Złamany kark [Indra, Ghalib] - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Złamany kark [Indra, Ghalib] (/showthread.php?tid=2205) Strony:
1
2
|
Złamany kark [Indra, Ghalib] - Ghalib - 25-12-2016 Wszędzie jak okiem sięgnąć step, szeroki, że ciężki do ogarnięcia wzrokiem. Za nim zaś góry, długie, ciężkie i sine. Gdzieś na horyzoncie dostrzec można wielki Baobab, choć z tej perspektywy wygląda co najwyżej jak igła. Wokół drzewa rozpościera się cień świadczący o tym, iż okala go gęsty busz. Zdawać by się mogło, że wszystkie drogi prowadziły właśnie do tego miejsca. To
Baobab choć nie najstarszy wśród swych konarów ma jamę. Miejsce to dosyć jest szerokie, by stanowić schronienie dla okolicznych zwierząt. Nikt jednak nie ma większej odwagi się tam zapuszczać. To miejsce zostało już zajęte przez dwa niezbyt przyjazne duże, ciemne koty.
___
Ghalib nie spał całą noc. W każdym razie nie spędził jej w bezpiecznych schronieniu u podnóży baobabu. Siedział na kamieniu parę metrów przed wejściem do jamy. Zamykał oczy i trwał tak jak posąg. Słuchał i wąchał. Nie wiadomo o czym konkretnie myślał, ale minę miał jak nigdy łagodną. Ten stan, któremu oddawał się z takim zaangażowaniem niektórzy nazwaliby medytacją. Wyciszony i spokojny, wydawał się być jednością z otaczającą przyrodą, z naturą, instynktem i emocjami.
Pogoda była tej nocy przyjemna. Po upalnym dniu ziemia odpoczywała i oddychała, wokół czuć było przyjemny zapach gleby. Cisza. Cisza przed burzą. Choć nie było wyczuwalnej wielkiej duchoty to powietrze stało w miejscu, czuło się lekki chłód na skórze a na niebie gromadziły się jeszcze ciemniejsze niż nocne niebo chmury.
Nie było słychać ryków i jęków zwierzyny. Jedynie świerszcz grał donośny koncert.
RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Indra - 25-12-2016 Brązowe boki unosiły się i opadały miarowym rytmem, podczas gdy reszta ciała stopniowo przechodziła z pozycji zwiniętego ciasno kłębka, do luźno rozłożonej na boku. Zaznała całkiem sycącego energią snu, w czasie którego świeża rana zdążyła też zasklepić się zaschłą krwią i tym samym poczynić pierwszy krok ku zagojeniu się. Ta noc nie należała do najgorszych. Mimo wszystko. Przespała kilka godzin, otwierając oczy przed wschodem słońca. Dała sobie chwilę, pozwalając by źrenice dostosowały się do panującej jeszcze, wszechobecnej ciemności i nastawiła uszy, nasłuchując oddechu Ghaliba. Wychwyciła go, po czym ostrożnie obróciła łeb, tak powoli, jakby szelest jej sierści miał już być w stanie wyrwać go ze snu. Poczuła jakby jej serce stanęło na chwilę. - N-nie śpisz już..? -wyszeptała, przełykając ślinę i nie bez zaskoczenia wpatrując się upiorny pysk. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Ghalib - 25-12-2016 Szelest traw, chrzęst pod łapami dochodzący z okolic jamy baobabu. Westchnął. Nie spał, kto bowiem śpi w takiej pozycji? Niemniej nie poruszał się, miał zamknięte oczy, jednak umysł czujny. Usłyszawszy znajomy głos zastrzygł natychmiast uchem. Powieki prawego oka rozchyliły się delikatnie a niebieskie ślepię rzuciło Indrze ukradkowe spojrzenie. Dłuższą chwilę panowała cisza, aż wreszcie można było poczuć jak wiatr nieśmiało się zrywa. Ghalib powoli zeskoczył z głazu i obrócił się w stronę swojej towarzyszki. Obrzucił ją pełnym, choć beznamiętnym spojrzeniem. - Już - odpowiedział zdawkowo. Przyjrzał się jej dokładnie nie ominąwszy żadnej z ran, które jej zadał. Ze spokojem poddał ocenie jej obecną kondycję. Był przekonany, że to cierpienie pomoże jej się ukształtować. - Jak się dziś czujesz? - Zagadnął postanawiając przełamać charakter Indry raz jeszcze. Tym razem w nieco innym kierunku. Miał zamiar wybadać ją po tym, co między nimi zaszło. Czy nauczyła się się czegoś. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Indra - 25-12-2016 Zanim zbliżył się do niej, zdążyła obrócić się w jego stronę całym ciałem i przyciągnąć kończyny do tułowia, w swoistej dyscyplinie. Zagryzła wargi, gdy odezwał się, po czym powoli podniosła się do siadu, badając tym samym swój stan. Rana na karku zaznaczyła swą zdecydowaną obecność w z trudem powstrzymywanym grymasie na pysku hybrydy. - Dobrze. -odpowiedziała jednak, mając wrażenie, że tak naprawdę to właśnie była jedyna właściwa odpowiedź. Spoglądnęła w stronę wyjścia z konaru, na zewnątrz, gdzie jaśniała jeszcze poświata księżyca, po czym przeniosła pytające spojrzenie na Ghaliba. Po chwili rozległ się niepewny, ale szczery w swojej intencji głosik: - A ty? RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Ghalib - 26-12-2016 Może była młoda i nawina, ale on widział dobrze, że bardziej się stara niż mówi szczerze. Przypomniało mu się wówczas, jak sam leczył rany po spotkaniu z ogniem. Doświadczenie i siła wciąż różniły jego i ją. Indra próbowała, nadwyrężała się specjalnie, żeby mu się przypodobać w tym momencie. Zmarszczył więc brwi. - Kłamiesz - oznajmił przyglądając się pyszczkowi Indry, niemal stykając jej nos ze swoim żeby ją zdekoncentrować. Czekał na moment aż pęknie i nie wytrzyma tej postawy. Dmuchnął jej w oczy, żeby rozproszyć resztę wątpliwości. - Jesteś jeszcze za słaba, by w to grać - powiedział. - Ale dorośniesz. Kiedyś. Będziesz silniejsza. Obrócił się by za chwilę wykonać powolny marsz wokół jej sylwetki. Słysząc pełne rozkosznej naiwności pytanie, które wypadło z pyska młodziutkiej hybrydy - zatrzymał się. Westchnął. - Nie ma bólu tam gdzie siła jest - oznajmił głosem bez emocji. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Indra - 26-12-2016 Zmrużyła ślepia, cofając łepetynę, gdy owionął ją ciepły oddech Ghaliba. - Wcale nie. Czuję się dobrze, lepiej niż wczoraj, naprawdę. -zarzekała się, tym razem będąc bliżej prawdy, niż poprzednio. Reakcja samca nieco wybiła ją z tropu, sądziła, że bardziej zadowoli go wygodne wyminięcie się z prawdą, niż rzeczywisty stan. - Trochę boli. -wzruszyła barkami, syknąwszy przy tym cicho. -Płakać nie będę. -dodała, spuszczając łeb. Z początku nie skomentowała odpowiedzi Ghaliba, nie do końca wiedząc, co o niej myśleć. Zmarszczyła pyszczek, ewidentnie zastanawiając się nad jego słowami. - To chyba dobrze..? -mruknęła, niepewnie spoglądając na jego upiorne oblicze. -Mówiłeś o grze. Co to za gra? RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Ghalib - 26-12-2016 - Lepiej nie znaczy dobrze - powiedział. Usiadł zupełnie rozluźniony nie odrywając wzroku od młodszej samicy. Nie miał złudzeń, że roczna hybryda wyzbędzie się zupełnie naiwnego myślenia z powodu jednego poturbowania. Liczył jednak, że jej umysł dorośnie dość szybko. - Jeszcze nie czujesz się na tyle dobrze, bym mógł trenować cię w walce - powiedział za chwilę. - Z twoimi ranami trudno będzie też polować. Jeszcze. Nie to, że żałował tego jak bardzo przetrzepał jej skórę. Był to element niezbędny do tego, by zrozumiała, że jest słaba i, że musi z tym walczyć. Chciał by pojęła swoje emocje i nauczyła się z nich korzystać. Kiwnął głową na oświadczenie, że nie zamierza się mazać. Panowanie nad strachem i bólem to pierwszy krok do zdobycia prawdziwej siły. Pokiwał też głową gdy zadała pytanie dotyczące jego słów. - Ból cię nie zatrzyma, nie wyciśnie z ciebie łez czy narzekania jeśli będziesz wystarczająco silna i mądra - wyjaśnił. - Wszystko jest grą. Nasza rozmowa jest grą. Dla innych jesteśmy tym co jesteśmy w stanie pokazać. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Indra - 26-12-2016 Położyła po sobie uszy. Była świadoma swojej niedyspozycji, jednak nie zmieniało to faktu, że taki stan rzeczy był dla niej wysoce niekomfortowy. Zawsze liczyła głównie na siebie, polegała na własnych umiejętnościach, a teraz.. cóż, była zdana na swojego oprawcę, który miał stać się od teraz też jej opiekunem. - Wiem o tym. -odparła sucho, nie kryjąc niezadowolenia. -Wolałabym, żebyś nie musiał mnie niańczyć. -dodała też, chcąc postawić sprawę jasno. Nie była przepełniona pychą, jednak fakt, że samiec musiał dla niej, niedołężnej polować, był zdecydowanie uwłaczający. - Narzekanie.. Mama zawsze mówiła, że jeśli coś nam się nie podoba, to powinniśmy to zmienić, a jeśli nie możemy nic na to poradzić-nauczyć się z tym żyć. -mówiła, uśmiechając się mimowolnie. Wspomnienie mamy i jej złotych porad rozjaśniło na chwilę tę ciemną noc. Widok surowego oblicza Ghaliba starł zaraz ów grymas, zostawiając na brązowym pyszczku tylko niepewność. -Dla innych. -npowtórzyła za nim, przestępując z łapy na łapę. -nNie ma tu przecież nikogo. Tylko ty i ja. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Ghalib - 26-12-2016 Oczywistym było, że zwrócił uwagę na jej niezadowolenie w głosie. Nie było dla niego zaskoczeniem, że kotka, która ostatnio tak długo upierała się, że zbił ją niemal do nieprzytomności, nadal będzie chciała w jakiś sposób dać upust swojej potrzebie niezależności. Wiedział, że kiedyś przyda jej się ona, lecz nie dziś. - Nie zamierzam cię niańczyć dłużej niż jest to konieczne - oznajmił oschłym tonem. Niech nie myśli, że zamierza jej podtykać króliki czy antylopy cały czas. Nie litował się nad nią. Dawał jej lekcję. Już teraz mogła poczuć, jak gorzko może smakować czyjaś litość. - W pewnym sensie mogłaby być to prawda - odparł młódce, chodź wiedział, że te słowa mogły ją trochę zaboleć. - Nie wystarczy jednak nauczyć się z tym żyć albo poprzestać na próbowaniu. Ty możesz przekuć swoje słabości w zalety. Podniósł się na wszystkie cztery łapy. Niedługo miał wstać poranek na sawannie. Niedługo będzie mógł zapolować. - Nigdy nie poznamy siebie na wzajem tak na prawdę. - Odparł. - Jesteśmy tu my, sami. A jednak nie mówisz mi wszystkiego, ani ja nie mówię wszystkiego tobie. Nie zachowujesz się tak jakbyś chciała, tylko tak jak uważasz, że należy. Ty dla mnie jesteś... podopieczną. Uczennicą, ale dla lwicy, która cię urodziła jesteś córką. Grasz role, które dobrze znasz, więc radzę poznać ci rolę, zanim spróbujesz ją przed kimś zagrać. Inaczej możesz się tylko ośmieszyć. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Indra - 27-12-2016 Skinęła zdawkowo głową. Miała nadzieję, że rany mimo wszystko zagoją się możliwie jak najszybciej. Zmarszczyła czoło, wcale nie ukrywając konsternacji nad stwierdzeniem samca. Na ułamek sekundy nawet jakby prawie się uśmiechnęła-myśl o swoich licznych słabościach wydała się w kontekście jego słów nierozsądnie pocieszająca. Zawiła w treści wypowiedź Ghaliba podrażniła umysł hybrydy, popychając dalej wiecznie pogrążony w wędrówce tok myślowy. Część była zaskakująco trafna, rzucała Indrze nowe spojrzenie na świat, któremu w duszy była w stanie przytaknąć. Inny aspekt z kolei budził wątpliwości, a co za tym idzie, kolejne pytania. - To nie jest takie proste. -zaprotestowała, z uwagą spoglądając w Ghalibowe ślepia. -Nie byłam dla swojej mamy tylko córką. Byłam też jej uczennicą, przyjaciółką i.. znalazłoby się pewnie coś jeszcze, nieważne. I.. nie rozumiem. To nie była moja decyzja, tak po prostu było. Byłam sobą. Jestem sobą. -pełen zaangażowania ton tracił na swej wyrazistości, a brązowy łeb spuścił spojrzenie, marszcząc czoło. Zgubiła się. Nie wiedziała już ani co Ghalib miał na myśli, ani co sama przed ułamkiem sekundy chciała powiedzieć. -Wiesz, w sumie to przyzwyczaiłam się do bycia pośmiewiskiem. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Ghalib - 29-12-2016 Uważnie obserwował każdą przemianą na jej młodym pyszczku. Każde drgnięcie mięśni, każdą powstałą zmarszczkę. Widział sprzeczności, które wciąż szarpały młodym duchem Indry i zapewne rodziły w niej ambiwalentne uczucia. Widział, że to co mówił, nie było dla niej łatwe. - Może to jest rzecz, do której trzeba dorosnąć - rzucił niby w przestrzeń, kiedy samiczka wyraziła swoją wątpliwość. Mogło to być coś, co przyjdzie do niej dopiero z wiekiem, że dojrzeje do tego by się z nim zgodzić. Że któregoś dnia dostrzeże, że każdy jest tylko aktorem, a on chciał czegoś więcej. Chciał uwolnić ją i siebie również z podobnych ograniczeń na tyle, na ile byłoby to możliwe. - Niemniej gdy pytałaś o jaką grę mi chodziło, to musisz wiedzieć, że próbowałaś zagrać twardą przed kimś, kto nie musi tego grać. Wyszłaś śmiesznie. Zmarszczył na moment brwi słysząc, że Indra najwyraźniej akceptowała to o czym mówiła. Nie wierzył jednak, że była to dla niej przyjemna świadomość. - Nie chciałabyś tego zmienić? Nie wolałabyś, żeby inni cię szanowali? - Zapytał nie odrywając od młódki wzroku. Był ciekaw jej odpowiedzi. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Indra - 06-01-2017 Wąsiki na pysku Indry nastroszyły się, gdy ta na wpół zmartwionym, na wpół nieco zniecierpliwionym grymasem wykrzywiła swe wargi. Została zbyta tą samą gadką, którą dorośli zwykli odpowiadać na niewygodne pytania. Nie wydawało się jej się w tej chwili, by za rok, gdy będzie dorosłym kotem miała nagle pojąć sens słów Ghaliba ot, z samego faktu bycia dorosłą. Spojrzała gdzieś w bok, kładąc po sobie uszy, nie chcąc wymierzać owego spojrzenia bezpośrednio w swojego opiekuna-oprawcę. Podobnie zareagowała na jego kolejne słowa. Te nie były już owiane tajemnicą, ani zawiłe i kotka dobitnie zrozumiała, że rzeczywiście wyszła marnie na swojej próbie robienia dobrej miny do złej gry. Podniosła spojrzenie dopiero, gdy padło pytanie. Źrenice w ślepiach Indry zadrgały, a uszy uniosły się nieco, zdradzając zainteresowanie. -Chciałabym, żeby wszyscy szanowali się nawzajem. -odpowiedziała, uprzednio dając sobie jeszcze chwilę namysłu, a potem następną, na przygryzienie wargi. W głowie kotki od zawsze królowały raczej niesamolubne pobudki, poprawne, a nawet słuszne, toteż widziała wszystkich jako równych sobie. Odskoczniami od tego utopijnego wyobrażenia były sytuacje, w których to ona wychodziła na tę gorszą więc znała smak jedynie bycia podwładną bądź równą drugiemu, nigdy nie mając śmiałości popatrzeć na kogoś z góry. Nawet, jeśli napotykała na swojej drodze osobniki ewidentnie głupie, spotykały się one wówczas z ogromną dozą wyrozumiałości z jej strony, nawet jeśli w ostatecznym rozrachunku naiwna hybrydka na tym traciła, to sądziła, że tak właśnie było słusznie. -Bez podziałów. Wszyscy byliby sobie równi. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Ghalib - 06-01-2017 Tym razem kiedy młódka wyraziła swoje zdanie, Ghalib spojrzał na nią z ogromną dozą wyrozumiałości i pobłażliwości. Potem odwrócił pusty wzrok od Indry wlepiając go w jakiś martwy punkt a sam wzruszył ramionami pozwalając sobie na delikatne westchnięcie rozbawienia. - Wiesz dlaczego założyłem Cieniowisko? - Rzucił to pytanie nawet na nią nie spoglądając a jednocześnie mówiąc tonem całkiem miękkim i przyjemnym. Dobrze wspominał tamte chwile i było to wyraźnie słyszalne. - Razem z moją ówczesną partnerką chcieliśmy miejsca, w którym lwy takie jak my miałyby dom - dodał. - Takie jak ty również. Wówczas przeniósł pełne i całkiem przyjazne spojrzenie na młódkę. Powinna sobie zapisać ten moment, nie było bowiem zbyt wielu chwil, w których Ghalib pozwalał sobie na uzewnętrznienie tych jasnych stron swojego charakteru.Ta chwila była cenna. Nie był jednak pewien czy hybrydka - tak jak on - dostrzegała wspólny mianownik, który ich łączył. - Nie ma równych sobie stworzeń. Jedynym sposobem na pokój jest pokazanie każdemu, gdzie jego miejsce by wiedzieli czego mają się trzymać. Jednakże nie istnieje coś takiego jak trwały pokój, są tylko uczucia - powiedział z już bardziej zaciętą miną niż wcześniej. Indra mogła obserwować, jak łagodność ustępowała powoli kamiennemu wyrazowi pyska, beznamiętności i szorstkości. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Indra - 06-01-2017 Przekrzywiła łeb, oczywiście nie znając odpowiedzi na jego pytanie. Ta z kolei, swą oczywistością, prostotą, pozostawiła niepokój w sercu Indry. Zmarszczyła czoło, wyczuwając podtekst. -Próbujesz powiedzieć, że Cieniowisko było lepsze? -spytała w końcu, czując jednocześnie wstyd przed tym, że śmiała pomyśleć o sobie-nawet czysto hipotetycznie-że mogła być lepsza. To brzmiało tak zuchwale, niepokornie. Wolała nie doceniać siebie i własnych umiejętności, stawiać się niżej niż rzeczywiście mogłaby sięgać niż przypadkiem przekroczyć granicę nadmiernej pewności siebie. Kolejne słowa samca z podobną siłą poruszyły młodą kotkę. Spuściła łeb ostrożnie je analizując, nie bez zagubienia na łagodnym pyszczku. Pokój był dobry, jednak wydawał się czymś zupełnie nieosiągalnym. Gdyby stada nie walczyły ze sobą, rywalizując o terytorium czy po prostu chcąc zaznaczyć swoją siłę, lwiątka nie musiałyby ginąć z łap obcych samców. Nikt nie musiałby ginąć. Każdy powinien więc znać swoje miejsce? -Jeśli naprawdę tak jest.. -odezwała się niepewnie. -To kto ma o tym decydować? Ty? -odważyła się spojrzeć w zobojętniałe już ślepia. RE: Złamany kark [Indra, Ghalib] - Ghalib - 21-01-2017 Słysząc pytanie Indry zdziwił się nieco i szybko pokręcił głową. Nie sądził, że jego słowa zostaną tak zrozumiane. Zawsze był arogancki, ale nigdy nie myślał o Cieniowisku w ten sposób. Indra znała go zbyt krótko przed wstąpieniem do stada a potem... no cóż, być może ci, którzy zostali w stadzie przekrzywili nieco ideę. - To nie tak - powiedział równie szybko co pokręcił głową. - Powstaniu Cieniowiska przyświecała całkiem szlachetna idea. A konkretnie chodziło o to, żeby takie wyrzutki jak my, ty czy ja, lwy i inne koty, które nigdzie nie spotkały się z akceptacją, zebrały się razem i zaopiekowały się sobą nawzajem. Nie mogło jednak być aż tak pięknie w umyśle starego Ghaliba, prawda? - Chodziło też o to, by pokazać niektórym, że nie można nami pomiatać. Rozumiesz? Razem mogliśmy stać się siłą, której bała się ta kraina. Uważał, że te słowa były wystarczającym wyjaśnieniem. Niemniej rozmowa stawała się w jego mniemaniu coraz bardziej interesująca. Zauważył, że Indra nie tylko była ciekawska i rozmowna jeśli chciała, ale była też błyskotliwa, a tę cechę cenił sobie bardzo. - Oczywiście, że nie ja. Ktoś mądry - odpowiedział. Wzruszył jednak zaraz ramionami uśmiechając się nieco bardziej pobłażliwie. - Ale zapewne nie ma nikogo tak mądrego. Dlatego skazani jesteśmy na wieczne konflikty. |