09-09-2012, 21:06
Proza miała ogromną ochotę porządnie trzepnąć łapskiem tą lekkomyślną beksę, bo jak w inny sposób dotrzeć to tego małego, rzadko racjonalnie kalkującego cokolwiek móżdżka? Już niemalże czuła to nieprzyjemne mrowienie, jakie nastąpiłoby w jej kończynie, a jej czarne, spore uszyska słyszały ten żałosny skowyt głupiej siostry... Dopóty w Jaskini nie zaobserwowała ruchu uprzednio stratowanej lwicy. Zmierzyła ją dokładnie, gotowa do natychmiastowej kontynuacji walki, a ta - ha, zwyczajnie nieprzejęta niczym wylazła na zewnątrz, pozostawiając dwa obce, nieprzynależne do stada likaony same sobie, które nie jak twierdziła Królowa - pozagryzają się wzajemnie, lecz gdyby tylko zechciały mogłyby stworzyć szkody na wiele większą skalę. Swobodna akceptacja Samotników na własnych ziemiach wkrótce doprowadzi do mniej przyjemnych wydarzeń, to było pewne. Niedługo zapewne lwioziemcy przestaną wiedzieć, kto jest ich bratem stadnym, a kto zwykłym szpiegiem czy padlinożercą podbierającym ich zwierzynę. Głupota.
Lecz wracając spojrzeniem zielonkawych ślepi do drżącej Mozaiki, samica błysnęła ostrymi kłami tuż przed jej nosem, zdobywając się na przeraźliwy, przeciągły warkot.
- Jak to NIE MA!? Co, zostawiła Cię na pastwę losu, sama dołączywszy do tych cholernych lwów!? A może jakaś mądra jednostka wyprzedziła mnie i wybiła te przeklęte robactwo raz na zawsze!? Niech Słońce spali ją żywcem, niech duchy naszych Klanowych, walecznych przodków obedrą ją z tej zapchlonej skóry...! - klęła tuż nad opuszczonym łbem bliźniaczki, ryjąc pazurami coraz to większe wgłębienia w twardym podłożu Groty Przywódców - Zaprowadź mnie tam, gdzie widziałaś ją po raz ostatni. Osobiście znajdę ją i zabiję, za to, że UPROWADZIŁA Cię z domu, wręcz porwała i zniszczyła całą, świetlaną przyszłość! Moje życie legło w gruzach, a ona... chciała pozbawić mnie jeszcze Ciebie, Ty... - tutaj w jej ciskających żywymi gromami oczach błysnęła nagła wrażliwość, nieprzenikniona, siostrzana troska. Trwało to jedynie kilka uderzeń serca, acz jeżeli błękitnooka zdoła się przyjrzeć - ujrzy ten drobniusieńki gest. Bowiem ta jasna, przekuta krwiożerczym blaskiem toń zmiękła, zeszkliła się przyozdobiwszy delikatną warstwą krystalicznej łzy... po czym widok ten zasłoniła szczelnie zaciskająca się powieka - ...TY GŁUPI KUNDLU! Nie mamy już gdzie wrócić! Nie mamy domu, schronienia! Jak teraz mamy przetrwać, tylko dlatego, że zachciało Ci się szukać przygód z tą fałszywą żmiją!? I nie, nawet nie myśl sobie, że zostaniemy tutaj, w tym lwim centrum chociażby chwilę dłużej - ba, że kiedykolwiek Twoja łapa stanie ponownie na ich terenach Jeszcze raz wejdziesz tym zdradliwym istotom w drogę to tak Ci wleję, że się ogonem nakryjesz! - w tym wypadku Proza nie żartowała, a bojaźliwe psisko tuż obok niej powinno o tym wiedzieć. Kochała Mozaikę całym swym, na pozór zimnym sercem, ale od kiedy więzi rodzinne są wyłącznie radosnym szczekaniem, lizaniem za uchem i przytulaniem? Powinna być posłuszna, jeżeli mają przeżyć i odnaleźć się w zupełnie obcym miejscu. To aż dziwne, że to beżowe, łaciate stworzenie przyszło na świat w niemal tym samym momencie - czasami zachowywało się jak totalne, upośledzone w dodatku szczenię wymagające specjalnej troski. I fakt, pojawienie się Prozaiki dlań nie oznaczało zbytniej radości - wszak pozory, jakie sprawiała, kiedy jeszcze żyły razem w odległej Sforze, iż nienawidzi swego rodzeństwa oraz praktycznie każdego stworzenia na tymże świecie, były bardzo naturalne. Jednak tęskniła, a poszukiwania swe podjęła w celu naprawdę godnym pochwały. Lecz nawet ten syndrom czułej i kochającej, nie mogącej spać z obawy o głupawego psa siostrzyczki nie zwalnia z zawyżonego poczucia honoru, pragnienia zemsty oraz przypieczętowania utraty posady czystą krwią brązowej lwicy.
Aranika, miej się na baczności - przed łowczynią nie zdołasz się ukryć!
Lecz wracając spojrzeniem zielonkawych ślepi do drżącej Mozaiki, samica błysnęła ostrymi kłami tuż przed jej nosem, zdobywając się na przeraźliwy, przeciągły warkot.
- Jak to NIE MA!? Co, zostawiła Cię na pastwę losu, sama dołączywszy do tych cholernych lwów!? A może jakaś mądra jednostka wyprzedziła mnie i wybiła te przeklęte robactwo raz na zawsze!? Niech Słońce spali ją żywcem, niech duchy naszych Klanowych, walecznych przodków obedrą ją z tej zapchlonej skóry...! - klęła tuż nad opuszczonym łbem bliźniaczki, ryjąc pazurami coraz to większe wgłębienia w twardym podłożu Groty Przywódców - Zaprowadź mnie tam, gdzie widziałaś ją po raz ostatni. Osobiście znajdę ją i zabiję, za to, że UPROWADZIŁA Cię z domu, wręcz porwała i zniszczyła całą, świetlaną przyszłość! Moje życie legło w gruzach, a ona... chciała pozbawić mnie jeszcze Ciebie, Ty... - tutaj w jej ciskających żywymi gromami oczach błysnęła nagła wrażliwość, nieprzenikniona, siostrzana troska. Trwało to jedynie kilka uderzeń serca, acz jeżeli błękitnooka zdoła się przyjrzeć - ujrzy ten drobniusieńki gest. Bowiem ta jasna, przekuta krwiożerczym blaskiem toń zmiękła, zeszkliła się przyozdobiwszy delikatną warstwą krystalicznej łzy... po czym widok ten zasłoniła szczelnie zaciskająca się powieka - ...TY GŁUPI KUNDLU! Nie mamy już gdzie wrócić! Nie mamy domu, schronienia! Jak teraz mamy przetrwać, tylko dlatego, że zachciało Ci się szukać przygód z tą fałszywą żmiją!? I nie, nawet nie myśl sobie, że zostaniemy tutaj, w tym lwim centrum chociażby chwilę dłużej - ba, że kiedykolwiek Twoja łapa stanie ponownie na ich terenach Jeszcze raz wejdziesz tym zdradliwym istotom w drogę to tak Ci wleję, że się ogonem nakryjesz! - w tym wypadku Proza nie żartowała, a bojaźliwe psisko tuż obok niej powinno o tym wiedzieć. Kochała Mozaikę całym swym, na pozór zimnym sercem, ale od kiedy więzi rodzinne są wyłącznie radosnym szczekaniem, lizaniem za uchem i przytulaniem? Powinna być posłuszna, jeżeli mają przeżyć i odnaleźć się w zupełnie obcym miejscu. To aż dziwne, że to beżowe, łaciate stworzenie przyszło na świat w niemal tym samym momencie - czasami zachowywało się jak totalne, upośledzone w dodatku szczenię wymagające specjalnej troski. I fakt, pojawienie się Prozaiki dlań nie oznaczało zbytniej radości - wszak pozory, jakie sprawiała, kiedy jeszcze żyły razem w odległej Sforze, iż nienawidzi swego rodzeństwa oraz praktycznie każdego stworzenia na tymże świecie, były bardzo naturalne. Jednak tęskniła, a poszukiwania swe podjęła w celu naprawdę godnym pochwały. Lecz nawet ten syndrom czułej i kochającej, nie mogącej spać z obawy o głupawego psa siostrzyczki nie zwalnia z zawyżonego poczucia honoru, pragnienia zemsty oraz przypieczętowania utraty posady czystą krwią brązowej lwicy.
Aranika, miej się na baczności - przed łowczynią nie zdołasz się ukryć!