Król Lew PBF
Skrawek Sawanny - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skrawek Sawanny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+---- Wątek: Skrawek Sawanny (/showthread.php?tid=212)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36


RE: Skrawek Sawanny - Kahawian - 10-04-2015

Pożegnał młodzika gniewnym warkotem i lodowatym spojrzeniem. Lepiej by było dla niego, gdyby już więcej nie odważył się przekroczyć granicy terytorium Zachodnich. Nie miał zamiaru następnym razem powstrzymywać się przed atakiem. Dał ostrzeżenie. Drugiej szansy nie będzie.
Chwilę jeszcze trwał w miejscu, upewniając się, że szczyl opuścił Sawannę... i wtedy dostrzegł następną postać. Zmęczenie i gniew zostały wymiecione w jednej chwili, gdy samiec z postawionymi uszami skupił się na lwicy. Wyglądało na to, że wcale go nie zauważyła. I gdyby nie to, że zauważył pewną znajomą błyskotkę...
Kahawian idąc w stronę jasnej nawet nie próbował ukryć swojej obecności. Szedł pewnym siebie, równym krokiem, nawet nie starając się skradać, czy zminimalizować szelesty spowodowane przez trawę i ocierające się o jego cielsko gałązki drzew.
Przystanął kilka kroków od niej. Tak, to był ten kamień.
Jasna lwica z kropkami pod oczami... wszystko się zgadzało z opisem Deriona.
Dziwiło go wszystko. Dlaczego tu była? Przecież granatowooki jej szukał. No i czemu miała jego amulet? Wiedział jedno... nie mogła znaleźć się tu przez przypadek.
- Ty jesteś Mania?
Nikt inny nie przychodził mu do głowy.


RE: Skrawek Sawanny - Laja - 10-04-2015

Reakcja można się było spodziewać.
Zasypiająca lwica na dźwięk jego słów z krzykiem strachu zerwała się z ziemi i wycofała, z nastroszonym na karku futrem, wysuniętymi pazurami i wygiętym w łuk grzbietem. Jej lazurowe ślepia, wielkie jak talerze gapiły się w obcego samca, kompletnie nie wiedząc, co się dzieje. Odpowiedzi udzieliła mu nawet się nad nią nie zastanawiając.
- Nie, nie, nie, Laja, ja jestem Laja!
Dopiero potem zdała sobie sprawę z tego, co lew powiedział. W jednej chwili wyprostowała się, teraz już tylko do cna zdziwiona, nie przerażona. Amulet na jej piersi zakołysał się raz jeszcze, kiedy lwica przekrzywiła łeb, wpatrując się w samca.
- Kim jesteś i skąd znasz to imię? - Zapytała podejrzliwie.


RE: Skrawek Sawanny - Kahawian - 10-04-2015

Jedynie co mógł zrobić- to cofnięcie się i danie lwicy chwili na ogarnięcie sytuacji, w której się znalazła. Poczekał te kilka chwil, aż ta uspokoi się.
- Kahawian, przywódca Zachodnich Ziem.
Najwidoczniej pomylił się co do niej. A więc kim była ta lwica? Poczuł, że układanka z trudniej awansowała na kolejny poziom trudności. Zastanawiał się, ile mógł powiedzieć, by nie wpłynąć jakkolwiek na to, co dalej zrobi i powie Laja.
- Znam je od pewnego samca. A ty masz jego kamień na szyi.


RE: Skrawek Sawanny - Laja - 10-04-2015

Maya z uwagą wysłuchała tego, co samiec miał jej do powiedzenia i ani ważyła się mu przerywać. Kiedy tylko usłyszała, że znalazła się na terytorium Zachodnich Ziem - tak przynajmniej to zrozumiała - położyła pokornie uszy po sobie i zrezygnowała z wszelkich oznak pewności siebie. Cała jej postura mówiła krótko - przepraszam i proszę o przebaczenie. Była to wielka odmiana wobec czarnego samca, który odszedł stąd niedaleko przed jej przybyciem.
Wtedy jednak Kahawian słowem raz jeszcze dźgnął serce w jej piersi. Lwica spojrzała na niego, zaskoczona tym, co słyszy i tkwiła w tym zdziwieniu jeszcze przez chwilę. Potem powoli zwiesiła łeb, przymknęła zasmucone nagle ślepia i położyła uszy po sobie.
- Derion - powiedziała tylko.


RE: Skrawek Sawanny - Kahawian - 10-04-2015

Widząc jak nagle zmieniła się jej postawa, samiec zrezygnował ze wszelkich środków ostrożności. Widział wyraźnie, że samica nie zdawała sobie sprawy, gdzie się znajdowała i nie miała zamiaru sprawić mu najmniejszych problemów. Samiec zbliżył się tak, że dzielił ich maksymalnie krok. Czerwone ślepia zdawały się prześwietlać sylwetkę Lai na wylot. Coraz bardziej niepokoiło go to wszystko... zwłaszcza jej reakcja, gdy wypowiedziała imię czarnogrzywego.
Starał się odepchnąć czarne myśli najdalej jak się dało. Jednak wszystko wskazywało na to, że jednak to one miały się sprawdzić...
Jakby w geście pocieszenia, ale i jeszcze prośby o chwilę skupienia, lekko otarł polikiem o czoło lwicy.
- Co się stało... i czemu tu jesteś.
Musiał wiedzieć.


RE: Skrawek Sawanny - Laja - 10-04-2015

Lwica nie poruszyła się z początku, z drżeniem serca pozwalając samcowi do siebie podejść. Dotyk jego grzywy zgasił jednak w niej strach - ona zaś zechciała w nim po prostu trwać. Próbując złapać w tym ściśniętym gardle oddech na tyle głęboki, by powiedzieć cokolwiek, lwica w końcu łagodnym ruchem oparła łapę na szyi Kahawiana, delikatnie go od siebie odpychając.
- Dziękuję ci - wymruczała do niego, próbując się uśmiechnąć.
Dopiero wtedy usiadła powoli, zwieszając nisko łeb i przymykając ślepia.
Zapomniała na razie zupełnie o tym, co Kahawian powiedział wcześniej - tych kilka słów, które świadczyły o tym, że Derion znał jej siostrę, Manię, a być może wiedział nawet, gdzie ona jest.
- Derion nie żyje. Jego córka, Ivy, odeszła razem z nim. - Odpowiedziała powoli.
Łzy skończyły się jej już dawno temu - mimo tego, że od śmierci lwa minęło ledwie kilka dni, kilka dni ciągnących się w najgorszą ze wszystkich wieczności. Wieczność zimną i złą, gdzie nie była zdolna postawić nawet kroku. Gdyby nie Eidel, jej nieudolnie posklejana skorupa Lai popękałaby znów. Teraz ból ścisnął jej gardziel żelaznymi obcęgami, przeszkadzając w oddechu, a lazury jej ślepi błyszczały smutno spod na wpół otwartych powiek.
Dała lwu dużo czasu. Potem odezwała się znów cichym, miękkim głosem.
- Siedem dni temu, w spiekocie lwioziemskiego kanionu, Derion ocalił moje życie i wyprowadził mnie na powierzchnię. - Wyjaśniła. - Pozwolił mi odpocząć nad rzeką, a kiedy sen zmorzył mi powieki, udał się na polowanie, dla mnie i dla jego córki, Ivy. Kiedy się obudziłam, nie było ich. Pobiegłam go szukać, najszybciej, jak tylko mogłam. Znalazłam go śpiącego. Przebiły go rogi antylopy, która odebrała mu życie. Jego córka umarła z głodu, zanim udało mi się ją odnaleźć. - Lazurowe ślepia zamknęły się już całkiem. - Pozwoliłam jej spać w objęciach jej ojca. Strzegła tego amuletu do końca... obiecałam jej, że teraz ja się nim zaopiekuję i słowa dotrzymam.
Wtedy Laja po omacku, nie otwierając nawet oczu ujęła delikatnie ten klejnot, a potem dźwignęła się z ziemi i przytuliła się do Kahawiana, celowo nadstawiając mu swoją szyję i kark. Wciąż mógł wyczuć w niej zapach przyjaciela.
- Strzegłam ich przez trzy dni i trzy noce... później zaopiekował się nimi Krąg Życia. Nie zdążyłam ich poznać, jednak wiedz, Kahawianie z Zachodnich Ziem, że przykro mi, i przykro, że przyniosłam ci tak smutne wieści.
Dopiero po chwili odstąpiła od niego, przypatrując się mu błyszczącymi ślepiami. Widział, że musiała wylać z nich już wszystkie łzy.
- Ja zaś jestem tylko samotną lwicą, której czas odebrał nauczyciela, wybawiciela oraz siostrę, Manuelę. Szukam jej tutaj i opuszczę twoje ziemie, jeśli taka twoja wola. - Zwiesiła usłużnie łeb i przyłożyła prawą łapę do piersi.


RE: Skrawek Sawanny - Kahawian - 10-04-2015

Gdy jego najgorsze myśli się sprawdziły, Kahawian poczuł jakby coś bardzo ciężkiego i jednocześnie lodowatego zsunęło się do żołądka. Nie rozumiał. Nie chciał nawet zrozumieć...
Miał stracić przyjaciela? Przecież Derion był młody, silny, zdrowy... przecież to nie mogło być "ot tak". A w dodatku jego mała córeczka, o którą tak bardzo się martwił.
Walczył ze sobą, by nie pozwolić sobie nawet na cień jęku, szlochu. Jednak z każdą chwilą ta walka była coraz trudniejsza. Nie miał odwagi, by przerwać nić ciszy, która zaległa między nim, a Lają. Bał się, że jego głos się załamie.
Nie wiedział, co było gorsze. Która śmierć. Ale czy to miało znaczenie? Przed oczami pojawiły mu się obrazy, których nie chciał widzieć. Starał się wyrzucić z umysłu zakrwawionego mordercę. A jeszcze bardziej małe ciałko lwiątka. Nawet nie wiedział, jak wyglądała...
Bezwiednie jego łeb powędrował w dół, gdy lwica przytuliła się do niego. Momentalnie wyczuł cień tak dobrze znajomego mu zapachu... jednak ten był już ciut inny. Nie chodziło o zapach lwicy, potrafił go oddzielić. Cień mdłego zapachu śmierci... nie miał już wątpliwości.
W końcu jasna odsunęła się od niego, a przywódca mógł z cieniem nadziei, że ta kłamie, bądź to jednak nie był Derion spojrzał w te lazurowe ślepia Lai. I ponownie uzyskał jedynie potwierdzenie tragicznych wiadomości. Potrzebował chwili, by zebrać się choć trochę i móc wydobyć z siebie głos.
- Dziękuję ci w imieniu mojego przyjaciela. Jego duch nie zaznałby spokoju, gdyby jego córka spoczęła z dala od niego.
Rudy łeb odwrócił się od niej na dłuższą chwilę.
- Nie musisz odchodzić. Wręcz przeciwnie... chciałbym cię prosić, byś z nami została. Przynajmniej trochę. Powinnaś odpocząć... i nie powinnaś teraz być sama. W moim stadzie jest grupa łowiecka, założę się, że chętnie zgodziłyby się z tobą zapolować. Może zajęłoby to trochę twoje... nasze myśli.


RE: Skrawek Sawanny - Laja - 10-04-2015

Laja tkwiła wciąż w tej samej pozie - siedziała, pokornie, prawie dumnie przykładając łapę do piersi przed majestatycznym panem tych ziem. Czuła do niego respekt, mimo tego, że dopiero na niego natrafiła. Wychowana w manierach godnych majordomusa, czuła się zobowiązana do okazywania mu szacunku, choćby z racji jego tytułu. Przywódcy silnego, twardego, budzącego niepokój Lwiej Ziemi stada.
- Ocalił mi życie, kosztem życia własnego i jego córki. - Odpowiedziała, łapa na jej piersi zadrżała lekko. - Mam do nich dług, którego nie spłacę nigdy. To była najmniejsza z rzeczy, które powinnam była uczynić, a zarazem największa z tych, których samozwańczo uznałam się godną.
Lwica była już na tyle spokojna, by powrócić do swojej zwykłej, wzniosłej mowy i płynnego, śpiewnego niemal głosu. Tutejsze lwy nie mówiły w taki sposób. Jakby słowem malowała obraz, którego dawno już nikt z tych ziem nie widział. Szybko jednak obraz ten został przekreślony nagłym spojrzeniem i delikatnym pokręceniem głową.
- Choć z całego serca składam ci podziękowania, Kahawianie, panie tych ziem - powiedziała - obawiam się, że wielkim nadużyciem z mojej strony byłoby skorzystać z twej gościnności. Ja jestem Laja, uczennica Rafikiego, a moim stadem jest stado z Lwiej Ziemi. Ze względu na historię naszych stad, mam wrażenie, że nie muszę tłumaczyć nic więcej, Kahawianie.
Przymknęła ślepia i opuściła łeb, gotowa na cios.
- Uprzedzę też w wyrazie szczerej pokory, że nieopodal zostawiłam swoją przyjaciółkę, tygrysicę imieniem Eidel, z którą wspólne złączyły nas poszukiwania. Jeżeli taka jest twoja wola, opuścimy twe ziemie. Uniżenie proszę tylko o możliwość bezpiecznej drogi do granic twego terytorium, gdyż nie szukamy zwady. Tylko o to proszę, przyjacielu Deriona.
Zakołysał się amulet pod jej przytkniętą do piersi łapą.


RE: Skrawek Sawanny - Kahawian - 10-04-2015

Skinął minimalnie łbem. Cóż mógł więcej zrobić? A tym bardziej ona? Samiec mógł jedynie sobie wyobrażać... chociaż nie. Nie chciał sobie wyobrażać. Stracił przyjaciela w tak głupi sposób. Nie chciał nawet próbować zgadywać, co dokładniej tam się stało. A Ivy... jej śmierć była bezsensowna. Gdyby może Mino czasem odwiedzała córkę... ale co by to zmieniło? Gdybanie.
W uszy w międzyczasie rzuciła mu się mowa lwicy. Była zupełnie inna niż wcześniej- spokojna, ułożona. Tak samo głos. Zaskoczenie błysnęło w oku Kahawiana. Czegoś takiego chyba jeszcze nigdy nie słyszał.
Tym razem to on jednak się roześmiał.
- Nie znam naszej historii, Lajo. Zachodni oprócz terenów nie mają nic wspólnego z poprzednimi mieszkańcami tych ziem. Z resztą, wygląda na to, że sporo wiesz na ten temat. Widzisz, ja nie wiem nic. To nowa historia tego miejsca.
Cofnął się o krok- dwa. Nie rozumiał, czemu mogła się go obawiać.
- Dobrze, pójdę tam niedługo.
W rudej łepetynie pojawił się jakiś strzępek wspomnień. Podniósł łapę, jakby jeszcze się zastanawiał.
- Rafikiego powiadasz...? Jeśli stare opowieści jeszcze nie wywietrzały z mego umysłu, wydaje mi się, że był również medykiem. Jedyny medyk, który do mojego stada należał, odszedł jakiś czas temu. Byłbym naprawdę wdzięczny, gdybyś zgodziła się... objąć jego miejsce.
Być może powinien inaczej skierować swoją prośbę. Ale nie umiał. Nie po tych wszystkich informacjach.


RE: Skrawek Sawanny - Laja - 10-04-2015

Laja podczas tej rozmowy przypomniała sobie o jednym, kiedy słowa płynęły od jednego tematu do drugiego - tego najgorszego i najsmutniejszego. Jeszcze nie tak dawno temu stadem z tych trudnych terenów nie dowodził Kahawian, lecz Ragnar - szary, dumny, postawny lew, któremu lepiej było zejść z drogi. Być może na nowo zaczęła się historia Zachodnich Ziem - lecz był to rozdział, który dla Lai był zupełnie obcy.
Wyglądało więc na to, że lew właśnie postawił jej ultimatum - sytuację bez wyjścia, tak naprawdę, to ofertę nie do odrzucenia. Nie wiedziała, jak błędnym było założenie, że lew nie pozwoliłby jej odejść, jednak wrodzona ostrożność, a także pamięć o ostatnich wydarzeniach sprawiła, że lwica westchnęła przeciągle. Kahawian znał jednak Deriona - a jeśli prosił ją teraz o pomoc, to jej obowiązkiem było im tej pomocy udzielić. Dopiero po dłuższej chwili jednak otworzyła znów swoje usta.
- Rafiki był medykiem, jak i nie był medykiem. Nie zmienia to faktu, że tak, znam się na leczeniu chorób i ran.
Podniosła się z ziemi powoli, jakby ociężale.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że w obecnej sytuacji nie mam prawa stawiać jakichkolwiek warunków i zapewniam cię, że nawet nie przeszło mi to przez myśl, Kahawianie, panie tych ziem - odparła, po raz pierwszy od dawna spoglądając mu prosto w oczy. Brzmiała w nich rozpaczliwa prośba. - Jednakże błagam, zrozum mnie któregoś dnia, gdy poszukiwania siostry każą mi opuścić cię na jakiś czas. Muszę ją odnaleźć.
A potem, ze smutkiem w sercu i posłuszeństwem na pysku zbliżyła się do niego o krok, odwracając jednak wzrok.
- Jeśli zgodzisz się na moją prośbę: dobrze. Pomogę tobie i twojemu stadu, w zdrowiu i w chorobie, o każdej porze dnia i nocy.


RE: Skrawek Sawanny - Kahawian - 11-04-2015

Podniósł ponownie łapie, a w ślepiach błysnął cień rozbawienia.
- Proszę cię, Lajo. Jestem Kahawian. Tytułowanie jest niepotrzebne... nie widzę w nim sensu.
Jednak krótko po wypowiedzeniu tego zdania, spoważniał. Nie chciał, by lwica miała go podczas tej rozmowy jako kogoś znacznie wyższego od siebie. Owszem, przewodził tu. Ale od nikogo, ani tym bardziej potencjalnego członka stada nie wymagał, by dodawano do jego imienia jakieś opisy, funkcje, czy grom wie co tam jeszcze. Martwiła go natomiast jeszcze jedna sprawa.
- Lajo, moja prośba to nie rozkaz, nigdy nie miała tak wybrzmieć.
Uśmiechnął się minimalnie.
- Nie mam nic przeciwko twej prośbie. Mam nadzieję znaleźć również pomocnika dla ciebie. Jeśli znajdziesz czas, byłbym wdzięczny za wyszkolenie go. Jednak nie naciskam.
Uśmiech zniknął. Pochylił nieco łeb w jej kierunku.
- Poza tym... jeśli ma się znaleźć, to najprawdopodobniej nie tutaj. Sama wiesz, że teren Lwich i okoliczne Derion przeszukał najdokładniej jak mógł. Z moją pomocą również tereny Zachodnich. Będę prosił sępy... mam z nimi pewną umowę. Możliwe, że zgodzą się nieco bardziej uważać w czasie długich lotów. A ty krążąc sama, narażasz się na niebezpieczeństwo.
Cofnął się i westchnął ciężko. Domyślał się co mogła przeżywać. Wtem przypomniał sobie o jeszcze jednej osobie.
- Mówiłaś, że tutaj miałaś jakąś towarzyszkę... Eidel. Gdzie mogę ją znaleźć? Jeśli miałoby ci to pomóc, ją również chciałbym zaprosić, by do nas dołączyła.


RE: Skrawek Sawanny - Laja - 11-04-2015

Laja w rytm jego słów budowała swoją odpowiedź na nie, powoli, ostrożnie, nie chcąc urazić Kahawiana. Serce biło jej mocno w piersi, odczuwało ono bowiem ciężar zobowiązania, który mimo wszystko nałożyła na nią ta prośba. To samo serce pragnęło jednak pomóc - a spośród wszystkich znanych jej miejsc, Zachodnie Ziemie pomocy potrzebowały najbardziej, bardziej nawet od Lwiej Ziemi. Siła jej postanowienia, wraz z poczuciem obowiązku, jakie odczuwała wobec przyjaciela Deriona, skutecznie przeciwstawiła się temu ciężarowi.
Wtedy jednak przez jej zasępione myśli przebiegła iskra zdziwienia. Zapomniała oddechu w piersi, zaś jej ślepia w rytm wypowiadanych przez nią słów rozszerzały się coraz bardziej. Cała jej wypowiedź legła w gruzach, zaś Kahawian nie dostał odpowiedzi na żadne ze swoich słów. Widział tylko szok w jej ślepiach, szok, niedowierzanie i wielkie błaganie, by jej domysły okazały się nieprawdziwe.
- Chcesz mi powiedzieć - zaczęła z przerażeniem - że Derion znał Manię?


RE: Skrawek Sawanny - Kahawian - 11-04-2015

Łeb samca przekrzywił się minimalnie, jakby w zadumie.
- Nawet więcej. Kochał ją. Bał się, że ją straci, gdy pojawiła się Ivy. I z tego co wiem... ta miłość chyba była odwzajemniona.
Wyglądało, że czekała go jeszcze dłuższa rozmowa, niż się spodziewał. Winien był jednak udzielenia Lai wszystkich informacji, które sam posiadał. Przysługa za przysługę.
- Mania zniknęła kilka miesięcy temu. Szukał jej wszędzie, wypytywał się. Prawdopodobnie gdy wpadł na ciebie, również jej szukał.


RE: Skrawek Sawanny - Laja - 11-04-2015

Kiedy padła odpowiedź na jej pytanie, wątły i kruchy świat, po którym przyszło stąpać Lai zawalił się na nowo. Zamarł oddech w jej piersi, usiadła twardo na ziemi, z niedowierzaniem wpatrując się w ziemię u łap Kahawiana. Reszty jego słów wysłuchała przyciskając łapę do piekących ślepi.
Kiedy skończył, jej smutną, zgaszoną sylwetką zaczął targać szloch. Łza po łzie, jedna po drugiej zaczęła rozbijać się o spieczoną ziemię u jej stóp.
Wymamrotała tylko coś niezrozumiałego pękającym głosem.
Potem zaczęła już niepohamowanie wyć.


RE: Skrawek Sawanny - Kahawian - 11-04-2015

Co mógł zrobić? Jedynie podejść do niej i przytulić ją do siebie. W krótkim czasie straciła zarówno siostrę, jak i swojego wybawcę. Pośrednio też córkę Deriona. Jednak Dwugrzywy nie mógł winić ją w jakikolwiek sposób za to, co się stało. To był wybór granatowookiego, by pomóc lwicy. Zachował się tak jak powinien, zostawił córkę w bezpiecznym miejscu. Ale są rzeczy, na które nikt nie ma wpływu. Nie wątpił, że jego przyjaciel był wyśmienitym łowcą. Po prostu znalazł się w nieodpowiedniej chwili w nieodpowiednim miejscu... a to może się trafić każdemu. A Ivy... maleńka Ivy.
Samiec w ciszy przełknął łzy.
W końcu wyczuł, że lwica powolutku się uspokaja. Delikatnie ujął jej pysk swoją łapą i podniósł go do poziomu swoich zmęczonych ślepi.
- Chodź ze mną.
Jednym z palców starł zaschnięte ślady na jej pysku. Żadne z nich nie mogło nic już zrobić. Powoli puścił ją i odsunął się. Miała wybór.
Ruszył przed siebie.

z.t