Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=56)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37


RE: Rzeka - Dart - 15-10-2012

Pokiwał łbem na znak że dotarły do niego słowa córki i rozpromienił się. Czuł się o wiele lepiej, teraz, gdy miał inicjację za sobą. Dalej pozostaje tylko ukłonić się reszcie, przedstawić i zacząć normalne życie. Zerknął na Kami. Może nie do końca dotarły do niego jej słowa... Może pozostały jeszcze wątpliwości, aczkolwiek on nie chciał ich rozwiać w ten sposób, woli przekonać się na własnej skórze. Po pierwsze, jak to Arto ma syna? Kij, że przybranego, ale Arto? Przecież nie było go aż tak długo aby... nie. Aż tak długo go nie było...?
- Słyszałem, słyszałem i to dużo. Nie wiem, matko, jakim cudem udało ci się dorwać do Lwioziemskiego króla, ale podziwiam cię za to. Widzisz, takie wieści nie omijają nawet włóczęgów. Musiałaś wyszkolić sobie naprawdę nieprzeciętnych myśliwych, skoro upolowaliście taką zdobycz. - huh, a może to Suri po prostu za dużo paplała? Kto tam wie. - Zdaje się że Padme i Orva czekają aż dołączysz do nich. Nie chcę cię dłużej zatrzymywać.
Skłonił się wdzięcznie. Miał jeszcze plan jak zagospodarować wolny czas, bo zapewne już niedługo go mu zabraknie. Spojrzał na Mirrę. No, chyba to zamierzał zrobić - siąść i spędzić ze sobą trochę czasu. A może ona nie będzie chciała...? Uśmiechnął się niepewnie. Nie było aż tak źle, ba, zapowiadało się że będzie tylko lepiej i lepiej. Dobrze jest wrócić na stare śmieci. Z pewnością nie będzie żałował tej decyzji.


RE: Rzeka - Kami - 16-10-2012

- Akurat porwanie Mako nie było niczym wielkim.. Lwi nie mają armii, są dalej niezorganizowani i naiwni. Jakim cudem odbudowali stado, pewno trafiło sie po raz kolejny ślepemu strusiowi ziarno.- Zarechotała, chociaż fakt napad na LZ był dobrze zorganizowany.
- Tak ja juz pójdę, czas skopać tyłki nad wyraz pewnych siebie suczek, zaorać nimi ziemię, czy tam użyźniwszy..- Wywróciła oczami, wątpiła czy nawet gdyby wyrwała im po łapie cokolwiek by do nich dotarło, pewnie nawet bólu nie czują bo nerwy nie maja dokąd wysyłać bodźców.
Ruszyła w stronę skały.
- Jakby coś, Mirra ci streści co działo sie ostatnio,z tych ważniejszych rzeczy.- Krzyknęła i zniknęła za górką.

ZT


RE: Rzeka - LuraBBL - 16-10-2012

Chwila moment!? Kami poszła! A co do jasnej cholery z nią? Jest niewidzialna? Na to wychodzi.
-Niechto padlina kopnie.-
Czekać i nie wiedzieć co zrobić. Czy było coś gorszego? Jeśli zostanie to pewnie znajdzie się ktoś kto ją złoi. Jeśli pójdzie za Kami to ją wkurzy. Opcja odejścia nie wchodzi w gre.
-Ty tam cholero w górze pomogła byś córce.-
Z wyraźnym wyrzutem zwróciła się do matki, nim położyła się na ziemi.


RE: Rzeka - Dart - 17-10-2012

Odczekał chwilkę, aż Kami zniknie. W zasadzie to siedział i patrzył się jak odchodzi trochę nie wiedząc co zrobić. Nagle wstał, rozejrzał się, no, chyba naprawdę był zbity z tropu.
- Ja... idę się przejść żeby to wszystko uporządkować. sobie. w głowie. - stwierdził beznamiętnie stając naprzeciw szarej. - Przespaceruję się i wrócę. O. Tak, a później mi wszystko opowiesz. Wrócę. Niebawem.
Pochylił łeb i oddalił się spokojnym krokiem. Uh, w zasadzie to chyba czas zbadać tereny Świtu.
[z/t]


RE: Rzeka - LuraBBL - 01-11-2012

Lura już dłużej leżała nad rzeką. Zastanawiała się czy już iść do Kami po kolejną próbe czy raczej czekać.
Natręcto mogło by być źle zrozumiane. Lepiej poczekać jeszcze.
Przegarnęła łapą włosy. Wedle opowieści matki to tu ona poznała swego partnera. O własnym ojcu nie wiedziała nic. Byl lew opiekun którego mogła zwać ojcem lecz jej matka wygłubała mu oko tylko za to że patrzył pożądliwie w jej kierunku.


RE: Rzeka - Makali - 04-11-2012

Nowy początek może czekać... Arto nie. Z tymi słowami na pysku Makali stawiał kolejne kroki na wytyczonej sobie trasie, której kres miało stanowić ponowne spotkanie z ojcem. Ścieżka młodej hieny była ciężka, pełna wątpliwości i pytań bez odpowiedzi. Młodziak nie raz musiał spotkać się z bólem, zdradą, nie wspominając już o doznaniu, z jakim spotkała się chyba każda hiena. Głodzie. Ale to nie widmo tego zjawiska sprowadziło tu łapy syna Przywódcy Świtu. Słyszeliście kiedyś o Legionie? Na pewno słyszeliście… Plotki, legendy, mitomańskie bzdury… A jednak w tym wszystkim zawsze tkwiło ziarnko nadziei. Obietnice równości, sprawiedliwości… Każdy członek zatracał swoją tożsamość, na rzecz poczucia celu, obowiązku. By zbudować lepszą przyszłość. By zacząć od nowa. Niejeden lew rzekłby, że to naiwne. Ale to właśnie lwy miały stać się przeszkodą dla nowego, lepszego jutra. Wyszło jak zwykle, koty przekreśliły szansę innym zwierzętom, pragnąc władzy wyłącznie dla siebie, nie potrafiąc spojrzeć na to z innej perspektywy. Potęga, chociaż obaliwszy filary Starego Świata samym swoim istnieniem, miała sama runąć zaraz potem, na długo grzebiąc marzenia o wolności czy równi z innymi drapieżnikami. Każdy ruszył w swoją stronę z oklapniętymi uszami i bólem w sercu, odsuwając świetlaną przyszłość niepamięć. Zginęły szczenięta, wraz z nimi zapał. Zginęła wiara i samozaparcie. Ale jedna rzecz pozostała… Była nią idea. I właśnie pochwycenie tej idei we własne łapy było zadaniem Makalego. Jednakże problemu nie stanowiło jej poznanie i pokazanie komu innemu. Kłopot stanowiło ponowne jej zakorzenienie w sercach współbratymców. I nie tylko ich. A potem, popchniecie wszystkiego dalej… Żeby zacząć od nowa. Żeby ruszyć ku Lepszemu Światu.
Samiec rozchylił obolałą szczękę, upuszczając na ziemię swe trofeum. Spojrzał przelotnie na lwi łeb w początkowym stanie rozkładu, żeby puścić mu oko. Hiena przymknęła powieki i wzięła głęboki oddech, myślami powracając do wydarzeń sprzed miesiąca. Do chwili, kiedy niedoszły Cesar spotkał się z burzycielem całego ładu. Już po raz kolejny, chociaż sam rywal nie był tego świadomy. Prawda została jednak ujawniona zbyt późno, by w jakikolwiek sposób wpłynąć na zachowanie winnego. Dla niego Makal stanowił tylko kolejną śmierdzącą hienę, którą należało usunąć. Kolejna z niezliczonych lwich pomyłek, z którą jedną z pewnością stanowiły same narodziny kota, który wszystko zniszczył. Pojedynek, chociaż krótki i zwycięski, przyniósł młodemu zmęczenie. A to tylko pogłębiło jego poczucie samotności. Młodzieniec w przeciwieństwie do lwa nie niósł żadnego symbolu, o który mógłby się oprzeć. Słońce, Księżyc, Wiedza… Oko, a nawet Byk, czy jakikolwiek inny Znak – wszystko zostało odrzucone, priorytet stanowiło ostateczne uporanie się z Przeszłością. I to właśnie ona miała wyznaczać samcowi samotną ścieżkę, gdyż kto innych chciałby ją dzielić z tą konkretną hieną? Ale teraz samiec zostawił za sobą i samą Przeszłość – nie przynosiła już nic nowego. Trzeba było budować teraźniejszość, a młodziak nie chciał robić tego sam. Ani w roli władcy. Ani nawet obserwatora. Chciał być po prostu przy Tacie.
Makali mlasnął kilkukrotnie, mrużąc oczy i ogarniając spojrzeniem okolicę… Dom? Jeszcze nie. Póki w zasięgu wzroku nie pojawił się Arto, hiena nie miała zamiaru tak nazywać tego miejsca. Zostawiwszy łeb na ziemi, młody utykając na jedną łapę ruszył nad Rzekę, aby zatrzymać się nad brzegiem i zaczerpnąć kilka łyków. Woda była zimna, zmywała pragnienie. I brud, który tamten ze sobą przyniósł. Właściwie… Makal niuchnął kilkukrotnie, delikatnie marszcząc pysk. Nie poznawał własnej woni. Nie było tu śmierdzącej hieny. Czuł od siebie… Śmierć. Nie chciał jej przynosić Arto ani jego dzieciom… Swojemu rodzeństwu. Lwiątkom, o których nie zapomniał. Chociaż widział je tylko raz, jako małe kuleczki, samiec chciał nawiązać z nimi dobrą relację, podobnie jak niegdyś Arto z nim. Przecież to była jego rodzina. A jakie wrażenie sprawiłby, strasząc je swym obecnym stanem? Bez dalszych przemyśleń wpełzł na płyciznę, pozwalając silnemu prądowi Rzeki obmyć zmęczone ciało, porwać wraz z nurtem wszelkie skazy. Czuł się zupełnie jak wiele księżycy temu, kiedy był w takim samym położeniu wraz z Tatą, nadającym mu nową tożsamość. Pozwalając mu zacząć na nowo… Makali wyszedł na brzeg i otrzepał się, aby zaraz potem legnąć na ziemi, gdzieniegdzie ponownie brudząc swe futro. Jednak teraz to nie było już istotne, smród śmierci został odegnany, a wraz z nim ta cześć przeszłości, która kazała młodziakowi gnać do przodu. Spełnił swoją misję, więc trzeba było wrócić się po nagrodę, której nikt nie miał prawa mu odmówić. Czysty na duchu, znów miał szansę być sobą. I pozostać sobą do końca. Hiena ponownie poruszyła nosem, tym razem nie czując już nic, poza dochodzącym z daleka odorem łba rywala. Kącik pyska młodziaka powędrował ku górze, teraz miał miejsce na woń i ciepło, tych, których mu brakowało. Rodziny.
Z takimi myślami oczy hienki przymknęły się, zaś jej oddech uległ wyrównaniu. Jakiś czas potem dało się już tylko słyszeć głośne pochrapywanie szczęśliwego młodziaka, w porywach przekrzykujące nawet nurt Rzeki.


RE: Rzeka - LuraBBL - 04-11-2012

Lura obserwowała istote która poruszała się na jej radarze. Nie widziała nigdy takich istot. Czyżby to była hiena? Możliwe... Matka ich nienawidziła ale ona? Nie znała tych istot.
Nie siedziała w ukryciu, lecz nie afiszowała się ze swoją obecnością.
Była kopią swej matki którą tu ktoś zabił jak jakieś ścierwo. Wprawdzie kochała swą matke i szanowała za jej siłe, jednakże z jej matki było wredne ścierwo. Zdradziecka, zakłamana i brutalna. Choć nieraz wydawała się ospała to ta iskra w jej oku gdy mówiła o tych terenach ją przerażała. Ten sam błysk był gdy matka zabijała. Czy i ona taka się stanie?


RE: Rzeka - Dart - 04-11-2012

A on? On spacerował sobie lekkim kroczkiem wzdłuż brzegu rzeki ciesząc się z powietrza wolnego od smrodu Wiedźmy. Cieszył się tą wyjątkową chwilą bowiem zdawał sobie sprawę z jednego, smutnego faktu - takich momentów nie będzie wiele w jego życiu. Jego powrót wiązał się z wieloma przykrymi konsekwencjami, chociażby ze względu że narażał się na gniew matki i jeszcze większą furię Arto, ale w jedno wierzył, że to będzie ucieczka od niej. Pomylił się. Dlaczego? Dlaczego los jest dla niego tak okrutny? Przecież... dobrze, zrobił wiele brzydkich rzeczy i swoje na sumieniu miał, ale z pewnością znajdą się osoby, które za uszami mają o wiele więcej niż taki poczciwy i w miarę nieszkodliwy Dart. Chociażby ta sama wiedźma która wadzi mu w spokojnej egzystencji. Przecież widać że to ją wyraźnie usatysfakcjonowało, że nie ma dla niej przyjemniejszej rzeczy niż dręczenie burego. Mimo wszystko wrócił. I zrobiłby tak nawet wiedząc, że ona tu będzie. Miał swoje powody, przede wszystkim porzucone zobowiązania, zerwane więzi i więź, jaka łączyła go z matką i rodzeństwem. Bał się tylko jednego, reakcji syna... Chociaż nie powinien go tak nazywać. Arto. Nigdy więcej Szperacz, nigdy więcej syn. Przywódca. Dart nagle przystanął. Tak jakby... zrobiło mu się ciężko na sercu i sucho w ustach. Coś ściskało go za gardło. Chyba jego głupota. Był skończonym kretynem. Nie zasługiwał nawet na drugą szansę. Kami powinna rozszarpać go już na wstępie nie mianować nowym wojownikiem powołanym w służbie Świtu. Zresztą, jeżeli Kami tego nie zrobiła to Arto zapewne ją wyręczy. Tak przynajmniej mu się zdaje...
Lew podniósł łeb który już zdążył opuścić, rozejrzał się. Jakby tego było mało na jego drodze leżała... hiena. Jeszcze raz przejechał spojrzeniem po okolicy. Samotna hiena. Coś musi być na rzeczy skoro zwierzęta stadne spacerują samotnie. Przekręcił łeb w prawo jakby nie wiedząc co z tym fantem zrobić. Co to w ogóle oznacza i jakie tego będą konsekwencję. Po chwili dostrzegł także czaszkę. Koci... łeb. Przełknął ślinę. Nagle w jego oczach zaiskrzył dziki lęk, coś w duchu zahuczało ''spierdalaj''. Dobrze że odpuścił sobie posiłek, bo inaczej zacząłby tu zwracać. Wydał z siebie zduszony pomruk gdy tylko do jego nozdrzy doszedł słodkawy zapach rozkładu. Zjeżył sierść na karku i przyjął bojową postawę przy okazji wydając z siebie gniewny syk - jeżeli Dart już wcześniej nie obudził szczeniaka to z pewnością ten odgłos wyrwał go ze snu. To była instynktowna reakcja, impuls. On wcale nie chciał... walczyć z hieną chociaż ona wcale nie wydawała się być ponad jego siły. Nie przepadał, nie miał najmniejszego zamiaru, ale jednak syczał i charczał. Gdyby nie to swoiste trofeum lenistwo wzięłoby górę nad ciekawością albo czystą złośliwością i Dart w rezultacie obszedłby hienę łukiem... Ale cóż, jeden detal przeważył. Zdarza się. Aż nazbyt często.


RE: Rzeka - Makali - 05-11-2012

Tak jak można było się spodziewać, warkot lwiska obudził samczyka, ucinającego sobie krótką drzemkę. Chociaż hiena mogła szczycić się doświadczeniem, zarówno własnym jak i przekazanym od ojca, Makali z początku nie zorientował się we własnej sytuacji. Nos burka kilkukrotnie drgnął, a sam młodziak uniósł łeb i ziewnął, przecierając łapą jedno z oczu. Czyżby ze snu wyrwał go wyłącznie zapach tamtego? Całkiem prawdopodobne, biorąc pod uwagę szum Rzeki. Minęła chwila nim Makal zdał sobie sprawę, jak czerwono grzywy się do niego odnosi. Zaraz po tym samiec stał już na sztywnych łapach, mierząc Darta spod wpółprzymkniętych powiek. Na nowo pociągnął nosem, delikatnie krzywiąc pysk. Nie wiedział, jaki był powód zachowania lwa. Niechęć? Arogancja? ... Nakaz? Potraktował nos ozorem, zmywając obcą woń. Może i nie rozumiał jego motywów, jednak doskonale wiedział, że w tym wypadku należało zachować zimną krew. Wielkim, silnym i dostojnym lwiskom szybko miękły łapy, kiedy byle kundel nie zataczał się przed nimi z trwogi. Nie mówiąc już o sytuacji, w której kot zmuszony był do myślenia. Doświadczenie nie raz potwierdziło te wnioski. Ale tym razem Makali nie miał czasu na przeprowadzenie podobnego fortelu. A przynajmniej nie w pełni. Samczyk odskoczył do tyłu, jeżąc sierść na tyle, na ile pozwalała jego anatomia. Zgromił samca pewnym, dziwnie znajomym spojrzeniem pełnym niechęci.
-I co tak charczysz, śmierdzielu? Jeszcze się udławisz! -szczeknął, przestępując z łapy na łapę. Déjà vu?
-Skończ zanim twój szef urwie ci za to jaja! -ostrzegł Darta, pewnie rozstawiając łapy na ziemi. Twój ruch, brzydalu.


RE: Rzeka - Dart - 05-11-2012

Zmrużył pełne jadu, szmaragdowe oczy. Dopiero teraz doszło do niego, że pakuje się w nieswoje sprawy. Z jednej strony właścicielem tego łba mógł być ktoś zupełnie obcy, całkowicie niezwiązany ze Świtem, a może nawet z krainą czterech stad, mimo wszystko coś w środku podpowiadało mu, że zostawianie hieny na terenach stada gdzie kręcić się mogą małe bachorzątka nie było zbyt dobrym rozwiązaniem. Prawdę mówiąc nawet w najmniejszym stopniu nie mogło być poprawne.
Nie zraził się ani pogardliwym spojrzeniem psa, ani także jego docinkami. Z zimną krwią analizował sytuację, co raczej nie było w jego typie. Po pierwsze, zaintrygowało go to, co usłyszał. Szef... To równie dobrze mogła być Kami, jak i Arto. O ile, oczywiście, ten jakże intrygujący delikwent wiedział do kogo należą te tereny. Skoro znał Świt to mógł bardzo szybko dojść do tego, że Dart faktycznie przynależy do tego stada... aczkolwiek przynależy to tak dumnie powiedziane. Ciągle próbował domyśleć się tożsamości bossa. Kto mógłby spoufalać się z hienami? Kto prędzej, Kami czy Arto, byłby do tego zdolny? Zapamiętał syna jeszcze z czasów, gdy był lwiątkiem, a ostatni raz wymienił z nim tylko parę słów... i odszedł. Zatem postawił na Kami, aczkolwiek dopóki nie będzie do końca pewien o kim mowa oraz co jest na rzeczy powinien unikać konkretów, a już w szczególności imion. Przecież nie chce wyjść na niedoinformowanego.
- Mój szef już ma wystarczająco dużo powodów żeby złapać mnie za jaja. - rzucił niewzruszony. Pogróżki jakoś nie robiły na nim szczególnego wrażenia, ale wizja Kami pozbawiającej go męskości trochę nim wstrząsnęła. - Kim jesteś i czego tu szukasz? Przywódca nie zwykł tolerować intruzów więc łaskawie pokaż, że nim nie jesteś.
Wprawdzie liczył na jakiekolwiek, choćby i najbardziej okrojone informacje, ale brał też pod uwagę, że może się przeliczyć. Schował do kieszeni całą niechęć i pogardę jaką darzył hienę ażeby tylko nie wpaść w jakiś syf od którego powinien trzymać się z daleka. Huh, i tak oberwie. Już to widział. Bez względu na to, jak się zachowa, jak bardzo się powstrzyma od zrobienia tej... plugawej istocie krzywdy on i tak zarobi. Jeszcze zobaczycie.


RE: Rzeka - LuraBBL - 05-11-2012

Lwica z zainteresowaniem oglądała cały ten spektakl. Liczyła zobaczyć walke lecz nie zanosiło się już na nią tak bardzo jak na smamym początku. A ona? Była niewidzialna? Nie, nawet się nie kryła. Poprostu nieruchomo leżała. Pewnie Kami już zapomniała o tym że tu ją zostawiała. Niepewność ją wkurzała. Chciała już się uczyć, ale cholera wie co tym razem zdupi jak Kami da jej zadnie kwalifikacyjne do stada.


RE: Rzeka - Makali - 05-11-2012

-Ha, w to nie wątpię! -pysk na chwilę tryumfalnie powędrował ku górze, niczym na egipskim malowidle, by po chwili Dart mógł ponownie poczuć na siebie spojrzenie obu oczu samca. Brew tamtego uniosła się ku górze, nim Makali zdecydował się na ponowne zabranie głosu.
-Przywódca przede wszystkim nie ma zwyczaju nasyłać zbirów na własne dzieci, więc może to ty raczysz okazać, że nie jesteś kolejnym zakompleksionym śmierdzielem, nieudolnie usiłującym wykorzystać nieobecność Świtezian, żeby się dowartościować? Lepiej powiedz, gdzie jest mój ojciec, nie mam czasu na użeranie się z tobą, wrrr! -burknął, ostentacyjnie machając krótkim ogonkiem. Jednak kiedy umilkł, zamrugał, zdziwiony myślą zrodzoną w łebku. A jeśli podczas jego nieobecność i coś się zmieniło... Jeżeli coś Mu się stało? Młodziak zagryzł wargi, żeby zaraz potem odezwać się nieco mniej pewnie.
-Arto wciąż rządzi, prawda? -zapytał, utkwiwszy w Darcie wyczekujące spojrzenie.


RE: Rzeka - Dart - 11-11-2012

Uśmiechnął się z przekąsem. Nie przepadał za byciem popędzanym zwłaszcza, gdy on miał czas. Bardzo dużo czasu. Zerknął na niego z obojętnością. Naprawdę, nie miał ani siły, ani chęci na zwady.
- Czy ktoś tu kogokolwiek na kogoś nasyła? Po prostu pilnuję żeby nikt niepożądany nie wałęsał się po naszych terenach. - A w zasadzie... czy on nie nazwał go ojcem? To go zbiło z tropu. Arto opiekujący się hieną. Teraz dopiero uświadomił sobie jak bardzo jest dla niego obcy i vice versa. Zresztą, może to i lepiej? Czasami niektóre sprawy kształtują się, wprawdzie, zależnie od naszego wpływu, ale skutki tychże akcji są jak najbardziej pozytywne.
- Rządzi, jeżeli władza nie zdążyła się zmienić w przeciągu dnia. Kami i Arto. I, uprzedzając twoje następne pytanie, naprawdę, nie miałem okazji spotkać się z twoim... ojcem. Ale zamierzam do niego iść. Powiedzmy że... zresztą, nie ważne. Powinieneś raczej pójść do groty medyków, tam zawsze ktoś jest, bardzo często Kami tam przesiaduje, a ona z pewnością będzie wiedzieć gdzie szukać szefa.
Tak naprawdę miał tylko kolejny powód na opóźnienie swojej wizyty u dawno straconego, przybranego syna. Nawet nie wiedział czego się spodziewać, ale, w gruncie rzeczy, przecież nie może oczekiwać niczego dobrego. A jeżeli Arto będzie zajęty powrotem swojego... khem, khem, syna, Dart może jeszcze sobie pożyć w ciszy i spokoju...

[krótko bo krótko, rozkłada mnie jakieś choróbsko >.<]


RE: Rzeka - LuraBBL - 11-11-2012

Lwica wstała. Jednak opłacało się ich słuchać, jeśli wierzyć słową lwa to już wie gdzie znaleźć Kami. Dłużej w zawieszeniu trwać nie może to też wyszła.
Z.t


RE: Rzeka - Makali - 14-11-2012

Nie mam weny, wiec uznajmy zgodnie, że Makali jedynie kiwnął łbem i ruszył przed siebie, nie racząc nawet pożegnać samca.


zt