23-09-2013, 11:31
Własna interpretacja popularnej marki. Akcja dzieje się po pokonaniu Tai Lunga, a przed nastaniem w Gongmen rządów Lorda Shena. Kung Fu Maya.
Księżyc powoli wychylił się zza okalających Dolinę szczytów, jakby doglądając jej odpoczynku po przeminięciu złych czasów. Po zwycięstwie Po nad Tai Lungiem i powrocie Pięciu Wściekłych do Pałacu mieszkańcom Doliny łatwo było zapomnieć o złu, które czaiło się w Chinach. Wierząc w swoje bezpieczeństwo tak, jak w jutrzejszy powrót słońca wszyscy położyli się spać, mimo tego, że ulice miasta i sam Pałac wciąż nosiły blizny, przypominające o niedawnych wydarzeniach. Pomimo to, Dolina Pokoju miała tej nocy swojego strażnika.
Świątynia na szczycie Nefrytowej Góry niedawno stała się domem dla następnego wojownika - lwicy, której samo przybycie było owiane aurą tajemnicy. Przekroczyła progi miasta kilka dni temu, w sam środek dnia, a jej szczupła, lecz silna sylwetka przyciągała podejrzliwe i zaciekawione spojrzenia, niby magnes. Miała jasne futro i długi ogon, zakończony pędzlem brązowej sierści, jednak ponad to nie było o niej wiadomo wiele - przybyła do Doliny Pokoju przyobleczona w brązowy, podróżny płaszcz, z kapturem na głowie. W świetle dnia dało się dostrzec jedynie jej milczący pysk. Taszcząc niewielki tobołek tajemnicza lwica zmierzała prosto do Pałacu, odprowadzana niejednym spojrzeniem.
Miało się okazać, że przybyła do Mistrza Shifu z prośbą o pomoc i naukę. On pierwszy poznał mroczną część jej historii i poznał powód jej przybycia - wystarczyło, że zdjęła płaszcz, odsłaniając swoją zieloną tunikę. Oczom Shifu, Po oraz Pięciu ukazała się stara pieczęć, której znaczenie pozostało jednak przez te wszystkie lata pełne bólu i rozpaczy. Na jej plecach i na piersi widniał znak najtrudniejszej ze szkół - szkoły samego życia. To była pieczęć Doliny Żałości. Miejsca pełnego cierpienia, zła, zapomnianego w większej części Chin. Mówiło się, że każdy, kto nosił tą pieczęć stracił wszystko i nie było to dalekie od prawdy.
Shifu nie zastanawiał się długo - wiedział bowiem, że lwica miała szansę stać się wielką wojowniczką, jeżeli tylko wskaże jej drogę. Poszukiwała pokoju, a on mógł jej tego nauczyć, pomimo rozterek, które w niej wyczuwał. Maya skorzystała z gościnności mieszkańców Świątyni i zajęła jeden z pokoi. Prędko dopuszczono ją do wspólnych treningów po tym, jak zobaczono, jak radzi sobie w Pokoju Prób - okazało się, że pokonała jego przeszkody szybciej, niż poprzednia rekordzistka: sama Tygrysica. W walce również okazała się być godnym przeciwnikiem - spośród Pięciu jedynie Tygrysica była w stanie dotrzymać jej tempa. Wszystkim zdawało się, że mogłyby tłuc się bez przerwy. Shifu w końcu uznał jednak, że nie takiego treningu potrzebuje lwica. Spędził z nią wiele czasu nad Stawem Świętych Łez, poznając jej przeszłość i ujarzmiając jej wspomnienia, lecz już wtedy wiedział, że dla Mai nie będzie to łatwe.
Tej nocy Maya nie udała się na spoczynek, jak pozostali. Nękana jakimś dziwnym niepokojem opuściła mury Świątyni, żeby zatrzymać się na stokach Nefrytowej Góry, pod jednym z drzew. Przyklękła wśród jego korzeni, obserwując chłodnymi, zielonymi ślepiami Dolinę - niezliczone lampiony kołysały się na gałęziach drzew i ulicznych latarniach, roztaczając w okolicy aurę spokoju, bezpieczeństwa. Nie działała jednak na nią. Szum wiatru i kojący zapach kwiatów nie uśpił jej czujności. Klęczała więc obok Schodów, w swojej zielonej tunice i luźnych, czarnych spodniach, rozglądając się po okolicy. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do tego spokoju i bezpieczeństwa, który tu panował.
Po jakimś czasie kręciła się już po ścieżkach dookoła wioski, mając się jednak na baczności.
Księżyc powoli wychylił się zza okalających Dolinę szczytów, jakby doglądając jej odpoczynku po przeminięciu złych czasów. Po zwycięstwie Po nad Tai Lungiem i powrocie Pięciu Wściekłych do Pałacu mieszkańcom Doliny łatwo było zapomnieć o złu, które czaiło się w Chinach. Wierząc w swoje bezpieczeństwo tak, jak w jutrzejszy powrót słońca wszyscy położyli się spać, mimo tego, że ulice miasta i sam Pałac wciąż nosiły blizny, przypominające o niedawnych wydarzeniach. Pomimo to, Dolina Pokoju miała tej nocy swojego strażnika.
Świątynia na szczycie Nefrytowej Góry niedawno stała się domem dla następnego wojownika - lwicy, której samo przybycie było owiane aurą tajemnicy. Przekroczyła progi miasta kilka dni temu, w sam środek dnia, a jej szczupła, lecz silna sylwetka przyciągała podejrzliwe i zaciekawione spojrzenia, niby magnes. Miała jasne futro i długi ogon, zakończony pędzlem brązowej sierści, jednak ponad to nie było o niej wiadomo wiele - przybyła do Doliny Pokoju przyobleczona w brązowy, podróżny płaszcz, z kapturem na głowie. W świetle dnia dało się dostrzec jedynie jej milczący pysk. Taszcząc niewielki tobołek tajemnicza lwica zmierzała prosto do Pałacu, odprowadzana niejednym spojrzeniem.
Miało się okazać, że przybyła do Mistrza Shifu z prośbą o pomoc i naukę. On pierwszy poznał mroczną część jej historii i poznał powód jej przybycia - wystarczyło, że zdjęła płaszcz, odsłaniając swoją zieloną tunikę. Oczom Shifu, Po oraz Pięciu ukazała się stara pieczęć, której znaczenie pozostało jednak przez te wszystkie lata pełne bólu i rozpaczy. Na jej plecach i na piersi widniał znak najtrudniejszej ze szkół - szkoły samego życia. To była pieczęć Doliny Żałości. Miejsca pełnego cierpienia, zła, zapomnianego w większej części Chin. Mówiło się, że każdy, kto nosił tą pieczęć stracił wszystko i nie było to dalekie od prawdy.
Shifu nie zastanawiał się długo - wiedział bowiem, że lwica miała szansę stać się wielką wojowniczką, jeżeli tylko wskaże jej drogę. Poszukiwała pokoju, a on mógł jej tego nauczyć, pomimo rozterek, które w niej wyczuwał. Maya skorzystała z gościnności mieszkańców Świątyni i zajęła jeden z pokoi. Prędko dopuszczono ją do wspólnych treningów po tym, jak zobaczono, jak radzi sobie w Pokoju Prób - okazało się, że pokonała jego przeszkody szybciej, niż poprzednia rekordzistka: sama Tygrysica. W walce również okazała się być godnym przeciwnikiem - spośród Pięciu jedynie Tygrysica była w stanie dotrzymać jej tempa. Wszystkim zdawało się, że mogłyby tłuc się bez przerwy. Shifu w końcu uznał jednak, że nie takiego treningu potrzebuje lwica. Spędził z nią wiele czasu nad Stawem Świętych Łez, poznając jej przeszłość i ujarzmiając jej wspomnienia, lecz już wtedy wiedział, że dla Mai nie będzie to łatwe.
Tej nocy Maya nie udała się na spoczynek, jak pozostali. Nękana jakimś dziwnym niepokojem opuściła mury Świątyni, żeby zatrzymać się na stokach Nefrytowej Góry, pod jednym z drzew. Przyklękła wśród jego korzeni, obserwując chłodnymi, zielonymi ślepiami Dolinę - niezliczone lampiony kołysały się na gałęziach drzew i ulicznych latarniach, roztaczając w okolicy aurę spokoju, bezpieczeństwa. Nie działała jednak na nią. Szum wiatru i kojący zapach kwiatów nie uśpił jej czujności. Klęczała więc obok Schodów, w swojej zielonej tunice i luźnych, czarnych spodniach, rozglądając się po okolicy. Wciąż nie mogła się przyzwyczaić do tego spokoju i bezpieczeństwa, który tu panował.
Po jakimś czasie kręciła się już po ścieżkach dookoła wioski, mając się jednak na baczności.