Król Lew PBF

Pełna wersja: Dolina Spokoju - nad rzeką
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4
Puściła łapę Tibiriusa i ledwo trzymając się na łapach oraz zanosząc płaczem pobiegła przed siebie.

z.t.
Vendetta powiodła wzrokiem za Tibem. A jakże, zostanie. Nie ma ochoty brudzić swojej śnieżnobiałej sierści złoziemską posoką, jeszcze by się zechcieli odegrać na jej stadzie!
- Powodzenia! - rzuciła za nim, po czym odwróciła się z powrotem w stronę burej lwicy.
Nie rozumiała, dlaczego tamta nagle chciała się bawić w jakieś durne zakłady, ale skoro wszystkie lwy sobie poszły, to właściwie co miała lepszego do roboty...?
- A niby co w tym takiego? - odparła, zerknąwszy przelotnie na rzeczoną zwierzynę. - Patrz i ucz się!
Błękitnooka rychło skryła się wśród traw. Skoro roślinożerca był sam, to zapewne był stary, słaby lub chory - inaczej dlaczego miałby oddalać się od stada? Nie powinien być trudnym łupem, zwłaszcza że lwica miała pogodę po swojej stronie.
Z nieba zaczął padać jasny puch, który stopniowo zamieniał się w śnieżycę. Powietrze stało się chłodne i nieprzyjemne. Złotej nietrudno będzie wtopić się w tło, gdy już trochę tego napada, ale już teraz na ugiętych łapach zaczęła się skradać w stronę swojej przyszłej ofiary. Wiatr wiał od jelenia w jej stronę, tak że ona doskonale czuła jego zapach, a on mógł mieć pewne problemy ze zlokalizowaniem drapieżnika, a przynajmniej za pomocą węchu.
Pogoda znowu się zmieniła, z nieba zaczął sypać śnieg. Jeleń buchnął ciepłą parą z nosa. Wiatr zmienił kierunek i zaczął szarpać mu bezlitośnie sierść na grzbiecie. Zauważył tylko tyle, że garść lwów podążyła na ratunek a kilka zostało. Zniknęła natomiast ta biała. Jakim trzeba być głupcem by nie wyłapać tak subtelnych znaków, które właśnie zaszły. Tym bardziej, że wcześniej uważnie im się wszystkim przyglądał. Śnieżyca przybrała na sile i widok został całkowicie przesłonięty białą kurtyną. Czekał na atak.
Łania natomiast zaczęła beztrosko skakać po śnieżnych zaspach, które powstawały.
*strzela w Arto z błyskawicy*



---
Vendetty nie bardzo obchodziło, co myślał sobie jeleń. Dla niej była to zwierzyna jak każda inna, więc nie widziała powodu, dla którego miałaby się nad tym zastanawiać.
Rogacz nadal stał jak wryty. Dobrze.
Gdy błękitnooka znalazła się już bliżej, schowała się za jedną z nowo powstałych śnieżnych zasp, by w pewnym momencie nagle wyskoczyć zza jej osłony, próbując wgryźć się w zad kopytnego.
Może i nie widział zbyt dobrze przez śnieżycę, węch także zawiódł ale uszy pozostały czujne. W momencie gdy wyszykowała się do skoku, śnieg pod jej łapami zaskrzypiał. To był wystarczający sygnał by jeleń ugiął badyle i odskoczył w bok. Jeśli manewr się powiedzie ruszy na nią próbując zadeptać i skopać ją racicami.
Ups. Wygląda na to, że coś poszło niezgodnie z planem. Biała nagle znalazła się na ziemi, dociskana przez jelenie racice. Co do...?! Nie tak miało być!
- Auuu! - syknęła mimowolnie.
Obróciła się na bok, podparła się jedna przednią łapą, a drugą zamachnęła się, chcąc zaorać pazurami skórę roślinożercy - na boku, tyłku, nodze, cokolwiek się nawinie. Odchyliła uszy. Warczała przy tym, groźnie szczerząc kły. Ja ci dam!
Pierwszy manewr się udał. Nie chciał jednak spoczywać na laurach i w miarę możliwości odsunąć się po pierwszych razach by ostre pazury go nie dosięgły.
Łania zatrzymała się tuż obok Vendetty wpatrując się w nią szklistymi ślepiami. Najwidoczniej chciała odwrócić uwagę białej.
Firkraag natomiast pochylił łeb ku dołowi celując już w napastnika porożem, zamierzał ją zepchnąć ze skarpy by poturlała się w dół doliny. Tam skąd przybyła do swoich towarzyszy.
Zamieć nie sprzyjała "widowni" zaś biała lwica dobrze mogła się maskować. Problem w tym, że maskowanie skutkuje jak przeciwnik nie wie o tobie lub nie może zlokalizować. Machnięcie łapą mogło w pierwszym momencie wydawać się całkiem rozsądne i może trafione? A może tylko pazury musnęły powietrze? Nie, uderzyły w coś. Tym czymś było poroże. Uderzenie było na tyle mocne, że spowodowało odchylenie łba. Ostre poroże w takim wypadku drasnęło lwice w bok.
Korzystając z tego, że udało się jej trafić roślinożercę (choć nie do końca tak, jak zamierzała...), lwica spróbowała podnieść się na równe łapy. Poroże rysujące jej skórę nie wywołało miłych doznań, lecz Vendetta zacisnęła zęby i, starając się nie myśleć o bólu, ponownie zaatakowała samca. Tym razem nie musiała już bawić się w żadne skradanie, grali w otwarte karty - bez chwili namysłu wybiła się i rzuciła się na grzbiet jelenia, celując w kark. Chciała zaczepić się na nim pazurami wszystkich łap i jednocześnie bezlitośnie wgryźć się w kark. Nie zważała na padające na jej sierść równie zimne, co mokre płatki śniegu, które przecież sama przywołała - ona już przywykła do takich anomalii, a może kopytnego będzie to nieco bardziej dezorientować.
Trafienie sprawiło, że jego łeb się odchylił zadrapując porożem bok lwicy. Mimo wszystko nie chciał by napastnik podniósł się na wszystkie łapy. Naparł jeszcze raz porożem próbując ją przygnieść do ziemi a potem posunąć by się sturlała. Cały czas machał łbem w górę i dół jakby toczył coś ciężkiego. Jeśli jednak skoczy mu na grzbiet. Stanie dęba na tylnych badylach, pod wpływem zwisającego ciężaru drapieżnika obali się wraz z nim na glebę. Chcąc go tym samym zrzucić bądź przygnieść własnym ciężarem ciała.
Uśmiechnęłam się pod nosem, kiedy udało jej się sprowokować Vendette, miała nadzieje że jej się uda. Śledziła ją wzrokiem, dopóki nie zaskoczyła jej nagła zamieć.
- Ej, jak mam teraz widzieć? - powiedziała z pretensją, zapominając że biała lwica jej nie usłyszy. Chciała zobaczyć całą akcje, przekonać się czy będzie darmowe mięsko czy nie. W końcu co za problem jeśli biała by się nie zgodziła podzielić się zdobyczą, ukraść kawałek mięsa. Przez słabą widoczność, postanowiła podejść bliżej, bardzo blisko, wcześniej przyjmując kolor otoczenia i wykorzystując swoją niewidzialność, ale nie niesłyszalność, wciąż musiała uważać jak stawia łapy by się zbliżyć. Póki co zamierzała tylko popatrzeć.
Lwica szybko stanęła na łapy, jednak zignorowała fakt, że jeleń mimo wszystko celował w nią rogami, a ona sam go tylko odepchnęła w bok. Same te nie ja jak gazeli gładki, tylko odstają na boki również. Lwica tym samym wpadła na jego czaszkę, która osłaniała jego głowę nadziewając się trochę na rogi. Ostatecznie spadając w dół. Rogi nie wyrządziły jej na szczęście poważnych obrażeń.
Młoda lwiczka, ozywająca kamuflażu została dostrzeżona przez eteryczna łanie.
Stron: 1 2 3 4