♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Cola
Konto zawieszone

Gatunek:lipard Płeć:Samica Wiek:Młodzik Liczba postów:43 Dołączył:Lis 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 35
Zręczność: 35
Spostrzegawczość: 25
Doświadczenie: 10

25-04-2017, 01:05
Prawa autorskie: moje

Na razie dla Coli to, co mówił Pan Gepard to nie było nic konkretnego i nic, co mogłoby ją zainteresować. Patrzyła więc cały czas pytająco na swoją matkę, bo wiedziała, że to i tak ona podejmie ostateczną decyzję w imię dobra własnego czy Coli. Pokiwała głową natomiast ze zrozumieniem, kiedy Xis wyjaśniła jej to do czego miała wątpliwości.
Przycisnęła się mocniej do matczynego boku kiedy ta zadała jej pytanie. Mała zamyśliła się marszcząc nos i mrużąc oczy.
- A myślisz, że będą tam jakieś lamparty? - Spojrzała prosto w bliznowate matczyn lico. - Bo skoro gepardy mogą być złote albo szare, to może lamparty mogą wyglądać inaczej niż ty czy ja? Może też mają inne kolory? Myślisz, że miałabym towarzystwo? Takie w moim wieku? I w ogóle to na czym może polegać coś takiego? Ale jak chcesz, możemy tam pójść.
Kiedy Xis położyła pysk między łapami mała Cola przysunęła się bliżej jej ucha. Otarła się o bok i łeb większej samicy by za chwilę położyć swoje łapy na xisowe łapy i znów się odezwać.
- Pamiętasz? Jestem głodna.
Shiya
Samotnik
*

Gatunek:Gepard Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:520 Dołączył:Maj 2013

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 64
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 3

28-04-2017, 01:56
Prawa autorskie: Zimnaya / Xenia

Słowa Zephyra były niczym miód na jej uszy; niby nic szczególnego, ale to on dyktował warunki!, z taką pewnością siebie, niemal jak prawdziwy przywódca. Takiego go uwielbiała; to znaczy, bardziej niż zwykle.
Odeszła razem z nim, uprzednio życzliwie skinąwszy łbem lamparcicom. Trudno powiedzieć, czy je polubiła - zbyt krótko trwała ich rozmowa - ale na razie jej nie podpadły, a to już pierwszy krok w dobrą stronę.
Może razem odnowią bractwo. Może znów urosną w siłę, ale teraz Shiya nie będzie byle pionkiem, o nie!, będzie partnerką przywódcy, a to otwiera zupełnie nowe możliwości...

Z/t
***
[Obrazek: 1roYWZZ.png] 
Xis
Konto zawieszone

Gatunek:Lampart - Czarna pantera Płeć:Samica Wiek:3 lata Liczba postów:105 Dołączył:Lip 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 68
Zręczność: 74
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 35

09-06-2017, 02:04
Prawa autorskie: Visa

Zastrzygła uchem na kolejną porcję pytań Coli. 
- A może i będzie tam więcej lampartów, może nawet znajdziesz sobie kogoś w Twoim wieku. - Odparła, robiąc krótką przerwę. - A lamparty mogą też różnie wyglądać, nie muszą być akurat wyglądać jak my. - Ostatnie słowa córki spowodowały u niej dość energiczną reakcję, może i nawet zbyt gwałtowną jak na nią. Wstała szybko i zerknęła na Colę.
- Co powiesz na polowanie? Może się nauczysz czegoś przydatnego, w końcu bycie samodzielną jest ważne, szczególnie w tych rejonach. - Rzekła, i zaczęła się kierować w stronę wyjścia.
Cola
Konto zawieszone

Gatunek:lipard Płeć:Samica Wiek:Młodzik Liczba postów:43 Dołączył:Lis 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 35
Zręczność: 35
Spostrzegawczość: 25
Doświadczenie: 10

18-06-2017, 17:45
Prawa autorskie: moje

Kiedy tak słuchała mamy wyobrażała sobie miejsce pełne takich jak ona i jej mama, gdzie mogłaby mieć przyjaciół do zabawy. A gdyby jeszcze były tak różne jak te gepardy to byłoby super. Zamyśliła się na chwilę zapominając o głodzie a oddając się wyobrażeniom o miejscu, w którym miałaby wielu przyjaciół. Uśmiechnęła się sama do siebie. 
A potem mama coś powiedziała i pozwoliła się sprowadzić jej słowom na ziemię. Uśmiechnęła się szeroko i podskoczyła z ekscytacji na wieść o tym jaki plan miała Xis. Usiadła tuż przy mamie uśmiechając się tak szeroko jak tylko mogła a jej oczy świeciły radością.
- Polowanie? Pójdziemy polować? - To już coś zupełnie innego niż gonienie za małpiatkami! To coś znacznie bardziej dorosłego niż mogła przypuszczać jako dzieciak. Polowanie to coś co robią tylko dorośli. To bardzo trudne i odpowiedzialne i takie super. Cola już nie mogła się doczekać i już w głowie wyobrażała sobie jak stoi dumnie i dzielnie nad truchłem antylopy gnu i śmieje się ze słabości przeciwnika. O tak. Tak to sobie wyobrażała. Jako osobisty tryumf. 
Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

31-08-2017, 16:04
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

Tib przybył w umówione miejsce jako pierwszy. Po drodze przeprawił się przez Czarną Rzekę, by po godzinie marszu odbić na wschód i obrać kurs na Mroczne Groty. Stary sam nie potrafił do końca pojąć, co go tam pchało. W końcu mógł zarządzić zbiórkę w tylu innych miejscach, chociaż nie do końa. W mniemaniu starego Królestwo wciąż kontrolowało niemal połowę krainy, a że Tib nawet nie myślał by przymilać się księżycowym, to  lista potencjalnych kryjówek nie była znowu aż tak długa. Tak na prawdę Tiba przyciągnęła w to miejsce chęć zemsty, w końcu wiedział, gdzie mniej więcej zamordowano Kamę i liczył że w okolicy uda mu trafić na jakiś ślad lub spotkać świadków całego zdarzenia. W każdym razie było to dobre miejsce by zacząć zbierać informacje. Korzystając z wolnego czasu, stary zaczął przyglądać się sprzętowi, który udało mu się wynieść z Królestwa. Karwasze i naramienniki z których stary zdążył zetrzeć symbole stada, zakrywały znajdujące się na jego ramieniu znamię. Gdyby Tib uważał się za honorowego osobnika, to zostawiłby swój "pancerz" królewskim, jednak ponieważ stary uważał, że w ostatecnym rozrachunku  Ci tak zwani "honorowi" wychodzą na największych sukinsynów, postanoiwł zatrzymać ochraniacze, a nuż przydadzą się. 
Po chwili która upłynęła na zachwycaniu się elementami "pancerza" stary odwrócił łeb by zerknąć w głąb jaskini. Znajdowała się tam niewielka antylopa, zdobycz którą Tib upolował dla swoich kompanów. Ciężko by  nazwać to przyzwoitym posiłkeim, ale zawsze lepsze takie coś niż nic. Stary staną przy wejściu i deikatnie oparł się o jedną ze ścian jaskini. Wszystko gotowe, teraz pozostaje czekać na przybycie reszty.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31-08-2017, 16:05 przez Tib.)
Tene
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 22

31-08-2017, 20:31
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik

Z początku szła dosyć szybko, chcąc opuścić granice Królestwa jak najprędzej, oglądając się co chwilę za Arvo i pilnując by był blisko niej, czy to z tyłu czy z boku. Poza tym już się ściemniało i to był odpowiedni czas na ucieczkę i kolejny powód by się pospieszyć. Tene nie miała pojęcia o rozpadnięciu się Królestwa. Zdziwił ją trochę fakt że skoro zaostrzyli prawo, granice nie były pilnowane. Zdarzało się że przystawała, chcąc wypatrzeć, usłyszeć, albo wyczuć jakichkolwiek strażników i nic, albo udali się spać, albo akurat nikt nie pilnował tego skrawka terenu, w końcu terytorium stada było ogromne, albo coś było nie tak. W trakcie drogi, w momencie gdy znaleźli się wystarczająco daleko od dawnych granic Królestwa, zwolniła kroku, idąc już w umiarkowanym tempie, by kolejny odcinek trasy przebyć spokojniej. I tym sposobem dotarli aż tutaj, w umówione miejsce. Lwica pamiętała przywitanie stadne, ale nie zdążyła się do niego zbytnio przyzwyczaić, zamierzała je wymazać zupełnie z pamięci. Skinęła tylko łbem czekającemu na nich Tibowi, z zamiarem wejścia już do jaskini. Bez wątpienia po treningu syna, "dyskusji" z gadem i samej drodze tutaj była zmęczona. Jej uwagę przykuły rzeczy jakie przyniósł tu ze sobą lew, ale obdarzyła je tylko krótkim zerknięciem. Nic nie mówiła, jedynie pomyślała że dobrze zrobił, bo mogły mu się przydać, a to z korzyścią dla nich, w końcu współpracują, a Tib obiecał zapewnić im bezpieczeństwo.
- To co robimy dalej? - zapytała od razu Tiba, mijając go i zatrzymując się w środku, niedaleko. Usiadła blisko wejścia gotowa na niezwykle ważną rozmowę, patrząc też za synem, skinęła młodzikowi łbem, wskazując łapą by zajął miejsce blisko niej.
[Obrazek: 9mZeEiZ.png]

Arvo
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Zaklinacz Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:134 Dołączył:Sty 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 21

31-08-2017, 23:26
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | lineart - TheSiubhan, kolory - Salvathi

Dotrzymywał wciąż tempa brązowej, idąc w podróż z niespotykaną u niego radością. Osobiście miał raczej charakter domatora - mieć swoje miejsce na świecie i móc nie odstępować go na krok, to było jego marzeniem. Szkoda, że ostatnio nie potrafił wraz z matką zagrzać na dłużej żadnego takiego miejsca. Ziemie Królestwa miały taki potencjał, lecz opuścił je z ogromną ulgą i zadowoleniem. Nie miał ochoty tam wracać, nie miał po co. Lwy tam żyjące skutecznie go zniechęcały, a tamten skrawek świata wcale nie był tego wart. 
Droga nie była łatwa, ale powoli ruszyli tam, gdzie roślinność była tak bujna, jak tylko powinna, co było odświeżające po raczej nieurodzajnych ziemiach Królestwa. O ile Arvo się nie mylił, podążyli podobną drogą, jaką trafił wraz z Tene na ziemie stadne po raz pierwszy. Dlatego też teraz rozglądał się po okolicy z ogromnym zaciekawieniem, próbując rozpoznać krajobrazy. Albo nawet wypatrzeć znajome mu, dwukolorowe ślepia. Zapewne szansa na to była minimalna, lecz on nie lubił porzucać nadziei. 
Było już zupełnie ciemno, gdy dotarli na miejsce, lecz cóż to dla kotów o sprawnym wzroku? Arvo wszedł do groty dość ostrożnie, lecz szybko tę ostrożność porzucił, gdy ujrzał starszego lwa.
- Cześć Tib! - przywitał się, a jego ślepia błysnęły całkiem wesoło. O tak, dziś ten wycofany, nieśmiały młodzik wręcz tryskał szczęściem. Na swój własny sposób, oczywiście.
Przyjrzał się uważnie tibowym karwaszom i naramiennikom, zauważając, że w ten sposób samiec ukrył swe stadne znamię, co uznał za całkiem sprytne posunięcie. Zaś gdy Tene wskazała mu łapą miejsce, posłusznie się na nie udał, owszem - lecz zamiast usiąść, postał tam chwilę, by już zaraz zastrzyc uszami, poruszyć nosem i rozpocząć przechadzkę po grocie, badając ją węchem i wzrokiem. Jego uwagę przykuła na moment martwa antylopa, lecz Arvo nie miał zamiaru jej ruszyć bez wyraźnego pozwolenia. Zamiast tego skupił się na wszechobecnym mchu, badając łapami jego zadziwiającą miękkość. Oczywiście nasłuchiwał przy tym uważnie wymiany zdań dorosłych.
[Obrazek: arvo_pod_by_fileera-dbegn1b.png]
Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

02-09-2017, 20:17
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

Im dłużej się nie pojawiali tym coraz bardziej stary zaczynał się o nich martwić. W prawdzie Tene sprawiała wrażenie w miarę ogarniętej lwicy, jednak Tib zdawał sobie sprawę, że w nietórych sytuacjach nawet to nie wystarcza. Dlatego też, gdy lew ujrzał zmierzające w jego stronę znajome sylwetki poczuł niewysłowioną ulgę.
-Guten Tag, a właściwie to już guten Abend- powitał towarzyszy delikatnym skinięciem łba, jednocześnie śląc w stronę Arvo lekki uśmiech. Następnie jego wzrok powędrował wprost na zielone ślepia Tene.
-Na początku może coś zjedzmy- wskazał łapą na spoczywająca w jaskini zdobyczy- trochę się dzisiaj nachodziliśmy i posiłek dobrze nam zrobi.
Powolnym krokiem stary ruszył w stronę martwej antylopy.
-Podczas drogi nie spotkały was żadne...nieprzyjemności?- zagadnął usadawiając się naprzeciwko swoich towarzyszy. 
Zerknął  na posiłek i oblizał się na samą myśl o jedzeniu, jednak nie zamierzał zaczynać dopóki nie przysiądzie się do niego reszta.
-No już, chodźcie póki jeszcze gorące- zażartował  ponownie oblizując wargi
Tene
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 22

05-09-2017, 08:21
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik

Wychodziło na to że tylko ona postanowiła się przywitać bez zbędnych słów. Powoli już się przyzwyczajała do wyrażania się Tiba, grunt że tylko on używał tych dziwnych wyrazów i towarzyszącego przy tym akcentu. Zgadywała że to co wypowiedział, sądząc po kontekście oznaczało zwykłe przywitanie. Nie wyobrażała sobie by Arvo zaczął tak mówić, choć z drugiej strony drażniło ją to że nie rozumie tego dziwnego języka. Entuzjazm syna nieco poprawił jej humor, ale z zewnątrz i tak tego nie okazała. Popatrzyła na samczyka, który chyba zaczął zwiedzać jaskinie.
Już wcześniej do jej nozdrzy docierał znany zapach, zapach ofiary, ale zwyczajnie to zignorowała, chcąc zająć się tym co ważniejsze. Mimo to musiała się zgodzić z Tibem, w końcu z pełnym żołądkiem lepiej się cokolwiek omawia. Przytaknęła, podnosząc się z ziemi i wołając syna: - Arvo - przy czym skinęła mu łbem na ofiarę, udając się w jej kierunku za Tibem. Już dawno nie posilała się mięsem nieupolowanym przez samą siebie, z nieznanego jej źródła.
- Oprócz pewnego węża to nie, a z samą ucieczką nie było problemu - odpowiedziała zwięźle, a jej ogon lekko poruszył się nerwowo, na samą myśl o gadzie. W międzyczasie przyszła jej do głowy zupełnie inna myśl. Zajęła miejsce i jeśli Arvo już chciał przystąpić do jedzenia, zatrzymała go, blokując mu drogę do zdobyczy wyciągniętą przednią łapą. Jak łatwo się domyślić na żart nijak zareagowała.
- Najpierw ty - zwróciła się do Tiba i tu udzieliła się jej podejrzliwość: - Spytasz dlaczego. Mięso może być zatrute... I nie, nie przez ciebie, nie miałoby to sensu, ale naszych wrogów - w tym momencie nieco nakłamała, nie zamierzając zdradzać swojej nieufności względem Tiba, nie poznała go zbyt dobrze, jedno spotkanie jej nie wystarczyło, lecz rzeczywiście nie miałoby to sensu gdyby chciał się ich pozbyć, aczkolwiek ostrożności nigdy nie za wiele, lwica nie chciała wykluczać nawet tak absurdalnej możliwości. Życie nauczyło ją że to co z pozoru wydaje się absurdem może się zdarzyć, jak na ten przykład to że członkiem w lwim stadzie może zostać roślinożerca, a dobitniej w Królestwie jeleń, nie wspominając już o innych gatunkach.
[Obrazek: 9mZeEiZ.png]

Arvo
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Zaklinacz Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:134 Dołączył:Sty 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 21

12-09-2017, 14:30
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | lineart - TheSiubhan, kolory - Salvathi

Właśnie wtykał nos w miękką, zieloną poduszeczkę, gdy Tib zaprosił ich do posiłku. Podniósł pysk spokojnie, nie wykazując podekscytowania posiłkiem, bo przecież takiemu młodzieńcowi jak on, już nie wypadało.
- Było to o wiele łatwiejsze, niż się spodziewaliśmy - skomentował niby beznamiętnym tonem, lecz uwaga ta była dla niego istotna. Skoro Królewscy tak dbali o swe ziemie i stado, jakim cudem udało im się wyjść z samego środka terenów, nie napotykając nikogo? Ani żadnych najświeższych tropów. Zwykły przypadek, czy coś za tym stało?
Właśnie chciał przystąpić do rozrywania antylopy na strzępy, gdy zatrzymała go brązowa łapa. Jęknął cicho, marszcząc nos. Zatrute? Czym? Chwilę mu zajęło, nim uznał, że twierdzenie to nie jest całkowicie absurdalne. W końcu był synem lwioziemskiej medyczki, wychował się pośród ziół i medykamentów wszelkiej maści. Słyszał co nieco o zatruciach. Ale... Że tak roślinami?
- Nie pachnie ziołami - mruknął cicho, lecz nie ruszył się z miejsca. Któż byłby zdolny zrobić coś takiego - mieć odpowiednią znajomość trucizn, ale też wpaść na tak okropny pomysł.
[Obrazek: arvo_pod_by_fileera-dbegn1b.png]
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 12-09-2017, 14:31 przez Arvo.)
Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

14-09-2017, 19:31
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

-Das ist gut- odparł śląc lwicy lekki uśmiech. W sumie to Myr wspominał coś porzuceniu części ziem, ale Tib wolał zachować ostrożność i nie dawać wiary słowom króla, zwłaszcza że ostatnimi czasy kiepsko się ze sobą dogadywali...
Stary lew zdumiał się nieco, gdy Tene gwałtownym ruchem łapy powstrzymała Arvo, jednak już po chwili domyślił się o co jej chodziło. Pomimo, że nie było mu w tej chwili miło, nie miał jej tego za złe. Za młodu uczyli go myśleć w podobny sposób i doszukiwać się pułapek na każdym kroku. Po prostu niektórych nawyków ciężko jest się pozbyć.
-Poza ziołami jest jeszcze cała masa innych trucizny, niemal niemożliwych do wykrycia- odparł na uwagę, Arvo, jednocześnie śląc młodzikowi tajemniczy uśmiech.
-Wątpię, by któryś z naszych wrogów zdołał się przekraść tuż pod moim nosem...- prawa brew starego powędrowała ku górze w wymownym geście-... ale skoro nalegasz- dodał z pozoru weselszym głosem po czym zatopił zębiska w ciele swojej ofiary. Wyszarpnął zeń kawał mięcha, starannie go przeżuł po czym połknął. W tej chwili korciło go, by złapać się za gardło i udawać, że faktycznie posiłek był zatruty, ale obawiał się trochę reakcji Tene. No nic, w życiu zdarzają się w takie chwile w których trzeba zachowywać się poważnie.
-Trochę mało słone, ale poza tym, alles ist gut- powiedział, po czym ogarnął wzrokiem swoich kompanów.
-To jak, przyłączycie się czy każecie mi dalej udowadniać, że mięso nie jest zatrute?- zażartował, po czym oblizał wargi. W sumie to ostatnimi czasy kiepsko jadał i z chęcią zatrzymałby zdobycz tylko dla siebie, ale z drugiej strony nie mógł pozwolić by pozostali popadali mu z głodu.
Tene
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 22

26-09-2017, 18:08
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik

Przytaknęła na słowa syna, bo w istocie miał rację. Ta ucieczka wydawała się zbyt łatwa, co dziwne. Tene nie miała ochoty się nad tym teraz zastanawiać, chciała na moment zapomnieć o tym ciągłym napięciu i wiszącym nad nimi niebezpieczeństwie z różnych stron. Nie powinna myśleć jaki może ich czekać scenariusz, a skupić się na tym by uniknąć katastrofy. Po to tu byli, wraz z Tibem.
Nie zabierała łapy, blokując wciąż synowi dostęp do mięsa, dopóki się nie upewni, nie zamierzała pozwolić by jadł tę z nieznanego źródła antylopę. Tib odpowiednio wytłumaczył Arvo że nie tylko ziołami można było coś zatruć, wyręczając poniekąd z tego lwice. Z drugiej strony zastanawiała się czy wiedział na ten temat coś więcej, czy już kiedyś miał z tym do czynienia, a może sam używał kiedyś trucizn? Coś podejrzewała że wiedział o wiele więcej od niej na ten temat, sama nie umiałaby nawet sporządzić takiej trucizny.
Nie odezwała się na argument Tiba, który był nie do zbicia i gdyby próbowała jakkolwiek z nim dyskutować zdradziłaby się kogo tak na prawdę podejrzewała, miała wrażenie że lew i tak się tego domyślił. Na szczęście udowodnił że mięso nie jest zatrute, bo gdyby odmówił wzbudziłby w niej jeszcze większą podejrzliwość. Powoli zabrała łapę, od syna.
- Masz rację, jak mogłam tak pomyśleć... - pokiwała w niedowierzaniu łbem, z wymuszonym uśmiechem na pysku, choć bardzo się starała, by tego nie było widać. Spuszczając wzrok na mięso, wzięła z lekkim ociąganiem kęs i gdy go przeżuła i już znalazł się w jej żołądku, dodała: - Chociaż skąd mogłam wiedzieć że nie zostawiałeś choćby na chwilę jaskini z upolowaną zdobyczą? Mogłoby ci się na przykład zechcieć pić, a gdybyś się oddalił na parę minut, to już wystarczy by ktoś wkradł się do środka - snuła domysły, próbując przekonać tym lwa że wcale go o nic nie podejrzewała, jeśli oczywiście na to wpadł, a coś jej mówiło że się domyślił. 
Nie spieszyła się podczas jedzenia, wolała by Arvo porządnie się najadł, później sama będzie mogła coś upolować, więc zjadła na tyle by nie dokuczał jej pusty żołądek.
- Gdzie planujesz się teraz udać? Lub planujemy? - zapytała.
[Obrazek: 9mZeEiZ.png]

Tib
Samotnik
*

Gatunek:Lew afrykański Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:387 Dołączył:Sie 2016

STATYSTYKI Życie: 73
Siła: 91
Zręczność: 66
Spostrzegawczość: 65
Doświadczenie: 14

28-09-2017, 02:02
Prawa autorskie: tigon
Tytuł pozafabularny: Świrus

Tib wysłuchiwał tłumaczeń Tene z tym samym uśmiechem, który miał na pysku w momencie gdy oświadczał, że ich posiłek jest zdatny do spożycia.
 - Po prostu zapomnijmy o całej sprawie, ja?- rzekł wesoło, niedbale wymachując przy tym prawą łapą. Na wzmiankę o planowaniu, tibowy uśmiech wyraźnie się poszerzył, zupełnie jakby stary tylko czekał aż lwica go o to zapyta. W tym momencie posiłek zszedł na drugi plan, stary obnażył jeden z pazurów, który zamoczył w krwi martwej antylopy, po czym nakreślił na wolnym od mchu skrawku podłoża całkiem przyzwoity kwadrat.
 -Przyjmijmy, że oznaczony przez mnie obszar symbolizuje tereny Lwiej Krainy, a my znajdujemy się gdzieś tutaj- kończąc ostatnie słowo, stary postawił w centrum figury, czerwonego kleksa.
-W takim razie...- popatrzył po swoich towarzyszach po czym powrócił do tłumaczenia -...mniej więcej tutaj znajduje się Królestwo- za pomocą kreski, wydzielił spory obszar prowizorycznej mapy.
-Na południe od nas znajduje się Dolina Spokoju i to właśnie  tam planowałem na początku wyruszyć- stary wskazała łapą na obszar znajdujący się pomiędzy kleksem a południowymi terenami Królestwa- przy odrobinie szczęścia znajdziemy tam jakąś kryjówkę i nie natrafimy na sługusów Myra, na brak pokarmu też nie powinniśmy  narzekać- dodał a jego uśmiech znów się poszerzył.
-Jeśli zaś chodzi o tereny położone na północ od nas, to nie uważam że podróżowanie tam będzie dobrym pomysłem. Z tego co pamiętam ciężko tam o pokarm, a egzystujące w takich warunkach osobniki często się zdziczałe i wykazują skłonności do bezmyślnej agresji. A przecież nie chcemy trafić w jeszcze gorsze miejsce niż to z którego uciekliśmy, ja?- jeszcze raz popatrzył po swoich kompanach.
-A teraz rzecz najważniejsza…- rzekł, momentalnie poważniejąc-…trzymamy się razem, jeśli rzeczywiście Myr kogoś za nami wysłał to głupotą byłoby ułatwiać mu wykończenie nas.
A i jeszcze jedno, spotkałaś już może kogoś ze stada  Srebrny Księżyc? To taka grupka świrusów czcząca księżyc- wyjaśnił po krótce. O tym, że podejrzewa ich o współpracę z zabójcami Kamy wolał na razie nie wspominać.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28-09-2017, 02:03 przez Tib.)
Tene
Samotnik
*

Gatunek:Lew Afrykański Płeć:Samica Wiek:Dorosła Liczba postów:133 Dołączył:Sty 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 77
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 55
Doświadczenie: 22

28-09-2017, 23:36
Prawa autorskie: Ja
Tytuł pozafabularny: Nieszczęśnik

Obserwowała Tiba bez jakichkolwiek emocji, starając się wyczytać z jego oczu czy się domyślił, jeśli tak czy wciąż był przekonany że to ku niemu miała podejrzenia, a nie ku ich wrogom, czy może już nie był tego pewien? Istniało wiele możliwości. Jedno było pewne, a przynajmniej Tene była tego pewna, nie wziął tego do siebie, zresztą gdyby wziął, okazałby się w jej oczach słaby, przejmując się o taką błahostkę.
- Tak, tak będzie najlepiej - zgodziła się z Tibem. Można by powiedzieć że winny się tłumaczy, nie znosiła jednak przyznawać się do błędu czy choćby pomyłki, to całe wcześniejsze tłumaczenie miało inny cel, by miał wątpliwości co do tego że go podejrzewała, albo by uznał że nie chciała żeby to tak wyszło.
Z zainteresowaniem, ale nie przesadnym, patrzyła na schemat jaki tworzył Tib, bo mapą ciężko było to nazwać, zresztą jakaś szczegółowa mapa, była zbędna do zrozumienia planu wystarczyła i ta. Słuchała uważnie, wyłapując informacje, te zawsze są przydatne. Miała wątpliwości co do tej Doliny Spokoju, jak dla niej znajdowała się za blisko Królestwa, właśnie, kto by się spodziewał tak blisko uciekinierów? Na pewno będą szukać ich dalej, choć nie zaprzeczało to temu by przeszukali też bliskie tereny, tak dla zasady, w razie czego. Gdziekolwiek się ukryją i tak istniało ryzyko. 
"Skłonności do bezmyślnej agresji? Niby co masz na myśli?... Nie, skąd by się dowiedział?... To nie możliwe" przebrnęło jej przez myśl, a ogon lekko się poruszył, przecież sama przyszła z północy, nie należała do tamtych terenów, ale pamiętała jakie nerwy ogarnęły ją na terenie wulkanu, czego pośrednimi ofiarami okazały się roczne lwy; nie, gdyby to wiedział dziwiłby się że "przygarnęła" Arvo i od razu by wiedział że to nie jest jej prawdziwy syn. Jak mogłaby zapomnieć o tamtym dniu, pierwszym w tej krainie, to było prawie bezpośrednio po wpółświadomym zabójstwie brata, ze zbyt świeżymi jeszcze emocjami, nie znosiła siebie w takim stanie, kiedy nie mogła zapanować nad własnymi emocjami, wtedy przemawiał głównie gniew i agresja, bo nie pozwalała sobie na okazywanie słabości. Teraz było lepiej, była pewna że to dzięki Arvo, choć nie raz zdarzały jej się jeszcze napady złości to w gruncie rzeczy coraz lepiej to tłumiła, tak przynajmniej jej się wydawało.
- Właśnie - potwierdziła słowa Tiba, pewnie miał na myśli inne agresywne lwy, przez tamto miejsce przecież tylko przechodziła, dawno temu.
Kolejne słowa Tiba pobudziły nieco bardziej jej skupienie. Przytaknęła w trakcie gdy mówił, sama tak uważała, muszą trzymać się razem by przetrwać. 
- Nie wydaje mi się - odpowiedziała na pytanie, przewracając oczyma: - Czczą księżyc? - w jej głosie pobrzmiewało niedowierzanie: - A myślałam że wiara w duchy to wystarczająca bzdura - kolejne słowa przyszły zbyt szybko, nim zdała sobie sprawę że nie powinna tego mówić przy Arvo, było już po fakcie. Każdemu czasami zdarzają się pomyłki, nawet tym co pilnują się na każdym kroku, tym razem się nie upilnowała, jej myśli wybiegły zbyt daleko, najpierw w przedstawiony przez Tiba plan, zahaczając o niezbyt przyjemną chwilę w przeszłości i szybko negując jeszcze przeszłe nachodzące złe wspomnienia, by potem przypomnieć sobie co było nad jeziorkiem duchów. Zaklęła w myślach, jak mogła być tak nie uważna? Przecież pocieszając Arvo, po porwaniu, założyła że duchy są, istnieją, a ona nawet je widząc w nie nie wierzyła, uznając za omamy, przeraziło ją, jak łatwo może się coś wydać, wystarczyło zapomnieć się na chwilę i prawda już znajdywała ujście. Nie okazała niczego, tylko zerknęła przelotnie w stronę syna, oby puścił to mimo uszu, nie zwrócił uwagi.
- Co stado Srebrnego Księżyca ma z tym wspólnego? - zadała pytanie, niemal bezpośrednio po swoich słowach, bo skoro o nich wspomniał musiało coś być na rzeczy. Chciała jakoś odciągnąć uwagę Arvo, choć nie była naiwna że to w ogóle się uda, jeśli usłyszał i zdał sobie sprawę z wypowiedzianych wcześniej przez nią słów, to było za późno. Nie miała teraz głowy by się zastanawiać nad "ważniejszymi" rzeczami, nie mogła wyciszyć niepokoju, jaki ją ogarnął, sprawiała wrażenie jakby nad czymś się zastanawia, jednocześnie wpatrując się wyczekująco w Tiba, a tak na prawdę obawiała się reakcji syna, o tych wszystkich skrywanych emocjach mogła jedynie świadczyć lekko najeżona sierść na karku i o drobinę, nie wiele, prawie niezauważalnie przyspieszony oddech.
[Obrazek: 9mZeEiZ.png]

Arvo
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Tytuł fabularny:Młodszy Zaklinacz Zezwolenia:Może zbierać kocimiętkę i lulka. Liczba postów:134 Dołączył:Sty 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 62
Spostrzegawczość: 70
Doświadczenie: 21

01-10-2017, 00:05
Prawa autorskie: Koseki-Leonheart | lineart - TheSiubhan, kolory - Salvathi

Zmarszczył nos, wpatrując się w grzywiastego z niedowierzaniem. Inne trucizny, nieroślinne? Pierwsze słyszał. Niby czym można się zatruć, kamieniem? Najwyżej zwierzę byłoby chore, ale przecież gdy samemu się poluje, łatwo to rozpoznać. I wolał już nie przypominać dorosłym, że za to większość trucizn nie działała natychmiastowo, więc powinni w takim razie odczekać jakiś czas, czy u Tiba pojawią się objawy zatrucia. Ale im dłużej stał nad kuszącym go mięsem, tym bardziej się niecierpliwił, i szczerze uważał ten temat za delikatną odmianę paranoi. Albo zbyt wysokiego mniemania. Już bez przesady, czy naprawdę byli na tyle ważni, by Królewscy posuwali się do tak drastycznych środków? 
Wgryzł się ochoczo w martwą antylopę, gdy wreszcie ustalili, że jest to wystarczająco bezpieczne. On, w odróżnieniu od dorosłych, nie krępował się aż tak, i zwyczajnie zjadł tyle, by nasycić swój głód. A że był dorastającym samcem, nie była to wcale mała ilość mięsa. Lecz cóż, był wciąż przyzwyczajony do bycia karmionym przez innych. Jednocześnie przysłuchiwał się uważnie planom Tiba i Tene, obserwując dziwne, tworzone przez niego linie, które chyba miały obrazować okolicę. To zdecydowanie zainteresowało go najbardziej, choć z początku nic z tego nie rozumiał. To mają być... Miejsca? Te linie to ich granice? Oderwał swe spojrzenie od tego dziwu tylko po to, by zerknąć na Tiba, gdy wspomniał o Dolinie spokoju. To tam spotkał kolorowooką! I wciąż pamiętał, co obiecał sobie, i jej, choć może ona o tym nie wiedziała. Cóż, dużo w jego życiu się zdarzyło, ciężko mu było ją odnaleźć.
W zamyśleniu przełykał już ostatni kęs, gdy nagle Tene wypaliła coś, co w ogóle nie mieściło się w jego rozumowaniu. Natychmiast wbił w nią swe dwukolorowe spojrzenie, a w szarym oku kryło się równie ogromne zadziwienie, co brązowym. Zaraz, to w duchy w ogóle trzeba wierzyć? To nie jest tak, że o ich istnieniu po prostu... Się wie? Przecież widział ducha swej siostry, nie było w tym nic niecodziennego. A jego matka lubiła wspominać o tym, że czuwa nad nią duch jego babki, Naomi. I jak to - bzdura? Przestąpił z łapy na łapę, nagle przepełniony niepewnością. Nieco stulił uszy, marszcząc pysk. Łatwo mu było brać rzeczy do siebie, łatwo było podkopać jego wątłą pewność siebie i samoocenę, ale nie tego się spodziewał. Teraz zwyczajnie czuł się zagubiony - tak, jakby nagle ktoś powiedział, że bzdurą jest wierzenie w ratele. Odwrócił pysk, lecz nie skomentował tego. Oczywiście, nie uważał by jego uwaga mogła być wartościowa, czy w tym momencie dorośli nie mieli ważniejszych rzeczy na głowie?
[Obrazek: arvo_pod_by_fileera-dbegn1b.png]


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości