♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Satau
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:589 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 29

#76
19-09-2016, 20:13
Prawa autorskie: DeadFishEye-0 (Bjorn)

Wkraczając na tereny Lwiej Krainy Nikita nie była na sto procent pewna gdzie to powinna udać się na początek, postanowiła jednak ostatecznie iść tam, gdzie nogi niosą, a przy okazji zacząć poznawać tereny na jakich przyszło jej żyć. Mijała kolejne drzewa, wodopoje, krzaki i zarośla aż w końcu znalazła się w miejscu, które było jednym z najniebezpieczniejszych, bynajmniej dla lwicy. Wiele razy napotykała się na historie o bagniskach, w których utykały i ginęły liczne zwierzęta wszelkiego rodzaju, od kotowatych zaczynając na kopytnych ssakach i słoniach kończąc.
Tym jednak razem nie obawiała się za bardzo mokradła, bo trafia jej się ścieżka nie tyle stworzona i pokryta mułem, a całkiem stała i stabilna. Co jakiś czas trasę przerywała jej woda, przez którą błyskawicznie przeskakiwała, aby uniknąć kąpieli w bagnie, które za ładnie nie pachniało. W dodatku wysoka temperatura temu towarzysząca powodowała iż jeszcze więcej śmierdzących oparów pod wpływem słońca parowało i roznosiło woń po okolicy za pomocą wiatru, który delikatnie muskał towarzysząc samicy w podróży.
Po jakimś czasie zaczęła zastanawiać się nad powrotem na suchy ląd i darować sobie mokradła, ale grunt, który zaczął się jej sypać spod łap podjął inną decyzję popychając lwicę dalej, wgłąb bagna. Przy przeprawie nieco zmoczyła i pobrudziła sobie łapy, co nie spodobało jej się wcale. Rozeźlona zaczęła iść dalej, brodząc w mazistej glebie, która spowalniała każdy następny krok. Zniesmaczona nie miała jednak wyjścia ani drogi powrotu przez suchszy obszar. Jedyną alternatywą było przejść przez to bagno lub mknąć naprzód, by postarać się znaleźć suchy ląd i chwilę odpocząć, przeschnąć i wyczyścić łapy.
Nagle zmienił się wiatr i w nozdrza czteroletniej banitki trafiły dwie różne, interesujące wonie. Zdecydowanie należały do innych kotowatych. W tym momencie Nikita przemyślała przez chwilę sytuację chcąc uciec i uniknąć ewentualnej potyczki, jednak z jakiegoś powodu szła dalej na przód. Po pięciu minutach walki z mokradłem zauważyła ciemno brązową lwicę. Brakowało tylko jednego stworzenia, które można było wyczuć. Nagle z drzewa rosnącego w pobliżu nieznajomej zeskoczył wielki, i widocznie potężny zwierz. Niki nigdy takiego czegoś na oczy nie widziała. Pół tygrys, pół lew. Dostrzegła też iż zaczyna zbliżać się do lwicy. Złota był zadowolona, iż to monstrum było odwrócone do niej tyłem, a wiatr uniemożliwiał jemu wyczucie przybyłej samicy. Tylko stojąca obok niego kocica była w stanie dostrzec zjawienie się gościa.
Przez chwilę serce zaczęło je walić jak oszalałe, trząść przy tym jednocześnie całym ciałem Nikity. Spłoszona i zdezorientowana, postanowiła zniżyć się jak podczas polowania i przejść niezauważona w pobliże drzewa, by w razie ataku mieć gdzie uciekać.
Gdy już się koło niego znalazła przysiadła i zaczęła wylizywać łapy z błota, które przeszło na jej kończyny przy pokonywaniu bajora.
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#77
20-09-2016, 02:09
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

Wzięła głęboki wdech, aby całkowicie się uspokoić. Nie było to dla niej łatwe, ale po chwili, oczywiście z drobną pomocą brata, który to podszeptywał jej kojące słowa, udało jej się osiągnąć pożądany stan ducha. Nie miała zamiaru okazywać samcowi, że się boi. To mogłoby przynieść na nią zgubę. W końcu strach to potężna broń jeżeli wiesz, jak jej używać. Oczywiście w głębi odczuwała lęk. Nie była głupia, a tylko głupiec nie bałby się w takim momencie! Z zaciętym wyrazem pyska stała w miejscu, dopóki pręgowany lew nie zatrzymał się, w niewielkiej odległości od niej. Stali teraz na równym poziomie, więc w razie czego, zielonooki nie mógł już zaatakować jej z góry. Wysłuchała słów lygrysa w milczeniu, nerwowo rzucając spojrzenia na przestrzeń dookoła. Szukała ewentualnych dróg ucieczki, chociaż takowych nie dostrzegła. Wydało jej się, że rudzielec się z niej podśmiewa. Warknęła cicho, bardziej do siebie, niż w kierunku samca. A więc dobrze zagramy w twoją grę. Posłała mu dość krzywy uśmiech i gdy była pewna iż głos jej się nie załamie, ani nie zadrży, przemówiła.
- A więc witaj królu śmierdzących płazów. Dość mordercze wybrałeś sobie to królestwo, a i poddani mogliby być ciut... inteligentniejsi. Ależ gdzie moje maniery!
Wciąż krzywo się uśmiechając wykonała coś w rodzaju niezdarnego ukłonu. Dramatyczna pauza pręgowanego, nie osiągnęła oczekiwanego przez niego efektu. Znachorka nie czuła nawet krzty niepewności, wręcz przeciwnie. Czuła się niezwykle pewna jednej rzeczy. Jeśli nie rozegra tego dobrze ... zginie.
- Miano me Giza, o wasza bagienność. I nie sądzę, żeby zabijanie mnie było w twoim interesie. Wszak jestem znachorką. Szukam ziół, często dostępnych jedynie na ehkem "twoim" terenie. Możemy zatem dokonać wymiany, umowy. Znajdę co jest mi potrzebne, a w zamian posłużę ci medyczną pomocą w największej potrzebie.
Widoczne blizny lygrysa nakierowały Emę na myślenie, że nie wiedzie on zbyt pokojowego życia. A tacy często potrzebowali pomocy medyka. Zdała sobie z czegoś sprawę i machnęła uspokajająco łapą.
- Oczywiście nie sądzę, żebyś potrzebował tego zbyt często. Ale chyba jesteś wojownikiem, czy się nie mylę? A jak wiadomo czasami i najlepszy wojownik odnosi ciężkie rany. Zginać w walce to dlań honor, jednak czy nie lepszą sytuacją byłoby wykurowanie się u wyszkolonego medyka i kontynuowanie swojej krucjaty? Wszak tylko głupiec nie wykorzystałby takiej szansy. Ty zaś jesteś królem, nawet jeżeli twoimi poddanymi są śmierdzące, rechoczące worki skóry, głupi zatem być nie możesz.
Gadać, gadać i jeszcze raz gadać. Często dawało to potrzebny czas na wymyślenie ucieczki. Przybycie kolejnego obcego brązowa zarejestrowała słuchem, lecz nie zwróciła na to większej uwagi. Całą uwagę miała teraz skupioną na samcu, bo w końcu to on był głównym tutaj zagrożeniem.
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#78
20-09-2016, 16:20
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

Soth przez cały ten wywód tylko się zdenerwował. Ona myśli, że zyska na czasie tą swoją bezsensowną gadaniną, z której wyciągnął informacje, jakie można by było zmieścić w jednym zdaniu? Po za tym, próbowała go przekupić. Dość nieudolnie, ale przynajmniej nie była tak bezużyteczna jak tamta lwica, którą spotkał w dżungli. No, mógł jej posłuchać. Ale tak czy siak go obraziła, nawet jeśli jej słowa kierowane były po części zdrową logiką. Co jednak by nie robiła ta lwica, to tylko Soth znał tutaj każdy spróchniały pniak, śmierdzące bagnisko i każdą lianę jaka tu wisiała. W dodatku był większy, silniejszy. Jeśli nie była głupia, to musiała wiedzieć na pewno o tym, że jeśli będzie próbowała oszukiwać to zginie. Sotha raz ostrzegł, jeśli da mu powód to jej nie zaszlachtuje.
Zmarszczył brew nad swoim zdrowym okiem. Och, chciałby mieć zdrową parę, ale nie było to wykonalne. A w żadne siły nadprzyrodzone nie wierzył, które mogłyby mu pomóc.
- Głupi lew. Myślisz, że zgodzę się na ugodę z waszym gatunkiem? Tym lepiej, gdybym Cię zabił - im mniej lwów uzdrowisz tym wasz gatunek szybciej zdechnie.
No cóż, Lygrys niestety nie był handlarzem. Jeśli mu coś nie odpowiadało to przerywał transakcję. Tak samo było u niego z dyplomacją. Chociaż własny rozum miał i głupi wcale nie był, to prędzej przezeń przemówi pycha i ego niż dyplomacja. A najlepszą opcja była siła, obojętnie czy fizyczna czy psychiczna. Szkoda tylko, że jeszcze nie natrafił na kogoś, kto jest lepszy. Bez takich wyzwań nawet się nie uczył niczego wartościowego.
- Mam lepszą propozycję. Przyrzekniesz mi lojalność i posłuszeństwo, głupi lwie, a w zamian nie pozbawię Cię życia i nauczę poruszać się po bagnach. Wiezmiesz sobie tych chwastów ile zechcesz i kiedy zechcesz. To chyba porządny układ w zamian za twoje życie?
Soth zarejestrował słuchem jakiś hałas. Na spadające węże nie da się nabrać, a na tym suchym poletku nie pojawiały się krokodyle, ani inne zwierzęta tej wielkości. Mógł jeszcze stawiać na małpy, ale tych to nawet nie widział, kiedy wchodził na bagna. Dziwne... może to towarzystwo tej znachorki? Ale jakoś nie wyglądała na taką, co by chodziła z towarzystwem.
- I obiecuję, że Ci tutaj włos z głowy nie spadnie. No, chyba, że będziesz drażnić mieszkające tu krokodyle. Oraz mnie.
Wyszczerzył zęby, przy okazji wysuwając pazury. Liczył na to, że lwica poda prawidłową odpowiedź. W innym wypadku...
... może już liczyć się z własną śmiercią.


/+2hp
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Satau
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:589 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 29

#79
20-09-2016, 18:35
Prawa autorskie: DeadFishEye-0 (Bjorn)

Skryta za jednym z drzew Nikita słuchała rozmowy miedzy kotami i zaczęło powoli docierać do niej to w jakim to fatalnym położeniu się znalazła, w dodatku ta hybryda lwa z tygrysem zachowywała się strasznie wrogo i ujawniała wojowniczy temperament. W każdym jednak razie lwica była gotowa wesprzeć ciemno brązową gdyby ta tylko została zaatakowana. Taka już jest natura Nikity. Wspieraj swoich i swoim ufaj, a wrogów tęp. Chociaż w sumie do tej sytuacji pasuje wiele innych powiedzeń, ale nie ma sensu się nad tym rozwodzić.
Bestia zdecydowanie był zbyt pewny siebie. Jakby był bogiem! Naprawdę nie zachowywał się tak jak to zazwyczaj zachowują się zwierzęta. No może nie w stu procentach, bo jeżeli to jego teren to.. nie podlega dyskusji fakt w jaki sposób się zachowuje.
Złota skorzystała też z okazji i stojąc w miejscu, zaczęła rozglądać się za ewentualną drogą ucieczki, tak na wszelki wypadek. Tyle kłód, bajor i suchej trawy powinny w pewnym stopniu ją zniechęcić, ale Niki lubiła wyzwania i chętnie wychodziła każdemu na przeciw. Wbrew temu co myśleli o tym inni. Tak naprawdę wygląd lwicy może być mylący. Nie jest taka na jaką wygląda, o nie! Potrafi być naprawdę bezlitosna i nieobliczalna. Wystarczy jej wejść w drogę, a można pożałować.
Wracając do tego co się odgrywało.
Słysząc groźby kierowane przez monstrum do samicy, nieco przerażona faktem wytężyła zmysły i naprężyła mięśnie aby być gotowa do ewentualnej pomocy. Wychyliła dyskretnie łeb i pokazała dyskretnie ciemnej swoją obecność. Nie była pewna czy postępuje odpowiednio, ale w razie czegoś na pewno zdoła uciec.
W ciszy i spokoju czekała na rozwój wydarzeń, unikała ruchu i hałasu, byleby hybryda nie zaczęła się spodziewać nieproszonego gościa.
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#80
22-09-2016, 02:22
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

Znachorka choć młoda, to głupia nie była. A pogardliwe słowa kierowane w jej stronę od dziwnego samca, jeszcze tylko bardziej utwierdzały ją w przekonaniu, że jest to osobnik przynajmniej lekko stuknięty.
"Taaa... Co racja to racja. Jestem ciekawy, kiedy znajdzie się ktoś na tyle głupi lub odważny, aby wytknąć mu jego własny błąd. Bądź co bądź, niezależnie od jego woli, wciąż po części jest lwem. Obrażając nas obraża sam siebie. To... głupie?"
Brat dokładnie ujął to co brązowa myślała. Ni mniej ni więcej, obrazy lygrysa były po prostu śmieszne i nielogiczne. Nie wypowiedziała jednak swoich przemyśleń na głos. Po co narażać się i tak stukniętemu już porządnie, przemądrzałemu stworowi w pasy. Ema dostrzegła szansę ucieczki, lecz... była ona dla niej tak niedostępna, jak góry dla zebr! Płycizna tuż za nią umożliwiała w miarę bezpieczną przeprawę przez bajorko, o ile się było dość szybkim. A ona była szybka. Dotknie jednak tej przeklętej substancji dopiero w ostateczności! Również i ona przygotowywała się do ewentualnej potyczki, wysuwając pazury. Lub raczej chciała stwarzać takie pozory, bo do walki z tym monstrum nie stanie. Gdy ten rzuci się na nią ta prędko odskoczy i ucieknie. Oczywiście pręgowany pewnie był silny, ale przez to logiczne, że nie potrafił rozwinąć prędkości równej lwicy.
- Oferta mości władco wydaje się kusząca... Ale nie sądzę żebyś mógł zapewnić mi bezpieczeństwo, skoro każdy jak słyszę włazi tu kiedy chce. Poza tym to nie chwasty... Chwastem możesz się co najwyżej udławić, a medykament ci pomoże. Chociaż równie dobrze mogę też truć miast leczyć.
Rzuciła niespokojne spojrzenie na samicę, czającą się w krzakach. Nie oczekiwała od niej pomocy, a w zasadzie nawet na nią nie liczyła. Wychowała się w zasadzie "Umiesz liczyć, to licz na siebie.".
- Poza tym to miejsce jest tak paskudne... Życzę bardzo szczodrze śmierci, tym którzy lubią miejsca wypełnione wodą. Niech wpadną to tej substancji i krztusząc się nią błagają o pomoc, chcąc wypłynąć na powierzchnię. A ja będę stać i się uśmiechać.
Teraz nie przedłużała. Mówiła szybko i sprawnie, aby nie zirytować tego świra.
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#81
22-09-2016, 23:35
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

Równie dobrze można było powiedzieć, że Soth nigdy by w życiu nie dogonił geparda, i nawet na otwartej przestrzeni by tego nie próbował, ale tutaj... Miał tą przewagę, że bagna były zakrzaczone, łapy nie raz grzęzły w błocie, a ten kto nie wiedział jak się po takiej przestrzeni poruszać, łatwo mógł paść łupem. I nie mówił tylko o sobie. Kilometr dalej były głębsze wody w raz z rzeczną odnogą, a tam grzały sobie tyłki krokodyle. Dlatego też sam król żab unikał tamtejszego rejonu jak mógł.
- Chyba nie myślałaś, że za rękę będę Cię prowadzić? Nawet jeśli ktoś by Cię spotkał tutaj to bardzo szybko spotkałby też mnie.
Soth łypnął na nią okiem. Niedługo to większość okolicznej lwiej ferajny będzie wiedzieć o tym, że lygrys tu mieszka i lepiej by na teren bagna nie wchodzić. Zresztą, sądząc po wyrachowaniu Poison, niedługo Cinis będzie wiedzieć o jego istnieniu. Jej nie zaatakuje, ale co do reszty miałby wątpliwości. Chociaż na razie to i tak dobrze, że ma prawie dookoła swoich bagien jedno stado. Może się nawet z nimi dogada i jego ochrona zwiększy się jeszcze bardziej.
- I właśnie dlatego składam Ci tę korzystną propozycję. Jesteś bardzo przydatna, jak mówisz, dobrze byłoby mieć kogoś takiego w swoim... towarzystwie.
Wyszczerzył zęby. Czy to co powiedział było złe? Soth sam był samotnikiem, ona najpewniej też, więc tak czy siak miałaby wolną rękę, przecież nie zamierzałby jej pilnować czy czasem poza bagnami za bardzo się nie szlaja. W zasadzie miałby to gdzieś. To była może zbyt ostra i trudna do zrozumienia propozycja znajomości, ale cóż, dyplomatą to on nie był.
- To po co w ogóle tutaj zawędrowałaś, skoro nienawidzisz wody?
Zdziwiło go to, że nagle tak się żachnęła z tą wodą. No bez jaj, skoro tak jej nie lubi, to po co w ogóle przyszła na bagna? Każdy szczeniak wie, że na bagnach jest wilgotno. Co nie znaczy, że wszędzie było pełno bajorów.
- A właśnie... tak przy okazji o tych obcych...
Soth obrócił głowę w stronę, gdzie siedział obcy. Dokładnie nie widział kto, ale na pewno coś o rozmiarach lwa, więc od razu postawił akurat na ten gatunek.
- Wyłaź stamtąd, marna podróbko łowcy. Nawet się skradać nie potrafisz.
Zmarszczył brew, czekając.


/+2hp
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#82
23-09-2016, 02:33
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

Dla niej umowa, chociaż po części wydawała się korzystna. Będzie mogła chodzić bo bagnach, kiedy zajdzie takowa potrzeba, a ze strony jednookiego nie będzie groziło jej niebezpieczeństwo. Tym bardziej, że pręgowany nie zaznaczył, iż cały czas musi ona przebywać w pobliżu. Równie dobrze mogłaby teraz zabrać co potrzebuje i nigdy już tu nie wracać. Na pierwsze pytanie lygrysa tylko uśmiechnęła się krzywo. Prowadzić kroczek po kroczku? Toż to raj! Dlatego nie było nawet o tym mowy.
- Nawet bym na to nie liczyła. Umiem liczyć, więc liczę na siebie, jak każdy samotnik.
Słuchała go dalej kiwając w zamyśleniu głową. Owszem była dość przydatna, nawet jeżeli czarnogrzywy nienawidził lwów i uważał je za gatunek niższy. Ostatecznie znachorka została wyszkolona na medyka wojennego, co mogłoby się przydać osobnikowi wojowniczemu, a na takiego ten samiec wyglądał.
- Przydatna, nie przydatna... Mam za sobą trochę wojny w życiu, więc co nieco doświadczenia mam.
Z zamyślenia wyrwało ją dopiero ostatnie pytanie rudzielca, skierowane w jej stronę. Rzuciła mu nieco zdziwione spojrzenie, unosząc przy tym jedną brew. Przecież już wspominała po co tu przyszła, prawda?
- Fakt mój stosunek do wody jest dość nieprzyjazny. Ale jako medyk muszę mieć stały zapas medykamentów w razie potrzeby. Niektóre z nich znajdują się tylko w takich miejscach jak bagna, więc nie mam wyboru. Poza tym ktoś kto nie stawia czoła swoim lękom, nigdy nie będzie w stanie się rozwijać.
Ot tak proste stwierdzenie. Boisz się czegoś, wtedy się blokujesz i nie próbujesz rozwiązać problemu. A to z kolei blokuje twój rozwój. Logiczne, czyż nie? Brązowa odgarnęła grzywkę, która przez nadmiar wilgoci, oklapła jej na oczy.
- Z tego co widzę oboje jesteśmy samotnikami. Mój teren znajduje się niedaleko.
Bardzo trafne kłamstewko, wiesz?
"Oj zamknij się braciszku." Tylko tyle rzuciła w myślach do swojego brata. Według własnej oceny nie kłamała, tylko naciągała prawdę.
- Rozważam jednak przesiedlenie się w bardziej odosobnione tereny. Jeżeli pójdziemy na wzajemną ugodę możemy zrobić tak. Jeżeli dowiem się czegokolwiek o zagrożeniu twoich terenów powiem ci, zawsze i lojalnie zgodnie umową. Ty zaś jak powiedziałeś nauczysz mnie poruszać się bo bagnach, dasz zbierać moje "chwasty" i zapewnisz bezpieczeństwo na tych terenach. No i oczywiście zawsze będę gotowa posłużyć ci moją medyczną pomocą, gdy wyjdziesz ranny z walki z moim... dość zacofanym gatunkiem.
Czy próbowała okłamać lygrysa, że też uważa lwy za gatunek gorszy? Nie, po prostu sama tak myślała. A przynajmniej o lwach stadnych. Bo o ile do samotników miała jeszcze jakiś szacunek, to do tych wymoczkowatych grupowców ani grosza.
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
Satau
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:589 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 29

#83
23-09-2016, 18:19
Prawa autorskie: DeadFishEye-0 (Bjorn)

Siedząc w ukryciu strasznie się nudziła, a każda sekunda zdawała się trwać wieki. Serce biło jej szybko lecz z każdym momentem zwalniało.. Słyszała bowiem iż relacja między kotami i ich rozmowa zmienia szybko swój pierwotny kierunek. Zakłopotana zastanawiała się nad ucieczką i zostawieniem tejże dwójki. Aczkolwiek nie należała do takich, które boją się wszystkiego i każdego, acz respekt co do tych kotów czuła. Zwłaszcza do lygrysa.
W pewnym momencie zdrętwiała na tyle iż musiała się poruszyć, czym też zdradziła swoje położenie i ujawniła ciągłą obecność w okolicy. Już po chwili usłyszała też głos samca kierowany w jej kierunku. Niepewnie, ale ostrożnie wyszła zza drzewa i pokonała zarośla. Z obojętnym wyrazem pyska podeszła do dwójki i skinęła im na znak przywitania jak to zwykły robić lwy w jej stadzie.
- Witam. -odpowiedziała bez najmniejszych emocji jakby witała się ze znajomymi, których widuje codziennie - Wiem, że naruszyłam twój teren. Wybacz nie miałam pojęcia iż te bagna do kogoś należą... Szukałam spokoju i samotności. -stwierdziła znacząco poruszając głową.
Atmosfera wydawała się lwicy sztywna i bardzo chłodna mimo wysokiej temperatury, która piekła niemiłosiernie. Woda z trzęsawiska parowała i jednocześnie nawilżała suche powietrze. Nikita zerkała to na lwicę to na lygrys doszukując się w nich czegoś szczególnego. Przy okazji zaczęła zapamiętywać ich wonie oraz wygląd ogólny.
- Wydaje mi się, że ja również mogłabym się przydać. -odrzekła z lekką chrypką w głosie, która zaczęła jej dokuczać coraz częściej - Słyszę, że w okolicy są stada... my samotnicy powinniśmy współpracować i w miarę możliwości nie wchodzić sobie w drogę. -zaoferowała dołączając się do rozmowy.
Stała około pięciu metrów od drapieżników, lecz doskonale ich słyszała i na razie nie zamierzała podchodzić bliżej. Tak na wszelki wypadek, gdyby jednak któreś z kotowatych się rozmyśliło i postanowiło przegonić przybyszkę.
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#84
24-09-2016, 14:08
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

A ja mam za sobą goniących moją rodzinę dwunogów z płomiennymi kwiatami w dłoniach. Żachnął się w myślach. Jakoś nie wyobrażał sobie, że lwy toczą wojny. To brzmiało równie absurdalne jak idee księżycowych, albo generalnie bawienie się w kodeksy, regulaminy stad i ich śmieszna nazwy. Jakby to niby miało jakkolwiek stanowić o ich oryginalności. Wewnątrz każdy lew był taki sam i prędzej czy później Soth się o tym przekonywał, dalej mając nadzieję na spotkanie kogoś, kto go wyprowadzi z błędu. Musiał wciąż się uczyć, a bez zmian nie ma nauki.
- W nosie mam twoją przeszłość. Ale jak nastąpisz mi na odcisk to ta twoja wojna będzie niczym w porównaniu ze mną.
Fuknął nosem.
- Zatem załatwione. Lekcja numer jeden - patrzysz się na drzewa jak idziesz i oceniasz jak gęsty jest na nich mech. Tak, wiem, że jest go tutaj pełno, ale z czasem dostrzeżesz różnicę. Adekwatnie im więcej go jest, tym większa szansa, że ziemia może być zbyt miękka by utrzymać ciężar.
Teraz trzeba było zająć się lwicą, która nieśmiało wystąpiła w końcu ze swojej marnej kryjówki i postanowiła stanąć naprzeciw ich dwójce. Teraz mógł powiedzieć wspólnie, skoro się dogadali co do koegzystowania na bagnach. Czy nawet w ogóle. Co prawda, nie uśmiechał mu się lew, ani tym bardziej lwica, ale zabezpieczenie w razie zbyt ostrych potyczek zawsze się przyda. No i sam może się czegoś nauczy, hę? Tak na wszelki wypadek.
No więc wracając do lwicy. Soth zmierzył ją wzrokiem od stóp do głów i stwierdził, że wygląda nadzwyczaj przeciętnie.
- Hah, spokoju i samotności szukaj po śmierci.
Zaśmiał się pod nosem. Nawet on tutaj nie miał spokoju, więc jak ona miałaby go znaleźć. Chyba, że na pustyni. Ale tam z kolei było za zimno w nocy jak dla niego, no i tam są jeszcze bardziej wredne węże jak tutaj. I też jest problem z pokarmem. Ale w zasadzie to tak, tam można było znaleźć spokój ducha. Tylko kto by chciał tam żyć.
To się zdziwił słysząc jej kolejne słowa.
- Przydać? Ale do czego?
Mruknął, łypiąc na nią podejrzliwie okiem.
- Jest, jedno. Nazywają się Cinis, a znam stamtąd szarą lwicę. A samotnicy nie współpracują, w końcu nie bez powodu każdy jest samotnikiem. Z... em... Gizą, tak, przeprowadziłem jak sądzę słuszną transakcję. A ty się nawet skradać nie potrafisz. Daj mi sensowny powód bym Ci nie zrobił krzywdy.

/+2hp
x3 - dodane
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#85
25-09-2016, 02:31
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

Rzuciła mu jedynie powłóczyste, chłodne spojrzenie. Mógł jej grozić do woli, a ona nawet odrobinę się tym przejmie, bo z tego świata zamiaru jeszcze schodzić nie miała. Jednak jego stwierdzenie, że coś mogło być gorsze od "wojny", którą przeżyła, odebrała jako ignoranckie i głupie. Mógł się nie przejmować jej przeszłością, ona przynajmniej nie miała zamiaru interesować się jego, ale ona widziała w życiu dość by groźby Sotha działały na nią jakoś dotkliwie.
- Szczerze w to wątpię.
Burknęła to pod nosem, aby następnie wysłuchać pierwszej lekcji życia na mokradle. Z niejaką satysfakcją przyjęła do wiadomości, iż w tym wypadku pomóc jej może medyczne przeszkolenie. Odróżnianie nawet najmniejszych różnic, między poszczególnymi roślinami było szczególnie cenione w lekarskim fachu, zatem bez większych trudności szybko nauczy się dostrzegania różnicy w gęstości mchu. Na tą "skradającą" się lwicę, która równie dobrze mogłaby być skałą toczącą się z jakiegoś szczytu, hałas był mniej więcej podobny, zareagowała dość agresywnie. Przyczaiła się jeszcze mocniej, praktycznie przyklejając się brzuchem do mulistej ziemi. Stuliła uszy, a z jej gardła wydobył się ostrzegawczy warkot mówiący sam w sobie "nie chcę cię tutaj". Znachorka była dość agresywnie nastawiona do samic swojego gatunku. W jej byłej rodzinie musiała dbać o pozycję w hierarchii, dość często z odpowiednią siłą podporządkowywać sobie swoje siostry. Tak też potraktowała i tę nieznaną samicę, jako rywalkę, pretendentkę na własne miejsce. Tylko rywalkę do czego? To samczego serduszka, którego tu obecny wydawał się raczej nie mieć? Raczej nie. Chodziło tu raczej o sam fakt pokazania, kto tutaj rządzi. Sprawy nie ułatwiało, iż mimo niewielkiej różnicy wiekowej, to jednak nieznajoma była ciut starsza od Em, co od razu wrzucało ją do szufladki z napisem "zagrożenie" w głowie brązowej. Lecz lygrys bez zbędnego pierniczenia zajął się tą samicą, zielonooka wróciła więc do postawy siedzącej, wciąż łypiąc na jasną nieufnie. Na ostatnie słowa żabiego króla prychnęła nieco poirytowana.
- Od zachodu znajduje się inne stado. Nazywają siebie Mglistym Brzaskiem. Nie wiem o nich za wiele, ale mieli u siebie w grupie strasznie upierdliwego bachora.
Lubiła dzieci, ale tamto lwiątko wyjątkowo zalazło jej za skórę. Po tej jakże daremnej próbie ataku, przez tego szczyla zostały jej drobne ranki, które upierdliwie swędziały. Miała szczerą nadzieję, że ta mała dostała za swoje.
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
Satau
Konto zawieszone

Gatunek:Lew Płeć:Samica Wiek:Młoda Dorosła Liczba postów:589 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 29

#86
25-09-2016, 21:56
Prawa autorskie: DeadFishEye-0 (Bjorn)

// wybaczcie, ale czmychnę z tematu :v nie chcę was blokować... i przeszkadzać ^^


Widząc bijącą nienawiść i agresję ze strony obu kotów Nikita poczuła się jak w psychiatryku, choć nie wykluczone, że w nim właśnie była. Takiego czegoś nie spotkała od wielu lat.
Tym bardziej, że wcale nie hałasowała! A to, że któreś z nich ma jakieś szumy w uszach to już nie jej problem. Sama jednak wie co robi a czego nie... no, ale dodawanie samemu od siebie niektórym drapieżnikom wychodzi naprawdę bardzo dobrze i dobitnie.
Po wysłuchaniu obu mięsożerców lwica spojrzała na nich z wielkim rozżaleniem ich postawą. Patrzała na nich z dumnie i wysoko uniesionej głowy. Widząc iż niepotrzebnie miała zamiar pomagać brązowej, złota jedynie machnęła znacząco ogonem z żałością i dumnie odwróciła się do nich zadem. I tak dowiedziała się dzięki nim wystarczająco wiele, a aktualnie nie miała ochoty na jakieś gówno burze, dopiero przybyła na tereny krainy i nie zamierzała wchodzić w zażyłe relacje, a już zwłaszcza te niepozytywne.
Będąc już spory kawałek od pary odwróciła się i postanowiła jeszcze raczyć ich odpowiedzią.
- Nie muszę się Ci z niczego tłumaczyć... nie mam takiego obowiązku. -zwróciła się stanowczo do hybrydy i obdarzyła ją przelotnym, acz głębokim spojrzeniem. Do samicy nic nie miała i szczerze zawiodła się jej postawą, która była godna pożałowania. Z początku taka cięta i pewna siebie, a jedna groźba ze strony lygrysa i ta już kuli przed nim ogon i robi to co on chce...
Nikita nie zamierzała przebywać dłużej w tym gronie i czym prędzej skacząc z konara na konar poczęła się w pośpiechu oddalać.
Nie miała na myśli obrażenia, lub upokorzenia któregoś z tej dwójki, a jedynie uznała, że dłuższa rozmowa w tym momencie nie będzie odpowiednia. Nie teraz, może kiedyś się jeszcze spotkają.



z/t
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#87
27-09-2016, 00:40
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

A ta co się tak na niego patrzyła, zakochała się czy co? Soth na pożegnanie obrzucił ją tylko pogardliwym spojrzeniem i czekał, aż przestanie ją słyszeć. A słuch to miał bardzo dobry, w przeciwieństwie do wzroku, bowiem posiadał tylko jedno oko. Westchnął ciężko, będąc pewnym, że lwica oddaliła się na znaczną odległość.
Co za tępy gatunek, to on czasem sam się dziwił, że jego ojciec dał się jednej uwieść, nawet ją kochał i w ogóle. A potem co, łazi sobie taki lygrys i myśli sobie, że nienawiścią do lwów doła chociaż trochę wyprzeć się swoich wadliwych genów. Chociaż, jakby nie patrzeć, lwa to on mało przypominał.
Ale pomijając już tę lwicę, trzeba wrócić do Gizy, przecież dalej tu jest, to nie może jej zostawić... na razie.
- Zabiłem ostatnio jakieś stadne lwiątko.
Wzruszył ramionami. Absolutnie mu lwiatka nie było szkoda, a gdyby była okazja, to z chęcią zagryzłby tak z połowę miotu, albo i cały. Och, gdyby istniał sposób na wyparowanie wszystkich lwów. No ale pomijając już ten fakt, to co to było za stado o którym mówiła? Ostatnio jak tam był to było stado z zachodu i byli względnie zdyscyplinowani i silni jak na stadko, a nagle co, wyparowało? Gdzie już posiał się tamten szary lew i tamten z brązową grzywą? O ile pamiętał, to właśnie z powodu tej dwójki w ogóle nie miał ochoty tam się zbliżać.
- Jeśli to to samo stado co kiedyś, to nie ma się czego bać, ich tereny są zbyt daleko i przedziera tę drogę kanion oraz dolina. A lwy raczej się nie ruszają poza swój teren, na którym już wygrzeją dupsko. Kurczę, chyba jednak mam coś z lwa.
Zaśmiał się gorzko, rozglądając się trochę dookoła. Lwicy nie było, adrenalina mu wyparowała, a dookoła było pełno piórek. Wciągnął nosem okoliczne zapachy. Po za tym, że coś tutaj gniło i śmierdziało niemożebnie, to nie czuł niczego podejrzanego.
- Nie zapowiada się na to, by ktoś miał tutaj jeszcze przyjść.

/ +2hp
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#88
27-09-2016, 01:08
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

Spojrzała na niego, z jedną brwią uniesioną do góry, w geście zaciekawienia. A więc, to jest morderca, co nie ma serca? Najwyraźniej tak. No trudno, bo i z takimi trzeba sobie umieć radzić.
"Powiedziała, co wiedziała. Lepiej nie pakuj się w zbytnie kłopoty i nie bądź zbyt wredna, jak to masz w zwyczaju."
Odprowadziła złotooką wzrokiem, aż do całkowitego zniknięcia jej z oczu. Taka starsza, taka pewna siebie. Czyżby nie sądziła, że ktoś może za nią podążyć? Otóż była w błędzie. Każdy mógł popędzić jej śladem i dopaść ją prędzej, czy później.
- Ta? Czyżby małego brązowego karzełka o niebieskich oczkach i białym brzuszku?
Szczerze wątpiła, żeby ten sam smarkacz wkurzył ich oboje. Szanse na to były prawie równe zeru, choć cud mógł się wydarzyć. Śmierć może i nie była karą, na którą ów lwiątko zasługiwało, ale jeśli stało się, to nic na to już się nie poradzi.
- Tereny tamtych leżą za rozległą pustynią... Nieprzebytą dla niedoświadczonych wędrowców. I fakt zazwyczaj stadne kluchy nie ruszają tyłka poza siedzibę, ale się zdarza. Na przykład kiedy stado się powiększy i potrzebują większych terenów.
Dostrzegła drogę, którą mogła z łatwością wyminąć lygrysa. Nic teraz nie stało jej na przeszkodzie, on nie wydawał się już aż tak agresywny jak wcześniej.
"Jup! Zmywaj się, zanim zmieni mu się nastrój!"
Potrząsnęła głową, próbując odrzucić niesforne kosmyki z pyska. Chyba trzeba by było ściąć tę upierdliwą grzywkę.
- Nadszedł czas... Powiadomię cię kiedy dowiem się czegoś nowego. Bo może i jestem tylko "głupim lwem", ale słowa dotrzymuje.
"Mniej, więcej...
Oj zamknij się braciszku, co? Następnie zgrabnym susem wyminęła lygrysa rzucając tylko coś w stylu "Żegnaj!" na odchodnym. Ostatecznie szybko zniknęła w gęstwinie.

//z.t PÓKI ŻYJĘ :C
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
Night Stalker
Konto zawieszone

Gatunek:Lewek Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:88 Dołączył:Sty 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 40
Zręczność: 40
Spostrzegawczość: 40
Doświadczenie: 15

#89
29-09-2016, 01:01
Prawa autorskie: soren, paint Felija

Night jak to miał w zwyczaju szlajał się wszędzie. A nie raz mu matka mówiła ze nie powinien. Jednak ciekawskie z niego było stworzenie, łapki młodzika ochoczo go tu przyniosły. Rozejrzał się wokoło, tu jeszcze nie był no cóż, jak już tu jest to i się rozejrzy. No bo ile mozna siedzieć w domu! Można się zanudzić, a świat taki piękny i zachęca by po nim pobiegać. No czeka go jeszcze inicjacja do stada, ale na razie nie myśli się o tym. Teraz jednak musiał zbadać nowy teren, rozglądając się jednym okiem, cóż to ślepe ukrywało się pod grzywką. Dlatego musiał bardziej się starać, zasiadł na swoim zadku i owijając ogon wokół łap czekał. Sam nie wiedział jeszcze na co ale poczeka, przecież nie śpieszy mu się nigdzie.
[Obrazek: 29w1i5g.png]

Głos

Urosło mu się troszku, no i więcej włosków ma jak na lwa przystało. I prawdopodobnie coś z nim nie tak oO. Tak oto rzekł doktur
Soth
Bestia z Bagien | Duch
*

Gatunek:Pół lew, pół tygrys i wszycho na ten temat Płeć:Samiec Wiek:5,5 lat. Towarzysz:Dzięcioł duży Liczba postów:331 Dołączył:Lut 2013

STATYSTYKI Życie: 38
Siła: 88
Zręczność: 69
Spostrzegawczość: 58
Doświadczenie: 7

#90
29-09-2016, 18:37
Prawa autorskie: Ja/gokcegokcen
Tytuł pozafabularny: Cnotliwy Woj

- Nie wiem jaki miał brzuch, nie przypatrywałem się. Ale reszta się zgadza.
Odpowiedział, próbując sobie w myślach przypomnieć jakieś większe szczegóły z tamtej małej lwicy. Wydawało mu się, że miała coś na czole, ale chyba tylko mu się to zdawało. A może tak się zabarwiło od krwi? Zresztą, kto by zwracał na taki szczegół uwagę. Powinien się wrócić tam i zabrać cielaka na przekąskę, ale ani mu się śniło teraz tam wracać. Niech ją sępy pochłoną, ot co.
Miał nadzieję, że słowa dotrzymuje, inaczej będzie z nią ciężko. W przeciwieństwie do niej, Soth nie zawaha się dotrzymać swojego i zabić ją, kiedy będzie miał ku temu okazję. Odprowadził ją wzrokiem. No nic, trzeba się przemieścić, skoro nie rozgrzał skóry na lwiej sierści, to sam musi coś zrobić. Jeszcze tylko brakowało, żeby mu kolana zesztywniały od tego zbyt długiego stania w miejscu. Rozejrzał się po okolicy. Nie było w pobliżu nic ciekawego, więc pozostaje udać się na wchód. Na zachodzie było zbyt miękko jak na tę porę. Największy absurd, że akurat tam było najwilgotniej, a zaraz za tamtejszą częścią rozciągały się szare pustkowia na których ledwo co rosła trawa.
Stoh idąc, rozglądał się cały czas, jak na prawidłowy patrol przystało. Na wszelki wypadek ryknął na cała okolicę, żeby go i na zewnętrznym pierścieniu bagien było go słychać. Tradycyjny tygrysi ryk. Chociaż nie było to potrzebne, to wolał upewnić się, że każde zwierze tutaj zna jego pozycję i jest świadome jego mocy.
Dopiero po jakimś czasie trafił na dziwnie znajomy zapach. Przecież to niemożliwe... zmarszczył brew poirytowany. Przecież to kompletnie nie miało sensu, ten zapach należał tylko do pewnej grupki, która nie wyściubiała nawet nosa poza swoje tereny. Szybszym krokiem maszerował wzdłuż linii zapachu.
Wyszczerzył zęby kiedy napotkał na swej drodze szarą kulkę. Po jego ziemi pałętało się jakieś cudze lwiątko, a żadnej lwicy, prócz Gizie nie pozwalał tutaj przebywać, wiec to wrogie lwiątko. Całkiem wyrośnięte, ale dalej to był dzieciak. Co on tu robił, skoro czuł zapach księżycowych?


/+2hp
Sycophants on velvet sofas
Lavish mansions, vintage wine

I am so much more than Royal
Snatch your chain and mace your eyes

If it feels good, tastes good
It must be mine

Heroes always get remembered
But you know legends never die


[Obrazek: 7YwHHkJ.jpg]


Mortal kings are ruling castles
Welcome to my world of fun
I'm taking back the crown
I'm all dressed up and naked

I see what's mine and take it


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości