Król Lew PBF

Pełna wersja: BAL SYLWESTROWY
Aktualnie przeglądasz uproszczoną wersję forum. Kliknij tutaj, by zobaczyć wersję z pełnym formatowaniem.
Stron: 1 2 3 4 5 6
Popijając pomarańczowy trunk, zauważyła że powoli się kończy. Odwróciła się w stronę baru.
- Wódka z martini wytrawnym i dużo, dużo oliwek. Ze trzy. Po dostanym drinku, odwróciła się znów w stronę sali i po raz kolejny tego wieczoru przyglądała się ludzią. Nagle zauważyłam że do dziewczyny, która wcześniej obserwowała zagadał jakiś facet. Widać było że był lekko wycięty. Widać było że nalewa soku i podaje dziewczynie. Ale czy to był tylko sok. Hehe raczej nie. Ashe zastanawiało co planuje. - Co ty koleś planujesz? - spytała się sama siebie. Przypatrywała się całej tej sytuacji z zaciekawieniem.
-Dla dziewczyny nic dobrego. A dla niego samego... uśmiechnął się leciutko- może być wesoło.
Zapewne Ashe nawet nie zauważyła momentu, w którym facet garniaku znalazł się przy jej boku. Obserwował wikinga i jego poczynania od dłuższej chwili. Ciekawiło go tylko, jaki efekt chciał on uzyskać. Po chwili przypomniał sobie o manierach. Skłonił minimalnie głowę przed damą.
- Powinienem pewnie rzucić klasyczną formułkę: Bond, James Bond, ale nie oszukujmy się... Tomek jestem.
Wskazał ruchem głowy na rozbójnika i dodał znacznie ciszej.
-Z tamtą dziewczyną poszło mu znacznie łatwiej. Sama się zgodziła.
Usłyszawszy słowa niewiadomego, odwróciła intensywnie głowę w jego stronę, zarzucając przy okazji swoimi długimi brązowymi lokami. Chwilę po tym pojawił się uśmiech na jej twarzy.
- Z pewnością masz rację. - odpowiedziała i wzrokiem wróciła do wcześniej obserwowanego wikinga. - Już mi jej szkoda.- dodała. Po chwili dostrzegła, jak nieznajomy skłania się ku niej. - To nie jest konieczne. Natasha Romanoff, a tak naprawdę to Anna. Miło mi.- Nie wiedziała, dlaczego przedstawiła się swoim prawdziwym imieniem, no ale skoro pan Bond to zrobił, to czemu ona miałaby tego nie zrobić. Rozmyślania przerwała jakieś mruczenie Tomka, ale usłyszała dokładnie co.
Julia siedziała spokojnie, spoglądając na poczynania Ragnara. Jak na razie zrobiło jej się po prostu wesoło. Podeszła do Ragnara próbującego zagadnąć do "szarej" dziewczyny.
- Cześć, jestem Julia. - przywitała się przyjaźnie. Cóż za zmiana. - Widziałaś gdzieś Romeo?
Pytaniem tym zdradziła jej swe przebranie.
- Ragnarze, może zaprosiłbyś damę do tańca? - zapytała zerkając na jego kilku kolorową twarz.
Brzydkie kaczątko (no co? Tak się Helena po części czuła, nie dość, że nie jej towarzystwo - nie nerdy - to jeszcze musiała nosić kieckę, której przy zdrowych zmysłach raczej by nie założyła.. Nie na budowę, a tam było fajnie. Budowlańcy grający w karty pod świeżo wylanymi schodami i w ogóle.) z ciekawością przysłuchiwało się natrętnym szeptom. Zauważyła, że znajdująca się niedaleko parka spogląda co rusz to na nią, to na włochatą bestię.. Khem, wikinga, to na jej szklankę z sokiem. Ej, zaraz.. Czego chcecie od mojego soku?
Co "nic dobrego"? Tak, to tylko krótka fraza, ale nieudany Hoxton aż zjeżył się na jej dźwięk.
Wzięła do ręki ową legendarną już chyba szklankę i ni mniej ni więcej, tylko wylała jej zawartość na podłogę. Nie trzeba chyba dodawać, że oprócz soku zaplątało się też na wpół rozpuszczone już coś, co nie przypominało bynajmniej kawałka pomarańczy.
- Bujać to my, a nie nas - rzuciła z miną jak najbardziej poważną wstając z krzesła, rolując jednocześnie swoje notatki w zgrabną rolkę, po czym odwróciła się na pięcie i przysiadła do szepczącej parki. Nie omieszkała przedtem uderzyć swoim rulonem w dłoń wywołując głośne plaśnięcie, jednocześnie posyłając grobowe spojrzenie spode łba skierowane do wiadomego amanta. No, Helenie brakowało wiele do bycia uroczą białogłową. W całym tym zamieszaniu nie zwróciła nawet zbytnio swojej uwagi na przysiadającą się do niej "zaliczoną" już przez mamuta kobitkę.
/lol no bez przesady, jak piszę, że coś robię niezauważalnie, to naprawdę to robię niezauważalnie, poza tym tamci szeptali, gra kurde muzyka, jest hałas, a Helena jakimś cudem to słyszy
co za paranoja

-Nie godzi się być samym, ale nie poznasz nikogo z własnej inicjatywy? To dobre.-mruknął, uśmiechając się z rozbawieniem.
Nie zwrócił uwagi na odstawioną szklankę. Nie zamierzał być natarczywy, wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń.
-Byłbym zapomniał.-ujął drobną dłoń ucałował krótko, nie narzucając się.-Ragnar jestem.-dodał od razu, prostując się.
-Wyglądasz raczej na kogoś, kto wolałby uniknąć hałaśliwego towarzystwa i spędzić ten wieczór w domu, przy książce. Nie wmówisz mi, że jesteś tu z zasady.-mruknął, uśmiechając się przyjaźnie. Właściwie, to naprawdę intrygowała go jej obecność tutaj.
Rozluźniony nie przewidywał takiej kolei rzeczy, dlatego zmarszczył nos w zdziwieniu, gdy tamta wylała sok na podłogę.
Wzruszył ramionami, jednak gadatliwej parce posłał zdecydowanie nieprzychylne spojrzenie.
-Jak macie jakieś uwagi, to podzielcie się nimi!-zakrzyknął, wykrzywiając nieładnie usta.
Podążył spojrzeniem do Julii, która teraz znalazła się obok niego.
-Co za marnotrawstwo.-burknął spoglądając na podłogę.-Frajerstwo, frajerstwo wszędzie.-dodał i poczuł jakby jego głos rozdwoił się mu w uszach, a potem roztroił.
Powoli zaczynało działać.
-Taniec? Jasne. Ale najpierw przydałoby się rozkręcić trochę tę stypę.-mruknął.-Widzisz ten woreczek?-wskazał na sakiewkę u pasa.-Jest pełny, a barman to mój znajomek.... Nadążasz, białogłowo?-parsknął cicho. Liczył na aprobatę wspaniałomyślnego planu.
Z trudem powstrzymał tryumfalny uśmiech, który cisnął mu się właśnie na usta. Spojrzał tylko krótko na siedzącą przy nim Annę, po czym odwrócił się plecami do niepokornej dwójki. Uwagę wikinga po prostu zlekceważył. Chciał się tak bawić, niech znajdzie sobie odpowiednie towarzystwo do tego.
Przewrócił oczami i jeszcze raz stuknął kciukiem o ladę. Wiadomy znak dla barmana. Powtórka... a może nawet dwie? Po chwili namysłu wskazał delikatnie na siedzącą przy nim dziewczynę. Tak wypadało.
Widząc tą całą sytuację, również jej zachciało się śmiać. Ostatecznie jej się to udało. Nagle zauważyła jak dziewczyna ubrana w małą czarną ruszyła w ich kierunku. Momentalnie się odwróciła i zamówiła sok pomarańczowy dla dziewczyny. Nie znała jej, ale to była dobra okazja do zapoznania kogoś nowego, nie że by towarzystwo Tomka jej odpowiadało. Po chwili zauważyła że ów dziewczyna przysiada się do nich.
- Proszę, zamówiłam ci sok...Spokojnie jest bez procentów.- uśmiechnęła się przyjaźnie. Chwilę o tym spojrzała na swojego towarzysza i uczyniła to samo. Musiała przyznać że niezłe z niego ciacho. Zachichotała na tą myśl. Oj Ashe o czym ty myślisz. Nagle zauważyła kolejny drink przed nosem. Spojrzała na swój. Był już całkowicie pusty. - Dzięki. - Uśmiechnęła się słodko, jako oznak wdzięczności. Chwilę po tym wzrokiem wróciła do dziewczyny.- Nieźle go załatwiłaś. A tak rozmyślając nad tym...skąd wiedziałaś że coś z tym napojem nie tak?- spytała z ciekawością. Trochę jak to zastanawiało, ponieważ nie było widać że wiking o dodaje coś do napoju. Można byłoby się jedynie domyśleć po jego śmiałości i zachowaniu lekko podpitego, a w takich sytuacjach trzeba być czujnym, ale z tym bywa różnie.
//BĘDZIE PRZEKLEŃSTWO. (tak na zaś)//
A już myślała, że ten cały bal przebierańców będzie nudny. A tu proszę, znalazł się ktoś w jej typie. No może nie do końca w jej typie, ale ktoś z kim można się bawić. Wydęła słodkie usta za szarą, jakby w geście oburzenia, choć bardziej przypominało to na wciągnięcie policzków z irytacji.
- Jak ludzie nie mają własnego życia, to zawsze komuś spierdolą zabawę. - burknęła pod nosem wskazując Ragnarowi gestem głowy konspirującą parkę. Postanowiła jednak nie reagować, bo jej uwaga podążyła znów ku Ragnarowi i jego niecnemu planu. Miała co prawda problem, by skupić się na jego oczach, które teraz stawały się poruszać w falistym ruchu, ale starała się. Zrobiła demoniczną minę (taką, tylko bardziej kobiecą).
- Nie chciałbyś zostać mym Romeo, choćby na dzisiejszą noc? - zapytała szeptem. Cóż, Julia nie należała do tych udających cnotki. - Po naszej misji. My jesteśmy jak agenci. Tylko tacy źli. A może dobrzy? Aniołki Charliego był dobre czy złe?
Uśmiechnęła się szeroko i rozejrzała po sali. Muzyka dudniła zbyt głośno, czuła jak bas odbija się od środka czaszki. Mimo tego podobało jej się to. To czucie wszystkiego.
<RAGNAR>

/Tak dla informacji piszących tu-jestem po części MG w tym wątku więc jeśli w jakiś sposób osądzam akcję swojej lub Waszej postaci, to jest ona niepodważalna

-Ta.-warknął, opierając się o krzesło i zakładając ręce na piersi.
-Już chrzanić ją i jej notatki, ale cholera, ten towar nie wala się po ulicach.-dodał, wyraźnie rozjuszony zachowaniem tamtej, nie wspominając o uciążliwej parce.
Spoglądnął rozbawiony, słysząc mało subtelną propozycję Julii.
-A skąd niby mam wiedzieć, że nie jesteś jakąś sekspsycholką?-powtórzył po niej, szczerząc się szelmowsko.
-Ale co tam, raz się żyje.-dodał, mrużąc nieznacznie oczy i uśmiechając się szeroko, podczas gdy uderzenia muzyki poczęły rozbrzmiewać mu w czaszce, a wizja stała się delikatnie rozmazana i jakby przyćmiona.
-Słuchaj..-mruknął, po czym nachylił się do jej ucha.-Tamci nudziarze nie potrafią się bawić więc ich jedynym zajęciem na obecną chwilę jest obserwowanie nas.-oświadczył szeptem.-Jeśli wejdę za bar ot tak, mogą coś zwęszyć, dlatego potrzebuję twojej pomocy. Musisz jakoś do nich zagadać i odwrócić ich uwagę na chwilę. Potem, jak już wszystko załatwię dojdę do was i.. coś wymyślę. Dasz radę nie?-spytał, musnąwszy palcem jej podbródek.

<RAGNAR>
Jak widać, tylko ona pozostała bez jakiegokolwiek towarzysza. Cóż, bywa. Hanka sięgnęła po jakieś, zapewne przeraźliwie kaloryczne, ciasto. Ale tym razem nie przejęła się tym tak bardzo, jak normalnie. Po prostu zaczęła je jeść, kogo w sylwestra obchodzą kalorie?! Jak już będzie po wszystkim, to zacznie dopiero narzekać, że jest gruba. ;-; Wciąż patrzyła na innych, już nieco znudzona. Jednak samotne zabawianie się to nie to samo, co z kimś innym. Ech, w końcu się upije, bo nie pozostanie jej nic lepszego do roboty! Aż przerażała ją myśl, że najbliższe godziny na balu spędzi samotnie. Już nawet Voldek znalazł towarzysza! W sumie, co dzieci robią na balu z alkoholem? Nawet nie chciało jej się tym zbytnio przejąć. Nie zauważyła nawet kiedy wzięła kolejny kawałek ciasta. Ale było dobre <3
Spojrzała na niego wściekła. Ale Ragnar mógł zobaczyć lekki uśmieszek w kąciku ust.
-Oh, Ragnarze. Chyba nie doceniasz umiejętności Juli. Przecież przez nią Romeo się zabił. - warknęła. Z daleka musiało wyglądać to jakby właśnie powiedział coś obraźliwego względem jasnej. Chwyciła pozostawioną przez kogoś szklankę z wodą, czy czym tam, i chlusnęła zawartością w Ragnara. Odchodząc odwróciła się, pokazała mu środkowy palec i puszczając oczku wyszczerzyła ząbki. Kiedy twarzą znów odwróciła się do siedzącej trójki, na jej twarzy malowała się czysta, poetycka wściekłość. Dosiadła się do nich.
- Co za typek. Frajer. - warknęła pod nosem wciąż piorunując wikinga wzrokiem.
Z chwilą, z którą zimna woda więcej niż zrosiła jego jestestwo, wiking zerwał się z krzesła. Przenikliwe niebieskie oczy ciskały gromy w stronę odchodzącej Julii, odprowadzając ją aż do towarzystwa przy barze.
-Agh, szlag by to!-warknął, ogarniając spojrzeniem lnianą koszulę, która pod wpływem wody przylgnęła do jego ciała.
Zacisnął dłonie w pięści, po czym rozejrzał się za kimś.
-Ralph!-zawołał, a wówczas barman polerujący szklankę spoglądnął w jego stronę. Omiótł spojrzeniem przemoczoną sylwetę mężczyzny, po czym skinął głową za siebie.
Ragnar bez precedensu ruszył za bar, nie omieszkując prychnąć z pogardą, gdy przechodził obok Julii. Zniknął w kuchni razem z barmanem, który na jego widok zaśmiał się, rzucając "no nieźle".
Śmiałość mężczyzny niemal dorównywała jego elokwencji. Blond piękność lekko rozchyliła usta, nie mogąc powstrzymać zdziwienia. Chcąc nie chcąc, musiała przyznać, że takie szarmanckie maniery miały na nią wpływ zapewne bliski temu, czego życzyłby sobie pan szlachcic.
- Och.
Spuściła wzrok, na podziwianie fioletowych cieni do powiek i długich ciemnych rzęs. Ręce, chwilę wcześniej splecione na plecach, teraz miała opuszczone wzdłuż tułowia.
Uniosła urocze wejrzenie błękitów na nieznajomego. Jedną dłoń oparła na swym biodrze, drugą zaś wyciągnęła w stronę sir Nubisia.
- Skoro tak... - Pozwoliła sobie na delikatny uśmiech.
Nie zmienia to faktu, że istotnie nie potrafiła tańczyć, a już zwłaszcza na wysokich obcasach, przy których nawet chodzenie prosto stanowiło nie lada wyzwanie. Niekiedy należało robić dobrą minę do złej gry - a później okaże się, czy było warto.
Ku zawiedzeniu dziewczynki, Ashe zdecydowanie bardziej interesowała się drinkami niż rozmową z randomowymi dziećmi. Nic to, trzeba poszukać sobie innego towarzystwa! Tylko to nie takie proste, skoro wszędzie wokół sami dorośli. Mól książkowy nie miał racji - nie pozostanie jedyną trzeźwą osobą, przecież był jeszcze miniaturowy Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać...
Na dźwięk dziecięcego głosu, momentalnie odwróciła się ku Sylwii. Ciężko znaleźć słowa, by opisać jej radość z ujrzenia rówieśniczki! Starczy rzecz, że aż podskoczyła z wrażenia. Ach, nadeszło tak długo oczekiwane wybawienie!
- Cześć! Fajny ogon - stwierdziła na wstępie.
Bezceremonialnie nachyliła się i wzięła go w rękę, by sprawdzić, jak bardzo jest miękki. Szybko go puściła, dostrzegłszy, że zrobił się trochę lepki od ciągania go po podłodze, która zdążyła już posmakować co najmniej jednego trunku. A może to po prostu przez błoto naniesione z zewnątrz?
- Ja jestem Voldemortem - poinformowała ją z szerokim uśmiechem. - Mam różdżkę - dodała na udowodnienie swojej tezy i wyciągnęła rzeczony przedmiot tuż przed twarz nowej koleżanki.
Stron: 1 2 3 4 5 6