Król Lew PBF

Pełna wersja: Zgłoszenia do Samotników
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26
Imię: Wyjątkowe, acz znaczące tyle co "to koniec"-Nibiru.
Płeć: Ta piękna-samica.
Wiek: 2,5 roku, jeszcze przed nią ponad pół życia.
Gatunek: Czarna pantera, acz posiada na delikatnie jaśniejszych skrawkach sierści ciemniejsze cętki.
Historia: Czymże jest historia, bez początku i końca? Historia się jeszcze nie skończyła, a więc spodziewać się możemy jedynie opisu początku. Została poczęta jak każda, aczkolwiek jak większość żyjących istnień, lecz tego już chyba wszyscy się domyślamy i nie muszę tego opisywać. Jej matka była przeciętnej maści lamparcicą, zielone oczy, niby kremowa/beżowa/brązowawa sierść pokryta zdobiącymi ją czarnymi cętkami. Lecz ta samica była inna niż matka, acz odziedziczyła wygląd w sporej części po ojcu, zwanym Visą, dalej chodzącym po tych ziemiach. Jest dumna z tego, iż otrzymała od losu te jakże piękne, aczkolwiek tajemnicze i zarazem rzadkie barwy wśród kotowatych. Jako kocię posiadała wielkie ambicje, i zawsze chciała podążać tropem ojca, matka patrzyła na to z uśmiechem, aczkolwiek czasami żalem, że to ona nie jest ulubionym rodzicem. Z czasem jednak jak rosła, poczęła chodzić własnymi ścieżkami. Zawsze wracała obdrapana, nieraz i z większymi ranami, ale zawsze dumna swych poczynań. Któż wie, co ona wtedy robiła, ale domyśleć się można, że w końcu całkiem odejdzie, lub matka ją przegoni. Tak też się stało. Pewnego dnia, gdy matka zaczęła szukać nowego partnera, Nibiru odeszła od niej na dobre. Któż wie, co teraz będzie czynić? Może i nawet pewnego dnia wstąpi do któregoś z lwich stad? Nie wiadomo. Sama uważa, iż lwy to gatunek jej pokrewny. Nigdy by nie żądała jego krwi. Nibiru ma siostrę, lecz przyrodnią, od innej matki a więc jej stosunki z nią pewnie nie są ani wielce rozwinięte, ani też złe. Wszystko się jak na razie może zdarzyć.
Ozdoby i ich pochodzenie: Na razie brak.

Regulamin przeczytany?: I krwią przypieczętowany.
Hasło wysłane?: Już na pierwszym koncie.


U czarnych panter rozdzielamy statystyki tak, jak u lwów - jako samica, Nibiru musi mieć co najmniej 75 pkt. zręczności. Poza tym wszystko ok.

Łap kolorek.
Imię: Furien.
Płeć: Samica.
Wiek: 1,5 roku.
Gatunek: Lampart..
Historia: Wraz ze swoją siostrą urodziła się pod czujnym okiem matki i ojca Visy. Jej młodsza siostra została zamordowana przez lwy niedługo po urodzeniu. Furien była wtedy znana pod innym imieniem, którym ochrzcili ją rodzice. Po osiągnięciu roku usamodzielniła się - nie sądziła jednak, że będzie jej dane nauczyć się szkoły życia zaraz po odejściu. Spotkała na swej drodze mędrca pawiana, który pokazał jej życie, a w nagrodę za naukę podarował rzemyk z piórkami, który przywiązał do jej ogona. Mimo to lampardzica nie zapomniała o swej siostrze. Wtedy też prowadziły nią dwie osoby. Tą mściwą, silniejszą, która chciała rozlewu krwi i tą dobrą, pragnącą pomagać i uczyć. Prowadzona przez chęć zemsty zmieniła imię na Furien - pomysł zaczerpnęła z opowieści pawiana o mściwej boginiach, które były zarazem bóstwem chtonicznym.
Ozdoby i ich pochodzenie: Rzemyk z piórkami na ogonie - podarunek od pawiana.

Regulamin przeczytany?: Tak.
Hasło wysłane?: Tak.

Tylko sobie rozdziel jeszcze 6pkt, które dostajesz jako samotnik i będzie git.

Ok, miłego pisania.
Imię: Kiba
Płeć: samiec
Wiek: 7 miesięcy
Gatunek: Lew
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Kiba miał niegdyś rodzinę, matkę, ojca i brata. Z bratem - Tobo - czuł się bardzo związany. Lubił się z nim wygłupiać, bawić, chodził z nim wszędzie, nie obawiając się przy nim konsekwencji nawet najbezmyślniejszych głupot, jakich by dokonali.
Jednak pewnego dnia, podczas wędrówki z rodzicami, spotkało ich nieszczęście. Natknęli się na bawoła. Chcąc uniknąć problemów ze zwierzęciem, wszyscy mieli niedostrzeżeni je ominąć, lecz lwiątka, nieświadome tego, co im grozi, zaczęły zabawiać się w przepychanki, gdy nagle obaj, Kiba i Tobo, upadli w zarośla... a raczej na bawole cielę w nich ukryte. Zaniepokojone zwierzę natychmiast zaalarmowało, budząc swoich rodziców. Jeden z dorosłych bawołów ruszył na nich rozwścieczony, co wywołało w lwiątkach taki stopień przerażenia, że nie były w stanie się ruszyć. W ich obronie stanął ich ojciec, a po chwili również matka rzuciła się do walki z rozjuszonym zwierzęciem. Nagle, lwica dostała cios z rogu bawoła, raniąc ją mocno, a w tej samej chwili ojciec rozkazał synom uciekać. Kiba nie do końca zareagował na słowa ojca, nadal sparaliżowany strachem, lecz gdy tylko Tobo szarpnął go za sobą, natychmiast za nim pobiegł, z rozpaczą rzucając ostatnie spojrzenie rodzicom. Czy sobie poradzą? Czy odnajdą ich później? Tak się zastanawiając, Kiba zupełnie zapomniał o tym, że biegł za Tobo, a teraz... już go nie było. Gdy sobie to uświadomił, było już za późno - brat musiał być szybszy! Kiba próbował odnaleźć Tobo, lecz po pewnym czasie zrezygnował i z ciężarem na sercu udał się przed siebie. W ten sposób znalazł się tutaj i tu pozostał.
Ozdoby i ich pochodzenie: brak

Regulamin przeczytany?: Tak
Hasło wysłane?: Tak

Wstaw avatar.
A to punkt o takich samych imionach postaci nie obowiązuje? Przecież Kiba to jedna z ważniejszych postaci w tej grze.

1. Wstawiony. Co prawda, trochę słaba jakość, ale jakiś jest. ^^'
2. Nie miałam pojęcia... dałam mu takie imię za prośbą usera jego brata... Więc teraz muszę je zmienić? :/

Dobra, daję akcepta.
Imię: Cig
Płeć: samiec
Wiek: jakieś 2,5 roku
Gatunek: lew
Historia: Można by uznać, że jego historia nie odznacza się niczym szczególnym. Jedyne co wskazuje na coś zgoła innego, to blizny na jego pysku - jeszcze będąc młodym lwiątkiem, pałętał się samotnie po pustkowiu, szukając drogi do miejsca postoju wędrującego przez nie stada. Pech chciał, że natknął się na drzewo w które chwilę wcześniej uderzył piorun. Dzieciak, nie mając pojęcia, że z ogniem trzeba uważać, podszedł, oczarowany widokiem płonących gałęzi - i oberwał jedną z nich po nosie. Choć nie skończyło się to tragedią, pozostawiło po sobie liczne blizny i uszkodziło mu dość mocno oczy. Co prawda widzi na tyle dobrze, że może polegać na swoim wzroku, jednak nie ma co na niego liczyć, gdy jego zadaniem ma być wypatrzenie czegoś. Nie radziłabym też stawiać go na warcie przy jakichkolwiek okazjach, słaby wybór.
Pomimo tych niedogodności dotelepał się w towarzystwie swojej rodziny i stada do dojrzałego wieku, po czym, kierowany zwykłą ciekawością, no i może w pewnym stopniu uporem, wyruszył na samotną przygodę. Bo przecież to nie tak, że nie wie czy sobie poradzi. Poradzi sobie i tyle.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak, jedynie blizny na pysku - pamiątka wypadku w dzieciństwie

Regulamin przeczytany?: Mhm
Hasło wysłane?: Mhm

Twoja postać powinna mieć co najmniej 60 pkt. spostrzegawczości i 75 siły.
Ok, akcept.
Imię: Riwa
Płeć: Samica
Wiek: 7 miesięcy
Gatunek: gepard
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Riwa z początku wiodła spokojne życie, razem z matką, która kochała ją ponad życie. Gepardzica urodziła trójkę młodych, jednak były one bardzo słabe, gdyż wszystkie urodziły się za wcześnie. Tylko jej udało się przeżyć. Griteha darzyła ją wyjątkową troską i zawsze nadstawiała za nią karku, byle by jej się nic nie stało. Jednakże długo to nie trwało. Pewnego razu na ich drodze stanął duży, potężny lew, który od wielu dni był wygłodniały, a nawet osłabiony. Matka mogłaby ze spokojem mu uciec, lecz miała przy sobie Riwę, a nie mogła jej zostawić. Młoda gepardzica była schowana w zaroślach, jednak samiec szybko ją wyczuł, dlatego Gri zaatakowała go, by ją obronić. Lew, jak to lew, był od niej znacznie silniejszy, jednak gepardzica wykorzystała to, iż jej ostatnie polowania kończyły się powodzeniem, dlatego miała dużo sił. Mimo tego samiec zabił matkę Riwy, wcześniej jednak został pozbawiony łapy i pół nosa. Gdy tylko lew opuścił to miejsce, gepardzica podeszła do matki i zaczęła płakać nad jej ciałem, prosząc aby wstała. Niedługo po tym, zza krzewów wyłoniła się lwica i młode, które patrzyły na nią, jakby ze zdziwieniem (?). Minął jakiś miesiąc od tego, jak lwica przygarnęła ją, a lwiątko zostało jej przyrodnim bratem. Niestety ich przywódca uznał, iż jest ona tylko uciążeniem i chciał ją zabić. Jej przyrodnia matka również zginęła, aby ją uratować i swoje dziecko. Riwa i Nimal zaczęli uciekać, jednak przez te zamieszanie oddzielili się od siebie, a ona czuje się temu winna. Nie dość, że straciła prawdziwą matkę, to jeszcze przybraną i brata. Była przekonana, iż już się nie odnajdą, a ona czuła, iż nie ma już siły iść przed siebie, albo i nawet żyć.
Ozdoby i ich pochodzenie: ---

Regulamin przeczytany?: Tak
Hasło wysłane?: Tak

1. Wyślij poprawne hasło na Regulamin.
2. Popraw autora avatara. Tu jest pełna wersja tego obrazka: http://sharebe.files.wordpress.com/2013/...4bdz65.jpg i wyraźnie widać, że jego autorem jest Apofiss.
3. Wpisz statystyki.


Zrobione.

Ok, akcept. :)

Kastiel

Imię: Kastiel
Płeć: Samiec
Wiek: 2 lata
Gatunek: Lew
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Jego historia życia nawet sama jemu nigdy nie była dokładnie znana... Wiele pytań nadal pozostawało bez odpowiedzi, a w szczególności jego pochodzenie.
Kastiel już od małego wypytywał się o swojego ojca. Jednakże za każdym razem matka Serini unikała odpowiedzi obiecując, że wszystko mu wyjaśni i opowie kiedy samczyk już do tego dojrzeje.
Serini była wędrowniczką już od kilku dobrych lat. Zawsze polowała sama, dzięki czemu stała się doskonałą łowczynią, a swoje nauki w pełni przekazała synowi, który z każdym dniem rósł w siłę i w końcu stał się silnym, odważnym nastoletnim lwem.
To on tamtejszego wieczoru wyruszył samotnie na łowy, podczas gdy jego matka odpoczywała pod drzewem akacji wylizując rany po ostatnim nieudanym polowaniu i starciu z rozwścieczonym samcem bawoła.
Pech ciał, że nieopodal wędrowało małe stado samotnych, wygłodniałych hien w poszukiwaniu łatwego pożywienia. Padlinożercy szybko wyczuły woń lwicy i równie szybko ją wytropiły. Samica była zbyt słaba by się bronić. Kastiel przybiegł czym prędzej słysząc przeraźliwe ryki jego matki. Z łatwością odgonił hieny, jednak i tak było już za późno. Nie mógł już nic zrobić... Patrzył tylko jak jego jedyna rodzina umiera mu na łapach. Zanim jednak Serini przeszła do krainy zmarłych udało jej się przekazać synowi swoje ostatnie słowa. Lew był zszokowany, kiedy usłyszał od matki, iż jest on „synem zaginionego Księcia”. Nie wiele jednak z tego zrozumiał i wprawdzie mógł się już nigdy nic więcej na ten temat nie dowiedzieć. Został na tym świecie całkowicie sam.
Wędrował tak przez kilka dni głodny i osłabiony. Był bardzo rozdarty wewnętrznie, przez co nie zdolny do polowania. Zapewne po pewnym czasie by zdechł, gdyby los nie zesłał mu na drogę starego, mądrego Rafikiego, który postanowił pomóc samcowi. Kastiel opowiedział mu całą historię. Wychowywał się u małpy tak długo, dopóki nie dorósł i mógł w stanie wyruszyć w samotną podróż. Mógłby wprawdzie dołączyć do jakiegoś stada, jednakże postanowił zostać samotnikiem tak jak jego zmarła matka. Tak samo doradzał mu Rafiki, w obawie, że jeżeli Kastiel dołączy do stada Lwiej Ziemi i wyda się, że jest on nieślubnym dzieckiem Kopy z samotniczką, to młody lew zostanie zabity przez obecnego władcę.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak.

Regulamin przeczytany?: Tak.
Hasło wysłane?: Tak.

Ok, akcept.

Amarantowy Kieł

Imię: Amarantowy Kieł
Płeć: Samiec
Wiek: Z pięć lat będzie.
Gatunek: Lew, na pewno.
Historia (Minimum 5 zdań złożonych):
Urodził się w drodze. Jego stadko było koczownicze, ponieważ przez tę parę pokoleń nigdzie nie udało się im zagrzać miejsca, a życie na bezdrożach nie było wcale lepsze. Przewodniczka stada - Płonące Oko nie tolerowała samców. Toteż z grubsza łatwo było im podróżować. Lwiątek tez nie było wiele, z wiadomych względów. Kiedy jednak przypadek i niemożliwość upilnowania każdej lwicy sprowadzały na ich stadko brzemienną lwicę, każdy samiec, kiedy dorósł był wyganiany, lub porzucany na pastwę losu. Tylko samice się pozostawały, kultywując to co wpajać zwykła Płonące Oko. Brzmi jak całkiem dobrze prosperująca sekta, nie? W końcu jednak starość dopadła Płonące Oko, a że była ślepa na jedno oko, tym było jej trudniej. W końcu lwice pozostawiły zniedołężniałą staruchę, żeby zdechła pożerana żywcem przez robale. Nie mogła przecież reszty spowalniać, wszędzie wszakże czaiło się niebezpieczeństwo. Władzę przejęła jej córa - Gwieździste Niebo. Można powiedzieć, że była jeszcze gorsza jeśli chodzi o sposób rządzenia od swojej matki. Gorsza, w tym znaczeniu, że była o wiele ostrzejsza i bardziej surowa. Nie była ślepo zapatrzona w matkę, chciała być lepsza. Wtedy też to stadko zatrzymało się na dłużej w jednym miejscu. Był jeden konkretny powód dlaczego chciała to zrobić.
Na świat przyszła trójka jej pierwszych młodych.
Zgodnie z ich "tradycją", którą jeszcze bardziej zaostrzyła Gwieździste Niebo - wszystkie urodzone samce miały być od razu zabite, a ich ledwo narodzone ciała pozostawione na pastwę sępom czy hienom. Jednak jej na świat przyszła dwójka samic i jeden samczyk. Kiedy jednak reszta stada przygotowywała się do zabicia jej dziecka, ta postawiła się twardo, tłumacząc się na jej przewodnictwo stadu. Wtedy też część lwic odeszła - Niebo nie rządziła na tyle długo, by przekonać do siebie całe stadko.
Amarantowy Kieł, bo tak miał na imię jej samczyk, dorastał wyjątkowo szybko, jak również był zdrowy i nadzwyczaj silny. Matka wpajała mu te same zasady, jak robiła to uprzednio Płonące Oko. A, że był jedynym samcem w stadku, był tym najgorszym, co jednak niekoniecznie się sprowadzało do tego, że był najsłabszy. W końcu wywalczył sam swoje i zabił własną matkę, kiedy ta próbowała go przegonić, wyczuwając co się święci. Przez ten czyn dokonało się to co kiedyś Płonące Oko opowiedziało swojej córce - że jej nieposłuszeństwo przyniesie jej zgubę.
- Zabiłem tyrana z litości do was. Słyszałem wasze opowieści i wiem, że nasze stado nie powinno mieć racji bytu - Rzekł. Nikt nie przywiązywał uwagi do martwej przewodniczki stada. Teraz był jeden przewodnik, Amarantowy Kieł.
Pewnego razu podeszła do niego jedna ze starszych lwic, która jeszcze żyła wierzeniami Płonącego Oka. Kieł miał już pięć lat, wystarczająco dużo by sam mógł dochować się potomstwa.
- Twoje dzieci też kiedyś poświecisz. Jesteś tak podobny do swojej matki, która Cię ocaliła i to przyniosło jej zgubę. Z tobą będzie podobnie, jeśli mnie nie wysłuchasz.
- Mów zatem starucho.
- Musisz stąd odejść. Lwice zaczynają się buntować, domagając się starego porządku.
- To ja ich uwolniłem z tego... tego marazmu, a ty mi mówisz, że one chcą wracać do tego co było?
- Wiem co mówię.
Amarantowy Kieł borykał się z tym jeszcze parę dni, po czym naprawdę odszedł bez słowa. Chciał ocalić swoje dzieci. Jednak i jemu przyniosło to zgubę, bowiem po miesiącu odnalazł stado, a kiedy przypatrywał się im z daleka, dostrzegł coś włochatego leżącego nieopodal. To było jego potomstwo. Podszedł do niego, kiedy stado zdążyło się oddalić. Po prostu morderstwo. Kieł poświecił przy nich dobę, nie mogąc się pogodzić z tym, co się właściwie zdarzyło, po czym odszedł, pozostawiając swoją przeszłość za sobą.
Życie samemu nie okazało się tak łatwe jak przypuszczał. Ale wrócić nie mógł. Postanowił dorobić się gdzieś własnego kawałka ziemi. Niekiedy swoje błędy okupował własną krwią, ale przeżywał. Zawsze pozostawała w nim ta determinacja, by iść dalej, nadzieja, że osiągnie swój cel.
Takim oto sposobem dotarł po prawie roku na nieznane tereny, obierając za swój pierwszy cel, dotarcie na skałę. Lwią skałę.

Ozdoby i ich pochodzenie: Nie posiada żadnych atrybutów.

Regulamin przeczytany?: Owszem.
Hasło wysłane?: Jak powyżej.
Imię: Sao
Płeć: On.
Wiek: 1,5 roku
Gatunek: Panthera Leo
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Za górami, za lasami, za siedmioma morzami, górami i dolinami urodził się Lew. Dominant, król wszystkich zwierząt, po przodkach dziedziczący narzędzia potrzebne profesjonalnemu łowcy, ale i również majestatyczną grzywę, podkreślającą jego wspaniałość i męskość, oraz wyjątkowy narząd głosotwórczy, pozwalający mu na Ryk. Ryk, który zwiastuje, że w tym o to miejscu pojawił się Władca, trzeba się oddalić, uważać, bo nie wiadomo, co się może wydarzyć. Jaki może być los.
A ten przecież bywa różny.

Sao żył w stadzie liczącym około 9 osobników. 5 samic, 2 samce oraz dwoje młodych. W tym on. Od jego urodzenia mijały dni, wydawałoby się, że nic nie może zaszkodzić temu spokojnemu lwiątku, pijącemu mleko matki, bawiącemu się codziennie ze swym rówieśniczym bratem. A jednak.
Przywódca stada nazywał się Soro, był ojcem obu braci. Czas dla nikogo nie jest łaskawy, dlatego też Soro nie był w pełni sił, co podle chciał wykorzystać drugi samiec w stadzie - Burn. Aby jego plan przejęcie dowództwa nad stadem się powiódł, musiał on wyeliminować oczywiście przyszłe zagrożenie, czyli lwiątka z czystej krwi Soro, aby w stadzie dominowały geny Burn'a. Pewnego jakże przykrego dnia, kiedy to lwice udały się na polowanie, lew postanowił zaatakować, obierając za cel te dwa lwiątka. Sao miał na tyle rozumu, by uciekać. Uciekać jak najdalej, kiedy Zły Lew zatopił szpony w kruchym i kiedyś jeszcze żywym ciele jego brata. Widział ściekającą krew po jasnym futrze. Widział to i nigdy nie zapomni. Nie zapomni tego wrzasku błagającego o pomoc. Przecież jeszcze niedawno razem bawili się, przewracali na piasku, ten jednak już z piasku nie wstanie.
Uciekać, trzeba uciekać. Ile sił w łapach, biegł, a kiedy zaczął opadać z sił, skrył się w pewnej grocie. Na szczęście była tam woda, więc mógł tam zostać na jakiś czas. Ale na jak długo? Burn na pewno go szuka. Trzeba uciekać.
I tak całe życie uciekał, wieczny domokrążca z wyrzutami sumienia. On. Lew. Król zwierząt, dżungli. Ale przecież co on, pył na wietrze, mógł zrobić? Nawet nie wie, czy plan Burna się powiódł. I go to nie obchodzi,a jedyne, czego chce, to zapomnieć i uciec od przeszłości.
Ozdoby i ich pochodzenie: -

Regulamin przeczytany?: tak
Hasło wysłane?: tak

Wpisz autora avatara i uzupełnij statystyki. Jak to zrobić, zostało opisane w tym temacie: https://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid=18 Cała reszta w porządku ;D
Imię: Rayla
Płeć: Lwica
Wiek: 2 lata
Gatunek: Lew
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Rayla urodziła się na pustyni w niewielkim stadku, które składało się tylko z jej rodziców i rodzeństwa. Mogłoby się wydawać, że tak jałowe tereny nie będą w stanie dostarczyć lwiej rodzinie odpowiednio dużej ilości pokarmu i wody. Nic bardziej mylnego - tak przynajmniej uważała jej matka. Już od pierwszych dni życia Rayli wmawiała jej, że młoda lwica jest "nosicielką niezwykle ważnego materiału genetycznego (powtarzała też, że owy materiał pochodzi od jakiś prehistorycznych, wspaniałych przodków - nieco dłuższe kły i ledwo widoczne plamki na łapach. Rayla uważała jednak, że nie jest to nic niezwykłego. Ot, jakaś prababka umówiła się na randkę z lampartem, coś w ten deseń)", a taki materiał trzeba chronić, najlepiej zabierając go z dala od zagrożeń takich jak inne wielkie koty, krokodyle i bawoły. Choć Rayla i jej rodzina doskonale wyćwiczyli się w polowaniu na przedstawicieli pustynnej fauny, często zdarzało im się przymierać głodem, ze względu na niewielkie rozmiary ofiar. Lwicy bardzo się to nie podobało, miała dość takiego życia. Ciągłe chodzenie po identycznych wydmach i polowanie na bardzo małe myszki - nie było w tym nic ciekawego. Chciała przeżyć przygodę. Uciec z tego pustkowia w jakieś niesamowite miejsce. Próbowała wielokrotnie, lecz zawsze została odnajdywana przez rodzinę. Dopiero kiedy weszła w dorosłość, rodzice puścili ją na pierwszą samodzielną wycieczkę - do tej pory chowali ją pod kloszem. Jak się można było domyślić, lwica skorzystała z okazji i uciekła. Błąkała się trochę po świecie, mieszkając to tu, to tam. Trafiła akurat tutaj, na Lwią Ziemię. Czas pokaże, czy zostanie tu na długo.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak.

Regulamin przeczytany?: Tak
Hasło wysłane?: Tak

Okej, akcept. :)
Imię: Shiva
Płeć: Samica
Wiek: 2 lata
Gatunek: Lew
Historia: Urodziła się w małym stadzie na obrzeżach pustyni. Miała brata, Woona. Niezbyt się lubili. Miał on ciemniejszą sierść, a przy oczach, tam, gdzie ona prawie na biało, brązowe. Wyglądali zupełnie inaczej. On - mroczny, ona- słodka kruszynka. Pewnego razu, kiedy miała już około rok, jej ojciec rozmawiał pod skałą, w ciszy z pewnym czarnym lwem. Chciała do niego podbiec, ale "coś jej mówiło", żeby jednak tego nie robić. Poczekała więc w ukryciu, nasłuchując o czym mówią. Okazało się, że ma starszego brata, Vahana. Przez długi czas nie ujawniała tego nikomu, kryjąc się i rozmyślając. Z kim? Po co? Dlaczego? Kogo? Nie znała odpowiedzi na te pytania. Teraz miała więcej pytań, niż odpowiedzi. Jeszcze niedawno myślała, że dobrze zna swojego ojca, a tu taka niespodzianka. Jednak któregoś wieczoru powiedziała to mamie, która wpadła w szał, zrobiła wielką aferę, a stado obaliło ojca z tronu. Panowanie przejął jej brat, Woon, który, jak było można przewidzieć, był dla niej straszny, typu "Jak mówisz do swojego pana?!", "Trzymaj się swojej rangi!" i tak dalej. Miała tego dość, Uciekła. Była zdruzgotana. Kierowały nią emocje. Żyła chwilą. Po długim biegu, zemdlała. Nie wie, co się z nią działo. Kiedy się obudziła, znajdowała się na terenie, miedzy stadami, między samotnikami. Nauczyła się sama o siebie dbać i dobrze polować. Nie wie jeszcze, czy chce dołączyć do jakiegoś stada. Ciekawe, czy jest tu jej brat, Vahan.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak

Regulamin przeczytany?: Tak
Hasło wysłane?: Tak

Wszystko ok, tylko jeszcze wpisz autora linearta. :)
Już :)
Super, łap kolorek. ^^
Imię: Belial
Płeć: Samiec
Wiek: 4 miesiące
Gatunek: Lew
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Mały Beli zaraz po narodzinach został odsunięty od matki i ojca. Celem takiego postępowania było szkolenie. Nieduże stado w którym urodził się Belial było stadem niezwykle radykalnym, nieufnym i jakże dumnym. Celem szkoleń małych lwiątek w owym stadzie było wyćwiczenie w nich cech, które pomagały w przeżyciu, ale również w walce o swoje stado. Stado było wynoszone nad piedestał, a jednostka była odsuwana na dalszy plan. Gdy mały Beli miał 2 miesiące stado się rozpadło. Najeźdźcy, którzy je zniszczyli byli wyjątkowo okrutni, znacznie okrutniejsi niż stado Beliala. Walka o stado trwała niespełna noc i nieliczne stado w jakim żył Belial upadło. Nie brano niewolników, a kocięta mordowano na różne sposoby. Szary samczyk miał nieco szczęścia i udało mu się uciec. Nie obyło się jednak bez ran i ciężkiej traumy, która w efekcie odebrała mu pamięć o tamtym wydarzeniu. Obrazy przedstawiające zarzynanie jego ziomków sprawiły że mózg małego lwiątka postanowił wykasować ze swojej pamięci owe wydarzenia. Minęły już dwa miesiące odkąd Belial nie widział innego przedstawiciela swojego gatunku, aż do teraz...
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak

Regulamin przeczytany?: Tak
Hasło wysłane?: Tak

Wszystko okej, akcept ;)
Imię: Mala
Płeć: Samica
Wiek: 2 miesiące
Gatunek: Lew
Historia (Minimum 5 zdań złożonych): Mała, słodka, niedoświadczona lwica na wielkich terenach chodzi, zawiera nowe znajomości, uczy się życia, a stało się to tak:
Historia jej życia zaczęła się nieopodal terytoriów tutejszych stad. Urodziła się w grupce lwów, takiej jak wszystkie. Życie było tam niemal beztroskie. Lwice nosiły jedzenie, a samiec odstraszał przeciwników i wrogów. Miała starsze rodzeństwo przyrodnie - siostrę Valluę i brata Diama. Lwice nie przepadały za sobą, natomiast Di był bratem idealnym. Niestety niedługo po jej narodzinach zginął. Vallua uznając, że stało się to przez Malę, której wówczas bronił, zaniosła ją do jakiejś groty i zostawiła całkiem samą. Przedtem dała jej jeszcze srebrną bransoletkę z drucika, którą brat miał od ojca, który kiedyś był w Zoo i mu ją założyli na łapę. Po jakimś czasie, zagubione lwiątko zaczęło biec przed siebie. Usłyszała Diama, który wypowiedział "Będę cię strzegł, maleńka."Wieczorem znalazła się na malowniczych terenach. Uznała, że tam zostanie.

Ozdoby i ich pochodzenie: Srebrna bransoletka po bracie, którą dała jej siostra, przed zostawieniem Mali samej w nieznanej lwicy grocie.

Regulamin przeczytany?: Tak
Hasło wysłane?: Tak

1. Masz zdecydowanie zbyt wysokie statystyki jak na taki wiek. Tu są opisane także statystyki dla lwiątek: https://pbf.krollew.pl/showthread.php?tid=18
2. Lwy nie mają skąd wziąć srebrnych bransoletek... Możesz mieć drewnianą albo jakiś rzemyk, tylko opisz dokładniej jej pochodzenie (skąd ona się wzięła u lwów?).


Już.

Akcept.
Imię: Eidel
Płeć: Samica
Wiek: 6lat
Gatunek: Tygrys
Historia : Eidel urodzila sie w dalekich krainach zieleni gdzie spedzila czesc swojego zycia. Jako jeden z niewielu przedstawicieli swojej odmiany gatunku, w wieku ok 4lat, zostala przyjeta jako opiekunka oraz stroz jedynego syna krolewskiej pary lwow z dawnego kontynentu. Stado to jednak zostalo napadniete przez wrogow i prawie wszyscy stracili zycie. Prawie, poniewaz Eidel w czas uratowala syna pary i uciekla jak najdalej od tego pobojowiska. Przez poltora roku razem wedrowali, Eidel uczyla ksiecia roznych rzeczy, jak polowac oraz jak walczyc aby przetrwac w tym dzikim swiecie. Zawsze trzymali sie razem lecz los chcial, ze wplatali sie kiedys w sam srodek bitwy i zostali niefortunnie rozdzieleni. Od tamtej pory, Eidel poszukuje ksiecia z ktorym zostala rodzielona, a lapy zagnalu ja az na te rejony.
Ozdoby i ich pochodzenie: Brak

Regulamin przeczytany?: Tak
Hasło wysłane?: Tak;)

Powinnaś mieć co najmniej 60 pkt. zręczności, to jest takie minimum (minimum dla lwic to 75, ale jako że Twoja postać to tygrys, to ma to sens, żeby miała więcej siły, a mniej zręczności). :) Poza tym wszystko ok.

Czyli dopelnic jej do 60p w zrecznosci? bo w sumie jakos sensownie chcialam rozdzielic calosc;P

Akcept. :)
~Godność~
Imię to tylko ciąg liter, który nadaje Nam znaczenie... ~Avers
~Płeć~
Zawsze, od narodzin... ~Samiec
~Wiek~
Liczby to tylko parę kresek na pergaminie... A jednak mają znaczenie... ~4 lata
~Gatunek~
Urodziłem się lwem, dorastałem jako lew, przeżyłem jako lew, to chyba jestem lwem?... ~lew
~Historia~
Długa i nieciekawa, ale skoro nalegasz... Urodziłem się na Lwiej Ziemi. Moi rodzice byli szanowanymi członkami stada. Ojciec był wojownikiem - jednym z lepszych. Matka natomiast szamanką. A ja?... Takim małym, słabym wyrostkiem! Nie bylem silny. Za to zwinniejszy i bardziej spostrzegawczy od moich kolegów. Byłem dobry dopóki ktoś nie stanął ze mną w walce. Nawet takiej dla zabawy.
Jednakże mojego ojca nie zadowalały moje umiejętności obserwacji czy wchodzenia na niskie drzewa. On chciał, żebym został tym kim on, a wiadomo, że jako wojownik nie uniknę walki wręcz... Katował mnie ćwiczeniami, ale one i tak nie potrafiły zamienić tego chudzielca, którym byłem, w silnego lwa.
Pewnego razu, od tak, poszedłem się przejść. Chciałem odpocząć od wiecznego wysiłku. Bylem jeszcze młody. Grzywa ledwo co zaczęła mi rosnąć. Nie znałem się wtedy na naturalnych niebezpieczeństwach sawanny. Zwolniłem nieco i podszedłem do wodopoju. Nie zdążyłem się pochylić, a usłyszałem donośny odgłos biegu mojego ojca. Mimo, że byłem tam tylko ja położyłem uszy, z niejakiego wstydu. Mi nigdy nie przyświecały cechy typu wielkie kły, ogromna grzywa, dumny chód, ranga, a nawet honor. Według mnie liczy się to aby zwyciężyć. Oczywiście nie chodzi o to, żeby zabić wszystko i wszystkich byle tylko wygrać. Nie zważając na wiek czy stan zdrowia. Chodzi o to, że... Zresztą! Moje przemyślenia nie mają tu nic do rzeczy. Powolnie odwróciłem głowę w stronę donośnego odgłosu i ujrzałem ojca. Tylko, że nie biegł on dumnym truchtem, unosząc łeb wysoko, ale galopował w moją stronę potykając się. "Uważaj!" krzyknął, a ja odruchowo odwróciłem się za siebie. W moją stronę pełznął wielki wąż. Nie wiedziałem czy jest jadowity. Prawdopodobnie teraz uciekłbym gdzieś w bok, ale wtedy byłem młody. Stałem zamurowany widokiem wielkiej żmii. W momencie gdy stworzenie wyskakiwało w moją stronę, mój ojciec zaskoczył mu drogę. Wąż ugryzł go w okolicy piersi. Mój ojciec zdążył go zagryźć i upadł. Podbiegłem do niego omijając martwego węża. Lwi wojownik, który próbował mnie zamienić w tego kim nie byłem, leżał teraz prawie martwy. "Przepraszam" wydusił ochrypłym głosem. Wiedziałem o co mu chodzi. Jednak to ja powinienem go przeprosić. "To... Ja..." zająknąłem się. On zaraz umrze. Stado jest daleko. Nie ma ratunku... "Przepraszam" wykrztusiłem i zamknąłem oczy, by powstrzymać łzy. Jednak napłynęło ich jeszcze więcej. Kiedy je otworzyłem, tata już się nie ruszał. W jednej chwili stałem się wściekły i wyrzuciłem węża w trawę. To jego wina! - pomyślałem wtedy. Jednak już po chwili zdałem sobie sprawę, że to tak naprawdę moja wina. Usiadłem i zacząłem płakać. To może się wydać niedojrzałe, ale... To trzeba zrozumieć. Postanowiłem odejść.
Przez lata nauczyłem się techniki przetrwania wręcz perfekcyjnie. Zostałem samotnikiem i nadal nim jestem. Stałem się potworem bez emocji. Zwykłym skrytobójca, że tak powiem. Śmierć nic dla mnie nie znaczy. Jest tylko koleją rzeczy...
Ozdoby i ich pochodzenie:
Świecidełka? To nie dla mnie... ~Brak

Regulamin przeczytany?:
Oczywiście
Hasło wysłane?:
Oczywiście

1. Wstaw avatar i wpisz jego autora.
2. Popraw statystyki. Powinny być tak rozłożone, żebyś miał co najmniej 75 siły.

Edit:
Masz wpisanego złego autora, wpisz poprawnego. Tu jest oryginał rysunku, jest podany autor: http://sakurarakuen.deviantart.com/art/M...-170134312

Edit 2:
Ok, akcept. :D
Imię: Sidhe
Płeć: samica
Wiek: 4 lata
Gatunek:
Historia (Minimum 5 zdań złożonych):
Życie samicy w stadzie opiera się na polowaniu i wydaniu na świat potomstwa. Wiele samic, które przyszły na świat w stadzie Sidhe, z przekonaniem powiedziało by, że to całkiem dobry układ. Ich zadania były w końcu ważne i odpowiedzialne, a chociaż piecza nad stadem przypadała samcom, czy naprawdę którakolwiek z lwic miała potrzebę sięgać po coś więcej? W tym niezmąconym porządku upływało życie niewielkiego stadka lwów na północy krainy i właściwie nikomu nie przeszkadzało ono aż do narodzin Sidhe.
Sama samiczka przyszła na świat nieco większa niż przystało na jej płeć, a dorastając, niewiele ustępowała swym braciom pod względem wzrostu. Może brakowało jej typowej kobiecej powabności, jednak zawsze gotowa była utrzymywać, że niewiele ją to obchodzi.
Z całego stada była pierwszą, domagającą się możliwości walki o dominację. Do tego czasu walczyła już z samcami i była przekonana, że skoro brutalną siłą można zyskać władzę, ona tę siłę w sobie znajdzie.
Nie chodziło jej bynajmniej o chęć przywództwa. Lwica traktowała to jako zwykłe wyzwanie i próbę udowodnienia, że w łapach samicy może spocząć nawet obowiązek stania na czele stada.
Z początku spotykała się z absolutnym lekceważeniem od strony samca dominującego akurat w stadzie. Na jej szczęście bądź nie, jakiś czas później władza przeszła w łapy nowego przywódcy i ten łaskawie zgodził się sprawdzić umiejętności czteroletniej już wtedy lwicy.
Czy naprawdę zyskała by jej władzę w wypadku wygranej czy też musiała by utorować sobie do niej drogę na krwi kolejnych oponentów, nie było dane się dowiedzieć, gdyż po wcale nie długiej potyczce, Sidhe poniosła porażkę. Spocona, odrapana i zmęczona chciała wrócić do swego zacisza, by odpocząć i zregenerować siły, jednak zatrzymano ją.
- Chciałaś równości z prawem samców i otrzymałaś ją. Odejdź teraz stąd jako przegrany i nie wracaj. Nie jest już to twój dom.
Chcąc nie chcąc, zbyt zmęczona by próbować się bronić, lwica powlokła się ku południowym stronom.
Dziś żyje jako samotnik.
Ozdoby i ich pochodzenie: -

Regulamin przeczytany?: oczywiście
Hasło wysłane?: yep

Wstaw avatar i uzupełnij statystyki.

Teraz akcept :)
Stron: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26