Pożegnalny marsz - Wersja do druku +- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl) +-- Dział: (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65) +--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85) +---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89) +---- Wątek: Pożegnalny marsz (/showthread.php?tid=847) |
Pożegnalny marsz - Moran - 02-11-2013 Cień szarych skrzydeł spoczywał wciąż nad głową wędrującego Aresa. Ich właściciel czujnie rozglądał się po okolicy - z góry łatwiej było odnaleźć mu drogę do "grobowca" Morana. Kiedy był już pewny, że podążają dobrym szlakiem, Aleima wrócił na ziemię, by pozostałą część przewędrować u boku brązowego księcia. - To już niedługo, młody - rzucił po paru chwilach bursztynowooki sekretarz - Widok może być dla ciebie nieprzyjemny, wszak minęło kilka dni, nim go tam zostawiłem. RE: Pożegnalny marsz - Ares - 02-11-2013 Dzielnie kroczył za szarawym ptaszyskiem, starając się nie ukazywać zmęczenia. Łapy go piekły od ciągłego marszu po, aż nazbyt boleśnie rozgrzanym piasku. Kończyny również były przemęczone, czuł, jak protestują, za każdym kolejnym, postawionym przez niego krokiem. Jednakże coś sobie postanowił i obiecał sobie dotrzymać złożonej obietnicy. Odnajdzie ciało Morana. Za wszelką, możliwą cenę. Obrócił łeb w stronę sekretarza, bacznie słuchając jego słów. Chciał mu coś odpowiedzieć, ale sam nie wiedział już co. Nic nie wydawało się, w tej chwili odpowiednie. Kiwnął więc jedynie głową, dając pierzastemu znak, że zrozumiał i szedł nadal dalej, nieustępliwie i z większą werwą niż przedtem. On sam wyczuwał już, że są niedaleko, ale nie napawało go to, żadnym szczególnym uczuciem. Nie był to ani smutek, ani też szczęście. Może to był po prostu strach, strach przed tym co nieznane. RE: Pożegnalny marsz - Moran - 03-11-2013 Droga była żmudna i monotonna, jednak powoli zaczynało się to zmieniać. Aleima czuł to w powietrzu, bowiem do jego nozdrzy dobiegła nikła nuta obcego mu zapachu. Zmarszczył krzaczaste brwi i wyprzedził nieco młodzika, by samemu zbadać sprawę. Sekretarz szybko odnalazł ślady swoich szponiastych stóp. To, że część z nich była nieco rozmyta przez targający piaskiem wiatr nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Natomiast to, co zobaczył później, wzbudziło w nim obawę. Odciski lwich łap. Były świeże. Część z nich prowadziła w stronę jamy, gdzie miał znajdować się Moran. Ptaszysko przełknęło ślinę. - Czekaj tu, najlepiej się ukryj - rzucił szeptem do błękitnookiego, po czym pomknął wielkimi susami ku norze. Tuż przed nią znalazł kolejne tropy, tym razem prowadzące w bok. Obok nich zauważył usypane hałdy piasku. Ktoś stąd wyszedł. Długa szyja zajrzała w głąb nory, po czym z zakłopotaniem wymalowanym na obliczu wysunęła się. - Aresie! RE: Pożegnalny marsz - Ares - 03-11-2013 Widział, że ptaszysko starało się coś przed nim ukryć. Nie był głupi, zauważył niepokój wprost wymalowany na dziobie tamtego, ale nie nadal nie powiedział nic. Coś tam wyczuł, coś, co jawnie mu nie pasowało. Do jego nozdrzy dotarł zapach, ten sam, co wcześniej do Aleimy, lecz jeśli jego pamięć go nie myliła, to był mu on nieznany. Oblizał przesuszonym ozorem pysk i uporczywie szedł dalej za sekretarzem. Nagle zamarł, słysząc jego rozkaz i bezszelestnie wskoczył za pobliski głaz. Czekał tak, w pełnym bezruchu, na jakikolwiek odgłos czy znak ze strony towarzysza. Przymknął ślepia, błagając w myślach, by nic złego się już nie przydarzyło, tego by było dla niego, po prostu za wiele. Czuł, jak jego serce zaczyna zmieniać rytm, bije coraz szybciej, szybciej i szybciej... By zaraz zamrzeć. Słysząc swoje imię, otworzył błękitne ślepia i niepewnie podniósł się, lustrując wzrokiem otoczenie. Nie wyczuł niczego złego, lecz głos sekretarza świadczył, o czymś zupełnie temu sądzeniu przeciwnym. Przełknął ślinę i niedługo potem przystanął u wejścia do groty, patrząc pytająco na Aleimę. -Czy on... Czy Moran tam jest?-spytał, a jego głos był oschły, ponieważ dawno nie miał w pysku ani kropli wody. Przestąpił z łapy, na łapę, pod pretekstem pobudzenia w nich krążenia, lecz było to zwyczajne zdenerwowanie podrostka. RE: Pożegnalny marsz - Moran - 03-11-2013 Dziób szarego ptaszyska wyrażał tylko ogromne zdziwienie i niedowierzanie. Nie, to nie może być prawdziwe! Wszedł głębiej do jaskini. Była... ...pusta. Owszem, wiły się jakieś robaki. Ale martwego Morana nie było. Nawet w tych warunkach nie było to możliwe, by tak szybko stał się glebą. - Jego tutaj nie ma - wyrzucił - Nie rozumiem... Przecież to na pewno tutaj! Przecież widziałem, że nie żyje! Ale... Aleima łamał sobie głowę nad tą zagadką. Nie wiedział, że nie będzie mu dane uzyskać na nią odpowiedzi. RE: Pożegnalny marsz - Ares - 04-11-2013 Zszokowany odpowiedzią tamtego, wskoczył do groty i rozejrzał się pełen zdumienia. -Nie, nie, nie...-ostatnie słowo przypominało odrobinę miauknięcie, jakby książę błagał sam siebie, żeby to co widział, nie było prawdą. Pokręcił z niedowierzaniem głową, nadal szukając jakiegokolwiek śladu, który dałby mu jakąś wskazówkę... Zaraz, chwileczkę. Ślady! -Chwilka, przed grotą są jakieś ślady łap. Może jakiś lew go stąd wyciągnął i zabrał?-zapytał Aleimy, patrząc na niego wyczekująco i z błyskiem nadziei w młodym, błękitnych ślepiach. Minęła chwila zanim uświadomił sobie ważną rzecz. -O niee, ale przecież tu nie ma śladu, jakby ktoś ciągnął ciało. A dorosły samiec nie uniesie sam drugiego.-stęknął i legnął ciężko na ziemi, zakrywając sobie pysk łapami. Był załamany. Co teraz zrobi? Co powie reszcie stada? Miauknął niczym kocię, pełen zdesperowania. RE: Pożegnalny marsz - Kalani - 08-11-2013 Zamyślił się nad słowami Aresa. A może jednak Moran nie wydostał się stamtąd sam? Spojrzał w stronę "odchodzących" łap. Tuż obok widniała warstwa usypanego piasku. - Spójrz - wskazał ją jedną z nóg - Twój brat był na pewno na tyle ciężki, że ciągnąc go na zakrętach usypałby się taki kopiec. Chyba, że ten piach ma coś przykrywać. Może inne ślady łap... Nie wiedział, co miał o tym wszystkim sądzić. Ze zmartwieniem spojrzał na pustą grotę. Co tutaj się właściwie stało? Nie było mowy o tym, że tylko wydawało mu się, że widzi martwego Kudłacza. Aż tak mało spostrzegawczy i bystry nie był, by nie rozróżnić żywego od nieżyjącego. Nie mógł tak po prostu wstać z martwych i wyjść, więc musiało zajść tu coś innego i wielce podejrzanego. - Szary powinien się o tym dowiedzieć - rzucił w końcu do błękitnookiego - My nic nie zdziałamy, a tylko krzywda nam się może stać. To sprawa dla strategów i detektywów, nie dla ptaka-przewodnika i młodego księcia. RE: Pożegnalny marsz - Ares - 09-11-2013 Rozejrzał się, totalnie zmartwiony i doprowadzony prawie do granic wytrzymałości zarówno fizycznej, jak i psychicznej. Zaczął dyszeć cicho, chociaż powstrzymywał się jak tylko jeszcze mógł. Usłyszał słowa sekretarza, lecz musiał je najpierw przetrawić, bo jego myśli walczyły ze sobą wściekle, nie dając mu się zdecydować. -Ale... Ale nie możemy go tak zostawić... To, w końcu mój brat!-jęknął żałośnie, patrząc się błagającymi oczyma, w stronę ptaszyska. To nie mogła być prawda. Co on takiego zrobił, że los zabiera mu każdego, kogo tylko zdążył polubić, albo gorzej- traktować, jak członka rodziny? Sapnął ciężko i przymknął oczy. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Uspokój się, bo tylko pogarszasz sytuację.-wymruczał sam do siebie, na szczęście w myślach. Ponownie ukazał swoje błękitne ślepia, lecz tym razem błyszczały one z nową determinacją. -Chodźmy więc. Trzeba powiadomić Ragnara i stado. Musimy oddać Moranowi hołd, w taki czy inny sposób.-powiedział, oglądając się jeszcze na miejsce, gdzie ostatni raz widziano jego brata i wyszedł pewnym krokiem z groty, zatrzymując się kilka metrów od niej, by zaczekać na towarzyszącego mu sekretarza. RE: Pożegnalny marsz - Kalani - 09-11-2013 - Nie chcę tego porzucić - dodał jako swe wytłumaczenie - Tym winny się zająć lwy, nie ptasi móżdżek mojego pokroju. Sekretarz widział dokładnie, co dzieje się w środku Aresa. Młody był w rozterce, a w tym wieku emocje powodują wielkie problemy. Aleima nie martwił się jednak o to; wiedział, że błękitnooki będzie w stanie zapanować nad emocjami. Był w końcu bratem Morana, a choć tego znał krótko, to wiedział o nim wszystko. Pozwolił młodzikowi pójść przodem. Gdy został sam, rozejrzał się po grocie. Miejscu towarzyszył nikły zapach śmierci, a jego atmosfera wprawiała ptaszysko w niepokój. Nie lubił tego uczucia. Czym prędzej wysunął się z groty na smukłych nogach, po czym zrównał się z brązowofutrym. RE: Pożegnalny marsz - Ares - 11-11-2013 -Rozumiem.-odparł jedynie na słowa Aleimy i ruszył dalej, z uniesionym łbem wpatrzonym w miejsce, skąd jak mniemał, zaczęli tą zasmucającą podróż. Obejrzał się raz jeszcze, ten ostatni raz na grotę, gdzie miał spoczywać jego brat. -Spoczywaj w pokoju, bracie, gdziekolwiek się teraz znajdujesz.-wymruczał cicho, w stronę oddalającej się jaskini. Potem już nie oglądał się za siebie ani razu. zt (wątek można uznać za zamknięty) |