Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] (/showthread.php?tid=2715) Strony:
1
2
|
Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Haki - 02-10-2017 Kolejne spotkainie i to znów za sprawą Vincenta. Chyba trzeba będzie pomyśleć o jakimś awansie albo chociaż ładnie mu podziękować...- myślał Haki, gdy zbliżał się do umówionego miejsca. Ku uciesze cesarza spotkanie miało się odbyć na świeżym powietrzu co było równoznaczne z faktem, że zielonooki nie będzie musiał kisić się ze swoim rozmówcą w jakiejś obskurnej grocie. Korzystając z chwili samotności, lew z uwagą zaczał przyglądać się swojemu otoczeniu. Cesarz znajdował się na skraju, rozciągającego się u podnóży Kilimandżaro, lasu. No nic, teraz pozostaje mu tylko czekać. Haki przysiadł po jednym z okolicznych drzew, by w ciszy pogrążyć się w rozmyślaniach. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Badu - 03-10-2017 Los lubił płatać figle i Badu w końcu wylądowała w dość niekomfortowej, z jej punktu widzenia, sytuacji. Może nie powinna prosić Vincenta o poznanie cesarskich? Może jednak to była zbyt duża prośba? Albo wyrazić to w lepszy sposób, bała się jednak odmówić, skoro sama tego chciała, a raczej naprostować ów prośbę. I w ten właśnie sposób miała wylądować na spotkaniu sam na sam z władcą Cesarskich. Chociaż z drugiej strony przyjście tutaj z Omarą i Vincentem także byłoby stresujące, czym więcej lwów tym niebezpieczniej, tym mniej komfortowo się czuła, tylko że Badu zdążyła ich już poznać i mimo wszystko czułaby się bezpieczniej, kiedy choć o drobinę im zaufała. Teraz zmierzała na spotkanie z całkiem obcym lwem, w dodatku władcą, co jeszcze bardziej wzbudzało w niej lęk. A może nie czekał tam na nią sam? Może to pułapka? Przeskakując z drzewa na drzewo (bała się iść pieszo), początkowo dość nieudolnie jak na pawiana, w końcu żyjąc dawniej wśród lwów nie miała zbyt dużo okazji się wspinać, nie pozwalano jej na to. Z każdym przeskokiem z drzewa na drzewo szło jej lepiej, a chwytne kończyny wyjątkowo ułatwiały zadanie, czuła że mimo paru błędów i niedociągnięć we wspinaczce, z którą inne pawiany poradziłyby sobie od niej lepiej, ma to w krwi jak każda małpa. Koczkodance zaczęło się to nawet podobać, lwy nie potrafiłby tak, przeskakiwać z gałęzi na gałąź, czy bujać się na nich, z jednej korony drzewa wskakiwać w drugą. Zapomniała na chwilę o stresie czy smutku, który ją dręczył, wciąż przecież była w żałobie po lwiej opiekunce. Nie wiedziała jak może czerpać z tego przyjemność po tym wszystkim, ale o to chyba właśnie chodziło, żeby zacząć lepsze, nowe życie. To miłe uczucie, kiedy nikt jej już nie gnębił, nie znęcał się nad nią, kiedy nie musiała spełniać każdej zachcianki, bez słowa sprzeciwu, nie mając prawa do własnej woli. Nie mogła tego stracić, a bała się że znów zostanie uwięziona wśród lwów. Bardzo by chciała być członkiem stada, nie wyobrażała sobie samotnego życia, nie wiedziałaby co ze sobą zrobić, wyjątkowo nie lubiła samotności, choć lepsze to niż kolejny koszmar, który musiałaby przeżyć. Z jednej strony bała się ich panicznie, z drugiej po części chciałaby być lwem, równa lwom. Wreszcie docierając już prawie na miejsce, przypomniała sobie w jakim celu tu zmierza i natychmiast dobre samopoczucie jej przeszło, zastąpił je strach, zwolniła tępa, zdała sobie sprawę że Haki na pewno już usłyszał jak zmierza ku niemu. Końcem końców, jak bardzo by się nie ociągała musiała dotrzeć na miejsce, czyli na drzewo, obok którego siedział lew. Łapy już jej się trzęsły, a serce biło wyjątkowo szybko, powoli zaczęła schodzić na niższe partie gałęzi, zatrzymując się kilka metrów nad lwem. Okropnie się bała, rozglądała się czy aby na pewno jest sam. Czekała, nie wiedząc czy nie zrobiłaby błędu odzywając się pierwsza, właściwie nie wiedziała co mogłaby powiedzieć, a jeśli by go już w pierwszych słowach uraziła? Powinna zejść, ale kolejny raz strach ją powstrzymywał by opuścić bezpieczne drzewo. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Haki - 07-10-2017 A gdyby tak zabrać ją w jakieś romantyczne miejsce? Na szczyt Kilimandżaro albo do Upendi? Vari na pewno byłaby...- gdy dochodzący z koron drzew szelest stał się słyszalny dla Hakiego, zaproszenie cesarzowej na randkę zeszło na drugi plan. Cesarz wyprostował się i w skupieniu zaczął wypatrywać osobnika który był sprawcą całego zamieszania. Lew szybo przypomniał sobie, że Vincent wspominał o tym, że kandydat a właściwie kandydatka jest pawianem. Tak więc pojawienie się Badu nie zaskoczyło zbytnio cesarza, no może poza tym, że pawianica wydała mu się dość mocno spięta. W sumie to logiczne że się go trochę obawiała, jednak cesarz przeczuwał, że za jej lękiem może kryć się jakaś nieszczęśliwa historia, albo wrodzona fobia i uprzedzenia. No nic, wyjdzie w praniu. -Salut moja droga- zielonooki powitał pawianicę deliktanym skinieniem łba, jednocześnie posyłając jej miły, szeroki uśmiech. -Nazywam się Haki i jestem władcą okolicznych ziem, jednak jeżeli chcesz to możesz się do mnie zwracać po imieniu- rzekł wesoło. -Tak więc z kim mam przyjemność?- zapytał, nie przestając się przy tym uśmiechać. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Badu - 09-10-2017 Cesarz sprawiał wrażenie przyjaznego, może nie było się czego bać? Dotąd spotkane lwy były przyjazne, choć Badu nie mogła tak po prostu od razu im zaufać, podobnie jak teraz, musiała się najpierw upewnić i oswoić z sytuacją. Mimo wszystko oprócz lęku, pojawiła się też nadzieja. Gdy przywołała na pysk lekki uśmiech, chcąc odwzajemnić ten Hakiego, nie był już wcale taki udawany, choć wciąż nie do końca obrazował jej uczucia. W pamięci miała mnóstwo scen z poprzedniego życia, które nie dały jej ani na moment poczuć się swobodniej. Kiwnęła łbem w przywitaniu, nieco głębiej, tak jakby chciała się ukłonić i rzeczywiście przyjęła bardziej uległą, niż neutralną pozycje. A to z przyzwyczajenia, a to ze zwykłego strachu. - Salut - odpowiedziała niepewnie, czy w ogóle ma prawo używać tego przywitania? Chociaż próbowanie innego mogłoby urazić władce, poza tym żadne nie przychodziło jej do głowy. Mogłoby to się wydać absurdalne dla innych, ale Badu, jeszcze kilka tygodni temu, z nikim się nie witała, odkąd została uwięziona w stadzie lwów, nikogo nie poznała, dopóki stamtąd nie uciekła. Także nie miała okazji, nie licząc tej w Śnieżnym lesie i teraz, z nikim się witać. - Z Badu, jestem Badu... - próbowała, ale nie udało jej się ukryć stresu w głosie. Chciała znów prosić o pozwolenie by pozostać na drzewie. W porę się powstrzymała, przecież nie musi o to prosić, prawda? Chociaż przebywa w towarzystwie władcy, a on jest ważniejszy od innych lwów. Sama już nie miała pewności co zrobić, chciała jednak zmienić swoje życie, nie była już przecież pozbawiona własnej woli, całkowicie zależna od lwów, chyba. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Haki - 17-10-2017 Wyraz Hakiego stał się jeszcze weselszy, gdy dostrzegł na obliczu Badu delikatny uśmiech. Widział, że jego rozmówczyni zachowuje się dość nerwowo, dlatego gdy tylko pawianica przywitała się z nim cesarskim "Salut" Haki delikatnie skinął jej łbem, by utwierdzić ją w przekonaniu, że wszystko zrobiła dobrze. -W takim razie miło mi Ciebie poznać Badu- odparł nie przestając się przy tym uśmiechać. Jeżeli wolisz, to możesz pozostać na drzewie- rzekł widząc, że jego rozmówczynie nad czymś się zastanawia- w sumie to nie przeszkadza mi gdy ktoś patrzy na mnie z góry, dzięki temu znów czuję się trochę jak dziecko- dodał, starając się by jego słowa zabrzmiały jak żart. -Jeżeli wolno wiedzieć, skąd pochodzisz Badu? - zapytał zadzierając łeb ku górze, by móc lepiej przyjrzeć się swojej rozmówczyni. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Badu - 20-10-2017 Upewniała się coraz bardziej w przekonaniu że Haki nie należy do tych złych lwów, a to niosło z kolei mniej strachu niż na początku, aczkolwiek ten wciąż nie mijał. Traumy, choćby chciała, nie łatwo się pozbyć. Uśmiech Hakiego i miłe słowa sprawiły, że jej uśmiech delikatnie się poszerzył na ten widok, przywołał te dobre wspomnienia, które gdzieś tam były pomiędzy tymi złymi - te chwile, jakie ofiarowała jej lwia opiekunka, potem ją zabili - własne stado, gdy ta chciała pomóc uciec Badu. Uśmiech małpy całkowicie znikł na krótki moment. Nie zabolało aż tak bardzo, jak zginęli jej rodzice, bo to wspomnienie było zbyt wyblakłe. Bliższa niż prawdziwa rodzina była jej lwia opiekunka. Ile by dała, by ta mogła żyć. Kolejny uśmiech Badu, po to by zamaskować swoje emocje, jak i z wdzięczności już wydawał się smutny, ale nie do końca. Towarzyszyło jej też uczucie ulgi; mogąc zostać na drzewie była spokojniejsza, dopóki nie usłyszała żartu. Nie bardzo się na nich znała, nie wiedziała co o tym myśleć, sądząc po głosie, Haki chyba nie mówił na poważnie, a może to znaczyło że ma jednak opuścić drzewo? Zestresowana ponownie koczkodanka, kolejne pytanie, odebrała w odczuciu że musi odpowiedzieć, pomimo słów Hakiego, które przecież dawały jej wybór. Badu wciąż obawiała się że zrobi coś nie tak, za co otrzyma karę. W przeszłości wystarczył drobny gest, słowo, albo praktycznie nic, za co obrywała, bo czy można karać ciche siedzenie na uboczu, zresztą w najbardziej uległej pozycji jakiej się da? W gęstej sierści kryło się mnóstwo blizn po uderzeniach i zadrapaniach, jedyna widoczna, i gdyby doszło do skutku byłaby to nie blizna, a śmiertelna rana, znajdowała się na grzbiecie, gdzie sierść jej nie zasłoniła. Nie porosła skóry "przyozdobionej" jak była mała, śladami po potężnych, lwich kłach. - Z północy, szłam tu kilka tygodni - dawkowała informacje jak tylko można, prosząc w duchu by nie pytał o jej przeszłość. - Jeśli mogę spytać, to prawda że każdy jest w Cesarstwie równy? - nic dziwnego że spróbowała zmienić temat, choć i tak w poczuciu lęku, dobierając ostrożnie słowa. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Haki - 22-10-2017 Cesarz ucieszył się niezmiernie, widząc, że uśmiech zaczyna dominować na obliczu Badu. Z każdą chwilą coraz mocniej utwierdzał się w przekonaniu, że pawianica ma za sobą dość nieciekawą przeszłość i to właśnie bolesne wspomnienia rzutują na jej zachowanie. Dlatego też nie zamierzał dłużej dopytywać o jej przeszłość. Kiedy Badu wyszła ze swoim zapytaniem, Haki potrzebował krótkiej chwili, by ubrać swoje myśli w słowa. -To zależy jak rozumiemy równość- zaczął swój wywód- jeżeli chodzi o hierarchię, to niestety ta zawsze musi istnieć. Inaczej w stadzie zapanowałyby chaos i anarchia co w końcu doprowadziłoby do kłótni i krwawych starć. Mówiąc o równości w Cesarstwie, chodzi o równość wobec prawa, co oznacza, że każdy niezależnie od gatunku, rangi czy pełnionej funkcji jest zobowiązany do przestrzegania ustalonych zasad. Istotą naszego prawa jest zapewnienie każdemu równych szans i ochrona słabszych przed silniejszymi- objaśnił starając się przy tym nie zanudzać Badu zbędnymi szczegółami. -Jak się zapatrujesz na taki stan rzeczy?- zapytał, śląc swojej rozmówczyni lekki uśmiech. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Badu - 24-10-2017 Przytaknęła na potwierdzenie słów Hakiego, musiał mieć racje i każdy równość rozumie inaczej, Badu rozumiała ją dosłownie. Skrycie marzyła by móc być równa lwom, ale była pawianem i nigdy im nie dorówna, koczkodanka miała w sobie zarówno strach, ale też podziw dla tych drapieżników. Dwie sprzeczności, jedna kazała jej uciekać na widok lwa, druga sprawiała że miała potrzebę kontaktu z nimi, bo tylko lwy tak na dobrą sprawę znała, źle znosiła samotność. Hierarchia - tego się obawiała, ta nigdy nie istniała w jej definicji równości. Poprzednim razem Badu znajdowała się na samym dole hierarchii, bądź jeszcze niżej, o ile to możliwe. Dosłownie była tam nikim, sługą, popychadłem, czy kimś na kim można odreagować, bez żadnych konsekwencji, jedynie dla swojej lwiej opiekunki coś jeszcze znaczyła. Argumenty Hakiego aczkolwiek były przekonywujące i zrozumiałe. Ostatnie zdanie miało dla niej najważniejszy wydźwięk. Nie mogła jednak powiedzieć co na prawdę myślała, to wiązałoby się ze zdradzeniem swojej przeszłości, swoich lęków, słabości, a przez to nie wiedziała jak inaczej ująć to w słowach. - Brzmi... Bardzo mądrze - odpowiedziała po chwili namysłu, niepewnie, chciałaby żeby to wszystko było prawdą, żeby mogła choć na chwilę tak po prostu uwierzyć, bała się, bała się zaryzykować, zaufać. - Jeśli mi wolno zapytać, jak to działa w praktyce? - dodała ostrożnie, chcąc zyskać na czasie, nabrać więcej pewności. Strasznie ciężko było jej się zdecydować co robić dalej, to wiązało się ze sporym ryzykiem i wpływem na jej przyszłość. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Haki - 28-10-2017 Z obseracji jakie poczynił, Haki domyślał się czego tak naprawdę mogła obawiać się Badu i w sumie z jej perspektywy było to całkiem zrozumiałem. Cesarz wiedział, że musi jakoś rozwiać wątpliwości pawianicy i zrobić to na tyle umiejętnie by jej przy tym nie zniechęcić. Rozwiązanie przyszłow momencie gdy, Badu skierowała w stronę cesarza swoje pytanie. -Jeśli masz na myśli system kar, to prawdę mówiąc jeszcze do końca nie wiem- odparł a na jego pysku wystąpił lekki uśmiech zakłopotania. -Nie musiałem jeszcze nikogo karać i prawdę mówi liczę, że nigdy nie będę musiał. Prawo istnieje po to by dać nam wskazówki jak mamy postępować i czego nie wolno nam robić. Co zaś się tyczy hierarchii, to działa ona na troszkę innych zasadach niż możesz to sobie wyobrażać- rzekł a na moment jego wyraz zyskał nieco na tajemniczości. -Każda rang nadaje swojemu posiadaczowi odpowiednie kompetencje. Awans jest ogromnym zaszczytem ale wiąże się z jeszcze większą odpowiedzialnością, dlatego każdy kto zgodzi się go przyjąć musi liczyć się z tym że będzie się od niego wymagać znacznie więcej niż od przeciętnego cesarskiego. Oczywiście niesie to ze sobą wiele korzyści. Awansować może każdy, bez względu na gatunek czy pochodzenie. Na przykład nic nie stoi na przeszkodzie byś w przyszłości awansowała na wysokie stanowisko i mogła wydawać polecenia podległej Tobie grupie lwów, bo czemu nie? W Cesarstwie przeustką do awansu jest przede wszystkim otwarty umysł a nie brutalna siła- na zakończenie posłał w kierunku swojej rozmówczyni miły uśmiech. Liczył, że rozwiał juz wszystkie wątpliwości, jednak był gotów na kolejne pytania. -Rozumiem Twoje obawy, sama wśród lwów...- dodał po chwili-...domyślam się czego się lękasz ale zapewniam Cię, że w Cesarstwie nie uznajemy niewolnictwa i masz moje słowo, że nie zostaniesz zmuszona by usługiwać innym- kiedy wypowiadał słowa, cesarz zdawał sie być śmiertelnie poważny, jednak gdy tylko skończył mówić, wesoły wyraz na powrót zagościł na jego pysku. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Badu - 30-10-2017 Badu powoli zdawała sobie sprawę że nie może zrezygnować z takiej szansy, drugiej już mogło nie być, może akurat znajdzie tutaj bezpieczne miejsce, swoje własne miejsce, o którym wielokrotnie marzyła. Dotąd nic złego nie spotkało jej ze strony cesarskich i prawdopodobnie nie spotka... Wtem strach dał o sobie znać i znów na powrót pojawiły się wątpliwości, nie mogła ich przeskoczyć, a jednocześnie porzucić nadziei, czym bardziej słuchała na Hakiego, tym coraz bardziej trafiały do niej jego słowa, gdyby tak mogło być... Nie do końca w to wierzyła, to wszystko wydało jej się zbyt idealne, jakby gdzieś miało czyhać na nią coś złego. Jakaś pułapka. Tylko jaka? Badu wreszcie przyszło na myśl by spróbować spojrzeć na to inaczej, nie przez pryzmat własnego życia, bo tutejsze lwy z tamtymi nie miały przecież nic wspólnego, oby. Przyswajała sobie wszystko w myślach, aby zrozumieć, zapamiętać i starając się ocenić czy to mogłaby być prawda. W rezultacie miała niezły mętlik w głowie. Uśmiechnęła się na moment, przez słowa Hakiego o tym że mogłaby wydawać polecenia lwom, choć to wydało jej się zbyt abstrakcyjne i nierealne - to i tak jakby powiedział że nie jest do niczego, tylko dlatego że jest pawianem, a gdyby... Nie, to nie możliwe, to musiał być żart, na którym znów się nie poznała. Przeszły jej ciarki po grzbiecie na myśl o brutalnej sile, tak często obecnej w jej życiu, aczkolwiek nie tutaj. I nagle to pojęła. Trafiła na zupełne przeciwieństwo poprzedniego stada. To ją zaskoczyło i dało kolejne pokłady nadziei, oczy wpatrujące się w lwa, zdawały się chcieć tu zostać, ale czy mogła wierzyć na słowo? A jednak wolałaby żeby ktoś podjął za nią tę trudną decyzje, dotąd nie podejmowała żadnych, nie licząc oczywiście tych podstawowych, o jedzeniu czy kierunku podróży. Samą ucieczkę z poprzedniego stada podsunęła jej lwia opiekunka. Gdyby mogła się jej poradzić... Serce zabiło jej o drobinę szybciej, to widać gołym okiem że boi się lwów, nie pokazała po sobie że czuje się przez to gorsza, jedynie przytaknęła. To co usłyszała potem, sprawiło że zakręciło jej się w głowie i miała wrażenie że zaraz spadnie, mocniej chwyciła się gałęzi, tylko tyle, nie zdradziła swojego szoku, unikając bardziej niż chwilę wcześniej, kontaktu wzrokowego. Nie chciała by ktokolwiek wiedział. Po prostu chciała być normalna. Zestresowana nie mogła zebrać własnych myśli - domyślił się, więc już za późno, milcząc jeszcze pogarszała sytuacje i jeszcze bardziej się stresowała. "To prawda, boję się, bo już to przeżyłam" , miała to na końcu języka, nie mogła się poddać, wyjawić wszystkie słabości, nikomu nie mogła się wygadać. Za bardzo się bała że to zostanie wykorzystane przeciwko niej, zresztą nigdy nie było jej wolno. Chęć przerwania ciszy, skłaniała ją do kolejnych przemyśleń, zastanawiała się co powiedzieć i nagle: - Ale... Ktoś na wyższym stanowisku może rządzić innymi i są mu podlegli? - błędnie zrozumiała że to podobne do niewolnictwa, albo takie samo, czyli Cesarz zaprzecza samemu sobie? Cóż, nie znała wcześniej podobnych systemów, nie zwróciła wcześniej też uwagi jak to zabrzmiało. Omal nie przeprosiła za to pytanie, kiedy naszedł ją strach iż pozwoliła sobie na zbyt wiele, jak inaczej miała się przekonać? W razie czego postanowiła uciekać. Przestraszyła się też że mogła to przeoczyć, ba, wcześniej spodobały jej się te słowa - to straszne, nie zdawała sobie z tego sprawy... Jak mogłaby chcieć zrobić to samo lwom co oni jej? Nie, nie była taka. Chodziło raczej o chęć by ktoś ją docenił, o bycie potrzebnym, a nie nikim. Lecz Badu rozumiejąc teraz inaczej tamte słowa, już nie była tego taka pewna. Niczego nie była pewna. W stresie zaczęła grzebać dłonią w sierści na klatce piersiowej i nawijać co dłuższe kosmyki na palce, nie dając temu spokoju. - A... Gdyby ktoś zrobił coś złego? - dodała już mniej pewniej: - I... - zawahała się przez dłuższy moment: - Jeśli mogę spytać... Jakie są te prawa? RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Haki - 05-11-2017 Haki w milczeniu obserwował jak jego rozmówczyni próbuje przetrawić jego słowa. Zdawał sobie sprawę, że zasady panujące w Cesarstwie nie są powszechne wśród lwich stad i to co mówi może się wydawać pawianicy jedynie tanią bajeczką. Dlatego tym bardziej ucieszył się na pytanie Badu. Co prawda oznaczało to, że będzie musiał jeszcze trochę popracować paszczą, jednak dawał mu to nadzieję, że uda mu się ją przekonać. - I tak i nie- odparł uśmiechając się przy tym lekko. -Podczas polowania czy patrolu, wszyscy muszą co do joty wykonywać polecenia przełożonego, jednak jeśli chodzi o inne dziedziny życia, to nikt, niezależnie od pełnionej funkcji, nie może Ci powiedzieć w jaki sposób masz żyć. To że ktoś ma wyższą rangę od Ciebie nie oznacza, że ma nad Tobą pełną władzę- wyjaśnił. Słysząc do czego zmierza Badu, cesarz westchnął cicho. Bardzo nie lubił o tym myśleć, gdyż traktował cesarskich jak swoich przyjaciół i wiedział, że wymierzenie komuś ostrzejszej kary byłoby dla niego wielki wyrzeczeniem. -Cóż, najogólniej mówiąc cesarskie prawo zakazuje wszystkiego co mogłoby zaszkodzić stadu. Mowa tu o: kradzieżach, niespełnianiu swoich obowiązków...-cesarz ciągnął swoją wyliczankę-... ataków na innych członków stada czy też zdradzie- to ostatnie najciężej przeszło mu przez gardło. -Jeżeli ktoś zrobi już coś złego, to wtedy musi ponieść konsekwencje. W Cesarstwie nie stosujemy kar cielesnych, w końcu nie jesteśmy bezmyślnymi dzikusami-dodał. W sumie mógł to sobie darować, jednak pewna część jego osobowości bardzo chciała by ta fraza opuściła jego usta. -Wracając do kar, to w przypadku najlżejszych wykroczeń jest to pomoc w naprawie poczynionych szkód, a czasem wystarczy najzwyklejsze " przepraszam"- pod koniec cesarz posłał w kierunku Badu ciepły uśmiech. -Za poważniejsze wykroczenia, czyli niesubordynację karą jest zazwyczaj natychmiastowa degradacja i brak możliwości do dalszego awansu- -Najpoważniejszymi przestępstwami jakich może dopuścić się cesarski są zdrada stada i bezpodstawny, atak na swojego towarzysza-przemawiając cesarz sprawiał wrażenie śmiertelnie poważnego, a na jego pysku nie ostały się nawet resztki po poprzednim uśmiechu. -Takie postępowanie karane jest u nas dożywotnią banicją lub osadzeniem w więzieniu- rzekł, a kończąc wydał z siebie ciche westchnienie. Przez jakiś czas wpatrywał się w pawianicę w milczeniu, zastanawiając się jednocześnie, czy aby o niczym nie zapomniał jej powiedzieć. W końcu postanowił przerwać swoje milczenie. -Wiem, że możesz mieć co do tego mieszane uczucia a nawet odczuwać lekki strach, to normalne w takiej sytuacji- rzekł widząc jak Badu zajmuje się nawijaniem kosmyków na swoje palce- jednak proszę Cię o kredyt zaufania dla Cesarstwa. Pozwól nam udowodnić Tobie, że wśród lwów jest całkiem sporo dobrych i godnych zaufania osobników- swoją przemowę zwieńczył szerokim, przyjacielskim uśmiechem. Teraz wszystko znajdowało się w rękach Badu. Cesarz nie będzie mieć jej za złe, jeżeli ta odrzuci jego propozycję, jednak w środku miał nadzieję, że udało mu się ją przekonać. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Badu - 06-11-2017 Przytaknęła na słowa Hakiego, na znak że rozumie. Wszystko stało się jasne i to odpowiadało Badu, tylko czy to prawda? Wydawało jej się że Cesarz jest z nią szczery, nie potrafiła dostrzec niczego co by świadczyło że udaje. Nie pozbyła się mimo tego obaw i wątpliwości, które już chyba nigdy nie znikną. Przynajmniej potrzebowała na to czasu i mnóstwo pokładu cierpliwości, małpa jednak z każdą chwilą bała się ją nadwyrężać. Serce nieco jej przyspieszyło kiedy miało dojść do omawiania kar, słuchała na to w napięciu. Znała dość liczniejsze kary, a wszystkie mniej lub bardziej bolesne. Gdy Haki wspomniał o bezmyślnych dzikusach, pokiwała przecząco głową, że wcale nie uważa by nimi byli, choć podświadomie przecież tego właśnie się obawiała. Pawianica doznała końcem końców wyraźnej ulgi, odwzajemniając uśmiech. To brzmiało... Jakby wszyscy tam byli przyjaciółmi, nawet nie śniło jej się takie miejsce, bała się że to zbyt piękne aby było prawdziwe. Kolejne słowa rzuciły trochę cienia na wyśniony raj, ale też pojawiła się nowa nadzieja, że jeśli będzie źle, jeśli ktoś by ją skrzywdził to zostanie ukarany, problem w tym że wątpiła by miała odwagę na kogoś naskarżyć. A co jeśli by jej nie uwierzyli? Rany przecież nie znikają od tak, miała nadzieje że tam nikt żadnych jej nie zada, ale i tak się bała, i tak trwała w niepewności, i w trudzie podejmowania decyzji. Czym dłużej nad tym myślała tym, jak na przekór, ta decyzja wydawała się jej jeszcze trudniejsza. Minęło trochę czasu po ostatnich słowach Hakiego, nie ruszała się przez ten czas z miejsca, dokładnie raz jeszcze sobie wszystko przemyślając i wciąż nie wiedziała. Jego słowa bądź co bądź dawały jej nadzieje i bardzo chciała móc znów zaufać jakieś osobie. Zaczęła powoli schodzić na niższe gałęzie, obserwując czujnie Hakiego, łatwo było ją spłoszyć. Zatrzymała się na ostatniej gałęzi, blisko ziemi i tym samym lwa, teraz już nie mogła powstrzymać trzęsących się łap i bicia własnego serca, które sama już słyszała. Miała się zgodzić, ale jakoś nie umiała się znowu zdecydować. Popatrzyła w oczy lwa, przełykając ślinę, lęk wciąż w niej siedział. - Ja... Chciałabym spróbować... - przyznała, jeszcze bardziej nie dając spokoju sierści, odreagowywała tak stres, a i tak język jej się plątał: - Ale... Spróbować, bo... Mogłabym dołączyć tymczasowo? A wtedy zdecydować, czy zostaje? - poprosiła, stając już sztywno na łapach w razie jakby musiała uciekać, choć teraz znacząco zmniejszyła swoje szanse. Nie chciała już po prostu żyć w ciągłym lęku i tracić takiej okazji na lepsze życie, najpierw musiała się przekonać czy to wszystko prawda. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Haki - 12-11-2017 Kolejny odwzajemniony uśmiech ze strony Badu był dla Hakiego promykiem nadziei, że w końcu pawianica przezwycięży swoje obawy i postanowi udzielić mu kredytu zaufania. Swoja drogą cesarza zaczynała już powoli boleć szczęka od tego nieustannego gadania więc liczył, że proces przekonywania ma się już ku końcowi, dlatego też bardzo się ucieszył gdy brązowa zaczęła kierować się w jego stronę. Zielonooki zdawał sobie sprawę, że zbyt gwałtowny ruch, wykonany nawet w dobrej intencji, mógłby spłoszyć jego rozmówczynię, więc swoje zadowolenie wyrażał jedynie za pomocą szerokiego uśmiechu. Kiedy pawianica znajdowała się niemal na wyciągniecie łapy, cesarz mógł bez problemu dostrzec jak wiele nerwów kosztuje ją to spotkanie. Przez chwilę Haki miał ochotę ją przytulić, jednak szybko dotarło do niego, że nie jest to najlepszy pomysł. Kiedy Badu zdała pytanie, cesarz niemal od razu pośpieszył z odpowiedzią: -Oczywiście- skinął jej lekko łbem- nie zamierzam trzymać nikogo w stadzie wbrew jego woli, jednak, jeżeli w przyszłości postanowisz opuścić Cesarstwo, to nie będziesz już miała możliwości powrotu w nasze szeregi- zastrzegł. -Czy odpowiadają Ci takie warunki?- zapytał, na powrót przywołując na swoim pysku miły uśmiech. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Badu - 14-11-2017 Przyglądała się ze sporą czujnością Cesarzowi, mając wrażenie że nagle zostanie zaatakowana i nie będzie miała już jak się ratować. Może nie powinna była schodzić? Chociaż teraz nie chciała się wycofać, bo wiedziała że drugi raz by się na to nie odważyła i najpewniej zaprzepaściła swoją jedyną szanse. Oczami wyobraźni widziała silne szczęki lwa, wyciągnięte pazury, co przyprawiało ją o ciarki na grzbiecie i bynajmniej nie było wymysłem, a wspomnieniem i to nie tak bardzo odległym. Teraz aczkolwiek nic się nie działo, nic póki co jej nie groziło. Badu zdawała sobie sprawę że Haki jest inny, starała się zaufać. Przecież dotąd każdy z cesarskich w tym Cesarz okazał jej wyłącznie dobroć. Napięcie nie znikało, lecz koczkodanka powoli przyzwyczajała się do bycia tak blisko lwa, oswajała się z sytuacją. Już nie potrafiła odwzajemnić uśmiechu, przez strach w którym trwała. Na jej pysku odmalowało się zdziwienie, nie wierzyła że się na to zgodzi, to dało jej ostatecznie wiarę że coś z tego będzie jak zaryzykuje. Przytaknęła na jego słowa, rozumiejąc że będzie miała tylko jedną szanse. Zawahała się jeszcze, ale już wiedziała jaką udzieli odpowiedź. - Tak - powiedziała, pochylając ulegle głowę, jak gdyby już stała się częścią jego stada. Przez stres nie wiedziała co jeszcze mogłaby dodać. I wciąż nie była pewna czy dobrze postępuje, ale uspokajała ją myśl że w razie czego będzie mogła opuścić Cesarstwo, już samo to że może dołączyć z własnej woli, na próbę, napełniało ją nadzieją. RE: Nie taki lew straszny, jak go malują [Badu & Haki] - Haki - 19-11-2017 Haki widział, że do ostatniego momentu Badu miała problem z podjęciem decyzji a kiedy w końcu nadszedł wyczekiwany moment, sam cesarz wydał z siebie westchnienie ulgi, jakby to on podjął właśnie jakąś ważną decyzję. -Doskonale- rzekł nie kryjąc się przy tym ze swoim zadowoleniem. -W takim razie mam ogromną przyjemność powitać Cię w Cesarstwie Doliny- przemówił a w jego głosie dało się słyszeć dumę - od tej chwili znajdujesz się pod opieką cesarskiego prawa- dodał, uśmiechając się przy tym. -Nasze tereny obejmują Śnieżny Las, Kilimandżaro oraz równinę w Dolinie Spokoju- wytłumaczył po krótce -jak już pewnie się zorientowałaś, naszym powitaniem jest: Salut, i myślę, że będzie najlepiej jeżeli tym słowem będzie się witać z napotkanymi osobnikami. W prawdzie cesarz nie podejrzewał by z któryś z cesarskich od tak sobie postanowił zaatakować Badu, jednak i tak wolał zmniejszyć ewentualne ryzyko do minimum. -W każdym razie, witaj w swoim nowym domu- rzekł, całość zwieńczając szerokim uśmiechem. |