Król Lew PBF
Ty i ja to jedno... - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Ty i ja to jedno... (/showthread.php?tid=1903)



Ty i ja to jedno... - Sadie - 05-06-2016

Minęło wiele czasu... oczywiście Sadie i Otieno spotykali się, ale nigdy na dłużej. W końcu jednak nadszedł czas na to, aby powrócić do starych nawyków i znaleźć dla siebie chwilę dłuższą. Skoro Oti nie chciał przyjść na tereny Księżyca, wobec tego Sadie musiała wyjść mu naprzeciw i pojawić się u niego. Tam gdzie spalone stepy rozciągały się aż po horyzont, tam gdzie ziemia pękała pod łapami. Złożyła uszy. Nieprzyjemne były to tereny. Oj bardzo nieprzyjemne. Wolała już Zachodnie Ziemie. Przynajmniej miały w sobie jakiś urok, szczyciły się od biedy swoistym urodzajem. A tu...? Bura spękana ziemia, nieprzyjemna, drażniąca uszy cisza i dziwne złowrogie szepty wiatru, który nakazywał wynosić się stąd. Sadie jednak, gnana głosem serca, kroczyła naprzód poprzez rozległe pustkowia w poszukiwaniu swego lubego. Gdzie on się do jasnej cholery podziewał? Iście turkusowe ślepia rozglądały się bacznie dookoła w poszukiwaniu znajomej sylwetki, ale widziały jedynie pustkowia i brak śladów czyjejkolwiek obecności. Znalazła się w pobliżu wulkanu. Wielki. Potężny. Podobnie jak i lwy, które znajdowały się na tych terenach. Z cichym westchnieniem zaszyła się nieopodal wygasłego elementu otoczenia. Może Oti ją znajdzie gdzieś? Wierzyła w przypadki...


RE: Ty i ja to jedno... - Otieno - 07-06-2016

Czas leciał szybko, choć bywały dni, które ciągnęły się w nieskończoność, przez co brązowy nie wiedział co miał ze sobą robić. Tęsknił za dzieciakami, lecz miał obowiązki, których musiał dopilnować, do tego ciągle czuwał u boku babki, by chłonąć jak najwięcej wiedzy. Gdy jednak ta miała jakieś swoje zajęcia, błąkał się po ziemiach stadnych, rozglądając się za swą partnerką, której ostatnio dawno nie widział, w końcu musiała zająć się maluchami, a z siódemką kulek ciężko było jej pewnie wędrować taki kawał, nie miał więc jej tego za złe, choć niewątpliwie liczył na poprawę i częstsze spotkania z upływem czasu. Sam również mógł się do niej udać, nawet to planował, lecz był przyzwyczajony do pilnowania się swego stada, zamierzał jednak w najbliżej przyszłości zrobić im niespodziankę. Gdy wędrował nieopodal wulkanu, dostrzegł sylwetkę lwicy, którą rozpoznałby nawet w ciemności. Od razu ruszył w jej kierunku, a gdy już do niej dotarł uśmiechnął się i otarł o jej bok. -Sadie... tęskniłem- wymruczał, tuląc się do niej, próbując jak najbardziej wydłużyć tą chwilę, cieszył się z jej bliskości, choć smucił go nieco fakt iż nie było przy niej ani jednego dziecka. Chciał by miały coś więcej z ojca niż tylko opowiastki, jak to on miał w swym dzieciństwie, lecz sam sobie był winien, musiał w końcu sam do nich wyjść, lecz gdzie tu znaleźć czas? -Co u dzieci?- zapytał, przyglądając się tym razem jej ślepiom, w których to się zakochał przy ich pierwszym spotkaniu.


RE: Ty i ja to jedno... - Sadie - 24-06-2016

Zakochał się przy ich spotkaniu? No zakochał. Dopiero po tym jak dostała po udzie pazurami, po czym ślad nosiła cały czas i po... no wiadomo po czym. Ale mimo to kochała go miłością najszczerszą i najwspanialszą. Uśmiechnęła się, wyszczerzając te pożółkłe z lekka u nasady zębiska i nagle... najzwyczajniej w świecie rzuciła się na niego, powalając go na piach. Rozłożyła się na nim zadowolona i splotła swój ogon z jego, wtulając pysk w tę pachnącą ciepłym wiatrem grzywę i zamruczała przeciągle. Dzieciaków co prawda nie było przy niej... ale może miała taki cel? Może potem chciała zabrać go do dzieciaków, ale najpierw potrzebowała sama zająć się nim. Polizała jego pysk i otarła swój pyszczek o jego.
- Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak ja cholernie tęskniłam za tobą... - wyznała cicho, a ich nosy zetknęły się ze sobą. - Ciążyła mi strasznie twoja nieobecność... trudno mi było z nią spać... - dodała po chwili. Ale jego czułe gesty i słowa łagodziły wszelki ból. Były jak maść na ranę w sercu. Maść, która sprawiała, że rana od razu się zasklepiała.
- U dzieci? W porządku. Rozdrabiają nieco. Musisz ze mną potem pójść do nich... - uniosła nieznacznie pysk, aby przyjrzeć się jego obliczu. Ukochanemu obliczu, w którym była tak niebywale zakochana.