To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: To nie jest tytuł [Sören i Vei] (/showthread.php?tid=2219) Strony:
1
2
|
To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Sören - 30-12-2016 [Akcja rozgrywa się po obecnych wątkach na fabule, kilka dni po powrocie Sörena z terenów SK] Był bardzo wczesny ranek, Sören jednak już był na łapach i właśnie obserwował wschód słońca wznoszący się nad Lwią Ziemią. Siedział na dużym, płaskim kamieniu na sawannie, delektując się względną ciszą, przerywaną jedynie przez szum liści poruszanych wiatrem czy świergotaniem ptaków. W pewnym momencie młodzieniec poruszył uchem i wstrzymał na moment oddech. Wstał powolutku, a jego ślepia zaczęły przeszukiwać trawy dookoła. Postawił jeden krok, po czym kolejny, jeszcze powolniejszy. Starał się przy tym nie wydać z siebie szmeru. W końcu zgiął nieco łapy i skoczył, chwytając swoją ofiarę, którą okazała się niewielka surykatka. Trzymał ją jednak bardzo delikatnie, a w tym czasie czuł bijące prędko serce niewielkiego ssaka. Otworzył pysk, dając jej uciec, a surykatka po otrzęsieniu się ze zgrozy umknęła prędko do nory. Młody uśmiechnął się lekko, w końcu to właśnie surykatki miały być dla niego i jego brata ofiarami podczas ich pierwszego polowania. Polowania, które, jak to często bywało w ich dzieciństwie, zostało przerwane na rzecz czegoś ważniejszego. Westchnął cicho, zastanawiając się, jak będzie wyglądał dzień Setkara, który miał zostać w przyszłości królem czy też Skadim, który, podobnie jak on, spędzał całe dnie gdzieś indziej, z dala od reszty. Jednak o ile Sören ograniczał się do pozostawania na Lwiej Ziemi, nie natykał się za bardzo na brata, więc miał podejrzenia, że ten może przebywać poza jej granicami. Za to Sigrun... To była Sigrun. Nie rozumiał jej do końca, z czym nie czuł się zbyt dobrze. Jednak była ona jego siostrą i ciągle postanawiał sobie, że spróbuje ją lepiej zrozumieć. Wiedział, że spędzała sporo czasu z Furahą i wydawali się dobrze ze sobą dogadywać. Chciał wiedzieć, jak oni to robią, że nawet bez słów są tak ze sobą zgrani. Zaczął się zastanawiać nad ich przyszłością. Wiadomym było, że Setkar zostanie królem, był do tego idealny. Wiedział też, że Sig, cokolwiek nie zrobi, jakoś sobie poradzi. Skadim wydawał się coraz to bardziej oddalać od nich, bardzo się o niego bał. A co będzie z nim? Był chyba najspokojniejszym, najmniej wyróżniającym się kocięciem królowej. Kim on by niby mógł być w przyszłości? RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Vasanti Vei - 30-12-2016 Vasanti lubiła niekiedy wstać razem ze słońcem, by ponapawać się widokiem swojego królestwa, które w takich chwilach prezentowało się nad wyraz pięknie. Któryż inny władca może się szczycić podobnie urodzajnymi w faunę i florę terenami? Z daleka dostrzegła znajomą rudogrzywą sylwetkę. Tylko jeden samiec na Lwiej Ziemi mógł szczycić się czupryną w kolorze jej sierści. - Cześć, Sören - rzuciła do syna, kierując się w jego stronę z delikatnym uśmiechem. - Mam nadzieję, że nie zepsułam ci polowania. - Zatrzymała się, gdy znalazła się już całkiem blisko. Vei domyślała się, że, poza patrolowaniem ziem i podziwianiem spowitej słonecznymi promieniami krainy, czego jej dzieci raczej nie robiły, dobrym sposobem na zagospodarowanie czasu o tak wczesnej porze dnia było ćwiczenie się w polowaniu. Setkarowi szło to już niezgorzej, a pozostali... Cóż, lwica miała nadzieję, że podobnie. Z Sigrun był większy problem; jej niechęć do zabijania nawet roślinożerców poważnie martwiła matkę, ale, podobnie jak Sörenowi, trudno jej było złapać z szarą wspólny język. RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Sören - 30-12-2016 Poruszył uchem, słysząc kroki. Odwrócił się, aby dostrzec swoją rodzicielkę. Na jego pysku pojawił się lekki uśmiech, a on sam podszedł do niej, aby krótko otrzeć się o nią w ramach powitania. - Cześć mamo. - odpowiedział - Nie jestem głodny, to było tylko ćwiczenie. - odpowiedział jej, po czym usiadł naprzeciwko. Nie wiedział czy widział, jak złapał surykatkę przed chwilą, jednak nie przeszkadzało mu to zbytnio, nie lubił się chwalić. Zastanawiał się, co mama tu w ogóle robiła tak wcześnie, bo chyba nie przyszła, aby podziwiać wschód słońca? - Co dzisiaj będziesz robić? - spytał w końcu, mając na myśli oczywiście jakieś konkretne zadania. Chciał jakoś zacząć rozmowę, a takie sprawy zawsze go interesowały. Wiedział, że mama robiła w stadzie niesamowicie dużo, nigdy jednak nie dopytywał się o konkrety, zastanawiał się, jak może wyglądać taki typowy dzień u królowej Lwiej Ziemi... RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Vasanti Vei - 30-12-2016 Kiedy jej syn polował, królowa była jeszcze daleko, więc mogła się jedynie domyślać, że to właśnie robił. Teraz usiadła obok niego i wzniosła nań łagodne spojrzenie. - Wybierałam się na partol. Nasi strażnicy nieźle sobie radzą, ale nie zaszkodzi ich wspomóc... I sprawdzić, czy rzeczywiście dobrze wykonują swoją pracę - wyjaśniła pokrótce. - Później pewnie poćwiczę z Setkarem. Nie była pewna, w jaki sposób powinna rozmawiać z synem. Nie czuła się z tym dobrze, ale też nie miała zamiaru obwiniać się o to, że miała na głowie inne sprawy niż zapoznawanie się... Z własnym dzieckiem. Gdyby Ragnar żył, wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej. Au. Zamrugała, nie pozwalając emocjom na przejęcie nad nią kontroli. Nie mogła płakać, nawet przy rodzinie. Musiała być silna, jak zawsze. Jedyna osoba, której odważyła się pokazać kawałek prawdziwej siebie, odeszła wiele księżyców temu i choć Vasanti długo starała się podtrzymywać w sobie nadzieję, że nie ma stuprocentowej pewności co do jego śmierci, to z każdym dniem ten płomyk tracił na intensywności. - Nie widziałeś gdzieś Skadima? Ostatnio nie mogę na niego trafić - spytała jeszcze, chcąc szybko zmienić temat. RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Sören - 31-12-2016 - Rozumiem. - odpowiedział krótko, zwykle nie był zbyt rozmowny, jeśli nie było do tego potrzeby. Zobaczył zmianę nastroju u mamy, a po jej pytaniu stwierdził, że pewnie to było z tym właśnie związane. - Nie widziałem go, ale wcześnie wyszedłem dzisiaj. - odpowiedział, nie chcąc jej niepokoić, a równocześnie nie chciał też kłamać. Poza tym siedział cicho, nie będąc w sumie pewnym jak z nią rozmawiać. Z jednej strony mało kiedy mieli szansę porozmawiać na osobności, więc bardzo się cieszył z takiej okazji. Jednak właśnie przez to nie chciał też zabierać jej czasu, wiedząc jak dużo ma na głowie. RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Vasanti Vei - 04-01-2017 Ruda, wyrwawszy się z posępnych myśli, spróbowała uśmiechnąć się do syna. Tego najmniej wyrazistego, zawsze stojącego na uboczu, ale jednak jej dziecka: jedynego, które w pewnym stopniu odziedziczyło kolor jej sierści, choć początkowo było to dostrzegalne tylko w końcówce ogona. - A ty? Zastanawiałeś się, jaką funkcję byś chciał pełnić w stadzie? - rzuciła; dla niej również ta rozmowa była trochę niezręczna, co w ogóle jej się nie podobało. Nie powinna zaniedbywać żadnego ze swoich potomków, ale cóż mogła zrobić, gdy jednego z nich pragnęła przygotować do roli króla, co zabierało gro jej wolnego czasu...? RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Sören - 05-01-2017 Mimo, że uśmiech Vei był dość nieporadny, to dodał mu otuchy i sam się nieco rozpogodził. Kiedy jednak usłyszał pytanie mamy, uciekł od niej wzrokiem i westchnął smutno. - Właśnie o tym myślałem, zanim przyszłaś. - powiedział, po czym spojrzał na nią. - Kiedy Setkar będzie królem, nie chciałbym być dla niego ciężarem, chciałbym się przydać stadu. - dodał jeszcze po chwili, znowu się zasępiając. On wiedział w końcu, jaki jest. Co on niby może robić? Nie chciał stać zapomniany w cieniu brata. Nie zazdrościł mu przyszłości, mimo to bał się, że dla niego nie będzie w stadzie żadnego miejsca. Że się nie wpasuje. RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Vasanti Vei - 16-02-2017 Słowa Sorena były mniej więcej tym, co lwica oczekiwała usłyszeć. Nie byłoby dobrze, gdyby jej syn postanowił wdać się w tę część rodziny, która wywodziła się od potomków Simby; ani Felija, ani Inn i jej rodzeństwo nie przynosiły chluby Lwioziemcom. Po prawdzie, Vasanti ledwo przyjmowała do wiadomości myśl, że tamte są dla niej... Przyjmijmy, że kuzynkami. - Jako członek rodziny królewskiej, powinieneś odgrywać ważną rolę - stwierdziła z pełną powagą. - Nie myślałeś nigdy o tym, by, przykładowo, zająć się medycyną...? Co prawda, zaczęłam już przyuczać do tego Logan, ale porządnych medyków nigdy za wiele. RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Sören - 24-02-2017 Skinął wolno głową na jej pierwsze słowa. Zdecydowanie się z nią zgadzał i bardzo pragnął, aby tak właśnie było. Po jej kolejnej wypowiedzi zastanowił się przez chwilę, zanim odpowiedział. - Medycyna z pewnością jest poważnym zajęciem i mógłbym w ten sposób przysłużyć się stadu. - odparł w końcu, jednak wcale nie wydawał się w pełni przekonany co do swoich słów. Uderzył delikatnie o ziemię końcówką ogona. - Mamo, już ty i Ayumi jesteście medykami, Logan też się tego uczy już od jakiegoś czasu, zaczęła wcześniej. Gdybym teraz zaczął, nie byłybym w stanie jej dorównać. - powiedział jeszcze, odwracając na chwilę od niej wzrok. Nie chciał być po prostu medykiem, jeśli miałby nim zostać, chciałby być w tym najlepszy. A wydawało mu się, że jest już zbyt późno, aby dopiero teraz zaczynał się uczyć tej sztuki, bo nawet jeśli uda mu się to w miarę szybko załapać wydawało mu się, że nie uda mu się doścignąć młodej Logan, która zaczęła znacznie wcześniej i do której by się wiecznie porównywał. - A ty jesteś medykiem i królową... - dodał jeszcze ciszej, nie dopowiadając reszty. Gdyby sam był jedynie medykiem, nie byłoby to niczym niesamowitym, prawda? W końcu to nie była jedyna rzecz, którą się zajmowali. A on, mimo że jak najbardziej chciał być pomocą dla brata i stada w przyszłości, sam też czuł potrzebę samorealizacji, rozwijania się. RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Vasanti Vei - 25-02-2017 - Owszem, jestem, ale głównie dlatego, że nie mam godnego zastępcy. Ayumi... Ona nie potrafi tyle co ja. W przypadku poważnych dolegliwości i tak muszę sobie radzić sama. Królowa nie zamierzała zwierzać się ze swoich rozterek na temat tego, że dwie profesje naraz przy jednoczesnym byciu matką to dla niej momentami zbyt wiele. Wychodziła z założenia, że dzieci to nie przyjaciele od pogaduszek i to ona powinna je wspierać, a nie odwrotnie. - Myślę, że gdybyś tylko zechciał, to mógłbyś zostać porządnym medykiem, przecież jesteś zdolny - stwierdziła. Każdy z jej potomstwa był "zdolny". Nie mogło być inaczej. - Ale musisz odnaleźć swoją drogę, Sören - oznajmiła, wciąż nie potrafiąc wyzbyć się może nieco nadmiernej powagi. - Sam powinieneś najlepiej wiedzieć, jako kto będziesz szczęśliwy. RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Sören - 26-02-2017 - Rozumiem. - odpowiedział po wysłuchaniu słów mamy. Zastanowił się nad ich sensem. Ayumi pewnie nauczyła się podstaw i ich się trzymała, nie rozwijając swoich umiejętności. W sumie to nic dziwnego, podobnie jak królowa miała potomstwo, więc pewnie skupiała swoją uwagę na nim. W takim razie pozostawała Logan. Która pewnie będzie świetnym medykiem, skoro to Vasanti ją uczy! Uśmiechnął się lekko na jej kolejne słowa ciesząc się, że tak uważa. - Dziękuję. Ja... Muszę się zastanowić nad tym. - powiedział, odwracając od niej na chwilę wzrok. Bo rzeczywiście, skoro w sumie tylko Logan byłaby zastępcą dla medyczek, to potrzebowaliby ich więcej. Mimo wszystko, jest to bardzo poważna dla niego decyzja, bo jeśli by się na to zdecydował to chciałby się temu zupełnie poświęcić. Jednak zdecydowanie poświęci czas, aby się nad tym zastanowić, tym bardziej, jeśli miałby być pomocny dla stada w ten sposób. Pokiwał twierdząco głową. Z pewnością robiąc to, co sprawiałoby mu szczęście, byłby w tym lepszy. I w sumie to on wiedział, kim CHCIAŁBY być. Jednak... bał się powiedzieć o tym mamie. Wydawało mu się to takie dosyć niepoważne i głupie, może nawet nieosiągalne. Mimo to, bardzo chciał jej to powiedzieć, w końcu trzymał to w sobie przez tak długi czas. Najwyżej go od tego odciągnie i zajmie się czymś normalnym, przynajmniej będzie wiedział, że to było głupie... - Mamo, ja w sumie to wiem, kim chciałbym być... - zaczął, po czym jednak przerwał i spojrzał jej prosto w oczy. Chciał widzieć wszelkie zmiany w jej mimice, aby wyczuć, co czuje. - Ja chciałbym być wielkim wojownikiem mamo. - wydusił w końcu z siebie, a serce w jego piersi zaczęło mu szybko bić. Bardzo się bał, że go do tego zniechęci, z drugiej strony jednak chciał wiedzieć, co o tym sądzi. Chciał jednak to lepiej wytłumaczyć, dlatego też nie dał jej szansy na odpowiedź po tych słowach i dodał szybko. - Ja... Ja dużo ćwiczę, mamo. I polowanie i tak ogólnie. Chcę być silny i wygrywać w walkach i pomagać innym i, i... Chcę być, jak tata. Chciałbym, aby był ze mnie dumny, jeśli kiedyś wróci, nie chcę, aby się na mnie zawiódł. - powiedział, nie odwracając ani na moment wzroku ze ślepiów pomarańczowej. Widać było jednak w jego własnych oczach, jak ważna była ta chwila dla niego. I odpowiedź, którą miał teraz uzyskać od królowej. RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Vasanti Vei - 28-02-2017 Lwica pokiwała łbem ze zrozumieniem. Nie oczekiwała od niego podzielania swoich własnych pasji; tak po prawdzie, sama nie potrafiła do końca stwierdzić, na ile interesowało ją to zielarstwo, a na ile zwyczajna konieczność czy poczucie obowiązku zmusiło ją do zajęcia się tym fachem. Z czasem tak bardzo przywykła do myśli, że jest stadnym medykiem - niegdyś drugim, teraz pierwszym - że przestała zastanawiać się nad tym, na ile dostarcza jej to satysfakcję. Lubiła zapach mięty, to mogła stwierdzić z całą pewnością, ale czy coś poza tym? Czy cieszyło ją to, że Lwioziemcy wracali do zdrowia dzięki jej opiece...? Łatwiej byłoby pokusić się o stwierdzenie, że była zadowolona, iż wszyscy w stadzie byli sprawni. Zanim Vasanti zdążyła wyrwać się ze swoich rozmyślań i zmienić temat na mniej wymagający, beżowy nieoczekiwanie powrócił do tego pierwotnego. Ona zaś uniosła nań uprzejmie przyjazne spojrzenie. Jego słowa wywołały w niej zdziwienie, a także pewną niezręczność. Wysłuchała Sorena do końca, przywiodła na pysk nieco smutny uśmiech i wyrzekła: - Twój tata był wielkim wojownikiem, bo tamte czasy potrzebowały wojowników, a tata doskonale się do tego nadawał. Dyplomatycznie postanowiła pominąć fakt, że ten wcale nie walczył po ich stronie. - Obecnie mamy czasy pokoju, nikt nas nie napada... - Podniosła się z miejsca i spuściła łeb niemal do wysokości jego łba. - ...ale nigdy nie wiemy, kiedy znów nie zacznie. Ruda patrzyła prosto w błękitne ślepia, wyglądające kropkę w kropkę jak te ragnarowe z czasów, kiedy jeszcze nie był półślepy. Ukrywanie emocji, które opanowywały ją, gdy myślała o swoim tragicznie zmarłym partnerze, szło jej już coraz lepiej, co nie znaczy, że te nie pożerały jej od środka. Chciałaby wierzyć, że wróci. Tak bardzo chciałaby wierzyć, mieć tę resztkę nadziei... - Synu, każdy może być wojownikiem, ale tylko nieliczni stają się legendą, wzorem dla przyszłych pokoleń - oznajmiła twardo. - Wiem, że nie poświęcałam ci nigdy tyle czasu, ile powinnam, ale... Jeśli jesteś przekonany, że chcesz być taki jak twój ojciec, jeśli naprawdę chcesz iść tą drogą, to... Będę robić wszystko, żeby ci w tym dopomóc. RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Sören - 01-03-2017 Młody czekał na werdykt matki z lekkim zniecierpliwieniem. A kiedy zauważył zmianę w jej mimice, przełknął nieco nerwowo ślinę. Po słowach rudej zaś ta iskierka w jego oczach nieco przygasła, a uszy, przed chwilą podniesione w podekscytowaniu cofnęły się. Spuścił nieco wzrok i kiwnął łbem, zgadzając się z jej słowami. Rzeczywiście, teraz panował pokój, więc po co im dobrzy wojownicy? Bo walczyć jako tako każdy powinien umieć, jednak jemu by to nie wystarczyło. Wtedy jednak Vasanti dokończyła swoją myśl, a Sören z powrotem podniósł łeb, spoglądając w oczy matki. Ponownie w jego oczach pojawił się ten błysk co poprzednio, jednak on wciąż nie mógł uwierzyć jej słowom. Był pewien, że się nie zgodzi i zaproponuje zajęcie się ziołami, przez co byłby w końcu bardziej przydatny stadu. Praktycznie czekał na to, aby mu to powiedziała, mimo to chciał mieć to z głowy, dlatego też zupełnie nie spodziewał się jej odpowiedzi. Nie odpowiadał nic, jedynie słuchając jej słów. Pokiwał głową, zgadzając się z jej słowami. Wiedział, że to nie będzie takie proste, był jeszcze młody i mimo, że sam starał się trenować jak najwięcej, nawet nie wiedział czy robi to dobrze, przez co ciężko mu było ocenić swoje umiejętności i postępy. W tej chwili patrzył się w nią jak w obrazek, bardzo zainspirowany jej słowami. Jednak kiedy miał już jej odpowiadać, postarał się nieco uspokoić, żeby nie kierować się za bardzo emocjami przy tym. - Ja bardzo bym tego chciał, mamo. Tym bardziej po Twojej walce z tym obcym. Gdybym był starszy i silniejszy, mógłbym pomóc... - a tak to musiał się ograniczać do gapienia się na wszystko z brzegu... - Bardzo bym się chciał uczyć i stać silniejszy, ale... Setkar jest ważniejszy, mamo, chciałbym, aby był najlepszym królem, jak to tylko możliwe. Ja... Ja sobie jakoś poradzę, ale dziękuję, myślałem, że się nie zgodzisz. Będę się starał ze wszystkich sił, aby Cię nie zawieść. I jego też. - powiedział, uśmiechając się przy tym szeroko. RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Vasanti Vei - 16-03-2017 - Nie obwiniaj się. Każdy wiek ma swoje prawa - odrzekła po jego pierwszych zdaniach. Mimo że Soren nie przyznał wprost, że było mu głupio, że nie mógł pomóc jej i stadu, to ona w żadnym razie nie patrzyła na to w ten sposób. Ba!, wręcz przeciwnie - obawiała się dnia, w którym jej dzieciom przyjdzie już stać się pełnoprawnymi, dorosłymi Lwioziemcami, którzy będą mieli pragnienie wspierania stada... A przecież tak ich widziała, tak je zawsze pragnęła wychować. Inna sprawa, że jej własne obowiązki zazwyczaj okazywały się ważniejsze niż zajmowanie się potomstwem. Teraz mogła tylko próbować odratowywać te relacje. - Mogę coś nakazać poddanym, ale ty jesteś kimś więcej. Jesteś księciem, nie zapominaj o tym. - Tu na jej pysk wstąpił uśmiech. - A ja trochę znam się na walce i znam też inne osoby, które może zgodziłyby się, żeby pokazać ci, jak to wygląda z... Samczego punktu widzenia. Tu ruda zaczęła baczniej lustrować syna. - Mówiłeś, że trenujesz. Jak oceniasz swoją siłę? RE: To nie jest tytuł [Sören i Vei] - Sören - 12-04-2017 Pokiwał jedynie głową w milczeniu, wewnątrz jednak nie mógł przestać myśleć o tym, że pewnie to wszystko potoczyłoby się inaczej, gdyby tylko był w stanie pomóc. A może i nie? Nie wiedział, która myśl wydawała mu się bardziej nieprzyjemna. Kiedy wysłuchał jej słów, jego oczy ożywiły się nieco, a uszy uniosły. Myśl, że jego treningi mogły nabrać nieco więcej sensu i też szybciej by przebiegała jego nauka sprawiła, że serce zabiło mu szybciej. - Byłbym wdzięczny, chociaż jak nikt się nie znajdzie, to trudno. - odpowiedział. Cóż, jak nikt się na to nie zgodzi, bo w końcu mogą mieć ciekawsze rzeczy do robienia, będzie kontynuował własne treningi. Na pytanie mamy, wzruszył barkami. - Nie jestem pewien, chyba jest okej. Nie mam do czego porównać. |