Król Lew PBF
Skalna wyrwa - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Czarna Rzeka (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=43)
+---- Wątek: Skalna wyrwa (/showthread.php?tid=784)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 21-07-2015

Na dziesiętną część sekundy uciekła spojrzeniem od złotego spojrzenia synka. No bo... co miała mu powiedzieć? Na pewno nie prawdę... bo nikt nie powinien jej słyszeć, a już zwłaszcza nie dziecko poczęte z tego czynu. Niczemu winne lwiątko, rozklejone i rozbite, siedzące naprzeciw niej i zastanawiające się nad tym faktem.
Może kiedyś się dowiedzą... ale to za ładnych kilka... może kilkanaście lat. Może też nie od niej.
Nie zasługiwali na tak brutalną prawdę.
Powoli pokręciła łbem.
- Synku... to, co zrobił twój i Damai ojciec było złe. Nie można jednak powiedzieć, że ktoś jest zły... to trochę tak jak chociażby jak twój brat. Wymknął się rano z jaskini, mimo, że prosiłam by tego nie robił, prawda? Nie on jest zły, tylko to, że złamał mój zakaz.
Po chwili kącik jej pyska uniósł się delikatnie.
- Z drugiej strony gdyby nie on... nie miałabym waszej dwójki.
Mrugnęła do synka, po czym nosem musnęła jego policzek.
- Więc nie myśl o tym więcej, dobrze?


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 26-07-2015

Starania matki wreszcie przyniosły oczekiwany skutek. Nuru, choć nie wyzbył się smutku całkiem, nieco się ożywił. Podniosły się nawet przyklapnięte uszka, tak żałośnie oczekujące zmiany na lepsze. I doczekały się.
- Czyli tata cię nie posłuchał i poszedł, tak jak Damaja? - Wytłumaczyło sobie lwiątko. Teraz już doskonale rozumiał, czemu mamie było bardzo smutno, kiedy Damaja sobie poszedł. To samo musiał zrobić ich tata. Musiał być dobry, ale niegrzeczny, skoro, gdyby nie on, nie byłoby ich: niesfornych, niedobrych, nieposłusznych braci.
Odpowiedział więc mamie spojrzeniem na spojrzenie.
- Spróbuję. - Odpowiedział mamie, bez przekonania, lecz z kwitnącym uśmiechem na pyszczku.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 26-07-2015

Skinęła lekko łbem.
-Mniej więcej. Dlatego się martwię, gdy znikacie mi z oczu.
To było znacznie łatwiejsze do zrozumienia dla lwiątka... a przy okazji... czy tak właśnie nie wyglądała sprawa z jej własnym ojcem? Czyż nie prościej było kłamać w tak ważnej sprawie mając przed oczami ostatnie obrazy ojca i te kilka wspomnień związanych z nim? Kiedyś powie im prawdę, tak, zasługiwali na to.
Podjęła już tę decyzję.
Widząc, że humor samczyka poprawił się nieco i jej spadł kamień z serca. Słysząc jego obietnicę, zamruczała ciepło i uśmiechnęła się szerzej.
- I póki co, to wystarczy.
Krótkim ruchem łba nachyliła się i złożyła krótki, lwi pocałunek na jego łebku. Po chwili wskazała mu kawałek mięsa leżący tuż obok niej.
- To co, teraz coś zjesz, a potem pójdziemy gdzieś razem? Możesz wybrać gdzie.


RE: Skalna wyrwa - Nuru - 26-07-2015

Pod presją spojrzenia mamy - któremu tym razem nie był zdolny uciec - lewek wybrał sawannę. Lubił się tam bawić, miał jedno swoje ulubione miejsce, o którym wiedział tylko Damaja; często bawili się tam w chowanego. Mnóstwo krzewów, wystających spod ziemi korzeni drzew i skałek dostarczały wielu doskonałych kryjówek. Teraz lewek wiedział już, że było to niedaleko Oazy, ale tam iść na razie nie chciał. Był zbyt zmęczony na wspinaczkę.
Dlatego też bez słowa zabrał się za jedzenie - czas pokazał, że apetyt rósł w miarę jedzenia. Kiedy obżarł się do syta, doprowadzając się przy tym do bólu brzucha, Nyota siłą musiała pokierować lewka w stronę Sawanny. Z każdym krokiem coraz bardziej chętnie przebierał łapami - aż w końcu dreptał już u jej boku, nie pamiętając już za wiele ze smutnego poranka.

[zt2x]


RE: Skalna wyrwa - Frigg - 29-07-2015

Frigg po dość długim śnie zbudziła się. Gdy przez chwilę zastanawiała się co zrobić, postanowiła poszukać Busary. Ciekawe co tam u niej?
Chwilę potem samica powolnym krokiem opuściła grotę...

/z.t./


RE: Skalna wyrwa - Damaja - 10-08-2015

Rzadko kiedy buntowniczy młodzik zaglądał w rodzinne strony. Od czasów dzieciństwa zaglądał tu coraz rzadziej, a przecież były wcześniej okresy, kiedy tygodniami nie opuszczał tego miejsca - niestety, nie z własnej woli. Odkąd obudził się w nim gniew i niechęć do własnej matki, zapuszczał się w okolice Skalnej Wyrwy tylko wtedy, kiedy czegoś naprawdę potrzebował lub kiedy był pewny, że Nyoty tutaj nie było. Jednak kiedy tym razem białe łapy czarnogrzywego stawiały swe stanowcze kroki nad Czarną Rzeką, ich właściciel doskonale zdawał sobie sprawę z obecności różnookiej.
Nie wiedział, czego oczekiwał. Może w końcu przyznania się do nierównego traktowania swych synów? Może płaczu, błagania o wybaczenie, obietnic poprawy? Prawdopodobnie nic z tego nie będzie miało miejsca i Damaja na samą myśl o tym skrzywił się i prychnął coś pod nosem.
Zwolnił tempo, kiedy ujrzał wlot do wydrążonej w skale groty. Wolno wsunął łeb w szczelinę, żeby upewnić się, czy ciotka Kalani miała rację i jej przyjaciółka rzeczywiście tutaj była. Stwierdziwszy słuszność jej słów, przecisnął resztę smukłego, acz muskularnego ciała przez wyrwę. Czarny, kosmaty ogon smagnął leżący na ziemi pył, kiedy roczniak zatrzymał się przed workiem z kremowej skóry, kości i cierpienia, który kiedyś wydał go na ten okrutny świat w tej samej ciemnej norze.
- Salve, matko.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 10-08-2015

Leżała już w swojej grocie już kilka godzin. Czuła się beznadziejnie... polowanie i późniejszy bieg z Nuru potężnie nadszarpnął jej siły i przede wszystkim obudził potwora w jej boku. Szarpał i gryzł jej wnętrze... miała ochotę wyć z bólu. Musiała jednak czekać; jej złotooki syn czujniej niż zwykle przyglądał się jej, nie chciał nawet przez pewien czas zostawić matki samej. Widziała doskonale, że martwił się o nią, a ona nie chciała dawać mu co tego kolejnych argumentów. I tak już źle się z tym czuła. Całe szczęście w końcu jasny wyszedł z groty, a ona mogła rozłożyć się i odciążyć palący brzuch.
Udało jej się nawet zdrzemnąć... a o to było ciężko.
W końcu jednak przez niespokojne czuwanie usłyszała zbliżające się kroki. Otworzyła zmęczone ślepia i podniosła głowę. Zdziwiła się, gdy zobaczyła swojego młodszego syna. Od pewnego czasu przecież trzymał się z dala, a nawet jeśli już ją widział...
Choć zabolało ją to oficjalne powitanie, cieszyła się, że zielonooki się pokazał. Podniosła się powoli i z lekkim uśmiechem otarła się pyskiem o kark samca.
- Cześć, synku.
Nie spodziewała się czułości z jego strony, zdążyła się przyzwyczaić do jego oschłego sposobu bycia.
Wiele by dała, by był jak kiedyś... ale to nie tylko od niej zależało. Mogła jedynie zachowywać się tak, jak kiedyś.
-Jak trening?


RE: Skalna wyrwa - Damaja - 10-08-2015

Stało się tak, jak Nyota przewidywała - młodszy z jej bliźniaków tylko sztywno odpowiedział na jej pieszczotę poprzez chłodne, szybkie muśnięcie pyskiem jej żuchwy. Na nic więcej nie był się w stanie zdobyć.
- Tak, jak zwykle - odparł beznamiętnie i przysiadł na ziemi, w pewnej odległości od różnookiej lwicy. W sumie nawet nie wiedział, po co siadał, skoro i tak zaraz stąd wybędzie. Nie miał przecież zamiaru tkwić tutaj cały dzień i prowadzić z nią małą klejącą się konwersację.
- Gdzie Frigg? - zapytał krótko. Chciał, żeby Deyne pomyślała, że przyszedł tutaj dla starszej siostry. Był na nią obrażony i pragnął, aby w końcu to zauważyła i wyraziła skruchę. Oplótł ogon wokół jednej z łap i jadowicie zielonym spojrzeniem wpatrywał się w wychudzoną sylwetkę łowczyni. Z tygodnia na tydzień wyglądała coraz mizerniej. Damaja starał się wmówić samemu sobie, że wcale go nie obchodzi jej stan.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 10-08-2015

O ile nastawieniem wobec niej i (jak się jej wydawało) reszty stada bracia różnili się bardzo, o tyle mieli pewną cechę wspólną. Obaj nie należeli do gaduł. Z troską przyjrzała się zielonookiemu, starając się znaleźć jakieś nowe zranienia czy ogółem coś, na co powinna zrobić uwagę. Z ulgą zanotowała, że młody unikał póki co nawet najmniejszych zranień, a co więcej, jego sylwetka podobnie jak starszego brata emanowała młodzieńczą energią i rosnącą siłą. Treningi z Kahawianem dawały już widoczne efekty.
- A jak szkolenie z Kahawą? Podobno dobrze sobie radzisz.
Posłała w jego stronę lekki komplement. Liczyła, że tym chociaż trochę uda jej się skłonić go do chociażby namiastki normalnej rozmowy. Była dumna z niego... wiedziała, że poświęcał temu sporo czasu i uwagi. Wiedziała, że musiał przez to opuszczać tereny stada i to ją martwiło... ale nie chciała i nie miała serca mu tego zabraniać. Ich relacje i tak były wystarczająco skomplikowane.
Gdy młody spytał się o siostrę, jej humor szybko się pogorszył.
- Znowu jej nie ma.
Odpowiedziała cicho.
- Zniknęła kilka dni temu i nikt nie wie gdzie. Kahawian jej szukał... nie znalazł nic oprócz zatartego przez nią tropu. Poszła sama i chyba nie chciała, żeby ktoś jej szukał.
Odwróciła wzrok. Wydawało jej się, że Frigg nie opuści więcej ziem stada... przecież wszystko było już dobrze. Co musiało się stać, że zdecydowała się znowu zniknąć...?


RE: Skalna wyrwa - Damaja - 10-08-2015

Damaja całkiem zapomniał, że jego trening z Kahawą już dawno przestał być tematem tabu. Na początku jeszcze się z tym krył, lecz kiedy sprawa wyszła na jaw i zyskała aprobatę członków stada, młody lew w końcu mógł przestać wymykać się na nocne szkolenia.
- Śmiem bezczelnie twierdzić, że idzie mi świetnie - wymsknęło mu się tyle słów naraz, że aż sam się sobie potem dziwił. - Poświęca mi bardzo dużo czasu i chodzimy też trochę poza granice Ziem Czterech Stad, żeby zbadać co ciekawsze przypadki i poznać inne rodzaje ziół. Cieszę się, że na nią trafiłem. Wykazuje więcej chęci do życia niż Laja...
Parsknął coś cicho i uśmiechnął się krzywo kątem białego pyska. Był młody i tkwiło w nim mnóstwo energii, więc apatyczny styl życia i mówienia dawnej Lwioziemki nieco go irytował. Znachorka, u której pobierał nauki, była jej zupełnym przeciwieństwem.
Kiedy usłyszał wieści o Frigg, na jego mordzie pojawiła się skwaszona, poirytowana mina. Kochał swoją siostrę całym sercem mimo dzielącej ich różnicy wieku - nic więc dziwnego, że jej nagłe odejście ubodło go w zazwyczaj nieczułe serce.
- Jest głupsza niż myślałem - warknął z narastającym gniewem. - Czy ona naprawdę myśli, że może sobie tak po prostu spieprzyć, kiedy wszyscy się o nią martwią?
Czarny ogon przeciął powietrze w geście wściekłości.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 10-08-2015

Początkowo nieśmiały uśmiech, teraz stał się szerszy i... dumny.
- No to tym bardziej, moje gratulacje! Ale uważaj na siebie jak wychodzicie poza granicę. Kahawa może sobie poradzić, jest ratelem... ale na lwa inne lwy mogą różnie zareagować. A co do Lai...
Lekko pokręciła łbem.
- Jest dobrym medykiem i nie tylko. Trzeba tylko umieć się z nią porozumieć. Teraz miała trochę zajęte łapy... i będzie niedługo mieć znacznie bardziej, skoro Giza będzie miała młode.
Częściowo rozumiała wybór Damai- żywiołowy, pewny siebie i charakterny potrzebował silnej łapy i podobnego charakteru, by móc się z nim porozumieć. Niebieskooka medyczka natomiast jeśli już, wymagała spokojnego i skupionego ucznia.
Wiedziała, że nie tylko ją ponowne zniknięcie Frigg potężnie dotknie. Nie spodziewała się tego po Nuru z prostego względu- nie dogadywali się. Jednak z Damają sprawa wyglądała zupełnie inaczej...
Uszy lwicy przylgnęły miękko do czaszki, uśmiech szybko zniknął. Z drugiej strony...
Synku, czy ty nie zachowujesz się podobnie? Odrzucasz złośliwościami tych, którzy cię kochają, odpychasz ich od siebie i uciekasz...?
- Nie wiem, synku. Myślę, że ona...- westchnęła ciężko- że ona nadal szuka ojca.
Przymknęła na moment ślepia.
- Była z nim bardzo związana... od momentu, gdy go poznała.
Kącik pyska drgnął delikatnie.
- Nie mogę nakazać jej, żeby zostawała w domu, jest już dorosła. Rozmawiałam z nią nie raz, prosiłam, tłumaczyłam... ale coś takiego jak miłość wobec rodzica czy dziecka ciężko jest wymazać.


RE: Skalna wyrwa - Damaja - 10-08-2015

Przewrócił teatralnie oczyma. Dlaczego miałoby mu się coś stać? Zawsze wychodził cało z opresji - tak było od jego najmłodszych czasów. Ba, dzięki swoim wycieczkom poza granice Zachodnich Ziem wychodził na dobre. Przecież gdyby wtedy nie wymknął się pod nieobecność matki do Dżungli, nie poznałby Kawy. Wzmiankę o Lai i Gizie zignorował, nie było czego komentować.
Kolejne sfrustrowane westchnięcie rozerwało ciszę między nimi. Tyle razy rozmawiał z siostrą na ten temat i kiedy mu się wydawało, że wszystko zeszło na dobry tor, nagle błękitnookiej coś odwala i znów wraca do wspomnień.
- Po cholerę ona go szuka? - burknął. - Skoro zwiał, to znaczy, że i ją ma gdzieś - i tyle. Jeśli go znajdzie, to się tylko rozczaruje, bo potraktuje ją jak śmiecia. Spodziewałem się po niej więcej rozumu.
Nie dziwił się, że Frigg tak bardzo kochała ojca. Bo kto przywiązałby się do lwicy, która jedne młode przedstawia nad inne? Która wybiera sobie, kogo obdarzy większą matczyną miłością, a komu będzie tylko okazywała szacunek, żeby upozorować swoją oschłość?
- Szkoda, że nie potrafię nic o tym powiedzieć - dodał w końcu chłodno, nieprzeniknionym spojrzeniem obdarowując Nyotę. Ciekawe, jaką interpretację tej dwuznacznej wypowiedzi wybierze schorowana łowczyni.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 10-08-2015

Uważne, acz smutne spojrzenie padło na Damaję.
- Bo w niego wierzy. Przez cały czas gdy byli tu razem, Ragnar robił dla niej wszystko. To on ją rozpieszczał, robił co tylko ona chciała. Pasowali do siebie.
Może i odziedziczyła wygląd po matce... ale z pewnością nie charakter.
- Może gdyby go znalazła... miałoby to swoje plusy. Wiedziałaby, na czym dokładnie stoi. Może zrozumiałaby kilka rzeczy. Nawet jeśli miałaby się zawieść... będzie wiedziała, dlaczego chcieliśmy ją chronić.
W duchu prosiła pierwszych królów, że jeśli rzeczywiście jej córka ruszyła na poszukiwania szarego, to niech go znajdzie. Niech porozmawiają...
Ale niech potem wróci do domu. Nie tylko Dey na nią tutaj czeka... tu był jej dom i rodzina.
Ostatnie słowa zielonookiego potężnie zabolały kremową lwicę. A więc to tak... Odwróciła się od niego, starając się przełknąć wielką gulę, która powstała w jej gardle. Starała się przegnać łzy, które w jednym momencie pojawiły się w jej oczach.
Jak mógł wątpić... Jak mógł to powiedzieć...
- Może kiedyś będziesz umiał.
Odpowiedziała cicho.


RE: Skalna wyrwa - Damaja - 10-08-2015

Szkliste oczy Dey nie umknęły czujnej uwadze zielonookiego lwa. Ciemne kosmyki grzywy zasłoniły krótki, acz drapieżny uśmiech na jego białym pysku. Teraz to on miał przewagę. Całe życie ona miała nad nim władzę i mogła z nim robić, co tylko chciała. W tej pełnej napięcia i emocji chwili, Damaja stanął naprzeciw niej - nie jako uległy synalek, ale jako dorosły w swym mniemaniu lew, który nagle posiadł siłę. W końcu pokrzywdzony stał się oskarżycielem. Sprawiedliwości stanie się zadość. Wolno wypuścił nosem ciepły kłąb powietrza. Napawał się swoim tymczasowym triumfem.
Stanął na wszystkie cztery łapy i uniósł porośnięty czarnymi jak grzech kłakami łeb w górę. Zza ciemnych powiek spozierały zielone ślepia, które swą barwą przypominały jad, który wylewał się ze słów gniewnego młodego.
- Umiałbym wcześniej, gdybym to poczuł na sobie - wysyczał ostrym tonem. Jego głos był tylko trochę głośniejszy od jej, ale sykliwie wypowiedziane słowa doskonale pokazywały jego gniew i stosunek go różnookiej. Przenikliwe, wściekłe spojrzenie przeszywało ją na wskroś i nie zelżało ani na chwilę. Ba, spirala toczących się w jego głowie myśli napędzała pompę, która coraz silniej wysycała go złością.
- Dlaczego ja, a nie on? - syknął w ten sam sposób co poprzednio. Ruszył wolno w bok, jakby chciał okrążyć lwicę przed walką - tak, jakby była jego przeciwnikiem. Do rozlewu krwi miało jednak nie dojść. Damaja pragnął, żeby jedyną cieknącą cieczą w tym pojedynku były łzy jego matki.


RE: Skalna wyrwa - Deyne Nyota - 10-08-2015

O ile zawsze chciała zatrzymać choć na chwilę swego syna przy sobie, o tyle teraz prosiła w duchu, żeby wyszedł... tak, jak zawsze robił. Słyszała swoje głośno bijące serce, krew szumiącą w żyłach... nie słyszała natomiast oddalających się kroków. A wprost przeciwnie... zbliżał się.
Gdyby widziała ten uśmiech... porzuciłaby cień nadziei, że może chciał przeprosić w jednej chwili. Ona dobrze znała ten uśmiech... pojawiał się w jej koszmarach każdej nocy.
Czarna grzywa. Zielone oczy.
Gdyby widziała w jego oczach tą samą chęć dominacji, zwycięstwa... krwi.
Czarna grzywa... zielone oczy...
Jego słowa smagnęły ją niczym bicz, rozdzierając powierzchnię jej poranionego serca. Nic nie miał już wspólnego z małym, niewinnym lwiątkiem...
Nie zrywała spojrzenia... po prostu patrzyła w te kapiące jadem ślepia. Było w nich coś, co nie pozwalało jej odwrócić wzroku. Wściekła furia... nad którą tracił panowanie.
A ona nie miała siły już walczyć. Kremowy łeb zamarł w bezruchu, gdy młodzik zaczął ją okrążać.
Kolejny cios. Wyraz jej pyska nie zmienił się wcale... nie licząc dwóch, mokrych śladów na jej policzkach.
- Wiesz, że to nieprawda.