Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48


RE: Płonąca równina. - Völundr - 03-09-2015

Kiedy czerwona posoka zmoczyła mu pysk, wypuścił ledwo żywe truchło przeciwnika z wysokości prosto na ziemię. Spojrzał na niego z góry, a krew kapała z jego sierści na łeb serwala.
- Najjaśniejszy jest moim panem, ja zaś jego wiernym sługą, wykonawcą jego wyroków - rzekł groźnie i stanowczo. Ostrzegawcze warknięcie poprzedziło jego wypowiedź. Z chęcią wykończyłby to żałosne stworzenie z dala od towarzystwa. Dodatkowo nagle na Płonącej Równinie zjawił się ktoś mu zupełnie obcy. Völundr zmarszczył złowrogo brwi, jednak nie odezwał się. Miał teraz inne sprawy do pozałatwiania. Nadchodząca hybryda była w kiepskim stanie - na jego ciele nadal widniały powoli zasklepiające się rany. Serret i Samiya nie będą miały większego problemu, by zwiać przed tym typem. Rzucił ostatnie, chłodne spojrzenie na dwójkę kotek i pochwycił Nyasiego w paszczę. Jeśli będzie musiał zakończyć jego nędzny żywot, uczyni to bez świadków. Odszedł w odosobnione miejsce.

zt x2 -> tu się przeniosłam https://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid=750&pid=55626#pid55626


RE: Płonąca równina. - Samiya - 03-09-2015

Wybuch Volundra ją zaskoczył, ale też zaspokoił jej gniew. Bez mrugnięcia okiem obserwowała, jak brązowy wymierza karę za przekroczenie granic Srebrnego Księżyca. Mimo to, była wdzięczna, że nie będzie musiała oglądać końca Nyasiego. Choć kawałek niej chciał zobaczyć jego sztywne, opuszczone przez życie ciało... Tak dla pewności. I satysfakcji. Drżące ze wściekłości łapy zaczynały się uspokajać, jak zresztą cała Sami.
A przynajmniej tak było, dopóki młoda nie dojrzała obcego. Odruchowo cofnęła się, widząc dziwnie wyglądającą postać. Skuliła uszy i nastroszyła sierść.
-Kim jesteś? - syknęła, zaniepokojona.
Ciągle pamiętała, że jest serwalem na lwich ziemiach, musiała się mieć na baczności. Choć była ufna, swój rozum miała. A czyż Septim nie powtarzał jej wiecznie, że powinna przestać ufać wszystkim naokoło?
Dopiero teraz zarejestrowała, że obcy jest mocno poharatany. Rozluźniła lekko mięśnie. W takim razie nie przyszedł tu, by szukać walki...


RE: Płonąca równina. - Nyasi - 03-09-2015

Nyasi myślał, że tam umrze, że to jest już jego koniec. Jeczał tylko urywki słów, aby lew okazał łaskę, a nigdy go nie zaobaczy na SK. W chwili gdy ten upuścił go na ziemię i warknął, Nyasi zdołał powiedzieć tylko tyle.
- Dzie- dzię-kuję. - wyjęczał. Krew lałą się z niego, w pysku Volundra wisiał jak wlak, był słaby, i zakrwawiony, nie poprawało to jego sytuacji.

Nie doczytałam :P

Po pierwsze - jakie wredoty? Wchodzisz postacią na teren stada, którego przywódczyni zagroziła twojej postaci śmiercią za powrót. Dodatkowo w opisie Stada Srebrnego Księżyca jest napisane, że wymierzają taką karę za nieproszone wtargnięcie na ich ziemie.
Po drugie - twoja postać nie została ułaskawiona, a Volundr wziął go ze sobą. Napisałam o tym w narracji, poza tym dodałam link do tematu, w którym i twoja, i moja postać się teraz znajdują. Dodałam link z jakiegoś powodu, nie z powodu widzimisię xp



RE: Płonąca równina. - Amai - 03-09-2015

Amai całe zajście... A raczej jego część oglądała wlepiona w futro Serret i zaczęła płakać. Bała się bardzo i w pewnym momencie nawet całkiem zasłoniła oczy i uszy łapami. Cóż była typową owłosioną galaretą w tym momencie ale czy wy nie bylibyście gdyby taki wielki lew tak łatwo coś mniejszego od siebie doprowadził do opłakanego stanu? I warto dodać że samemu też bylo się mniejszym. Amai pewnie się nie poruszy dopóki ktoś jej nie da znać że już po wszystkim


RE: Płonąca równina. - Mistrz Gry - 03-09-2015

Co prawda spokojnym chodzeniem Soth nie naruszył swoich ran, ale z jakiegoś powodu co raz bardziej go one bolały. Zaczęły go one piec, choć przecież przestały broczyć i nic nie powinno ich zanieczyścić. Ból nie był oszałamiający lub zwalający z łap, ale zdecydowanie dotkliwy i uporczywy.


RE: Płonąca równina. - Soth - 04-09-2015

Mały serwal zapytał go kim jest. Jakieś kocie stroszyło się na niego, jakby był nie wiadomo kim, a jednocześnie nie znało Sotha, a w dodatku widziało, że tyglew jest pokiereszowany, więc w ogóle skąd to zamieszanie. Po prostu się zaciekawił, że dotąd skryci popaprańcy, są jeszcze bardziej popaprani.
Ale musiał tym razem zachować pozory uległości. Nie miał ochoty teraz bić się z tamtym samcem, ani też przedwcześnie narobić sobie wrogów. Jemu tylko chodziło o opiekę medyczną. No i w zasadzie o zaspokojenie ciekawości, a skoro tamten lew sobie poszedł z tym młodzieńcem, to może powolutku iść dalej.
- Samotnikiem, idę na Lwią ziemię - Odpowiedział młodej, ani nie siląc się na uśmiech, ani też na jakiś przyjazny ton Po prostu nie był ani opryskliwy jak zwykle, ani też agresywny. Czy też nieprzyjemny, jak to on woli nazywać.
Nagle jego spokojny wyraz pyska przekreślił grymas bólu i cierpienia jakie mu te rany sprawiały. Cholera, czemu to tak bolało? Powinien był już dawno przywyknąć do stopniu bólu, jakie Kituko mu zadał, tymczasem odnosił wrażenie, że cierpiał jeszcze bardziej. Musiał się kurczę, ogarnąć, inaczej jeszcze tamci pomyślą, że strasznie słaby jest. A to byłoby największa ujmą dla Tyglwa.
- Idę do jakiegoś... kh... medyka. Już wam nie zawadzam, byłem tylko ciekaw - Mruknął, odwracając się powolutku od całego miejsca zajścia incydentu i naprawdę wolno szedł tam gdzie zamierzał. Czyli lwia ziemia. Raczej mu pomogą, a inaczej. No cóż, Kituko osiągnie swój cel i pewnie go weźmie ze sobą do grobu.


RE: Płonąca równina. - Serret - 05-09-2015

Uff, wreszcie Nyasi znalazł się poza zasięgiem ich wzroku! Karakalka miała już go szczerze dość, chyba jak nikogo wcześniej. Mimo to, poczuła dziwne ukłucie w sercu, po tym jak zdała sobie sprawę, co może mu zrobić brązowogrzywy. Nigdy nie popierała zabijania z innych względów niż głód i nic nie wskazywało na to, by jej zdanie w tej materii miało ulec zmianie. Nawet tak denerwująca osoba jak ten serwal nie zasługiwała na najwyższą karę, którą powinna wymierzać jedynie Natura - bądź Księżyc.
Podobnie jak i Samiyę, także i fiołkowooką zainteresowało przybycie obcego samca. Wyglądał trochę jak opisywany przez Volundra tygrys, choć posiadał też cząstkową grzywę, a to przywodziło na myśl raczej lwy...
- Teraz jesteś na terenach Stada Srebrnego Księżyca, wędrowcze - pospieszyła z wyjaśnieniem, chociaż nikt jej o to nie pytał. - Lwia Ziemia jest w tamtą stronę. - Tu Serret wskazała łapą południowy zachód.
Przekrzywiła łeb, wciąż bezceremonialnie przyglądając się obcemu. Zastanawiała się, czy nie polecić mu któregoś z ichniejszych medyków, lecz nie była pewna, jak Kapłanka zareagowałaby na tak bezpośredni przejaw gościnności - dlatego też czarnoucha zdecydowała się milczeć.


RE: Płonąca równina. - Septim - 06-09-2015

Biegł co sił.
Dlaczego? To dziwne, ale odczuwał silne wrażenie że coś jest nie tak. Wiedział ze musi być przy swej siostrze. W razie czego, mógł ja obronić. Bo z tego co widział mógł już wywnioskowac że Księżycowi nie są idealną rodziną dla jego siostry. Ona o tym nie wiedziała, nie rozumiała tego. Nie mógł jej od tak zabrać, ale chciał mieć na oku.
Gdy tak biegł, w końcu pochwycił trop.
Po kilku minutach odnalazł Sami, i Serret. Co wiecej był tu tez wielgachny kotowaty. A od ziemi czuć było krwią. ktoś tu mocno oberwał.
Podleciał do siostrzyczki wręcz rzucając się na nią z radości i przestrachu.
- Samiya! Nic ci nie jest?!


RE: Płonąca równina. - Amai - 06-09-2015

Amai nieco przeraziła się widokiem tygrysa co sprawiło że skryła się pod Serret... Przy tych rozmiarach to musiało komicznie wyglądać ale co można poradzić na strach tak kruchej istotki jak ona? Co raz jeszcze bardziej podjudzanym i wzmacnianym a gdy zdaje sie że już maleje nagle znów się pokazuje w zwiększonej postaci. Tu lew, tu tygrys, to dla niej za wiele i lekko zaczęła płakać ze strachu


RE: Płonąca równina. - Samiya - 06-09-2015

Nastroszona sierść zaczynała opadać, Sami także rozluźniła mięśnie. Cóż. To było dziwaczne, że tak często obcy wałęsali się po terenach Srebrnych. Na szczęście jeszcze nikt nie postanowił zrobić im krzywdy, więc żyli spokojnie.
Sami wzruszyła barkami, słuchając dziwacznie wyglądającego samotnika. Nie wiedziała, skąd przybywa, ale do ziem Lwich jeszcze długa droga...
-Musisz przejść przez całe ziemie Srebrnego Księżyca, dopiero wtedy dotrzesz do Lwiej Ziemi. - dodała.
Do czujnych uszu Sami dobiegł odgłos czyjegoś biegu. Odwróciła się natychmiast, próbując dostrzec tak spieszącą się osobę.
Uśmiech natychmiast pojawił się na jej pysku, gdy rozpoznała brata. Pisnęła radośnie, tuląc się do niego.
-Nic. Czemu pytasz? - odpowiedziała mu ze zdziwieniem.
Dopiero teraz pomyślała, że unoszący się zapach krwi raczej nie mówił wiele dobrego.
-Ach. - mruknęła ze zrozumieniem. -Ta jednooka przybłęda znów to była. Ale inny Srebrny już się nim zajął. - powiedziała neutralnie.
Nie odczuwała z tego powodu ani smutku, ani szczęścia. Stado powinno pilnować swoich ziem... I tyle.


RE: Płonąca równina. - Soth - 07-09-2015

Paliło. I to nie tylko dlatego, że jego rany krzyczały z bólu. Kiedy odezwała się ta druga... właściwie to co to jest? Mały kot? Kocię? Ale nie wyglądała jak kocię. Ledwo sięgała mu do połowy jego wzrostu, a przecież Soth na pewno nie był największy pośród swoich. Ale mniejsza z tym. Sotha paliło, bo z chęcią by wyperswadował im to i owo, a najlepiej wybił co do nogi, bo ta ich "wiara" stanowi zagrożenie, jak już zauważył po tamtym młodziku. Na całe szczęście były tutaj tylko te dwa szczyle i jakieś lwiątko próbujące się schować pod tym staro-niestarym kotem. Ze śmiesznymi frędzlami na uszach.
- Doskonale wiem gdzie jestem! - Warknął - Zawsze omijam te ziemie z daleka, popaprańcy. Tym razem, jak widzicie, nie mogę sobie pozwolić na dłuższą wędrówkę - Odpowiedział, westchnąwszy ciężko. Oczywiście, nie obyło się to bez skrzywienia pyska, bo tak mocne westchnięcie naprawdę go zabolało.
Soth wlókł się naprawdę powoli. Może zdążą mu coś powiedzieć? Zresztą, o ile nie zamierzają go obłaskawić i pomóc mu w jego cierpieniu, to nie interesowało go to, co mają jeszcze do rzeczenia. Jeszcze szmat drogi do lwiej ziemi, a on najchętniej położyłby się gdzieś i trochę odpoczął. Domyślał się jednak, że jak spotkał te śliczne kotki, to mu już nikt na tych terenach nie da spokoju.


RE: Płonąca równina. - Septim - 07-09-2015

Pokiwał ze zrozumieniem Sami, choć nie spodobało mu się stwierdzenie " inny Srebrny już się nim zajął".
Brzmiało to co najmniej niepokojąco.
- Chyba go nie zabiliście? Okazalibyście się wtedy gorsi od niego... - popatrzył lekko zdziwiony po Serret i swej siostrzyczce.
Nie dane bło mu jednak długo mierzyć wzrokiem swych bliskich, bo wielgachny ranny kotowaty ponownie się odezwał. W taki sposób że coś drgnęło młodym serwalem.
- Może tak grzeczniej !? Nikt nie wchodzi na twoje ziemie i nie obraża cię, więc też tak nie czyń.
Zasyczał też jak to kot, i usiadł na zadku wpatrzony w tyglewa z pogardą.


RE: Płonąca równina. - Serret - 08-09-2015

- Dzień dobry, Sep! - przywitała go z radością w głosie i uśmiechem na pysku.
Nie licząc Srebrnych, ten młody serwal był jedną z najbardziej lubianych przez Serret osób i szkoda jej było, że nie było wielkich szans na zasilenie przez niego ich stada... Chyba że sprawdzą się nadzieje Volundra i rzeczywiście pewnego dnia Księżyc go do nich przyprowadzi. Wyglądało na to, że teraz cętkowany tylko ich odwiedził, ale kto wie, może kiedyś...?
Z rozmyślań wyrwał ją głos tygrysopodobnego przybysza. Czarnoucha uprzejmie uniosła nań swe fiołkowe spojrzenie, jednak prędko zmarszczyła brwi i pokręciła łbem w niesmaku. Wstała i nastroszyła sierść, niespokojnie machając ogonem.
- Septim ma rację. Nie powinien się pan tak do nas odnosić. To wysoce niekulturalne! - powiadomiła go.
Była na swoich terenach, a więc czuła się tu bezpiecznie. Poza tym, jeszcze nikt nie zaatakował jej za próby zachowywania przyzwoitego poziomu wypowiedzi... Ach, może poza pewnym gorylem, ale to było dawno i nieprawda!


RE: Płonąca równina. - Soth - 09-09-2015

Zaśmiał się.
- Może dlatego, że nie mam swoich ziem? Spróbuj mnie zmusić dzieciaku - Odpowiedział mu, dalej się śmiejąc. Na na jego syknięcie odpowiedział tym, co jego tygrysia część miała najlepszego do zaoferowania - czyli pełnoprawny, głośny i wzbudzający strach ryk, płoszący pobliskie ptactwo i zwierzynę. Z pewnością całe stado teraz zna położenie tyglwa o ile nie jeszcze pobliskie stadka, które przygraniczom do tych księżycowych durniów.
Ta druga kotka nieco go zmieszała. W zasadzie, nie powinien w ogóle się do nich odzywać, nawet podchodzić. A ten ryk trochę za bardzo naruszył jego delikatną, ale mocno poharataną gardziel. Ale świadomość, że ta kotka, nawet jeśli jest przerażająco miła, to należy do tej bandy popaprańców. Przecież to nie było naturalne, tak się zachowywać. To bardziej by tamtego młodzika posądził o to, że nie należy do tej bandy. Jakie to szczęście, że jeszcze nie przyszła tutaj ich przywódczyni, bo pewnie miałby naprawdę poważny problem. Słyszał, że jest jeszcze gorsza i jeszcze bardziej zaślepiona tym... tym czymś.
- Nie powinienem? A może chciałabyś mnie nauczyć manier? Tylko wiesz... trochę mnie za bardzo boli - Udał wielkiego pokrzywdzonego, chociaż za wiele nie musiał udawać, bo paliło i piekło jak cholera.


RE: Płonąca równina. - Sadism - 10-09-2015

Pełzał spokojnie, choć wewnątrz kipiały w nom skrajne emocje. Szukał zajęcia, i uznał że obserwacja Nyasiego to dobre wyjście.
Czyżby przeczucie go nie zawiodło?
Po zapachu udało mu się dotrzeć aż tu, gdzie pośród traw zobaczył sylwetki kilku kotowatych.
Chwała najwyższemu ( czyli jemu samemu, przeto jest Yehisses, czyż nie? ) że nie dało się go wywęszyć ani ujrzeć nim sam się nie ujawni. Wyczuł krew, i to mówiło już wystarczająco, zwłaszcza że serwala-rekruta tutaj nie było.
Za to wyczuł Sotha którego niegdyś spotkał, a w pamięci żmija zachował się jako uparty samotnik.
Węszył dalej co jakiś czas wysuwając język, a jego uwagę przykuła karakalka. Nigdy nie widział takiego kotowatego. Powoli wił się aż do niej, i zatrzymał się dwa metry za nią. Nasłuchiwał i obserwował...
Wartałoby spotkać się z tą ich Kapłanką. Na pewno dałoby to nowe możliwości manipulacji i handlu informacjami.