Król Lew PBF
Jaskinia Medyka - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Jaskinia Medyka (/showthread.php?tid=57)



RE: Jaskinia Medyka - Kamui - 10-10-2015

Jedynym plusem napadu kaszlu było to że wykrztusił z siebie zalegający w gardzieli pył i resztę brudu zalegającego od jakiegoś czasu. Skinął łbem i przymknął oczy na znak że zrozumiał. TE klika łyków było pierwszymi od wielu dni, wnętrzności momentalnie zareagowały na nie nie było to dla niego komfortowe, może nawet dość nieprzyjemne uczucie. Odetchnął gdy opanował kaszel. Położył łeb koło prawej normalnej łapy odprowadzając Laję wzrokiem. Gdy zniknęła mu z pola widzenia popatrzył w górę na zachmurzone niebo, zbliżała się pora sucha. Kraina ta wyglądała jakby niewiele w niej padało, ale odlatujące stado ptaków było wyraźnym znakiem.
Przymknął powieki, chciał odpocząć, tak jak prosiła i doradziła mu jasnolica, nie było to łatwe zwłaszcza gdy po zamknięciu oczu wspomnienia na powrót przybierały postać wizji, sennych koszmarów.. zmarszczył brwi, chciał wyprzeć je z myśli, za wszelką cenę, pozbyć się ich, powinien? Może nie wolno mu było. Na czole młodego samca pojawiła się zmarszczka.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 24-10-2015

Ujęłam delikatnie pyszczek Makariego łapą. Czułam się tak, jak gdyby czas zaczął płynąć innym, znacznie wolniejszym nurtem. Kilka następnych chwil zapamiętałam jako kolejne z tych najgorszych.
Makari tak wiele już przeszedł w tym życiu, które dopiero przecież się dla niego zaczynało. Powinno wszędzie być go pełno, powinien biegać po okolicy z innymi dziećmi, bawić się, interesować praktycznie wszystkim, co świat miał mu do zaoferowania. Tymczasem lewek przeszedł z jednego koszmaru w następny - a wszystko działo się na moich oczach.
Bardzo wyraźnie widziałam różnicę między jego zdrowym okiem, a tym chorym. Zasnuło się ono już bielmem choroby. Czułam, jak z każdą chwilą do moich ślepi napływają łzy.
Przetarłam je łapą.
- Obawiam się, że zmiany zaszły daleko, Makari. - Zaczęłam, tak delikatnie i spokojnie, jak tylko potrafiłam. Z każdym słowem mówić mi było coraz ciężej.
A potem głos już całkiem uwiązł mi w gardle. Przymknęłam oczy i zwiesiłam nisko łeb.
- Nie potrafię ci pomóc. Przebacz mi.


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 24-10-2015

Dał się prowadzić Lai, nie stawiał oporu gdy złapała jego pyszczek w swe łapy. Widać było, że zna się na rzeczy, lecz tym razem mu nie dała rady pomóc. Jego chore oko przykryło się mleczno - przezroczystą powłoką. Oglądając jego ślepotę, popłakała się.
- Hej, nie płacz. - powiedział instynktownie, aby pocieszyć lwicę - Nie warto, przecież mam zapasowe. - dodał pół żartem. Diagnoza Lai nie zdziwiła lwiątka, w głębi duszy czuł, że jego oka nie da się uratować, a jednak postanowił, chociaż spróbować, upewnić się, że na pewno nic nie da się zrobić. Słysząc jej ciężki głos zrobiło mu się smutno, dlaczego ona wini się za to, że on popełnił błąd idąc za głosem ciekawości a nie rozsądku.
- Nie mam ci czego wybaczać, niektórych ran po prostu nie da się wyleczyć. Na zawsze odciskają swoje piętno, na duszy lub ciele. Czasami może po prostu nie da się tego uniknąć, a czasami wystarczy nie robić tego jednego kroku, który spowodował pojawienie się ich. - jego mądrość zdziwiła jego samego, lecz kontynuował.
- Czasami trzeba iść dalej, nie patrząc w przeszłość. Nie zapominać o niej, ale wyciągnąć wnioski i zakopać, zakopać gdzieś głęboko w odmętach naszej pamięci, tak aby nikt tego nie znalazł, tak głęboko, żebyś tylko ty sama wiedziała gdzie to jest.- był dumny ze swoich mądrych słów, nie okazywał tego, starał się okazywać jak najmniej emocji, ćwiczył to od małego, tak uczył go ojciec. "Dzięki nie okazywaniu emocji, możesz być nieprzewidywalny, synu" - Rozbrzmiały w uszach młodego te słowa. Starał się przykrywać swoje emocje uśmiechem. Stosował się do każdej rady danej przez ojca, tylko po to aby w przyszłości spotkać się z nim i pokazać na jakiego lwa wyrósł


RE: Jaskinia Medyka - Kamui - 26-10-2015

Nie mógł spać, może był zbyt zmęczony, może to dlatego że wciąż słyszał rozmowę tej dwójki, albo też sumienie postanowiło go dręczyć jeszcze przez chwilę nim napuści w śnie koszmarne wizje.
Młodzik uniósł powieki zerkając spod grzywki to na młode, to na Laję.
Lwiątko wykazywało się niebywałą siłą ducha, bez oka, jego życie będzie trudniejsze. Skąd ta, postawa w Makarim? Skąd ta niezłomna postawa??
Kamui mógł podejrzewać że kociak sam jeszcze nie wiedział co mówił, przecież to nie mogło być tak dziecinnie proste.. a może właśnie mogło?
Może prostota dziecięcego umysłu pozwalała na lepszą ocenę sytuacji? Bez zbędnych komplikacji. Może on sam udręczał się.. zamknął powieki i sapnął ciężko, był taki beznadziejny.. co takiego ojciec w nim widział? Co widziało w nim stado? Podniósł łapę i zakrył nią pysk, powinien pójść sobie stąd i nie sprawiać tubylcom problemu.. tak zrobi, zaraz jak tylko będzie miał dość siły by spłacić dług wobec lwicy.
- Angusie obdarz mnie spokojnym snem..- Pomyślał biorąc głębszy oddech.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 01-11-2015

Zbyt dużo było w tej chwili "nie wiedziałam". "Nie rozumiałam". "Nie byłam przygotowana." Słów Makariego nie mogłam jednak nie słuchać z wzbierającym we mnie zdumieniem, które na moment przyćmiło nawet mój żal. Nie czułam się tak, jakbym słuchała małego, skrzywdzonego przez los lewka: słyszałam padające z tych dziecięcych ust ciężkie, niosące wagę słowa. Nieświadomie dla mnie, ale osiągnął swój cel - łzy przestały napływać do moich oczu, nie otarłam ich jednak, słuchając tego, co mówił.
Nawet, gdy skończył nie potrafiłam się na to zdobyć. Rozbiły się o ziemię obok moich łap. Podniosłam je, wyciągnęłam w stronę Makariego. A potem, z sercem ciężko bijącym w mej piersi - przytuliłam go do siebie, najmocniej jak potrafiłam.
- Nie zapomnę tego, co właśnie powiedziałeś, mały. - Zapewniłam go. To było wszystko, na co potrafiłam się zdobyć. Kiedy spojrzałam jednak w jego oczy, ciężar jego wzroku spadł na mój grzbiet jak najgorszy cios. - Nie wiem, czy jest cokolwiek, co mogę zrobić... co kiedykolwiek wynagrodzi ci... w jakikolwiek sposób to, jak bardzo cię zawiodłam. Wybacz mi.

// Kamui, zaraz do Ciebie wrócimy.


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 02-11-2015

Patrzył na Laję z słodkim dziecięcym uśmiechem, nie rozumiał dlaczego było w niej tyle żalu, nie zawsze dało się wszystko naprawić. Dał jej się przytulić bez oporu, wtulił się w nią mocniej niż by się mogła spodziewać. Była jak mama: ciepła, miła, zawsze przytuli, nigdy się od ciebie nie odwraca.
- To był mój błąd, mogłem tam nie iść, ale kto wie może przez tą jedną niemiłą rzecz spotka mnie tysiąc wspaniałych. W każdym bądź razie to nie twoja wina... ciociu... - ostatnie słowo dodał cicho i jeszcze bardziej wtulił się w jej szyję. Po chwili się oderwał przypominając sobie o jeszcze jednym pacjencie, który był tu przed nim.
- A co z tym panem, co go nad rzekę zaniosłaś? - dodał.


RE: Jaskinia Medyka - Kamui - 03-11-2015

Nie śnił, odpłynął. Może to i lepiej? W umyśle młodzika było zbyt wiele złych, przykrych myśli, wspomnień, kołatających się pytań.. najgorsze były te bez odpowiedzi, w kółko wracały i dręczyły go dodatkowo. Co myśli o nim teraz rodzina? Najbliżsi?
Kiedyś ktoś powiedział mu, że jedną z jego wad jest to, że za dużo myśli, kwestionuje intuicje i właśnie przez to rozwiązanie wymyka mu się spomiędzy łap jak zdobycz na którą polował.. Odetchnął głębiej. Po chwili przyszedł sen, wizja była jakaś rozmyta, widział lwy, jednak nie potrafił ich rozpoznać. Ich pyski były zacienione, słyszał o czym rozmawiają, nie rozumiał jednak ani słowa, i to nie dlatego że mówili w innym języku. Chciał sie odezwać, ale ze zdumieniem odkrył że nie tylko nie potrafi wydać z siebie nawet piśnięcia, ale nawet nie posiada ciała.. poruszył tylnymi łapami przez sen, marszcząc lekko nos. Po chwili lwy odeszły, a na ich miejscu zjawił się słoń, czapla, żyrafa, zwierzęta były jakieś dziwne.. poznał je bez trudu, ale dlaczego słoń miał paski, żyrafa pióra, a czapla poruszała głową jak wąż. Zwierzęta kłóciły się o coś. Podszedł więc bliżej by sprawdzić o co chodzi.
Przed nimi leżał kokos.. nagle żyrafa odezwała się:
"Słoń powinien wysiadywać to jajo, jest włochate i .. na pewno to on je zniósł!",
zaraz po niej odezwała się czapla:
"Jak ten grubas usiądzie na jaju zgniecie je tyłkiem i tyle z tego bedzie..", słoń tylko fuknął jak obrażona kotka.
"A ja myślę że powinniśmy je zjeść." Stwierdził nakrapiany różowy krokodyl... zaraz skąd wziął się tutaj krokodyl? Kamui zmarszczył brwi w śnie przyglądając się nietypowemu gadowi. Nagle wszystkie zwierzęta spojrzały na niego.
"A może to jego dziecko? Nosi skarpetki w kratkę, widzę podobieństwo!" Żyrafa wycelowała kopytko w niego i wyszła przed pozostałe trzy zwierzaki.
Kamui nie wiedział na czym powinien właściwie się skupić, na dziwolągach? Tym że wciskaja mu potomstwo w postaci Kokosa, czy.. spojrzał w dół na swoje stopy odziane w skarpetki. Były jakieś małe.. jak u antylopki, wyciągnął przed siebie ręce żeby zaprotestować i ze zdziwieniem stwierdził że ma przeciwstawne kciuki.. dłonie szympansa?
- Co do...- Młodego trawiła najwidoczniej gorączka i miał wyjątkowo dziwne majaki.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 09-11-2015

Przez krótką chwilę nie czułam się tak, jakbym rozmawiała z lwiątkiem. Próbowałam samą siebie okłamać, że rozumiałam sens jego słów, że dostrzegałam przesłanie, które starał się mi przekazać - ale nie widziałam go. Nie dotarło ono do mnie. Wzruszała mnie jedynie jego pełna nadziei, serca i dobroci postawa - nie docierało do mnie również to, jak dzielnie zniósł wieść o nieodwracalnym oślepieniu jego oka. Może to dlatego, że stracił już w tym życiu tak wiele... a ono upomniało się o jeszcze więcej.
Nie wypuściłam go jeszcze z objęć. Chociaż pragnęłam tego z całego serca, nie potrafiłam mu pomóc.
- Chciałabym wiedzieć, jak ci pomóc, ale nie potrafię.
Już w tej chwili wiedziałam, że się z tym nie pogodzę. Potrzebowałam jednak czasu i samotności, by chociaż spróbować, a tego robić nie zamierzałam. Nie potrafiłam mu pomóc. Uwolniłam go w końcu ze swoich objęć, po czym zwróciłam się znów w stronę Kamuiego. Nie mogłam o nim zapomnieć.
- Powiedziałabym, że jest odwodniony, ale od tego nie wyrasta piąta łapa. - Odpowiedziałam, przełykając głośno ślinę. - Jest bardzo zmęczony, niewykluczone, że majaczy. Muszę go bacznie obserwować.
Położyłam łapę na głowie wycieńczonego samca, delikatnie głaszcząc go po policzku.
- Już lepiej, przyjacielu? - Zapytałam.


RE: Jaskinia Medyka - Kamui - 22-11-2015

Chciał jakoś wyrwać się z tego snu, wiedział że to nie może być prawdą! Nic tu nie było normalne, nawet grawitacja, jako lew nie znał tego pojęcia, ale wiedział że coś było nie tak, skoro jednym skokiem, mógł bez wysiłku przefrunąć kilkanaście metrów, opadał na ziemię w zwolnionym tempie, a zwierzęta które oskarżyły go o ojcostwo deptały mu po piętach, cały czas tam były, cały czas dotrzymywały mu korku, nie były, ani bliżej, ani dalej. Jak długo ma tak uciekać? Nie rozumiał sensu tego snu.. wiedział tylko że śni, ni powinien się więc tak denerwować, a jednak, panika ogarnęła jego umysł.
Drgnął gwałtownie na dotyk Laji poruszając uszami, słyszał ja, ale nie wiedział gdzie jest. Na przemian poruszał wszystkimi pięcioma łapami, nadprogramowa kończyna nie była tak sprawna jak reszta więc gdy sie poruszała, wyglądało to dość groteskowo.


RE: Jaskinia Medyka - Makari - 09-12-2015

Grzecznie wtulał się w lwicę, aż do chwili gdy go wypuściła. Nie rozprawiał teraz w swej małej główce ile los mu zabrał, to nie było dla niego ważne, chciał tylko być szczęśliwy, a jeżeli jego szczęście i szczęście jego przyszłej rodziny będzie go kosztowało oczy, łapy i węch, odda to. Rozmyślał teraz jak pocieszyć Laję, widać było, że czuła się jakby go zawiodła.
- Nic się nie stało, ważne że żyję, poza tym moje zdrowie nie jest ważne. Istotne jest dla mnie tylko szczęście moich bilskich i person otaczających mnie dookoła i jeżeli to będzie kosztowało mnie nawet moją bujną grzywę, oddam ją. - to prawda, Makari kochał swoją grzywę, która była okazała. On sam był dość wielkich rozmiarów, a większość jego masy pokrywały mięśnie, które regularnie ćwiczył. Niestety ograniczona widoczność sprawiała, że nie był już na tyle spostrzegawczy co jeszcze nie dawno.
- A teraz idź masz bardziej potrzebującego cię pacjenta ode mnie. Ja może pójdę komuś pochwalić się dziarą. - dodał z szerokim uśmiechem na osłodę sytuacji, po czym powędrował w sobie znanym kerunku.
- Niedługo znów cię odwiedzę, oby nie z kolejną dolegliwością.

z.t


RE: Jaskinia Medyka - Maela - 22-02-2016

Kawowy łeb nieśmiało wsunął się do jaskini, a złotawe ślepia z lekkim zmieszaniem rozejrzały się po jej wnętrzu. Miała nadzieję znaleźć w jej wnętrzu jej właścicielkę - chciała z nią porozmawiać. A przynajmniej spróbować porozmawiać. Nie wiedziała, jak zacząć... nie wiedziała nawet czy ciotka się zgodzi. Była pewna jednej rzeczy - bardzo jej na tym zależało. Nie była też już małym lwiątkiem i nie chciała prosić ojca, by porozmawiał z Lają za nią. Z resztą, chciała zrobić mu niespodziankę...
Pierwsze, na czym jej spojrzenie wylądowało, były malunki na ścianie. Mogłaby patrzeć na nie godzinami i nigdy by się nie znudziła. Na samą myśl, że kiedyś mogłaby sama takie malować, jej pyszczek wygiął się w lekkim uśmiechu. Miała nawet już pomysł, gdzie mogłaby znaleźć dla nich miejsce... i kąciki pyszczka opadły. Nie była to szczęśliwa myśl, ale przynajmniej mogłaby im dać coś od siebie.
W końcu też dostrzegł samicę leżącą po jedną ze ścian. Mięciutkim krokiem podeszła do niej i położyła się obok.
Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w złotą. Może powinna przyjść później, gdy ta nie będzie już spała? Może... Nie, nie mogła odejść. Będzie to odwlekać w nieskończoność, doskonale wiedziała, że tak to się skończy. Ogon musnął podłoże nerwowo, gdy lwiczka nachyliła łeb i lekko musnęła nosem medyczkę.
- Ciociu...?


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 22-02-2016

Ciociu? Delikatne szturchnięcie.
Musiałam spać naprawdę głęboko. Miałam wrażenie, że wszystko docierało do mnie z wielkim opóźnieniem. Nawet sam fakt, że zostałam obudzona przez kogoś w mojej grocie jakby przeleciał mi gdzieś nad głową, odbijając się echem od ścian.
Otworzyłam ślepia. Świat chwiał mi się nieznośnie w oczach, widziałam jak gdyby pięć różnych obrazów, bardzo powoli sprowadzających się do jednego. Przetarłam oczy łapą, wciąż nie bardzo rozumiejąc, co się wokół mnie dzieje. Zamrugałam kilka razy ślepiami, obróciłam łeb w stronę pochylającej się nade mną szarej plamy. Po chwili dopiero rozpoznałam w niej Maelę, córeczkę Saixa.
- Maela? - Spojrzałam na nią, nie bez zdziwienia.
W tym też miejscu, niestety, dialog zatrzymał się na chwilę. Czułam się siłą wydarta ze snu, głowę miałam wciąż ciężką od zmęczenia, a ślepia piekły, opierając się słońcu, wlewającymi się przez próg groty. Nie zdziwiłabym się, gdyby okazało się, że przez sen stałam się słoniem. Ledwo byłam w stanie poruszyć swoim ciałem. Dopiero, gdy przeciągnęłam się jakoś, budząc mięśnie do życia i ziewnęłam przeciągle, dotarło do mnie, że czas wstawać.
Z przymkniętymi ślepiami powoli dźwignęłam się z ziemi, podnosząc do siadu. Polizałam łapę, a potem raz jeszcze przetarłam zaspane ślepia. Dopiero wtedy zaczęło do mnie docierać cokolwiek.
- Witaj, moja droga. - Odpowiedziałam głosem, który na pewno był jeszcze rozespany. Ciężko było mi klecić słowa. Tym niemniej, uśmiechnęłam się szczerze na jej widok. - W czym mogę ci dziś pomóc, dziecko? - Uśmiechnęłam się do niej jeszcze szerzej, na zachętę.


RE: Jaskinia Medyka - Maela - 22-02-2016

Widząc, że lwica zaczyna się budzić, cofnęła łebek a uszy automatycznie skuliły się delikatnie w wyrazie wyrzutów sumienia. Widziała, jak ta była rozespana... może rzeczywiście powinna przyjść później. Skoro jednak już ją obudziła, nie wyjdzie teraz bez wyjaśnień. To by była jedna wielka głupota z jej strony i marnotrawstwo czasu i snu medyczki. Dlatego zmusiła się do lekkiego uśmiechu i próby uspokojenia się.
- Salve, ciociu. Przepraszam, że cię obudziłam.
Znała już przecież samicę długo ( a właściwie całe swoje życie ) i doskonale wiedziała, że ta w życiu by na nią nie nakrzyczała, niezależnie od tego, co by się działo. Tym bardziej czuła się niewygodnie w tej sytuacji...
Przełknęła nerwowo ślinę, gdy piaskowa zajęta była dobudzaniem się. Praktycznie zmuszała się, by nie zerwać kontaktu wzrokowego z zielonooką.
- Zastanawiam się... czy mogłabyś...- czuła, jak z każdą chwilą słowa coraz trudniej opuszczają jej pyszczek. Od kiedy odeszła jej mama, nigdy nikogo o nic nie prosiła. Starała się radzić sobie sama... przy tym dbając o swoją rodzinę. Maya stanowiła inną kwestię - była jej mentorką i radziła się jej o różne rzeczy związane z polowaniem. Chciała być tak dobra, jak tylko mogła..
A to... to było coś innego.
Złote spojrzenie legło na malunkach.
- Czy mogłabyś mnie tego nauczyć.


RE: Jaskinia Medyka - Laja - 23-02-2016

- Nic nie szkodzi. - Odpowiedziałam, a potem, jak na domiar złego, nie dałam rady powstrzymać ziewnięcia.
Nie trzeba było jednak długo, by ospałość przeminęła. Zaczęłam bowiem w końcu zauważać nieco dziwaczne zachowanie młodej Maeli. Czyżby coś zbroiła? Nie byłam w stanie tego wyczytać z jej oczu, widziałam jedynie, że jest bardzo zmieszana i zawstydzona, jakby przyparta do muru. Miałam już pytać, czy coś się stało, czy ktoś potrzebuje mojej pomocy, ale wtedy lwiczka zdobyła się na odwagę i raz jeszcze spróbowała wyjawić, o co jej chodziło. Bezskutecznie.
Uśmiechnęłam się do niej, chcąc dodać jej otuchy.
- Spokojnie. Nie bój się. - Odpowiedziałam najpewniejszym głosem, na jaki byłam w stanie się zdobyć.
Obawy zaczynały jednak bardzo szybko przybierać w mej piersi na sile. Nie musiałam jednak czekać długo na moment, w którym runęły bezpowrotnie. Nieco zdziwiona podążyłam spojrzeniem za Maelą. Nie tego się spodziewałam.
- Oczywiście. - Odpowiedziałam na jej pytanie, uśmiechając się, a potem przekrzywiłam nieco łeb. - Dlaczego pomyślałaś o tym akurat teraz, Maelu? - Zapytałam, teraz już prawdziwie zaintrygowana powodem jej odwiedzin.


RE: Jaskinia Medyka - Maela - 24-02-2016

Dziwnie czuła się w tej chwili, w końcu otwarcie rozmawiając o tym, co czuje. Nie musiała przed nią udawać dzielnej, pewnej siebie córki i siostry, skupionej na obowiązkach i zajmowaniu się rodziną. Mogła w końcu powiedzieć to, co zaczęło boleć ją jakiś czas temu, a do czego bała się przyznać rodzeństwu i tacie.
Bała się, że i złota uzna ją za niewdzięczną, wyrodną i wszystko-co-najgorsze... ale skoro istniała niewielka szansa, że się zgodzi, musiała powiedzieć jej prawdę.
- Ciociu... ja zaczynam zapominać - wyznała cicho, starając się utrzymać spokojny głos.
Jak można było zapominać tej, która urodziła, dbała, tuliła do snu... kochała. Jak można było zapomnieć tą, u boku której się zasypiało i z którą spędzało się całe dnie na wspólnej zabawie i treningach?
Poczucie winy z każdą chwilą mimo usilnych starań kawowej lwiczki coraz wyraźniej zaczynało malować się na jej pyszczku. Złote ślepia spojrzały w szmaragdowe lwicy, pełne stłumionego żalu i poczucia wstydu.
- A one są silniejsze niż pamięć... zostają na długo, prawda? Aż ktoś ich nie zniszczy.