Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] (/showthread.php?tid=2125) Strony:
1
2
|
Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Nymeri - 11-11-2016 Gdy tylko się obudziła postanowiła przejść się na poszukiwania swej przyszłej mentorki, bowiem chciała w końcu zacząć naukę na medyka. Tak, była jeszcze półrocznym lwiątkiem, lecz dla niej nie było w tym problemu, od małej chciała pomagać, nie myślała tylko o wygłupach i ganianiu swojego ogona jak co niektórzy z jej rodzeństwa a wiedziała że przed sobą miała jeszcze dużo nauki. Jako iż jej matka zaginęła nie bardzo miała kogo prosić, by opowiedział coś o stadzie, szczególnie że każdy miał zajęcie i to nie byle jakie, gdzie więc czas znaleźć jeszcze na grupę lwiątek. Miała jednak nadzieję że Samiya znajdzie czas by stać się jej mentorką, jedno lwiątko to chyba nie aż tak duże, miała zamiar zrobić wszystko by nie być dla niej ciężarem. Ruszyła więc na Złotą Skałę, licząc iż właśnie tam ją znajdzie, a jeśli nie, to może z góry gdzieś ją na ziemiach dostrzeże. Wdrapała się więc i zaczęła rozglądać, a widok był nieziemski. Słońce powoli podnosiło się coraz wyżej, okalając księżycowe ziemie... mogłaby tak siedzieć cały dzień i się przyglądać na ten widok. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Samiya - 12-11-2016 Tak właściwie serwale są zwierzętami nocnymi, więc zarwanie nocki było dla Samiyi czymś naturalnym. Noc była od spokojnego funkcjonowania, zaś dzień od przesypiania aktywności innych i całego tego rabanu. Ach, wiele by dała, by móc tak funkcjonować, ale nieczęsto było to możliwe. Więc gdy tylko miała okazję na to, chętnie przesuwała swój sen na dzień, by być aktywnym nocą. A teraz miała wiele tematów do przemyślenia. Sprawa zabójstwa lwiątka, Ava, awans od Ines, który tak wiele dla niej znaczył, a którego wciąż w pewien sposób się obawiała. A na pewno nowe obowiązki były męczące. No i... Nie dało się ukryć, że często jej myśli wracały do pewnego samotniczego rudzielca. Oczywiście również i w sprawie leku na ślepoty, ale też Sami dużo myślała o relacji między nimi, bo był to dla niej nieznany, niepewny grunt. Analizowała jego zachowanie, a swoje uczucia, próbując dojść z tym wszystkim do ładu. No i zwyczajnie jej myśli ciągnęło do niego, jak i ją samą ciągnęło do towarzystwa Firraela. Z łbem pełnym myśli, Sami kręciła się niemal całą noc po terenach Srebrnych, niespokojna. A to zrobiła porządki w swych medykamentach, a to coś upolowała, a to udawała, że patroluje ziemie. Rzadko kiedy zatrzymywała się, a jeżeli już, to skryta wśród wysokich traw stepu bądź gąszczu zielonych liści drzew. W końcu, gdy niebo zaczęło szarzeć, a kontury otoczenia stawały się coraz wyraźniejsze, nie mogła przepuścić obejrzenia wschodu słońca. A zwłaszcza obejrzenia wschodu nad całymi ziemiami Srebrnych, a także ich okolicach. Skierowała się więc na Złotą Skałę, z zaskoczeniem łapiąc tu świeży trop córki Sadie. I też szybko ją ujrzała, na samym szczycie. - Niech Księżyc oświetla twe drogi, Nymeri - zagaiła, nie kryjąc zaciekawienia w swym tonie - Rzadko kiedy ktoś pojawia się tu o tej porze. Lekki, zmęczony uśmiech pojawił się na jej pysku, gdy podeszła do brązowego lwiątka, i stanęła obok, kierując swój wzrok na świt. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Nymeri - 13-11-2016 Mała nie była na bieżąco z wydarzeniami w stadzie, ostatnio wolała spacerować, poznawać tereny stadne, uczyć się o ziołach, jednakże musiała kiedyś wrócić do nauki o stadzie, w końcu do niego należała, jednakże trudnym było zmienić swego mentora, gdy poprzednim była jej matka. Chciała jednak kiedyś zajść wysoko, przysłużyć się stadu może nie tylko jako medyk, lecz aby tak się stało musiała się przełamać i poprosić kogoś o pomoc. Podniosła łeb gdy usłyszała kroki, lecz nie spinała się, bowiem wiedziała któż to był. Uśmiech pojawił się na jej pyszczku, a gdy już ciotka podeszła bliżej, spojrzała na nią i kiwnęła jej głową. -Twoje również, ciociu.- odpowiedziała, po czym wróciła wzrokiem do pięknego widoku. -Uwielbiam widok naszych ziem o świcie.- dodała zgodnie z prawdą. Nie rozumiała jak inne lwy mogły żyć na popiele, jak stado jej ojca, czy innych jałowych ziemiach, gdy tu było tak pięknie, niczym w raju. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Samiya - 15-11-2016 Niebo stawało się coraz to bardziej błękitne, zamieniając szarości na niebieski, a złote promienie muskały płowe trawy stepu, soczysto-zielone drzewa dżungli. I oczywiście padały na skałę, na której właśnie się znajdowały, wydobywając z niej niezwykłą barwę, jakby była zbudowana z pirytu bądź czystego złota. Samiya nie mogła oderwać wzroku od tej scenerii, sielankowego świtu nad ziemiami Srebrnych. Widywała to już, ale wciąż za każdym razem czuła, że taki świt jest czymś nadzwyczajnym. Gdzieś tam, w kącie nieba blakł Księżyc, oddając władanie słońcu, lecz pozostanie na posterunku jeszcze parę godzin. - Tak. - odezwała się - Ja też go lubię. Uśmiech zagościł na jej pysku, delikatny, a oczy zalśniły, choć widać było po nich noc spędzoną na rozmyślaniu. Jej ogon poruszał się nieśmiało. Wciąż nie zwróciła swego pyska ku brązowej, zwyczajnie nie wydawało jej się to konieczne. I tak zdążyła już zauważyć, jak bardzo lwiczka wyrosła, tak, że niemal dorównywała już wzrostem serwalce. Wszystkie dzieci Sadie rosły jak na drożdżach, choć niestety, Sami nie mogła tego podziwiać w pełni. - A gdzie się podziewa twoje rodzeństwo, Nym? - zagaiła, i dopiero teraz zerknęła kątem oka na nakrapianą. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Nymeri - 15-11-2016 Uśmiechnęła się z początku słysząc słowa ciotki, po czym skupiła się przez chwilę na pięknym widoku, dzięki któremu mogła oderwać się od dnia codziennego, choć oczywiście nie za długo, bowiem padło pytanie, które niestety do radosnych nie należało. -Nie mam pojęcia. Ostatnio widziałam jedynie Asurę, możliwe że poszli szukać mamy.- odparła w miarę spokojnie, choć wewnętrznie cała drżała. Gdy ktoś wspominał o jej rodzinie... no nie było to dla niej łatwe. Mogła się szczycić jednym z najliczniejszych rodzin, miot miał sporo lwiątek, lecz ostatecznie jedynie dwa zostały w stadzie, reszta gdzieś się rozeszła, razem z rodzicami, a Nymeri była bardzo do ukochanych przywiązana, lecz jakoś radzić sobie musiała, na szczęście miała ciotki oraz całą resztę stada. Bez tego chyba już by zwariowała. -Ciociu... czy mogłabyś mnie uczyć o stadzie oraz byciu medykiem? Chciałabym pójść w twoje ślady.- rzuciła prosto z mostu, w końcu po to ją szukała wcześniej. Słońce już wzeszło, przeniosła więc wzrok na Sami, wyczekując odpowiedzi, oczywiście wiadome było na jaką liczyła. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Samiya - 25-11-2016 Usłyszawszy odpowiedź, która właściwie nie przyniosła jej wiele nowego - wiedziała, że skoro Sadie zniknęła, prawdopodobnie zniknęły i jej dzieci - westchnęła smutno, i przymknęła oczy. Po chwili zielone spojrzenie spoczęło w końcu na brązowej lwiczce, a sama serwalka przysunęła się do młodej, by czule otrzeć polikiem o jej polik. - Nie martw się. Gdziekolwiek są, Księżyc na pewno oświetla ich drogi równie jasno. - Uśmiechnęła się ciepło do Nymeri. Niewiele więcej mogła dla niej zrobić, pozostało tylko dobre słowo i gest czułości, by młoda nie czuła się opuszczona, i żeby tylko nie wpadło jej do łba szukać rodziny na własną łapę. Spojrzała z zaskoczeniem na brązową, słysząc jej kolejne słowa. Szybko na jej pysku pojawił się szeroki uśmiech. - Oczywiście! - odpowiedziała prędko. -Bardzo dobrze, że chociaż ty przykładasz wagę do nauki - tu skinęła łbem - Pytaj o co tylko chcesz - zakończyła z zachęcającym uśmiechem, a w jej oczach pojawiło się ożywienie. Pytanie Nymeri bardzo jej przypadło do gustu, bo wiedziała, że stado potrzebuje medyka, a przecież ona musiała się również szkolić na kapłankę. A i doświadczenie w nauczaniu bardzo się jej przyda! Poza tym, oczywiście schlebiało jej to, że Nymeri przyszła z tym właśnie do niej - choć właściwie, to ona teraz natknęła się na brązową, może małej dopiero wpadło to do głowy? Tak czy siak, Sami czuła się wyróżniona, że Nym zechciała ją wziąć na nauczycielkę. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Nymeri - 25-11-2016 Nie miała zamiaru szukać rodziny na własną łapę, znała historię mamy, która to długo żyła sama, bowiem oddzieliła się od stada i rodziców, nie chciała żyć w samotności, a przecież miała wiele kochających ją lwów czy innych zwierząt jak ciocia Samiya, miała z kim pogadać, komu się wyżalić, na kim oprzeć swój zmęczony łeb, mogła więc ich w pełni nazwać rodziną. Gdy ta przytuliła ją, uśmiechnęła się pod nosem, dodało jej to otuchy i to bardzo, a gdy zgodziła się na zostanie jej nauczycielką, uśmiech stał się jeszcze większy. W końcu zacznie iść w kierunku, o którym marzyła od dziecka. -Może na początek opowiesz mi historię stada? Znam przywitanie, ale dalej nie rozumiem, czemu księżyc? Żyjemy raczej za dnia, to słońce częściej widzimy.- odpowiedziała. Chciała zacząć od podstaw, dowiedzieć się czegoś więcej o tych ziemiach, później z pewnością przyjdzie pora na naukę o ziołach i leczeniu. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Samiya - 27-11-2016 Cętkowana przyglądała się uważnie młodej i skinęła łbem, gdy ta zadała tak trudne pytanie. Chyba nie powinna się po niej spodziewać jakiejkolwiek łatwizny. Nymeri nie żyła długo, ale i tak dała już znać, że chce wiedzieć wszystko. Jej ogon uderzył parę razy o ziemię, nim w końcu Samiya się odezwała. Musiała mieć chwilę na zebranie myśli. - Historia stada nie do końca jest tożsama z historią naszej wiary. Nie tylko my wierzymy we wspaniałość i dobroć Księżyca, nie jesteśmy też pierwszymi. - zaczęła opowiadać z łagodnym uśmiechem na pysku -A co do początku naszego stada... Gdy byłam w twoim wieku, albo nawet i młodsza, wraz z Serret przypadkowo trafiłyśmy na zebranie lwów na Ognistym Stepie. Była tam oczywiście Ines Jasnowłosa, ale również wiele innych lwów. Ines wraz z Nkirumą, mądrym, doświadczonym samcem ogłosili, że chcą stworzyć stado zrzeszające wszystkie zwierzęta wierzące w wiarę Księżyca, jednocześnie tłumacząc, dlaczego to właśnie Księżyc. Niemal wszyscy tam zebrani zgodzili się dołączyć do tego stada - część z nich była już znajomymi Ines bądź Nkirumy, a część - tak jak Serret - wierzyła w moc Natury, w to, że ktoś sprawuje pieczę nad naszymi życiami. - przerwała na chwilę, by zaczerpnąć głębszy oddech - I tak powstało stado Srebrnego Księżyca, a pierwszymi kapłanami byli Ines oraz Nkiruma. Z początku członkami były głównie lwy, ale cóż... Duża część z nich zaginęła bądź zwyczajnie odeszła. - Wzruszyła barkami. - Szybko zawarliśmy pakt z Lwią Ziemią, i od tego momentu mamy z tym stadem bardzo przyjazne stosunki. Czasem nawet zapraszaliśmy ich na nasze święta. A czemu Księżyc... Dawno temu opowiedziano mi pewną legendę, która mówi o początkach wiary w Jasnego Pana. Jest trochę długa, ale mogę ci ją opowiedzieć. Chcesz? Uśmiech nie schodził z jej pyska, a mówiła spokojnym i cierpliwym tonem. Nie spodziewała się tego, ale opowiadanie o stadzie sprawiało jej przyjemność. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Nymeri - 27-11-2016 Słuchała jej słów z zaciekawieniem, machając co jakiś czas ogonem, jednakże ciągle przyglądając się ciotce. Na jej pysku od razu było widać, że nie nudziła się, wręcz przeciwnie, w jej ślepiach tańczyły małe iskierki radości, w końcu bowiem ktoś chciał przekazać jej wiedzę, którą to powinna zrobić matka lub ojciec, lecz jako iż nie miała takiej możliwości, musiała to być Samiya, która również uśmiechała się mówiąc o stadzie. -Poznałam jakiś czas temu lwiątko z Lwiej Ziemi, Furahę. Bardzo miły, może kiedyś go odwiedzę?- uśmiechnęła się ponownie na myśl o białogrzywym, po czym skierowała swój wzrok na chwilę w stronę horyzontu, lecz już po chwili patrzyła ponownie na serwalkę. -Oczywiście że chcę! O ile masz ochotę ciociu.- dodała. Czuła że w pełni należała do tego stada, tu było jej miejsce, lecz ciągle czuła pustkę, którą z początku łączyła z zaginięciem mamy, lecz dopiero później zrozumiała, że to przez brak wiedzy o Księżycowych, żyła z nimi, lecz tak na prawdę nie znała ich, nie pojęła sensu ich istnienia, a bez tego to żadne życie. W końcu jednak miało się to zmienić. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Samiya - 17-12-2016 // Wybacz ;-; -Czemu nie? - wzruszyła barkami - Poznawanie innych jest ważne, dobrze jest mieć kontakt z kimś spoza stadem. Dla czystości umysłu, dla poznania cudzych poglądów, a czasem takie znajomości zwyczajnie się przydają. I oczywiście warto spędzać czas z kimś, kto nam przypadł do gustu - uśmiechnęła się zachęcająco. Ona sama przecież uwielbiała poznawać zwierzęta spoza stada, oni byli tacy... Odmienni. I niemal zawsze mieli inne poglądy, warte wysłuchania i poznania, choć czasem tylko po to, by przypadkiem nie wpadać samemu na takie głupie pomysły. Uderzyła parę razy ogonem o ziemie, zbierając się do opowieści, i odetchnęła głęboko. -Dawno, dawno temu, świat wyglądał inaczej, a i żyło się o wiele trudniej. Słońce każdego dnia grzało tak mocno jak podczas najgorszych upałów w samo południe, ten żar z nieba ciężko było znieść komukolwiek, powszechne były poparzenia słoneczne i udary. Mało kto był na tyle silny by w ciągu dnia wyjść z cienia czy opuścić chłód groty... A i rośliny nie rosły tak bujnie jak teraz, wiecznie przypiekane promieniami Pana Dnia. Tylko noc, gdy Księżyc przejmował kontrolę nad nieboskłonem na swoją część doby przynosiła ukojenie i chwilę wytchnienia - ciemne noce były orzeźwiająco chłodne, lecz nie zimne. Jasny Pan zawsze cenił sobie wstrzemięźliwość, umiar i delikatność. - Samiya pokiwała łbem, podkreślając rację swych słów - Nic więc dziwnego, że zwierzęta cieszyły się na przyjście każdej nocy. Widok Księżyca na niebie cieszył je tak bardzo, że pewien ibis, o piórach jasnych jak światło naszego Pana, zapragnął podziękować Księżycowi modlitwą za łaskę chłodu i chwilę wytchnienia od morderczego żaru Słońca. Pan Nocy usłyszał ją, i szczerze się wzruszył, gdy po raz pierwszy ktoś podziękował mu za jego poczynania. Odtąd zwracał szczególną uwagę na Kwararę - bo tak nazywał się ów ibis w starożytnym, pierwotnym mu języku - i otoczył go opieką. Kwarara był poruszony tym, że Jasny Pan zwrócił uwagę na niego, miernego, nic nie znaczącego ptaka i z radością zaczął szerzyć wieść o dobroci oraz łasce Księżyca. Część zwierząt mu uwierzyła, co szczerze radowało Pana Nocy, który chętnie otaczał ich swą opieką. Grono wyznawców powiększało się każdego dnia, a gdy Pan Dnia spostrzegł, że zwierzęta wielbią Księżyc, wpadł w prawdziwy szał. Teraz za dnia jego promienie jeszcze bardziej bezlitośnie traktowały biedne zwierzęta, sprawiając, że niemal mdlały z gorąca. Kwarara ufnie zwrócił się ku Jasnemu Panu, zaś Księżyc nie mógł pozwolić Słońcu na takie zachowanie. Z całą swą siłą wystąpił przeciwko niemu, odgradzając od ziemi, by ulżyć cierpieniom swych wyznawców, ale i niewiernych. Pan Dnia musiał ustąpić. Opamiętał się, a gdy Jasny Pan zechciał się z nim pogodzić, przystał na Jego warunki, by traktować zwierzęta ulgowo i pozwalać im żyć swobodnie. Odtąd promienie słoneczne już nie są tak zabójcze, choć wciąż sprowadzają żar i gorąc na naszą krainę. A jeżeli tylko Pan Dnia wykorzystuje zbyt mocno swą moc, Księżyc odważnie występuje przeciwko niemu, ponownie odgradzając ziemię od słonecznego żaru, i przypominając Słońcu o układzie. Odetchnęła głębiej, bo tak długa opowieść zwyczajnie ją zmęczyła, i spojrzała na lwiczkę, ciekawa jej reakcji. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Nymeri - 09-01-2017 Uśmiechnęła się słysząc zachętę ciotki na wyruszenie poza tereny stada, oczywiście zrobiłaby to z czasem tak czy siak, lecz czyjeś poparcie naprawdę wiele dla niej znaczyło, poczuła się jakby znów była przy niej matka, choć oczywiście nikt jej nie zastąpi. Gdy nastąpił czas na opowieść Nymeri spojrzała na cętkowaną i nastawiła uszu, słuchając wszystkiego uważnie, by zrozumieć przekaz. Przeszłość stada bardzo ją zainteresowała, słuchając od razu skierowała swój wzrok na niebo, coś takiego mogło się dziać? Cieszyła się że teraz był pokój między słońcem a księżycem, nie wytrzymałaby tyle w grocie. Po chwili spojrzała na ciotkę z szeroko otwartymi oczyma, tak, była zaspokojona wiedzą, ale czy nasycona? To chyba nigdy nie nastąpi. -Czy Lwia Ziemia czci Słońce?- zapytała, przekrzywiając łeb. Przypomniała się jej rozmowa z Furahą, który o tym wspominał. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Samiya - 18-01-2017 Odetchnęła głębiej, bo przy tak długim mówieniu i oddechu potrafi zabraknąć. I z chęcią by się teraz czegoś napiła... Ha, takie opowieści chyba lepiej snuć przy jakimś strumyku, by móc czym zwilżyć pysk. Potarła łapą pysk, czując zmęczenie. Powinna iść spać, ale nie potrafiła w tej chwili ot tak zostawić małej Nym samej z własnymi pytaniami. Tego nie robi się lwiątkom! Spojrzała nieco bystrzej na brązową i przekrzywiła głowę. -Hm? - zdziwiła się -Nie... Nie wydaje mi się. Nigdy o tym nie słyszałam, choć Słońce chyba jest istotne w ich zwyczajach. Wiem tylko, że swoją rzekę nazwali "Słoneczną"... - zmarszczyła na chwilę brwi, ale potrząsnęła po chwili łbem, i wzruszyła barkami. -Lwioziemcy chyba w nic nie wierzą. - odezwała się, choć w jej głosie słychać było pewne wątpliwości. Może w ich tradycji istniały jakieś wierzenia, ale dzisiejsi Lwioziemcy albo już o nich zapomnieli, albo je ukrywali. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Nymeri - 23-01-2017 Spojrzała na serwalkę nieco zaskoczona, odniosła bowiem wrażenie że tak właśnie było, z pewnością poruszy ten temat gdy odwiedzi ponownie ich tereny, może tamci opowiedzą o swojej historii, dzięki temu Księżycowi będą mieli większą wiedzę, a tak być powinno, im więcej wiadomo o sąsiadach tym lepiej, będzie więc musiała odwiedzić również swą prababkę, do czego przymierzała się już bardzo długo, dzięki temu mogła dowiedzieć się czegoś o swym ojcu, lecz póki co omijała tamte tereny, ponoć tamtejsze lwy do najprzyjemniejszych nie należały. -Zapytam ich jak kogoś spotkam, wiedza się przyda.- odpowiedziała, po czym spojrzała na horyzont, słońce już wstało, dzięki czemu było bardzo jasno, można było dostrzec każdy detal pięknych terenów. -Od czego zaczniemy szkolenie na medyka?- rzuciła ot tak, nadal patrząc przed siebie. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Samiya - 25-01-2017 Mruknęła cicho na znak zgody, i na chwilę znów wlepiła swe zmęczone spojrzenie w słońce. Już cały okrąg znajdował się nad horyzontem, cienie były jeszcze długie, ale już wkrótce zaczną się zmniejszać. Nadszedł nowy dzień... -Ach, to zależy. A od czego wolałabyś zacząć? Mogę albo pokazać ci zioła rosnące na naszych terenach i o nich opowiedzieć, albo pokazać te najbardziej podstawowe metody leczenia różnych kontuzji i ran. Ale to jutro... Zamrugała nieprzytomnie zielonymi ślepiami. Jutro? Miała na myśli czas po śnie, ale przecież już wstał nowy dzień, a ona nie zmrużyła oka... -Jutro. Dzisiaj... - Chciała wytłumaczyć się lwiczce, ale w tej chwili ziewnęła głęboko, nie mogąc się powstrzymać. Uśmiechnęła się zaraz po tym przepraszająco do Nymeri. - Sama widzisz. Bez większego zastanowienia, przeszła z siadu do pozycji leżącej, układając się w miarę wygodnie na skale. Poklepała lekko łapą miejsce koło siebie, wskazując je brązowej, i uśmiechając się przy tym. -A tak właściwie, to czemu chcesz być medykiem? - zagaiła. RE: Świt na Złotej Skale [Nymeri, Samiya] - Nymeri - 11-02-2017 Uśmiechnęła się słysząc w końcu jakieś konkrety, do teraz obawiała się że ciotka chce ją tylko zbyć, w końcu nie często trafia się tak młoda uczennica, która zamiast się pobawić chce się uczyć. Może myślała że to ze strony Nym tylko żart? Na szczęście wzięła ją całkiem na poważnie, dzięki czemu brązowa jeszcze bardziej była nakręcona. -Możemy zacząć od ziół, już chyba niektóre kojarzę, lubię się im przyglądać...- zaczęła mówić z wielką energią, lecz im dalej szła tym bardziej zwalniała, a na koniec przyjrzała się serwalce, która ledwo się trzymała na nogach. Westchnęła po czym wstała i trąciła ją łbem o bark. -Żeby pilnować takich jak ty, by dbali o swoje zdrowie. Czas spać ciociu, pójdę z tobą i wieczorem możesz mi wszystko pokazać.- odpowiedziała, po czym się szeroko uśmiechnęła. Rozumiała że ta nie chciała jej zostawiać samej, więc mogła się położyć z nią, czemu nie, wszystko mogła zrobić byle w końcu ją zaczęła uczyć tego, czego pragnęła. |