Król Lew PBF
Skała Skazy - na zewnątrz - Wersja do druku

+- Król Lew PBF (//pbf.krollew.pl)
+-- Dział: Tereny wolne (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=65)
+--- Dział: Ziemie Zachodu (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=177)
+---- Dział: Skała Skazy (//pbf.krollew.pl/forumdisplay.php?fid=42)
+---- Wątek: Skała Skazy - na zewnątrz (/showthread.php?tid=50)

Strony: 1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Skanda - 19-05-2014

-Nienie, to nie tak.-pokiwał łbem, z zamiarem sprostowania swoich słów.-Też nie lubię Cię zostawiać samej, ale to nie czyni nas słabymi. Słabość jest wtedy, kiedy pozwalamy na to, żeby smucić się z tego powodu, a my tego nie robimy, prawda?-spytał, uważnie spoglądając w ślepka małej.
-Tęsknimy za sobą, ale wiemy, że znowu się zobaczymy i przytulimy-to dodaje nam siły.-dodał, uśmiechając się ciepło.
Owy uśmiech szybko jednak zastąpił grymas zdziwienia, wywołany wzmianką o Szyszkach. Tym razem lwisko nie miało jednak problemu ze zrozumieniem słów córki, to ich kontekst zwrócił jego uwagę.
-Umm, czasem powody, z których się boimy są słuszne... ale czemu Szyszki miałyby Ci mnie zabrać? Myślałem, że się lubicie..-wychrypiał, wyraźnie skołowany postawą Frigg.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Frigg - 20-05-2014

- To ty mi dodajesz duuuużo siły!
I idąc za słowami taty przylgnęła mocniej do jego kosmatej piersi i z przymrużonymi oczkami odpowiedziała na postawione pytanie:
- Przez nie mógłbyś o mnie zapomnieć... Czemu one nie są przy swoim tacie? Powinny być przy swoim, nie przy moim. Ty jesteś mój, tylko mój.
Na potwierdzenie tych słów wtuliła się w ojca jeszcze mocniej.
- Lubiłabym je, gdybyś ty ich nie lubił. Tak, jak lubisz. Bo mnie lubisz bardziej, prawda?
Czuła, że wypowiadane słowa są zbyt mocne i nie do końca oddają stan, w jakim się znajdowała, że nie chodziło o to, by tata odrzucił Shiyę i Shi zupełnie. Tylko o to, że coś tu było nie tak, nie na swoim miejscu... że ani pokrewieństwem, ani podobieństwem Szyszki nie przystawały do niej, a w dodatku rościły sobie prawo do jej własnego taty. A to nie było możliwym do zaakceptowania.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Skanda - 21-05-2014

Pysk szarego wykrzywił się w ciepłym grymasie, podczas gdy masywne łapsko objęło wątłe ciałko kremowej. Frigg nawet nie zdawała sobie sprawy, jakie uczucia wywoływała jej osóbka u pozornie niewzruszonego samca.
-Jak możesz w ogóle myśleć o tym, że mógłbym o Tobie zapomnieć? Od chwili, kiedy zobaczyłem Cię po raz pierwszy, zajęłaś szczególne miejsce w moim sercu, o tu.-wymruczał, przykładając łapę do piersi.-Uwierz mi, nie ma tam miejsca dla nikogo poza Tobą.-dodał, tyrkając małą jasnym kinolem.
-Wiesz...-zaczął, jednak zdawał sobie, że tym samym po raz kolejny wkracza na grząski grunt.-Mamę i tatę Szyszek spotkało coś smutnego, tak smutnego, że zostały zupełnie same. Były wtedy za małe, żeby sobie poradzić-nie umiały polować, ani się bronić. Wiesz Frigg, jak się nie je przez długi czas, to ciało staje się słabe i wtedy.. zasypia się i już więcej się nie budzi. Podobnie jest z tym, kiedy ktoś Cię mocno pogryzie i podrapie, wtedy leci dużo krwi i też się zasypia.-wyjaśnił, starając się w miarę ostrożnie dobierać słowa.
Kolejne pytanie, jakie wydobyło się ze śnieżnobiałego pyszczka było nie mniej problematyczne, jednak samiec prędko wpadł na zadowalający manewr.
-Tak naprawdę wcale Cię nie lubię.-zaczął, obserwując zmianę emocji wymalowanych na jasnej mordce. Wiedział, co chciał powiedzieć, jednak nagle zawahał się. Z początku miało to być ledwie ominięciem niewygodnego pytania, ale po chwili lwisko poczuło jak jego słowa nabierają prawdziwego znaczenia. Nigdy wcześniej nie myślał o tym w ten sposób, ale uświadomił sobie właśnie, że czuł ją od dawna, od pierwszego wejrzenia.
Miłość.
-Kocham Cię, Frigg.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Frigg - 22-05-2014

To, co mówił tata było klarowne i przejrzyste. Frigg bez trudu nadążała za jego tokiem rozumowania i mimo, iż dotyczył niełatwych dla niej spraw, potrafiła przyjąć jego punkt widzenia. Tak, na moment uleciała z niej pielęgnowana od dawna względem Szyszek złość, ustąpiła miejsca zrozumieniu. Daleko było rodzącemu się w jej wnętrzu uczuciu do współczucia. Lwiątko nie potrafiło wczuć się w sytuację gepardziątek i choć nie było pozbawione empatii, współodczuwanie zdawało się leżeć (jeszcze, póki co) poza jego zasięgiem. Zamiast tego w główce Frigg zrodziła się nie goszcząca tam często akceptacja zaistniałego stanu rzeczy. Oczywiście, że była ona ciągle okraszona wieloma warunkami, jak chociażby tym, że Ragnar musiał przez cały czas być tatą dla niej i tylko dla niej. A z tego jednego wynikała już masa następnych... Jakkolwiek by nie było, szaremu udało się uspokoić córkę i wlać w jej serce tak bardzo potrzebne jej zapewnienie o opiece, miłości, trosce. Coś, czego nie otrzymała jeszcze od nikogo w tak pięknej formie, czego nawet poświęcająca jej całe dnie mama nie uczyniła w tak przejmujący sposób. Oczywiście, że słowa Ragnara urastały w odczuciu Frigg do niebotycznej rangi z samego tylko względu na to, że pochodziły od niego. Bo Ragnar był jej ojcem. A to słowo znaczyło dla niej więcej niż każde inne. Było niedoścignionym ideałem, było wzorem do naśladowania, nagrodą za trud, zasadami i ich egzekutorem.
- Też cię kocham, tato, bardzo cię kocham - oznajmiła onieśmielona, chowając nosek pomiędzy ciemnoszarymi kosmykami. Po wzięciu głębokiego wdechu postanowiła podzielić się z tatą powziętym przed chwilą postanowieniem: - Ja bym ci chciała pomóc. Kiedy znowu pójdziesz być przywódcą, a ja zostanę w mamą i Szyszkami, to chciałabym być silna i zrobić coś dla ciebie. Ale nie wiem co - zacisnęła pyszczek i zastanowiła się nad tym, jaki cel mogłaby sobie obrać na czas siłą rzeczy nadchodzącej nieobecności ojca. - Co wtedy robisz? Może mogłabym robić to samo?


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Skanda - 23-05-2014

Był to pierwszy raz, kiedy ciemne uszyska wyłapały w swojej szarej egzystencji wyznanie miłości. Nie spodziewały się go, tym bardziej od kogoś z krwi i kości ich właściciela.
Lwisko poczuło dziwne ściśnięcie w gardle, miał wrażenie, że gdyby ozwał się słowem, ton jego głosu okazałby się wyjątkowo chwiejny i łamiący. Przymknął ślepia i wzdychając cicho przycisnął małą do siebie jeszcze mocniej, wściubiając w jej kremowe futerko jasny nos. Trwał niczym zaklęty w tej pozycji, dopóki Frigg sama nie zadecydowała o wystarczającym poziomie czułości, przerwanym poniekąd kolejnym pytaniem z jej strony.
-Najlepsze, co możesz dla mnie zrobić, to słuchać się mamy pod moją nieobecność i bawić się.-odmruknął bez namysłu, posyłając błękitnookiej ciepły uśmiech.-Na naukę też przyjdzie odpowiednia pora. I nie przejmuj się, jeśli coś Ci nie wychodzi, a Szyszkom tak-jesteś od nich młodsza więc to normalne.-zapewnił, sądząc, że to dosyć istotna kwestia dla kremowej.
-Hmm, właściwie to całą masę rzeczy. Czasem po prostu trenuję, na przykład biegam albo poluję. Spotykam się z pozostałymi członkami stada, patroluję przy okazji teren. Mogę rozwiązywać spory między członkami naszego stada, przyjmować do niego nowych, podejmować decyzje i wydawać rozkazy, jeśli zajdzie taka potrzeba. Staram się planować jakoś naszą przyszłość, czyli to, co będziemy robić w najbliższym czasie. Robię też rozeznanie w okolicznych stadach, bo wiesz Frigg, nie jesteśmy sami na tych ziemiach-na sąsiadujących terenach żyją jeszcze dwa inne stada...-wytłumaczył, próbując ująć swoje obowiązki w miarę prostych słowach.
-Te sprawy są często trudne dla dorosłych, nawet dla mnie, a co dopiero dla takich maluchów, jak Ty Frigg. Ale dziękuję, cieszy mnie Twoja chęć do pracy i pomagania mi, doceniam to.-zamruczał, liznąwszy tamtą w czółko.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Frigg - 23-05-2014

Najbardziej obwiała się tego, że jej prośba o wyznaczenie zadania zostanie zbagatelizowana. Bo ostatnim, czego Frigg chciała, było potraktowanie ją niepoważnie. Czuła się na siłach, by robić więcej, niż powinno lwiątko w jej wieku, by dorównywać kroku rodzicom, a nie rodzeństwu. Bo była w ich małym stadku jedną z najmłodszych i za wszelką cenę chciała ten stan rzeczy zmienić.
- Nie chcę się bawić - zaprotestowała więc, wyrywając się z czułego objęcia. - Też mogę trenować, tak jak ty! - wykrzyknęła tonem balansującym pomiędzy entuzjastycznym, a oburzonym, wyskakując niezgrabnie z kołyski utworzonej przez szare łapska i stając przed tatą na wyprostowanych łapkach. - Co to znaczy rozwiązywać spory? Też mogę to robić, jeśli mi powiesz jak! Ale trenować mogę na pewno.
Usiadła. Spuściła główkę, zmarszczyła brewki i z pasją zaczęła dzielić się z tatą planem, który kilka minut temu pragnęła, by on sam jej wyznaczył... cóż. Wzięła więc sprawy we własne łapki.
- Polować nie umiem, ale umiem biegać. Mogę biegać codziennie rano i codziennie wieczorem. Rano, zanim mama się obudzi, a wieczorem, zanim pójdę spać. I będę się uczyć polować, tak, tropić, mama mnie nauczy. Zrobię też ro-ze-zna-nie... rozeznanie! Zrobię rozeznanie. A w czym mogę zrobić rozeznanie, tato? Bo jak nie w stadach to nie wiem... w ogóle co to znaczy, co to znaczy robić rozeznanie? Hm, zrobię je.
Mocno skoncentrowana na wypowiadanych słowach mogła dodać jeszcze bardzo, bardzo dużo... a nowe pomysły przychodziły zbyt szybko, by sama mogła się nad nimi zastanowić.
- I będę podejmować decyzje i będę silna - bo bycie silnym jest najważniejsze! - O! Zapomniałam o patrolowaniu terenu. Mogę go pa-tro-lo-wać. Od rana do wieczora. Jak pobiegam to pójdę patrolować i skończę zanim pobiegam znowu, wtedy wieczorem. Mogę jeszcze polować, ale polować nie umiem.
A temat polowania powracał do Frigg niby bumerang, za każdym razem rozbijając się o znielubione przez nią "nie umiem".


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Skanda - 24-05-2014

Ślepia lwiska wybałuszyły się w prawdziwym zdumieniu, gdy Frigg zalała go potokiem słów. Kto by pomyślał, że taki mały pyszczek może wypowiedzieć ich aż tyle naraz.
-Możesz przecież bawić się i trenować, jedno nie wyklucza drugiego. Na przykład dużo biegasz, bawiąc się w berka, a kiedy bawisz się w chowanego, uczysz się, jak dobrze zaczaić się na zwierzynę tak, aby ta Cię nie zauważyła. Hmmm?-zamruczał, z zadowoleniem pozwalając spojrzeć na domniemane wygłupy z nieco praktyczniejszej strony.
-Rozeznanie to takie zebranie informacji na jakiś temat. Jeśli chodzi o pozostałe stada, to staram się dowiedzieć ile członków się na nie składa, jakie tereny wchodzą w skład ich ziem i co najważniejsze, jaki mają do nas stosunek.-wyjaśnił, przy czym sam nieco zamyślił się nad owym zagadnieniem. Przypomniało mu się wówczas o dosyć istotnej kwestii, która chodziła mu po głowie od dłuższego czasu.
-Stosunek do kogoś to to, co do niego czujesz. Mój stosunek do Ciebie i Twój do mnie jest taki, że się kochamy, natomiast jeśli chodzi o stada, no cóż, może być różnie. Jeśli ich tereny sąsiadują ze sobą, są obok, wtedy dochodzi do rywalizacji czyli że stada walczą ze sobą o tereny, zwierzynę i tak dalej. Wygrywa najsilniejszy.-dopowiedział, sądząc, że owe informacje mogą się okazać przydatne i nieco rozszerzyć wiedzę Frigg o otaczającym ją świecie.
-Jeśli chcesz, możesz zrobić rozeznanie wśród młodych w naszym w stadzie-kto w czym jest dobry.-wychrypiał cicho, nie chcąc jednak pozostawiać córki bez jakiegoś zadania, którego wizja wypełnienia zdawała się przynosić jej naprawdę wielką satysfakcję.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Frigg - 24-05-2014

Nauka przez zabawę nie wchodziła w grę. W mniemaniu Frigg jedno wykluczało drugie. A mimo to udało się tacie sprawnie wybrnąć z problemu i spowodować uśmiech na białym pyszczku; jego wyjaśnienie było całkiem sensowne. Frigg wzięła je sobie do serca.
- Tak, na pewno je zrobię. I później ci powiem. Już mi się nawet wydaje, że wiem od kogo zacząć.
Westchnęła rozpromieniona. To było coś, czego potrzebowała - zadanie trudne, ale wykonalne, zadanie, które wymagało wiele zachodu i uwagi, które już zaczęło ją obejmować swoimi lepkimi mackami zaangażowania. Ragnar nie owijał w bawełnę. Nie był infantylny i nie schodził do poziomu pragnącej z całych sił wyrównać do niego Frigg, nie obniżał poprzeczki, uczył ją tego, co powinna wiedzieć, nie przebierał w słowach. Błękitnooka miała zrobić rozeznanie wśród młodych, nie pobawić się z dzieciakami, ale zrobić rozeznanie wśród młodych. Czego chcieć więcej? Miała zadanie, które równie dobrze on sam mógł wykonać, a które zostało powierzone jej!
- Mam całkiem dobry plan, tato - odparła w końcu, przybierając chytrą minkę.
Z chęcią posłuchałaby czegoś więcej o rywalizacji międzystadnej, ale powoli zaczęła odczuwać zmęczenie, skutkiem czego naturalną koleją rzeczy mający wypłynąć z jej pyszczka potok pytań pozostał w sferze niedomówień. Kremowe łapki chętnie utworzyłyby oparcie dla coraz cięższego łebka, ogonek owinął się wokół tylnej nóżki, a oczka zamknęły. To był długi dzień i mimo usilnych starań, Frigg nie mogła wyrwać się z sennego zapatrzenia.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Skanda - 29-05-2014

Niemałe było rozbawienie samca, gdy przyszło mu obserwować potencjalne zaangażowanie córki w powierzone jej zadanie. Zaśmiał się cicho, po czym przybrał na ułamek sekundy sztuczną maskę powagi.
-Wiem, że mnie nie zawiedziesz.-odparł, tym samym zapewne zwiększając rangę zadania w ślepkach córki i dając jej jeszcze więcej satysfakcji z okazji wykonania go.
Miał w zanadrzu jeszcze kilka wywodów, którymi chciał doedukowwać nieco swą latorośl, jednak zrezygnował z nich od razu, gdy chłodne ślepia dostrzegły zmęczenie w niemniej błękitnych odpowiednikach Frigg.
Wówczas lwisko mimowolnie ziewnęło i zgarnęło małą, zamykając ją kojcu szarych łapsk. Kosmaty łeb ułożył się na ziemi, czuwając przy małej, aż w końcu i on sam pogrążył się w sennych marach.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Frigg - 29-05-2014

Lunatycznie, nie myśląc o stawianych krokach, Frigg zbliżała się do Ragnara, na którego reakcję nie trzeba było długo czekać. Zagarnięta przez niego kluska umościła się wygodnie pomiędzy szarymi łapami, położyła łepek na jednej z nich i uśmiechnęła zaraz po tym, jak zamknęła oczka. Słowa ojca jeszcze przez długi czas dźwięczały w jej głowie. Na przemian z planowaniem tego, jak przystąpi do powierzonego jej zadania pojawiały się myśli o satysfakcji taty po wywiązaniu się z niego. Radość ukoiła ją do snu bardzo szybko.

Oczywiście, że otworzyła oczy jako pierwsza. Strząsnęła z siebie resztki senności i już, już miała wyskoczyć pod niebo i obdarzyć policzek taty porządnym kuksańcem, już otwierała pyszczek by zapiszczeć z radości, już, już... i niemal nie zakrztusiła się potężnym haustem powietrza, który w ramach chęci uspokojenia się wzięła. Zorientowanie się w położeniu momentalnie powstrzymało ją przed działaniem, ba! spowolniło jej ruchy, wybałuszyło błękitne ślepka i spięło mięśnie. Cii... po się obudzi! - syknęły myśli, którym nie należało się sprzeciwiać.
Przełknęła ślinę i drżąc z ekscytacji, przewróciła się ostrożnie na drugi bok, cały czas pozostając w przestrzeni między ragnarowymi łapami, starając się poruszać jak najmniej i oddychać jak najciszej... Jednak z tak szeroko otwartymi oczyma o zaśnięciu nie było mowy.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Skanda - 31-05-2014

Szare powieki błękitnych ślepi dopiero po jakimś czasie od przebudzenie Frigg rozchyliły się leniwie. Szczęka wypełniona śnieżnobiałymi zębiskami kłapnęła w ziewnięciu, a ciężkie cielsko dźwignęło się z ziemi z niemałym trudem, chwiejąc jego równowagę resztkami sennych mar.
Następnie przytomne już źrenice zwieńczyły swoim spojrzeniem sylwetkę córki, a wargi samca wykrzywiły się w delikatnym uśmiechu.
-Chyba już czas wracać. Dey pewnie się stęskniła, a ja muszę spotkać się z Kahawianem.-oświadczył cicho, obdarzając łebek małej czułym liźnięciem.
-Chodźmy więc.

ztx2


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Maya - 15-06-2014

Maya bardzo szybko zepchnęła problemy obcej lwicy na odległy plan. Jej powinności kończyły się na obraniu kierunku na Skałę Skazy, a kiedy łapy zaczęły same nieść ją w jej stronę Maya na dobre pogrążyła się już w swoich myślach. Nie odzywała się do Alainy nawet słowem, nie odwróciła się nawet, żeby sprawdzić, czy samica idzie za nią jeszcze - ale też nie kryła się nawet z tym, że w tej jednej chwili miała ją gdzieś. Jak się okazało na przykładzie Akiry, w przeciwieństwie do tutejszych lwów ona zawsze pozostawała z innymi szczera - nawet, jeśli nie oznaczało to dla nich niczego dobrego. Ale z drugiej strony mogli też liczyć na takie traktowanie, na jakie zasłużyli. Alaina nie podpadła jej niczym i między innymi dlatego, krok za krokiem, znajdowała się coraz bliżej samego serca ich terytorium. Prowadzona przez samą Mayę. Jeżeli znalazłaby się w tym żałosnym padole para oczu, która dostrzegłaby i pojęła ten fenomen, zapewne nie podążałyby teraz samotnie. Prawda była jednak taka, że jedyne ślepia, które były w stanie to zauważyć należały do Ragnara i Kahawiana, a być może i do Maoni oraz Nyoty. Teraz jednak liczyły się tylko te błękitne oczy, a jego właściciela - wbrew przewidywaniom Mai - nie było nigdzie w pobliżu.
Pomimo tego, że sama chadzała własnymi ścieżkami, wiedziała, którędy podążał Ragnar, tak dosłownie, jak i w przenośni. Szybko wyczuła, że nie było go w grocie, którą nazywał domem, a jego zachowanie ostatnimi czasy przywodziło na myśl ciszę przed burzą. Stał się wybuchowy, porywczy i skryty - dlatego też Maya prowadziła Alainę w stronę skały nazwanej na cześć ostatniego lwa, który posiadał te przymioty. Nie było go tam jednak.
Dopiero wtedy przypomniała sobie o istnieniu kogoś takiego, jak Alaina. Zamiast jej imienia padło jednak soczyste przekleństwo, którego jednak nie przytoczę.
- Znajdujesz się w samym środku ziem stada - przypomniała lwicy - dlatego jesteś tutaj bezpieczna, o ile sama tego nie schrzanisz. Jeżeli ktokolwiek robiłby ci problemy, to daj mu w pysk i przekaż, że masz moje pozwolenie na bycie tutaj. A jeśli byłby to Ragnar, to pozwól, że zrobię to osobiście.
Warknęła.
- Za niedługo tu będzie. Lepiej zaczekać.
Po tych słowach lwica położyła się na ziemi, zdecydowawszy zaczekać na pojawienie się samca razem z Alainą. Jeżeli jednak nie pojawi się zanim skończy się jej cierpliwość, dopiero wtedy zaczną szukać go dalej. Krążył ostatnio po tych ziemiach, niby wiatr: był wszędzie, a jakby nigdzie go nie było. Chociaż przejęcie losem Alainy nie było powodem, dla którego pozostała razem z lwicą, szybko doszła do wniosku, że lepiej było jednak mieć obcą na oku, wysłuchać tego, co miała do powiedzenia. Raz, że takie było jej zadanie, jako strażnika tych popieprzonych ziem. Dwa, że dawało jej to coś innego do roboty, niż przelewanie krwi. Bo ktoś tu napisał kiedyś, że nic tak nie uspokajało, jak czyjaś śmierć.
Miał rację.
Uspokajała się i wściekała na powrót - już plunęła myślą o bezsensownym polowaniu, byle się na czymś wyżyć, a już wracało gniewne postanowienie o rozkwaszeniu czyjejś czaszki. Dlatego dość szybko ukróciła sobie męki gwałtownie kładąc łeb na łapach i wypuszczając powietrze z płuc.
Tak, zdecydowanie była wściekła.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Kahawian - 18-06-2014

Oznakowany nową blizną rdzawy pysk wyłonił się zza samotnego głazu. Skończył swój patrol i miał nadzieję załatwić ostatnią sprawę na ten dzień, po czym będzie mógł odpocząć. A więc ostatnim zadaniem było odnalezienie Szarego i powiadomienie go o Gizie i jeszcze dwóch innych kwestiach. A skoro nie było go ani w jaskini, ani na obchodzie? To gdzie indziej mógłby być? Naraz Dwugrzywy zmarszczył brwi i postawił uszy. Zdaje się, że ktoś go ubiegł i wlazł w centrum... a nawet dwa ktosie. Słyszał jedynie bardzo niewyraźne echo. Wiatr niestety nie ułatwiał mu zadania, a wprost przeciwnie. Zdradzał jego pozycję. No cóż, nie pozostawało nic innego jak szybki podbieg i tak dalej i tak dalej...
Z gniewnym rykiem rosnącym w gardle wspinał się coraz wyżej.
A po chwili na poznaczonym bliznami pysku pojawił się wyraz zaskoczenia, a pomruk ucichł. Zielonooka.
Czyli jednak została?
Zwolnił natychmiast i schował pazury ( które machinalnie wcześniej wysunął ), na pysk przywołał lekki uśmiech. Teraz z jego piersi wydobył się krótki i cichy powitalny pomruk.
-Salve, Maya.
Coś w jej pysku mówiło mu, że lepiej się nie zbliżać jako pierwszy.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Maya - 19-06-2014

Maya zdążyła już polubić ciszę, która zapadła po jej słowach. Wszystko wskazywało na to, że Alaina miała na tyle rozsądku, żeby trzymać język za zębami, zamiast ryzykować jego utratę. To pozwoliło jej choć odrobinkę ochłonąć, bez zbędnego rozmyślania nad tym wszystkim, co się wydarzyło. Czasu nie dało się cofnąć, tak, jak nie dało się zawrócić rzeki - można było się tylko nad nią zatrzymać, zaczerpnąć kilka łyków. W końcu trzeba było ruszyć dalej wraz z jej nurtem, nieważne, jak bardzo chciało się iść pod prąd. Choć czuła co chwila uderzające fale gorąca, stopniowo uspokajała się, a miejsce gniewu zaczynał zajmować żal, a wraz z nim przyszły też wątpliwości. Nie zdążyła jednak znaleźć na nie odpowiedzi - Kahawian przybył pierwszy.
Lwica odwróciła szybko łeb, kiedy usłyszała znajomy głos. Na swój sposób ucieszyła się z przybycia samca, choć odczuła to jedynie poprzez jakieś delikatne ukłucie gdzieś w piersi, z oddechem więznącym w gardle. Dźwignęła się z ziemi, bez słowa i bez spojrzenia mijając Alainę. Niezachwianym, pewnym krokiem ruszyła w stronę lwa, patrząc mu prosto w oczy.
Czy tylko mu się wydawało, czy wraz z mrugnięciem wyraz jej pyska wyraźnie zelżał? Nie miał zbyt wiele czasu, żeby się nad tym zastanawiać. Zbliżyła się do niego.
- Uprzedzając pytania - zaczęła, ocierając się łbem o jego policzek w ramach powitania - nazywa się Alaina i chce czegoś od Ragnara. Twierdzi, że się znają.
Chociaż obowiązki zdawały się zajmować w jej życiu pierwsze miejsce - i tak było także teraz - powitanie Mai musiało mieć jakiś przekaz. Było krótkie, było mechaniczne, automatyczne i nawet jak na jej standardy suche. Do tego wciąż miała w ślepiach niemal wypisane, że coś się stało. Nie wyjaśniła jednak nic. Przywitawszy się z lwem, otarła się jeszcze o niego bokiem z podobną manierą, po czym stanęła naprzeciw niego, prostując się.
- Szukałeś mnie? - Zapytała lwica, przyglądając się mu uważnie.


RE: Skała Skazy - na zewnątrz - Kahawian - 19-06-2014

Z cieniem zaniepokojenia spoglądał na zbliżającą się lwicę. Czyżby jednak nie była w takim kiepskim nastroju jak mu się wydawało? A może jednak? Póki co, zdecydował że będzie uważał na słowa... zarówno te które wypowiadała samica jak i on. Plus jeszcze, jak będzie się zachowywać.
W odpowiedzi na jej powitanie, musnął jęzorem czoło Mai. Czerwone ślepia przemknęły po postaci drugiej lwicy. Jeszcze jedna, która szuka Szarego...?
- Rozumiem... i nie jest jedyną, która go zna. Jakiś czas temu spotkałem Otieno, to jeden z naszych... wpadł na Gizę i jeszcze jedną lwicę. Ta pierwsza twierdzi że Rag ją zna i zaprosił ją do stada. Póki co, pozwoliłem jej tu być. Jest szara, ma niebieskie oczy.
Jednocześnie też zwróciło uwagę jej spojrzenie. Coś nie grało do końca... nie wiedział jeszcze co.
Pytanie lwicy wprawiło go w lekkie zmieszanie. Westchnął cicho.
- Szczerze mówiąc, szukałem Ragnara. Miałem go powiadomić o tej lwicy i o jeszcze jednej rzeczy. Jednak nie mogę go nigdzie znaleźć... zupełnie jakby zapadł się pod ziemię. Coś się zmieniło ostatnio...- zamilkł na moment, po czym przypomniał sobie, że wypadałoby coś jeszcze powiedzieć.
- Ale dobrze, że jesteś.