Coś wisi w powietrzu - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Coś wisi w powietrzu (/showthread.php?tid=2817) Strony:
1
2
|
Coś wisi w powietrzu - Inyene - 18-01-2018 [miejsce: wąwóz na terenie dawnej Lwiej Ziemi] Inyene wędrowała niesamowicie... długo. Biorąc pod uwagę to, że wolała więcej spać niż iść, to wędrówka była długa i nużąca. Ale nieprzerwanie szła naprzód, chcąc za wszelką cenę udowodnić, że ona jest do tych większych rzeczy stworzona, a nie jakieś tam lwie mrzonki i przekomarzanki. Tyle, że w międzyczasie, ponieważ szła i szła, trochę jej ten zapał opadł. A przynajmniej kiedy już dotarła do tego przeuroczego wąwozu po prawie pół roku, odkąd odeszła z domu, w głowie jej raczej było na powrót ciekawość do świata i do... duchów. A opuszczone i niebezpieczne miejsca były najlepsze, żeby kogoś spotkać. Ileż to biednych osóbek spadło na dół to trudno powiedzieć, część duchów pewnie odeszła w inne miejsca, albo przywiązały się do jakiś osób jeszcze żyjących, ale kilka na szczęście jeszcze pozostało przy wąwozie. Ot, parę antylop gnu, jakiś lew, trochę gryzoni... nic ciekawego mogłoby się zdawać. Ale Inyene z wręcz chorą fascynacją wyglądała zza krawędzi wąwozu, wypatrując jakiś oznak życia... pozagrobowego. Siedziała i siedziała, a tutaj nic. Zniesmaczona odsunęła się zatem od krawędzi. Może powinna zejść na dół? W sumie, jak spadasz, to kończysz na dole, a nie na górze. Lwica siadła sobie w cieniu jakiegoś głazu, który był parę metrów od rzeczonej krawędzi. I dopiero tutaj, kiedy się trochę uspokoiła, nawiedził ją duch zmarłego tutaj na skutek stratowania gnu. Oczywiście, z przetrąconym karkiem, no... ale był prawie jak żywy. - No co ty, nie gadaj. Że wyskoczyły nagle jakieś hieny i cię stado w panice zabiło? Jaka szkoda. To musiała być paskudna śmierć. Gadała i gadała, czasem się śmiejąc. Tak, z duchami było najlepiej. RE: Coś wisi w powietrzu - Dakarai - 18-01-2018 Tymczasem Dakarai wędrował od strony sawanny na północ. Można powiedzieć, że zaznajamiał się z terenem i musiał przyznać, że zaczynał mu się podobać. Ziemie wyglądały na urodzajne i obfitujące w zwierzynę. Czemu miałby nie wybrać tych okolic na swój nowy dom?
Zszedł sawanną w dół między ściany ogromnego wąwozu. Wypatrzył to miejsce już z daleka i wydawało mu się wyjątkowo interesującym miejscem do zwiedzenia. Niemal od razu dostrzegł różnicę, gleba między skałami była twarda i trochę spękana, pełna płaskich i gładkich kamieni. Szedł i uważnie przyglądał się wszystkiemu, od kamieni i niewielkich głazów po szerokie półki skalne, którymi na pewno można było wędrować. Myślał nawet przez moment czy nie wdrapać się na nie bo widział, że w niektórych miejscach zapewne można by przedostać się na samą górę.
Wydawało mu się, że każdy krok jaki stawiał, każdy kamień, który trącił i patyk jaki tu złamał pozostawiał głuche echo sprawiające wrażenie ogromnej pustki. Trochę smutnej i przytłaczającej. Przyszło mu przez moment do głowy, że gdyby ktoś zleciał z góry tego wąwozu to na pewno na dole czekałaby go przykra śmierć. Wzdrygnęło młodym lwem na myśl o tym. Wyobraził sobie bowiem ten ból.
W oddali dostrzegł pień, suchy i martwy. Jego korzenie wyrastały ponad martwą glebę, w połowie był ułamany a jego reszta pochylała się nad glebą trzymając się pnia chyba tylko na słowo honoru. Dakarai podszedł do tego miejsca by dostrzec, że wyróżniało się ono czymś szczególnym. Tylko w tym miejscu jak okiem sięgnąć, tylko w tym punkcie na całym dnie wąwozu rosła delikatna trawa i mech.
Spojrzał w górę, ale nikogo tam nie dostrzegł. Miał dziwne przeczucie.
RE: Coś wisi w powietrzu - Inyene - 18-01-2018 - Hm, więc mówisz, że na dole umarł ktoś ważny? W sumie warto byłoby z nim pogadać, może ma coś do załatwienia. Ineyene jeszcze trochę rozmawiała, z czasem pogrążając się w delikatnym milczeniu. Bo przecież ile rzeczy mogło jej powiedzieć gnu, które całe skubało sobie spokojnie trawę? No niewiele, najwyżej opowiedzieć o pobliskich terenach, o co też nie omieszkała zapytać. Niebieskooka spojrzała na majaczącą się w oddali skałę. Musiała być wielka, skoro z takiej odległości można było dostrzec jej czubek na tym pustkowiu. Kiedy tak przesiadywała jeszcze w milczeniu, bo duch już odszedł w ramach swoich, duchowych spraw, do jej uszu doszło jakieś chrupanie. A raczej, chrzęst, jakby ktoś na dole się poruszał, stąd takie echo. A może jej się już wydawało od tej ciszy? W każdym razie postanowiła wyjrzeć, raczej nie dlatego, że hałas, a bardziej by się zorientować gdzie ten ktoś ważny mógł umrzeć. Ruszyła swoje rozleniwione dupsko i na całe szczęście, bo jeszcze by się jej jakieś odleżyny zrobiły czy coś. Ineyene z przykrością wspominała ten czas, kiedy prawy bok ją niesamowicie bolał, bo za długo urządzała sobie drzemkę. No i proszę, daleko nie była. W sensie, jakby patrzeć w linii prostej, bo droga z góry na dół była długa. I żeby ułatwić sobie życie, musiałaby pewnie obejść trochę ten wąwóz i znaleźć bardziej płaskie miejsce. Ale to co dostrzegła trochę ją zaciekawiło, bo czyżby natrafiła na rzeczonego ducha? Eee... a gdzie tam. Mina jej zrzedła, kiedy po prostu to był lew. Nie żaden duch, tylko istota jeszcze z krwi i kości, normalnie coś obrzydliwego. Po cholerę on tam poszedł, przecież w tym wąwozie nie było nic ciekawego, no chyba, że się było tak wytrenowanym w sztuce duchowej jak ona. Ona mogła znaleźć coś ciekawego. A tak przeciętniak? Zmarszczyła brwi obserwując jegomościową plamę na dole. RE: Coś wisi w powietrzu - Dakarai - 18-01-2018 Naraz zewnątrz podniósł się wiatr i zakołował wokół jasnego samca targając jego skąpą grzywą. Zamknął na moment oczy (żeby piach mu do nich nie wleciał) i wziął głęboki oddech. Podniósł wzrok raz jeszcze i wtedy dostrzegł, że ktoś spogląda na niego z góry. Brzmi mistycznie? Nic bardziej mylnego, bo oto zwykła cielesna istota wychylała swój zacny łeb przez krawędź wąwozu. Nie uważał tego za mądre. Ta osoba mogła przecież stracić równowagę i spaść. Nie był jeszcze pewien kogo spotkał. Przyglądał się, ale odległość była zbyt duża.
Rozejrzał się w poszukiwaniu najkrótszej drogi powrotnej, ale wyglądało na to, że najszybciej opuści dno wąwozu idąc po prostu przed siebie. Szybko zorientował się, że ta droga najwyraźniej wznosiła się, więc pewnie i na szczyt tego skaliska można tam dotrzeć. Ruszył więc w tamtą stronę bez większego zastanowienia. Nie sądził jednak, że ta droga będzie na tyle długa więc z pewnością zniknął samicy na jakiś czas z oczu.
Ale nie na tak długo jakby zapewne chciała... bo w momencie, w którym on gratulował sobie wyjścia z kanionu, ona być może zdążyła już nawet nabrać pewności, że już go nie zobaczy? Kto wie? W każdym razie odetchnął głęboko i dostrzegając ją w oddali (w postaci niemal kropki) postanowił podejść. Nie śpieszył się, ale szedł swobodnym marszem. Zatrzymał się dopiero kiedy dostrzegł, że ma do czynienia z samicą.
Cóż, dawno żadnej nie widział.
RE: Coś wisi w powietrzu - Inyene - 18-01-2018 Patrzyła tak jeszcze długo, aż ten paskudny lew znikł jej z oczu. I dobrze! Była w zasadzie zadowolona i z faktu, że już go nie widziała i że nie mącił już spokoju tych biednych duszyczek, które pewnie z podobną odrazą patrzyły na tego samca. Co prawda, ona jeszcze nie widziała z tak daleka, że to samiec, w końcu nie miał puszącej się grzywy, ale spotkała i samice z długim włosiem i samce bez grzywy, więc wolała na razie niczemu nie zapeszać. Fuknęła jeszcze mu na odchodne, chociaż zapewne już tego, ani jej nie widział. Inyene ponownie odeszła od krawędzi wąwozu, skoro już jej nikt nie przeszkadzał, to mogła spokojnie sobie podumać, znów, pod tamtym głazem. W cieniu tego skalnego kolosa było znacznie wygodniej, żadne słońce jej nie przeszkadzało wsłuchiwać się w nici zaświatów. I chociaż była gotowa na kolejną rozmowę, to nikt się nie zjawiał, nikt nie był by jej potowarzyszyć chociaż przez chwilę. No cóż, albo przejdzie się tam na dół faktycznie sprawdzić, czy tamten ktoś ważny dalej tam jest, albo po prostu pójdzie gdziekolwiek indziej poszukać przygód. Może na tamtą skałę? Pomyślała sobie, jeszcze raz spoglądając na majaczący się znad rozgrzanej ziemi wierzchołek lwiej skały. Westchnęła z rozmarzeniem, stamtąd pewnie można było całą okolicę zobaczyć, może nawet i ten wąwóz. A przecież ziemie na jakie trafiła po drodze były ładne, ciekawe zatem jak wyglądały z góry. Można się pewnie poczuć tam jak pan świata, co? Odwróciła wzrok i nosznawszystkieduchyświata.jpg ten lew z dołu chyba się magicznie teleportował na górę, bo był w zasięgu wzroku Inyene, tyle, że nie w zasięgu wzroku na dole, ale na tym samym poziomie co ona. Ten to miał dopiero tupet. - Hej! Podejdziesz tutaj i powiesz o co ci chodzi, czy będziesz się tak obrzydliwie na mnie wgapiał?! Krzyknęła do niego, marszcząc skórę na brwiach. RE: Coś wisi w powietrzu - Dakarai - 18-01-2018 No więc stał tak chwilę i przyglądał się. Nie był też jakoś specjalnie blisko, utrzymywał w miarę bezpieczny dystans w razie gdyby któreś zechciało się wycofać. Cóż, on nie wyglądał na takiego, który się wycofa, przynajmniej nie teraz. Niemniej nagły i oschły ton lwicy był czymś czego nie do końca się spodziewał, to znaczy nie to, żeby spotykał się z samymi przyjaznymi twarzami do tej pory, ale rzadko była to lwica, ba, praktycznie wcale. Właściwie nie miał do tej pory większych okazji obcować z samicami.
- Em... Przepraszam? - Mruknął niezadowolony. - Chciałem tylko sprawdzić kto mnie obserwuje, no ale jesteś tylko lwicą.
Wzruszył ramionami. Nie pozostał jej dłużny z uszczypliwością. Nie był fanem przepychanek, ale też nie należał do tych, którzy pozwalają sobie włazić na głowę, albo krzyczeć na siebie na dzień dobry.
- Obawiam się też, że na razie nigdzie się nie wybieram - powiedział unosząc nieco nos ku górze i spoglądając na nią spod półprzymkniętych powiek, ale i lekko uśmiechał się choć nie złośliwie.
Podszedł do krawędzi wąwozu, ale na tyle ostrożnie by i nie wychylić się a mocno. Teraz z góry dobrze widział miejsce, w którym podniósł wzrok i zauważył tę lwicę obok. Połamane suche drzewo i kępka zielonych roślin. Dość abstrakcyjny widok. Jednak gdy rozejrzał się wokół zauważył, że reszta krainy prezentuje z tej pozycji niezwykle. Wszędzie sawanny, drzewa... piękna kraina. W końcu zwrócił uwagę na majaczącą w oddali ogromną górę, albo... skałę? Ciężko powiedzieć z tej odległości, ale szybko doszedł do wniosku, że jeśli widać ją stąd to musi być imponująca.
RE: Coś wisi w powietrzu - Inyene - 18-01-2018 I tutaj właśnie był jeden z problemów, różnica między żywymi, a martwymi. Z duchem, nawet, jeśli ją wkurzał, mogła przerwać rozmowę, mogła odegnać, albo po prostu zignorować - i ten duch znikał, prędzej czy później, zależy jak bardzo się się postarała by rzeczonego ducha się pozbyć. A jak pozbyć się żywego? No właśnie, chyba, że użyjesz wystarczająco dużo siły, wtedy może się takiego wyprysku pozbędziesz, a jak powszechnie wiadomo, lwice nie są tak silne jak lwy. Prawdopodobne starcie skończyłoby się tragedią, tym bardziej, że Inyene nigdy nie musiała walczyć. I prawdopodobnie gdyby nie to, że polowała, bo przecież to miała prawie jak w pakiecie genów, to pewnie nigdy by nie użyła swoich pazurów w celu pokaleczenia czegoś. Bardziej nadawały się do tego, by np. otworzyć twardą łupinę malowniczego owocu czy coś. Ale to już swoją drogą. - A ty niestety jesteś tylko lwem! W dodatku takim żywym. Rzekła zniesmaczona, jeszcze wykrzywiła swój pysk chcąc bardziej zaakcentować to, że nie ma w zasadzie urazy do niego samego, tylko do tego, że jeszcze stąpa po ziemi. Czyżby Inyene nie lubiła żywych? Nie do końca. Ale wolała tych miłych żywych. Prychnęła. To się nie wybieraj. I jeszcze by wystawiła mu język na odchodne, ale ten się chyba rozmyślił, co do mówienia do niej i postanowił się wychylić zza krawędzi, tak samo jak to wcześniej robiła Inyene z ciekawości, kto tak, do cholery, hałasował. - Mógłbyś skoczyć, może wtedy dałoby się z tobą rozmawiać. Uśmiechnęła się dobrotliwie. RE: Coś wisi w powietrzu - Dakarai - 18-01-2018 Spojrzał na lwicę powątpiewającym spojrzeniem unosząc jedną brew ku górze kiedy ta postanowiła się odgryźć ciętą ripostą na miarę własnych możliwości.
- Tia... - mruknął przeciągając sylabę - chyba mi to nie umniejsza w żaden sposób.
Był lwem, ona była lwem nic o co którekolwiek z nich mogłoby się obrazić, choć rozumiał, że chciała odgryźć się za sformułowanie "tylko lwica". Rzecz jasna Dakarai wcale nie uważał, żeby w byciu lwicą było coś umniejszającego czy gorszego od bycia samcem, ot inna rola, natomiast miał świadomość, że takie określenie jakim ją uraził mogło zabrzmieć... hm... jak seksizm? Oh, tylko się droczył!
I tak patrzył sobie w dół wąwozu i patrzył, przyglądał się tamtemu miejscu na dole, a potem wspomnianej wcześniej skale na horyzoncie. Nie umknęły mu złośliwe słowa lwicy. Lubiła miłe lwy? Może sama powinna od tego zacząć, w sensie od siebie. Niemniej Dakarai był daleki od tego typu przepychanek bo uważał je za zwyczajnie jałowe i bezsensowne. Przeniósł tylko spojrzenie w stronę piaskowej lwicy i uśmiechnął się do niej dość szeroko, ale nie na tyle by wyjść na szalonego czy coś w tym guście. Uśmiechnął się do niej ciepło, dość sympatycznie choć brwi miał zakrzywione nieco szelmowsko. Skierował więc swoje cielsko w jej stronę, ale nie podszedł jakoś specjalnie blisko.
- Chyba zaczęliśmy w bardzo niewłaściwy sposób - oznajmił po czym skinął jej łbem. - Jestem Dakarai, miło poznać.
RE: Coś wisi w powietrzu - Inyene - 18-01-2018 - Ty chyba czegoś nie rozumiesz. Jesteś żywy. ŻYWY. Na litość niebios, duchy są jednak zdecydowanie lepsze. Wywróciła oczami. Skoro on swojego jestestwa nie uważa za skazę na tej pięknej ziemi, to już jego problem. Najwidoczniej wszyscy żyjący są tak aroganccy, uważają się za nie wiadomo kogo. Inyene też i u siebie uważała cielesność za swego rodzaju wadę. Bo kto by się chciał męczyć z chodzeniem, oddychaniem, jedzeniem, polowaniem i innymi rzeczami, które muszą robić żywi? Jednym z nielicznych plusów był fakt, że martwa nie mogłaby zostać zaklinaczką i pomagać wielu biednym duszom z ich ziemskimi okowami. No i też nie mogłaby malować, albo jeść tych przepysznych owoców! Można więc powiedzieć, że racje były pół na pół, ale i tak wolała duchy. Tak się już wychowała. Tym bardziej, że jej byłe stado, które przeklęła, wierzyło w różne dziwactwa, opatrzność bogów i tym podobne. - Wszyscy tak zaczynają. Nie jesteś pierwszy. Zmrużyła powieki. Od biedy może z nim porozmawiać, przynajmniej póki jakiś duch się tutaj nie zjawi, chociaż coraz bardziej w to wątpiła. Może w nocy? Ale przecież nie będzie tutaj czekać całego dnia. Chciałaby być jeszcze przynajmniej w połowie drogi na tamtą skałę. - Inyene. Zaklinacz duchów. Rozumiesz, rozmawiam z duchami, wysłuchuję ich problemów jeśli je mają, pomagam im w troskach, które zabrali ze sobą do grobu i ewentualnie pomagam przeprawić się na tamten świat. No, może teraz zrozumie, dlaczego tak wyraźną odrazą darzyła jego żywotność. Jego samego to nie, przynajmniej jeszcze nie mogła jego osoby darzyć nienawiścią, ale jakby był duchem... czy ona właśnie życzyła mu śmierci? No pięknie, jakby faktycznie umarł, to jeszcze musiałaby się nim zająć. Niech na razie pozostanie żywy. RE: Coś wisi w powietrzu - Dakarai - 19-01-2018 Kiedy jej tak słuchał, miał nieodparte wrażenie, że ona coś ma nie tego z głową. No bo jak można mieć pretensje do kogoś, że żyje? Coś mu się tam powoli składało na zarys osobowości, z którą się spotkał, ale nadal brakowało mu tam czegoś. Zdecydowanie nie miał nigdy problemów natury duchowej, nigdy nie zastanawiał się nad tym a jego rodzinne stado nie zdążyło mu wpoić zbyt wielu wartości tej materii. Pamiętał tylko pojęcie "duchów przodków" i coś o księżycu, że tam duchy mają dom czy jakoś tak. Może to była tylko legenda? Bajka dla dzieci?
Zmarszczył jedynie brwi kiedy wytknęła mu jego żywość. Nie zamierzał chyba wdawać się w dyskusje na tym polu bo miał wrażenie, że i tak niczego by tu nie wskórał.
Nie miał też pojęcia co miała na myśli mówiąc, że wszyscy zaczynają tak jak on. Miał wrażenie, że zgubiła w tym wszystkim "my" a zastąpiła to stwierdzeniem "on".
- Ale... ty też... - wymruczał kiedy miał wrażenie, że ona cały czas beształa go w jakiś sposób i za coś czego nie pojmował.
Kiedy już wytłumaczyła kim jest pokiwał jedynie głową choć dość sceptycznie. Nie miał w swoim życiu chyba żadnych dowodów na istnienie duchów, a przynajmniej tych pozostawionych po żywych stworzeniach. Bo jeśli miał przyznać czy wierzy w duchowy wymiar świata to nie miał zamiaru zaprzeczać. Coś tam było, ale nie wiedział jeszcze co. Jeszcze nie miał żadnego zdania na ten temat.
- Mam rozumieć, że jak skręcę kark to będziesz dla mnie milsza? - Prychnął nieco rozbawiony. Nie miał zamiaru oceniać tego czym się zajmowała. Może to co mówiła było prawdą a może nie. Miał otwarty umysł i niczego nie wykluczał.
- Miło mi cię poznać Inyeno - skinął jej łbem. - Och! Ciebie również Dakaraiu - dodał naśladując głos lwicy.
Zaśmiał się pod nosem.
- Więc siedzisz tu cały dzień, i co? - Powiedział ponownie podchodząc do wąwozu. Wiatr tym razem wzniósł się ponad dno tegoż kanionu i znów poszarpał mu skąpą grzywę. - Szukasz czegoś szczególnego? Jakiejś obecności?
RE: Coś wisi w powietrzu - Inyene - 19-01-2018 - Duchy nie są tak aroganckie jak żywi. Zazwyczaj. Chyba, że za życia byli paskudni, ale to raczej ciebie nie dotyczy. Rzuciła mu słowem niczym ochłapem jakiegoś żylastego mięsiwa. Przecież ona była miła, o co mu chodziło? Nie odgrażała mu się w żaden sposób, nie wyzywała, tylko stwierdziła, że byłby lepszy gdyby był martwy, ale to dlatego, że duchy są lepsze? W zasadzie jakby nie patrzeć, to życzyła mu właśnie lepszego żywota, pozbawionego cielesnych trosk. Kto by tego nie chciał. - Nie, bo wtedy musiałabym cię wysłuchać. Miałbyś na pewno masę niedokończonych spraw, zrzędziłbyś, że umarłeś w niesprawiedliwości. Jak każdy duch. No, prawie każdy. Te, które nie spotykam ledwo po ich śmierci są milsze. Rozpogodziła się na moment, chociażby dlatego, że już ją brwi rozbolały, ale zaraz znów uniosła je ku górze, widząc jak ten wyprawia jakiś cudaczny teatrzyk. Ej, przecież ja wcale tak nie mówię! No to się troszku zdenerwowała, bo przecież jak to tak można. Mówiła, że jest arogancki bo jest żywy i myśli, że mu wolno? Mówiła. Miała rację, jak zwykle, a o to nieodparty dowód na to, że się nigdy nie myli. Szkoda, że nie miała komu tego udowodnić, prócz samej sobie. A sobie przecież nie musiała, dobrze znała swoje racje. - Nie siedzę tutaj cały dzień. Ale w takich miejscach nie brakuje samobójców, lub... przykrych wypadków. Tu na górze napotkałam gnu. Opowiedział mi wiele ciekawych rzeczy, jak to gdzie jesteśmy, co jest w pobliżu i że na dole zmarł jakiś ważny władca czy coś. Jakbym miała spytać kogoś żywego o to, to albo nie dowiedziałabym się nic, albo zostałabym zbyta, lub co gorsza - zaatakowana. Bo tak. Wzruszyła ramionami. W zasadzie mogła sobie darować ten wykład, bo ten Dakarai pewnie tego i tak nie zrozumie, o ile w ogóle duchy jest w stanie dostrzec lub w nie chociaż troszkę uwierzyć. Ale pewnie ani jedno, ani drugie, mogła mieć jedynie nadzieję, że przynajmniej nie będzie jej wmawiał nieprawdy. - A całego dnia tu nie spędzę. Niestety, jestem jeszcze pełni żywa i muszę się ruszać by mnie kości nie bolały, muszę coś jeść i muszę szukać co sen odpowiedniego miejsca, coby mnie sępy nie zjadły. RE: Coś wisi w powietrzu - Dakarai - 19-01-2018 - Może i masz rację - wzruszył ramionami. - Niestety żadnego zmarłego nie znam żeby potwierdzić. Chyba, że mój ojciec. Nie sądzę by staruszek dał radę przeżyć bo tam skąd jestem lepiej nie być starym, ani chorym, zwłaszcza jak jesteś samcem.
Właściwie co innego mogło się jego ojcu przydarzyć? Z wiekiem zrozumiał co stało się tamtego dnia gdy matka kazała jemu i jego bratu opuścić stado. Teraz nie mógł mieć do nikogo żalu, nawet do napastnika. Chyba, że o to, że wytłukł mu resztę rodzeństwa? Niemniej był pewien, że brat to nie jest jego jedyne rodzeństwo. Po prostu jedyne żywe, które znał.
Spojrzał na nią gdy zaczęła mu opowiadać co tak właściwie robi, albo raczej tłumaczyć, że Daka niewłaściwe rzeczy założył, ale hej! W końcu nie był w tych tematach ekspertem, nawet mniej niż laikiem.
- Gnu? - Wtrącił, ale nie przerywał jakoś szczególnie jej tego słowotoku. Miło było posłuchać kogokolwiek po dłuższym czasie samotności. Nawet jeśli brakowało temu komuś nieco obycia. - Rozumiem.
Pokiwał głową i zamyślił się na moment.
- Skoro to był władca, to może znaczy, że gdzieś tu jest stado, które pamiętałoby go? - Ponownie spojrzał na miejsce, które zwróciło jego uwagę gdy był na dnie wąwozu. - Może powinnaś go szukać tam? - Wskazał nosem.
Nie miał najmniejszego zamiaru śmiać się z lwicy, nawet jeśli to co mówiła było dla niego nieco dziwne. Dużo większą przyjemność znajdował w braniu udziału w tejże rozmowie.
- To dość naturalne, że stada nie lubią obcych - wydawało mu się to oczywiste, bo przecież całe jego dotychczasowe życie polegało to na uciekaniu to na walce, albo na podkradaniu, bronieniu własnego tyłka i w ogóle.
- Ile ty masz pór deszczowych czy też księżyców jak wolisz, skoro już cię kości bolą od leżenia? - Pozwolił sobie wtrącić nie tracąc uśmiechu. - Nie wyglądasz na potencjalny pokarm dla sępa albo szakala.
RE: Coś wisi w powietrzu - Inyene - 19-01-2018 - Nie wiem. Gnu to raczej mało obszerne źródło informacji, skoro większość życia spędziło jedząc trawę. Czy było tutaj stado? Na pewno. Lwia ziemia? Coś takiego. Ale kiedy to było i czy dalej tak jest ci nie powiem. Duchy nie mają pojęcia o czasie i przestrzeni, te które szukają pocieszenia wśród żywych widzą jedynie niewielki obszar na którym zmarły. A to miejsce... jak sam widzisz, ruch tutaj jak przy wodopoju. Tutaj pozwoliła sobie się zaśmiać. Taki mały żarcik dla rozładowania napięcia jakie pewnie sama wytworzyła, ale to cichosza, przecież to nie jej wina. On ją sprowokował! Ale przynajmniej słuchał, względnie nie przerywał i to ją pocieszało na swój sposób. A przynajmniej nie negował tego co mówiła! Musiała przyznać, że mimo wszystko rozmowa przebiegała pomyślnie, tj. układała się prawie po jej myśli. - Nah, tutaj nie wygląda mi to na starcie stad. Chyba, że hieny zbratały się z lwami...? To w ogóle było mozliwe? Hieny się przegania, a nie z nimi kumpluje, chociaż o wiele więcej zarzutów padało na lwy od hien niż od hien na lwy, chociaż może akurat spotkała za mało przedstawicieli hien wśród martwych by o tym dywagować. Niemniej, mimo, że hieny lwów nigdy nie mordowały, to już słyszała o tym jak lew morduje hienę. Szczególnie jak jest jeden na jeden. Wzruszyła ramionami. Czym się ona przejmowała. Żywej hieny to ona przecież nie widziała od dawna. - A co cię to obchodzi ile mam, stara nie jestem, ale mogę już mieć młode. Ale jak będziesz cały dzień siedział na dupie w bezruchu to zapewniam cię, że nawet pół dnia nie minie, a sam się zmusisz do ruszenia zada. Rzuciła oburzona. Co to w ogóle za pytanie, kobiet się o wiek nie pyta! Wyglądała na tyle na ile się czuła, czyli wiecznie młoda i piękna, ale najwyraźniej ten postanowił sobie zażartować z rzeczy oczywistych jak zmuszanie się do ruchu. - Jak zaśniesz i coś cię zaatakuje i zabije, to tylko sępy będą po tobie kości zbierać, phi. RE: Coś wisi w powietrzu - Dakarai - 19-01-2018 Spojrzał na nią kilkukrotnie machając powiekami.
- Mi chodziło o to konkretne miejsce - powiedział i wychylił się na tyle by wskazać lwicy widoczne stąd złamane drzewo i placek trawy, który rósł pod nim. - Może tam powinnaś szukać tego króla? Sama mówiłaś, że nie brakuje tu przykrych wypadków albo samobójców. Zresztą - wzruszył ramionami - kim może być król? Nikim ważnym.
Bo kto nazywa królem kogoś takiego?
Odszedł od krawędzi słuchając kolejnego wywodu, ale z niegasnącym zainteresowaniem. Musiał jej przyznać, że również nie wydawało mu się zbyt możliwe by lwy dogadywały się z hienami na tyle, by mieć wspólne stado. Zresztą odkąd był w tej krainie miał nieodparte wrażenie, że tutaj pojęcie stada rozmija się z tym czego nauczył się tam skąd pochodzą.
Widząc jak oburzające dla niej było jej pytanie ponownie się zaśmiał się ale już nie pod nosem a nieco głośniej i wcale się z tym nie kryjąc.
- Więc mówisz, że możesz mieć już młode, tak? - Prychnął z rozbawieniem. - To fajnie, bo ja też.
Kontynuował swój bądź co bądź nonszalancki śmiech, ale zaraz się uspokoił.
- Jak na razie to mnie raczej kości bolą od ciągłych wędrówek i najchętniej to bym odpoczął właśnie - powiedział. Zaś jej ostatnią uszczypliwość postanowił skomentować w ten sposób - Może po prostu trzeba sobie uważniej dobierać legowiska?
RE: Coś wisi w powietrzu - Inyene - 19-01-2018 - Może ta Lwia ziemia miała króla. Zresztą, brzmi jak bajka na dobranoc. Inyene aż ziewnęła na samo wspomnienie o jakimś smacznym śnie. Z chęcią by się położyła, ale nie w takich warunkach. Tutaj było nie dość, że za ciepło to za sucho i jeszcze tutaj przypałętał się ten lew. Zresztą, tutaj było niebezpiecznie. Zaśniesz, przekręcisz się parę razy na bok i wylądujesz w ziejącej pustką dziurze, a obudzisz się po drugiej stronie. Raczej marny sposób na zakończenie żywota. - Super, to możesz iść je robić gdzieś tam. Ten to by pewnie jeszcze chciał, żeby Inyene miała z nim młode, co? Niedoczekanie. Prędzej spadnie z tej krawędzi niż da się wrobić w dzieci. Ona była za młoda, zresztą, nie miała porządnego wzorca w życiu by się dziećmi zajmować. Może gdyby była w jakimś normalnym stadzie? Wtedy by to jakoś wypaliło, ale z drugiej strony o czym jak w ogóle myślę? O dzieciach? Z tym wypłoszem? - Ja ci nie zabraniam odpoczywać, mówię tylko jak jest. To wcale nie tak, że Inyene większość dnia śpi, kolejną ćwiartkę szuka przygód, a pozostałą poświęca na jeszcze więcej odpoczynku i na jedzenie. Mimo wszystko, poruszała się całkiem często, nawet jeśli odległość jaką przebyła nie była zbyt daleka. Może dlatego pół roku już szła i dopiero dotarła tutaj? Zakładając, że jednak szła te kilka kilometrów dziennie. - No chyba, żeby znaleźć to legowisko to musisz się ruszać? O tym mówiłam. No, chyba, że masz stado, wtedy najwyżej się ruszysz, jak ci komuś zbyt bliska obecność zacznie przeszkadzać. Szkoda, że duchy nie mogłyby być stadem. Ze swoimi możliwościami świetnie by ostrzegały przed niebezpieczeństwem, ale kiedy spała przecież nie mogła sie z nimi kontaktować, ani one z nią. |