Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu + ?] - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki prywatne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=88) +---- Wątek: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu + ?] (/showthread.php?tid=3040) |
Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu + ?] - Vari - 28-06-2018 Dlaczego coraz częściej opuszcza tereny stada i błąka się bez większego celu po otoczeniu, które niczym jej do szczęścia potrzebne nie jest? Sama nie znała na to odpowiedzi i właściwie nawet jeśli jej szukała to bezowocnie. Gdy się obudziła, dopiero świtało. Leżała na głazie, którego geneza zapewne zaczęła się na Kilimandżaro i jakimś trafem został odłamany od masy skalnej i tak znalazł się tu, dokładnie tak jak teraz cesarzowa. Poranki w pięknej krainie miłości wyglądają naprawdę sielankowo tak, jak wyobrażają sobie zwierzęta raj, a bynajmniej takie odnosiła wrażenie morskooka lwica biorąca aktualnie kąpiel w promieniach wstającego słońca. Raz po raz smagnęła mocniej kitą, by odgonić wstrętne robactwo. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Tamu - 29-06-2018 Okolica rzeczywiście była oszałamiająco piękna. Tamu, który do tej pory rzadko zapuszczał się poza sawannę nie mógł wyjść z podziwu. Promienie słońca migoczące w kroplach świeżej rosy rzucały magiczny blask. Odetchnał głęboko krystalicznie czystym powietrzem i uśmiechnął się. Poza niewątpliwymi walorami estetycznymi Upendi miało jeszcze jedną zaletę, o tej porze było tu pusto. Wyszedł z zarośli na niewielką polankę nad którą górował olbrzymi odłamek skalny. Idealne miejsce na odpoczynek. Im starszy się stawał tym bardziej przeszkadzała mu obecność innych zwierząt i takie rzadkie chwile samotności były prawdziwym błogosławieństwem. Położył się na środku polanki i przymknął oczy. Miał jeszcze trochę czasu zanim zwierzęta zaczną budzić się ze snu. Młody lewek pogrążył się w rozmyślaniach, nie zdając sobie sprawy, że przeoczył sylwetkę spoczywającą na głazie. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Vari - 29-06-2018 Rozłożyła jeszcze na chwilę swoje starzejące się powoli kończyny i mimowolnie przeciągnęła swoje wdzięczne cielsko. Jej wzrok powędrował w kierunku jasnego punktu przemieszczającego się dość żwawo w miejsce gdzie najzwyczajniej w świecie odpoczywała i relaksowała się Vari. Lwicę intrygowała nowa postać, lecz początkowo nie zamierzała na wszelki wypadek zdradzać pozycji, nigdy nie wiadomo, czy za tym zwierzęciem nie podąża jego grupa. Zapewne dostrzegając lwicę potraktowaliby ją jako niebezpieczeństwo i przegonili o ile wszystko poszłoby w porządku. Póki co cicho, nadal leżąc obserwowała, jak przypuszczała po ocenie wyglądu lwiego podrostka. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Tamu - 29-06-2018 Przeciągnął się i ziewnął otwierając szeroko pysk. Mało brakowało, a by zasnął. Słońce wychyliło się już zza linii drzew oświetlając polanę. Odgłosy zwierząt budzących się do życia zaczęły być słyszalne. Musiał znaleźć bardziej osłonięte miejsce, gdzie mógłby się skryć przed okoliczną fauną. Otworzył powoli oczy, delektując się jeszcze ostatnimi chwilami spokoju i wstał. Rozejrzał się uważnie wokół siebie. Na całe szczęście w pobliżu nie dostrzegł żadnego poruszenia. Uwagę lewka zwrócił ogromny głaz. Z jego szczytu będzie mógł objąć wzrokiem całą okolicę i znaleźć jakieś spokojne miejsce. Ruszył żwawym krokiem i rozpoczął wspinaczkę na skałę. Spękana powierzchnia kamienia dostarczała pewnego oparcia dla jego łap i już po chwili zaskrobał pazurami o szczyt. Otrząsnął się, podniósł wzrok i zamarł. Parę kroków przed nim wylegiwała się brązowa lwica. Jego dobry nastrój zniknął momentalnie, a jego miejsce zajął tak dobrze mu znany strach. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Vari - 29-06-2018 W pewnym momencie złoty lew znikł jej z pola widzenia. Nie bała się jednak, ponieważ była już niemalże pewna iż podróżuje sam. Nie interesowało jej więc to gdzie się udał, lecz po chwili zdała sobie sprawę z tego, że nie odszedł. Dostrzegła jego łapę na krawędzi i momentalnie ożywiła wypoczywający w letargu umysł. Zaraz za łapą pojawiła się druga, by po chwili na kamienistej wieży obserwacyjnej pojawił się on - tajemniczy nieznajomy młodzik. W jego oczach szybko zagościł dobrze znany lwicy lęk i strach, którego nie potrafiła pojąć. Jestem aż tak straszna? Pytała siebie samą, nie zmieniając wygodnej dla siebie pozycji, wlepiając swoje ślepia w jego połyskującą w promieniach sierść. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Tamu - 29-06-2018 Przełknął głośno ślinę i potrząsnął lekko głową. Lwica nie wyglądała jakby chciała go zjeść, a to już coś. Opanował odruch panicznej ucieczki, żeby przypadkiem jej nie sprowokować. Oby to nie było ściśle strzeżone terytorium. Zorientował się, że gapi się na nią z szeroko otwartym pyskiem. Spuścił szybko wzrok. Gdyby teraz po prostu się odwrócił i sobie poszedł wyglądałoby to co najmniej dziwnie. Musi coś powiedzieć. Skulił się i opuścił uszy. Dlaczego rozmowa sprawia mu aż tak wielkie problemy? W końcu udało mu się przemóc. - Przepraszam, że przerwałem drzemkę, już stąd uciekam - wypluł z siebie te słowa najszybciej jak potrafił. Odetchnął z ulgą i zaczął się powoli wycofywać. Miał nadzieję, że lwicy to wystarczy i da mu spokój. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Vari - 29-06-2018 Zakłopotanie samczyka zaczynało się udzielać również i jej. Zaczynała żałować tego, że nie odezwała się jako pierwsza i nie uspokoiła spłoszonego podrostka. Widziała to jak bardzo się boi i to, że chce czym prędzej opuścić głaz na który jeszcze chwilę temu tak gorączkowo się wdrapywał. Jego głos drgał, a same słowa wypowiedziane były tak szybko... samica nie dała rady nawet wyczytać z nich barwy jego głosu, ale zrozumiała przekaz. Uniosła powoli ogon i strzeliła z niego jak z bata, po czym przeniosła ciało do siadu. - Nie masz mnie za co przepraszać. - odparła z pełnym spokojem - Jeśli chcesz zostań, tutaj jesteś bezpieczniejszy, kto wie co czai się za tamtym krzakiem. - w tym momencie wskazała gestem głowy na okazały krzew tuż obok. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Tamu - 29-06-2018 Zamarł w pół kroku i drgnął, kiedy lwica uderzyła swoim ogonem. Już miał puścić się do panicznej ucieczki, ale zawahał się. Jej spokojny głos brzmiał bardzo rozsądnie. Zerknął z ukosa na wskazany przez nią krzak i podskoczył. Może miała rację i będzie bezpieczniejszy tutaj. Jego bujna wyobraźnia od razu podsunęła mu wizje morderczych drapieżników ukrytych w każdym krzaku. W głębi serca chciał tu zostać i poczuć się pierwszy raz od dawna w pełni bezpiecznie. To jednak oznaczało, że będzie musiał rozmawiać. W końcu podjął decyzję. Ten spokojny głos go przekonał. Zaczął się ostrożnie zbliżać do lwicy. Łapa za łapą. Zatrzymał się parę kroków przed nią i usiadł. Znowu powinien coś powiedzieć, ale w głowie miał kompletną pustkę. Podniósł wzrok i spojrzał samicy prosto w oczy. -Dziękuję - udało mu się w końcu wydukać. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Vari - 29-06-2018 Była dumna z tego, że zdołała zatrzymać młokos u swojego boku na chociaż chwilę dłużej niż miał w planach. Widząc jak się zbliża odsunęła się nieco w bok, by ustąpić mu miejsca tuż obok. Przerażenie jakie w sobie nosił chyba zaczynało powoli schodzić z jego trzęsących się ze strachu łap albo po prostu Vari lubi naciągać rzeczywistość. - Nie masz za co, to tereny wolne, więc masz prawo tu przebywać zupełnie tak samo jak i ja czy inne zwierzęta. - oznajmiła - Nie masz powodów, by się mnie obawiać. Jaką miałabym mieć korzyść z pozbawienia cię życia? - skwitowała, by jeszcze bardziej go uspokoić. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Tamu - 29-06-2018 Lewek zaczął się już powoli uspokajać. Uwaga o pozbawieniu życia trochę go zaniepokoiła, ale rzeczywiście wyglądało na to, że nic mu ze strony lwicy nie grozi. Co prawda miał powody żeby się jej obawiać, ale uznał za stosowne nie wspominać o tym. Czuł się trochę niezręcznie w tej sytuacji. Przechylił lekko łeb i rozluźnił mięśnie, do tej pory napięte w gotowości do ucieczki. Nie pamiętał kiedy ostatni raz rozmawiał z jakimś dorosłym lwem. Zwykle omijał je szerokim łukiem. Nie wiedział jak powinien się zachowywać i to niezmiernie go denerwowało. - Jestem Tamu - mruknął cicho. To była pierwsza rzecz jaka przyszła mu do głowy. Przedstawić się. Spróbował nawet lekko się uśmiechnąć, ale tak rzadko to robił, że powstały grymas raczej nie przypominał uśmiechu. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Vari - 29-06-2018 Ona cieszyła się ze spotkania, lubiła młode odkąd tylko sięga pamięcią początków swojej dorosłości, lecz bolał ją nadal fakt, że odmówiła ich posiadania własnemu partnerowi. Co prawda bardzo tego żałuje, ale czasu za nic w świecie cofnąć nie potrafi. Swój instynkt macierzyński, którego sama zaspokoić nie może przelewa na młode osobniki jak i te nieposiadające własnego lokum w okrutnym świecie. - Vari, miło mi. - odpowiedziała mu, zbliżając się na odległość na tyle bliską na jaką jej pozwoli. Tak bardzo brakowało jej naturalnej kolei rzeczy, że przez moment zapomniała się i schyliła pysk do jego grzbiety i liznęła szorstkim językiem, jednocześnie nieco się dziwiąc samej sobie. Nie chciała spłoszyć malucha. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Tamu - 29-06-2018 Drgnął kiedy Vari się do niego zbliżyła, ale pozwolił jej na to. To było do niego niepodobne, ale w jej obecności nie czuł się wcale tak źle. Wtem poczuł na swoim grzbiecie liźnięcie. Natychmiast napiął wszystkie mięśnie i warknął. Nie spodziewał się tego. Nikt nigdy nie okazywał mu takiej czułości. To było coś co widywał jedynie z dala, obserwując szczęśliwe zwierzęta. Musiał jednak przyznać, że było to niesamowicie przyjemne uczucie. Rozluźnił się, a warczenie gładko zmieniło się w pomruk. Nie miał pojęcia czemu ta nieznajoma lwica to zrobiła, ale to mu nie przeszkadzało. Po chwili jego myśli powędrowały ku matce. Czy ona też okazywała by mu w ten sposób czułość, gdyby wciąż żyła. Tamu uwielbiał wyobrażać sobie świat bez zwierząt, w którym żyłby samotnie szczęśliwy. Musiał jednak przyznać, że gdzieś tam głęboko czaiły się marzenia o posiadaniu normalnej rodziny. Poczuł jak oczy mu wilgotnieją. To niepozorne liźnięcie wywołało prawdziwą lawinę emocji, która przetoczyła się przez małego. W końcu lewek nie wytrzymał i długo skrywane uczucia wydobyły się na powierzchnię pod postacią płaczu. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Vari - 29-06-2018 Za jednym przepełnionym matczyną czułością gestem nastąpił drugi, a potem jeszcze jeden. Zachowanie złotego wcale jej nie dziwiło, przynajmniej do czasu. Wyczuła napięte mięśnie i lekki dreszcz jaki przeszedł po jego młodym jeszcze ciele. Późniejsza reakcja spowodowała, że brązowa poczuła się jak świeżo upieczona matka czyszcząca swoje młode. Brakowało jej tego. Jej nadmierny przekaz miłości ku lwiątku został przerwany w pewnym momencie. W momencie, w którym do uszu lwicy dotarło łkanie. Podniosła łeb i wstała na równe łapy, ocierając się głową o jego polik. Potem znowu przysiadła, otulając go swoim ciałem przytuliła jego główkę do brzucha i łapą głaskała go po boku. Może malec nie doznał w życiu zbyt wiele czułości, a może się zgubił? - Wszystko w porządku, Tamu? - zapytała z wyczuwalną w głosie troską - Zgubiłeś się, mogę ci jakoś pomóc? RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Tamu - 29-06-2018 Ciepły dreszcz przyszył jego ciało, kiedy Vari go otuliła. Przycisnął się do niej mocniej i otarł łzy łapą. Pierwszy raz odkąd pamiętał czuł się komfortowo. Zapragnął żeby ta chwila nigdy się nie skończyła. Nawet nie wiedział jaki płacz może być przydatny. Teraz kiedy mógł wyrzucić z siebie ten gnębiący go smutek, świat zaczął wydawać się weselszy. Zbyt długo ukrywał swoje emocje. Zamruczał z zadowoleniem kiedy lwica go pogłaskała i uśmiechnął się przez łzy. Ten błogostan przerwało nieuniknione pytanie. Tamu ponownie zorientował się, że nie wie co odpowiedzieć. - Nic nie jest w porządku - wyszeptał zgodnie z prawdą. Był porzuconym lwiątkiem, cierpiącym na paniczny strach przed całym światem i nie potrafiącym normalnie funkcjonować. Jego świat był wręcz przeciwieństwem porządku. Wtulił się mocniej w futro Vari. Nie miał pojęcia jak mogłaby mu pomóc, ale takie czułości z pewnością nie przeszkadzały. RE: Gdzieś w Upendi [Vari i Tamu] - Vari - 29-06-2018 Bardzo, ale to bardzo jej serce skruszało z żalu i smutku jakimi emanował podrostek, w tym wieku zdecydowanie powinien spędzać czas u boku rodziny, a nie samotnie w tak niebezpiecznej krainie. Jeśli mordercy lwiątek pokroju Sotha nadal chodzą po ziemi... a na pewno tak jest to samotne lwiątka mają raczej nikłą szansę na życie bez wsparcia. Brzdąc w dużym stopniu przypominał cesarzowej Hakiego gdy się poznali. On też był nieporadną miękką kluchą, która zapewne dużo miłości w dzieciństwie nie zaznała. Takie wrażenie odniosła również teraz. Tamu potrzebował ewidentnie kogoś kto otoczy go troską i opieką, więc Vari nie mogła mu tego odmówić. Nie teraz, gdy sama zapędziła się aż tak daleko... a przecież wcale się nie znają. Miała wielką nadzieję, że jej obecność pomoże samczykowi. - Już dobrze, jestem z tobą... - wyszeptała do niego. Zaczynała powoli układać masę historii na temat złotego i tego jak się tu znalazł, dlaczego się tak zachowuje i co jest tego powodem. I w gruncie rzeczy niewiele mijała się z prawdą, ale nie była tego wcale świadoma. |