♫ Audycja 36 ♫


Wszystkie audycje znajdziecie na audycje.krollew.pl
Tygodniowy bonus
+5 opali


Otrzymuje Warsir!
  • Forum zostało zarchiwizowane i dostępne jest jedynie w wersji do odczytu - poza ShoutBoxem i tematami pozafabularnymi. Dziękujemy za wspólną grę!
  • Oficjalny kanał na discordzie - do kontaktu z graczami.
  • Stale aktywny pozostaje dział z pożegnaniami, gdzie każdy będzie mógł dopisać swoje.
  • NIE zgadzamy się na kopiowanie jakiejkolwiek części tego forum, także po jego zamknięciu.

    ~ Administracja Król Lew PBF (2006-2018)
Generator statystyk
Drzewo genealogiczne
Okres zbioru (1 porcja):
Cis pospolity
Wulkan Burgess Shale, Ognisty Las, Źródło Życia
Pogoda
1-15 września
21 °C
16 °C
16-30 września
23 °C
17 °C
Postać miesiąca:
Sierpień

Naiwny, strachliwy i delikatny. Lwie dziecko zagubione pośród sawanny, odnalazło ciepło rodziny w śnieżnym Cesarstwie choć niedawno spotkał nieświadomie prawdziwego ojca.
Cytat września
Nadesłany przez Vasanti Vei

Stężenie fanatyków księżyca na poziomie zerowym kazało mu się zastanowić, czy przypadkiem nie zabłądził.
Znajdziecie nas na:
Tyrvelse
NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 90 :I
Siła: 78
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 23

07-06-2017, 19:46
Prawa autorskie: Salvathi

Jego wzroku nie umknął ogromny cień, który wpadł do jaskini, nawet nie spoglądając na swą ofiarę, sępa czy geparda. Ani nawet na samego beżowego. Huhu, czyżby czarnuszek miał tutaj jakieś osobiste porachunki? Niezwykle ochoczo podchodzi do całej akcji.
Byleby tylko Cahian nie żałował, że się w to wpakował.
W reakcji na skrzek sępa jedynie błysnął ostrymi kłami w jego kierunku. Ptaszysko powinno się cieszyć, że udało mu się dobrać do świeżego trupa, a nie tu jeszcze hałasuje niepotrzebnie. 
On się skupiał na znajomym cętku. Szeroki uśmiech pojawił się na jego pysku, gdy gepard prychnął i odwrócił się ostentacyjnie. Choć szkoda, szkoda... Gdyby tylko dał mu powód, brązowogrzywy z chęcią skoczyłby mu do gardła. Jednak gepard widocznie stronił od walki z nim. Może był tchórzem. A może miał resztki zdrowego rozsądku.
Pozwolił mu odejść, bo za nic w świecie by nie dogonił geparda, nie po tej przebieżce przed chwilą - a był przekonany, że cętuś nie pozwoli mu się grzecznie złapać. Ciekawe tylko, czy była tu też gdzieś ta szaraczka? 
Z chęcią by przekonał się o tym sam, jednak hałasy dobiegające z groty go popędzały, zatem ruszył raźno w jej kierunku. Ale im bliżej był, tym bardziej niemrawe stawały się jego kroki. Tuż przed wejściem do niej wyraźnie się zatrzymał, jakby jej "próg" był nieprzekraczalną barierą. 
Stojąc tak, mógł dostrzec co dzieje się w jej środku, choć widział przede wszystkim rosłe sylwetki samców - czarnego, tego, który pomógł mu ubić półogoniastego, i brązowogrzywego, który był tu nawet wcześniej, niż on sam. Jednak niewiele czasu spędził na wpatrywaniu się w lwy w środku jaskini, na analizowaniu tej sytuacji - za to jego błękitne oczy błądziły to po skalnych zębiskach, ścianach czy wnętrzu spowitym mrokiem. A jednocześnie wyglądał tak, jakby spoglądał zupełnie gdzie indziej.
Stulił swe uszy i przygarbił się, jeżąc sierść - gdyby ktokolwiek na niego teraz spojrzał, na pierwszy rzut oka mógłby dojrzeć w nim... Panikę. Jego ogon ruszał się jak opętany, łapy zaczęły drżeć i już z trudem utrzymywały jego cielsko. Było mu niedobrze, przygryzał własny język, by powstrzymać mdłości, ale i siebie samego przed zwianiem.

Cholero, to po co się w to pchałeś? Nie mogłeś zostawić wszystkiego mnie?
Pokręcił łbem, nie zważając na to, że odpowiada językiem ciała samemu sobie.
Tyr nie odpowiedział. Zaczął walczyć z Cahianem, próbując go zepchnąć na skraj świadomości, co nie było łatwe - zlękniony młodzieniec nie chciał się ruszyć z miejsca, fizycznie i mentalnie. Velse nigdy nie był tym silniejszym, lecz teraz kierowała nim cała jego stanowczość i potrzeba kończenia wszystkiego, co zaczął, porządnie. Nie mógł tak po prostu teraz odstąpić. Stchórzyć. Zatrzymać się.
Powoli, z wysiłkiem, uniósł drżącą łapę i postawił ją przed sobą.
Zaczął dyszeć, wyraźnie rozgrzany i targany wewnętrznym rozłamem.
Kolejny, minimalny krok.
Raptownie podniósł uszy, słysząc ryk młódki, spotęgowany akustyką groty. Poderwał łeb, wpijając błękitne oczy w głąb jaskini, dopiero teraz udało mu się dostrzec jaśniejsze futro, zaledwie jego smugę. 
Z groźnym warkotem, zebrał wszystkie swoje siły i wysunął pazury, nagłym zrywem skacząc, zręcznie próbując wcisnąć się w dość wąskie wejście, i tym sposobem dostał się do jaskini. Jego uszy wyłapały już słowa Huntrees, lecz jego oczy dostrzegły też rany Tohuvabohu. 
Tyr był spokojniejszy, rozważniejszy niż Cahian. On nie rzucił się na byle kogo, byleby tylko zatopić swe pazury w czyimś ciele, on w mgnieniu oka chciał wydobyć z małych wskazówek jak najwięcej. 
Kawowy samiec miał rozdrapany bok i poszarpaną grzywę, widać po nim było, że też stoczył walkę. Krzyczącej lwicy nie było w zasięgu wzroku - zapewne zwiała. Jasna młódka również była pokiereszowana - krew skapywała z jej pyska i boku. 
Brązowogrzywy rzucił się za tą lwicą, która krzyczała najgłośniej - zapewne chciał ją powstrzymać przemocą, lecz albo w ogóle mu się to nie udało, albo dopadł ją tylko na chwilę, a ona nie próbowała wyrwać się, używając kłów i pazurów. Wtedy pewnie oberwałby w pierś, pysk czy brzuch. Lecz jego rany były wyższe, na pewno nie zrobione przez kogoś, kogo kawowy sprowadziłby już do parteru - a mógł to łatwo zrobić i z jasną, i z tamtą lwicą.
Intensywnie myśląc, Velse zbliżył się powoli ku Huntrees, Ghalibowi i Tohuvabohu, lecz nie atakował. 
"Najpierw mnie ratujesz, a teraz próbujesz zabić?"
Czarny zabił białego. To przed nim uratował młódkę? Dlaczego więc ona dalej parła w konflikt, miast trzymać się na uboczu? Znała tą głośną lwicę?
Utrzymywał kamienny wyraz pyska, wpatrując się badawczo w całą trójkę, z wyciągniętymi pazurami i gotowością do skoku. 
Lecz nim zdecydował się zaatakować kogokolwiek, wolał się dowiedzieć, kto kogo tutaj zaatakował pierwszy. Nie chciał popełnić błędu i obrać złej strony. Zwłaszcza nie chciał popełnić błędu i podnieść łapę na młodą lwicę.

O jak ja kocham to miejsce!
Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie
Kochanie, czemu szepczesz?
Możemy być spokojni
Opuśćmy ręce
Opuśćmy ręce

Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy
że kiedy zamkniesz oczy
nic nie zaskoczy cię
.


Moréna
Konto zawieszone

Gatunek:hybryda sępa Płeć:Samica Wiek:4 lata Liczba postów:96 Dołączył:Lip 2015

STATYSTYKI Życie: 0
Siła: 40
Zręczność: 55
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 10

07-06-2017, 20:13
Prawa autorskie: ja

Gepard opuścił to miejsce, Tyr tylko się wyszczerzył i pognał w głąb groty. Zostałam sama z trupem białego samczyka. Apetyt również straciłam, nie chciałam zostawać w takim wypadku ani chwili dłużej. Rzeź, która się tu wydarzyła nie obchodziła mnie, to co czekało teraz na młoda lwice również mnie nie interesowało. Miałam mętlik w głowie, wiele spraw do przemyślenia. Wolałam się nad tym wszystkim zastanowić w jakimś zacisznym miejscu. Odepchnęłam się szponami od truchła, załopotałam skrzydłami i wzbiłam w powietrze odlatując daleko stąd.
z/t
Athastan
Radca
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 61
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 81
Doświadczenie: 8

11-06-2017, 23:08
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy

Rozważał akcje, które aktualnie miały by jakiś sens. Szybko doszedł do tego, że powrót do groty, przy aktualnym stanie rzeczyczy, nie miałby najmnejszego sensu. Nie dość, że nie pomógłby, to jeszcze położył by tam swoją głowę i tym samym stracił wszelkie możliwości. Rozmyślał właśnie nad jakimś sposobem sprowadzenia pomocy, i prawdę mówiąc, był całkiem blisko pobiegnięcia do niedalekiego Wodopoju przy jaskiniach, co nie było jego faworyzowanym pomysłem, ale dostrzegł rozmazaną smugę, która przez chwilę zamajaczyła w otworze grosię Smuga była w kolorach lwa, z którym spotkał się tuż po wyjściu z kamiennych pieczar. Lwa, którego powiązań z pozostałymi osobnikami nie znał, ale o którym wnioskował ze sposobu w jaki się rozstali, że raczej nie zaatakowałby bezbronnej lwicy. Co większyło, do w miarę realnego poziomu, szanse na powodzenie innej, bardziej mu odpowiadającej wersji planu. 
Mając nadzieję, że nowo przybyły lew zajmie choć na chwilę jednego lub oba z rządnych krwi lwów i umożliwi Huntress wydostanie się choćby metr za wyjście z jaskini, wspiął się, po w miarę łatwo jeszcze dostępnych (u dołu) skałach, tuż obok otworu. Podstawą jego planu był fakt, że ciężarna lwica otworzyła tą drogę, wypychając część kamieni z osuwiska. Zaś górna jego część nie zawaliła się, ze względu na kamienny zator, który powstał w rynnie żlebu, którym zsuwały się kamienie tworzące piarg, blokujący wcześniej ten wylot jaskini. Zator ów, wyglądał dosyć niestabilne, co prawda na tle mocno, by powstrzymać stojące kamienie przedu ulegnięciem wpływowi grawitacji, ale nie na tyle, by wytrzymał, gdyby sile ciążenia nieco pomóc. Zaś gdyby się osunął, powinien przysypać to wyjście, lub zwalić się na łeb przeciwnikowi, wyłączając go z akcji. 
Stanął więc tuż obok skalnej rynny z kamieniami, tak by móc poruszyć te będące u podstawy, blokujące wszystkie powyższe, po czym zawołał, dosyć donośnie: 
- Huntress, za zewnątrz, JUŻ.  
Planował, gdy tylko lwica przekroczy przejście, zwalić kamienie na łby ścigającym ją lwą, lub po prostu zqasypać przejście. Jeżeli pierwszy wyjdzie któryś z oprawców, także będzie mu muiał spuścić głazy na łeb, wyłącając z walki choć jednego oponenta.
Powziąłszy takie postanowienia, przygotował się do natychmiastowego podważenia kamieni i czekał.
Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

14-06-2017, 23:58

Mimo, że lwicy udało się dobiec do wyjścia i miała okazję opuścić grotę, postanowiła cofnąć się pod ścianę. Straciła w ten sposób przewagę zaskoczenia i odległości, jaką wyrobiła sobie u napastników. Dlatego też bez problemu przyparli ją do ziemi. Podczas szamotaniny udało jej się jedynie dorobić Ghalibowi kolejną szramę na pysku. Poczuła na sobie kilka zestawów pazurów i kły,
 które wbijały się od zadu, przez bok, po ramię. Została całkowicie unieruchomiona i nie miała realnych szans na uwolnienie się. Była na łasce swoich oprawców. Usłyszała zawołanie Athastana,
 ale nie mogła się do niego dostosować. Krótkogrzywy lew nie doczekał się swojej towarzyszki.
 Ale za to udało mu się wypatrzeć drobne kamienie, które prawdopodobnie utrzymywały małą lawinę.

Huntrees -15 HP
Ghalib -3 HP



Huntrees, Athastan ---> Ghalib, Tohuvabohu
Huntrees
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młodzik Liczba postów:212 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie:
Siła: 65
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 30

17-06-2017, 20:52
Prawa autorskie: lineart: Malaika4, kolory: Fileera, cienie: Salvathi

Ale jestem głupia. Czemu pomagałam tej ciężarnej? Gdyby nie ona już dawno bym zwiała i ta sytuacja nie miałaby miejsca. Jednak w duszy wiem, że gdybym wtedy uciekła, nie wybaczyłabym sobie. Próbuję się bronić i zostawiam czarnemu pamiątkę ode mnie. Czuję ciężar przygniatający mnie do ziemi. W zad, plecy i bark wbijają mi się pazury i zęby. W pewnym momencie naciskają z siłą i wydaje z siebie mimowolne krzyk połączony z warkotem. Wiem, że jest tu Athastan słyszę jego krzyk ale nie mogę się ruszyć. Wierzę, że ma na tyle rozsądku żeby albo uciec albo przynajmniej nie atakować bez namysłu. 
- Ej! Lubicie mordować? Tak o? Co z was za lwy? Czego ode mnie chcecie. Przecież ja wam nie zrobiłam!- cały czas mówię zadaję pytania oprawcą. Chcę, żeby skupili się na mnie. Wtedy Athastan będzie miał szansę na... no na cokolwiek co zamierza.
Nie rób tego. . Nie chcę zostawiać Ci kolejnej pamiątki. Poza tym po co ? Po co to wszystko? Czego chcecie?- mówię do czarnego. Nie chcę tu być. Nie chcę się bić, ani narażać kogoś albo siebie.
Smukła, mała lwica. Zielone  oczy.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

26-06-2017, 21:50
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

A więc udało się. Złapali ją i była teraz na ich łasce i niełasce. Nie był zbytnio zaskoczony tym faktem, bo przecież przewyższał samicę we wszystkich aspektach... no prawie. Niemniej też miał swój własny limit i powoli zaczynała go męczyć sytuacja, która miała tu miejsce. Zamarł stojąc nad Huntress  wisiał nad nią jak cień śmierci zwiastując jedynie to co najgorsze. Posłał tnące spojrzenie Tohuvabohu, które w mroku jaskini błyszczały stalowym błękitem. Nie mógł być pewny czy na tego lwa działają subtelne znaki, był ciekaw czy to wystarczy by powstrzymać na chwilę samca przed ostatecznym ciosem. Potem przeniósł to spojrzenie na Huntress, która zalewała ich potokiem słów starając się odwlec nieuniknione. Sapnął gorącym powietrzem.
- To nie kwestia upodobań lecz powinności - odezwał się beznamiętnym tonem. - Nie znajduję przyjemności w znęcaniu się nad słabszymi ani w zabijaniu ciebie. 
Skąd miał wiedzieć jak myśli jego towarzysz w zbrodni? Mógł tylko opowiadać się za tym co sam czuł, za tym co wiedział. Nie myślał zbytnio nad tym czy to co robi jest moralnie słuszne. Robił to co sam uważał za słuszne bo wiedział, że mógł słuchać tylko siebie. 
- Jednakże - zagrzmiał - sama zadecydowałaś o tym, po której stronie stanąć. 
Wtedy jednak poprawił swój zacisk szponów na boku młodziutkiej samicy. Cóż za okrutny los cisnął ją wprost na spotkanie Ghaliba? Czarny natomiast przypomniał sobie sytuację w swojej pieczarze. Biedna Zenzele. Biedna mała lwica. 
Tym razem było nieco inaczej. Nie mógł liczyć na pakt milczenia ze strony Huntress, nie brał tego w ogóle pod uwagę.
- Chciałem cię uratować, wierz mi. - Po tych słowach wymierzył cios w pysk lwicy a potem błyskawicznie dopadł do jej gardła zaciskając szczęki najmocniej jak potrafił. Zamierzał zakończyć ten cyrk raz na zawsze. 

// Wybacz Hunt :I obiecuję, że jak któraś z moich postaci będzie mieć młode to masz zaklepanego bachorka :I
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Athastan
Radca
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 61
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 81
Doświadczenie: 8

26-06-2017, 22:08
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy

No i nikt nie wybiegł. A on czekał, i nic z tym jakoś nie mógł zrobić. Bo nie miał zamiaru wracać z powrotem do tej groty i stracić możliwości zrobienia czegokolwiek przydatnego.
Jedyne co mu się w obecnym położeniu, to wyśledzenie, na których kamieniach opiera się cały zator, dzięki czemu mógł posłać wszystkie te głazy na dół w dowolnym momencie. Na nic się to jednak nie przyda, jeśli nikt nie pojawi się w wyjściu jaskini.
Zawołał więc, chcąc spowodować reakcje albo ze strony lwicy, albo jej prześladowców:  No chodcie tu !.
Liczył na to, że ktokolwiek pojawi się w wejściu. Jeżeli będzie to ktokolwiek inny niż Huntress, to zwali mu kamienie na łeb. Jeśli zaś lwicy uda się wydostać, to zasypie przeście tuż za nią.
Tohuvabohu
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata (Młody dorosły) Liczba postów:75 Dołączył:Mar 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 63
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 13

27-06-2017, 19:16
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari)

Nudziło go już to niemiłosiernie. Gdyby nie to całe zbiorowisko, to dawno już by się pałętał gdzieś indziej, a nie siedział w tej grocie. Chciał to zakończyć jak najszybciej, dlatego też zaatakował młodą lwicę razem z ciemnym lwem. Słyszał że młoda coś tam gada, ale średnio się tym przejął, dopiero głos spoza groty, dochodzący jakby z tylnego wyjścia go ocknął na tyle, żeby na krótko zatrzymać się w swoich atakach. Odszedł od ofiary, poplamiony krwią i ranami pokrywające cielsko. Widząc że do groty zawitał kolejny osobnik, uśmiechnął się nikle, ujawniając zabrudzone na czerwono kły, po czym poszedł w stronę tylnego wyjścia i zatrzymał się parę stóp od dziury w ścianie.
- Czmychaj stąd. Powód dla którego tu jesteś właśnie cieszy się ostatnimi oddechami. - Syknął w stronę wyjścia, po czym usiadł sobie spokojnie, pilnując dziury i przyglądał się dziełu dokonywanemu przez ciemnego. Go już to nie obchodziło, nie chciał się bardziej męczyć, skoro byli bardziej chętni do walki od niego.
Tyrvelse
NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 90 :I
Siła: 78
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 23

27-06-2017, 20:58
Prawa autorskie: Salvathi

Uszy miał czujnie postawione, a sierść była na nim zjeżona niczym na małym, zlęknionym kocięciu. Co z tego, że udało mu się przejąć kontrolę i zepchnąć Cahiana na skraj świadomości, skoro jego lęk był tak wielki, że Tyrvelse i tak go odczuwał? Tak jakby go mrowiło tuż pod samą skórą, nieustający, dający w kość strach, każący mu zwracać uwagę na każdą najmniejszą rzecz, utrzymywać napięte mięśnie i gotowość do ucieczki. Gdyby miał spędzić tu zbyt wiele czasu, zwyczajnie oszalałby. 
Usłyszał głos wołający młódkę - a przynajmniej tak mu się wydawało, bo kto inny mógłby być tak rozpaczliwie wywoływany z tej groty? A ten głos wydawał mu się znajomy, lecz w tej chwili nie mógł tego stwierdzić z całą pewnością. Skupił więc swą uwagę przede wszystkim na jasnej pannie i na jej słowach. Gdyby to była normalna sytuacja, uśmiechnąłby się z przekąsem w reakcji na jej pierwsze słowa. Ach, młoda damo. Przecież na tym właśnie polega bycie lwem, najsilniejszym drapieżnikiem na sawannie. Na mordowaniu ot tak. Aż zechciałby spytać, czym różni się ona od zwykłej antylopy - lecz jego duch nie był aż tak złamany, a i wspomnienie ukochanej złotookiej zbyt mocno wryło się w jego w serce.
I gdyby nie to, gdyby nie pamięć o niej, mógłby nawet dołączyć do tego chorego polowania, wykorzystać sytuację, kurczowo trzymać się tej silniejszej, wygrywającej strony. Eliminacja konkurencji, łatwe zdobywanie pożywienia. Przetrwanie, o które walczył tak silnie.
Lub jedynie poruszyłby ogonem i odszedł, nie wypowiadając ni słowa. 
A tak... Wbijał swe błękitne ślepia, zupełnie pozbawione wyrazu, prócz tańczącej w nich iskierki pierwotnego strachu, który wciąż czaił się w jego trzewiach, w młodą samicę, poturbowaną i bliską śmierci. 
I tak niewiele, tak niewiele mógł się dowiedzieć z ich krótkiej wymiany zdań, on, który przybył tu w połowie imprezy. Szkoda. Być może wtedy zechciałby się twardo opowiedzieć po którejś ze stron, lecz teraz jedynie mógł przyglądać się temu konfliktowi silniejszego, mądrzejszego z młodą, słabszą i głupią. Zwyczajnie głupią, skoro nie udało jej się uciec, jak tamtej wrzeszczącej, a objęła stronę przegrywającą - tą, która była przeciwko czarnemu. A mimo to, nie mógł pozbyć się natarczywej, bolesnej myśli - że jego siostra mogła być dokładnie w takiej samej sytuacji, że to Runa mogła być przyciśnięta pazurami obcych lwów, na krawędzi życia. Drgnął, gdy czarnosierstny przypuścił kolejny atak na młódkę.
- Daj jej szansę nauczyć się na błędach - odezwał się nagle, nieco niespodziewanie, choć myśl ta nie była dla niego zupełnie świeża. Lecz nie zrobił nic nadto, nie chciał rzucać się w jej obronie, nie chciał popełnić tego samego błędu co ona. 
Po raz kolejny, głos spoza groty, wydobywający się z tego drugiego wyjścia, które obwarowane było dziwnymi skałkami, mniejszymi bądź większymi. Velse przewrócił błękitnymi ślepiami - ktokolwiek tam był, był średnio rozgarnięty, skoro postanowił tak wrzeszczeć. W takich sytuacjach robienie tego, czego życzy sobie ewentualny wróg, było największą głupotą. 
Z pewnym zdziwieniem zauważył, że drugi samiec odstąpił młódki, lecz nie po to, by jakkolwiek poprawić jej sytuację. Jego uśmiech i krew na pysku zignorował - sam był ubrudzony przez zagryzienie krótkogrzywego.
- Nie wiesz, po co tu przyszedłem. - odpowiedział, a w jego głosie nie kryły się żadne większe emocje. 
Poza tym, obserwował w napięciu ruchy czarnego i jasnej, śledząc ich niczym najprzedniejszą sztukę. Może kibicował młodej. Może miał nadzieję, że czarny posłucha, lecz nawet on sam wątpił, czy w tej chwili lwica zdoła się odratować, czy chociażby wylizać z tych ran.

O jak ja kocham to miejsce!
Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie
Kochanie, czemu szepczesz?
Możemy być spokojni
Opuśćmy ręce
Opuśćmy ręce

Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy
że kiedy zamkniesz oczy
nic nie zaskoczy cię
.


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Płeć:Samiec Liczba postów:1,683 Dołączył:Cze 2012

STATYSTYKI Życie: 0
Siła:
Zręczność:
Spostrzegawczość:

01-07-2017, 20:23

Na nic się zdały wykręty i prowokacje Huntrees. Była na łasce trzech dorosłych samców, na co jej przyjaciel nie mógł nic poradzić, choć próbował. Ghalib, który został jej sędzią i katem, zdecydował, że lwica musi zginąć. Drobna sugestia jednego z towarzyszy nie miała na to wpływu. Jak na doświadczonego łowcę przystało, sprawnie zadusił ofiarę. Trwało to kilka minut, przez które Huntrees desperacko próbowała złapać oddech i uwolnić się z uścisku śmierci. Krztusiła się i wymachiwała wszystkimi łapami, jak tylko mogła, lecz wszystko to na próżno. Po chwili nie czuła już nic...

Huntrees {*}
Ghalib +30 PD
Tyrvelse +20 PD
Tohuvbohu +15 PD
Athastan +7 PD
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 01-07-2017, 20:24 przez Mistrz Gry.)
Athastan
Radca
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody Dorosły Tytuł fabularny:Posłaniec / Młodszy Szaman Liczba postów:384 Dołączył:Paź 2016

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 61
Zręczność: 76
Spostrzegawczość: 81
Doświadczenie: 8

01-07-2017, 21:17
Prawa autorskie: Subi-cub(generator) Ja (edycja)
Tytuł pozafabularny: Mistrz Gry / Przodownik pracy

Odgłosy z wnętrza groty dobitnie świadczyły o tym co stało się w środku. Tym razem zawiódł. Co prawda przeciw trzem dorosłym samcom i nie całkowicie, bo tej ciężarnej lwicy udało się uciec, ale fakt pozostawał faktem. Nie udało się mu nawet wykorzystać wątpliwości ze strony Tyrvelsa.
Zaraz jednak jego przemyślenie zostało przerwane. Skoro już w okolicy nie było nikogo, kim trzeba by się zająć, poza nim samym, do głosu doszedł powstrzymywany przedtem instynkt samozachowawczy. Momentalnie przestał cokolwiek odczuwać czy nawet myśleć nad bardziej złożonymi zagadnieniami, a jego ruchy stały się sprawne i automatyczne.
Najpierw podważył kamienie podtrzymujące lawinę, a gdy ta zaczęła się zsuwać, zszedł bokiem w bezpiecznej odległości. Nie czynił tego bynajmniej z chęci zemsty czy w gniewie, poprostu uznał to za konieczne zabezpieczenie. Zszedłszy na ziemie, ruszył szybkim truchtem mniej więcej w kierunku doliny spokoju, odbijając po drodze kilkukrotnie w inne strony, cały czas oddalając się od groty.

~Zt.
Ghalib
Zmora | Płomień
*

Gatunek:lew tsavo Płeć:Samiec Wiek:Wiek średni Tytuł fabularny:Wędrowiec Liczba postów:906 Dołączył:Kwi 2015

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 90
Zręczność: 81
Spostrzegawczość: 66
Doświadczenie: 26

01-07-2017, 21:36
Prawa autorskie: moje~
Tytuł pozafabularny: Artysta roku

Stało się. Wątła sylwetka powoli stawała się coraz bardziej wiotka i bezwładna. Czuł jak pod naciskiem jego kłów uchodzi z niej życie wraz z krwią, którą poczuł na swoim języku. Puścił ją. Jeszcze przez chwilę przyglądał się swojej ofierze godząc się z tym, że po raz kolejny stał się czyimś katem. Był zwykłym mordercą i nie ujmowało mu to niczego. Pogodził się ze swoją rolą. Rzucił srogie spojrzenie swojemu partnerowi w zbrodni.
- Ty - odezwał się ochrypniętym głosem - szybko.
Rzucił jedynie orientując się, że tajemnicze szmery od strony młodzika, który pozostawał poza grotą mogły świadczyć o tym, że grota się wali. Skoczył sprawnie ku wyjściu z groty zahaczając celowo o ostatni stalagnat doskonale wiedząc, że tylko przyspieszy zawalanie się groty. Gdy znalazł się przy wyjściu odetchnął ciężko. Obrócił zakrwawiony pysk w stronę najpierw Tohu, który miał chyba ostatnią szansę na uratowanie się z lawiny. Był ciekaw czy młodszy samiec da radę uciec. Potem posłał spojrzenie Tyrvelse. Dostrzegając kątem oka, że przyjaciela martwej lwicy już nie ma postanowił otworzyć pysk. 
- Możesz mi wierzyć. Chciałem - odparł Velse. 
Ponownie odetchnął głośno. Pokierował się w stronę nadjedzonego przez sępa truchła białego lewka. Urwał z jego ciała pas skóry pokrytej białą sierścią - teraz zmoczonej w krwi. 
- Pozbądźcie się tamtego ciała - wskazał na kierunek, w którym powinno znajdować się ciało Shikiriego. - A potem mógłbym mieć dla was propozycję. Wszyscy trzej tkwimy w tej zbrodni. 
Urwał kawał mięsa i zjadł naprędce. Resztę ciała weźmie ze sobą i wrzuci do rzeki. Chwycił więc truchło za skórę i wrzucił sobie na grzbiet. 
- Znajdźcie mnie za kilka dni nad rzeką za terenami stada Srebrnego Księżyca - oznajmił.
Więcej nie zamierzał mówić. Liczył raczej, że poważnie potraktują sytuację i pofatygują się we wskazane miejsce. A sam? No cóż. Podniósł urwany płat białej skóry i czmychnął.

zt

// jeśli chcecie możemy poczekać na normalną fabułę nad Źródłem Życia albo zrobić ten wątek na marginesie *o ile interesuje was współpraca z Ghalibem*
|MUZYKA| | PIOSENKA | |CAŁE CIAŁO| |GŁOS| |KSZTAŁT DEMONA|
[Obrazek: zalubinypasek_by_owlyblue-dbkpf1p.png]
Nigdy nie chciałem żyć jak wy
Jak wyjeżdżałem wyły psy
Dusze oddałem za sławę i pieniądze blichtr
No blichtr 





Tohuvabohu
Samotnik
*

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:4 lata (Młody dorosły) Liczba postów:75 Dołączył:Mar 2017

STATYSTYKI Życie: 100
Siła: 85
Zręczność: 63
Spostrzegawczość: 63
Doświadczenie: 13

02-07-2017, 00:36
Prawa autorskie: Trollberserker (Askari)

Obserwował ze spokojem mnicha, jak ciemny lew zabija z zimną krwią młodą lwicę. Przenosił wzrok raz na ciemnego, raz na jasną, aż życie uszło z młodej. Słysząc że grota się zaczyna zawalać przez nagłe skoki ciemnego po ścianach, szybko dobiegł do wyjścia groty, a tam usłyszał coś, co brzmiało jak rozkazy ze strony krótkogrzywego. Za kogo się on uważał, że mógł sobie ot tak rozkazywać? W każdym razie, widział jak te zjada kawał mięsa, po czym odprowadził go wzrokiem.
- Zachowuje się jakby stało się coś poważnego. - Prychnął głośno, po czym zaczął lizać swoje rany. nie były to byle jakie zadrapania, więc trzeba będzie na razie się wycofać. Podszedł do ciała młodego lwa z dziwną grzywą, po czym wgryzł się w coraz chłodniejsze ciało, i mocno szarpnął. Nie spodziewał się że poczuje jakikolwiek smak, i tak też było. Było to mu już obojętne co się stanie. Mógłby zostać w tej grocie, tak żeby się na niego zawaliła. Nie obchodziło go to.
- Co z tego że parę lwów zginęło? Nie trzeba od razu panikować i wszystkiego sprzątać. Ot, polało się troszkę krwi i każdemu odbija. - Po zjedzeniu paru kęsów, ruszył nieco obolały i polazł w swoją stronę.

szybkie zt
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 02-07-2017, 00:37 przez Tohuvabohu.)
Tyrvelse
NAJSEKSOWNIEJSZY | SAMOTNIK

Gatunek:Lew Płeć:Samiec Wiek:Młody dorosły Liczba postów:365 Dołączył:Kwi 2014

STATYSTYKI Życie: 90 :I
Siła: 78
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 68
Doświadczenie: 23

02-07-2017, 13:38
Prawa autorskie: Salvathi

Nic. 
Ani czarny nie odpowiedział w żaden sposób na jego słowa, ani też młoda nie zrobiła nic, nie poczyniła żadnego ruchu w ostatniej, rozpaczliwiej próbie uratowania swego życia. Tyr mógł tylko obserwować jak skąpogrzywy przydusza ją, a ona miota się bezsilnie, dławiąc, krztusząc, próbując załapać oddech. Velse nie był osobą, którą mierzi śmierć czy cudze cierpienie, nie wtedy, kiedy wydawało się ono być zasłużone. A jasna młódka nie była bez winy, czyż zatem czarny nie miał prawa wymierzyć sprawiedliwości tak, jak chciał? I jeszcze pozostawał ten argument... Że im mniej żywych świadków tu pozostało, tym lepiej dla nich, morderców. 
Więc to nie sumienie, nie moralne rozterki ścisnęły jego gardło, gdy nie potrafił oderwać wzroku od konającej lwiczki. 
To zupełnie coś innego, myśl goszcząca w najgłębszych zakamarkach jego umysłu, niepokój tak często owijający się wokół jego trzewi, zadra w sercu, której nie potrafił zaleczyć mimo czasu. 
W półmroku jaskini jego własne ślepia potrafiły go oszukać, że kremowa sierść przybrała brązowy odcień, tęczówki już spoglądające na ten drugi świat nie były zielone, lecz błyszczały niczym szczere złoto. Ile już razy w swych panicznych wyobrażeniach, w swych koszmarach oglądał takie sceny - jego ukochana, najdroższa siostra konająca w bólu, a on nie mógł zrobić nic - bo go przy tym nie było, bo sparaliżowany strachem, nie potrafił ruszyć nawet koniuszkiem ogona. A teraz, teraz pozwalał by obcy samiec ot tak ją zadusił?
Ciche szmery opadających kamyków, ostry głos czarnosierstnego pomogły mu wrócić do rzeczywistości. Potrzebował tylko ułamka sekundy, by zrozumieć - w końcu Cahian był przekonany, że to mu groziło od momentu przekroczenia progu jaskini. Zdążył tylko rzucić krótkie, szorstkie - kurwa! - złamanym, zduszonym tonem, nim ostro szarpnął swymi mięśniami, skacząc ku wyjściu jakby sam szatan próbował go pochwycić za ogon. Udało mu się wyjść tuż za Ghalibem, niemal depcząc mu po łapach. Całą sierść miał zjeżoną, strach w oczach i szybki, paniczny oddech. Wpatrywał się w walącą się grotę z przestrachem, ale i dziwną, chorą fascynacją. Wciąż w jego głowie gdzieś siedziała myśl, że to jego siostra właśnie została pogrzebana w tak makabryczny sposób. 
Zacisnął mocno błękitne ślepia. Nie. Nie, opanuj się, to nie była ona. Cichy, miękki szelest jego grzywy, gdy pokręcił łbem, uspokoił go lekko. Gdyby to była ona... W jej wieku nie miał jeszcze tej brązowej czupryny. Rozwarł ślepia, spoglądając na własne blizny na piersi, jakby sprawdzając czy wciąż tam są - jeszcze nie zestarzałe, świadectwo jego samotniczego życia. Odetchnął głęboko.
Lecz cóż, jeżeli te pół życia temu ona umarła w ten sam sposób, a jakiś inny obcy nie zrobił nic - tak jak on dziś?
Spojrzał pusto na czarnosierstnego, gdy ten odezwał się do niego. Nie powiedział nic, jego pysk nie wyrażał żadnych emocji. Wysłuchał go do końca, powoli odcinając się od chorych wymysłów jego umysłu i  skupiając na tym, co rzeczywiste. Zbrodni. Skrzywił się wyraźnie. To nie była zbrodnia, lecz zwykłe polowanie, tak przecież działa życie - silniejsi eliminują słabszych. Lecz wiadomym było, że jeżeli ktokolwiek z tych zamordowanych należał do stada - co podejrzewał przynajmniej w przypadku tego białego - to zgrupowanie przysięgnie im śmierć, gdy tylko się dowie. Typowe. 
Skinął łbem czarnemu w odpowiedzi na jego propozycję spotkania. Nie zdecydował się jeszcze na żadną współpracę z nim, ale na pewno nie zostawi tego ot tak, jak gdyby nie stało się nic.
Choć drugi samiec chyba właśnie tak uważał. Tyr przewrócił ślepiami. Naiwny. Sądził, że to przejdzie bez echa? Gdy co najmniej dwa lwy, powiązane z zabitymi, uszły całe? Gdy żyło co najmniej jeszcze trzech innych świadków - gepardy i sęp? Choć o tego ostatniego martwił się najmniej. Dla nich wyszukiwanie śmierci to szansa na życie - wątpił, by ptak przywiązał do tego większą uwagę. 
Lecz razem z nim poszedł ku zabitemu młodzieńcowi, leżącego w ogromnej kałuży krwi. 
- Częstuj się - mruknął do drugiego, i obserwował go jak wyrwał z trupa duży kęs. Prychnął w odpowiedzi na jego gadanie, lecz nie chciało mu się wyprowadzać go z błędu. Jeżeli jakieś żądne zemsty stado go dopadnie, to proszę bardzo. Może wtedy dadzą spokój jemu, w końcu wyglądają całkiem podobnie. 
Gdy już odszedł, Velse sam przystąpił do swojej ofiary i rozerwał jego podbrzusze, by dobrać się do wnętrzności. Wyjadł wątrobę i inne co ciekawsze części, choć po takim upływie czasu to już nie miało takiego znaczenia. Nadgryzł też lepsze, bardziej miękkie kawałki mięsa, i tak zjadał Shirikiego, aż poczuł sytość. Wtedy oblizał pysk ze krwi i zastanowił się na moment. W końcu przystąpił do pyska zabitego i zaczął zębami oraz pazurami go masakrować, by po chwili została z niego już tylko krwawa sieczka. Zawsze utrudniało to rozpoznanie trupa. Później wsunął się pod ciało, by je podnieść i ponieść na własnym grzbiecie. 
Wypadałoby je chociaż stąd zabrać.
/zt

O jak ja kocham to miejsce!
Tu jest tyle policji i czuję się bezpiecznie
Kochanie, czemu szepczesz?
Możemy być spokojni
Opuśćmy ręce
Opuśćmy ręce

Ale najważniejsze, to że kiedy zamkniesz oczy
że kiedy zamkniesz oczy
nic nie zaskoczy cię
.


Huntrees
Duch
*

Gatunek:lew Płeć:Samica Wiek:młodzik Liczba postów:212 Dołączył:Wrz 2016

STATYSTYKI Życie:
Siła: 65
Zręczność: 70
Spostrzegawczość: 60
Doświadczenie: 30

02-07-2017, 17:41
Prawa autorskie: lineart: Malaika4, kolory: Fileera, cienie: Salvathi

Czuje jak kły zaciskają się na moim gardle. Zaczynam się dusić nie moge złapać oddechu. No cóż chciałabym powiedzieć że życie przeminęło mi przed oczami itp. Ale prawda jest taka że moje myśli wypełniają się miotaniną i chaosem. Świat zaczyna zdaje ściemniać. Widze już tylko zamazany szary obraz. Zanim ciemność ogarnia moje pole widzenia zdążam tylko pomyśleć że jednak dobrze że pomogłam lwicy. I tak nie mogłabym żyć gdybym postanowiła inaczej. Jebany honor. Nie mam już na nic czasu gdyż wszystko znika a mnie zalewa fala ciepła. W ostatnim przebłysku łącze dwa słowa. Siostra. Askari.

/ z.t ide straszyć ;)/


Grota została zawalona, nie można się już do niej dostać.
Smukła, mała lwica. Zielone  oczy.


Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości