Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki prywatne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=88) +---- Wątek: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] (/showthread.php?tid=3046) |
Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Serret - 04-07-2018 Zapach karakalki już dawno nie był wyczuwalny na ziemiach Księżyca. Aż do dzisiaj. Kotka nikomu nie mówiła, gdzie wędrowała i na razie wciąż nic nie powie. Te sprawy dla jedynych byłyby zbyt osobiste, by się nimi dzielić, dla innych z kolei zbyt trudne w obecnej sytuacji; pozostawało więc milczenie, co wcale nie przychodziło jej łatwo. No, to znaczy, na razie nie było źle, bo nie spotkała jeszcze żadnej żywej duszy, ale po cichu liczyła na to, że niebawem się to zmieni. Ileż można było wędrować samotnie? Zupełnie nie rozumiała tych ze swoich pobratymców, którym właśnie odpowiadał taki koczowniczy tryb życia. Brr! Wdrapała się na akację, uznawszy, że czas na przerwę. Usadowiła się wygodnie na jednym z konarów i zadowoleniem zaczęła spoglądać na ukochane tereny. Nareszcie w domu! RE: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Pestka - 04-07-2018 Wszystko było w porządku. Nie była tak bardzo głodna, bo udało jej się znaleźć coś, co nadawało się jeszcze do zjedzenia. Wody było pod dostatkiem. Szkoda tylko, że niezbyt nadającej się do picia. Łapy grzęzły w mokrym gruncie. To właściwie nie był aż taki duży problem w porównaniu z tym, że nie bardzo miała się gdzie podziać. To ostatnio bolało ją najbardziej. Starała się myśleć pozytywnie, ale była zmęczona całą tą wędrówką. Minęło wiele dni, od kiedy opuściła stado i szła podążając za wyliczanką, którą kiedyś wymyśliła jej mama. Płonąca równina cała, Na południu złota skała, Karakala mama Co dobrego dała? Nie była ona zbyt szczegółowa, a Pestka nawet nie miała pewności, czy opowiada o faktycznych miejscach czy zostały one wstawione tak, by pasował rytm i rym. Nie miała jednak lepszego pomysłu, więc szła. W wyliczance nie było mowy o niemal bagnistej ziemi. Co oni powódź tu mieli czy co? Pestka z plasknięciem wyciągnęła łapę z jakiejś kałuży. Skacz żabko mała, Woda będzie stała. Raz, dwa, trzy, Za Księżycem idziesz ty. Skupiona na ziemi nie zauważyła karakalki znajdującej się całkiem niedaleko. RE: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Serret - 05-07-2018 Podobnie jak młódka, tak i Serret nie była do końca świadoma kataklizmu, jaki nawiedził okolicę podczas jej nieobecności. Owszem, ziemia była trochę bardziej grząska niż ją zapamiętała, a nadmierne deszcze o tej porze roku nie były typowym zjawiskiem, ale z pewnością nie przypuszczała, jak wielka była skala problemu. Ale o tym później. W tym momencie Mistyczka (czy może jeszcze się tak mienić...?) wyczuła obecność obcej, a mimo to jakby znajomej osoby. Należało więc zaspokoić ciekawość, a w razie potrzeby też, oczywiście, obronić granicę! Zaparła się łapami o gałąź i wychyliła brązowy łeb, wytężyła wzrok... - Ooo... Oresta? - Zdziwiła się, sprawnie przypomniawszy sobie imię dawno niewidzianej zaginionej Srebrnej. Miała do tego głowę. - Wyglądasz młodziej niż ostatnio! Po wygłoszeniu tej jakże trafnej uwagi fiołkowooka skonstatowała, że jednak coś tu nie gra. Przecież lwy się starzeją z wiekiem. Co innego karakale, oczywiście. Zgrabnie zbiegła po pniu, bo przecież wciąż szło jej to wyśmienicie, co z tego, że czasem jakaś kość strzyknęła. Podniosła łeb, by być z lwiczką mniej więcej na równi. - Jesteś jej krewną, prawda? - zgadywała, próbując wybrnąć. RE: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Pestka - 05-07-2018 Pestka stanęła i zastrzygła uchem słysząc znajome imię ("Oo i resztka", żartowała jej mama, ale młoda nigdy do końca nie rozumiała, o co jej chodzi). Jej oczy po chwili błądzenia zlokalizowały osobę, która przerwała jej wędrówkę, a potem rozszerzyły się ze zdumienia. Gadała do niej karakalka! A przecież szukała "karakalej mamy, ale to nie możliwe, by chodziło o prawdziwą, żywą osobę. To powinien być jakiś punkt charakterystyczny: głaz, jaskinia, jakiś stary pień. - E... nie. - powiedziała elokwentnie. Nie jestem moją mamą ~ dokończyła w myślach, ale nawet tam zabrzmiało to po prostu głupio. Co powiedzieć, co powiedzieć. - Nie jestem... - zaczęła, ale urwała. Wyglądało, że nieznajoma ma ochotę zniżyć się do jej poziomu, znaczy, zniżyć się do poziomu gruntu, ech, zejść na ziemię. Pestka nie do końca rozumiała, dlaczego karakalka wzięła ją za jej matkę. Pomijając wiek, przecież jej mama ma takie długie włosy, o wiele bardziej intensywnego koloru i ciemne oczy. Chciała zapleść je w warkocz "taki jak ma kapłanka", ale nie potrafiła wytłumaczyć szamanowi, jak ma je zapleść, więc nosiła po prostu związane. Do tego była większa i w ogóle. Skąd Pestka miała wiedzieć, że karakalka ostatni raz widziała Orestę, kiedy ta była gdzieś w jej wieku i miała o wiele krótsze włosy? - E... tak. - odpowiedziała na drugie pytanie. Przestąpiła by z łapy na łapę, ale błoto jej to bardzo utrudniało. - Znaczy nie wiem, czy tej Oresty, ale tak ma na imię moja mama. - sprecyzowała. RE: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Serret - 06-07-2018 Ziemia w tym miejscu okazała się być bardziej grząska niż jej się wydawało. Karakale łapki zaczęły nieprzyjemnie zapadać się w grunt, co ich właścicielka skwitowała wielce zdziwioną minął. Niemal tak zdziwioną, jaka stała się na wieść o tym, że wcale nie ma do czynienia ze starą znajomą. - Och, wybacz mi tę karygodną pomyłkę! - kajała się, smętnie zwieszając uszy. - Ale za to dobrze zauważyłam, że masz z nią sporo wspólnego! Musisz być jej córką! - stwierdziła dobitnie. Przez moment kotka poczuła ukłucie zazdrości; tyleż młodsza lwica doczekała się potomka, a ona miała "tylko" Sami... Swoją drogą, ciekawe, jak jej się wiedzie? Tak się za nią stęskniła! - Powiedz mi, co u mamy? - ciągnęła dalej. - Aj, i przepraszam za ten brak kultury; jestem Serret, Mistyczka Stada Srebrnego Księżyca, a Tobie jak na imię? Teraz już uśmiechała się promiennie, nie zważając na oblepiające ją błoto. Już nawet całkiem wygodnie się w nim usadowiła. Przyjemnie chłodziło, tylko że potem trzeba będzie szybko dotrzeć do rzeki. Przecież kapłanka nie może jej zobaczyć w takim stanie! RE: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Pestka - 07-07-2018 - Nic nie szkodzi. - powiedziała Pestka, dalej zastanawiając się nad swoim podobieństwem do matki. Jej brwi uniosły się, słysząc ostatnie zdanie karakalki. Oczywiście, że była jej córką. Przecież powiedziała, że Oresta to jej matka, to chyba to samo. Czy nie wyraziła się wystarczająco jasno? - Tak, jestem jej córką. - potwierdziła. Chyba nie powinien jej dziwić fakt, że znalazła jakąś znajomą mamy. W końcu wiedziała, ile błądziła zanim trafiła do obecnego stada. Pewnie poznała przez ten czas sporo osób, zawarła nowe przyjaźnie a nawet narobiła sobie wrogów. Kiedy karakalka wyjawiła swoje imię Pestka otworzyła pysk i stała tak dobrą chwilę. Spróbowała coś powiedzieć, ale zorientowała się, że tak długo wstrzymywała oddech, że zabrakło jej powietrza. Wzięła więc głęboki wdech. - Cooo? Stada Srebrnego Księżyca? Ale Stada Srebrnego Księżyca? Naprawdę? Trafiłam? Ale jak? I ta Serret? Ale TA Serret? O matko. - Pestka poderwała się z ziemi, na której wzorem karakalki zdążyła przysiąść. - No nie mogę. Mama mi tyle opowiadała. O Księżycu, o Ariuszu, kapłanach, o Serret i Sami, o kuglarzu. Nie mogę uwierzyć, że naprawdę tu jestem. - Pestka paplała bez ładu i składu, chodząc to z jednej strony Serret na drugą. - Fakt, szłam za wyliczanką, ale no to była wyliczanka. A tu naprawdę. I ten baobab, co mama z kapłanem ten tego..? Och, normalnie nie mogę uwierzyć, że tu jestem!- umilkła i błyszczącymi oczami wpatrywała się w Serret, jakby ta miała rozbłysnąć nieziemskim światłem i unieść się w powietrze. RE: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Serret - 10-07-2018 Ten nagły wybuch radości należy uznać za co najmniej niespodziewany, ale całkiem miły. Troszkę tylko peszył ją sposób, w jaki młódka zaczęła się jej przyglądać. Kotka nie spodziewała się, że ktokolwiek o niej opowiadał swoim dzieciom; był to dla niej nieopisany zaszczyt! Choć, jak tak się zastanowić, było to też całkiem logiczne. Wszak Oresta spędziła tu kawał młodości, mogła mieć sentyment do tych wspaniałych ziem i ich mieszkańców. - No, ja nie znam żadnej innej Serret ani żadnego innego Stada Srebrnego Księżyca - stwierdziła, nie kryjąc rozbawienia. - Poczekaj, aż spotkasz Sa... kapłankę Samiyę i kapłankę Ines! - dodała, utrzymując entuzjazm, który jednak nijak nie dorównywał temu prezentowanemu przez jej rozmówczynię. Chwilowo wolała przemilczeć fakt, że pozostałych wymienionych przez nią osób raczej tu nie uświadczy, postanowiła więc nieco zmienić temat. - A co to za wyliczanka? I co cię tu właściwie sprowadza? - Postawiła uszy, ciekawa odpowiedzi. - Och, i najważniejsze: jak ci na imię, córko Oresty? RE: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Pestka - 12-07-2018 - Kapłankę Samiyę? Samiyę? Samiyę... Ale Samiyę jak w mała Sami? To się mama dopiero zdziwi. - powiedziała Pestka. Oprócz tego, że pewnie się nie dowie, a przynajmniej nie od niej i przynajmniej nie w najbliższym czasie. Mimo wszystko dziwnie było słyszeć, że mała serwalka została kapłanką. Czas biegnie nieubłaganie, zmienia wszystko oprócz księżyca, rzecz jasna, który jest niezmienny w swej zmienności. A może Najjaśniejszy zmienia się w ciągu miesiąca by pokazać, by wszystkie zmiany, które wydają się wielkie i nieodwracalne, są częścią natury, zachowując ciągłość i porządek, a także tworzą wielki cykl życia? - Och. - Pestka speszyła się lekko, uświadamiając sobie, że jeszcze się nie przedstawiła. Co za brak kultury. - Jestem Pestka. - powiedziała, posyłając Serret swój najjaśniejszy uśmiech. - Taka tam wyliczanka, którą się recytuje, grając w małpiszona. Znasz to? Jedne lwiątko w środku zamyka oczy i uszy, a reszta w kręgu wyznacza małpiszona, który robi dziwne miny czy pozy, a reszta naśladuje jego ruchy. Ten w środku ma za zadanie zgadnąć, kto jest małpiszonem, a jeśli mu się to nie uda zanim wyliczanka dobiegnie końca, to lwiątka mówią "karakala mama, co dobrego da", małpiszon mówi co, a osoba w środku musi wykonać tyle skoków, ile liter ma ta rzecz. Z tym, że to musi być jedno słowo. - wyjaśniła. - Co do drugiego pytania - odpowiedziała najpierw na ostatnie, potem pierwsze i na końcu odpowie na drugie. Logiczne. - nic mnie tu nie sprowadza. Ale skoro już tu jestem, to myślisz, że mogłabym spotkać się z kapłanem Nkirumą? - zrobiła wielkie błagalne oczy małej hieny. RE: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Serret - 21-07-2018 - Tak, to jest moja mała Sami - pospieszyła z odpowiedzią, ale prędko się poprawiła: - To znaczy, teraz już nie. Już dawno mnie przerosła. Ma partnera, ma swoje obowiązki, nawet większe niż te, które dźwigają moje stare kości. Jest dorosła. Ale dla mnie zawsze będzie małą Sami, uzupełniła w myślach. - W takim razie miło mi cię poznać, panienko Pestko - odparła, rada ze zmiany tematu. Nie to, że nie chciałaby rozmawiać o najważniejszej osobie w jej życiu, jednak dopadł ją konflikt wewnętrzny z racji tego, że trudno było przedstawiać ją jednocześnie jako ukochaną podopieczną i szacowną kapłankę, którą przecież była dla większości spotykanych osób, w tym także Pestki. Wsłuchała się w zasady gry, całkiem nimi zaintrygowana. Za jej czasów to w ramach zabawy urządzało się polowania na muchy albo maminy ogon, a nie jakieś małpiszony, ale może lwiątka mają inne zwyczaje. - Nigdy nie słyszałam o tej grze, panienko, ale przyznam, że brzmi bardzo ciekawie - odrzekła z uśmiechem, który zbladł natychmiast po tym, jak do czarnych uszu dotarło następne pytanie brązowej. Miano kapłana zdążyło już zatrzeć się w jej pamięci, nawet pomimo tego, że akurat Serret nigdy nie miała problemów z zapamiętywaniem imion. Acz, rzecz jasna, w mig przywołała obraz tego dostojnego grzywacza. Zostawcie to dla siebie, ale, zdaniem Mistyczki, Nathaniel ani, tym bardziej, ten parszywy zdrajca Anubis nigdy nie sięgali mu do pięt, jeśli chodzi o prowadzenie stada zgodnie z wolą Najjaśniejszego. - Och, bardzo mi przykro, ale obawiam się, że to niemożliwe - wyjaśniła półgłosem. - Pewnego dnia opuścił tereny stada i wszelki słuch po nim zaginął. Nikt nie wie, gdzie się udał ani co go spotkało. Nie odezwał się nawet do kapłanki Ines, która była przecież jego najdroższą przyjaciółką... - Tu urwała na kilka długich sekund. - Dlatego śmiem przypuszczać... Księżycu, uchowaj... Że jedyną drogą kontaktu są ci kapłani, którzy posiedli umiejętność kontaktu ze światem po drugiej stronie. RE: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Pestka - 08-08-2018 - O, to pewnie niedługo będą lwiąt... serwalątka? - stwierdziła z całą swoją dziecinną naiwnością. - Moja babcia mówi o tacie, że dla niej zawsze będzie tą małą kulką, która odpychała inne od mleka i wpadała w największe błoto, jak tylko spuszczała go na chwilę z oczu. - powiedziała, usiłując pocieszyć Serret, która najwidoczniej nie przyzwyczaiła się do dorosłości swej podopiecznej. - Mi również jest bardzo miło poznać - odparła ze swoim z drugim najjaśniejszym uśmiechem. W jej stadzie było sporo lwiątek, które trzeba było czymś zająć, by nie pakowały się w kłopoty i nie przeszkadzały za bardzo polującym lwicom w odpoczynku, dlatego mieli kilka opiekunek, które zajmowały ich grami czy uczyły. Jej matka też czasami pełniła taką rolę, często wymyślając jakieś zabawy związane z Księżycem. A oprócz tego dodatkowo poświęcała swój czas, by opowiadać swoim młodym i każdemu, kto chciał posłuchać, o Najjaśniejszym. Pysk lwicy ukształtował się w niemal idealne "D", kiedy Pestka usłyszała, że kapłana Nkirumy nie było już wśród nich. Słyszała o nim tyle dobrego. Nie było kapłana Nkirumy, mała Sami była kapłanką Samiją. Co jeszcze? Nie ma wesołego kuglarza i tajemniczej Alvy? To by ją akurat nie zdziwiło. To nie było już te stado, do którego należała jej mama. - Co jeszcze się zmieniło? Kapłanka Ines? - spytała po chwili milczenia. RE: Skądś cię znam, panienko! [Serret, Pestka] - Serret - 17-08-2018 - Och... Tak, pewnie tak - odparła, starając się, by nie brzmiało to przesadnie wymijająco. Targały nią nieznośne wyrzuty sumienia, kiedy uświadamiała sobie, w jakim stanie zostawiła Sami. Oczywiście, to była rola partnera, by ją wtedy wspierał, ale... Ale zawsze to ona była tą podporą i teraz też mogłaby nią być, choćby i dodatkowo. Niestety, tym razem zawiodła w dziedzinie, w której obiecała sobie już nigdy nie popełniać błędów. Wiedziała jednak, że drugi raz postąpiłaby dokładnie tak samo. Podniosła uszy, a mina nieco jej się rozjaśniła. - Tak? A dla ciebie jaki jest twój tata? Fakt, żeby urodziła się Pestka, to musiała również mieć ojca. Trudno było jej to przyjąć do wiadomości, ale skoro nawet Sami doszła już do tego etapu, to dlaczego by nie starsza od niej Oresta? Zresztą, czy lwy nie dorastają ciut szybciej? - Zmieniło się bardzo wiele, ale akurat kapłanka Ines pozostała taka, jaka była - dostojna i milcząca - pospieszyła z odpowiedzią. - Teraz może nawet bardziej niż za młodu - dodała, nie bacząc na to, że jej rozmówczyni raczej nie ma porównania. - Chciałabyś zapytać o coś jeszcze? A może po prostu pokażę ci nasze ziemie? Co byś powiedziała na wodospad? |