Król Lew PBF
Skrawek Sawanny - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skrawek Sawanny (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=46)
+---- Wątek: Skrawek Sawanny (/showthread.php?tid=212)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36


RE: Skrawek Sawanny - Akira - 21-09-2013

Zastrzygł uszyskami i oblizał suchy nos, przez dłuższy moment milcząc. W przeciwieństwie do Ares'a był opanowany i spokojny. Oczy w skupieniu lustrowały sylwetkę brata oraz oceniały jego stan fizyczny.
-Nie jestem tu z własnej woli.- fuknął, nie tracąc swojego opanowania. Końcówka ogona skakała na boki i chyba jako jedyna wyrażała jakiekolwiek emocje powoli rosnące w złotym.
-Poza tym nie wiem czy Ciebie traktują inaczej, skoro wyruszyłeś razem z nami, a później wróciłeś bez zapowiedzi. Jesteś tchórzem.- podniósł tyłek z ziemi i położył uszy, spoglądając na Ares'a pogardliwie. Ruszył w jego stronę i nic w jego ciele nie mówiło, że ma wrogie zamiary. Nic nie odzwierciedlało jego uczuć w tej chwili.


RE: Skrawek Sawanny - Ares - 21-09-2013

Wysłuchał uważnie słów brata, mimo że w środku czuł się jakby miał wybuchnąć. Ten dureń wrócił sobie ot tak, bez żadnej zapowiedzi i jeszcze go obraża? Wparadował sobie w jego życie, pomimo że miał je opuścić, jak miał nadzieję młody książę, na zawsze? Fuknął, dając upust swojej złości i rozgoryczeniu.
-Posłuchaj, przeczysz samemu sobie. Wyzywasz mnie od tchórzy, a sam jakoś nie wyjaśniłeś skąd się tutaj nagle znalazłeś. Ja nie chciałem opuszczać tych ziem, wróciłem z własnego wyboru, a ty? Co tatuś Cię nie chciał już w swoim stadku? Uznał Ciebie za zbyt słabego, by mógł Cię nadal uczyć? Biedny, mały Akira musiał wrócić, by jego starsi bracia go dowartościowali.-brązowy jawnie go prowokował, chciał zedrzeć maskę obojętności z pyska Akiry. Mogli w to grać długo, ale wiedział, że w końcu złamie musztardowego. To była tylko kwestia czasu.


RE: Skrawek Sawanny - Akira - 21-09-2013

W środku coś mu pękło (tak, znowu), ale malec już zbyt wiele razy myślał o tym, fakcie, by teraz zareagować tak gwałtownie, jak wcześniej. Poza tym fakt, że Ares był jego wzrostu dodawał mu odwagi i pewności siebie. Ćwiczył wielokrotnie z Mayą. Był silny, wrócił do formy i miał niesamowitą kondycję, jak na lwiątko w jego wieku. Nie wiedział jeszcze, że Ares'a traktowano inaczej: czyli tak, jak jego kiedyś. Tak, że wyrastał na pierdołę.
-Shaid próbował mnie zabić. Jest zdrajcą, wszyscy tak mówią. Był tchórzem i zdrajcą. A ty... jesteś taki sam, jak on.- sierść na karku mu się zjeżyła, a nos zmarszczył delikatnie, gdy myślał o słodkiej Vendettcie. Zniżył łeb i uśmiechnął się paskudnie, marszcząc brwi.
-Jesteś zdrajcą i tchórzem, synem niedoszłego mordercy członka rodziny.- o ile wcześniej, gdy opowiadał o tym wszystkim, plątał mu się język, to teraz podświadomie czuł, że kontroluje tą sytuację i to od niego zależy, jak to wszystko się potoczy. Wiedział, że nie ma nic do stracenia i to tak go napędzało. Wiedział co mówi i co chce powiedzieć. Wiedział się dzieje i co może stać. Przejechał jasnym językiem po kłach.


RE: Skrawek Sawanny - Ares - 21-09-2013

Jego uszy mimowolnie cofnęły się i przyległy płasko do czaszki, a z gardła wydobył się głuchy warkot. Wysunął mimowolnie pazury i zaczął nimi przebierać w ziemi, chcąc powstrzymać się od rzucenia się na brata. Pragnął tego, ale... Z drugiej strony wcale tego nie chciał. Brzęczały mu w myślach, niczym natrętny owad niedawne słowa Makalego: "Nie zapominaj, do czyjej rodziny należysz. I że należy skupić się na jej rzeczywistych członkach, a nie niejasnych widmach przeszłości.". Chcąc, nie chcąc, Akira był jego bratem-bliźniakiem i byli sobie bliżsi niż ktokolwiek inny. Jednak zarazem byli od siebie tak różni, jak tylko mogły być dwa lwy. Przełknął ślinę i zwilżył ozorem nos. Niełatwa sprawa.
-Nie jestem naszym ojcem, tak jak ty nim nie jesteś, Akira. Nie porównuj mnie do kogoś kim nie jestem, nie przypisuj mi wad, których nie mam. Nie zdradziłem mojej rodziny i nigdy tego nie zrobię. Rozumiem, że musisz na kimś wyżyć swój ból, zrzucić na kogoś winę, ale czemu na mnie? Nie zrobiłem niczego tak złego, żebym musiał znosić takie obelgi, którymi mnie obarczasz.-na początku mówił spokojnie, z lekko przymkniętymi ślepiami, lecz z kolejnymi słowami rosła jego wiara w siebie i w swoją niewinność. Końcowe słowa były zakończone z mocą, jakiej nigdy nie słyszał musztardowy w głosie Aresa, o ile w czyimkolwiek. Oboje dojrzeli, byli starsi, lecz inaczej wychowani. Było to zapewne, również kolejną rzeczą, która mogła ich poróżnić.


RE: Skrawek Sawanny - Akira - 22-09-2013

Spodziewał się w odpowiedzi jakiegoś ataku na jego osobę, jakiejś kolejnej prowokacji, ale zamiast tego Ares zaczął się tłumaczyć. Znaczyło to, że się poddał? A może zależało mu na dobrych relacjach z Akirą? Złoty zawahał się na chwilę, a jego uszy powędrowały do tyłu w króciutkim wyrazie wyrzutów sumienia.
Uszy.
Rozejrzał się w poszukiwaniu zielonookiej, ale szybko zdał sobie sprawę, że to nie ona szepnęła mu te słowa nad uchem. Wlepił błękitne ślepia w brata. Nie kryła się w nich już taka zawziętość jak wcześniej, ale nie było to coś, co może rozwiązać kilka prostych zdań.
-Nie chcę marnować na Ciebie czasu. Poszukam Mai, a potem mojej mamy.- fuknął nie zdając sobie sprawy, że Ares już zdążył ją spotkać.


RE: Skrawek Sawanny - Ares - 03-10-2013

Jego lico rozjaśnił wredny, przepełniony mściwością uśmieszek. Już wiedział, jakim to sposobem uda mu się wyprowadzić braciszka z równowagi. Ruda kita zaczęła płynie poruszać się z boku na bok, a ślepia księcia wlepione były obecnie w musztardowego. Chociaż nie, lepszym określeniem tej czynności byłoby to, że wwiercał się w niego wzrokiem, w którym zapaliła się iskierka dokuczliwości.
-Spotkałem już naszą matkę.-wypowiedział te słowa głośno, wyraźnie, aby dotarły one do uszu niebieskookiego. Oblizał białe kły i wyszczerzył się w paskudnym uśmiechu.
-Wiedz, że nie widziałem gorszej lwicy, jeśli dałoby się ją tak nazwać, bo mimo, że wyglądem przypomina dorosłą, to mózg ma wielkości ziarnka piasku. Nie przejmowała się naszym losem, a porzuciła nas, bo wolała swoją Lwią Ziemię, swoich przyjaciół, których wolała od rodzonych dzieci. Naprawdę, pożałować takiej. Ja już dawno sobie uświadomiłem, że jest mi niepotrzebna, a na pewno nie taka matka, jak ona. Tobie może się przydać, może znajdziecie wspólny język. -palnął, z pewną satysfakcją porównując Akirę do ich matki. W końcu wcześniej wspomniał o jej głupocie i braku rozsądku, więc może musztardowy załapie aluzję?


RE: Skrawek Sawanny - Akira - 03-10-2013

Zdążył się już odwrócić i ruszyć przed siebie, gdy usłyszał tak ważne dla niego zdanie. Zastygł w bezruchu, sparaliżowany szokiem. Uszka uniósł wysoko, zamrugał parokrotnie ślepiami. Zaraz, zaraz... co? Odwrócił łebek w stronę Ares'a. Zapragnął wiedzieć więcej o niej, doskonale jednak zdawał sobie sprawę, że tamten raczej nie będzie chciał mu pomóc. Słuchał więc uważnie, zwracając uwagę na każde słowo wypowiedziane przez Aresa. Lwia Ziemia, mózg wielkości ziarnka piachu, lwica. Każda z najbanalniejszych informacji o niej wydawała się malcowi bardzo ważna. Aresowi bez problemu udałoby się sprowokować Akirę, gdyby wypowiedział te słowa w odpowiednim momencie. Złoty przestał już zwracać uwagę na znaczenie ogólnej wypowiedzi brata, ważne dla niego były tylko niektóre szczegóły. Stojąc tak oniemiały, zmieszany, starał się poukładać to sobie w głowie. Położył uszka, a na jego pyszczku zawitał bojaźliwy wyraz. No cóż, Aresie, to nie twój moment.
-Lwia Ziemia. Więc tam ją znajdę? Ciekawy jestem jak ma na imię.- malec chyba nawet zapomniał przed kim stał. Zbyt istotnym był dla niego fakt, że właśnie znacznie zawęził zakres swoich poszukiwań.


RE: Skrawek Sawanny - Ares - 04-10-2013

Zaskoczony takim obrotem sytuacji, cofnął się i zmierzył brata pełnym zdziwienia spojrzeniem. Jego celem było sprowokowanie go, sprawienie, by Akira wreszcie zrobił cokolwiek, a ten wyglądał jakby był mu... Wdzięczny? Zmieszany? Z jego gardła wydobyło się głośne fuknięcie, przepełnione całą złością i dezaprobatą, która była kierowana do musztardowego. Nie mógł uwierzyć, że niebieskooki, aż tak się zmienił. Kiedyś bliźniaczy mu lew, nie dałby sobie w kaszę dmuchać i dawno by się rzucił na Aresa. Dopiero teraz młody książę sobie uświadomił, że ani on, ani jego brat nie byli tymi samymi lwami co kiedyś. Inaczej wychowani, inaczej szkoleni- dzieliło ich teraz więcej, niżeli łączyło. Mimo, że szanował słowa swoich starszych braci, to dobrze wiedział, że już nigdy nie pogodzi się z kopią swojego ojca. Totalnie wkurzony i zrezygnowany z lekka, warknął więc do swojego brata:
-Więc idź do niej! Znajdź ją i żyj z nią, w tej sielankowej Lwiej Ziemi, nikt nie będzie za tobą specjalnie tęsknił.-przerwał, by zaczerpnąć oddechu, sprawdzając przy okazji, czy wywarło to na bracie jakiekolwiek wrażenie. Widząc jego kamienną twarz, odwrócił się i odszedł kilka kroków.
-Widzę, że postanowiłeś już o swoim losie. Idę więc poinformować Makaliego i Morana, że nie chcesz już być w naszej rodzinie. Wiedz tylko jedno, jak zmorzy cię głód, czy stanie ci się cokolwiek, nas, a w szczególności mnie to nie będzie obchodzić. Bedziesz musiał szukać pomocy na Lwiej Ziemi, razem ze swoją mamusią. Tak, w ogóle sądziłem, że oboje dorośliśmy na tyle, by móc w miarę samodzielnie o siebie zadbać. Jednak zapomniałem, że mały, biedny Akira potrzebuje jednak mamusi, by móc przeżyć choćby jeden dzień. Ta Maya musiała być ciamajdą, by tak cię wychować. Dobraliście się doskonale.-ofuknął go i zaczął iść przed siebie, nadal jednak czujny, czy aby owe słowa poruszyły musztardowego.


RE: Skrawek Sawanny - Akira - 04-10-2013

Odwrócił się szybko i ruszył w przeciwną stronę. Zatrzymał się na chwilę, gdy Ares do niego mówił, ale... olał to zupełnie. Oblizał nosek i zastrzygł uszami spoglądając na niego uważnie. Wysłuchał wszystkiego, ale zupełnie go to nie ruszyło. Po chwili zniknął w wysokiej trawie, rozpoczynając poszukiwania Lwiej Ziemi. Chociaż najpierw.... najpierw będzie musiał znaleźć Mayę.
[zt]


RE: Skrawek Sawanny - Ares - 07-10-2013

Widząc, że nic nie wskórał prowokowaniem brata, fuknął głośno, po czym szybko opuścił to miejsce.

zt


RE: Skrawek Sawanny - Kahawian - 29-01-2014

Pojawił się w końcu. Bo gdzie indziej miałby wracać, jak nie do stada? Przez jakiś czas włóczył się po dolinach poza Krainą Czterech Stad. Musiał to wszystko przemyśleć, przeanalizować... i spróbować zrozumieć. Czy jemu się to udało? Czasami zdawało mu się, że wszystko już przetrawił. A czasami miał ochotę zniszczyć wszystko, co stało mu na drodze.
I tym razem uciekł się do starego sposobu- zajęcia czymś umysłu i ciała. Uważnie obserwował otoczenie, starając się wypatrzeć coś nietypowego, odbiegającego od normy. Jednak jak na złość, wszystko było w porządku, toczyło się swoim normalnym, leniwym rytmem.
Z cichym warknięciem znużenia zwalił się w cieniu jakiegoś mniejszego drzewa. I czekał. Nie wiadomo na co.

Aż się doczekał. Echa ryku dobiegającego z ich terenów. Kahawian poderwał się i z gniewnym pomrukiem ruszył do celu.

z.t


RE: Skrawek Sawanny - Metody - 11-03-2014

Wystarczyło gładko zejść z pagórka och! Tia, byłoby to uroczo proste, gdyby miało się do dyspozycji wszystkie kończyny. Podczas udawania się w dół przeto trzeba się zapierać i uważać, kto wie, czy nie wkładać i więcej siły niż czasem przy wspinaczce? No, ale już nie dramatyzujmy, to pagórek, ową chwilę dyskomfortu spokojnie dało się znieść.
Stanął u podnóża wzniesienia i obejrzał się, kontrolując czy niebieskooka udała się za nim. Ech, nienajlepszy wybrali sobie czas na takie eskapady. Lało jak z cebra, wiało nieznośnie, aj jak tu kurować stare obite mięśnie? Wypuścił powietrze przez nos i nic, stał pokornie, dając wodzie wsiąknąć w jego grzywę.


RE: Skrawek Sawanny - Padme - 12-03-2014

Narzekanie. Jeżeli dorosły osobnik śmiał chociażby zaskomleć, że futerko mu przemokło, to co ma powiedzieć niespełna dwu miesięczne młode? Oczywiście Padme darowała sobie wypowiedzenie tej uwagi na głos, głównie przez szacunek do Metodego, który jako jedyny zadeklarował jej się pomóc. Drugim powodem była tylko przypadkowa zbieżność myśli, w końcu łowczyni nie była Carrie, nie wiedziała, że warunki pogodowe wpływają na nieznajomego.
Mimo wszystko uśmiechnęła się do niego delikatnie, nie chcąc wyjść na aż tak nieemocjonalną mendę, jaką zapewne teraz była w jego oczach.
- Jak masz na imię?- zapytała, przerywając chwilę ciszy od razu po tym, jak obydwoje zeszli z pagórka.- Zakładam, że nie należysz do nas. Inaczej pachniesz.- dodała po chwili, wciągając powietrze nosem, jakby chciała dodatkowo się upewnić, czy zapach wolnych ziem już całkowicie nie opuścił jego futra.


RE: Skrawek Sawanny - Sadie - 16-03-2014

Apropos młodych: Sadie bardzo, bardzo nie podobała się pora deszczowa. Wszędzie woda, codziennie ulewa, mnóstwo brodzenia w błocie. Trzeba było paskudnie wysoko podnosić łapy, co nieznośnie ją męczyło. Nie, zdecydowanie jej się to wszystko nie podobało.
Nie odważyła się wypowiedzieć jednak tych słów na głos. Spoglądała z ukosa na Metodego, który dopiero teraz mógł ją dostrzec, siedzącą kawałek za mamą. Od jakiegoś czasu chodziła za Padme niczym rzep przy ogonie. Spoglądała pochmurnie, acz z nutką ciekawości na szarego, Oblizała nosek, na którym znajdowało się kilka kropel deszczu.


RE: Skrawek Sawanny - Metody - 16-03-2014

Padme nie miała najmniejszego powodu by choćby zająknąć się w sprawie wytykania Metodemu iż ten marudzi na zbytnią wilgotność w jego futrze. Rzeczywiście, nie śmiałby pisknąć na ten temat nie tylko przez wzgląd na to iż lwiątko, prawdopodobnie samotnie, właśnie boryka się właśnie z nadmiarem wody, ale też przez sam fakt bycia... Metodym. Była przy nim na dodatek kobieta! Na kogóż by wyszedł och, aż strach pomyśleć. W życiu nie drgnęła mu powieka nawet i na grad, lawiny, śnieg, wędrowanie po polu trupów czy gdy sam wyglądał jakby puścił uroczo szkarłatne soki, gustownie przyozdabiając "królewską podłogę" swą posoką. Zawsze był tym najstarszym (nawet kiedy nie był) i najodpowiedzialniejszym, nie mógł okazać krzty słabości czy tego iż odczuwa dyskomfort. A myśląc iż nienajlepszy czas wybrali na eskapadę, miał na myśli zarówno siebie z lwicą, jak i jej potomka, bo jakby nie było, genialnie się wstrzelił. Jeśli jednak wziąć całą tą sprawę z bardziej egoistycznej strony- modrooki mógł jęczeć ile tylko chciał. Nie miał obowiązku ratowania świata, ni każdego lwiątka o jakiego istnieniu się właśnie dowiedział. Chciał pomóc i zamierzał, mogąc zachowywać się przy tym dowolnie. Jednak topos nieszczęsnego rycerza wręczy wylewał mu się uszami, nie pozwalający by jego srebrna zbroja została zhańbiona przez jakiś tombak.
I och, nie, nie miał jej za bezemocjonalną mendę, nie musiała się o to martwić. Podniósł wyżej głowę i delikatnie, wręcz niezauważalnie wypiął pierś, by wydać się tym większym (wydać, phi, przecie był), tym,, na którego barku można wypłakać wszystkie swe żale, on-opoka i dobry wujek a zarazem surowy, sprawiedliwy władca. Odwzajemnił uśmiech, chcąc jej dodać już nim samym otuchy.
-Zwą mnie Metody-skłonił się przed towarzyszką, zauważając w tej chwili maleńką, posyłając i jej uśmiech, specjalnie dla morskookiej zadedykowany.
-Nie mylisz się-na powrót się wyprostował-aktualnie stałem się zdegradowanym przez los pospolitym znachorem bez stada. Te ziemie są mi obce, nie znam tych terenów, wiem, że nie weźmiesz tego za dobrą wróżbę, lecz nie wątpię iż razem na pewno nam się uda odnaleźć twoje młode-znów pokrzepił ją uśmiechem.
-Na początku miło by było gdybym wiedział jak się zwie, oraz czy jest tu, na areałach tego stada takie miejsce, o którym w pierwszej kolejności pomyślałoby lwiątko pełne żądzy przygody? A może chcące doświadczyć kapki grozy? Coś intrygującego, może owianego aurą niesamowitości, niecodzienności? Delikatnego odrealnienia?- bardzo się starał dokładnie zdefiniować o cóż mu chodzi.