Król Lew PBF
Płonąca równina - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Srebrny Księżyc (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=49)
+--- Dział: Ognisty Step (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=52)
+--- Wątek: Płonąca równina (/showthread.php?tid=192)



RE: Płonąca równina. - Nkiruma - 18-01-2013

- Mhm, dlatego właśnie nadeszłaś tak, żeby cała zwierzyna wyczuła twój zapach. Kiedy ryknąłem, było już dawno po wartościowych ofiarach, zostały tylko osobniki chore. Śmiało. Smacznego.
Nkiruma uniósł tylko brwi, słysząc słabiutkie tłumaczenie Oresty. Na jej szczęście instynkt lwiczki działał prawidłowo - skuliła się. Gdyby wyprostowała pierś, rzucając mu tym samym wyzwanie, zareagowałby tak, jak tego wymagał wiek i zajmowana pozycja. Pokazaniem małej, gdzie jej miejsce.
Tak, był czuły na punkcie tego, czy lwy wiedzą, co im wolno. Bo szacunek zdobywa się poprzez czyny, nie spływa sam z niebios jak deszcz. I jeśli się go nie egzekwuje, młode nie wiedzą potem, czym się w życiu kierować. To generowało wyłącznie kłopoty.
- Rodzicom się urwałaś czy cię wyrzucili?
Spytał, nie nadając szczególnie ironizującego tonu żadnej z połówek wypowiedzi. Obie te odpowiedzi wydały mu się bowiem równie prawdopodobne - po tym, jakie wywarła pierwsze wrażenie.


RE: Płonąca równina. - Oresta - 20-01-2013

Oresta zareagowała prawdziwą skruchę na słowa lwa. – Przepraszam, nie pomyślałam, że ktoś mógł chcieć tu polować, a sama nie zamierzałam teraz polować. – powiedziała, nieco się plącząc. Miała nadzieję, że samiec nie będzie drążyć tematu. Wiedziała, że postąpiła co najmniej nieodpowiedzialnie. Weszła na nieznane terytorium i nawet się nie rozglądała. Poza tym teraz będą ją dręczyć wyrzuty sumienia, że lew będzie chodzić głodny.
Wróciła na ziemię, słysząc jego drugie pytanie. Podniosła zdumione spojrzenie, aby pojrzeć mu w oczy. Przez sekundę targały nią niepewności. Po co mu to wiedzieć? Może ma złe zamiary? Może od zrobienia jej coś złego powstrzymywała go tylko myśl, że gdzieś w okolicy było jej stado? Nie, chyba nie. – Pochłonęła ich ziemia. – powiedziała cicho. – A dlaczego pan pyta? – spytała. To było głupie pytanie, ale Oresta nie mogła się powstrzymać, by go nie zadać - nawet jeśli miała coś usłyszeć o pałętających się i denerwujących dzieciakach.


RE: Płonąca równina. - Miyuki - 21-01-2013

//Wybaczcie, że się Wam tak wcinam w wątek, ale dość porządnie zaczyna mi dokuczać brak pisania i sesje urwane po 5 postach. Przez ten tydzień może mnie być mało na forum (finisz końca semestru), ale krótkie posty powinny się pojawiać.//

Nie tylko Oresta skuliła się przed wielkim samcem. Podobnie postąpiła samica, którą to nękały jej myśli. Nie miała siły, by przeciwstawiać im się - po prostu, tak jak małe lwiątko ukazała uległość, pozwoliła im sobą zawładnąć. Po opuszczeniu Lwiej Skały było to niedowierzanie, gniew i złość. Nie wierzyła, by Hewa mogła tak postąpić. Kolejny, jeden z nielicznych ruin życia sprzed paru lat kruszał i z każdym silniejszym podmuchem wiatru powoli rozsypywał się, każdy deszcz niszczył stopniowo. Lwica nie miała ochoty przebywać na terenach Lwiej Ziemi, wbrew słowu danemu wnuczce. Każde miejsce budziło wspomnienie, każdy widok tylko podniecał złość i bezsilność. Miała ochotę odejść, daleko, daleko, gdzie nikt jej nie będzie szukał. Czas jednak leczy rany i z każdym dniem wędrówki, poprzez sawanny, mijając wąwóz i idąc skrajem dżungli jej gniew topniał, robiąc miejsce innemu uczuciu, które stopniowo ogarniało duszę biszkoptowej. Smutek. Smutek i żal. Nie miała na tyle sił, by po prostu się rozpłakać. Lecz czy potrzeba łez, by powiedzieć, że coś jest nie tak? Nie. To było widać - i w sumie, nie zamierzała tego za bardzo kryć. Żywiła się nadzieją. Przecież nie powiedziała "nie". Milczenie, choć wymowne, jest tylko milczeniem. Nie znaczy "tak", nie znaczy "nie". Dlatego też, choć jej szczęście umykało jej spod łap, wciąż walczyła z myślami, choć trochę próbując sobie wmówić, że ma szansę. Ma.
Ciężko stwierdzić, ile dni minęło jej na wędrówce, nim dotarła na Step. Nie lubiła tego miejsca. Miała złe skojarzenia związane z tym miejscem. Teraz ani one nie pomagały, ani nie sprzyjała pogoda. Suchy wiatr dął w nozdrza lwicy, sprawiając, że trzymała nisko pochylony łeb, niemalże przy ziemi. Słońce zaczynało świecić i powoli wzrastała temperatura, co nie było za miłym uczuciem, zwłaszcza na tym pustkowiu. Trawa szeleściła nieustannie, wydając nieprzyjemny dla ucha dźwięk. Uszy co jakiś czas zatrzepotały zmęczone tym hałasem, częściej jednak po prostu delikatnie się odchylały w różne strony. Czasem roślinność łaskotała też w nos samicę, za każdy razem spotykając się z prychaniem i fukaniem. Czemu tak właściwie wybrała step? Może dlatego, że oddawał jej nastrój. Ponadto, sądziła, że nikogo tu nie spotka. Żaden lew nie przyjdzie w dzień na step. Lwy chowają się do cienia i wylegują się lub ucinają sobie drzemki. Nie wiedziała jeszcze, jak bardzo się myliła.


RE: Płonąca równina. - Inés - 25-01-2013

Ines z kolei przybyła na równinę w zgoła innym celu - mianowicie, poszukiwała ona brata, a że ten mógł być dosłownie wszędzie, to dlaczego by nie zacząć od stepu?
Uszła kilka-kilkanaście kroków, kiedy wtem jej oczom ukazał się ciekawy obraz. Trochę już wyrośnięte lwiątko, właściwie nastolatka. Lew. I, gdzieś dalej, jeszcze lwica. Biała skierowała się w stronę tamtej dwójki, bo wydawało się jej, że tamten kogoś jej przypomina; nie, bynajmniej nie Nathaniela. Był jej jednak znajomy, a przynajmniej takie wrażenie odnosiła.
Usiadła w pewnej odległości, na tyle blisko, żeby móc ich obserwować, jednak na tyle daleko, że nie była w stanie stwierdzić z całą pewnością, iż samiec ten jest tym, na kogo wygląda w błękitnych ślepiach. Czy to jednak możliwe...? Tutaj? Po tak długim czasie...?
Sama Ines nie kryła się ze swoją obecnością - na otwartym terenie nie miałoby to większego sensu, szczególnie biorąc pod uwagę jej rzucający się w oczy kolor sierści.


RE: Płonąca równina. - Nkiruma - 25-01-2013

Nkiruma potrząsnął głową, skupiony na słowach Oresty. Gdy doszła do fragmentu, w którym oznajmiła mu niefrasobliwie, że jest sama - zastrzygł uchem, wykazując żywo zainteresowanie. Jasnoniebieskie ślepia błysnęły, a niespokojny do tej pory ogon zwolnił do lekkiego kołysania.
- Wiesz - młodym lwicom w twoim wieku zasadniczo grożą niebezpieczeństwa. Na przykład takie jak ja. Albo jak zwierzyna, której siły nie doceniłaś. Dlatego pytałem, czemu chodzisz sama. Teraz spytam ponownie: gdzie twoje stado?
Samiec wyprostował kark, rozglądając się po horyzoncie. Miyuki, nadchodząca zza jego pleców, pozostała dla szarogrzywego niewidoczna; zobaczył jednak Ines, białą, ślepą Ines, jak się śmiał, patrząc na ten jej brak kolorów i wyblakłe tęczówki. Czyli dobrze trafił.
Oreście dane było zobaczyć, jak pysk Nkirumy rozciąga się w uśmiechu samozadowolenia. Przysiadł na zadzie, spokojniejszy teraz niż jeszcze przed chwilą; aura zagrożenia znikła, co sygnalizowało gładkie już futro i ogon nareszcie spoczywający na ziemi.
Nachylił się nisko do lwiczki o czerwonym czole. Czy może rdzawym?
- Znasz tę białą?


RE: Płonąca równina. - Oresta - 25-01-2013

Oresta uważnie wpatrywała się w lwa, jakby się bała, że zaraz wyrosną mu wielkie kły i zielone pióra. Nie potrafiła jednoznacznie orzec, czy stanowi dla niej zagrożenie. Owszem, przestraszył ją,ale nic jej do tej pory nie zrobił i sam wyglądał, jakby nie czuł się pewnie. Ciekawe, czy nie wierzył, że mogłaby sobie dać sama radę, czy raczej wolałby się upewnić, że nikt jej nie przyjdzie na ratunek... Nie, to głupie. Nie wyglądał jej na psychopatę.
Słysząc jego słowa, Oresta zamrugała, a na jej wargi wszedł mimowolny uśmiech. Nazwał ją ,,młodą lwicą", a nie małą. To całkiem miłe. - Zabrała je góra. - odpowiedziała natychmiast. Gdy dotarło do niej, że znowu nie pomyślała, zanim zrobiła, było za późno. Kiedyś wpakuje się z tego powodu w niezłą kabałę. Nagle Oresta zdała sobie sprawę, że lew wyraźnie się odprężył. Może gdyby była ostrożniejsza i zwracała uwagę, co się dookoła niej dzieje, może zauważyłaby dwie lwice. Gdy czarnogrzywy pochylił się do niej, Oresta drgnęła, a jej rdzawoczerwona grzywa połaskotała lwa w brodę. Młoda spojrzała we skazanym kierunku. Znowu nawet nie pomyślała, o co może chodzić lwu, tylko słysząc jego pytanie, pokręciła przecząco głową.


RE: Płonąca równina. - Q - 28-01-2013

Szelest traw towarzyszący krokom samca nie różnił się niczym od tego wywoływanego przez lekki wiatr pełzający po otwartej przestrzeni równiny. Miarowym, spokojnym tempem zbliżał się do rozmawiającej grupki uważnie lustrując ich wzrokiem. Od dłuższego czasu wędrował po okolicy z ukrycia obserwując napotykane osoby, jednak jak dotąd nie zdecydował się na bezpośrednią konfrontację z mieszkańcami tych ziem. Po początkowym rozeznaniu w aktualnej sytuacji wszystkich okolicznych stad był już bliskim głośnego wyrażenia chęci dołączenia do Nowej Północy, jednak nim do tego doszło stado zostało podbite i Q na nowo musiał zadecydować o swojej najbliższej przyszłości. Krążąc w pobliżu ziem wcześniej upatrzonego stada liczył na napotkanie jego byłych członków, jednak jak dotąd szło mu to bardzo opornie. Wiedział, że taka rozmowa może na stałe zmienić jego życie, ustabilizować, do czego wciąż dążył, jednak obawa przed zmianami skutecznie hamowała go przed podjęciem jakichkolwiek działań. Uznawszy jednak, że wystarczająco długo zwlekał z zaangażowaniem się w życie tutejszych stad i nadeszła najwyższa pora na podjęcie jakichś decyzji w swoim życiu. Ich początkiem miała być długo unikana rozmowa z Tutejszymi, dzięki której być może udałoby mu się zyskać lepszy obraz otoczenia w jakim się znalazł. Obserwacja była ważnym źródłem informacji, jednak zbyt ogólnym w jego sytuacji...

Zmrużył oczy by lepiej przyjrzeć się znajdującym na równinie osobnikom.
Ciemnogrzywy lew wydawał się być raczej spokojny, w odróżnieniu od jego młodziutkiej rozmówczyni. W pewnej odległości od nich z dwóch przeciwnych stron nadeszły kolejne dwie lwice, również nie wydające się być jakimś potencjalnym zagrożeniem dla białogrzywego.
Trzy samice i jeden samiec. To dobrze. W jego rodzinnych stronach lwy postrzegały siebie nawzajem tylko i wyłącznie jako konkurencję i mimo, że z obserwacji Tutejszych zdołał już wywnioskować, że ich zwyczaje są zgoła odmienne to głęboko zakorzenione instynkty i tradycje wśród których wyrósł wciąż dawały o sobie znać.
Jego nieśpieszny dotąd krok jeszcze bardziej zwolnił, aż do całkowitego zatrzymania. Samiec przysiadł nieopodal całej tej grupki, jednak najdalej ze wszystkich znajdujących się na równinie i przyglądał się dalszemu rozwojowi zdarzeń. Doskonale zdawał sobie sprawę, że może zostać zauważonym przez pozostałych, ale niespecjalnie się tym przejmował. W końcu i tak przybył tutaj aby z kimś pomówić, jednak wpierw wolał przeczekać przybycie tamtych dwóch lwic, by ewentualnie samemu się do nich przyłączyć.


RE: Płonąca równina. - Mistrz Gry - 03-02-2013

I gdy Miyuki szła z pochylonym łbem, coś kazało się jej zatrzymać. Otóż przed jej pyskiem leżał sobie kamyczek. Czy to był zwykły, polny kamyk? Nie nie, oczywiście, że nie! To był lśniący, piękny opal! Swoim blaskiem próbował choć trochę rozjaśnić humor Biszkoptowej. Niósł mały promyczek radości, a może nawet... Nadziei? Kto wie, może to właśnie on doda blasku smutnej lwicy, przyniesie jej szczęście? Być może nawet zostanie jej szczęśliwym amuletem, kto wie?
+ 1 opal



RE: Płonąca równina. - Inés - 03-02-2013

Drgnęła.
Kolejna osoba zjawiła się w tym miejscu. Samiec, samica? Pachnie jak samiec.
Szybkie spojrzenie.
Nie ma mowy o pomyłce. To lew. Czego szuka?
Spuściła wzrok, acz uszy pozostawały nastawione na wyłapywanie wszelkich dźwięków, odgłosów kroków, nielicznych strzępków rozmów... Ciężko było powiedzieć, że panowała tu niczym niezmącona cisza. Niestety, słuch Ines nie był na tyle ostry, by ta mogła pojąć znaczenie słów, które padały nieopodal. Nie mogąc wiele zrozumieć z toczącej się rozmowy, straciła zainteresowanie tą dwójką, podobnie jak piaskową lwicą, która wydała się jej tyleż nieszkodliwa co niewarta uwagi.
Odwróciła łeb, zatrzymując nieufne wejrzenie na białogrzywym jegomościu. Zasiadł stosunkowo blisko, a, w przeciwieństwie do drugiego przebywającego tu przedstawiciela płci brzydkiej, tego z pewnością jeszcze nigdy nie dane jej było spotkać. Nie miała żadnej koncepcji na wyjaśnienie celu jego przybycia, która wysuwałaby się znacząco ponad pozostałe. Nie rozmyślała już więc na ten temat, lecz wzroku też nie odwracała, coby zachować maksymalną czujność.


RE: Płonąca równina. - Miyuki - 04-02-2013

Coś błyszczącego. Mrugnęła zdziwiona, po czym pochyliła pysk, obwąchując dziwny kamyk. Trąciła go nosem, badając go w ten sposób. Był taki... Śmieszny. Mały i wesoły. Rozejrzała się, nie widząc jednak nikogo postanowiła sobie go przywłaszczyć. I tak wzbogacona ruszyła w dalszą drogę. Nie zaszła daleko, gdy trawa znacznie zniżyła się. I bardzo dobrze, stawała sieę mniej uciążliwa. Pozostawał ejdnak minus - stawała się bardziej widoczna. A szczególnie widać było grupkę lwów parę metrów dalej. Lwica ruszyła powoli w tamtym kierunku, zatrzymując się jakiś metr przed nimi. Zamrugała, dziwiąc się nieco. Step, południe i tyle kotów? A może... Natrafiła na jakieś stado? Zatrzepotała uszami, po czym mruknęła cicho.


RE: Płonąca równina. - Nkiruma - 10-02-2013

Na ojca Księżyca i jego siostry Gwiazdy, będą tu tak siedzieć i patrzeć na siebie nieufnie? Nkiruma zdenerwował się tym - każdy się podsuwa, krok po kroczku, a nikt nie chce wziąć odpowiedzialności za siebie i swoje życie. I tak udając, że się nie widzą, gapili się w niebo i step pod łapami, zamiast iść do przodu i zrobić coś produktywnego z mijającym dniem.
- To zaraz poznasz. Zatkaj uszy.
Raz już ją ogłuszył, więc mogła dostać to malutkie ostrzeżenie od samca. Czasu jednak nie było zbyt wiele; gdy bowiem skończył brać wdech, rozdymając płuca o dużej pojemności, rozwarł paszczę pozbawioną jednego z kłów i zaryczał donośnie, tym razem inaczej niż wtedy, gdy pytał, kto przeszkadza mu w polowaniu. Teraz oznajmiał, że jest samcem na swoich terenach, że obecni mają się poddać lub rzucić mu wyzwanie. Wyprostował się dumnie, unosząc łeb wysoko do góry, a czarno-szara kita ogona smyrała trawy po pochylonych kłosach.
Gdy skończył, parsknął, zatrzymując wzrok na Ines i lwie, który stanowił przedłużenie linii jej wzroku.
O tak. Teraz wasz ruch.


RE: Płonąca równina. - Oresta - 10-02-2013

Oresta w pierwszej chwili nie zrozumiała, o co chodzi lwu, ale gdy zobaczyła, że bierze głęboki wdech, padła na ziemię, przyciskając łapy do uszu. Nawet jeśli z początku myślała, że to przesada, to nie pożałowała. Oresta zjeżyła się, a jej ogon zaczął wybijać szybki rytm. Znowu nie rozumiała, o co chodzi czarnogrzywemu. Co tym razem było nie tak? Po co się drze? Nie mógł tej białej po prostu zawołać? A może to sygnał do ataku? Pewnie to jego stado, teraz się rzucą na Orestę, a biała złamie jej kark. Lwica skrzywiła się. Nigdy nie chciała skończyć jak jakaś antylopa (oczywiście bez obrazy).
Gdy lew przestał ryczeć, Oresta podniosła się, zaczęła cofać. Jej tylna noga się poślizgnęła i usiadła na tyłek dwa kroki od miejsca, w którym wcześniej była. Rozglądała się nieco oszołomiona na wszystkie strony. Lwica, lew, lwica, lew, lew, o i jeszcze lwica. Oresta spróbowała się skupić. Czarnogrzywy, biała, jasny, ona… i jeszcze wydawało jej się, że za ryczautem widziała czyjeś oczy. O, a teraz widzi lwicę. Oresta wzięła głęboki oddech, próbując się opanować. Grunt, to zachować spokój i nie zacząć panikować.


RE: Płonąca równina. - Inés - 20-02-2013

A jednak coś się dzieje.
Ines, straciwszy zainteresowanie jasnym samcem, podniosła się z miejsca, tym razem mierząc swym spojrzeniem ciemnogrzywego. Po kilku sekundach wahania zdecydowała się uczynić kilka kroków w jego stronę, by zaraz przystanąć, nadal nie spuszczając z niego czujnego wzroku.
- Nkiruma? - wyszeptała w końcu, niespiesznie unosząc brwi.
Lew wykazywał niezwykłe wręcz podobieństwo do jej dawnego towarzysza. Ona miała niemal całkowitą pewność, że to właśnie on; w przeciwnym wypadku z pewnością nie odzywałaby się w tak otwarty sposób. Oczywiście, pozostawał ułamek szansy, że właśnie wykazała się nadzwyczajną głupotą, nazywając Nkirumą zupełnie obcą osobę, ryzyko takie było jednak nikłe.
Kątem oka zerkała na brązową samiczkę. Cóż to za dziecko i dlaczego ma włosy w tak dziwnym kolorze? Biała była przekonana, że sam fakt, iż posiada włosy, jest dość oryginalny, a tu okazuje się, że nawet byle bachorze może takowe posiadać - w dodatku o tak nietypowej barwie...


RE: Płonąca równina. - Nathaniel - 24-02-2013

Wiadomo chyba, że ryk lwa, w dodatku dorosłego już samca jest słyszalny z bardzo dużej odległości. Cóż, znając również ciekawość fioletowookiego, dzięki niej właśnie zawrócił i ruszył w tą stronę, razem ze towarzyszącą mu Senarą (a taką przynajmniej miał nadzieję, że ona też za nim poszła). Ponownie trafił na nieprzyjazne równiny, na których brakowało wody, a jedyne co można było tu ujrzeć, to popękana i nagrzana od żaru słońca ziemia. Potrząsnął grzywą chcąc się w ten sposób ochłodzić i rozejrzał się bacznie po okolicy. Dość spore zbiorowisko lwów, może to jakieś zebranie stadne?-pomyślał szybko. Z tej odległości mógł tylko poznać, że znajdują się tam chyba około dwóch samców i około trzech samic, łącznie pięć. Zastrzygł uszami i ośmielony sporą liczbą przedstawicieli swojego gatunku, potruchtał bliżej i zmrużył ślepia, by móc bardziej przyjrzeć się nieznanym mu osobnikom. W sumie, może ktoś z nich nie jest mu obcy? Fioletowe ślepia zatrzymały się przez chwilę na Nkirumie, by potem przeniosły się z zaciekawieniem na ostatnią postać, białą lwicę o niebieskich oczach. Serce na moment się zatrzymało, z pyska Nathaniela wydobył się zduszony okrzyk. Zamrugał oszołomiony owym widokiem, po czym odbił się tylnymi łapami od ziemi i kilkoma susami pokonał dzielącą go od siostry odległość. Wpadł na nią całym swoim impetem i tym samym przewrócił, także teraz białolica leżała na ziemi, a brązowy opierał się o nią swoim ciężarem. Wyszczerzył ku niej kły w zawadiackim uśmiechu, który samotniczka tak dobrze znała.
-Leżysz siostrzyczko.-mruknął, machając przez chwilę ogonem zakończonym beżową kitą.


RE: Płonąca równina. - Nkiruma - 27-02-2013

Jasny samiec i złota samica przebywali w zupełnie innym świecie. Dobrze - to oznacza, że nie będą stanowili zagrożenia. Nkiruma odwrócił się więc przodem do Ines i, jak się zaraz miało okazać, do brązowego lwa, który zdecydował się wdeptać ją w ziemię.
Tamci chyba się znali.
- Czy mam to potraktować jako wyzwanie?
Mruknął, unosząc jedną brew. Cóż miałoby tu zwabić Nathaniela, jeśli nie jego własny ryk, ten sam, który domagał się pozostawienia go w spokoju lub wejścia w otwarty konflikt... Ale nie był pewien, jak zinterpretować zachowanie tamtego. Nie dotyczyło bezpośrednio szarogrzywego - a więc mógł je zignorować; zarazem jednak Nathaniel zaatakował, przewrócił samicę, z którą Nkiruma konwersował, a więc mógłby rościć sobie do niej prawa.
Szlag by to.
Mogliby być wychowani i zachowywać się jednoznacznie.
- To właśnie jest Ines, a to, erm, jej brat.
Zwrócił się do Oresty, wskazując kolejno ją i jego. Nerwowe drganie kity ogona, które młoda bez problemu mogła widzieć, zdradzało jednak jego poirytowanie.