie.
- Emm... Zastanawiałem się... Może to zbyt śmiałe, ale... Pozwolisz mi się zobaczyć? - wybełkotał z opuszczonymi uszami. Dla wyjaśnienia, co miał na myśli, podniósł wolną łapę na wysokość piersi.
Jicho zaskrzeczała zdziwiona. Złotokot nigdy dotąd nie ośmielił się zbadać czyjegoś wyglądu za pomocą dotyku. Nie licząc niej oraz ich licznych ofiar oczywiście. Ale ciekawość go do tego pchała. Chciał wiedzieć w jakim stopniu Samiya jest podobna do niego.


RE: Wodospad. - Samiya - 26-10-2016

W zamyśleniu wyciągnęła pazury jednej łapy i przesunęła nimi po ziemi, zostawiając w niej płytkie wyżłobienia, niemal niewidoczne. I właściwie zyskała dzięki temu tylko nieco wilgotnej gleby na pazurach.
- No właśnie. - szepnęła - Nie chcę zawieść Ines, nie chcę pogrzebać pokładanej we mnie wiary i nadziei.
Nagle pysk samca znalazł się zaledwie kilka-kilkanaście centymetrów od jej własnego, czuła ciepłe powietrze wydychane przez niego, widziała jak jej własny oddech delikatnie porusza rudą sierścią na jego pysku. Dziwnie zamilkła, niemal w bezruchu, wlepiając wzrok w uśmiech złotokota, w niezwykłe oczy za przesłoną mgły, i słuchała jego ciepłego głosu, choć nie do końca słuchając słów, i oddychała jego mocnym zapachem. Jej myśli jakby spowolniły, choć nie miało to większego znaczenia, skoro w tej chwili i tak potrafiła się skupić tylko na tym, jak bardzo blisko jest Firrael, na cieple, które odczuwała, które chyba było wynikiem właśnie jego towarzystwa, i nie tylko w tym najprostszym znaczeniu ciepłego ciała koło niej.
Z otumanienia wyrwał ją skrzek pustułki, żaden szanujący się serwal nie zignoruje odgłosu obiadu. Samiya drgnęła, najpierw spłoszonym wzrokiem szukając źródła dźwięku, by szybko przenieść spojrzenie z powrotem na złotokota. Chwilę jej zajęło uświadomienie sobie, co tak właściwie powiedział Firrael, i serce zabiło jej mocniej, gdy jednocześnie dotarł do niej sens, oraz gdy skupiła się na uroczo opuszczonych uszach samca, na jego niepewnym głosie. Chciała odpowiedzieć mu natychmiast, choć nie udało jej się wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Chrząknęła niezręcznie, i przełknęła ślinę.
- Jasne - wydusiła z siebie w końcu.
Jakby na potwierdzenie własnych słów, przesunęła się lekko w kierunku złotokota.


RE: Wodospad. - Firrael - 27-10-2016

Gdyby Firrael miał prawidłowo funkcjonujący wzrok, pewnie zauważyłby, że Samiya jest nieobecna. Przy szumie wodospadu nie mógł też wyraźnie odbierać bicia jej serca. Jej obecność zdradzał głównie oddech. A był on raczej stabilny i niezakłócony. Zmieniło się to dopiero, gdy zadał to niezręczne pytanie. Medyczka poruszyła się gwałtownie, najpewniej zaskoczona. No tak, pewnie nieczęsto ktoś ją o to prosi. Zakłopotanie złotokota wzrosło, a było to dla niego coś nowego. Nigdy wcześniej nie przejmował się tym, co myślą o nim inni. Robił, co chciał i niczego się nie wstydził. Aż do teraz. Skarcił się za to w myślach. Przecież jest gotów przyjąć odmowę i sprawnie zmienić temat.
Po tych dwóch sekundach, które ciągnęły się nieznośnie, Samiya odpowiedziała. I nie był to sprzeciw, na który się przygotował. Prawie otworzył pysk, by zapytać, czy się nie przesłyszał, ale ostatecznie zamilknął, rozciągając jedynie wargi w delikatny, wdzięczny uśmiech.
Poruszył barkami, by zwiększyć swobodę łapy. Uśmiech przeistoczył się w powagę i skupienie. Spowolnił oddech, słuch skoncentrował na wodospadzie. Tak, by wszystkie zmysły ustąpiły pola dotykowi. Łapa powoli sunęła ku celu, aż wreszcie opuszki jego palców napotkały coś miękkiego i gładkiego. Musiała to być sierść Samiyi. Skóra pod nią była ciepła i Firrael dobrze wyczuwał przyspieszony puls. Jednak nie falowała zgodnie z oddechem, więc rudy wywnioskował, że trafił tam, gdzie zamierzał - na szyję. Stamtąd bezpiecznie mógł rozpocząć badanie. Łapa powoli i ostrożnie wędrowała w górę. Złotokot czuł, jak pod jego opuszkami sierść stawiała opór prostując się do pionu, po czym ponownie padała ku szyi, gdy wymykała się spod jego palców. Wreszcie natknął się na próg. Szczęka, jak się domyślał, była drobna i łagodnie zakrzywiona. Bez komentarza sięgnął ku uchu. Był zdumiony jego rozmiarem, gdy starał się obrysować je po krawędziach. Nie było tak spiczaste jak jego własne. Drugie wyrastało bardzo blisko, ale zakładając, że nie różni się od pierwszego, zostawił je w spokoju. Zainteresował się czołem, przesuwając łapę niżej. Zaskakująco wcześnie się obniżało. Samiya musiała mieć małą głowę.
- Może lepiej zamknij oczy - mruknął, gdy natknął się na łuk brwiowy.
Na razie skupiał się na nosie, ale przypadkowo mógłby podrażnić jej gałki. O ile dobrze oceniał proporcje, trzon nosa był dosyć szeroki. Wreszcie natknął się na coś wilgotnego, co pewnie było nozdrzami. Niewielka i nieco szorstka końcówka nosa. W jego głowie powoli powstawał obraz serwalki. Jeśli coś tak bezbarwnego można nazwać obrazem. Zanim zabrał się za pysk, wrócił do oka, które powinno być w tej chwili zamknięte. Musnął jedynie powiekę i posmarował lekko sierść dookoła. Zsunął palce po kształtnym policzku ku linii warg. Wcześniej jednak natknął się na wibrysy, których postarał się zanadto nie drażnić. Gdy poczuł wilgotne krawędzie i drobne kły nimi zasłonięte, odstąpił na moment. Nie zamierzał wpychać jej łapy do pyszczka. Dotarł do niemal płaskiego podbródka i tak jakoś wyszło, że skończył swoje zwiedzanie ujmując go całą łapą.
- Jesteś piękna - ocenił bez skrępowania. Szkoda, że nie mógł przy tym spojrzeć jej w oczy. Cofnął łapę, nie chcąc nadużywać jej gościnności. Głowa to jedynie niewielki ułamek w stosunku do całego ciała. Ale kryje najwięcej szczegółów. Poza tym, Firrael nie chciał, żeby Samiya pomyślała, że jego prośba była pretekstem do pomacania jej tam i ówdzie. Wyobraźnia całkowicie mu wystarczyła, by wykreować sobie w myślach kształt jej tułowia, łap i ogona.


RE: Wodospad. - Samiya - 28-10-2016

Sama nie mogła powstrzymać uśmiechu, gdy Firrael wygiął swoje usta w tym samym geście. A gdyby złotokot miał sprawny wzrok, nie tylko dostrzegłby jej wcześniejszą "nieobecność", ale też sposób, w jaki patrzyła na niego skrzącymi się, zielonymi oczami. Ten wzrok wiele mówił o stosunku serwalki do rudego, więcej, niż ona sama podejrzewała. Ale Samiya bacznie obserwowała łapę złotokota, dopóki nie dotarła ona do jej własnej szyi. Chyba nie powinna się ruszać? Wiec jedynie szaleńczo podrygująca końcówka jej ogona zdradzała ożywienie cętkowanej, kiedy Sami twardo próbowała wykonywać jak najmniej ruchów, które mogłyby zdezorientować złotokota.
Szyja była wrażliwą częścią ciała każdego zwierzęcia. Komu zależało na życiu, ten bronił dostępu do gardła, aorty i tchawicy, bo uszkodzenie ich skutkowało szybką śmiercią. Dlatego normalnie, gdyby ktoś próbował się zbliżyć z kłami bądź pazurami do jej szyi, sam zostałby nimi potraktowany, zresztą - choć Sami z charakteru była raczej "przylepą", od pewnego czasu nieprzychylnie patrzyła na jakichkolwiek samców, którzy nie byli jej dobrze znani i próbowali naruszać jej strefę osobistą. Ale... Delikatny dotyk łapy Firraela wcale jej nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie. W jego ostrożnych ruchach, gdy opuszkami powoli przesuwał po jej sierści, wzdłuż linii szyi, a następnie szczęki, było coś niezwykłego i... Przyjemnego. Przemknęło jej przez myśl, że złotokot traktuje ją jak coś bardzo kruchego oraz cennego, i spodobało jej się to.
Nie mogła powstrzymać drgnięcia wrażliwego ucha, gdy Firrael sięgnął też do niego.
Posłusznie zamknęła oczy, gdy rudy o tym wspomniał.
Nie otworzyła ich już później, lecz skupiła na uczuciu delikatnego dotyku łapy, próbowała sobie wyobrazić to, co musiał dostrzec niewidomy kot, poznając kolejne i kolejne punkty jej pyska. Czasem odpowiadała drgnięciem, zmarszczeniem nosa bądź innym ruchem, delikatnym uśmiechem, gdy samiec połaskotał jej wibrysy, wygięciem kącików ust jeszcze wyżej, gdy rudy dotknął tego uśmiechu. Otworzyła oczy dopiero wtedy, gdy ujął jej pysk całą łapą.
I znów patrzyła na niego tym roziskrzonym wzrokiem, pełnym bezgranicznego szczęścia, którym napełniała ją obecność złotokota, jego zapach, dotyk, widok, jego słowa.
Firrael był inny. Inny niż koty z jej rodzimych stron, inny niż zwierzęta mieszkające tutaj, różnił się od nich pod wieloma, wieloma względami. Chyba właśnie tym zaskarbił sobie sympatię cętkowanej panny, która postanowiła ją wyrazić w najlepszy znany sobie sposób. Raptownie przysunęła się jeszcze bliżej niego, wtulając pysk tam, gdzie zaraz zaczynała się jego szyja, i mocno opierając łapy na jego klatce piersiowej, obejmując go nimi.
- Dziękuję - powiedziała miękko, na tyle głośno, że Firrael na pewno ją usłyszał. Przytulona do niego, zamknęła oczy. - Dziękuję ci, bo... - Wzięła głębszy oddech - Bo przy tobie jestem szczęśliwsza.
Powiedziała to szybko, może nie do końca zamierzenie, choć były to jak najbardziej szczere słowa. Właściwie sama była nimi zaskoczona, ale nie żałowała ich wypowiedzenia. Może po prostu czuła, że mogła mu o tym powiedzieć.


RE: Wodospad. - Firrael - 29-10-2016

Firrael spodziewał się, że jego komplement raczej speszy Samiyę i doczeka się najwyżej jakiejś nieśmiałej odpowiedzi. Ale jej reakcja przerosła jego oczekiwania. Zdziwiony wybałuszył oczy, gdy poczuł, jak kotka na niego napiera. Jednak prędko się uspokoił i zrelaksował, bo odkrył, że to bardzo przyjemne uczucie.
Mimo, że darzył medyczkę dużą sympatią i ufał jej, nie sądził, że będzie stać ją na taką bliskość. W końcu czemu ślepiec miałby na to zasługiwać? Jego "ułomność" powszechnie była uznawana za dużą wadę i rudy nie podejrzewał, że ktoś chciałby mieć coś wspólnego z kimś takim, jak on. Lecz najwyraźniej dla Samiyi nie stanowiło to przeszkody, co bardzo go poruszyło.
Jeszcze żadne słowa nie były dla niego tak ważne jak jej podziękowanie. Nie przypuszczał, że swoim sposobem bycia może kogoś uszczęśliwić. Cieszył się, że znaczył dla niej coś więcej, niż marudny pacjent, który oczekuje od niej niemożliwego. W dodatku sam czuł się podobnie.
- To ja powinienem podziękować tobie... Za zaakceptowanie mnie - powiedział cicho, ale nie wątpił, że Samiya go usłyszała.
Jego łapa wróciła do samicy, tym razem gładząc jej grzbiet. Z rudego wydobył się dźwięk, do którego nie podejrzewał, że jest jeszcze zdolny - mruczenie. Nawet nie próbował go powstrzymać. Zamknął oczy i napawał się bliskością Samiyi; jej ciepłem, miękkością sierści i zapachem. Mógłby tak leżeć do samego rana.
Zupełnie zapomniał o Jicho, co mu się dotąd nie zdarzało. Może była gdzieś obok, może poleciała gdzieś dalej. Nie myślał o tym.


RE: Wodospad. - Samiya - 30-10-2016

Przytulona do samca, z nosem zanurzonym w jego miękkim futrze, ciesząca się ciepłem jego ciała i cichym głosem, czuła jakby wreszcie znalazła swoje miejsce, i było ono właśnie w objęciach Firraela. Takie samo poczucie dawało jej bycie częścią Srebrnego Księżyca, jednak było ono nieporównywalnie słabsze. Ale teraz była prawdziwie szczęśliwa, mile głaskana rudą łapą, opierając się na piersi złotokota, wiedząc, że on czuje się podobnie, bo tylko o tym mogło świadczyć przenikliwe mruczenie samca. Objęła rudego mocniej i sama, niemal bezwiednie, zaczęła mruczeć. Czuła się po prostu dobrze, właściwie, całkowicie bezpiecznie i beztrosko.
- Księżyc wszystkich oświetla tak samo - mruknęła w odpowiedzi na słowa Firraela, i natychmiast poczuła się mniej pewnie. Powiedziała to szczerze, bo przecież naprawdę w to wierzyła, ale nie mogła też zapomnieć ostrych słów brata, który... Który tak naprawdę zostawił ją z powodu religii i stada, choć niby tak się o nią troszczył i martwił.
Zaniepokoiła ją myśl, że Firrael mógłby zrobić to samo. Niby rudy nie miał nic do jej stada czy do wiary w Księżyc, nawet wspierał ją jako medyka, ucieszył się, że tak bardzo awansowała. No i nie był takim młodym oraz gniewnym jak Septim. Ale i tak sama myśl, szansa, że coś takiego mogłoby się stać, zabolało ją jak cierń w łapie.
Raptownie uniosła łeb, jakby szukając wzroku samca. Nacisnęła mocniej prawą łapą na jego pierś.
- Obiecaj mi, że nie odejdziesz bez słowa. Proszę. - odezwała się, może nieco niepewnym tonem, w którym pobrzmiewał ślad desperacji.
Chciałaby mieć pewność, że Firrael jej nie opuści, lecz wiedziała, że nie miała prawa tego wymagać. Zamiast tego poprosiła tylko o to, by samiec jej powiedział, gdyby miał zamiar zniknąć z dnia na dzień. W takim wypadku wolała chociaż wiedzieć czemu.


RE: Wodospad. - Firrael - 31-10-2016

Po raz pierwszy miał okazję się przekonać, jak wiara w moc księżyca wpłynęła na Samiyę. Gdyby nie nauki, jakich jej udzielono, prawdopodobnie nie zainteresowałaby się ślepcem. Nie miałaby dla niego cierpliwości. Jednak nie ma sensu zastanawiać się nad alternatywnym scenariuszem. Księżyc był po prostu częścią niej. Ważną częścią. I Firrael musiał do tego przywyknąć.
Starał się nadal cieszyć chwilą, ale wyczuł niepokój samicy. Gdy była tak bardzo wtulona w niego, mógł odczytywać zmiany w jej nastroju dzięki rytmom serca. Zanim zdążył zapytać, o co chodzi, głowa Samiyi wymknęła się spod jego szczęki, pozostawiając pustkę. Otworzył oczy, choć dla niego nie robiło to większej różnicy. Nastawił uszy, nie wiedząc, czego się spodziewać. Na moment przerwał głaskanie.
Usłyszał prośbę, której treść go zaskoczyła, a ton wyrażał powagę sytuacji. Rudy musiał wrócić na ziemię wcześniej, niż sobie tego życzył. Nie odpowiedział od razu. Dawno nie miał do czynienia z obietnicami, ale wiedział, że nie powinien składać nieprzemyślanych przyrzeczeń.
Do tej chwili nie myślał nawet o tym, że kiedykolwiek mógłby chcieć opuścić Samiyę. Wydawało się to absolutnie niemożliwe. Teraz otrząsnął się i obudził rozsądek. Przemyślał wszystko z szerszej perspektywy. Nie wątpił, że uczucie, jakim darzyli siebie nawzajem, jest prawdziwe. Ale czy on był odpowiednią osobą, która mogłaby stanąć u boku przywódczyni Stada Srebrnego Księżyca? Co na to jej poddani?
- Jeśli będę musiał odejść, to na pewno dowiesz się, dlaczego. Obiecuję. - Jego ton zdradzał, że zaczął się martwić o ich przyszłość. Westchnął cicho. - Jednak teraz może cieszmy się chwilą...?
Zniżył łeb, żeby oprzeć podbródek na czaszce kotki. Głównie po to, by ukryć swoją troskę. Nie był pewien, czy uda się przywrócić nastrój. Choć bardzo się starał, nie mógł pozbyć się myśli, że nie zasługuje na Samiyę.


RE: Wodospad. - Samiya - 01-11-2016

Z napięciem oczekiwała odpowiedzi samca, wpatrując się w jego pysk. Jej uwadze nie uszedł fakt, że rudy nie odpowiedział od razu, nie było to dla niego oczywiste. Jego wahanie mogło ją zaboleć, lecz chyba nie powinna się spodziewać natychmiastowej, pochopnej odpowiedzi od Firraela. Może to dobrze, że nie składa obietnic bez przemyślenia własnych słów. Teraz przynajmniej wiedziała, że samiec był świadom znaczenia tych słów.
Ciepły, szeroki uśmiech pokazał się na jej pysku, w odpowiedzi na obietnicę rudego. Oczywiście jakaś jej część chciałaby, by Firrael przyrzekł, że nigdy jej nie opuści, że zostanie przy niej na zawsze, ale... Kim ona była, by przywiązywać do siebie samotnika, zmusić do zmiany całego jego życia? Nie była na tyle śmiała, by choćby wspomnieć o tym najmniejszym słowem.
I chyba jakaś mała jej część nawet nie wierzyła w to, że rudy nigdy jej nie opuści. Ta część, która widziała i zapamiętała każde niewyjaśnione zniknięcie Srebrnego, odejście bez słowa, pamiętała wszystkie imiona, które teraz były tylko pustymi słowami, wspomnieniami osób, które opuściły ją, stado, tak dawno.
Ale to tylko skłoniło ją do posłuchania dalszych słów Firraela, do zamruczenia, gdy samiec złożył łeb na jej czole, do potarcia nosem o jego szczękę. Potrafiła się cieszyć tą chwilą w jego objęciach, przyjemnością z niej płynącą. I pozwoliła tej słodkiej, błogiej chwili jeszcze trwać, aż otumaniona ciepłem i zapachem samca, potrafiła oszukać samą siebie, że to nie ostatni taki moment, że przed nią jeszcze wiele dni, jeszcze cała reszta jej życia, kiedy będzie mogła się tak wtulić w rudego. Aż jej oddech się uspokoił oraz zwolnił, że i jej, i Firraelowi mogło się wydawać, że zasnęła.
Właśnie wtedy poruszyła się, odsunęła łeb od samczego ciała. Spojrzała na rudego z uśmiechem, i polizała go w policzek.
- Chodź, trzeba coś zrobić z tą całą marchewką - odezwała się wesoło, i zręcznie wydostała z objęć Firraela. Wstała na równe łapy, i rozejrzała za pomarańczowym korzeniem. Leżał tuż koło nich, przecież Jicho go tu zostawiła. Sami kiwnęła łbem do samej siebie. Tak, fajnie, że mają jeden korzeń, ale według Makariego będą musieli znaleźć takich więcej. A kto się zna lepiej na roślinach, niż roślinożercy? Serwalka uśmiechnęła się, i spojrzała na rudego, czekając, aż i on się podniesie z ziemi.


RE: Wodospad. - Firrael - 02-11-2016

Firrael nie potrzebował żadnych fizjologicznych wskazówek, żeby domyślić się, co odczuwa Samiya. Nie kazała mu obiecać, że zostanie z nią na zawsze. Musiała się spodziewać, że nie będzie mógł złożyć takiej obietnicy. Pewnie nie chciała odbierać mu wolności. Chciałby przyrzec, że nigdy jej nie opuści, wręcz powinien. Ale to mogłyby być puste słowa. Wolał więc ograniczyć się do czegoś mniej zobowiązującego. Nie zarzekał się, że będzie przy niej do końca, ale to przecież nie negowało takiej możliwości. Czas pokaże. Rudy nie zamierzał łatwo rezygnować.
I gdy Samiya pokazała, że wciąż cieszy się jego bliskością, doszedł do wniosku, że jest jej winien tę obietnicę. W tym celu musiał się zmienić. Nauczyć się żyć w stadzie i czcić księżyc. A przynajmniej spróbować. Złotokot nie cierpiał zmian i podchodził sceptycznie do wszystkiego. Ale od teraz będzie ponad to. Takie poświęcenie powinno być odpowiednią ceną za wszystko, co zrobiła dla niego Samiya.
Na nowo zaczął mruczeć i gładzić sierść medyczki. Ośmielił się nawet liznąć ją kilka razy w ucho. Po chwili wszystko ucichło i Firrael miał wrażenie, jakby w każdej sekundzie mógł zasnąć. Ale orzeźwił go dotyk języka na policzku. Uśmiechnął się lekko i pozwolił samicy uwolnić się z jego uścisku. To całe rozmyślanie o poświęceniu sprawiło, że nawet się nie skrzywił na wzmiankę o marchewce.
- Chyba będziemy musieli znaleźć ich więcej, zanim zjem tę jedną, co? - zapytał, podnosząc się niespiesznie z ciepłej trawy.
Jicho wróciła, lądując na jego karku. Poczuł zaczepne dziobnięcie w ucho. W odpowiedzi kot zatrząsł skórą, przez co pustułka musiała pomachać skrzydłami, by utrzymać równowagę. Wyczuwał od niej świeży zapach krwi, co oznaczało, że się nie nudziła, gdy on był zajęty.


RE: Wodospad. - Samiya - 02-11-2016

- Dokładnie tak - skinęła łbem i uśmiechnęła się promiennie do do samca. Skoro już jej obiecał, że nie odejdzie bez słowa... Warto, by poznał resztę jej stada. A była przekonana, że to będzie niezwykłe doświadczenie, z pewnością. Biedny Firrael, nie wiedział, co go czeka! Dobra, może wiedział, czego się mniej więcej spodziewać po stadzie, któremu miał w przyszłości przewodzić serwal, to mogło go naprowadzić na pewien trop, ale wciąż... Spotkanie z pewną bezgrzywą zebrą i niesamowicie przyjazną karakalką, do którego chciała doprowadzić cętkowana, może być pewnym zaskoczeniem.
- Dlatego teraz pójdziemy do kogoś, kto zna się na roślinach lepiej niż ja - zaśmiała się - Jicho może ponieść ten korzeń? Tak byłoby wygodniej, i nie idziemy wcale daleko.
Po wypowiedzeniu tych słów, sama nagle uniosła łeb i zaczęła węszyć. Wyłapanie tropu Serret wśród zapachu Srebrnych i obcych nie było trudne, trudniejsze było znalezienie tego najświeższego, wskazującego na aktualne miejsce pobytu karakalki. Ale nie powinna błądzić, z łatwością mogła przewidzieć, gdzie tym razem wybrała się jej ukochana ciotka. Z uśmiechem na pysku ruszyła, pilnując, czy złotokot oraz pustułka poszli za nią.
/zt


RE: Wodospad. - Firrael - 04-11-2016

Firrael nie zastanawiał się, o kim mówi Samiya. W jej obecności jego podejrzliwość topniała niemal do zera. Ktokolwiek jest tym znawcą roślin, rudy był gotów go poznać. A przekonał się, że w tym stadzie może spodziewać się wiele.
Słysząc prośbę kotki, podszedł do umytego korzenia kierując się wyraźnym zapachem i trącił go łapą.
- Ji? - wystarczyło to krótkie słowo, w odpowiednim tonie, by pustułka zrozumiała, o co chodzi. Zeskoczyła ze złotokota i uniosła marchew w powietrze. Pewnie nawet zrozumiała słowa Samiyi, ale czekała, aż polecenie przejdzie przez jego usta. Najwyraźniej postanowiła zachować dystans do serwalki mimo jej relacji z Firraelem. Ślepiec uśmiechnął się pod nosem, zastanawiając się, czy ptaszyna mogłaby być zazdrosna.
Ruszył w krok za Samiyą, a Jicho leciała tuż nad nimi, zawisając od czasu do czasu w powietrzu.

/zt