♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Ema
Konto zawieszone

Gatunek:Panthera leo Płeć:Samica Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Znachor Liczba postów:342 Dołączył:Cze 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 70
Zręczność: 75
Spostrzegawczość: 69
Doświadczenie: 19

#1
15-12-2016, 01:25
Prawa autorskie: Danni-Minoptra (line-art) | Emkay-MLP (emblemat) | Bjorn (sygna)

W pewnym zakątku niewielkiej sawanny wytrwale od wielu lat rośnie olbrzymi baobab. Z początku stał w swoim miejscu samotnie, jednak po pewnym czasie dookoła niego zaczęły wyrastać inne drzewa. Obrastał one baobab, jak gdyby chciały się skryć w jego cieniu, schować się przed światem, gdyż przecież są tak niewielkie przy ogromnym drzewie.

Medyczka doskonale wiedziała, gdzie szukać potrzebnych ziół. Już wcześniej upatrzyła sobie to miejsce, podczas jednej z przymusowych eskapad poza termitierę. Mogła tutaj pozbierać nie tylko owoce baobabu, lecz także owoce kigeli i kwiaty oraz pędy akacji, gdyż i te drzewa obrosły teren wokół olbrzymiego drewnianego kolosa, tworząc dookoła mały gąszcz. Lwica ostrożnie zbliżyła się do tej nieznanej gęstwiny i powęszyła chwilę w powietrzu. Poza zapachem kilku roślinożerców, kryjących się gdzieś w głębi, nie wyczuła innych zwierząt, a co najważniejsze lwów. Dalej jednak zachowała swoją codzienną ostrożność. Czas zabrać się za zbieranie medykamentów. Na początku Em postanowiła zebrać owoce baobabu, gdyż mogą one sprawić największą trudność. Na niższy baobab lwica może i by się wspięła, lecz z pewnością nie na coś tak dużego. Oczywiście drzewo nie było, aż tak wielkie, jednak zielonooka miała skłonności do przesady. Znalazła sobie inny sposób na zebranie potrzebnych owoców. Wzięła w pysk grubszą gałąź leżącą na ziemi i podrzuciła ją w kierunku zwisających, zielonych owoców, wesoło zwisających sobie z wyższych i niższych gałęzi. Owoce nic sobie z tego pierwszego uderzenia nie zrobiły, lwica powtórzyła więc tę czynność jeszcze parę razy, aż do skutku. Wynikiem tych jakże przezabawnych, dla postronnego obserwatora, działań był jeden zrzucony owoc baobabu. Medyczka szybko włożyła go do swojej torby i szybkim krokiem ruszyła w stronę najbliższej kigeli. Użeranie się z baobabem zabrało jej więcej czasu niż miała w zamiarze poświęcić, stąd jej pośpiech w drodze do następnego drzewa. Upatrzyła sobie młodą kigelię, nie całkiem jeszcze wyrośniętą, lecz już wdającą owoce. Jedna z gałęzi wręcz uginała się pod ciężarem kiełbaskowatych, szarych owoców. To ją grzywiasta obrała sobie za cel. Odłożyła na bok torbę z zebrzej skóry i skupiwszy wzrok na jednym z owoców, przyczaiła się do skoku. Wyskoczyła jak wyrzucona z procy i łapami spróbowała zgarnąć, któryś z szarych podłużnych kształtów. Złapała i to nawet więcej niż jeden, lecz większość z nich rozbiła się o ziemię i nie nadawała do dalszego użycia. Na szczęście dla lwicy jeden z owoców ocalał i nie musiała powtarzać niezdarnych skoków. Ten medykament również szybko wrzuciła do swojej torby i truchcikiem skierowała się ku rozłożystej akacji, rosnącej nieopodal. Aż dziwne jak wiele gatunków drzew może rosnąć blisko, nie przeszkadzając sobie wzajemnie. Aby zebrać żółte kwiaty i młode listki, potrzebne do sporządzania wywarów Em musiała się niestety na to drzewo wspiąć, a rzec trzeba iż wspinanie się na drzewa, do ulubionych zajęć lwicy nie należało. Zrezygnowana westchnęła tylko i zostawiając torbę z baobabem i kigelią u podnóża pnia, rozpoczęła swoją wspinaczkę, która... zakończyła się już po chwili. Pierwsza próba wspięcia się na akację zakończyła się sromotną porażką ze strony brązowej, a także bolesnym upadkiem na zad. Mamrocząc pod nosem przekleństwa i z rosnącym gniewem zielonooka podjęła drugą, potem trzecią oraz czwartą próbę. Przy piątej z wrogim warknięciem rzuciła się na pień wbijając weń pazury i poczęła się mozolnie wspinać na niższe gałęzie. Nie zamierzała włazić jakoś wysoko, tyle tylko, aby dosięgnąć do kwiatów i listków. Kiedy stanęła na grubej, niskiej gałęzi, opierając się przednimi łapami o pień dalej ciągnący się w górę, złapała zębami jedną z młodych, porośniętą kwiatami gałąź, oczywiście ostrożnie, obawiając się cierni, które jednak raczej porastały starsze gałęzie akacji. Po dłuższym momencie szamotaniny młodsza gałąź, mimo swej walki została zerwana. Lwica z zniecierpliwieniem, ale i zadowoleniem bezpiecznie zeszła z akacji, wciąż trzymając w pysku efekt swojej walki z natrętnym drzewem. Znajdując się już na ziemi oddzieliła od całej gałęzi potrzebne jej części i schowała do pasiastego woreczka. Złapała torbę pełną medykamentów w pysk i po ostatnim zmierzeniu nienawistnym spojrzeniem, głupiej akacji ruszyła z powrotem do termitiery szybkim biegiem. I tak była na zewnątrz już zbyt długo.

//z.t

+ 1x

[Obrazek: baobab.png] [Obrazek: kigelia.png] [Obrazek: akacjakwiaty.png]
[Obrazek: ema_by_deadfisheye_0-davhhm5.png]
Głosik
Nikt nie wie jak się nazywam... Czasem nawet ja zapominam...
Mówcie mi Giza.
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15-12-2016, 01:31 przez Ema.)
Kami
Kanibal | Abajifo
*

Gatunek:Panthera spelaea+ Płeć:Samica Wiek:Antyk Znamiona:5/5_{1} Tytuł fabularny:Znachor Zezwolenia:Cechy Panthera spelaea 500kg/ 350cm(bez ogona) / Postać Specjalna Liczba postów:1,637 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 80
Siła: 95
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 74
Doświadczenie: 15

#2
05-06-2017, 17:30
Prawa autorskie: ~KamiLionheart/ *jollyjack/ bethesda
Tytuł pozafabularny: VIP

W poszukiwaniu owoców Kigelii i Baobabu zaszła na sawannę, jeśli pamięć ją nie myliła rosły tu stare drzewa które potrafiły obficie obrodzić w czasie deszczów, przeczucie ją nie myliło i oto stanęła naprzeciwko ogromnego drzewa, które z powodzeniem mogło stać się fortecą dla stada małp. W tej chwili jednak zamieszkiwał je samotny starszy pawian. Po krótkiej wymianie zdań i przekupieniu błyskotką ten zgodził się zerwać kilka owoców z drzew dla brązowej, czasem wystarczy trochę sprytu, by wysilić się mniej, zwłaszcza że fikanie po drzewach w jej stanie nie było szczególnie wskazane. Owoce Kigelii jednak okazały się już nadpsute i musiała obejść się smakiem.

-2 Opale
Baobab x 2

Ale na tym nie koniec, warto było jeszcze rozejrzeć się na ziemi. Wśród traw, zielone ślepia wypatrzyły charakterystyczne listki i bardzo śmieszne już nieco przywiędłe różowe kwiatki, których nie szło pomylić z niczym innym. 
- No proszę, kto by się spodziewał? - Mruknęła sama do siebie pod nosem i ruszyła ku kępce, nim jednak doszła do niej kątem oka zauważyła coś jeszcze, kwitnącą akację połamaną najpewniej przez słonia! Szybko rozejrzała się dookoła, po ssaku jednak nie było ani śladu. Na szczęście, bo w walkę z tym olbrzymem bardzo nie chciała się mieszać. Zebrała akację i upchnęła ją do torebki z resztą. Zebranie imbiru okazało się niemożliwe, ktoś prawdopodobnie ją ubiegł, a resztki nie nadawały się już do niczego.

Akacja x 2

Spacerek zmęczył nieco Kami więc królowa klapnęła sobie na chwile w zaroślach na małej górce obserwując okolice i brykające po niej niewielkie stadko zebr. Przymknęła na chwile oczy i tak po 2h snu ruszyła dalej.
ZT
My Lioden Den 

~X~
A co jeśli życie jest zbyt krótkie, 
by poddać się mądrości milczenia? 


[Obrazek: Fuck_Stamp_by_Voltaira.gif] [Obrazek: 3k8uyjj_by_kamilionheart-d9q7uas.png]
MÓJ GŁOS!                                                       
Twój koszma                                     Moje Rozmiary

[Obrazek: trollface.png]
Makari
Konto zawieszone

Gatunek:Lef Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Znamiona:1/4 Tytuł fabularny:Medyk Liczba postów:434 Dołączył:Maj 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 80
Zręczność: 80
Spostrzegawczość: 50
Doświadczenie: 105

#3
26-06-2017, 13:28
Prawa autorskie: Nukooooooooooteeek podpis:DeadFishEye-0

Samiec w poszukiwaniu ziół postanowił wstąpić pierw na sawannę gdzie znalazł wielki Baobab. Pierwsze co mu przyszło na myśl gdy go zobaczył było jęknięcie jego leniwej strony " Nie po to zostałem medykiem, żeby hasać po drzewach w poszukiwaniu dziwnych owoców, co ja małpa jakaś?!" Jednak zaraz po tym ogarnął swój umysł i rozejrzał się wokół w poszukiwaniu innego sposobu zdobycia owocu. Niedaleko znalazł wielką gałąź. Chwycił ją łapami po czym mało zwinnym ruchem (o mało się nie wywalił) podrzucił gałąź do góry. Powtórzył tę czynność jeszcze kilka razy. Po dłuższej chwili i kałuży potu samiec z zadowoleniem mógł zabraz ze sobą dwa owoce tegoż potężnego drzewa.

+ 2x Owoce Baobabu

Samiec przysiadł na chwilę, aby nieco odpocząć. Rozejrzał się jeszcze, a nuż coś się jeszcze znajdzie. Intuicja go nie zmyliła nieopodal siebie dostrzegł kwitnącą Akację. Zebrał co mu było potrzebne i nim się spostrzegł wrzucanie akacji do mieszka na zioła było tak lekką czynnością, że po skończeniu rwania tegoż zioła mógł spokojnie iść dalej w drogę.

+ 2x Akacja


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości