Król Lew PBF
Dzień w górach [Manaia i Vari] - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: Dzień w górach [Manaia i Vari] (/showthread.php?tid=2956)

Strony: 1 2


Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 03-05-2018

Stawiałam ostrożnie każdy krok, mimo że podążałam prostą drogą. To głęboki zachwyt, który mnie ogarnął krępował moje ruchy, a wreszcie kazał mi stanąć w miejscu. Z szeroko otwartymi oczami i uśmiechem zastygłym na twarzy patrzyłam w górę na niezwykły widok, który mi się ukazał. Często wyobrażałam sobie jak mogą wyglądać góry, ale nawet moja bujna wyobraźnia nie była w stanie stworzyć czegoś tak potężnego i zachwycającego. Już od dłuższego czasu mogłam dostrzec na horyzoncie odległe zarysy gór, ale dopiero teraz, stojąc u ich podnóża mogłam ujrzeć cały ich majestat. Czułam się mała jak źdźbło trawy, kiedy zadzierałam głowę, próbując dostrzec szczyt ginący w chmurach. Mogłabym zostać tu godzinami, nawet całymi dniami, a ten widok i tak by mi się nie znudził. Usiadłam więc w głową skierowaną do góry i próbowałam zobaczyć i zapamiętać jak najwięcej szczegółów, aby zachować to wspomnienie do końca życia.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 04-05-2018

Rutynowa przechadzka po terenie pobliskim Kilimandżaro przebiegła spokojnie jak zwykle. Brązowa miała przy tym czas na krótkie przystanki by oczyścić swoje futerko i dać chwilę na odpoczęcie swoim łapą. Coraz częściej myślała o założeniu wraz z Hakim rodziny i z każdą taką sytuacją była coraz to poważniejsza w swoich zamiarach. Bała się jedynie, że nie będzie dobrą matką i źle wychowa swoje potomstwo i ile w ogóle wyjdzie cało po porodzie. W każdym razie nie spotykała partnera na tyle często by móc z nim o tym podyskutować i dojść do wspólnego kompromisu. Choć, czy w takiej sytuacji jakikolwiek istnieje? Właśnie chyba nie bardzo skoro i ona zaczęła pragnąć tego samego.
Zamyślona wracała właśnie do jednej z grot w górze. Łapy kładła z wielkim wyczuciem i ostrożnością, a samym otoczeniem zajmowała się dość na odczepnego. Rzucała spojrzeniem to tu to tam. Tu drzewko, tam skała, tam Ua, tu .... zaraz. Ua? Pojawiła się swego rodzaju niepewność. Przecież Ua by tak szybko nie wyrosła. Zapach jednak był chyba kluczowym elementem do tego, by stwierdzić iż ową białą sylwetką nie była jedna z lwic ze stada. Cesarzowa pewnym krokiem ruszyła w kierunku, gdzie siedziała obca.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 04-05-2018

Obserwując dzikie i nieprzystępne góry zastanawiałam się jakie zwierzęta mogłyby tam mieszkać. Na pewno było tam mnóstwo ptaków, które wiły swoje gniazda na podniebnych skałach i ukryte przed wzrokiem mieszkańców sawanny wypatrywały przyszłych ofiar. Na pewno widok ze szczytu był niesamowity. Mogłabym się założyć, że widać stamtąd całą sawannę, doliny i lasy, a nawet mój dom, który opuściłam. Byłam pewna, że stojąc na górze można by dostrzec nawet ocean. Wiedziałam, że świat jest bardzo duży, większy niż byłby w stanie przejść lew. Ale z takiej wysokości musiało być widać prawie cały. No może połowę, ale tą większą. Tak bardzo chciałam wspiąć się i na własne oczy ujrzeć te cuda, ale obawiałam się, że to zbyt niebezpieczne. Mogłabym zaryzykować samotną wspinaczkę, ale nie znając bezpiecznej drogi pod górę mogłabym pośliznąć się i skręcić łapę, a na tym odludziu nie znalazłby się nikt, kto mógłby mi pomóc. W tej sytuacji widziałam tylko dwa wyjścia. Mogłam albo zrezygnować z marzenia i pozostać na dole, jedynie wyobrażając sobie, co mnie ominęło, albo znaleźć przewodnika. Zaczęłam rozglądać się i węszyć, zdeterminowana by znaleźć czyjś trop. Nie miałam zamiaru siedzieć całymi dniami i czekać, czy ktoś zjawi się w okolicy. Wolałam wziąć sprawy w swoje łapy. Moje poszukiwania nie trwały jednak długo. Już po chwili wyczułam zapach lwicy i zobaczyłam ją jak schodzi na dół. Cudownie!
- Cześć! – w tej chwili zapomniałam całkowicie o manierach, mimo że zwracałam się do starszej lwicy.
- Mieszkasz tutaj? - zapytałam z nadzieją w głosie.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 05-05-2018

Może obawiała się ataku ze strony śnieżnie umaszczonej lwicy, ale nie trwało to tak długo, gdyż słysząc słowa obcej niemalże natychmiast zmieniła o niej zdanie. Posłała niebieskookiej ciepły uśmiech i podeszła jeszcze bliżej. Zmierzyła ją od łap po głowę.
- Salut młoda damo. - przywitała się.
Przez krótki moment zaczęła zastanawiać się czy aby na pewno przybyszka jest tutaj sama. Jej pytanie jednak spowodowało, że wszelakie obawy znikły. Miły, ciepły i zupełnie niewinny głosik ogrzał serce cesarzowej, która mimowolnie poszerzyła jeszcze swój uśmiech i porozumiewawczo szturchnęła ją jedną ze swoich łap w bok.
- Tak jakoś wyszło. Skąd się tutaj wzięłaś? - zadała jej pytanie, nie będąc nadal pewna w jaki sposób mogłaby poprowadzić z nią dalszą rozmowę.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 05-05-2018

Brązowa lwica od razu sprawiła na mnie dobre wrażenie. Co prawda lekko zmieszałam się, słysząc nieznane mi słowo, ale z tonu głosu i przyjaznego spojrzenia wywnioskowałam, że było to pozdrowienie. Przecież to oczywiste, że lwy mieszkające na takich terenach na pewno maja swój własny język. Ucieszyłam się z poznania nowego wyrazu i musiałam od razu wypróbować go w praktyce.
- Salut proszę pani! – powiedziałam z radością. Od razu zrobiło mi się raźniej, kiedy lwica dotknęła mojej łapy. Upewniło mnie to, że nie ma wobec mnie złych zamiarów.
- Przyszłam stamtąd – wskazałam łapą na wschód.  – Chciałam zobaczyć góry. I są nawet piękniejsze niż sobie wyobrażałam. Czy ona ma jakąś nazwę? – spytałam patrząc w stronę szczytu.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 05-05-2018

Młódka i jej entuzjastyczne podejście bardzo przypadło do gustu morskookiej samicy, która nie ukrywała zarówno zaskoczenia jak i szczęścia z tego spotkania. Nowa załapała tutejsze powitanie, co nie umknęło uwadze cesarzowej.
- Nie mów do mnie pani, jestem Vari. - tak, tak, tak... 
Kolejna już osoba, która zwraca się do niej jako kogoś ważnego i wyższego, ale musiała jej to wybaczyć. Skąd mogła wiedzieć iż ciemna nie przepada za zwracaniem się do niej poprzez posiadane tytuły i rangi. Zawsze starczy po prostu Vari.
- Pochodzisz z stada wierzącego w księżyc? - zagaiła, wschód.. to mówiło jej tylko i wyłącznie o Srebrnym Księżycu, ale może się myliła. 
- Owszem, góry to coś niezwykłego zawierającego wdech w piersi. - stwierdziła - To Kilimandżaro. - odpowiedziała jej na pytanie, spoglądając w górę.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 05-05-2018

- Och, oczywiście Vari. – nie zamierzałam już na pierwszym spotkaniu popełnić towarzyskiej gafy.
Zaskoczyło mnie pytanie brązowej lwicy. Księżyc… oczywiście wierzyłam w księżyc. Przecież widziałam jak co noc świeci na niebie. Inni z mojego stada też go widzieli. Pomagał w nocnych polowaniach, kiedy był w pełni oraz w mierzeniu upływu czasu, kiedy każdego miesiąca pojawiał się i znów znikał. Nie byłam pewna co odpowiedzieć. Może dla Vari księżyc był czymś jeszcze ważniejszym i mogłabym ją urazić niewłaściwie dobierając słowa.
- Cóż… moje stado wierzy w księżyc. Ale nie należę już do niego. Odeszłam stamtąd. – odpowiedziałam ostrożnie, zastanawiając się jak lwica zareaguje na moją odpowiedź.
Na wzmiankę o górach znów odzyskałam pewność siebie.
- Kilimandżaro… - powtórzyłam aby dobrze to zapamiętać – Pewnie kiedy pa… to znaczy kiedy ty, Vari mieszkasz tu cały czas znasz wszystkie tajemnice gór. Powiedz mi, czy ze szczytu widać ocean? – zapytałam ze szczerą ciekawością.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 05-05-2018

Skoro odeszła to musiała mieć jakiś większy powód, a na samym początku lwica nie zamierzała rozdrapywać tego tematu i na siłę go drążyć, gdyż niekoniecznie może być on łatwym dla jej rozmówczyni, a w sprawy prywatne nie powinno się zbytnio ingerować.
- Owszem, trochę o niech wiem... ale szczerze mało spędzam czasu na samej górze i właściwie jakoś specjalnie się nią nigdy nie interesowałam. - przyznała - O ile się nie mylę, to południowo-zachodnie zbocze umożliwia dostrzeżenie wielkiej wody. - tak się jej przynajmniej zdawało. 
Sama nie miała jeszcze okazji tego sprawdzić, gdyż jakoś za wspinaczką na wysokie partie gór nie przepadała i nadal traktuje je z lekką niechęcią. Problemy z oddychaniem i strome zbocza... nic bezpiecznego, ale skoro ktoś to lubi.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 05-05-2018

Odetchnęłam z ulgą, kiedy Vari przemilczała moją wypowiedź o księżycu. Co prawda samica wydawała się serdeczna i miła, ale wolałam na razie zachować dla siebie historię mojej ucieczki. Mimo że nie czułam się dobrze w rodzinnym stadzie, dalej dręczyły mnie wyrzuty sumienia po opuszczeniu go, nawet bez pożegnania z ojcem.
- Więc nie mieszkasz na górze? – poczułam się lekko zawiedziona. Głęboko w duszy miałam nadzieję, że Vari pokaże mi drogę na szczyt, ale nie miałam odwagi o to poprosić.
Zdziwiłam się ogromnie, kiedy samica okazała swoją obojętność.
- Ale przecież ta góra jest taka niesamowita! Gdybym była na twoim miejscu, spędzałabym na niej całe dnie, podziwiając widoki w dole. – rozpromieniłam się na tą myśl – Na pewno stojąc tam pod niebem można poczuć się jak ptak. Zobaczyć cały świat!
Południowo-zachodnie zbocze… Musiałam koniecznie tam pójść. Ale najpierw chciałam dowiedzieć się troszkę więcej o Vari i jej ojczyźnie.
- Mieszka tu więcej lwów?


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 05-05-2018

- Mieszkam na okolicznych ziemiach, ale wyższe partie góry rzadko są przeze mnie przemierzane. - oznajmiła jej uprzejmie.
Chociaż może by tak spróbować? Chociaż raz docenić to co się ma i spróbować wdrapać się jak najwyżej będzie w stanie? Taka opcja przeszła jej przez myśl, ale nie zamierzała zbyt szybko jej realizować, nie bez większej potrzeby niż ciekawość, która niejednego już zgubiła. Vari starała się myśleć tym co było ważne dla niej, dla stada i dla przyszłych pokoleń lwów z tej przepięknej krainy.
- Ba! Mieszka tu całe moje stado. - odpowiedziała jej na dość oczywiste i łatwe w jej mniemaniu pytanie.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 05-05-2018

Chciałam spytać Vari dlaczego unika szczytu góry, ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Nie mogłam wymyślić powodu, dla którego ktoś miałby z własnej woli rezygnować z czegoś tak cudownego. Musiała to więc być jakaś osobista sprawa, jak problemy zdrowotne albo lęk wysokości. Dlatego też nie zadręczałam więcej samicy pytaniami.
Całe stado… ciekawe gdzie byli wszyscy. Czy mówili w obcym języku. Jakie mieli zwyczaje. I czy oni także unikali wspinaczek. Nie mogłam zadać Vari tych wszystkich pytań, bo mogłaby mnie wtedy uznać za głupią albo wścibską. Przemyślałam więc dokładnie, co chciałam powiedzieć.
- Czy może znać kogoś ze swojego stada, kto zechciałby pokazać mi drogę na górę? - zapytałam nieśmiało.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 05-05-2018

Prośba niby wydawała się być bardzo łatwa do spełnienia i nie byłoby z jej realizacją żadnego problemu gdyby nie fakt iż nikogo w okolicy nie było. Westchnęła ciężko zastanawiając się nad tym co powinna zrobić, ale jako że całkiem polubiła jasną wymyśliła dość szybko awaryjne rozwiązanie.
- Co prawda w okolicy nikogo nie ma, a szukając ich moglibyśmy stracić cały dzień... Mam pewną propozycję. - w końcu też chciałaby dostać coś w zamian - Sama osobiście zaprowadzę cię na jedną z bezpieczniejszych dróg, ale podczas drogi tam będziesz musiała wysłuchać mojej oferty. Oczywiście nie będziesz musiała od razu udzielać mi odpowiedzi. - kończąc uśmiechnęła się szerzej i puściła jej oczko.
- Zgadzasz się?


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 06-05-2018

Słysząc słowa Vari niemal podskoczyłam z radości. Podczas naszej krótkiej rozmowy zdążyłam ją już polubić, więc cieszyłam się, że to ona będzie mi towarzyszyć. Jednak już chwilę później promienny uśmiech opuścił moją twarz. Oferta… Rzeczywiście, Vari wydawała się bardzo miła, ale to było do przewidzenia, że nie pokaże obcej lwicy drogi na górę za darmo. Ale ja nie miałam nic do zaoferowania. Jak miałabym jej zapłacić? Wtedy przypomniałam sobie pytanie o wiarę w księżyc. Może Vari należała do jakiegoś kultu albo sekty i chciała, żebym dołączyła do grona wyznawców. Zmarszczyłam pyszczek w głębokim zastanowieniu. Przecież powiedziała, że nie muszę odpowiadać od razu… więc jeśli będzie chciała wciągnąć mnie w coś, co mi się nie spodoba, po prostu ucieknę. Co prawda ucieczka po zboczu góry może być niebezpieczna, ale lepsza skręcona łapa niż karta członkowska w księżycowej sekcie.
- Dobre Vari, zgadzam się. – dopiero w tej chwili dotarło do mnie, że jeszcze nie przedstawiłam się lwicy – A na imię mam Manaia.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Vari - 06-05-2018

Fakt iż się zgodziła bardzo ucieszył Vari, choć z drugiej strony na jej miejscu nie zgodziłaby się w ciemno bez wcześniejszego bardziej szczegółowego poznania oferenta. W każdym razie brązowa nie miała złych zamiarów, a jej oferta była może dość szybka jak dla zupełnie nie znanej jej jeszcze lwicy, więc od razu do niej nie przeszła. Lwica zaczęła prowadzić białą w stronę łatwiejszego miejsca na wspinaczkę, gestem ogona zachęcając ją do podążania w ślad za sobą.
- Nie jest ci źle tak zupełnie samej? W pojedynkę ciężko polować zwłaszcza gdy jest się białym lwem. W razie czyjegoś ataku też nie masz liczyć na żadną pomoc, prawda? - zaczęła zaraz po wymarszu przeprowadzać serię ważnych pytań.
- Jeśli mogę spytać... dlaczego opuściłaś stado? - nawiązała ostatecznie do rzeczy, której w zasadzie miała nie poruszać wcale.


RE: Dzień w górach [Manaia i Vari] - Manaia - 06-05-2018

Niepewnie podążałam za Vari, która stała nagle bardzo tajemnicza. Czekała nas długa droga i obawiałam się co może stać się w jej trakcie. Dalej nie wiedziałam jakie plany wobec mnie ma moja przewodniczka. Trzymałam się cały czas kilka kroków za Vari, aby w razie czego mieć szansę jej uciec. Kto wie do czego są zdolni wyznawcy księżyca? Może to była pułapka, a ona prowadziła mnie na górę, żeby złożyć mnie w krwawej ofierze swojemu bóstwu. Albo wyżej czekali jej wspólnicy, którzy lubowali się w mordowaniu niewinnych lwic. Może to byli kanibale… Nie, musiałam natychmiast przestać o tym myśleć. Na szczęście w tej chwili Vari zaczęła rozmowę, dzięki czemu odegnałam od siebie czarne myśli.
- Jestem sama od niedawna. Jeszcze nie zdążyłam się dokładnie przekonać jak to jest… Ale pewnie masz rację. – ogarnął mnie smutek na myśl o domu. Czy można jednocześnie czegoś nienawidzić i za tym tęsknić? Od tak dawna marzyłam, żeby się stamtąd wyrwać. Ale kiedy nareszcie się udało… sama już nie wiedziałam co czuję. Z każdym krokiem, który oddalał mnie od rodziny, złe wspomnienia stawały się coraz bardziej mgliste, zacierały się w mojej pamięci. Wiedziałam że było mi tam źle, że gdybym wróciła byłabym nieszczęśliwa, ale jednocześnie brakowało mi czegoś… kogoś.
Nie chciałam dzielić się tymi myślami z Vari. Nie ufałam jej na tyle, aby zwierzać się z moich uczuć.
- Po prostu… nie czułam się tam dobrze. Chciałam podróżować, zobaczyć świat. – odpowiedziałam krótko. Cały czas dręczyły mnie myśli o domu.
- Masz rodzinę, Vari? – spytałam cicho.