Król Lew PBF
W cieniu Starego Baobabu - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Na marginesie (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=85)
+---- Dział: Wątki zakończone (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=89)
+---- Wątek: W cieniu Starego Baobabu (/showthread.php?tid=2758)

Strony: 1 2


RE: W cieniu Starego Baobabu - Jasir - 24-02-2018

Wypowiedź Venety zaprzeczyła to co wcześniej myślał. Nikt chyba nie cieszył się z jego obecności. Jego słowa były nie na miejscu. Jego wzrok spoczywał na dumnej Samiyi. 
Wydawało mu się, że Ven trochę przeceniła wagę tego, co mu wcześniej powiedziała. Fakt, że te spotkanie z nią i kapłanką było w całości jego pomysłem, że trochę nachalnie przybywa na tereny Srebrnego Księżyca. Faktem jest też to, że wszystkie jego starania są przez nich piętnowane. Obie strony nieprzychylnie na siebie patrzą...
Natomiast opowieści Samiyi o Jasnym Panie, nie rozumiał zupełnie. Wiedział o tym, kto to mógł być. Już w dzieciństwie słyszał opowieści o różnych bogach, siłach rządzących tym światem. Od starszych ze stada dowiedział się o dodatnich i ujemnych stronach takiej wiary. Jasir nigdy nie próbował jej zniszczyć, nie dociekało go czy "On" istnieje czy nie. Kiedy lew bierze swoje życie we własne ręce - to jest dla niego najgodniejsze podziwu. 
- Ten strażnik mówi prawdę. Nie zaprzeczam, że wywołałem nieco hałasu, a ten strażnik dobrze wykonał swoją pracę... - spojrzał chwilę na Azima, po czym zwrócił się do Ven. Żeby nie stać cały czas w miejscu, powoli podchodził do Zumy i lwiątek.
- Ven, też szukałem cię nie raz. Poznałem przy tym niemało zakątków. Chciałem wszytko zmienić - naszą sytuację, sytuacje Lwiej Ziemi, moje próby zawsze kończą się fiaskiem... Nie spotkaliśmy się - wszystkie moje plany chciałem przekazać tutaj. "Jasny Pan" nie wzywa mnie... - teraz mówił do Samyi - ...kapłanko... nic nie wiem o tym stadzie, nie to mnie tu, niestety, przyprowadziło. Jeśli jesteś łaskawa, daj nam odejść... Bo faktycznie nic nam do tego stada, a "Jasny Pan" jest nam obcy...


RE: W cieniu Starego Baobabu - Samiya - 27-02-2018

Sądziła, że tylko ona czuła się tak, jakby wymykały się jej brzegi tych puzzli na tysiąc kawałków, lecz najwyraźniej każde z nich próbowało ułożyć obrazek od samego środka. Albo wręcz układali trzy różne zestawy. To mogła wywnioskować po minie równie zdumionej i nierozumiejącej Venety. Lecz jej słowa szybko zaczynały nadawać sens całej tej sytuacji, która powoli stawała się coraz bardziej absurdalna. Serwalka słuchała uważnie, z coraz bardziej rozbawionym wyrazem pyszczka, gdy tylko wiadomości zaczęły się układać w całość. Czyli Jasir pierwotnie próbował wstąpić w szeregi Lwioziemców, jednak nagle zniknął, a teraz nagle pojawił się tutaj, uważając się za Lwioziemca, a jednocześnie próbując zostać Srebrnym? Lew chachmęcił. Albo bardzo nie ogarniał, jak działały stadne zwyczaje na tutejszych ziemiach, albo był niesamowicie podejrzany. Serwalka zmrużyła zielone ślepia, lecz nic nie powiedziała, a jedynie przeniosła swe spojrzenie na Azima, gdy Lwioziemka zadała mu pytanie. Na koniec tylko skinęła krótko łbem, pokazując, że przyjęła jego słowa do wiadomości.
Lecz nie mogła się powstrzymać od uśmiechnięcia kącikiem ust, gdy Jasir stwierdził, że Azim wykonał dobrą robotę jako strażnik. Jej ukochany rudzielec przedstawił sprawę nieco inaczej, i trudno było uznać akurat Azima za bohatera tamtejszej nocy, lecz nie miała młodzikowi niczego za złe. W końcu to jeszcze dziecko. Jednak zdążyła się już przekonać, że składanie słów czarnogrzywego do kupy wymagało nieco wysiłku i dobrej woli.
- Jeżeli nie Jasny Pan, to co? - zapytała, lecz po jej tonie znać było, że to pytanie raczej należało do rodzaju retorycznych - Zwyczajnie nie rozumiem, czemu przybyłeś tutaj z takim rumorem, szukając rodziny w stadzie, którego ani trochę nie znasz.
Wzruszyła barkami.
- Czemu miałabym was zatrzymywać?
Przecież nie miała w tym żadnego interesu, wręcz przeciwnie.


RE: W cieniu Starego Baobabu - Jasir - 24-03-2018

// przepraszam, że tak długo nie odpisywałem...

Na ostatnie słowa Samyi nie odpowiedział. Zwrócił się do Venety, już nie z prośbą ani z pytaniem, jak robił to wcześniej. Zbliżył się do niej, do której słowa kierował.
- Przepraszam cię, Venety. Zawsze będę patrzył na Lwią Skałę. Nie wiem tylko, czy będzie jeszcze warto, skoro zatraciłem wasze zaufanie.
Czuł się, jakby cała jego "przygoda", choć wolał nazywać to bardziej "cel", nie skończyła się pomyślnie, nie dotarł tam, gdzie chciał dotrzeć. Może nie warto było zatracić się dla Lwiej Ziemi ? 
Podszedł do swojej rodziny, i zabrał na swój grzbiet dwójkę małych, jednego pozostawiając Zumie. 
- Możemy stąd odejść. A nawet powinniśmy. - wyszeptał jej do ucha. 
Przepraszam za zamieszanie. Żegnajcie, wyznawcy księżyca ! - wydawało się, że pożegnał się z ogółem, jednak wzrokiem tkwił w serwalce i Ven. Trudno było w tej chwili robić dobrą minę do złej gry -  lekko widoczny, zarysowany na policzku grymas niechęci, był być może spowodowany utraconym zaufaniem, zawiedzeniem rodziny, a może doliczeniem kolejnych ziem, w których nie jest już mile widziany... Powoli odchodził wraz z Zu od granicy Księżyca. 

//zt wraz z Zumą