Król Lew PBF
Rzeka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Rzeka (/showthread.php?tid=56)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37


RE: Rzeka - Kalani - 03-01-2015

Nie wiedziała, na kim położyć wzrok. Sytuacja była napięta, wolała się nie wtrącać. Gdyby mogła, pewnie stanęłaby po stronie Maoni, jednak nie miała nawet argumentów, by ją bronić. Pamiętała, jak Frey powiadamiał Kahawiana o swoim powrocie, lecz ten nakazał mu stawić się przed Bliznopyskim i wytłumaczyć swoje zniknięcie. Skoro więc się do tego nie zastosował (nie wierzyła, że Ragnar zrobiłby taką szopkę tylko dla przestraszenia błękitnookiej, kiedy w rzeczywistości by to już dawno z jej partnerem wytłumaczył), sam był sobie winien. Położenie Maoni pogarszał fakt, że nie potrafiła dobrze wybronić ukochanego. Skoro nie odszedł przez zarazę, to dlaczego opuścił stado, nikogo o tym nie powiadamiając? Kalani mogłaby bawić się w obrońcę i zadać jej to pytanie, jeśli jednak ta by nie odpowiedziała, tylko pogrążyłaby młodszą koleżankę. Lepiej więc było siedzieć cicho i czekać na rozwój akcji. Nie miała pojęcia, jak to wszystko się dalej potoczy. Ragnar okaże łaskę i puści ją wolno czy ukaże ją za błędy Freya? Kali wiedziała tylko jedno - jeśli będzie chciał zrobić krzywdę temu małemu lwiątku, nie zawaha się. Runa nie powinna płacić za błędy swoich rodziców.


RE: Rzeka - Skanda - 03-01-2015

Milczał, jednak nie czekał na odpowiedź Maoni. Nie miała niczego do dodania i oboje o tym wiedzieli.
Pozostawała jedynie kwestia osądu i kary, a obie leżały wyłącznie w łapach Przywódcy.
Długo kazał czekać na ostateczną decyzję.
-Maoni.-wychrypiał, podnosząc dotychczas wlepione w podłoże spojrzenie.
-Gdyby młode było samcem, nie pozostawiłabyś mi innego wyboru. Jeśli jest coś, co nad tobą czuwa, jesteś mu winna wdzięczność. Możesz zostać w stadzie razem ze swoją córką.-oświadczył, odetchnąwszy ciężko.
-Co się tyczy Freya..-urwał, a końcówka kity zadrgała nerwowo.-To zdrajca, dezerter. Nie ma prawa przebywać na naszych ziemiach.-zarządził, surowo spoglądając w błękitne, wystraszone ślepia.
Nachylił łeb do siedzącej przy jego łapach Runy, po czym przejechał pyskiem wzdłuż drobnego ciałka.
-Zależy mi twoim dobru, Maoni.-mruknął spokojnie, po czym przysunął nosem młode z powrotem do matki. Wiele kosztowało go takie rozstrzygnięcie. Liczył na więcej niż pogodzenie się jej z jego decyzją- uważał, że zasłużył sobie na jej przychylność.
-Chcesz mi jeszcze coś powiedzieć?-spytał, a w jego głosie próżno było doszukiwać się złośliwości. Błękitne ślepia wpatrywały się w nią wyczekująco.


RE: Rzeka - Maoni - 03-01-2015

Nie odzywała się już, chłonąc słowa Ragnara. Jej uszy były położone po sobie, dalej jednak nie odrywała wroku od ślepi Przywódcy. Jeszcze nigdy nie czuła się tak jak w tej chwili. Nie była nawet w stanie nazwać tego uczucia. Bała się o Runę, jednocześnie nie wiedziała już, co ma sądzić o Freyu, który w sumie prawdę chował przed nią samą.
Jak najbardziej zgadzała się ze słowami Szarego, co do funkcjonowania stada. Frey powinien cały czas być tutaj, a nie był. Czy jednak, skoro opamiętał się i jednak wrócił, oznacza, że powinno się go zupełnie skreślić? To znaczy, że nie zasługuje na drugą szansę? Nie mówiła jednak nic. Tym bardziej, że jej partner najwyraźniej wcale nie rozmawiał z Przywódcą o swoim powrocie. Poczuła się w tej chwili taka opuszczona, niemal zdradzona. Nie powinna teraz dostawać przez niego od Ragnara. A tym bardziej Runa nie powinna przez to cierpieć.
- Obiecał, że już nigdy mnie nie zostawi. - wyszeptała cicho. Być może dla Ragnara nie będzie to zbyt wiele oznaczać, jednak dla Maoni było to wszystkim. Frey dał jej słowo, że już nigdy nie będzie sama. Że on będzie przy niej.
Milczała już później, czując narastający niepokój o los Runy. Znała zasady. Nie chciała jednak prosić Szarego o oszczędzenie jego córki, wątpiła, aby jej słowa mogły tutaj cokolwiek zrobić. Stała bez ruchu, niemal nie oddychając, wyczekując na werdykt samca. A czas niesamowicie się przez to dłużył. Spodziewała się najgorszego i z każdą sekundą czuła coraz większą chęć, aby przygarnąć Runę do siebie, nie poczyniła jednak ku temu żadnego kroku.
Wreszcie odpowiedź nadeszła. W ślepiach lwicy pojawiła się iskierka nadziei, a po usłyszeniu, że zarówno ona, jak i jej córka mogą zostać w stadzie, Maoni natychmiast się uspokoiła, a w jej spojrzeniu nie było już dłużej widać strachu. Pochyliła lekko łeb.
- Dziękuję. - wyszeptała jedynie, kiedy okazało się, że to jeszcze nie koniec. Pozostawała jeszcze kwestia Freya. Podniosła łeb, kiedy Ragnar mówił o tym, szybko go jednak opuściła. I co ona ma teraz zrobić? Ma mu powiedzieć, że nie jest w stadzie, więc jak każdy obcy, nie ma prawa przebywać na jego ziemiach? Niby tak właśnie powinna zrobić, jeśli spojrzeć na to logicznie. Maoni nie chciała jednak, aby coś mu się stało. A wiedziała, że Freya stać na zrobienie głupstwa. I nie mogła sobie wyobrazić, jak mogłaby przestać się z nim spotykać. Złotooki w końcu był jej najlepszym przyjacielem. I do tego jedynym.
Przygarnęła do siebie Runę, gładząc małą automatycznie po grzbiecie. Była rozdarta pomiędzy miłością do partnera, a posłuszeństwu wobec Przywódcy i stada.
Na jego pytanie, pokręciła przecząco łbem, mimo że wewnątrz czuła zupełną pustkę. Nie wiedziała, co ma zrobić z Freyem. Był on pierwszą osobą, którą pokochała. Naprawdę jej na nim zależało. Nie mogła jednak prosić Ragnara o wybaczenie mu. Nie po tym, jak okazał swoje miłosierdzie wobec jej córki. Przecież mógł ją zabić. Miał do tego pełne prawa. A Frey się tu nie pokazał, może nawet wcale nie zamierzał tutaj przyjść?


RE: Rzeka - Skanda - 03-01-2015

-Obiecał, a jednak nie ma go tu teraz. Nie zadbał o twoje bezpieczeństwo.-odparł bez namysłu, na słowa zagubionej lwicy.
Skinął łbem na jej podziękowania, przelotnie spoglądając na Kalani.
Uspokoił się, wiedząc już, że udało mu się zatrzymać Maoni przy sobie. Zapłacił za to wysoką cenę, jednak utrata lwicy w stadzie byłaby dla niego większym ciosem.
Przemógł się tym razem, jednocześnie wiedząc, że to już się nie powtórzy. Nie będzie więcej chodzić na ustępstwa. Jakim byłby władcą, gdyby to on zawsze dostosowywał się do innych, a nie odwrót? Czy stanowiłby jakikolwiek autorytet nie egzekwując własnych praw?
-Mam nadzieję, że nie zawiedziesz mnie już więcej.-wychrypiał, podchodząc do Maoni. Ciepły język zmierzwił sierść na jej czole.
-Osłonię sobą ciebie i twoje młode, jeśli będzie trzeba, ale nie przynoś mi już nigdy takiego rozczarowania.-mruknął jakby cieplej, spoglądając jej prosto w ślepia.


RE: Rzeka - Maoni - 04-01-2015

To była prawda. Nie było go tutaj teraz. Nie wiedziała, gdzie on się podziewał i co go znowu zatrzymało. Prawdą też było, że gdyby nie Kalani i Ragnar, jej córka była zagrożona pojawieniem się obcego lwa. A Freya tutaj nie było. Nawet nie wiedziałby, gdyby się coś stało.
Dlatego też Maoni była wdzięczna Przywódcy. Jak też i temu, że dał jej drugą szansę. Jej oraz Runie. To ona była teraz dla niej najważniejsza.
- Nie. - zapewniła cicho, kręcąc łbem. Tym bardziej teraz musiała się starać, aby nie nadwrężyć już więcej cierpliwości Przywódcy. Bo kolejnym razem może jej mu zabraknąć.
- Już nigdy nie zawiodę cię, Przywódco. - powtórzyła, prawie jak lwiątko, które zganione za złe zachowanie, obiecuje poprawę i że "więcej już tego nie zrobi". I rzeczywiście tak właśnie czuła. Niepewność minęła, bo czuła, że Ragnar stanie w jej obronie i w obronie jej córki. Tak jak to miało miejsce dzisiaj. Za to czuła się zmobilizowana, chciała zrobić wszystko, aby przestać być tym piątym kołem w tym stadzie. Najmłodszą, najgorszą ze wszystkich lwicą.
Jak najbardziej nie miała żalu do Ragnara za jego postanowienie wobec Freya. Oczywiście, czuła żal, ale nie był on wymierzony w Szarego. Gdyby Frey przyszedł wtedy i porozmawiał z nim, wszystko potoczyłoby się inaczej. Miała żal do Freya, że wszystko spartolił. Bo przecież mogłoby być wszystko dobrze.


RE: Rzeka - Kalani - 04-01-2015

Kalani mogła tylko przypuszczać, że młodsza lwica musiała czuć się podle. Okazało się przecież, że jest matką dzieci podłego dezertera, który zostawił swoje stado w potrzebie - tak samo, jak teraz pozostawił samą sobie biedną, małą Maoni. Gdyby nie przybycie kawowej i przywódcy, musiałaby sama radzić sobie z natrętnym młodzikiem, a wtedy bóg tylko sam wie, co mogłoby przydarzyć się jej córce.
Wyglądało na to, że została całkiem sama. Frey nie nadchodził - może zauważył z daleka rozorany bliznami pysk Ragnara i zwiał, czując brzemię swojej winy i zdając sobie sprawę z konsekwencji swoich czynów? Tak czy owak, to była doskonała okazja dla bursztynowookiej i postanowiła ją natychmiast wykorzystać. Skinęła łbem ku władcy.
- Nie zaprzątaj sobie nią głowy, Ragnarze - odezwała się po dobrych paru minutach milczenia - Ja i inne lwice postaramy się, by odnalazła swoje miejsce w tym stadzie, z dala od tego zdrajcy.
Czubkiem łba otarła się o jego szary polik.
- I dziękujemy za rozprawienie się z tym młodym. Aż dziw, że ostrzeżenia dwóch dorosłych lwic nie przyniosły rezultatu.


RE: Rzeka - Skanda - 04-01-2015

Skinął łbem, w milczeniu przyjmując obietnicę młodej. Podobnie uczynił też na deklarację Kalani, przymykając nieznacznie ślepia, gdy tamta zbliżyła się. Odwzajemnił bliskość, otarłszy nosem o jej szyję, po czym westchnął cicho.
Oddalił się zaraz w tylko jemu znanym kierunku.

zt


RE: Rzeka - Kalani - 04-01-2015

Długo jeszcze patrzyła za odchodzącym Ragnarem, zanim zdołała odezwać się do towarzyszki.
- Naprawdę wiesz, czemu jej ojciec odszedł? - zapytała na początek, ruchem głowy wskazując na lwiątko, które teraz spoczywało bezpiecznie przy łapach matki. Bursztynowy wzrok wwiercał się w spojrzenie Maoni, wyczekując odpowiedzi. Kalani miała jednak więcej do powiedzenia i nie zamierzała bezczynnie czekać na jej odpowiedź.
- Pamiętam, jak Frey rozmawiał z Kahawianem o swoim powrocie. Nakazał mu rozmówienie się z szarym. Wybacz, że nie podzieliłam się tą informacją z Ragnarem. Musiałam chronić tyłek mojego własnego partnera.
Pysk kawowej pozostawał w niezmiennej, kamiennej pozycji. Nie zionął od niej chłód, ale też nie było na nim widać nawet cienia przyjaznego uśmiechu. Kalani chciała, żeby tamta zapamiętała sobie jej słowa do końca życia.
- Kochanie, nie wiem, czy twój partner blefował ze swoim przybyciem, czy też nie, ale wygląda na to, że zostałaś sama. Albo on zostawił ciebie, albo ty, biorąc pod uwagę, że myślisz o bezpieczeństwie rodziny, właśnie zostawiłaś jego.
Dopiero teraz odetchnęła z ulgą i spojrzała na Maoni nieco cieplejszym, matczynym wzrokiem. Uśmiechnęła się na krótko kątem pyska, nim podeszła do błękitnookiej i otarła się o jej bok całą długością swego ciała, od pyska począwszy, na zadku skończywszy.
- Szary... nie żartował z ukaraniem Freya. Takie jest prawo. Tak jest wszędzie. Ja wiem, że to ciężkie, ale jeśli chcesz zapewnić godne życie dla swojej córeczki i uratować własne, możesz zrobić tylko jedno.
Stanęła naprzeciw niej i ich spojrzenia znów się spotkały, lecz teraz widać w nich było iskrę tajemniczości. Nie, Kalani wcale nie mówiła o odejściu od Freya. Jeśli rzeczywiście miał powody, dla których opuścił Szkarłatny Świt i powrócił dopiero teraz, to nie był zdrajcą - przynajmniej nie tak ona go postrzegała. Niestety, młody został tym imieniem ogłoszony przez władcę, więc nie miał przepustki na Zachodnie Ziemie.
- Wiem, że to nie moja sprawa i prawie wcale się nie znamy, ale dam ci dobrą radę - jeśli wierzysz mu, że nie uciekł, powiedz mu o całym zajściu. Powiedz, co ci grozi i co mogło się stać z twoją córką. Jeśli o was dba, sam rozwiąże tę sprawę. Nie wiem, czy będzie dobrym ojcem dla małej, jeśli już nie dopełnia swoich obowiązków i naraża was na niebezpieczeństwo.


RE: Rzeka - Maoni - 04-01-2015

Z pewnością zareagowałaby z radością na deklarację Kalani, gdyby tylko sytuacja była inna. Ona jednak nie mogła przestać myśleć o tym, co się stało. Najzwyczajniej w świecie nie rozumiała sytuacji, w której się znalazła. To było jak spełnienie najgorszego koszmaru. Frey był przecież tym, który był z nią od samego początku, znała go przecież tak dobrze. Tak go podziwiała.
Maoni odprowadziła Przywódcę wzrokiem, w którym już nic nie było. Już sama nie wiedziała, co ma myśleć. I jeszcze to jedno słowo, wypowiedziane przez lwicę wbiło jej się tak silnie do głowy. "Zdrajca". Maoni aż zadrżała, powtarzając je sobie w myślach. To o jej partnerze, najbliższym przyjacielu. Przez rozmowę z Ragnarem, zaczynała naprawdę wierzyć, że Frey jest zdrajcą, rozumiała Ragnara. Musiał dbać o dobro stada. Jednak mimo to wciąż go kochała, tego nikt inny nie potrafiłby w niej zmienić. Jakoś nie mogła w to uwierzyć, że tak bardzo się zmienił. Przecież wiedziała, jaki jest. I obiecał jej, że będzie z nią, że już jej nie opuści. Musiał mieć jakiś poważny powód, dla którego nie mógł tutaj przyjść. Nie mogło być inaczej. Nie mogła się jednak dowiedzieć tego inaczej, niż poprzez spotkanie z nim. Jak jednak miała mu powiedzieć, aby opuścił tereny stada, na których przecież spędził połowę swojego życia?
Wtedy to przeniosła wzrok na Kalani, dopiero przypominając sobie o jej obecności. Na jej pierwsze pytanie, spuściła łeb, nie mówiąc nic jednak. Bo prawdą była, że nie wiedziała. Mogła zgadywać, ale jaki był w tym sens? Podniosła jednak ponownie pysk, kiedy Kalani kontynuowała swoją wypowiedź.
Rzeczywiście, teraz sobie przypomniała, że wtedy, razem z Kahawianem była i ona, Kalani. Była świadkiem rozmowy Freya z zastępcą. I wcale nie dziwiła się, że nic o tym nie powiedziała. Jeszcze obróciłoby się to na niekorzyść Kahawiana, a on nie był tutaj niczemu winny. W końcu kazał Freyowi rozmówić się z Ragnarem. A on tego nie zrobił.
Wysłuchała w ciszy wszystkich słów, które miała jej do powiedzenia lwica. Poczuła się nieco lepiej wiedząc, że jest ktoś, kto nie obwinia jej za tę całą sytuację. Że ją rozumie choć trochę.
Dłuższą chwilę zajęło Maoni, zanim zdobyła się na odpowiedź.
- Już sama nie wiem. Frey nie powiedział mi, co było powodem jego nieobecności, ani co się działo przez ten czas. Ale znam go prawie całe życie. Nie wierzę w to, że mógł zdradzić stado. - powiedziała, przytulając bliżej do siebie córeczkę, która cichutko siedziała w jej objęciach. Po chwili kontynuowała, decydując się, że podzieli się z lwicą swoimi obawami.
- Boję się. Wiem, że muszę mu powiedzieć o tym wszystkim, a nie chcę, aby mu się stało coś złego. Ja wiem, że Przywódca mu nie odpuści. Ale jeśli mu powiem, że ma odejść, może zrobić coś naprawdę głupiego. Nie chcę, aby coś mu się stało.


RE: Rzeka - Kalani - 06-01-2015

- Czasem nawet matki potrafią zdradzać w obronie własnego życia, co dopiero ci, których się zna "od zawsze".
Kalani odetchnęła głośno i siadła bliżej lwicy, uważając przy tym na małą Runę. Oparła podbródek na jej karku, odsłaniając tym samym swoją szyję, żeby Maoni mogła się w nią wtulić i wypłakać. Zabrała się za wolne, czułe lizanie jej karku, dokładnie takie, jakie matka funduje swoim młodym.
- Ja nic nie mogę na to poradzić i możesz zdać się jedynie na Wielkich Królów. Mogę ci za to pomóc w twoim cierpieniu i zapobiec twojej samotności. Ja, Maya, Giza i Nyota zaczynamy razem polować. Chcemy stworzyć stado, z prawdziwego zdarzenia, zżyte ze sobą, które może na siebie liczyć w każdej sytuacji.
"Przed którym boi się przywódca, a nie które się go obawia", dodała w myślach. Oderwała się od szyi towarzyszki i spojrzała jej w oczy.
- Dołącz do nas - zaproponowała - Deyne i ja też mamy córki, będą mogły bawić się razem, kiedy my będziemy polować. No i przydałby im się wzór na przyszłość.


RE: Rzeka - Runa - 06-01-2015

Tak długo to chyba jeszcze nigdy w życiu nie milczała. Oni... byli straszni. Runa zadrżała. Tata owszem, czasem nie zwracał na nią uwagi, ale nie zabierał jej od mamy i nie krzyczał prosto w jej uszy. Runa mogła się tylko kulić i modlić się, by to się wszystko w końcu skończyło. O ile ten wcześniejszy był nawet śmieszny, miał taką dziwną grzywę i trochę pyskował, to ten wielki szary lew był przerażający. Pachniał obco i krzyczał. I nazywał ją kością.
Z tego wszystkiego zrozumiała tylko jedno: stado było straszne. Runa tylko czekała, by wszyscy znikli tak szybko, jak się pojawili. Czekała wyjątkowo długo jak na swoje standardy, ale jedna osoba dalej nie chciała się odczepić. Lwiątko zadrżało, słysząc słowa mamy. Boi się. Stało się coś złego tacie. Odejść. Głupiego. Coś się stało tacie. Runa zacisnęła oczy, próbując pozbyć się ciężkiej, wilgotnej guli, która utknęła w jej gardle. A ta obca nie rezygnowała. Runa miała dość jej spokojnego, opanowanego tonu. Wiem lepiej, jestem mądrzejsza, zaufaj mi. To nic, że nie broniłam was przed wielkim szarym lwem. Zaufaj mi. Runa w końcu nie wytrzymała. Maoni mogła zobaczyć, jak wcześniej prawie nieruchoma kulka nagle zrywa się i pędzi przed siebie. Runa odwróciła się. Przez chwilę patrzyła na dwie lwice, dysząc ciężko. Spod zmarszczonych brwi żółto-złote oczy wpatrywały się w starszą z nich. - Cego pani się nas cepiła? - spytała z wyrzutem, po czym nie czekając na odpowiedź, mówiła dalej. - I co z tatą? Co ten wielki, szary, bzydki – te słowo zostało specjalnie podkreślone – lew chce od mojego taty? - Runa poczuła, jak po policzku sunie pojedyncza łza. Odwróciła gwałtownie łebek. Miała tego dość. Po prostu dość. Rzuciła się biegiem. W krzaki! Nie ma krzaków. To za kamień! Nie ten! Tamten! Nie zważała na bijające się w poduszki kamyki. Łapa się omsknęła i Runa prawie się wywaliła. To nic! Dalej! Jama! Runa wsunęła się najgłębiej jak mogła, czyli nie za dużo. Schowała pyszczek i łapy, ale i tak wystawał jej cały grzbiet i kawałek ucha. Nie zwracała na to uwagi. Ona widziała tylko ciemność. Nikt nie patrzył na jej łzy sunących jedna za drugą. Mała pierś unosiła się szybko, a serce biło jak oszalałe.

//tak, możecie mnie zabić. Proszę bardzo. Wiem, święta były, czas był, ale wena jakoś nie :/ Próbowałam, ale nie mogła nic napisać


RE: Rzeka - Maoni - 10-01-2015

Nie odpowiedziała nic na słowa Kalani, skorzystała jednak z dobroci lwicy i wtuliła się w jej szyję, szlochając cicho. Prawie bezgłośnie. W końcu była tutaj jej córka, Runa nie powinna widzieć, że jej mama płacze. Mimo to takie wypłakanie się pomarańczowookiej bardzo jej pomogło. Poczuła się lepiej.
Odlepiła się od lwicy powoli, kiedy ta skończyła mówić. Na jej pysku było widać zdziwienie. Nie była pewna, czy to dobry pomysł, aby brała udział we wspólnych polowaniach. Owszem, potrafiła polować, jak każda szanująca się lwica, nigdy jednak nie robiła tego w grupie. A, jak podejrzewała, w grupie wygląda to zupełnie inaczej. Kalani mogła dostrzec jednak błysk w oczach Maoni.
Chciała zapytać o Runę, jednak Kalani uprzedziła ją z tym pytaniem. Wciąż nie wyglądała jednak do końca na zdecydowaną. Zbyt bała się porażki.
- Potrafię polować. Ale nigdy tego nie robiłam w grupie, nie wiem jak to się odbywa. - przyznała w końcu, choć z dość dużym trudem. Czuła, że to bardzo wielki defekt u lwicy i było jej głupio, że tego nie potrafiła. Bardzo jednak podobał jej się pomysł na stworzenie prawdziwego stada, jakie proponowała Kalani. Właśnie tego brakowało jej w Zachodnich Ziemiach. Właśnie dlatego przecież czuła się tu tak źle.
Zanim jednak zdołała powiedzieć coś więcej, jej córka zerwała się i uciekła ze swojej kryjówki. Maoni tak bardzo wmurowało w ziemię z tego powodu, że na samym początku nie była w ogóle w stanie jakkolwiek zareagować. Nic dziwnego, że mała się bała. W końcu sama Maoni jeszcze przed chwilą była tak bardzo przerażona. Matka przeczekała jednak wybuch córki, po czym w końcu ruszyła w jej stronę. Sama nie wiedziała, czy powinna. Może lepiej by było dać jej to przetrawić samotnie? Nie dotykała jej, usiadła jedynie obok, w ciszy.
- Jestem tutaj przy Tobie. - powiedziała jedynie, cichym głosem, nie robiąc jednak nic więcej. Być może jej córka potrzebowała chwili samotności, nie powinna więc raczej jej zakłócać. Maoni postanowiła, że jak tylko Runa to jakoś przełknie, jak najszybciej wyruszy na poszukiwania Freya. Lepiej będzie, aby się z nim rozmówiła, zanim wpadnie w jakieś tarapaty.


RE: Rzeka - Kalani - 29-01-2015

//Pozwolę sobie tutaj urwać, bo sesja nadchodzi i nie chcę cię już dłużej blokować.

- Nie ma co się martwić, większość z nas zawsze polowała sama. Ale nasza siła jest w grupie i tylko tak możemy osiągnąć pożądane rezultaty.
Otarła się łebkiem o polik Maoni.
- Zostawię was już same, nie chcę stresować twojej córeczki. Jakbyś zmieniła zdanie, to zawsze możesz z tym do mnie przyjść. Do widzenia!
I potruchtała w swoim kierunku.

zt


RE: Rzeka - Maoni - 31-01-2015

Słowa Kalani rzeczywiście dodały jej otuchy. Naprawdę, ona nie jest jedyną osobą, która nie polowała w grupie? To dość pocieszające. Może więc jednak była dla niej jakaś szansa. Teraz przynajmniej zaczynała się utwierdzać w przekonaniu, że inne lwice nie będą ją traktowały z góry. Chciała w to wierzyć, że wszystkie są takie, jak Kalani.
Uśmiechnęła się lekko do lwicy, po usłyszeniu jej ostatnich słów.
- Dziękuję. - powiedziała jedynie, chociaż nie wiedziała, czy ta ją jeszcze usłyszła. Teraz była pewna, że chciała brać udział w tych polowaniach, chciała brać udział w życiu jej stada. Tym bardziej, jeśli miała stracić Freya dla dobra swoich dzieci.
Na moment zmarkotniała, jednak szybko postarała się to ukryć. Nie chciała, aby Runa to widziała. Zwróciła się w kierunku córeczki.
- Już wszystko dobrze, nie ma tu nikogo prócz nas. Chodź, poszukamy taty. - powiedziała najbardziej pozytywnym i zbliżonym głosem do tego, który zazwyczaj mała słyszała z jej strony.


RE: Rzeka - Runa - 15-02-2015

Z ukrycia wyszła po słowach Maoni, po odczekaniu stosownej chwili. Całe policzki miała mokre od łez, oczy przymknięte, a oddech przyśpieszony. Przylgnęła do łapy mamy jak największą częścią swojego ciałka. Pierwsze spotkanie ze Stadem nie wypadło najlepiej i mała marzyła już tylko o tym, by wrócić do Groty, do domu. Tam będzie tata i Cahian, który może nie będzie się za bardzo wymądrzał, a jeśli zacznie, to powie mu, że ona była z mamą i widziała rzekę, i dużo lwów, więcej niż by chciała. I położą się na ziemi, ona obok mamy, najwyżej lekko odepchnie brata na bok. - Idźmy. - powiedziała, stając na dwóch łapkach, opierając się przednimi o mamę i ocierając się pyszczkiem o jej futerko.