Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] (/showthread.php?tid=2884) |
Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Kayla - 08-03-2018 Po gniewnej i jasnej nocy przecinanej co i rusz białymi gromami nadszedł w końcu czas na spokój. Ulewa wraz ze wstającym słońcem powoli przeradzała się w mżawkę aż w końcu pozostały z niej samotne krople spadające z liści. Mała sawanna starała się wrócić do normalnego rytmu życia.
Tymczasem w niewielkiej jamie stworzonej z kilku zwalonych pni, kamieni, głazów i odpowiednio uformowanej omszałej ziemi przyszło w końcu odpocząć niewielkiej, chuderlawej lwicy. Niespokojna noc nie dała zmrużyć jej oka, trzymała pysk zwrócony ku wyjściu i obserwowała pękające nerwowo i gwałtownie niebo, które w jednej sekundzie z granatowego stawało się białe. W końcu skryła swój piegowaty nos w łapach i obróciła się by zwinąć w ciepły kłębek. Zakryła ślepia.
Spała czujnie, jedno z jej uszu drgało co chwila, nos czasem się poruszył. Do jej półsnu docierały nawoływania zwierząt i ptasi trel i wrzask. Kayla jadła wczoraj toteż nie śpieszyło jej się żeby poświęcić dodatkową godzinę czy dwie snu w imię pochwycenia zająca.
Trzeba było przyznać, że Kayla lubiła zające, w tejże niewielkiej norze, w której leżała można było z łatwością dostrzec sporo całkiem dobrze sprawionych skórek. Ot, zjadała, zdzierała skórę i używała jako legowisko.
RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Szawolcs - 08-03-2018 Nigdy nie pomyliłbym jej zapachu z żadnym innym, ale myśl, że właśnie się nań natknąłem była tak nieprawdopodobna, że zaraz po zeskoczeniu ze spróchniałego pnia w śliską, mokrą trawę zatrzymałem się i wyprostowałem w sztywnym ruchu. To było niedorzeczne. Oczywiście, że to nie była ona, ponieważ... W każdym razie ona... Kiedy tamtego dn... Odzyskanie widoku przed oczami zajęło mi dobrą chwilę. Odnalazłem się w rzeczywistości bardziej zmiętym niż gdybym upolował w pojedynkę byka kudu. Wokoło świat budził się do życia z głośnym dzwonieniem ptaków, a ja, odwrócony za siebie, widziałem wejście do nory, nad którą przed chwilą, miałem nadzieję, w miarę zgrabnie i cicho się przewaliłem. I czy chciałem tego, czy nie, spomiędzy zasłaniających wnętrze pnączy wybijało w zimne wilgotne powietrze na zewnątrz gorąco czyjegoś ciała i zapach, jej zapach, chociażbym nie wiem jak bardzo chciał temu zaprzeczyć. Stałem tak z półotwartym pyskiem, owiewany parą własnego głębokiego oddechu, i patrzyłem w ciemność jamy, ponieważ nie byłem pewien, czy obudziłem jej mieszkańca, ani jak mam na imię. RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Kayla - 08-03-2018 Choć zapach w półśnie miała stępiony i nic poza wonią wilgotnej gleby nie docierało do jej nosa to jednak uszy poruszyły się czujnie gdy tylko zaniepokojone zostały przez dźwięk grzęznących w miękkiej ziemi łap a potem szelest badyli zwisających u progu wejścia do niewielkiej, przytulnej nory. W jej wnętrzu zaś ona, spokojna jak kocię owinięta w zajęcze skórki. Łapy zsunęły się z kształtnego pyszczka odsłaniając tę ładniejszą stronę. Próżno było doszukiwać na jej licu błogiego uśmiechu, który niegdyś tak często na nim gościł. Teraz był to brak wyrazu, czujność, gotowość.
Wydawało jej się, że śniła, nie wiedziała, że otoczenie wpływa na jej obecny stan, na to co w marzeniu widzi. Widziała pustynię, ale nie pasujący do tego poranny ptasi śpiew, wydawało jej się, że czuła wilgoć pod łapami i w powietrzu, z piachu zaś wyłoniła się sylwetka z przeszłości. Szare cielsko z brązową grzywą. Widmo wyglądało przyjaźnie, ale ona poczuła nagłe ukłucie niepokoju co odmalowało się na wyraźnym i mocnym ściągnięciu powiek. W końcu sapnęła i poderwała się. Wciąż leżała ale łeb szybko i nagle wyciągnęła, oczy otworzyła szeroko i rozejrzała się. W końcu dostrzegła kątem oka nocną marę u progu nory. Pokręciła łbem i obróciła pyszczek frontem do zjawy mierząc ją nieufnym okiem i ukazując tę drugą stronę pyska, ze śladem trzech pazurów. Otworzyła szerzej oczy i wcisnęła się w norę mocniej i jeszcze bardziej. Chciała zniknąć.
RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Szawolcs - 08-03-2018 Uchwyciliśmy jedno drugiego spojrzenie na przeszywający piorunem moment, wystraszyłem się, pomyślałem, że na mnie z tej czeluści wyskoczy. Może nawet drgnąłem w przedtakcie do ucieczki, nie wiem, ale jasne lico wkrótce zniknęło w ciemności jamy i pomyślałem w tej samej chwili, że wcale go tam nie było i powinienem odejść stąd jak najprędzej, bo i w tym spojrzeniu, i w ruchu, i w bliznach było coś nieskończenie obcego. Ale sam przecież byłem we mgle zjawą, duchem. Oboje spojrzeliśmy na demony. Czy to była Kayla? Przeszło mi przez myśl, że zapach, którego nitkę uchwyciłem, był przecież ledwie ziarenkiem, w którym ujrzałem całą pustynię. Ponieważ nigdy wcześniej czegoś podobnego nie przeżyłem, a o niej starałem się nie myśleć, wymazać ją z pamięci, to uderzyła we mnie własna wyobraźnia, jakiś strach, który tylko myślałem, że uśpiłem. I to było przerażające, jak i myśl, że spotkaliśmy się faktycznie, a ja próbowałem przekonać samego siebie, że się przewidziałem, że spłoszyłem mangustę. Zniknęła, a ja odszedłem. Truchtałem oblepiany mokrą trawą jak małpimi dłońmi i czułem, że ledwie trzymam się na nogach, że się cały trzęsę i że zupełnie nie wiem, co robię, jak. Koił mnie szelest zieleni, przez którą zacząłem się przedzierać, i myśl o tym, że nic sobie nie powiedzieliśmy, nie wiem dlaczego. Doszedłszy do ściany zalesienia, przystanąłem i odwróciłem się za siebie. Sterta głazów i pni z niewidoczną już z tej odległości jamką ginęły w gęstej mgle, sążnistej mżawce i ciszy. Myślałem, że nie jestem stąd widoczny, ale dla pewności, co chwila zerkając przez bark za siebie, minąłem jeszcze kilka drzew, aż w końcu zatrzymałem się i zawiesiwszy wzrok na zwalonych pniach, znienawidziłem się całym sercem. RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Kayla - 08-03-2018 Czy to był...? Czy to jawa, czy wciąż sen? Była przekonana, że to drugie ale kształt i zapach wydawały się takie rzeczywiste. Gdy obudziła się wszystkie tropy trafiły do jej nosa i tak pachniał ten jeden lew na całym świecie, ten, który ją zdradził. Ten, który wbił jej pazury prosto w wielkie, oszalałe z emocji serce, ten przez którego wciąż czuła smak piasku pustyni, smak ciężkiej łapy i pazurów, smak lęku gdy sępy wbijały wygłodniałe spojrzenie w jej chudy grzbiet.
Nie wiedziała co czuła. Strach zmieszany z narastającym uczuciem złości zdawały się tworzyć wyjątkowo cierpki posmak, potem suchość w pysku, drżenie łap i szybsze bicie serca. Skulona siedziała jakiś czas przytulona do ściany norki. Chyba chciała przekonać się czy rzeczywiście go widziała, ale bała się poruszyć. W końcu wydawało jej się, że słyszy własny oddech, że stał się tak głośny iż gdyby zechciał to i głuchy by ją odnalazł. Podniosła obie łapy z ziemi i potarła nimi zmęczone, suche lico. Wydawało jej się, że w tym neurotycznym stanie policzek znów ją zapiekł.
Zaraz zwariuje w tej norze.
Nagle znalazła się przed nią. Tak bardzo czuła potrzebę odetchnięcia świeżym powietrzem, że nawet nie pamiętała drogi od ściany do przedsionku, tuż przed zwisającymi z pnia łodygami, trawami i pnączami. Odetchnęła a potem rozchyliła delikatnie nosem zieloną zasłonę. Wychyliła pysk i odetchnęła cudownym powietrzem po burzy. Potem odważyła się wysunąć łeb i rozejrzeć. Uzmysłowiła sobie, że tak właśnie musi się czuć zwierzyna łowna. Czujna i ostrożna, bo ten zły może czaić się gdzieś w pobliżu.
RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Szawolcs - 08-03-2018 Kayla. Ale wiedziałem przecież o tym wcześniej, więc dziwiąc się jej widokowi zapętlałem się tylko w tej wielkiej błazenadzie, bo jak nikt inny na świecie potrafiłem okłamywać samego siebie perfekcyjnie. Przynajmniej przestałem się denerwować, nie tak jak wcześniej. Chociaż może nerwy byłyby pomocne. Może byłyby lepszą wymówką dla głupiej miny lub źle dobranych słów, gdybym został przed norą i najzwyczajniej w świecie zawołał jej imię. Spiętrzałem tylko problemy. Przynajmniej mogłem wykrzesać w swoją stronę trochę złości i prychnąć z kwaśną miną, zły na to, jak wszystko się potoczyło. Tylko co mogłem teraz zrobić? Miałem pomysł, chęć, by odwrócić się i po prostu w jej stronę podejść, uśmiechając się, bo oto spotkaliśmy się po długiej rozłące i okazało się, że obojgu się dobrze powodzi... Za nic nie mogłem jednak się na to zdobyć, coś fizycznie trzymało mnie w tym beznadziejnym osłupieniu, wstyd lub, co gorsza, poczucie winy. Już sam nie wiedziałem... na litość! Byłem pewien, że to spotkanie nie napawało mnie radością, a strachem. W końcu czy mógłbym na siebie spojrzeć, gdybym ponownie uciekł? Dostatecznie trudno grzebało się wspomnienie tamtego dnia, dlaczego miałbym robić to ponownie, skoro nadarzała się okazja do poczynienia kroków ku lepszemu? Musiałem tylko wydobyć z siebie głos dostatecznie pewny, by ukrył wątpliwości, zdobyć się na jeden akt nieszczerości więcej, a potem już, miałem nadzieję, sam nie wiem... Ja już nie chciałem więcej kłamać. Szedłem w jej stronę szybko, ale nie biegłem. Miałem nadzieję, że mój krok jest dostatecznie swobodny, by mógł zostać usłyszany z daleka, ale nie przesadnie energiczny z powodu nerwów. Jeżeli towarzyszył mi jakiś entuzjazm, był on naprawdę ponurego rodzaju. Przynajmniej w przyszłości tego momentu nie miałem nigdy żałować, bo nie dość, że zawracałem, to nie zdobywałem się absolutnie na nic, ni uśmiech, ni ponurą minę, chciałem się tylko przywitać. - Kayla, to ty - powiedziałem w końcu, przełknąwszy wielką grudę w gardle. Podniosłem wzrok ze swoich łap, których kroki uważnie kontrolowałem, by nie potknąć się w śliskiej, grząskiej ziemi, na pyszczek lwicy. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Stałem już przed nią. RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Kayla - 08-03-2018 Oddychała chętnie i chętnie wdychała zapach tej wilgotnej ziemi bo rześkość powietrza po tak burzliwej i ciężkiej nocy była aż nader lekka i przyjemna. Ale nie zapominała o tym co, albo raczej kto ją zbudził. Rozglądała się aż wreszcie usłyszała kroki w swoją stronę, kroki bezwstydne i tak drażniąco pewne swojego kierunku. Kayla wyraźnie zmarszczyła brwi mimo iż pysk nie zmieniał wyrazu aż do momentu, w którym poczuła zapach samca zdecydowanie zbyt blisko, poczuła aż jego ciepło, oddech i wreszcie usłyszała ten znajomy głos. Ten, który niegdyś posłał ją w diabły, na straceńczą wędrówkę przez gorącą pustynię.
Podniosła wzrok tak gwałtownie jak podskoczyło nagle serce w jej piersi. Powoli zaczynała zapominać o jego istnieniu aż nadszedł ten czarny dzień. I żaden słodki trel nie był w stanie ukoić tego co zaogniło się w błękitnych oczach. Zmarszczone brwi i wykrzywione powieki tworzyły obraz lwicy nerwowej co mogło być wzmożone przez jej osłabienie. Wyraźnie zarysowane kości na jej delikatnym pyszczku wzmagały tylko wizerunek zmęczenia, które dalej ciągnęło się przez jej szczupłe ciało wciąż skryte za kurtyną traw i łodyg.
Wypowiedział jej imię a kącik jej pyska mimowolnie na moment drgnął zdradzając zdenerwowanie.
Zrobiła dwa kroki w tył, cofnęła się w cień. Odwróciła wzrok od niego.
- Nie poznaję cię. - Oznajmiła. - Kim jesteś?
RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Szawolcs - 08-03-2018 Zrobiło mi się niedobrze, kiedy posmakowałem w myślach swoje imię. Powinienem wypowiedzieć je na głos, a zdobyłem się tylko na odwrócenie od Kayli wzroku i spełznięcie nim na ziemię. Co ja myślałem, czego ja od niej oczekiwałem, co ja takiego zrobiłem...? Dawno temu przestałem ją czarować. W zasadzie stało się to w momencie, kiedy tylko zacząłem próbować to robić, ponieważ Kayla nigdy tak naprawdę mi nie wierzyła. Chociaż może chciała, a może to ja powinienem był wtedy starać się o to, by faktycznie - nie wierzyła we mnie, ale w swoją sprawę, którą na koniec pomogłem jej przegrać. Jej duch był zbyt czysty na moje bałamucenie. Nigdy nie mogłem jej do siebie przekonać. Co ja najlepszego zrobiłem. Co ja do cholery zrobiłem. Co ja zrobiłem. Co ja zrobiłem. - Tym nieudacznikiem, który - zacząłem trzęsącym się głosem powoli, przez cieknące po policzkach łzy - który cię... Chyba nie zważałem na żadne ze słów, chociaż chciałbym powiedzieć, że było inaczej i przemyślałem ten wstęp do prostackiej samokrytyki od początku do końca. Tylko że z niej zrezygnowałem. Mógłbym też i może nawet próbowałem usprawiedliwić się jej postacią - widokiem ran na jej policzku, cichutkim, opanowanym głosem. Ale tak naprawdę nie wiem, dlaczego się popłakałem tak od razu i zupełnie bez kontroli, ale też bez szlochu i bólu, nie pamiętam, żeby mi się to kiedykolwiek przydarzyło, a tu proszę - uśmiechnąłem się kwaśno. Fuknąwszy cicho, spojrzałem na podniesioną łapę, na której wierzch spadła słona kropla. - Zobaczyłem cię i chciałem uciec jeszcze dalej, niż byłaś zmuszona ty to zrobić. - Zamyśliłem się na kilka sekund. Dodałem: - Ale tak naprawdę bardzo się ucieszyłem. Ucieszyłem się, że cię spotkałem. RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Kayla - 08-03-2018 Usiadła pozwalając sobie na przymknięcie powiek i kilka głośnych, głębokich oddechów. Zza zielonej zasłony widziała dobrze zarysowany kształt dorosłego lwa. Myślała, że będzie trzęsła się jak osika, tak jak zwykle ostatnio miała w zwyczaju na widok obcego lwa a zwłaszcza samca, ale Szawolcs powoli zaczął wywoływać u niej zgoła inne emocje. Przeniosła wzrok na światło wpadające do nory i leżące jasno na kamienno-ziemistej posadzce. Cień brązowego spadał nań i tak sprawiając, że chyba jedynym sposobem na ucieknięcie przed nim wzrokiem byłoby zejście do kompletnej ciemności.
- No, dokończ.
Drżący głos samca nie wzruszał jej strzaskanego serca, ale sprawiał, że jego odłamki drgały nerwowo wprawiając Kaylę w stan coraz większej irytacji. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek go spotka i szczerze modliła się by nigdy do tego nie doszło. Nie chciała spotykać ani jego ani tamtego dzieciaka, który powiedział jej okrutną prawdę, ani tamtego osiłka, który przeorał jej śliczne lico. Nawet nie poczuła tych kilku łez, które nagle spłynęły z jej oczu.
Po co on się jej tłumaczył? Wcale nie chciała tego słuchać! Ona dokładnie wiedziała co o tym wszystkim myśleć, co myśleć o nim.
- Więc trzeba było uciec - odparła pozwalając wziąć górę tym wszystkim złym emocjom, które miała dla niego, a które zrodziły w jej zgorzkniałym gardle ton zimny i nieczuły. W końcu wstała mocno uderzając łapą o glebę i wyszła spomiędzy traw gromiąc Szawolcsa spojrzeniem, ale widząc jego minę otworzyła szerzej oczy i rozchyliła pysk wzdychając. Nie wiedziała na ile te jego łzy były prawdziwe, ale odwróciła od nich wzrok.
- Miałabym ucieszyć się na twój widok?
RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Szawolcs - 08-03-2018 - Myślę, że zasłużyłem na to, żeby do końca życia nie być pewnym, czy stamtąd zawróciłaś - odpowiedziałem, stuliwszy uszy. Nie patrzyłem na nią, nie chciałem jej taksować wzrokiem, sprawiać, by się krępowała. Chciałem z nią rozmawiać, lecz stopniowo, a zwłaszcza po tym, co przed chwilą powiedziałem, zaczynałem czuć, że przestaję być dla niej zrozumiały, że dzieli mnie cienka granica od bycia tym, który ma odpowiedź na wszystko i słowa gotowe podkopać każdą prawdę. Już prościej, już inaczej nie mogłem i byłem szczery, chociaż z jej tonu i ruchów sczytywałem tak wielką niewiarę w to, co mówię, że zaczynałem wszystkiego żałować i przewracać w głowie każdą wydobywaną z gardła zgłoskę na nice. Dlatego też nie powiedziałem nic więcej i czekałem na wielki grom, którym miała mnie zaraz porazić, a im dłużej milczałem, tym większa narastała we mnie rozpacz, ale tak bardzo nie chciałem pozwolić jej wydobyć się z serca na powierzchnię, że tylko zaciskałem zęby i oczy, ślepnąć w obezwładniającym smutku, nie skory do tego, by przekuć go w atut na własną korzyść. Nie zasłużyła na to. Nie chciałem, by musiała zabijać w sobie litość nad kimś, kogo nienawidziła. RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Kayla - 08-03-2018 Zawróciła? Dokąd miała zawrócić? Miałaby cofnąć się przez pustynię? Obejrzała się na niego pytającym spojrzeniem, które równocześnie miało w sobie sporo osądu dla postępowania szarego lwa.
Czy zawróciła? Dobre sobie.
- Niby do czego miałabym wrócić?
Z każdym krokiem w stronę pustyni, z każdym susem, z każdą chwilą gdy stapiała się z jej skwarem coraz bardziej była też bardziej i bardziej zgubiona. Potem też nie było lekko. Dżungla i incydent z lwem niemową utwierdził ją tylko w przekonaniu, że przeszłość zostawiła za sobą, że nie ma do czego wracać, tamten rozdział został zamknięty. Raz na zawsze. Poznała świat a im więcej go zobaczyła tym mniej jej się podobał.
Wszystko dzięki tobie.
Dobrze wiedziała na co zasłużył i zamierzała mu to zaraz powiedzieć prosto w twarz. Obróciła więc łeb w jego stronę tak by dobrze widział jej oczy, jej wystające kości i trzy szramy, które rozdarły jej skórę pod okiem. Kiedy zorientowała się, że na nią nie patrzy, specjalnie podeszła tak by miał ją przed oczami. Lwicę chudą i zmarnowaną. Nie, teraz w ogóle nie wyglądała jak dawna Kayla.
- Zasłużyłeś na to. - Powiedziała głośno i wyraźnie.
Zasłużył na to by być na jej miejscu, zasłużył na jej los. Zasłużył na to by być równie zabiedzonym i zaszczutym małym szczurem w zatęchłej norze, szczurem pośród mocno stąpających słoni ślepych na małych i słabych.
- Czego ode mnie oczekujesz?
RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Szawolcs - 10-03-2018 - Kayla ja nigdy nie chciałem twojej krzywdy - powiedziałem, podnosząc na nią wzrok. Nie chciałem myśleć o sensie słów, które mnie doszły, chociaż powiedziałem, co powiedziałem. Pustynia była za mała na katorgę jej duszy, za mała byłaby cała ziemia. Ile razy próbowałem samego siebie przekonać, że tak naprawdę niczemu nie zawiniłem, ba, że zrobiłem wszystko, co mogłem, żeby jej pomóc, a to, że straciła swoją ziemię, było tylko konsekwencją wypadków niezależnych od nas, miałem ochotę walić głową w skałę, bo nie chodziło o mnie, o nich, ani o żaden kawałek najcudowniejszej sawanny, tylko ducha wolności, którego wtedy przez myśl mi nie przeszło, by nawet spróbować dostrzec, cóż dopiero zrozumieć. Jak jej mogłem to wytłumaczyć? Kim byłem teraz, jeśli nie tym, który ledwie dopuścił do siebie myśl o błędzie? To, co powiedziałem, było szczere na tyle, na ile mogłem nazwać uczciwym siebie w tej chwili, kiedy przed nią stałem, a tego pewnym być nie mogłem, nie zakłamawszy dawno temu rzeczywistości tak bardzo. Spróbowałem coś dodać. Chciałem odpowiedzieć na jej pytanie, żałowałem tylko, że nie wiedziałem co ani jak, ani od której strony zacząć. Zawsze podkopywała wszystkie moje słowa, ale tym razem czyniła to, jeszcze zanim zdążyłem je wypowiedzieć. Kiedy więc zdobyłem się na otwarcie pyska i dobycie z siebie głosu, był on tak beznadziejnie zrezygnowany i słaby, że zdawało mi się, jakbym słyszał obcą osobę. - Nie śmiem już cię truć żadnymi swoimi słowami. Nigdy ich nie chciałaś słuchać. Teraz jest tylko to, co widzisz. Nie planowałem tego spotkania. Chciałem zapomnieć o wszystkim, tak jak ty. Tak się stało, że potem wypuściłem przez nos ciche fuknięcie i zaciskając wargi, uśmiechnąłem się na krótką chwilę smutno. Czując jednak, jak mój pysk rozmięka powoli i spływa w dół, w dół, w dół, przybierając ponury grymas, nie byłem pewien, czy nie wolałbym już z podobnego koszmaru się wybudzić. RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Kayla - 10-03-2018 Podniosła nos, zadarła go tak wysoko jak umiała a i tak nie sięgnęła nim tak by stać naprzeciw jak równa z równym. Nie przeszkadzało jej to. Chciała by dobrze ją widział, zapadnięte policzki, szramy pod okiem, chude łapy i szyję, wyraźną klatkę piersiową.
- Nie chciałeś mojej krzywdy, powiadasz? - Powiedziała hardym tonem. - Więc zdejmij moją zwiotczałą skórę i naciągnij na swoje mięśnie, albo weź cholernie ciężką jak kamień łapę z wyciągniętymi pazurami i zniszcz swój pysk. Nie jedz, obserwuj jak znikają twoje muskuły. I wreszcie... - odwróciła pysk na bok zamykając gwałtownie powieki i zagryzając czarne wargi - ... oddaj mi mój dom. Może wtedy moja krzywda jakoś się wynagrodzi.
Życie jakim teraz żyła to nie była wolność. To ciągła ucieczka, tułaczka marnego stworzenia przepędzanego z co lepszych miejsc. Nie pamiętała kiedy ostatnio zaznała czyjegoś serca. Oczyma wyobraźni zobaczyła orzechową grzywę, brązowe futro i różowy nos. Ojciec. On zawsze był dla niej taki dobry, przekonał ją, że ten świat jest tak samo gościnnym miejscem jak polana, na której żyli wraz z matką. Jednak się mylił. Gwiazda Fuvu nie świeciła Kayli wstydząc się zapewne, że wyrosła na taką słabeuszkę.
- Kiedyś cię posłuchałam. - Odparła mu. - Nie planowałam ani tego ani tego, że przyjmę cię na swoje terytorium. Teraz nie popełnię tego błędu. Żaden lew nie jest godzien zaufania, szczególnie taki, który nosi grzywę, a szczególnie ty.
RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Szawolcs - 10-03-2018 Skoro chciała, tak obmacałem ją wzrokiem od stóp do głów, nie pomijając ani rozdartego policzka, ani wyraźnie zarysowanego pod skórą sklepienia żeber. Kiedy grom w końcu docierał do moich uszu, a był przeciągły i nie mógł się skończyć, błądziłem po jej ciele spojrzeniem jak gwałciciel, z wyrachowanym opanowaniem. Zatrzymałem w końcu swoją podróż w błękicie jej ślepi, gdy skończyła swoją tyradę, i milczałem dłużej, niż wypadałoby, ale nie powstrzymywałem się już przed kalkulacjami i chłodno myślałem nad tym, z czym ją zostawić. Jej gniew i nienawiść nie podlegały mojej ocenie. Miałem tylko jedno sumienie. - Jeżeli więc ponownie na nie wszedłem, odejdę - odparłem. Spoglądałem na nią z góry, jeszcze mniejszą i drobniejszą, ponieważ stała przed lwem w sile wieku i w lepszej kondycji, niż był kiedykolwiek. Nie próbowałem wyjść z ciała, które ukształtowała dobra fortuna, by przystać do emocji uwięzionych w jej zabiedzonej sylwetce. Nie byłem bliski ich zrozumieniu i byłem z tym w najgorszym razie pogodzony. Mimo żalu, który wbrew woli musiał wyzierać z mojego spojrzenia i przyklejać się do wszystkich jej przypuszczeń o tym, co wówczas naprawdę jej względem czułem. RE: Krokodyla daj mi luby! [Kayla i Szawolcs] - Kayla - 10-03-2018 Cierpliwie stała i przyglądała się temu co robił i jak na nią patrzył ale czuła się przez moment przez to trochę niekomfortowo bo obłapiał ją spojrzeniem w taki sposób, że równie dobrze mógłby przesuwać łapami po jej wiotkiej skórze. Czułaby się tak samo. Trochę bała się tego spojrzenia bo nie mogła przewidzieć co będzie jego skutkiem, co dalej pomyśli, co postanowi i ostatecznie co zrobi. Była jednak pewna, że samiec nie rozumiał jej tak jak ona chciała żeby ją zrozumiał. Żeby patrząc na nią poczuł winę, żeby poczuł jej ból, żal i smutek, potrzebę wynagrodzenia jej wszystkiego z nawiązką a tymczasem on... chciał? Znów to robił.
Mięśnie na pyszczku podskoczyły nerwowo wzbraniając się przed tym co za chwilę miało się stać. Brwi marszczyły się coraz bardziej, nosek drgał mimo najlepszej woli by stać w miejscu. W końcu zebrała w sobie dość siły by wykrzyczeć mu prosto w twarz:
- Jak ty nic nie rozumiesz! Jesteś taki głupi!
Zamachnęła się łapą, żeby uderzyć go prosto w kosmatą pierś a potem w nos. Potem odskoczyła od niego i rozbeczała się tak jak wtedy gdy po przemierzeniu pustyni znalazła się w dżungli, tak jak wtedy gdy ten wstrętny lew uderzył ją i zniszczył jej śliczny pyszczek. Usiadła w końcu wyjąc tak powoli dostając zadyszki i nerwowo przecierając łapką pyszczek i oczy co chwila.
|