Król Lew PBF

Pełna wersja: Sawanna
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2
Tutaj odbywa się event primaaprilisowy! Jest on przeznaczony dla wszystkich, którzy zgłosili się do zabawy, ale jeżeli chcesz tu pisać swoją postacią - proszę bardzo!
Możecie również zakładać inne tematy fabularne!
I jeszcze jedna sprawa - nie piszcie tu epopei narodowych, tylko szybkie i treściwe posty ^^ Za to jeżeli zechcecie, możecie pisać w paru tematach eventowych naraz! (Tak, jak na marginesie)


Gdzieś na Wolnych Ziemiach, znajduje się sawanna.
Wyróżnia ją to, że...
Właściwie nic jej nie wyróżnia. Nudna i zwyczajna do bólu sawanna pełna traw, ziemi, surykatek i innych elementów sawanny.
Szła powoli przed siebie, uważnie obserwując wszystko dookoła i badając nosem kolejne zapachy. Miała czas i postanowiła wreszcie rozejrzeć się po terenach. Zamierzała dowiedzieć się czegoś o innych stadach. Przy okazji coś upolować.
Jakoś same pustki na tej ziemi...
Nie widziała i nie zwęszyła nikogo większego od surykatek. Te irytujące gryzonie były chyba wszędzie. Jaka szkoda, że wysiłek ich upolowania nie był warty tego nędznego ochłapu mięsa. Nieważne. Może jeszcze znajdzie coś godnego uwagi i jej spacer nie okaże się stratą czasu?
Lwioziemka przemierzała wysokie trawy sawanny z pogodnym uśmiechem na pysku. Nie spieszyło się jej, nie wybierała się w żadne konkretne miejsce, raczej przechadzała się bez większego celu. Nie pogardziłaby co prawda rozmową, ale do surykatek nie było po co pyska otwierać. Widziała kątem oka jak przemykały obok niej, jednak starała się nie zwracać na nie uwagi, by ich nie przepłoszyć.
Uniosła wzrok, skupiając się na sylwetce obcej samicy nieopodal. Czyli jest tu ktoś poza przerażonymi jej obecnością gryzoniami. Powoli ruszyła ku tamtej, z zainteresowaniem stawiając uszy. Nieważne jak by na nią spojrzeć, na pewno nie wyglądała jak ktoś stanowiący zagrożenie.
- Deme - rzuciła przyjaźnie. Zatrzymała się parę kroków od beżowej i przysiadła w trawie, wciąż ciekawie się jej przyglądając.
Ktoś wreszcie raczył się pokazać? Dziwne, nie wyczuła żadnych starszych woni, które musiały być w powietrzu, gdyby ktoś tu mieszkał. I co to ma być za brak ostrożności?! Ta beżowa siadła sobie przy niej jak przy swojej! Mel zmusiła się do rozluźnienia spiętych mięśni, przybierając neutralną pozę. Ale nie usiadła. Najpierw sobie z nią porozmawia. A potem... się zobaczy. Oj, tak.
-Witaj. - powiedziała pewnym, spokojnym tonem. -Kim jesteś? - spytała, nadając swojemu głosowi milsze brzmienie. Potrafiła grać. Co rusz zakładała nowe maski. A może już nawet nie potrafiła żyć bez udawania? Wieczna aktorka, której prawdziwe oblicze do końca było skryte przed światem. Nie, nie będzie się poniżać przed taką. Teraz zależy jej tylko na informacji. Jeśli wejdziesz między wrony... uważaj, żeby jedna z nich nie wykuła ci oka.
Wkrótce pojawił się tutaj kolejny lew, zdecydowanie większy od swych poprzedniczek. No i one nie miały tak bujnej i przepięknie układającej się grzywy jak przebywające tu lwice. Przybył tu - on, samiec alfa, władca wszystkich okolicznych ziem, król wszechświata.
I po chwili legł na ziemi, spoglądając na lwice pogardliwym wzrokiem. Ha, gdyby tylko znalazły się na terenach Zachodnich, z pewnością już by je przegonił! A tą beżową zwłaszcza. Mają szczęście, że to wolne tereny.
Wbił w lwice natrętny, choć beznamiętny wzrok.
Zaraz po Rosłym lwie wlazła Amani. Rozejrzała się bacznie po zgromadzonych, oceniając wstępnie każdego. Cóż jeśli się z kimś nie przeprowadziło rozmowy, ocena mogła być jedynie powierzchowna.
- Witaj byczku. - Przywitała się z samcem po czym jedynie spojrzeniem obdarzyła resztę samic. Samcem najbardziej zakrzątała sobie łeb, przecież szukała ojca swoich dzieci, chciala założyć rodzinę, trzeba było więc szukać rosłego samca.
-Byczku? - zmarszczył brwi, patrząc na lwicę.
Leżał tu spokojnie, prezentując swą pogardę do świata, a tu ni z tego, ni z owego pojawia się ta lwica. W dodatku ma grzywkę! Nie tak pięknie się prezentującą jak ta jego, ale wciąż ładna.
-Czego tutaj szukasz?
Jego ciemny ogon bił niespokojnie o podłoże.
Kręcił się tu i tam szukając czegoś do roboty, tereny Cieniowiska znał już na tyle dobrze, że nie musiał robić kolejnego spacerku wokoło terenów. Szybko poczuł woń kilku lwów w tym jedną znaną jemu. Wszedł jakgdyby nigdy nic na sawannę i kierował się znajomym zapaszkiem. Podszedł do Melisy, zmierzył ją beznamiętnym wzrokiem, odchrząknął i powiedział.
- Witaj złotko. - uśmiechnął się krzywo do lwicy. - Co tutaj robisz? - zapytał tak jakby go to mało obchodziło.
Kifo przyszedł na sawannę, aby odpocząć w cieniu jednego z drzew. Wiedział, że to już nie były tereny Lwiej Ziemi, jednak mimo to lubił to miejsce. Kiedy chciał poleżeć w osamotnieniu, nadawało się na to idealnie. Dlatego też, kiedy zauważył, że to miejsce nie jest aż tak osamotnione, jak pierwotnie twierdził, westchnął cicho. Mimo to postanowił się przywitać, bo już pewnie został zauważony. A może wśród tego tłumu dojrzy miętowooką?
- Deme. - przywitał się z obecnymi, rozglądając się dookoła. Chawy jednak nigdzie nie zauważył. Do tego czuł się nieco niepewnie tutaj, na ziemi. O wiele bardziej wolałby wspiąć się na sąsiednie drzewo i obserwować wszystko z góry.
Zauważyła przybycie Beliala, jednak postanowiła udać że ją nie interesuje jego persona. Przybliżyła się ku nowo poznanemu samcu i z zawadiackim uśmieszkiem przekrzywiła łeb.
- TO jest teraz dla Ciebie ważne? Czego tu szukam? Powiedzmy więc że szukam towarzystwa. - Może właśnie znalazła odpowiednie towarzystwo. Kątem oka obserwowała Beliala, który podszedł do innej lwicy, to ją irytowało. Nie pokazywała mu że ją obchodzi, ale tamta lwica była już na jej czarnej liście. Trzeba sprawić by szary poczuł co traci. Oczy Amani wpatrywały się w dużego samca, może to on zaspokoi jej pragnienia, może on sprawi że zapomni o szarym władcy Cieniowiska.
- Dobrze trafiłam? Myślę że bardzo dobrze. - Dodala do niego po chwili i otarla się o jego bok okrążając go. Znów wróciła przed jego pysk aby oboje mogli sobie głęboko patrzeć w oczy. "Jeszcze z nim zatańczę" Powtarzała sobie to, wiedziała że dziś jest dzień w którym może się wiele stać.[/b]
Byczek? Serio. Mela prawie parsknęła śmiechem. Samiec może był wielki, ale wyglądał na tępego. Albo zapomniał języka w gębie, licho go wie. Z tym jego wzrostem i kupą mięśni mógłby się jej przydać. A jeśli nie jest zbyt bystry, tym lepiej. Odwzajemniła hardo jego spojrzenie. Zrobiła krok w jego stronę, a wtedy zobaczyła, że pojawiła się znana jej persona. Ciemna postać wyraźnie odznaczała się na tle traw.
-Witaj. - mruknęła. Też nie pokazała, że się cieszy na jego widok. W końcu nie była sama z trójką... czwórką obcych. Tak, to o to chodzi. A oddychała szybciej..., bo było gorąco o.
-...Przeszłam się na spacer. - powiedziała, zbliżając się do niego i rzucając mu znaczące spojrzenie.
Jeśli wiesz, o czym mówię.
W milczeniu obserwował poczynienia lwicy. Naprawdę? Irytacja zaczęła narastać w jego wnętrzu. Ogon coraz silniej uderzał w ziemię.
Wstał z nieprzeniknionym wyrazem pyska, by spojrzeć pogardliwie na lwicę.
-A ja myślę, że bardzo źle.
Górował nad nią, to oczywiste. W dodatku spoglądał na nią z politowaniem, zwłaszcza, gdy się otarła o jego bok. To miało być kuszące? Wydobył z siebie niski pomruk, zapowiedź warkotu.
Nie popatrzył głęboko w jej oczy. Nie miały tego turkusowego koloru, który powinny mieć.
-Czyżby w twoim stadzie nie było odpowiednich samców, że rzucasz się na pierwszego napotkanego? - prychnął.
Przyszedł na sawannę po kolejnym treningu, tym razem chociaż łapy były całe, dzięki czemu mógł spędzić miło czas na spacerze. Szybko natrafił na sporą garstkę lwów, niestety nie wszystkich kojarzył lecz nic straconego, szczególnie że były też dwie piękne panie. Podszedł dumnie do nich, po czym spojrzał na wielkiego samca, zachowującego się jakby miał pusto w głowie.
-Witajcie, co was sprowadza na te tereny?- zaczął spokojnie, nie szukał przecież wrogów, nie miał więc też zamiaru się bić, chyba że samiec zacznie zachowywać się agresywnie, zresztą na pierwszy rzut oka widać było że jest silniejszy, lecz czasem spryt więcej zdziała niż góra mięśni. Przyglądał się więc mu co jakiś czas, lecz większą uwagę skupił na Amani.
Tyle lwów! Jak miło. Młody Nirai jak gdyby nic przydreptał do towarzystwa i otarł sie o łapy Venety na przywitanie. Znał ja. Reszta towarzystwa była mu obca, co absolutnie mu nie przeszkadzało - Jak dorosne, to tez ebde mial taką grzywe jak pan! - zawołał wesoło do Otieno. Usiadł i starał sobie owinac ogon wokół łap, końcówka jednak nie chciała leżeć spokojnie, tylko wesoło podrygiwala.
Gdy błękitnooki natrafił wzrokiem na tyle person jego zdziwieniu nie było końca. Powstrzymywał się od opuszczenia brody i ukazania wszystkim swojego zaskoczenia. W końcu jak by to wyglądało? Pogodne spojrzenie obdarzyło wszystkich dookoła i zatrzymało się na Venety, która była jedną z niewielu znanych mu tu postaci.
-Deme.-pozdrowił ją, skinąwszy w tym samym momencie puchatym łbem. Następnie jeszcze raz przyjrzał się dokładnie obcym osobnikom. Kilkoro z nich kojarzył, lecz nie na tyle, by odważyć się do nich odezwać.
Cóż. Poczeka na dalszy rozwój sytuacji. A nuż widelec ta cała sytuacja znajdzie jakieś wyjaśnienie.
Dlatego też spokojnie zajął miejsce obok złotej lwicy, włochatą, granatową kitą szurając pośród traw.
Stron: 1 2